Bohaterem filmu jest Grześ, chłopak z małego miasteczka, który wychował się bez ojca, w cieniu despotycznej Matki. Młodsza siostra Dusia była dla niego zawsze wzorem urody i wszelkich cnót, istotą która powinna otrzymać od życia to co najlepsze. O najmłodszym bracie, upośledzonym psychicznie Bronku zawsze starał się zapomnieć, chociaż to on nauczył go czułości i opiekuńczości. Brak ojca w dzieciństwie wytworzył w nim przekonanie, że od niego zależy los rodziny i że to on w przyszłości powinien zapewnić jej dobrobyt i bezpieczeństwo. Niestety życie nie stworzyło mu zbyt wielu możliwości do spełnienia tych marzeń.

Eksplikacja autorska

Historia ta mogłaby przejść przez główne strony gazet jako wiadomość dnia. Zresztą fragment opisanych tu zdarzeń został zaczerpnięty z takiej właśnie sensacyjnej wiadomości. Jednak nie jest to rekonstrukcja zdarzeń znanych z rzeczywistości i z czystym sumieniem możemy umieścić przed filmem formułkę: "Wszelkie podobieństwa do osób i zdarzeń są całkowicie przypadkowe".

Jest to dramat, a ściślej tragedia ludzi pragnących wyrwać się ze społecznego niebytu. Ludzi skazanych na sprzedajność, podłość, przemoc, gwałt, na wyzbycie się wszelkich szlachetnych atrybutów człowieczeństwa. A mimo to godnych szacunku, a przynajmniej współczucia. Ludzi ciepłych i zdolnych do pozytywnych uczuć, nawet miłości. Czasami bardziej ludzkich od tych, którym niejako z definicji powinna towarzyszyć szlachetność.

To wyrazisty obraz współczesności.

Jednak opowiedziany jak przypowieść. Żeby, mimo brutalnej prawdy o życiu, odwołuje się częściej do wyobraźni niż dosłownego oglądu. Ten styl opowiadania z pewnością podkreśli "śpiewający narrator" (Kazik), który śpiewając kolejne utwory będzie wprowadzał nas w fabułę, przedstawiał poszczególnych bohaterów, wreszcie komentował akcję i stawiał pytania do przemyślenia.

Leszek Wosiewicz, scenarzysta i reżyser

Kazikowi się wierzy - rozmowa z Leszkiem Wosiewiczem

Katarzyna Taras - Bardzo zdziwił mnie fakt, że robi Pan film tak mocno i tematycznie i formalnie zakorzeniony we współczesności. Pana wcześniejsze realizacje kojarzą mi się z analizowaniem przeszłości, badaniem tego, jak wpływa na zwykłego, przeciętnego człowieka; z bohaterami, którzy muszą zmierzyć się z wielką historią, z polityką. Tak było w "Przypadku Hermanna Palacza", Kornblumenblau, Cyndze, Przeprowadzkach, Kronikach domowych, no i w pierwszym filmie o stanie wojennym realizowanym jeszcze podczas stanu wojennego - Wigilii '81.

Leszek Wosiewicz - Parokrotnie zbliżałem się do filmu bardzo bliskiego współczesności. Tak było na przykład z Wigilią' 81. Ale natychmiast okazywało się, że współczesność to historia. Czyli to coś, co zdarzyło się już, wypełniło, i ma swój wymiar historyczny. Podobnie było z niezrealizowanymi pomysłami. O "Solidarności"… Mam scenariusz… To znów opowieść jak z "zamierzchłych" czasów, choć była opisywana dokładnie w czasach, których dotyczyła. Dziwne, ale dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że każdy film fabularny to film historyczny, czyli opowieść o tym, co było, co już zdążyło się spełnić. Nic więc dziwnego, że teraz mam poczucie, że znowu robię film historyczny, choć współczesny, osadzony bardzo blisko naszych aktualnych doświadczeń. Bo kiedy, na przykład, robiłem "Przypadek Hermana Palacza", a więc tkwiłem głęboko w historii i próbowałem zrozumieć ludzi i diabła z przeszłości, czyli Hitlera, to też, paradoksalnie, miałem poczucie, że robię film o ludziach mi współczesnych, o ludziach dotkniętych tą samą chorobą. Przy innych filmach też tak mam. Historia i współczesność to jedność. To ten sam problem. Problem człowieka, który nie potrafi poradzić sobie ze sobą i światem.

K.T. - A czy Rozdroże to aktualna historia, odnosząca się do tego, co tu i terasz?

L.W. -Impulsem do decyzji, żeby zrobić ten film był napad na oddział Kredyt Banku. Pomyślałem o tym dokładnie 2 lutego 2002 roku. Że teraz mógłbym zrobić tę swoją, od lat obmyślaną, współczesną "Zbrodnię i karę".

K.T. - Wraca Pan do Dostojewskiego. Wcześniej była przecież "Dunia" dla Teatru TV, "Zbrodnia i kara" opowiedziana z perspektywy siostry Raskolnikowa.

L.W. - Dość dokładnie udokumentowałem to, co zdarzyło się w Kredyt Banku. Okazało się, że ludzie, którzy tego napadu dokonali byli bardzo prymitywni, a tacy mnie nie interesowali. Dla mnie punktem wyjścia dla filmu Rozdroże Cafe była chęć przyjrzenia się młodemu człowiekowi, który jest "normalny", jakoś świadomy tego, co robi i co chce osiągnąć. W obronie swojej godności ludzkiej, swemu przekonaniu, że nie jest gorszy od reszty społeczeństwa. Na drodze do jego sukcesu odciska piętno bieda, nędza moralna, ale i zakazana miłość, marzenie o "potędze". A zatem wykorzystuję moją wiedzę o tym konkretnym zdarzeniu, ale wracam do swojego bohatera, jakoś już skojarzonego z bohaterami Dostojewskiego. I takie myślenie doprowadziło mnie do "Rozdroża", czyli do filmu o tym, że bohaterowie szukają wokół sobie człowieczeństwa, na ich miarę człowieczeństwa, bo przecież są ludźmi i w zgodzie z własnym sumieniem usiłują osiągnąć dobro - dobro też rozumiane z ich punktu widzenia, ale czy maja jakiś inny odnośnik. Oczywiście łamią na tej drodze normy społecznego współżycia, odrzucają świętoszkowatą, w ich mniemaniu, moralność, ale ich intencje są "czyste". Chcą odebrać społeczeństwu to, co społeczeństwo zabrało im. Uważają, że mają do tego prawo. To postawa rewolucyjna, może zbliżona do rewolty, ale oni nie widzą innego wyjścia w obronie siebie, szacunku do siebie, poczucia pełnej wartości. I nagle, tylko dlatego, że ci młodzi ludzie, działają z pełną szczerością i przekonaniem o wartości swoich praw, łamiąc normy obowiązujące w społeczeństwie jakoś zapoczątkowują proces oczyszczenia. Od zbrodni, której dokonali wszystko w ich dzielnicy zaczyna obracać się na lepsze. Paradoks oczywiście. Ale tak jest. Wstrząs jaki towarzysze ich zbrodni jest wstrząsem oczyszczającym. Oni sami robią wszystko, żeby odkupić swoje winy. Oni wszyscy wiedzą, że naruszyli równowagą kłamstwa, nieautentyczności, fałszywych świętych i fałszywych proroków. Już nic po tej zbrodni "nie może być takie samo". Odkupienie jest koniecznością.

K.T - A czy jakoś ma się do takiego widzenia młodego człowieka Pana praca pedagoga, wykłada Pan przecież reżyserię w szkole katowickiej?

L.W. - Stale przebywam z młodymi ludźmi. Zajmowanie się ich losami, ich karierą, czyni mnie trochę ich kumplem, tatą, szefem, kimś, kto może im pomóc. Facetem, który odpowiada na trudne pytania i chce na nie odpowiedzieć (co nie jest dość powszechne u wykładowców). Oczywiście, to moja praca pedagogiczna złożyła się na takie myślenie i widzenie mojego partnera w sztuce, tutaj młodego człowieka-artystę.

K.T. - A forma filmu? Bardzo trudno jest mi rozmawiać o filmie, którego nie widziałam. Kojarzę Pana kino z kaligrafią, pietyzmem, bardzo dopracowaną estetyką. Jak zatem opowie Pan o dzisiejszym rozwichrzeniu?

L.W. - Zaskoczyła mnie Pani z ta kaligrafią. Na terenie sztuki filmowej jestem najczystszym typem intuicjonisty. Już bardziej spostrzegam siebie jako anarchistę wobec skostniałych schematów jakie zastaję w sztuce i swoistym, zapewne na moją skalę, kodyfikatorem. Często mówię : Tak nie wolno! A tak Trzeba!… Oczywiście przy założeniu, że żaden w sztuce chwyt nie jest zabroniony, pod warunkiem, że służy temu, co dobre w sztuce. Dobre w sensie warsztatowym i zarazem w sensie ludzkim. Każda scena w "Rozdrożu" została dokładnie zbadana pod tym względem. Żadnych zbanalizowanych schematów, i zawsze konfrontacja miedzy tym, co bohater powinien zrobić, a tym ku czemu popycha go przeznaczenie, zbieg okoliczności, ludzka bezradność wobec życia. A poza tym "Rozdroże" to film muzyczny. Podobnie jak Kornblumenblau, "Przypadek Hermana Palacze" itd. Rytmy muzyczne w narracji filmowej są dla mnie najbardziej porządkujące. A Kazik? Kazik to najwspanialszy artysta i człowiek, który mógł w tym projekcie uczestniczyć. Jestem mu dozgonnie wdzięczny, że zgodził się na udział w filmie.

K.T. - No, właśnie. Pana ostatnia realizacja dokumentalna - "Miłość w czasach Big Brothera", dowodzi Pana skłonności do eksperymentu, podobnie jak fakt, że jury, którego był Pan przewodniczącym, nagrodziło bardzo eksperymentalny, prawie anarchistyczny, punkowy film Piotra Szczepańskiego Generacja C.K.O.D. Może "Rozdroże" będzie takim pomostem między operą a eksperymentem?

L.W. - Co do "Miłości…" to mając do czynienia z ludźmi, którzy kiedyś się kochali, a potem znienawidzili, zabawiłem się w terapeutę. Ustawiłem im w jakimś sensie życie. Nie tylko to filmowe. Pokazałem, że dzisiejszy młody człowiek, zafascynowany mediami, już nie przezywa, ale jest przeżywany! A co do jury, to przewodniczący nie daje nagród, tylko pilnuje, żeby było sprawiedliwie. Na zeszłorocznym krakowskim festiwalu nie było żadnego filmu, za który chciałbym umierać. Postanowiłem zatem dbać o proporcje. Nie spodobały mi się filmy udające, ze nie ma w nich manipulacji, bo ta manipulacja była w nich aż nazbyt widoczna! Film Szczepańskiego dotknął materii ludzi, którzy są gotowi stać się diabłami, po to, aby osiągnąć sukces. Ujęła mnie siła z jaką udało się to ujawnić. Szczepański zachował się bardzo uczciwie. Poszedł w nieznane. I wrócił z czymś ciekawym.

K.T. - A takiego estetę jak Pan, kaligrafa (będę się przy tym upierać), nie zraziła ta niechlujna, brudna forma?

L.W. - Ten brud był częścią filmu. Coś znaczył.

K.T. - Czyli o dzisiejszej rzeczywistości należy opowiadać w stylu między operą a punkiem? Obie stylistyki łączy fakt, że są rozjątrzone.

L.W. - Właśnie taki film robię. Pomiędzy. Między rozszarpaną rzeczywistością i sztywną formą. Masę ujęć robiliśmy brudną kamerą, bez przygotowania. Nie ma tu ortodoksyjnych reguł. Ale wiele chwytów wykorzystałem do maksimum. W tym filmie często operuję detalami. Bez przejść. Bywa, że jestem stylistycznym anarchistą, ale zamykam tę anarchię w bardzo rygorystycznej formie.

K.T. - A dlaczego zdecydował się Pan na współpracę z Andrzejem Ramlauem? Operator z takim dorobkiem od razu zgodził się na taką anarchię?

L.W. - Z Andrzejem dobrze znamy się ze szkoły filmowej. On uczy operatorów, ja reżyserów. Gdzieś w naszych rozmowach o tym, co wolno, a czego nie wolno w kinie spotkaliśmy się w odpowiednim momencie. Wiedziałem, że się dogadamy i stąd moja decyzja.

K.T. - Rozdroże Cafe powstało na taśmie filmowej?

L.W. - Tak. Andrzej Ramlau zrobił bardzo dobre zdjęcia, akurat takie, o jakie mi chodziło.

K.T. - A kto szwenkował?

L.W. - Paweł Flis.

K.T. - Bardzo zdolny facet! Kiedy czytałam autorską eksplikację "Rozdroża", zainteresowało mnie określenie, ze film będzie powstałam w procesie dynamicznym. Chodziło o improwizację?

L.W. - Tak. Nie chciałem story - boardów. Nie chciałem dogmatycznych ustaleń. Poza tym chciałem być blisko "natury". I w zdjęciach i w scenografii. I w grze aktora. Chciałem, żeby film był świeży, z wyraźną fakturą.

K.T. - I stąd młoda, nieopatrzona obsada?

L.W. - Chciałem uniknąć serialowej maniery. Zależało mi na świeżości. Szczerości. Jest tylko jeden chłopak z serialu - Marcin Bosak.

K.T. - Ale on ma charyzmę!

L.W. - I nie kłamie! Gra księdza.

K.T. - Dość perwersyjny pomysł: Bosak księdzem.

L.W. - Przekonał mnie swoja grą w "Scenach z powstania".

K.T. - Doskonale wypadł jako jeden z pacyfikujących powstanie Ukraińców! A skąd Kazik i dlaczego Kazik?

L.W. - Bo chciałem mieć śpiewającego narratora. Kogoś, kto inteligentnie komentuje rzeczywistość.

K.T. - Jak Bob Dylan u Peckinpaha.

L.W. Ale tam Dylan kogoś gra, a u mnie Kazik to Kazik. Śpiewa, komentuje, wymyśla. Jest szczery, czasami bluźnierczy, ale zawsze z naddatkiem moralnym.

K.T. - Dodatkowy powód to pewnie Pana sentyment dla lat osiemdziesiątych?

L.W.- Oczywiście, wtedy dojrzewałem artystycznie.

K.T. - I Kazikowi się wierzy.

L.W. - Kazikowi się wierzy.

Leszek Wosiewicz

Leszek Wosiewicz

Reżyser, scenarzysta, producent

(Z prezentacji dokonanej przez Przewodniczącego Towarzystwa Miłośników Ziemi Radomyskiej Jana Ziobronia wygłoszonej z okazji nadania Leszkowi Wosiewiczowi tytułu honorowego obywatel miasta Radomyśl Wielki)

Kiedy był małym chłopcem zapisywał codzienne spostrzeżenia w notatniku zatytułowanym Kroniki domowe. Zawsze lubił czytać książki. Od dziecka interesował się także teatrem. Duża w tym zasługa matki, polonistki, która prowadziła amatorski, szkolny zespół teatralny. Ojciec Leszka pomagał przy tworzeniu scenografii do przedstawień.

Wosiewicz studiował na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. W 1975 roku ukończył psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Studiował na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Pod opieką reżysera i wykładowcy Andrzeja Brzozowskiego nakręcił etiudy dokumentalne "Miejsce" (1976) (Złoty Medal na MFF Szkół Artystycznych we Frankfurcie) i "Non Omnis" (1977), a reżyser Henryk Kluba doradzał mu podczas realizacji filmu krótkometrażowego "Ucieczka". Wosiewicz zrealizował reportaż z prób amatorskiej orkiestry podwórkowej pt. "Korowód z morałem" (1978). W 1979 roku nakręcił inscenizowany dokument "Być ptakiem", którego bohaterem jest rzeźbiarz ludowy Jan Wnęk. Wosiewicz ukończył PWSFTviT w 1979 roku. Trzy lata później zrealizował bardzo dobrze oceniony film dyplomowy pt. "Ptak".

"Przypadek Hermana palacza" (1986) to opowieść o zmarłym w Polsce w 1980 r. człowieku, który palił w piecach w Kwaterze Głównej Adolfa Hitlera. Wosiewicz otrzymał za ten film Nagrodę Główną oraz Wyróżnienie Jury na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Oberhausen, nagrodę za scenariusz na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, Nagrodę Szefa Kinematografii w dziedzinie filmu dokumentalnego oraz II Nagrodę w Kategorii Filmu Krótkiego na festiwalu Młode Kino Polskie w Gdańsku. W 2002 roku nakręcił obraz o ludziach z wadą słuchu pt. Przełamując ciszę, za który został uhonorowany Nagrodą specjalną im. Aleksandra Kamińskiego na Festiwalu Mediów "Człowiek w Zagrożeniu" w Łodzi oraz Dyplomem Honorowym za "wzruszający obraz poszukiwania kontaktu ze światem" na OFFK w Krakowie. Miłość w cieniu Big Brothera (2003) to dokument ukazujący mechanizmy zachowań ludzi przez kamerą w programach z gatunku realisty show.

Wosiewicz jest współautorem scenariusza do reportażu Krzysztofa Krauze pt. "Jest" (1984). Napisał scenariusz do dwóch odcinków serialu dokumentalnego "Dekalog - Polska 93" ("Rodzina" i "Nie zabijaj", 1993). Sprawował nadzór producencki nad filmem dokumentalnym o gangsterze pt. Dziad domniemany (2001) Tomasza Lengrena.

Wyreżyserował i napisał scenariusz do wielu spektakli telewizyjnych. W 1992 r. zrealizował "Dunię" wg "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego, z Joanną Trzepiecińską i Grzegorzem Damięckim. Trzy lata później nakręcił "Don Juana" wg Moliera, z Andrzejem Sewerynem i Grażyną Szapołowską. W 1996 roku zrealizował dwa spektakle, do których muzykę napisał Wojciech Waglewski. Były to "Listy do Sary" wg Pauli D`Arcy i "Rap-łap-baja". Komedia historyczna "Cesarska miłość" (1998) to autorskie przedstawienie Wosiewicza. Wystąpili w nim Daniel Olbrychski jako Stanisław August Poniatowski i Anna Seniuk w roli carycy Katarzyny Wielkiej. W 2000 roku Wosiewicz wyreżyserował spektakl "Moja córka, moja miłość" wg Jean-Claude’a Sussfelda. W tym samym roku zajął się realizacją spektaklu "Kuszenie cichej Weroniki" Roberta Musila w reżyserii Krystiana Lupy. Był producentem wykonawczym i sprawował opiekę artystyczną nad eksperymentalnym widowiskiem telewizyjnym pt. "Sceny z Powstania Warszawskiego" (2004) zrealizowanym przez absolwentów Wydziału Reżyserii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach: Macieja Górskiego, Bartka Konopkę, Kingę Lewińską, Agnieszkę Smoczyńską i Natalię Surmiak.

Współpracował z Lechem J. Majewskim i Krzysztofem Sowińskim przy dramacie obyczajowym Zapowiedź ciszy (1978). Jako reżyser i scenarzysta debiutował filmem Smak wody (1980). Ten fabularny obraz przedstawiający osamotnioną kobietę w średnim wieku (Magda Teresa Wójcik) jest filmem dyplomowym Wosiewicza. Zrealizowany w 1982 roku obraz Wigilia 81 miał premierę dopiero w 1988 r. na XIII Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Obraz z kronikarską dokładnością przedstawia wydarzenia związane z wprowadzeniem stanu wojennego. W 1982 r. Wosiewicz napisał scenariusz filmu o Cyprianie Kamilu Norwidzie pt. Dom świętego Kazimierza (1983), który wyreżyserował Ignacy Gogolewski.

Wosiewicz zrealizował kolejny film w roku 1988. Scenariusz Kornenblumenblau powstał na podstawie książki Kazimierza Tymińskiego pt. "Ukoić sen". Akcja filmu toczy się w obozie koncentracyjnym. Wosiewicz został za ten film uhonorowany Nagrodą im. Andrzeja Munka przyznawaną przez PWSFTviT. Otrzymał także nagrodę za reżyserię na FPFF w Gdyni, Srebrne Grono podczas Lubuskiego Lata Filmowego w Łagowie, nagrodę za kinowy debiut reżyserski na Koszalińskich Spotkaniach Filmowych "Młodzi i Film", nagrodę wojewody gdańskiego oraz Nagrodę Przewodniczącego Komitetu Kinematografii. Wosiewicz napisał scenariusz i wyreżyserował obraz pt. Cynga opowiadający historię młodego, wychowanego według tradycyjnych, polskich wartości chłopaka, który próbuje przystosować się do życia w łagrze. Tytułowa cynga to nazwa syberyjskiego szkorbutu, któremu towarzyszą zaburzenia osobowości chorego. Kroniki domowe (1997) otrzymały nagrodę dziennikarzy na FPFF w Gdyni oraz Złotą Taśmę, nagrodę przyznawaną przez Koło Piśmiennictwa SFP. Autorem muzyki do filmu jest Wojciech Waglewski. Wosiewicz został uhonorowany nagrodą Polskiej Federacji DKF "Don Kichot" przyznaną w ramach XXII FPFF w Gdyni. Zdjęcia, których autorem jest Paweł Edelman, zostały docenione na Międzynarodowym Festiwalu Autorów Obrazu "Camerimage" w Łodzi oraz na FPFF w Gdyni. W latach 2000-2001 Wosiewicz zajmował się realizacją serialu Przeprowadzki. Był reżyserem pierwszych ośmiu odcinków serialu Klinika samotnych serc (2005). W 2005 roku wyprodukował i zrealizował na podstawie własnego scenariusza film pt. Rozdroże Cafe.

Wosiewicz jest jednym ze współzałożycieli Studia Filmowego im. Karola Irzykowskiego. Studio założone w 1981 r. zajmuje się głównie debiutami i debiutantami. W 1990 roku Wosiewicz został wybrany na wiceprezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Reżyser pracuje jako wykładowca na Wydziale Reżyserii Telewizyjno-Filmowej Uniwersytetu Śląskiego. W 1998 roku, podczas Lata Filmów w Kazimierzu Dolnym, został uhonorowany "Złotą Koroną" za konsekwentną wizję filmu autorskiego.

O filmie

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

"Film o ludziach, którzy szukają swego miejsca w pojebanym świecie". Kazik Staszewski

Rozdroże Cafe, to współczesna opowieść o zagubionych młodych ludziach, którzy próbują odnaleźć się w otaczającej rzeczywistości, poszukując swojego miejsca i lepszego życia. Narrator filmu - Kazik poprzez muzykę dodatkowo podkreśla współczesną wizję świata w którym brakuje ideałów, a większość ludzi żyje w poczuciu beznadziejności dnia codziennego. Film jest lustrzanym odbiciem zagubienia, poszukiwań i tęsknoty za lepszym jutrem dla młodych ludzi.

Bohaterem filmu jest Grześ, chłopak z małego miasteczka, który wychował się bez ojca, w cieniu despotycznej Matki. Młodsza siostra Dusia była dla niego zawsze wzorem urody i wszelkich cnót, istotą która powinna otrzymać od życia to co najlepsze. O najmłodszym bracie, upośledzonym psychicznie Bronku zawsze starał się zapomnieć, chociaż to on nauczył go czułości i opiekuńczości. Brak ojca w dzieciństwie wytworzył w nim przekonanie, że od niego zależy los rodziny i że to on w przyszłości powinien zapewnić jej dobrobyt i bezpieczeństwo. Niestety życie nie stworzyło mu zbyt wielu możliwości do spełnienia tych marzeń.

Po maturze, w poszukiwaniu lepszego życia, przyjeżdża do Warszawy. Jego najbliższymi przyjaciółmi stają się trzynastoletnia prostytutka Lusia, oraz Gerard, ochroniarz z banku. Drobne kradzieże, wymuszenia, włamania, prostytucja, narkotyki, to według nich najprostszy sposób na zarabianie i jako takie życie.

Grześ coraz częściej wysłuchuje od Matki niekończących się pretensji o niezaradność i egoizm. Nie może też pogodzić się z myślą, że jego ukochana siostra wyjdzie za mąż dla pieniędzy, za starego Senatora. To powoduje, że jest w stanie podjąć ryzyko akcji mogącej w jednej chwili przynieść mu pieniądze. Okazja trafia się jak na zamówienie, kiedy Gerard zwierza się, że w najbliższym dniu bankowy sejf będzie pełen. Robota łatwa, jak wyjęcie pieniędzy z bankomatu. Potrzebna będzie tylko pomoc Grzesia i jego kumpli.

Napad okazuje się pułapką. Grześ z kolegami zostaje aresztowany. Przeżycia powodują, że nasz bohater zmienia się. Przyznaje się do zaplanowania napadu i do dokonania morderstwa. Kryje swoich kumpli i bierze całą winę na siebie. Traci swą dotychczasową gwałtowność i niecierpliwość, staje się bardziej wyrozumiały wobec bliskich. Przemiana wewnętrzna Grzesia budzi jednocześnie współczucie i podziw. Zmienia się także jego Matka. Rezygnuje z małostkowych pragnień, co do syna i córki. Nie wierzy, że jej syn mógł dokonać tej zbrodni. Jej wiara oraz przekonanie o niewinności syna są tak silne, że budzą szacunek w otoczeniu i powodują, że Grześ nie jest już traktowany, jak bezwzględny morderca, lecz ktoś cierpiący ponad miarę. Ktoś, kto wziął na swoje barki cudze winy z nadzieją na to, że świat może być lepszy.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…