Wszyscy uciekają... Gdy ścigający staje się ściganym... Super gwiazda Tom Cruise w jednym ze swoich najmocniejszych, kipiącym akcją filmie w reżyserii Stevena Spielberga. Raport Mniejszości to trzymający w nieustannym napięciu thriller, który na długo pozostaje w pamięci ze swymi spektakularnymi efektami i popisami kaskaderskimi. Waszyngton roku 2054 - futurystyczny świat, w którym nie ma zbrodni, przyszłość można przewidzieć, a winnych ukarać zanim popełnią planowane przestępstwo. Dowodów niedoszłych zbrodni dostarcza trójka Jasnowidzów na usługach Agencji Prewencji Departamentu Sprawiedliwości, nad której sprawnym działaniem czuwa komisarz John Anderton (Cruise). Jako pierwszy ogląda obrazy przekazywane przez Jasnowidzów. Ich werdykt nie pozostawia wątpliwości - za niespełna 36 godzin John Anderton zabije człowieka, którego nawet nie zna. Rozpoczyna się szaleńczy wyścig z czasem. Anderton musi wykryć, kto go wrabia albo stanie się ofiarą "idealnego" systemu, który sam pomagał tworzyć. Aby wygrać musi odpowiedzieć sobie na pytanie, które jeszcze nie tak dawno nie przyszłoby mu nawet na myśl: czy Jasnowidze mogą się mylić...?

Efekty specjalne

Większość z 481 ujęć z efektami specjalnymi przygotowano w Industrial Light & Magic pod kierunkiem Scotta Farrara, nominowanego do Oscara za "A.I. Sztuczną inteligencję". Ekipa Farrara opracowała m.in. cyfrowe "aplikacje", którymi uzupełniono prawdziwe dekoracje i specjalny program, który pozwalał kreować trójwymiarowe modele ludzi.

Aby pozostać w zgodzie z realistycznym stylem narzuconym przez Janusza Kamińskiego Farrar korzystał z "niebieskiego ekranu" i drobnoziarnistego negatywu. Większość scen filmu rozgrywa się w świetle dnia, specjaliści od efektów musieli więc zwracać uwagę na najdrobniejsze szczegóły.

W jednej z najbardziej skomplikowanych sekwencji oglądamy serię masterszotów (ujęć lokalizujących akcję) ukazujących system Mag-Lev funkcjonujący w Waszyngtonie XXI wieku. Odpowiedzialny za tę scenę Scott Frankel mówi: Na ekranie widzimy gęsto zabudowane miasto, po którym mkną setki samochodów - ujęcie, na które składają się niezliczone elementy. W scenie tej Tom Cruise, którego auto zostaje zawrócone do siedziby Agencji Prewencji, ucieka skacząc z samochodu na samochód. Toma sfilmowaliśmy na tle "niebieskiego ekranu", cała reszta jest generowana komputerowo - mówi Scott Frankel.

Farrar sfotografował niebo nad Waszyngtonem, w które wkopiowano następnie futurystyczne gmachy. Pomysł polegał na tym, by połączyć stare z nowym - mówi. - Dołożyliśmy wszelkich starań, by nowe budynki nie wydawały się przesadnie wyrafinowane czy nowoczesne, a tym samym nie wyróżniały się zbytnio na tle innych. Zależało nam na tym, by wydawały się realne. Wszystko musiało mieć odpowiednią "fakturę".

Przestępcy uwięzieni w Komorze Zawieszenia pogrążeni są w stanie przypominającym śpiączkę, a przed ich oczami odtwarzane są bez przerwy nagrania zbrodni, których się dopuścili. Źródłem inspiracji dla Komory był dziewiętnastowieczny model więzienia zwanego Pentopticon, oparty na centralnie umiejscowionej wieży, którą otaczały rzędy cel.

Alex McDowell mówi: We wnętrzu starego, stuletniego więzienia umieściliśmy lśniące, nowoczesne tuby, w których trzymani są skazańcy. Steven wpadł na pomysł, by więzienie przypominało cmentarz w Arlington. Kiedy Anderton wchodzi do środka, odnosimy wrażenie, że widzimy rzędy kamiennych nagrobków. Gideon wyjaśnia, że nagrobek to w rzeczywistości wieko tuby pełnej ludzi. W pewnej chwili nagrobki unoszą się i zdajemy sobie sprawę, że w tej ogromnej przestrzeni zgromadzono tysiące ludzi ułożonych jeden na drugim.

Specjaliści z ILM musieli wykreować komputerowo nie tylko więzienie, ale i samych więźniów. Każdy z setek skazańców musiał być trójwymiarowy, bo oglądamy go z różnych punktów widzenia - mówi Scott Farrar.

Aby osiągnąć zamierzony efekt twórcy wykorzystali oprogramowanie opracowane przez jednego z inżynierów z ILM, Steve'a Sullivana, które pozwalało na trójwymiarowe modelowanie fotograficzne.

Przy pomocy 12 kamer na tle "zielonego ekranu" sfotografowano 19 statystów z wszystkich możliwych punktów widzenia. Każdą osobę mogliśmy wyciąć z tła budując jej trójwymiarowy model, który mogliśmy następnie umieścić tam, gdzie tylko przyszła nam na to ochota - mówi producent efektów specjalnych Dana Friedman.

Uzyskane w ten sposób obrazy włączono następnie w ujęcia nakręcone z udziałem aktorów.

Specjaliści od efektów usunęli także kable ze scen kaskaderskich, dodali płomienie buchające z odrzutowych plecaków i brakujące części do modelu poduszkowca, którego używają agenci prewencji, a także wykreowali fantastyczne obrazy, które cieszą oczy bywalców filmowego salonu cybernetycznego i niezwykły ogród Iris Hineman.

Fabuła i postacie

Głównym bohaterem "Raportu mniejszości" jest detektyw John Anderton. Anderton stracił wszystko i kurczowo trzyma się wiary w to, że prewencja jest lekarstwem na chorobę, która toczy społeczeństwo. John wstąpił do Agencji Prewencji, bo stracił syna i przeżył rozpad rodziny. Chce oczyścić świat ze zbrodni - mówi Tom Cruise.

Scenarzysta Scott Frank przyznaje, że punktem wyjścia była dla niego postać Andertona: Zadałem sobie pytanie: kim trzeba być, by zaakceptować system taki, jak ten? - mówi. - Sześć lat temu Anderton stracił syna, którego uznano za zmarłego i wciąż nie może się z tym pogodzić. Obsesyjnie rozpamiętuje moment jego śmierci, moment, w którym odwrócił głowę i stracił go z oczu. Poczucie winy sprawia, że bezkrytycznie wierzy w system, bo czuje, że to właśnie dzięki niemu inni rodzice nie stracą swych dzieci.

Jako szef Agencji Prewencji Departamentu Sprawiedliwości Anderton odpowiada za weryfikację wizji grupy Jasnowidzów - obdarzonych niezwykłymi zdolnościami parapsychologicznymi istot, które potrafią przewidzieć morderstwo zanim zostanie ono popełnione. Informacje uzyskane od Jasnowidzów przekazywane są do komputera, a John analizuje je szukając w nich ukrytego sensu - mówi Tom Cruise.

John Underkoffler opracował specjalny język gestów, który pozwala Johnowi weryfikować informacje uzyskane od Jasnowidzów. Dzięki niemu obraz można zatrzymywać, przewijać do przodu i do tyłu i dzielić na części, a także zmieniać punkt widzenia. Obrazy wstępne opracowano w studiu efektów specjalnych Imaginary Forces, gdzie powstały czołówki do filmów takich jak "Siedem" czy "Mumia powraca". Jasnowidze widzą przyszłość jak przez pryzmat, podczas gdy ludzkie oko dostrzega także krzywizny. Dzięki specjalistom z Imaginary Forces ich wizje wydają się naturalne - mówi Steven Spielberg.

Tom Cruise mówi: Steven chciał stworzyć język komputerowy, który miałby wszelkie cechy języka ciała. Chciał, by wyraźnie określone ruchy rąk układały się w taniec. Posunął się nawet do tego, że gdy kręciliśmy te sceny, puszczał nam muzykę...

Wizje trzech Jasnowidzów odkryto przypadkowo podczas zupełnie innych badań - mówi John Underkoffler. - Kiedy okazało się, że tych troje potrafi przewidywać przyszłość, zbudowano wokół nich specjalną instytucję rządową zajmującą się prewencją. Gdyby nie przypadek, Agencja Prewencji nigdy by nie powstała...

Troje Jasnowidzów - Dashiell, Arthur i Agatha - spoczywają w "jaju" ukrytym głęboko w podziemiach Agencji. Pływają w płynie, który zaspokaja ich potrzeby biologiczne i podsuwa im przyszłe wizje. Selekcjonuje przy tym obrazy, tak że Jasnowidze widzą tylko morderstwa. Choć świat zewnętrzny nie ma pojęcia kim są Jasnowidze i skąd się wzięli, Anderton żyje ich wizjami i nawiązuje kontakt z jedyną wśród nich kobietą: Agathą.

Grająca rolę Agathy Samantha Morton ("Słodki drań") mówi: Agatha to w gruncie rzeczy dziecko, jak na swoje lata jest jednak bardzo mądra. Odbiera uczucia i emocje innych, czuje ich ból i cierpienie. Niełatwo jej z tym żyć.

Morton przyznaje, że Agatha to najtrudniejsza rola w całej jej dotychczasowej karierze, niosła bowiem za sobą ogromne wyzwania natury fizycznej i psychicznej: Nikt nie jest w stanie przygotować aktora do pracy w wodzie: to środowisko, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni - mówi. - Trzeba w nim używać zupełnie innego języka ciała. Deborah Scott zaprojektowała specjalny strój piankowy, który chronił mnie przed działaniem wody, nie zapewniał jednak pełnego bezpieczeństwa. Jakby tego było mało, musiałam zgolić włosy i brwi. Miałam wrażenie, że jestem przezroczysta, i to zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym.

Steven Spielberg mówi: Jasnowidzów nie traktuje się jak istoty ludzkie, nie mówiąc już o pracownikach rządowych. Traktuje się ich jak rośliny wytwarzające magiczny eliksir, który pozwala zapobiec zbrodniom. Minie sporo czasu zanim Andertonowi uda się nawiązać kontakt z głównym Jasnowidzem, Agathą.

Zanim Anderton nie zobaczy w wizjach Jasnowidzów swojej własnej twarzy, nigdy nie przyjdzie mu do głowy, by zakwestionować wątpliwe okoliczności towarzyszące aresztowaniu i skazaniu potencjalnych sprawców morderstw. Jego niezachwiana wiara w system opiera się na przekonaniu, że Agencja Prewencji i Jasnowidze nigdy się nie mylą.

Andertona otacza aura profesjonalizmu, bo jest on najlepszy w tym, co robi - mówi Steven Spielberg. - Nie wolno jednak zapominać, że sześć lat wcześniej - na krótko przed tym, jak zaczął pracować w Agencji Prewencji - stracił syna, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Najlepsi z najlepszych, wszyscy ci, których uczył, jak ścigać zbrodniarzy zanim popełnią oni zaplanowaną zbrodnię, teraz ruszają jego tropem stosując techniki, których nauczyli się od niego.

Anderton bezwzględnie tropi tych, którzy planują popełnić morderstwo - mówi Scott Frank. - Jest przy tym skuteczny jak mało kto: aby rozwiązać zagadkę przyszłej zbrodni, wystarczą mu strzępki informacji. Za dnia panuje nad wszystkim, nocą jednak widzimy go jako człowieka, który traci grunt pod nogami.

Steven Spielberg wskazuje, że Anderton musi stawić czoła nie jednemu, a dwóm wyzwaniom: Po pierwsze - musi zebrać wszystkie dowody, by przekonać się, czy jest niewinny, czy też rzeczywiście zdolny jest popełnić morderstwo. Po drugie - musi stoczyć walkę wewnętrzną, w której do głosu dochodzą targające nim emocje. Tom Cruise zagrał jedną ze swych najtrudniejszych ról i świetnie się w niej sprawdził - mówi.

Scott Frank dodaje: Na długo przed rozpoczęciem zdjęć Steven i ja często spotykaliśmy się na dyskusjach, a Tom uczestniczył w nich od samego początku. Nie cofnął się przed ukazaniem mrocznych aspektów charakteru Andertona, co więcej - zachęcał nas, byśmy posunęli się tak daleko, jak tylko chcemy.

Anderton bez reszty wierzy w system, dopóki nie spojrzy na niego oczami przybysza z zewnątrz. Jest nim grany przez Colina Farrella ("Wojna Harta", "Kraina tygrysów") Danny Witwer, urzędnik Departamentu Sprawiedliwości, który przeprowadza inspekcję Agencji Prewencji w przededniu ogólnonarodowego referendum. Colin Farrell tak mówi o granej przez siebie postaci: Witwer jest zarozumiały i pewny siebie, wierzy, że robi to, co do niego należy. W rzeczywistości ma za zadanie infiltrować departament Andertona udając, że chodzi o coś zupełnie innego. Gotów jest iść po trupach do celu, bo chce dotrzeć na sam szczyt. Muszę przyznać, że świetnie się bawiłem grając go...

Natychmiast zdajemy sobie sprawę, że Witwer marzy, by zająć stanowisko Andertona, bo uważa, że jest wprost stworzony do pracy w Agencji Prewencji - mówi Steven Spielberg.

Scott Frank twierdzi, że podczas gdy Anderton działa w poczuciu winy, Witwera motywuje przede wszystkim wiara: Wychował się w tradycji religijnej i wierzy, że Jasnowidze to niemal bóstwa - mówi. - Jest przekonany, że ich znaczenie wykracza poza zdolność rozwiązywania zagadek kryminalnych - dlatego z taką zaciekłością tropi Andertona.

Lamara Burgessa gra słynny Max von Sydow. Scott Frank mówi: Lamar jest dla Johna niczym ojciec. Wziął go pod swoje skrzydła i wprowadził do Agencji. Uznał, że tragedia, która go spotkała, czyni z niego żywy dowód na słuszność działań prewencyjnych.

Burgess powołał do życia Agencję Prewencji opierając się na badaniach dr Iris Hineman, granej przez Lois Smith "Na wschód od Edenu", "Pięć łatwych utworów"). Jasnowidze to dorosłe dzieci, które rząd odebrał niegdyś niezrównoważonym lub uzależnionym od narkotyków rodzicom czyniąc z nich media przewidujące przyszłość. Trzymają ich w basenie zmuszając, by przez cały czas śnili o brutalnych zbrodniach i morderstwach - mówi John Underkoffler. - To bardzo wątpliwa praktyka, co Steven Spielberg w subtelny sposób podkreśla. Nasi bohaterowie pracują dla Agencji angażującej się w praktyki, które u wielu wywołałyby stanowczy sprzeciw.

Ludzie protestują przeciwko karze śmierci, dopóki sami nie stracą kogoś bliskiego - mówi Scott Frank. - Kiedy rośnie liczba popełnionych morderstw, zapominamy o wszystkim i gotowi jesteśmy wezwać na pomoc wojsko. Wszyscy dyktatorzy przekonani są, że działają dla dobra ogółu. W naszym filmie przytaczamy cytat z Abrahama Lincolna: czasami lepiej poświęcić kończynę, by uratować całe ciało. Jak daleko jednak byś się posunął i czy poświęcając tę kończynę ratujesz całe ciało czy też przejmujesz nad nim kontrolę?

Zdjęcia do "Raportu mniejszości" rozpoczęły się 22 marca 2001 w Los Angeles. Ekipa odwiedziła z kamerą m.in.: Ronald Reagan Federal Building, Willard Hotel i Federal Triangle Plaza w Waszyngtonie, śródmieście Los Angeles, opuszczony deptak w Hawthorne i fabrykę w Vernon. Część zdjęć nakręcono także na Hennessy Street w studiu Warner Bros. i w atelier wytwórni Universal i Fox.

Muzyka i dźwięk

Muzykę do "Raportu mniejszości" skomponował John Williams, pięciokrotny laureat Oscara, z którym Spielberg współpracował przy dziewiętnastu swoich filmach.

Na potrzeby "Raportu..." Williams napisał muzykę, którą reżyser nazywa "jego pierwszą czarno-białą partyturą", o klasycznym brzmieniu z odrobiną tonalności: Myślę, że wszystkie wcześniejsze partytury Johna były "kolorowe" - mówi Steven Spielberg. - Ta wydaje się bardziej eksperymentalna. Bardziej się ją czuje niż słyszy.

Oprawę dźwiękową opracował wielokrotny laureat Oscara Gary Rydstrom, który mówi: "Raport mniejszości" to film, w którym przeszłość spotyka przyszłość. Oglądamy w nim rzeczy, których nikt dotąd nie pokazywał na ekranie i słyszymy dźwięki nawiązujące do starych hollywoodzkich seriali kinowych.

Rydstrom i jego ekipa przystąpili do pracy na wczesnym etapie realizacji. Eksperymentowali z dźwiękami kreując odgłosy, które wydają przemykające samochody Mag-Lev, poduszkowce, odrzutowe plecaki i roboty w futurystycznej fabryce aut.

Widzowie muszą uznać, że dźwięk pasuje do tego, co widzą - mówi. - Zależy nam na tym, by nabrali przekonań, że wszystkie dźwięki nagrano bezpośrednio na planie. Ścieżka dźwiękowa musi oddawać nastrój danej sceny, a Steven Spielberg potrafi go doskonale opisać. Już na samym wstępie powiedział nam, że stara się nakręcić futurystyczny czarny kryminał w stylu Johna Hustona...

Jedną z najtrudniejszych scen była dla Rydstroma sekwencja, w której Andertona osaczają mechaniczne pająki. To roboty, które wykonują swoją pracę - mówi. - Nie są żywe, ale poruszają się jak pająki. Chciałem połączyć metaliczne dźwięki z odgłosami bardziej naturalnymi. Wiedziałem, że przyda to naszym pająkom nieco charakteru.

Piski filmowych pająków to odgłosy towarzyszące wyciąganiu taśmy klejącej i nici dentystycznej. Rydstrom dodał do tego niesłyszalne dla ludzkiego ucha odgłosy skaczących pająków, które dzięki eksperymentalnej technice nagrali naukowcy z Cornell University. To odgłosy wydawane przez pająki podczas ich najróżniejszych rytuałów - mówi. - Pająki wyczyniają przedziwne rzeczy ze swoimi nogami i brzmią mechanicznie mimo iż są istotami żywymi. Świat pełen jest niezwykłych dźwięków, których nie dane nam było jeszcze poznać. To nowe dla nas, zdumiewające źródło inspiracji.

O filmie

Waszyngton, rok 2054. Futurystyczny świat, w którym nie ma miejsca na zbrodnię. Przyszłość można przewidzieć, a winnych ukarać zanim popełnią zaplanowane morderstwo. Dowodów ich niedoszłych zbrodni dostarczają Jasnowidze ukryci w podziemiach Agencji Prewencji Departamentu Sprawiedliwości - trzy obdarzone niezwykłymi zdolnościami parapsychologicznymi istoty, które nigdy się nie mylą.

Nad sprawnym działaniem Agencji Prewencji czuwa komisarz John Anderton (Tom Cruise), który przed sześciu laty stracił syna i gotów jest na wszystko, by oszczędzić innym rodzicom podobnego losu. Anderton wierzy w niezawodność systemu... dopóki sam nie stanie się głównym podejrzanym...

Jako szef Agencji Prewencji Anderton pierwszy ogląda obrazy przekazywane przez Jasnowidzów, którzy oczami wyobraźni widzą szczegóły przyszłych zbrodni. Ich werdykt nie pozostawia wątpliwości - za niespełna 36 godzin John Anderton zabije człowieka, którego nawet nie zna. Mimo, iż miejsce zbrodni i twarz ofiary są mu obce, prawda wydaje się niepodważalna...

Anderton ucieka przed próbującymi go aresztować agentami, którymi dowodzi jego zacięty rywal Danny Witwer (Colin Farrell). Niełatwo mu jednak ukryć się w mieście przyszłości, w którym każdy twój ruch śledzą kamery bezpieczeństwa, a każdy samochód, który prowadzisz, kontrolowany jest przez kogoś innego...

John nie daje jednak za wygraną i postanawia stawić czoła systemowi, który jeszcze do niedawna gotów był poprzeć za wszelką cenę. Aby wygrać, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, które do tej pory nie przeszłoby mu nawet przez myśl: czy Jasnowidze mogą się mylić?

Sceny akcji i popisy kaskaderskie

W "Raporcie mniejszości" oglądamy popisy kaskaderskie na miarę filmów z serii o przygodach Indiany Jonesa. W "Raporcie mniejszości" ludzie fruwają częściej niż w jakimkolwiek wcześniejszym filmie - mówi koordynator pracy kaskaderów Brian Smrz ("Mission: Impossible 2").

Tom Cruise i tym razem często rezygnował z pomocy kaskaderów, ku przerażeniu Stevena Spielberga, który na zawsze zapamiętał jedno z pierwszych spotkań z aktorem: Odwiedziłem go na planie "Mission: Impossible 2" i widziałem, jak skacze z 30 metrów na metalową siatkę bez zabezpieczenia. Spytałem reżysera Johna Woo, dlaczego mu na to pozwala. "Nie mogłem go powstrzymać" - odpowiedział. Zawarłem więc układ z Tomem. Powiedziałem mu: "To ja będę decydować, który popis kaskaderski wykonasz sam, a ty musisz pogodzić się z zakazami". Koniec końców większość popisów wykonał jednak bez pomocy dublera...

Przez cały film Andertona ścigają gliniarze z Agencji Prewencji, którzy przekonani są, że gotów jest on popełnić morderstwo. Śledzą każdy jego krok, Anderton musi więc wykazać się sprytem i odwagą, porusza się bowiem nie tylko w poziomie, ale i w pionie - tak jak w scenie, w której ucieka przed policjantami noszącymi odrzutowe plecaki.

Koordynator efektów specjalnych Michael Lantieri mówi: W filmach nieraz już oglądaliśmy latających ludzi. Widząc ich na ekranie często odnosimy wrażenie, że są na czymś zawieszeni. My chcieliśmy, by nasze odrzutowe plecaki naprawdę latały zabierając swych "pasażerów" w szaloną jazdę. Bohaterowie mieli skakać w górę i w dół, wlec się po ziemi, wlatywać do domów i przebijać sufity. Steven chciał, by sceny te rozegrane były w konwencji "Poszukiwaczy zaginionej arki", w których wszystko jest możliwe.

Brian Smrz i Alex McDowell zbudowali specjalną obręcz. Dzięki niej oglądamy w filmie sceny, w których w powietrzu fruwa naraz po kilka osób. Na Hennessy Street w studiu Warner Bros. w Burbank zbudowano długą na 120 i wysoką na 15 metrów ceglaną replikę alei ze śródmieścia Los Angeles. Nadbudowaliśmy na niej wysoką na prawie 10 metrów obręcz dla kaskaderów. Nasza replika stała się nagle największym budynkiem w Burbank! - mówi Alex McDowell.

W obręczy rozciągnęliśmy kable, na których wisieli aktorzy i kaskaderzy - mówi Brian Smrz. - Trzeba było dwóch-trzech ludzi, by w powietrzu fruwać mogła jedna osoba, a w każdym ujęciu fruwało ich sześć, w tym oczywiście Tom Cruise. Pracowaliśmy z nim przy jego dwóch ostatnich filmach, ufał nam więc bez zastrzeżeń.

Udało nam się zebrać znakomitą ekipę - mówi Tom Cruise. - Znali moje możliwości, ustawiali więc wszystko w mgnieniu oka. Lubią ryzyko, ale praca z nimi to świetna zabawa. Brian na pierwszym miejscu stawia bezpieczeństwo, wiedziałem więc, że nic mi nie grozi.

Myślę, że pokażemy widowni coś, czego nigdy przedtem nie oglądała - mówi Brian Smrz. - Niektórzy reżyserzy uciekliby się do efektów specjalnych, Steven chciał jednak, by akcję cechował maksymalny realizm. Jak na ironię wymagało to zastosowania całego mnóstwa efektów specjalnych, bo trzeba przecież było usunąć z kadru wszystkie te kable...

Producent Bonnie Curtis mówi: Sądzę, że to właśnie przywiązanie do realizmu jest kluczem do sukcesu filmów Spielberga. Wiele scen nakręciliśmy w plenerze, a nasi aktorzy często obywali się bez pomocy kaskaderów. Wspomogli nas oczywiście także specjaliści z Industrial Light & Magic, ale są rzeczy, których nie da się wykreować komputerowo. Prawdziwych aktorów, prawdziwych ubrań czy prawdziwych plecaków odrzutowych nic nie zastąpi...

W scenie, której akcja rozgrywa się w fabryce samochodów, gdzie roboty składają zaprojektowane przez Haralda Belkera futurystyczne modele Lexusa, Anderton walczy z Witwerem na ruchomym dźwigu, po czym uwięziony zostaje we wnętrzu jednego z montowanych właśnie aut. Scenę tę nakręcono w starej fabryce bomb w Vernon, w której obecnie produkuje się aluminium. Wybrano ją ze względu na piękne, naturalne światło, które wpada do wnętrza przez świetliki. O każdej porze dnia mogliśmy się cieszyć wspaniałym, północnym światłem - mówi Alex McDowell.

Na potrzeby tej sceny Alex McDowell i jego ekipa opracowali cały system produkcyjny futurystycznych samochodów: Doszliśmy do wniosku, że w przyszłości samochodów nie będzie się już produkowało z metalu - mówi. - W naszym filmie robi się je w... basenie, a jest to technologia, którą stosuje się już dziś, tyle że na niewielką skalę. Maskę modeluje się z żywicy i utwardza laserem. Z basenu wynurza się bezkształtna masa, z której pięć laserów "wycina" gotową karoserię.

Samochody montowane są na linii produkcyjnej, którą złożono z części dostarczonych przez Kawasaki. Stevenowi podobają się mechaniczne ramiona, na jednym z nich umieścił więc kamerę - mówi Alex McDowell.

Sekwencja, której akcja rozgrywa się w fabryce samochodów, jest przykładem ścisłej współpracy wszystkich ekip. Opracowaliśmy koncepcję linii montażowej, ale tak naprawdę zaprojektowali ją specjaliści od efektów - mówi Alex McDowell. - Potem dołączyły do nas roboty i ich programiści. Nad całością czuwało dwudziestu różnych ludzi, z których każdy pracował z inną częścią maszynerii. Przypominało to wielką scenę baletową...

W tej scenie na wielką skalę wykorzystaliśmy elementy grafiki komputerowej - mówi Janusz Kamiński. - Taśmę montażową złożyliśmy co prawda z prawdziwych maszyn, wiele z nich jednak "ulepszyliśmy" potem cyfrowo.

Sztab ekspertów

Steven Spielberg chciał, by ukazany w filmie świat przyszłości odzwierciedlał współczesną nam rzeczywistość - a zwłaszcza realia stolicy Stanów Zjednoczonych, Waszyngtonu, w którym toczy się akcja - z dodatkiem elementów futurystycznych. Powołał więc "sztab ekspertów", specjalistów z różnych dziedzin, którzy pomogli mu przenieść na ekran wizję Philipa Dicka.

Jak mówi: Pomyślałem, że dobrze będzie pozyskać do współpracy specjalistów z zakresu techniki, ochrony środowiska, prewencji, medycyny, ochrony zdrowia, opieki społecznej, transportu, informatyki i innych dziedzin wiedzy. Zrobiliśmy sobie "burzę mózgów", w czasie której dyskutowaliśmy na temat, jak wyglądać będzie nasz świat za pół wieku.

Spotkanie odbyło się w hotelu w Santa Monica w Kalifornii, a wzięli w nim udział m.in. naukowcy ze słynnego Instytutu Techniki w Massachusetts (M.I.T.), wśród których był John Underkoffler, urbaniści, architekci, wynalazcy, pisarze (w tym autor "Generation X" Douglas Coupland) oraz filmowcy z reżyserem Stevenem Spielbergiem, scenarzystą Scottem Frankiem i scenografem Alexem McDowellem na czele.

Alex McDowell mówi: Rozmawialiśmy o tym, co stanie się z naszym społeczeństwem za pięć, dziesięć, dwadzieścia i trzydzieści lat - co się zmieni, jakie tendencje i kierunki rozwoju obserwujemy i dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli chcemy poznać odpowiedzi na te pytania, musimy przeanalizować rynek konsumencki.

Uczestnicy spotkania rozmawiali na temat rozwoju medycyny, środków transportu, planowania urbanistycznego, architektury i sztuki. Nie obeszło się też bez dyskusji w rodzaju "jak ludzie będą myli zęby w przyszłości". Steven chciał, by świat, w którym obracać się będą bohaterowie, wydał się widzom bliski. Niesamowite rekwizyty miały być elementami znanego wszystkim tła - mówi producent Bonnie Curtis.

Wszyscy zgadzali się co do tego, że czeka nas stopniowa utrata prywatności. Scenarzysta Scott Frank mówi: Nie chodzi tu wbrew pozorom o szpiegowanie, ale o sprzedawanie. Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości nasze oczy będą skanowane, a każdy nasz krok obserwowany. Inni będą obserwować to, co kupujemy, by sprzedać nam jeszcze więcej.

Steven Spielberg mówi: Przepowiednia George'a Orwella sprawdza się nie w XX, a w XXI wieku. Wielki Brat patrzy, a resztki prywatności, którymi możemy się dziś cieszyć, znikną za dwadzieścia-trzydzieści lat, bo dzięki najnowszym zdobyczom techniki będziemy mogli patrzeć przez ściany i sufity i nic już nie będzie dla nikogo tajemnicą.

Wizja Spielberga wolna była od kataklizmów i wojen, które znamy z setek wcześniejszych filmów futurystycznych. Alex McDowell mówi: Technika służy człowiekowi i dzięki niej łatwiej nam się żyje. Zdaniem twórców biura staną się w pełni przenośne, a akcesoria takie jak komputery osobiste i telefony komórkowe staną się absolutnie niezastąpione.

Autor "Generation X" Douglas Coupland wymyślił kilka produktów, które jego zdaniem cieszyć się będą szczególnym wzięciem w Waszyngtonie w roku 2054. Były wśród nich: pałeczka wymiotna, broń powodująca u ofiary mimowolne torsje; mięsny aerozol i powiększone koty, które dzięki manipulacjom genetycznym osiągać będą wielkość psów.

Najnowsze zdobycze techniki przysłużą się zwłaszcza stróżom prawa. Dzięki nim łatwiej będzie bowiem wytropić, a tym samym i pojmać sprawców przestępstw.

Philipa K. Dicka zawsze interesowały konsekwencje rozwoju nauki i techniki - mówi konsultant naukowy M.I.T. John Underkoffler, który od siedemnastu lat pracuje w tamtejszej pracowni medialnej. - To, co dla innych było wnioskiem, dla niego stało się punktem wyjścia, bo jako jeden z nielicznych zdawał sobie sprawę, że dobra fantastyka musi mieć wydźwięk społeczny. Rozwój techniki jest wynikiem określonych działań społecznych, a Dicka interesowało przede wszystkim to, jaki będzie jej wpływ na człowieka. Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek ferował wyroki, zawsze jednak stawiał pytania. To właśnie czyni go tak wielkim.

Podobnie myślał Steven Spielberg. Alex McDowell mówi: Steven nie chciał, by widzowie odbierali świat ukazany w naszym filmie w czarno-białych kategoriach. Zależało mu, by rozpoznali w nim elementy rzeczywistości, którą doskonale znają.

Steven Spielberg mówi: Chcieliśmy, by widzowie szybko oswoili się ze zdobyczami techniki, które im pokazujemy wręcz w nadmiarze i skupili się na rozwoju akcji.

Rozwój techniki pozwolił rozwiązać wiele problemów, wszystko ma jednak swoją cenę. John Underkoffler mówi: Świat, który pokazuje Steven Spielberg, jest dużo bardziej złożony i realistyczny niż ten, który zwykle ukazują nam futuryści. Jest wymarzonym tłem dla tak frapującej opowieści.

Wprowadzenie

W "Raporcie mniejszości" oglądamy futurystyczny świat, w którym siły porządkowe są w stanie zapobiec morderstwu zanim zostanie ono popełnione. Sądzę, że każdy z nas marzy o tym, by poznać, co szykuje dla niego przyszłość - mówi reżyser Steven Spielberg. - Wszyscy chcielibyśmy dowiedzieć się, co się stanie - ze światem, z naszym życiem. "Raport mniejszości" pokazuje co by było, gdybyśmy mogli poznać przyszłość, zwłaszcza, gdy w grę wchodziłyby sprawy życia i śmierci.

"Raport mniejszości" to utrzymany w stylu klasycznych kryminałów lat 40-tych film science fiction, który opowiada o istocie zbrodni, rozwoju techniki i przeznaczeniu. Steven Spielberg mówi: Chciałem poruszyć tematy, których nie poruszałem do tej pory. Czuję, że w moim życiu nadszedł czas eksperymentów i podejmowania wyzwań, a "Raport mniejszości" to film pełen tajemnic. Oglądając go cały czas zastanawiamy się, gdzie leży prawda, czeka nas więc szalona jazda w nieznane. To także opowieść o człowieku - nasz bohater przeżył tragedię i próbuje stawić jej czoła.

Steven Spielberg i Tom Cruise poznali się w czasie, gdy aktor grał w filmie "Ryzykowny interes" i od dawna chcieli ze sobą pracować. Tom Cruise mówi: Steven posiadł niezwykły dar opowiadania, to dzięki niemu przeżyliśmy w kinie niejedną niezapomnianą chwilę. Przyznam, że od lat chciałem z nim pracować. Wiem, że wszyscy chcą z nim pracować i cieszę się, że udało się to właśnie mnie.

Wczesną adaptację "Raportu mniejszości" Philipa K. Dicka Cruise przeczytał na planie "Oczu szeroko zamkniętych" Stanleya Kubricka. Wysłał ją następnie Spielbergowi, który przyjął ją z prawdziwym entuzjazmem: Był bardzo podekscytowany - mówi Tom Cruise. - I nic w tym dziwnego: to wspaniała historia.

O ekranizacji "Raportu mniejszości" mówiło się od dobrych dziesięciu lat, trzeba było jednak Spielberga, by film skierowano do produkcji. Po tym jak Cruise przesłał Spielbergowi wczesną adaptację autorstwa Jona Cohena, reżyser przeczytał opowiadanie Dicka, a z prośbą o napisanie scenariusza na jego podstawie zwrócił się do Scotta Franka.

Opowiadanie Dicka ukazało się po raz pierwszy w roku 1956 na łamach magazynu "Fantastic Universe". W latach 50-tych i 60-tych legendarny dziś pisarz opublikował setki opowiadań fantastycznych, nigdy jednak nie odniósł sukcesu komercyjnego i zmarł przed ukończeniem prac nad pierwszą ekranizacją jego dzieła - "Łowcą androidów" Ridleya Scotta.

Zanim "Raport mniejszości" skierowano do produkcji, minęły dwa lata - Cruise musiał bowiem ukończyć "Mission: Impossible 2", a Spielberg zrealizować "A.I. Sztuczną inteligencję". Nie były to jednak lata stracone - w tym czasie doszlifowano bowiem scenariusz i opracowano wizualną koncepcję filmu.

Producent Bonnie Curtis mówi: Nasza opowieść ma bardzo skomplikowaną strukturę. Steven chciał, by "Raport mniejszości" utrzymany był w konwencji thrillera psychologicznego, zależało mu więc, by wszystkie elementy układały się w spójną całość. Pod wieloma względami to najtrudniejszy film, jaki kiedykolwiek zrealizował.

"Raport mniejszości" pokazuje, jaki będzie nasz świat w niedalekiej przyszłości. Oglądamy w nim 481 ujęć z efektami specjalnymi - więcej niż w którymkolwiek z filmów, jakie Spielberg zrealizował od czasu nakręconych ćwierć wieku temu "Bliskich spotkań trzeciego stopnia".

Zdjęcia i scenografia

Aby przenieść na ekran skomplikowaną wizję Spielberga trzeba było ścisłej współpracy ekip odpowiedzialnych za oświetlenie, scenografię, efekty specjalne i choreografię scen z udziałem kaskaderów. Korzystając z plenerów i zaplecza trzech wielkich studiów ekipa scenografa Alexa McDowella przygotowała robocze szkice i scenopisy obrazkowe, na podstawie których Ron Frankel z Pixel Liberation Front opracował tzw. "animatiki", czyli trójwymiarowe, ruchome symulacje poszczególnych scen. Pozwoliły one twórcom zaoszczędzić wiele milionów dolarów, które musieliby wydać na testy i zdjęcia próbne.

Autor zdjęć Janusz Kamiński, który pracował przy każdym filmie Spielberga od czasu obsypanej Oscarami "Listy Schindlera" (1993), mówi: Nigdy dotąd nie pracowałem nad filmem, który wymagałby równie ścisłej współpracy wszystkich ekip. Przy projektowaniu dekoracji brano pod uwagę rozmieszczenie świateł i ruchy kamery. Są w filmie sceny, w których kamera przelatuje przez cały dom, musiał on więc być zaprojektowany tak, by było to możliwe. Zależało nam na tym, by utrzymać konsekwentny styl wizualny, zaangażowaliśmy się więc w projektowanie dekoracji i kostiumów na długo przed rozpoczęciem zdjęć.

Steven Spielberg od początku widział "Raport mniejszości" jako film utrzymany w poetyce czarnego kryminału: Powiedziałem Januszowi, że chcę, aby "Raport..." był najbrzydszym, najbrudniejszym filmem, jaki kiedykolwiek zrobiłem - mówi. - Chciałem, by był to film mroczny, "ziarnisty", zimny. "Raport mniejszości" to nie pełen ciepła film przygodowy, jakim była "A.I. Sztuczna inteligencja". Jego akcja rozgrywa się w brutalnym, surowym świecie rodem z czarnego kryminału.

Janusz Kamiński mówi: Steven i ja chcieliśmy stworzyć świat, który wyda się widzowi realistyczny, nieco obskurny i pełen cieni. Chcieliśmy, by był to świat niebezpieczny.

Aby osiągnąć zamierzony efekt Kamiński ustawiał światła tak, by podkreślić mroczne cienie i ziarniste niebo. Skrócił także proces wywoływania taśmy eliminując jeden z jego etapów, dzięki czemu uzyskał przygaszone barwy. Jak mówi: Normalnie w trakcie wywoływania film przechodzi przez proces utleniania emulsji. Pominęliśmy ten etap, nasze niebo jest więc bardziej blade, cienie - bardzo ciemne, a ziarno - znacznie widoczniejsze. Akcja filmu toczy się w przyszłości, zależało nam jednak, by świat pokazany na ekranie wydawał się przekonywający i niebezpieczny. Nie pozwalamy widzowi dostrzec szczegółów wywołując w nim tym samym uczucie niepokoju.

Do najważniejszych dekoracji należały: mieszkanie Andertona, w którym po raz pierwszy oglądamy system zwany Mag-Lev, sieć magnetycznych "dróg", po których nowoczesne samochody poruszają się w pionie i poziomie po całym mieście; siedziba Agenci Prewencji i obszar zwany Świątynią, gdzie trzymani są Jasnowidze oraz Komora Zawieszenia, supernowoczesna cela, w której mordercy przetrzymywani są w pneumatycznych tubach. System Mag-Lev jest przykładem doskonałej koordynacji modeli, efektów mechanicznych i wizualnych.

Inne dekoracje, które stały się tłem kluczowych scen, to m.in.: fabryka samochodów i hotel, w którym zainscenizowano skomplikowany popis kaskaderski, centrum handlowe, salon cybernetyczny i prywatny ogród Iris Hineman, w którym podziwiać możemy niezwykłe okazy flory.

Scenograf Alex McDowell, który ma w dorobku m.in. "Podziemny krąg" i "Las Vegas Parano", zaczął gromadzić dokumentację przyszłego filmu już w roku 1998. Zależało mu przede wszystkim na tym, by świat przyszłości wydał się widzowi w pełni przekonywający. Jak mówi: Steven miał bardzo sprecyzowaną wizję tego, co chce uzyskać, a czego chce uniknąć za wszelką cenę. Przede wszystkim chciał odciąć się od tradycyjnego, klasycznego kina fantastyczno-naukowego. Gdy coś wydało mu się zbyt "fantastyczne", natychmiast to odrzucał. Dla mnie jako scenografa było to nie lada wyzwanie.

Scott Frank przyznaje, że w czasie pracy nad scenariuszem często sięgał do projektów przygotowanych przez McDowella i jego ekipę, które były dla niego nieocenionym źródłem inspiracji: Przygotowali oni dla mnie coś w rodzaju technicznej biblii, dzięki której dowiedziałem się jak będą wyglądać komputery i cała reszta. Posiłkowałem się nią przy pisaniu scenariusza. Wiele pomysłów fabularnych zaczerpnąłem właśnie z niej - mówi.

Steven Spielberg opracował specjalny słownik wizualny, w którym zawarł przekonywającą wizję życia w Waszyngtonie za lat pięćdziesiąt: Nadal będziemy mieć Monument Waszyngtoński, rotundę Senatu i budynek Capitolu, a także Biały Dom. Są w dystrykcie Columbia miejsca, które nie zmienią się nawet za kilkaset lat. Wokół nich wyrosną co prawda futurystyczne drapacze chmur, znane wszystkim budowle przypominać jednak będą, że akcja naszego filmu toczy się w znanym nam świecie, tyle że w niedalekiej przyszłości - mówi.

Alex McDowell mówi: Architektura przyszłości ma w naszym filmie bardzo zróżnicowany charakter. Niektóre budowle - jak na przykład biuro, w którym pracuje bohater grany przez Maxa von Sydowa - utrzymane są w bardzo tradycyjnym stylu, podczas gdy inne - w tym siedziba Agencji Prewencji - uderzają nowoczesnością rozwiązań przywodząc na myśl projekty Franka Gehry'ego.

Zgodnie z sugestiami Spielberga McDowell wysunął hipotezę, że w przyszłości Waszyngton zmieni się w miasto podzielone na trzy części: zabytkową, która nie zmieni się wcale; pnącą się w górę bogatą "sypialnię" po drugiej stronie Potomaka, gdzie mieszka Anderton oraz zaniedbaną starą część. To mroczne, chylące się ku upadkowi miasto, gdzie toczy się zasadnicza część akcji naszego filmu - mówi.

W mieście przyszłości podziwiać możemy ultranowoczesny system transportu zwany Mag-Lev (skrót od "magnetyczna lewitacja"). Mag-Lev to przestrzenny system transportu oparty na połączeniu taksówek i wind. Uwalniasz je z miejsc postojowych, a zawiozą cię gdzie tylko chcesz - mówi Alex McDowell. Producent Bonnie Curtis dodaje: Pojazdy Mag-Lev mogą się poruszać poziomo i pionowo, mogą skręcać i zrobić korkociąg, a ty siedzisz sobie wygodnie w środku i nie musisz się bać, że wylejesz kawę.

System Mag-Lev to najbardziej "futurystyczny", czy też "fantastyczno-naukowy" element naszego filmu - mówi Steven Spielberg.

Z prośbą o zaprojektowanie samochodów do "Raportu mniejszości" Spielberg i McDowell zwrócili się do Lexusa i projektanta samochodów Haralda Belkera, wizjonera, który pracował przy filmach takich jak "Batman i Robin" czy "Armageddon".

Agencję Prewencji zaprojektowano jako budynek, który powstał w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Alex McDowell mówi: Stevenowi spodobał się pomysł, by Agencja Prewencji była organizacją, która nie ma nic do ukrycia - mimo iż tak naprawdę skrywa swój największy sekret: Jasnowidzów zawieszonych w "jaju". Na wczesnym etapie postanowiliśmy, że "jajo" spoczywać będzie w basenie z dominującym motywem spirali w tle.

Całkowicie różny od "jaja" otaczającego trzech Jasnowidzów jest stojący na zewnątrz pomnik, który poświęcono właśnie im. Opinia publiczna nie zna Jasnowidzów. Wie, że ratują ludzi, idealizuje więc ich, nadając im cechy niemal boskie. Zachęca ich zresztą do tego sama Agencja Prewencji. Chcieliśmy, by poświęcony im pomnik nawiązywał do stylu innych waszyngtońskich monumentów z dodatkiem elementów religijnych. Nasi rzeźbiarze świetnie wywiązali się z zdania, które im powierzyliśmy - ich pomnik do złudzenia przypomina współczesne nam dzieła sztuki - mówi Alex McDowell.

Podziały obowiązujące w świecie, w którym toczy się akcja filmu, znalazły swoje odbicie także w kostiumach. Ich autorka, Deborah L. Scott, mówi: Społeczeństwo dzieli się na trzy grupy: biedotę, która nie może sobie pozwolić na żadne luksusy; klasę średnią, złożoną z wiodących konsumpcyjny tryb życia ludzi, którzy większość czasu spędzają w centrach handlowych i tradycjonalistów, którzy do bogactwa doszli dawno temu i teraz lubują się w antykach.

Oficerowie z Agencji Prewencji przypominają astronautów i pilotów wojskowych. Chciałam, by gliniarze wyglądali jak bohaterowie - mówi Deborah L. Scott. Więźniowie przetrzymywani w Komorze Zawieszenia noszą kostiumy luźno nawiązujące do skafandrów NASA, z których wystają rurki i kable podłączone do urządzeń podtrzymujących życie.

Jedna z najbardziej efektownych dekoracji przedstawia hotel, w którym ukrywa się Anderton. Jest ona tłem dla jednego długiego ujęcia, w którym oglądamy mechaniczne pająki osaczające Andertona. Ujęcie to zaprojektowali wspólnie Steven Spielberg, Janusz Kamiński, Alex McDowell i koordynator efektów specjalnych Scott Farrar.

Na wczesnym etapie realizacji pokazałem Stevenowi model hotelu - mówi Alex McDowell. - Podobnie jak większość modeli nie miał on dachu, a po kilku minutach Steven zapytał: "A może byśmy nakręcili całą tę scenę w jednym ujęciu?". Podążamy w nim za pająkami, które próbują zlokalizować Andertona. Było to ogromne wyzwanie dla nas wszystkich, posiłkowaliśmy się jednak trójwymiarową symulacją przygotowaną przez specjalistów z Pixel Liberation Front (PLF). Dzięki niej mogliśmy rozplanować ruchy kamery na długo przed tym, zanim rozległ się pierwszy klaps.

Specjaliści z PLF symulowali nie tylko pracę kamery, ale i ruchy aktorów oraz oświetlenie. Chciałem nakręcić wszystko w jednym ujęciu, ale nie wiedziałem, czy będzie to możliwe - mówi Steven Spielberg. - Zaprojektowałem więc całe ujęcie na komputerze korzystając z oprogramowania, które opracowali ludzie z PLF. Pokazali mi oni, jak osiągnąć zamierzony cel wstawiając na wirtualny plan dźwig z kamerą, tak że mogłem obejrzeć całą akcję na ekranie monitora.

Więcej informacji

Proszę czekać…