Piękna kurtyzana 2003

… – Trochę się zawiodłam, bo długo czekałam na ten film i wiązałam z nim liczne nadzieje. No i się przeliczyłam. Średnio mi się podoba, zdobył niby jakieś nagrody (za zdjęcia i dla Kareeny), na pewno ma wartość artystyczną, ale… :/ Chciałabym powiedzieć, że to jeden z najlepszych filmów jakie widziałam, ale nie mogę. "Black" z Big B jakoś bardziej mi podszedł.

Film jest trochę nudnawy, długo dzieje się pod zadaszeniem w deszczową noc i główni bohaterowie długo rozmawiają, a raczej gadają. Jak to dramat, jest dość nietypowy jak na produkcję bolly (czyt. moc kolorów i radości), jest brutalnie realistyczny, szary, patologiczny. Mało piosenek (jedna? czy dwie) – co akurat wpasowało się tu. No i oczywiście zero złotych pałaców jak z "Devdasa", o nie, tu Chameli siedzi sobie na drewnianej ławce pod jakimś zadaszeniem (bo pada deszcz) i czeka na klientów i (o zgrozo) pali.

Głównym i najważniejszym plusem filmu jest fantastyczna Kareena, którą uwielbiam. Słyszałam, że była krytykowana za to, że jak na kurtyzanę za ładnie wyglądała. Acha, "Chameli" znaczy Jaśmin. Rahul Bose mi tu nie pasował, wyglądał trochę szczurowato.

Może się podobać, kto lubi realistyczne dramaty będzie zadowolony, ale nie ma szans na rozrywkę, dla której po takie filmy sięgam. Doceniam ten film, dlatego daję ocenę 7/10, ale drugi raz (raczej) po niego nie sięgnę.