Dżungla

6,5
Przygotuj się na niesamowitą przygodę dla całej rodziny! Disney uwalnia z klatki najdzikszą zabawę w najnowszej komedii Dżungla. Gdy ekscentryczna grupa futrzaków ucieka z miejskiego ZOO, odkrywają, że Nowy Jork stanowi największą i najbardziej zwariowaną dżunglę ze wszystkich.

Księga tajemnic „Dżungli”

• Anakondy nie są szybkie i zabójcze – jak lubi je przedstawiać Hollywood (na przykład w filmie „Anakonda”). Są raczej zabójczo powolne. Pod tym względem filmowcy przynajmniej częściowo starali się dochować wierności naturze: Ksysiek co prawda potrafi się zwijać jak fryga albo jeszcze szybciej, ale większość wędrówki przebywa na gościnnym grzbiecie Bożeny.

• Colin Cunningham, jeden z ludzi ze studia w Toronto, odpowiedzialnych za dźwięk, nagrywał roboczo partie Hyraxa. Tak się spodobał reżyserowi i producentom, że w końcu pozostał przy tej roli, choć wcale nie był do niej przygotowany.

• Pingwiny mieszkające w zoo mówią ze szkockim akcentem, ponieważ reżyser stwierdził, że wyglądem przypominają mu kobzę. A sam w wolnym czasie – jak utrzymuje – ma zwyczaj pograć sobie na tym pięknym instrumencie.

• Eddie Izzard odtwarzający w oryginalnej wersji językowej misia koala Bazyla, założył sobie na głowę pustą torbę, gdy nagrywał scenę, w której jego bohater występuje w kubełku na głowie.

• Kiefer Sutherland, słynny z ról twardzieli („Młode strzelby”, a ostatnio agent Jack Bauer w fenomenalnie popularnym serialu „24 godziny”), tym razem odtwarzał postać lwa, który wcale nie jest taki groźny i ma nawet kłopoty z ryczeniem. Aktor odbywał intensywne próby różnych rodzajów ryków w samochodzie, w drodze do studia nagraniowego.

• William Shatner (aktor znany z serialu „Star Trek”) bardzo poważnie potraktował swój występ w roli Kazara. Wydawał tak wiele zwierzęcych ryków, pisków oraz groźnych pochrząkiwań i innych dźwięków, że montażyści mieli wielkie trudności z wyborem tych najbardziej zapadających w pamięć.

• Jim Belushi, grający Benka, pracował już z Williamsem przy reklamówce firmy „Carl& Ray”. Co ciekawe, tam też wystąpił jako zwierzak. W tamtym przypadku podkładał głos rezolutnej świnki morskiej.

• Jak wiadomo, reżyser Williams pochodzi z Kanady. Stąd wiele kanadyjskich tropów w „Dżungli”. Ulubiony sport zwierzaków w zoo nawiązuje do dyscypliny popularnej w tym kraju, a głosu Pingwinowi MC w wersji oryginalnej użyczył znany kanadyjski komentator sportowy, Don Cherry. Mamy tu też żarcik kanadyjskiej gęsi o przekraczaniu granicy.

• Janeane Garofalo grająca rolę długoszyjej Bożenki jest w rzeczywistości niskiego wzrostu. By oddać specyficzny charakter swojej bohaterki mówiła bardzo wysokim głosem.

Muzyka czyli połowa sukcesu

Reżyser tak wspominał nauki jednego ze swych mistrzów, George’a Lucasa: Lucas zawsze powtarzał, że dźwięk, a zwłaszcza muzyka stanowi połowę niepowtarzalnego doświadczenia, jakiego doznajemy w kinie. Zgadzam się z nim całkowicie i dlatego właśnie tak wielką wagę przywiązuję do ścieżki dźwiękowej. Opracowanie soundtracku powierzono doświadczonemu hollywoodzkiemu kompozytorowi Alanowi Silvestri, który ma na koncie muzykę do tak znanych filmów, jak trylogia „Powrót do przyszłości”, „Predator”, „Bodyguard” i „Forrest Gump”. Silvestri dyrygował tym razem orkiestrą składającą się z 94 muzyków. Goldman wspominał, że kompozytor włączył się do pracy przy filmie na bardzo wczesnym etapie produkcji. Jego zadaniem było podkreślenie emocji zawartych w fabule, dodatkowe scharakteryzowanie bohaterów, a wreszcie uwypuklenie elementów komizmu. Zdaniem producenta, kompozytor wywiązał się z powierzonego zadania doskonale.

Bardzo ważną rolę pełnią w tym projekcie piosenki. Zatrudniono słynną spółkę autorsko-kompozytorską Eric Idle – John Du Prez. Ich współpraca datuje się od drugiej połowy lat 70. Idle’a nie trzeba przedstawiać, to przecież członek słynnego „Latającego Cyrku Monty Pythona”! Razem z Du Prezem napisali słynny utwór finałowy z „Żywota Briana” – „Always Look at the Bright Side of Life”. W zeszłym roku odnieśli znaczący sukces na Broadwayu dzięki muzycznemu widowisku „Spamalot”, nominowanym do prestiżowych nagród Tony. Na potrzeby filmu stworzyli pełen radości życia utwór „Really Nice Day”, który też wykonali.

Idle wspominał: Gdy zaczęliśmy pracę, nie było jeszcze dokładnie określone, o czym ma być ta piosenka. Pomyślałem, że można wykorzystać teksty mówione i wyśpiewywane przez mechaniczne zabawki, ponieważ maskotka koala odgrywa tu znaczącą rolę. To był punkt wyjścia, który podpowiedział nam dalsze postępowanie.

W kluczowych momentach filmowej opowieści pojawiają się jeszcze inne ważne piosenki. Na przykład dramatycznej scenie pomiędzy Sebastianem i Frankiem towarzyszy utwór „Good Enough” w wykonaniu bardzo ostatnio popularnego tria pop rockowego Lifehouse, które ma na koncie trzy udane płyty długogrające oraz wielki przebój „You and Me”, znany doskonale z listy przebojów Billboardu.

Utrzymany w rytmie rockabilly utwór „Big Time Boppin” w wykonaniu Big Bad Voodoo Daddy został napisany specjalnie na potrzeby filmu. Towarzyszy on nocnemu meczowi zwierząt w zoo. Grupa należy do bardzo cenionego w USA nurtu zespołów odświeżających tradycje słynnych big bandów z lat 40. i 50. Pierwszym jej sukcesem były piosenki, które znalazły się na ścieżce dźwiękowej znanej i u nas przebojowej niezależnej komedii „Swingers” (1996) w reżyserii Douga Limana.

Wykorzystano również piosenkę bardzo popularnego zespołu rockowego Coldplay – „Clocks”, pochodzącą z albumu „A Rush of Blood to the Head”, wydanego w 2002 roku. Towarzyszy ona wędrówce zwierzaków przez tunel i nowojorskie ulice.

Inna popularna grupa, Everlife, wykonuje natomiast utwór „Real Wild Child (Wild One)”. Everlife zasłynęła hitem „I Can See Clearly Now”.

O reżyserze

Steve 'Spaz' Williams

Urodził się w Toronto, w Kanadzie. W 1984 roku ukończył program dla animatorów w Sheridan College, sponsorowany przez wytwórnię Disneya. Następnie pracował przy realizacji filmów animowanych. W połowie lat 80., zafascynowany rosnącymi możliwościami animacji komputerowej, podjął pracę w jednej z pionierskich firm w tej dziedzinie – Alias Research. Pracował nad generowaniem postaci wyłącznie za pomocą komputerów. W 1988 roku trafił do słynnej firmy założonej przez George’a Lucasa – Industrial Light & Magic, gdzie kontynuował podobne prace w pionierskim zespole 400 entuzjastów nowych technologii. Przygotowywał animowane efekty specjalne w tak słynnych produkcjach, jak „Otchłań”, „Terminator 2” czy „Jurassic Park”. Był reżyserem drugiej ekipy i odpowiadał za efekty specjalne w filmie „Spawn” (1997). Pracował też przy wzbogacaniu efektami specjalnymi reedycji klasycznego cyklu „Gwiezdnych wojen”. Zdobył nominację do Oscara za efekty do „Maski” z Jimem Carreyem. W powszechnej opinii specjalistów, ten film był przełomowy w dziedzinie połączenia komputerowej animacji z filmem aktorskim. Jednak Williams wielokrotnie zaznaczał, że jest przeciwny nadużywaniu techniki przy produkcji filmów fabularnych. Jestem zdania, że możliwości techniczne nie powinny przysłaniać ciekawej fabuły i postaci – tłumaczył. – A tak się niestety zbyt często dzieje. Stanął na czele firmy produkcyjnej „Complete Pandemonium”, gdzie z sukcesem wyprodukował i zrealizował szereg nowatorskich filmów reklamowych na zamówienie tak znanych firm, jak Nintendo, Lexus, Electronic Arts, Accolade czy Intel. Ma córkę o imieniu Hannah oraz psa o imieniu Hoyt. Jest bratem komika Harlanda Williamsa.

Realizm i szczypta poezji

Przygotowanie „Dżungli” zajęło kilka lat. W studiach w Kanadzie i Teksasie pracowało 418 członków ekipy, w tym pięćdziesięciu animatorów. Premierę filmu wstrzymano jednak, gdyż na ekranach pojawił się film „Madagaskar”, oparty na zbliżonym pomyśle. Był to element zmagań dwóch potężnych wytwórni filmowych – a może raczej ich ambitnych szefów. Być może przyniosły one korzyść publiczności, bo zyskany czas poświęcono na doskonalenie efektów specjalnych, zwłaszcza wyglądu zwierzaków.

Jak powszechnie wiadomo, futra i włosy to największe utrapienie animatorów. Od czasu podwyższonych standardów narzuconych przez słynne studio „Pixar” (zwłaszcza przez film „Potwory i spółka”) punktem honoru kolejnych twórców animacji jest jeszcze bardziej naturalny wygląd tych jakże ważnych elementów. Lew Sebastian ma więc aż sześć milionów włosów, a i tak nie jest rekordzistą. Pewien agresywny nowojorski pudel, epizodyczna postać z „Dżungli”, dzierży w tej dziedzinie palmę pierwszeństwa. Wyposażono go bowiem w czternaście milionów oddzielnie animowanych włosów! Z myślą o ptakach stworzono za to dwa miliony animowanych piór.

Producent Clint Goldman tak tłumaczył intencje zespołu realizującego film: Naszym zamiarem było, by „Dżungla” wyróżniała się spośród wielu powstających obecnie trójwymiarowych komputerowych animacji. Dążyliśmy do zachowania jak najbardziej realistycznego wyglądu zwierzaków oraz ich otoczenia, lecz równie istotny był dla nas element fantazji, a nawet swoistej poezji, przenikający tę opowieść. Nasze zwierzaki potrafią wyprawiać niesamowite rzeczy ze swoimi ciałami, umieją kierować łodzią i mają wiele innych niezwykłych przymiotów.

Zwierzaki i ich charakterki

Sebastian – lew o złotym sercu, który ma poważne kłopoty z dorastającym synem Frankiem oraz jedną skrywaną pilnie tajemnicę: wbrew temu, co przez lata opowiadał, wcale nie urodził się w prawdziwej dżungli. Bardzo kocha swego syna i wie, że nadejdzie dzień, kiedy będzie musiał wyznać mu prawdę… lecz na razie odwleka ten moment. Aha, jest jeszcze mistrzem gry w turlanie żółwi, ulubionej rozrywki zwierzaków w zoo, której namiętnie poświęcają się po zamknięciu ogrodu dla publiczności.

Franek – lewek, zbuntowany nastolatek, nieśmiały i czasem wzruszająco niezdarny. Ciężko mu żyć w cieniu słynnego i powszechnie poważanego ojca. Bardzo chce stać się samodzielny, co prowadzi do nieprzemyślanych kroków i naprawdę wielkich kłopotów.

Benek – pełna energii wiewiórka, najlepszy przyjaciel Sebastiana, szczery aż do bólu. Sprawia wrażenie rozbrykanego, ale to mądry i lojalny gość. Nie zrażają go żadne trudności. Ma jedną wielką słabość – zakochał się w żyrafie Bożence, która nie traktuje jego zalotów poważnie. Ale niech żywi nie tracą nadziei...

Bożena – pragmatyczna żyrafa, samodzielna i niezależna, ale nie egoistka. Wzywa Sebastiana, by zaryczał kiedy potrzeba. Nigdy nie traci zimnej krwi i rozsądku. Pobłażliwie traktuje Benka, ale czy znaczy to, że jest on jej całkiem obojętny?

Bazyl – miś koala, który ma dość bycia miłym misiem. Trudno się temu dziwić, gdyż niemal wszyscy mieszkańcy zoo nabijają się z niego ile wlezie, ponieważ sprzedawane tu rozkoszne maskotki dla milusińskich przypominają go do złudzenia. W prawdziwej dżungli czeka go niespodziewany życiowy awans.

Ksysiek – super długa i super giętka anakonda, może niezbyt rozgarnięta, ale zawsze chętna do pomocy i… doprawdy niezwykle giętka! A to się bardzo przydaje, nie tylko podczas turlania żółwi.

Kazar – nieprzyjemny gość z dżungli, w dodatku nawiedzony fanatyk, wyznający koncepcję, że roślinożercy powinni przekształcić się w mięsożerców. To nie wróży dobrze jego otoczeniu. Choreograf i megaloman. Jak już wspomnieliśmy, osobnik naprawdę nieprzyjemny.

Blag – na pozór wsłuchany w swego szefa Kazara, spijający każde słowo z jego ust. Ale jak to z przybocznymi dyktatorów bywa, tak naprawdę niezbyt lubi swego pana. Tym bardziej, że ten ma niemiły zwyczaj publicznie go poniewierać.

Hamir – gołąb pochodzący z Indii. Ma problemy z hazardem, wyraża się w sposób barwny, acz nie zawsze zrozumiały. Jego żona natomiast nieustannie tańczy jak w bollywoodzkich musicalach.

Wpada i Wsypa – tajni agenci, którzy mistrzowsko posiedli sztukę kamuflażu: to kameleony. Są zdania, że Kazar to niesympatyczny gość i gotowi są pomóc każdemu, kto może się temu niebezpiecznemu wariatowi przeciwstawić.

Stan i Carmine – ich obecność na ekranie nawiązuje do słynnej „miejskiej legendy”, według której kanalizację nowojorską zamieszkują aligatory. Ukazano ich jako prawdziwych nowojorczyków: na początku dużo straszą, ale tak naprawdę nie są krwiożerczy. W dodatku znają miasto (a raczej jego podziemia) jak własną kieszeń.

Nelson – gęś kanadyjska, totalny luzak i świetny przewodnik. Nie spina się bez potrzeby, ale doskonale wie, co robi. Reżyser nie ukrywał, że chciał w ten sposób oddać hołd krajowi, z którego pochodzi. A może i samemu sobie?

Hyrax – gryzoń z dżungli, który bardzo chciałby zostać śniadaniem Sebastiana. Jest urażony, gdy ten nie chce go zeżreć. Trochę dziwny, skłonny do wielce melodramatycznych gestów. Gdzie tam trochę – bardzo dziwny!

Mama Hippo – chroni swoje dziecię tak pilnie, że lepiej z nią nie zadzierać. Przekona się o tym Franek, który wobec hipopotamka wcale nie ma złych zamiarów. Przeciwnie, chętnie by się z nim pobawił.

Duke i Eze – kangur i hipopotam, najlepsi kumple Franka z zoo. Koniecznie chcą przyjacielowi dodać otuchy i namawiają, by „obudził w sobie lwa”. Nie zawsze ich pomysły są mądre, czego dobitnym przykładem jest spłoszenie antylop.

Żuczki gnojarki – niezwykle pracowite i wesołe dziewczyny. Po strojach i charakterze piosenek, jakie wykonują, można przypuszczać, że choć mieszkają w dżungli, to wywodzą się gdzieś z Tyrolu. Toczą kulki cennego surowca od rana do wieczora. Pomyłkowo biorą Bazyla za kulkę do przetoczenia.

Sępy – donosiciele Kazara, doprawdy wścibskie, wstrętne i wredne typy.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

Pozostałe

Proszę czekać…