Republika pogrąża się w chaosie. Wielkim zagrożeniem dla jej kruchego ładu staje się rewolucyjny, separatystyczny ruch. Nawet dzielni rycerze Jedi nie mogą sobie z nim poradzić. Nieuchronnie i wielkimi krokami zbliża się wojna… Tymczasem na Amidalę polują płatni zabójcy, a jej osobistym bodyguardem zastaje młody rycerz Jedi – Anakin Skywalker. Między prześliczną królową a chłopakiem wybucha ogromne uczucie, z którym żadne z nich nie może sobie poradzić.

Cyfrowa kamera

Technologia cyfrowa zawsze była oczkiem w głowie George'a Lucasa. Dwadzieścia lat temu to on zbudował pionierskie modele SoundDroid i EditDroid, pierwsze skomputeryzowane systemy nielinearnego montażu dźwięku i obrazu. Dzięki nim montażyści przestali tonąć w kilometrach taśmy i zyskali dostęp do poszczególnych kadrów filmu.

Techniki cyfrowe można dziś wykorzystywać także podczas zdjęć. W roku 1996 Rick McCallum zlecił Sony zbudowanie skanującej kamery wysokiej rozdzielczości, która pracowałaby z prędkością 24 klatek na sekundę oraz systemu zapewniającego obróbkę nakręconego przy jej pomocy materiału filmowego. Specjaliści z firmy Panavision skonstruowali następnie rewolucyjne obiektywy, które posłużyły do zdjęć cyfrowych.

"Gwiezdne wojny: część II - Atak klonów", do którego zdjęcia rozpoczęto w czerwcu 2000, jest pierwszym wysokobudżetowym filmem kinowym nakręconym kamerą cyfrową. Ostateczny model kamery był gotowy na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć - mówi Rick McCallum. - Zaczęliśmy kręcić bez zapasowej kopii filmowej. Po prostu rzuciliśmy się na głęboką wodę. Kręciliśmy na pustyni, gdzie przez wiele tygodni pracowaliśmy w piekielnych temperaturach, kręciliśmy w ulewnym deszczu, w pięciu krajach świata. Wszystko obyło się bez najmniejszych problemów...

Autor zdjęć do "Ataku klonów" David Tattersall przyznaje, że Lucas od dawna marzył o nakręceniu filmu w technice cyfrowej - myślał o tym już w czasach, gdy współpracował z Tattersallem przy serialu TV Kroniki młodego Indiany Jonesa i filmie kinowym Zabójcze radio. Na planie Mrocznego widma przeprowadzili nawet wspólnie kilka testów, ale rozwój techniki nie pozwalał wtedy na nakręcenie kamerą cyfrową całego filmu.

Podczas realizacji "Ataku klonów" Lucas i Tattersall mogli wreszcie docenić zalety płynące z pracy z kamerą cyfrową. Gdy pracuje się z kamerą cyfrową, można mierzyć film w trakcie zdjęć - mówi David Tattersall. - Nie ma też najmniejszych problemów z tym, czy detale na dalszym planie będą dostatecznie widoczne. Kiedy kręci się na taśmie filmowej, ogląda się efekty swojej pracy na kiepskiej jakości taśmie video, trudno więc wychwycić wszystkie subtelności. Przy video wysokiej rozdzielczości wszystkie te problemy znikają - nie ma się najmniejszych wątpliwości, co udało się uchwycić okiem obiektywu. Obraz na monitorze kontrolnym jest bowiem ostry jak brzytwa. Widzisz wszystko, co chcesz zobaczyć - a nawet to, czego nie zobaczyłbyś...

Dzięki użyciu kamery cyfrowej oszczędzono masę czasu. Twórcy nie musieli czekać na wywołanie materiałów, mogli więc wprowadzać konieczne zmiany i montować poszczególne sceny natychmiast po ich nakręceniu zacierając granice między kolejnymi etapami realizacji. Lucas i montażysta Ben Burtt mogli się cieszyć bezprecedensową swobodą w planowaniu ujęć - mogli przestawiać dekoracje i aktorów, a także zmieniać oświetlenie. Ujęć z efektami specjalnymi nie trzeba było dłużej skanować do pamięci komputera, modyfikować, a następnie przenosić z powrotem na taśmę filmową.

Z kamerą cyfrową George Lucas wiąże przyszłość kina. Jego zdaniem będzie to jednak proces ewolucyjny, a nie rewolucyjny. Jak mówi: To naturalna droga. Tak jak filmy nieme ustąpiły miejsca dźwiękowym, a czarno-białe kolorowym, tak kamera cyfrowa stanie się jednym z narzędzi, którymi posługiwać się będą filmowcy.

Technika cyfrowa zawitała nie tylko na plan filmowy, ale i do samych kin. Projekcje cyfrowe sprawią, że widzowie podziwiać będą mogli doskonałej jakości kopie nie tylko na premierach, lecz także w trakcie całego okresu wyświetlania - bez ubytków taśmy, zadrapań czy drobinek kurzu...

Droga Anakina Skywalkera

Anakin Skywalker jest centralną postacią "Ataku klonów" i całej sagi. Postanowiłem stworzyć nową trylogię głównie dlatego, że chciałem opowiedzieć historię kogoś, kto jest w głębi serca dobry, ulega jednak pokusie i przechodzi na stronę zła, by w końcu odkupić swoje winy - mówi George Lucas. - Jest ważny powód, dla którego nasza historia rozpoczęła się tak a nie inaczej. W Mrocznym widmie Anakin ma dziewięć lat i jest wspaniałym, normalnym chłopcem. Chciałem pokazać, jak ktoś taki jak on przechodzi wewnętrzną przemianę i opowiada się po stronie zła.

Producent Rick McCallum dodaje: Znamy oczywiście ostateczny los Anakina. Dzięki nowym filmom dowiemy się "jak" i "dlaczego". W czasie, gdy rozpoczyna się akcja "Ataku klonów", Anakin od dziesięciu lat jest uczniem Obi-Wana Kenobi. Wyrósł na pewnego siebie, impulsywnego i nieustępliwego dziewiętnastolatka, którzy marzy o wielkiej przygodzie. Zachodzą w nim istotne przemiany. W "Ataku klonów" dostrzegamy w Anakinie przebłyski gniewu, które zaprowadzą go na ciemną stronę - mówi George Lucas. - Słabości, które prześladują cały rodzaj ludzki, prześladują i jego. Wiele się dzieje w jego duszy.

Współautor scenariusza Jonathan Hales mówi: Anakin wciąż jest uzdolnionym, obiecującym i sympatycznym człowiekiem, który marzy, by zostać najlepszym i najpotężniejszym Jedi. Nie myśli o tym, by wstąpić na drogę zła, zdajemy sobie jednak sprawę, jakim naciskom podlega i na jakie pokusy jest narażony.

Kluczem do sukcesu filmu była trafna obsada roli Anakina, w którego musiał się wcielić aktor utalentowany i obdarzony charyzmą. Odpowiedzialna za sprawy obsadowe Robin Gurland szukała go przez pół roku, a ostateczny wybór padł na Haydena Christensena, kanadyjskiego aktora, który zagra Anakina Skywalkera w II i III części "Gwiezdnych wojen".

Byłam w rozpaczy, dopóki nie spotkałam na swej drodze Haydena - mówi Robin Gurland. - Uosabia on wszystko to, czego oczekujemy od aktora. Przykuwa wzrok widza i ma w sobie dwie cechy, które powinien mieć filmowy Anakin: jest wrażliwy, a przy tym odrobinę zadziorny. Niełatwo znaleźć kogoś, kto łączyłby w sobie te dwie cechy. Wiedziałam, że Hayden znakomicie ukaże rozterki Anakina w najtrudniejszym okresie jego życia. Producent Rick McCallum dodaje: Hayden ma w sobie cudowną niewinność i poczucie przyzwoitości, jest przy tym bardzo niezależny. Wiele potrafi wyrazić.

Hayden Christensen wciela się w rolę, którą grali przed nim ośmioletni Jake Lloyd w "Mrocznym widmie" i siedemdziesięcioośmioletni Sebastian Shaw w Powrocie Jedi. Sam jest fanem "Gwiezdnych wojen", zdawał więc sobie doskonale sprawę z wyzwania, przed którym staje. Miał bowiem zagrać bohatera, który przechodzi długą drogę, od małego chłopca-niewolnika, poprzez Mrocznego Lorda Sith, do odrodzonego Jedi. Jak mówi: Najtrudniej przyszło mi znaleźć "złoty środek", pogodzić to, co pokazał Jake Lloyd z tym, co wniósł od siebie Sebastian Shaw, który wcielił się w Dartha Vadera bez maski - pogodzić dobro i zło sprawiając, że mój bohater wyda się przekonywający.

Christensen postanowił ukazać obie strony charakteru Anakina, szczególnie zaś zależało mu na podkreśleniu elementów zapowiadających jego późniejszą przemianę, w tym wzbierającej w nim agresji i momentów, w których jego bohater traci kontrolę nad sobą.

Jak mówi: Anakin z pasją podchodzi do obowiązków, które musi wypełniać jako Jedi. Marzy, by się wyzwolić, chce być najlepszy we wszystkim, co robi i nigdy nie cofa się przed wyzwaniem.

Dźwięk i muzyka

George Lucas od dawna wyznaje teorię, że dźwięk pełni w filmie równie ważną rolę narracyjną co obraz. Nic więc dziwnego, że "Atak klonów" jest popisem dwóch twórców o międzynarodowej renomie: montażysty i wyróżnionego Oscarem dźwiękowca Bena Burtta i pięciokrotnego laureata Oscara, kompozytora Johna Williamsa.

Od ćwierć wieku Lucas podkreśla, że wkładu Johna Williamsa w sukces Gwiezdnej Sagi nie sposób przecenić. Zawsze uważałem, że to nieme filmy - mówi. - Miałem szczęście, że John to zrozumiał.

John Williams przyznaje, że ogromnie ceni sobie współpracę z Lucasem. W każdej kolejnej części powtarza motywy znane z wcześniejszych filmów, dodając jednocześnie nowe tematy. Komponując muzykę do filmu z cyklu "Gwiezdne wojny" odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z pewną całością, do której dopisuję nowe rozdziały. W kinie czegoś takiego nie spotyka się często - mówi.

W "Ataku klonów" powraca "Temat Anakina" z "Części I", który opierał się na "Marszu Imperium" z Imperium kontratakuje i Powrotu Jedi. Williams powtarza także "Temat Yody" i "Duel of the Fates", ważny motyw muzyczny z Mrocznego widma. Nowy jest z kolei temat miłosny, który ilustruje romantyczne sceny z udziałem Anakina i Padme. Lucas wcześnie przedstawił Williamsowi swoją wizję tego tematu. George powiedział, że chce, abym nawiązał do stylu klasycznych hollywoodzkich filmów o miłości, w których Claudette Colbert zakochana była w przystojnym amancie. Zależało mu, bym sięgnął do tradycyjnego brzmienia - mówi John Williams.

Kompozytor nawiązał do romantycznych partytur lat 30-tych i 40-tych. Ówczesne filmy o miłości zdradzały pewną wrażliwość, której we współczesnym kinie próżno szukać - mówi. - W filmach z tamtych lat miłość była bardzo wyidealizowana, miała wymiar bardziej duchowy, nie tak fizyczny jak dzisiaj. Zadaniem ówczesnych kompozytorów było przemycenie motywów erotycznych, których nie można było pokazać.

Temat skomponowany przez Williamsa odzwierciedla tragiczny aspekt zakazanej miłości Anakina i Padme. Anakin i Padme nasuwają skojarzenia z Romeem i Julią oraz Tristanem i Izoldą, romantycznymi parami, którym na przeszkodzie stanęły podziały klasowe, rodzinne czy społeczne. W "Ataku klonów" mamy królową / panią senator i żołnierza / rycerza Jedi, których wszystko dzieli. Temat miłosny wyraża tragizm ich sytuacji, pozwala nam zrozumieć, czemu tych dwoje nie może być razem. Wyróżnia się tym samym na tle innych motywów, które znamy z Gwiezdnej Sagi - mówi.

John Williams przyznaje, że "Gwiezdne wojny" zapewniły mu ogromną sławę. Dzieci całego świata znają George'a Lucasa, a tym samym i moją muzykę, za co jestem mu nieskończenie wdzięczny - mówi.

Równie ważną rolę pełni w filmie warstwa dźwiękowa, którą opracował Ben Burtt. Żadnego dźwięku nie nagrano bezpośrednio na planie, wszystkie wykreowano w studio. Burtt i drugi montażysta dźwięku Matthew Wood zjeździli całą Australię nagrywając okrzyki wydawane przez pingwiny i rajskie ptaki oraz szmer trzciny cukrowej - każdy naturalny odgłos, na jaki tylko udało im się trafić. Burtt schował się nawet pod podłogą jednego z kin, by nagrać odgłos towarzyszący pracy silników. Słyszymy go w filmie w scenach, w których Jango Fett detonuje swoje bomby głębinowe. Dźwięki wydawane przez broń uzyskano manipulując odgłosami zwierząt (miotacze ze statku Jango Fetta, "Slave I", to modulowane skrzeczenie ptaka). Przenikliwy ryk geonosiańskiego reeka to odgłos łodzi podwodnej wypływającej z przystani w Sydney.

Burtt montował nie tylko dźwięk, ale i obraz, co pozwoliło mu na pełną kontrolę nad materiałem. Obraz i dźwięk są ze sobą ściśle powiązane, próbowaliśmy więc stworzyć ekipę, która zajęłaby się wszystkim - mówi.

Ben Burtt przyznaje, że jego ulubionymi scenami - i to zarówno jako montażysty dźwięku, jak i obrazu - jest pogoń ścigaczy (Jest niczym staromodny pościg policyjny - mówi) oraz przeprawa przez pole asteroidów, którą ilustrują nie dialogi czy muzyka, ale wyłącznie efekty dźwiękowe, tak jak to miało miejsce w przypadku sekwencji zawodów ścigaczy w "Mrocznym widmie".

W czasie, gdy Ben Burtt i John Williams kończyli swoje zadania, do pracy przystąpił producent Rick McCallum, który musiał dopilnować przygotowania dziewiętnastu wersji językowych "Ataku klonów", który wejdzie na ekrany kin całego świata - w tym i polskie - tego samego dnia, 16 maja 2002.

Mimo napiętych terminów McCallum przyznaje, że nie może się doczekać rozpoczęcia prac nad "Częścią III". Jak mówi: W pracy z George'em nie obowiązują żadne reguły. Stwarza on niezwykłe warunki, a jedyne słowa, których nie uznaje to: "Tego się nie da zrobić"...

Lucas, McCallum i ich ekipy nie będą miały wiele czasu na odpoczynek. Wkrótce po światowej premierze "Ataku klonów" McCallum wyruszy na poszukiwanie plenerów, wydział plastyczny przystąpi do przygotowywania projektów, a George Lucas zasiądzie do pisania "Części III", jak zwykle ręcznie, w tym samym segregatorze, w którym pisze scenariusze wszystkich swoich filmów.

Efekty specjalne

Od ćwierć wieku George Lucas słynie jako pionier w zakresie technik efektów specjalnych. Pierwsze "Gwiezdne wojny" przyniosły wiele nowych rozwiązań, które na zawsze zmieniły oblicze techniki filmowej, skróciły i usprawniły prace końcowe, a także wydatnie poprawiły jakość projekcji filmu w kinach.

Aby przenieść na ekran "Gwiezdne wojny" Lucas założył specjalizującą się w efektach firmę Industrial Light & Magic (ILM), która wprowadziła do kina techniki komputerowe i zrewolucjonizowała proces twórczy. ILM, które rozpoczynało swą działalność jako czterdziestopięcioosobowa "drużyna komandosów" (jak lubił ich nazywać sam George Lucas), zatrudnia obecnie przeszło tysiąc pracowników, których wysiłki nagrodzono 16 Oscarami za efekty specjalne i 14 nagrodami za osiągnięcia naukowo-techniczne. W ILM powstały efekty specjalne na potrzeby ponad 120 filmów, wśród których były m.in. Terminator 2 - Ostateczna rozgrywka, Park Jurajski, Forrest Gump i Twister.

W "Mrocznym widmie" techniki cyfrowe pełniły większą rolę niż w jakimkolwiek wcześniej zrealizowanym filmie. Specjaliści z ILM wykreowali nowe światy, przydali im maksimum realizmu i łączyli obrazy generowane komputerowo z ujęciami z udziałem aktorów. Na potrzeby filmu komputerowo generowano nie tylko tło, ale i liczne dekoracje, pojazdy, a nawet pełnoprawne postacie. W gotowym filmie 95% kadrów, a więc niemal 2.000 ujęć, zawierało elementy grafiki komputerowej - trzy razy więcej niż w jakimkolwiek wcześniejszym, najbardziej nawet zaawansowanym technicznie filmie w historii kina.

George Lucas nie ma jednak zamiaru spocząć na laurach: Nadal się uczymy - mówi. - Pokonujemy kolejne stopnie trudności, usprawniamy nasze działania i staramy się myśleć kreatywnie.

"Atak klonów" niósł ze sobą tak wielkie wyzwanie, że nad filmem pracowało czterech z szesnastu zatrudnianych przez ILM koordynatorów efektów specjalnych. Każdy z nich odpowiedzialny był za konkretną sekwencję lub określone ujęcie kombinowane, które przewija się przez cały film. Na potrzeby "Ataku klonów" wykreowano także komputerowo skrajnie różne światy, w tym oceaniczną planetę Kamino i kamienistą Geonosis oraz dwie, które znamy z Mrocznego widma - "miasto-świat" Coruscant i pokojową, idylliczną planetę Naboo.

Nad sekwencją pogoni, w której Anakin i Obi-Wan ścigają łowcę nagród na Coruscant, pracował John Knoll, odpowiedzialny wcześniej za m.in. scenę zawodów ścigaczy w "Mrocznym widmie". Tłem tej sekwencji są zatłoczone ulice i wysokie na milę budowle, a składa się na nią przeszło 300 ujęć z efektami specjalnymi.

Knoll nadzorował także realizację sekwencji pościgu w polu asteroidów, która nasuwa skojarzenia ze słynną sekwencją z Imperium kontratakuje. Inna przygotowana przez niego scena rozgrywa się na geonosiańskiej arenie, na której bohaterowie zmagają się z trzema nowymi potworami: przypominającym byka reekiem, podobnym do lwa nexu i wyglądającym jak krab acklayem.

W sekwencji tytułowego ataku klonów, zapoczątkowującym wojnę, o której wspominano przelotnie w Nowej nadziei, dwustu Jedi i setki tysięcy sklonowanych szturmowców walczą z dorównującą im liczebnie armią robotów bojowych; olbrzymimi kroczącymi maszynami typu AT-TE (nawiązującymi do maszyn AT-AT z "Imperium kontratakuje") i gigantycznymi robotami strzelniczymi.

Za tę scenę - najbardziej skomplikowaną w całym cyklu - odpowiedzialny był Ben Snow. Snow i Dennis Muren, weteran oryginalnych "Gwiezdnych wojen", wspólnie nadzorowali prace nad sekwencją, której akcja rozgrywa się w olbrzymiej fabryce robotów. Od podstaw stworzyli fabrykę, w której oglądać możemy serię połączonych hal maszynowych i niekończące się linie produkcyjne.

Za krajobrazy Naboo odpowiedzialny był Pablo Helman z ILM. Jego ekipa wykreowała nieoglądane dotąd widoki, wodospady i wiejski domek, który staje się tłem dla romansu Anakina i Padme.

Komputerowo generowano nie tylko krajobrazy, ale i niektóre z postaci. Reżyser animacji Rob Coleman odpowiedzialny był za stworzenie nowego bohatera, który przypomina postać z czarnego kryminału lat 40-tych. Dexter Jettster - tak go bowiem nazwano - udziela Obi-Wanowi bezcennej informacji, która naprowadza go na trop zamachowców czyhających na życie Padme. Dexter, który wszędzie był i wszystko widział, ma cztery wielkie ramiona i ręce, a nosi brudną koszulę, zatłuszczony fartuch i opadające spodnie.

Coleman i jego ekipa powołali także do życia mieszkańców Kamino, wysokie, wiotkie istoty o cienkich szyjach, które kojarzą się z bohaterami klasycznych filmów fantastyczno-naukowych. Nadzorujący powstawanie klonów Kaminończycy stanowią kontrast dla prymitywnych, przypominających owady Geonosian, którzy montują roboty bojowe w podziemnych warsztatach.

Coleman odpowiedzialny był również za bohaterów znanych wszystkim fanom "Gwiezdnych wojen", w tym generowanego komputerowo Yodę. Cyfrowy Yoda może się cieszyć dużo większą swobodą ruchów, co było o tyle istotne, że w "Ataku klonów" bierze on udział w dynamicznych scenach akcji. Praca nad generowanym komputerowo Yodą dała nam szczególną satysfakcję - mówi Rob Coleman. Animator przyznaje, że Lucas dał jego ekipie "zielone światło" dopiero wtedy, gdy obejrzał "zdjęcia próbne", które przekonały go, że cyfrowy Yoda sprawdzi się na ekranie.

We wcześniejszych filmach Yodę powołał do życia Frank Oz, który w "Ataku klonów" ponownie użycza głosu swojemu bohaterowi. Rob Coleman dołożył wszelkich starań, by dochować wierności wizerunkowi, który stworzył Oz.

Na ekran powracają także inni generowani komputerowo bohaterowie: skąpy handlarz starzyzną Watto, któremu głosu i tym razem użycza Andy Secombe i ulubieniec młodszej części widowni Jar Jar Binks. Niezdarny Gungan, któremu głosu ponownie użycza Ahmed Best, jest dziś szanowanym członkiem Senatu, zachował jednak niektóre ze swoich manieryzmów.

Jedi w akcji

Choreografię scen walk opracował Nick Gillard, koordynator pracy kaskaderów, który sprawdził się na planie Mrocznego widma. W "Ataku klonów" każdy z rycerzy Jedi - nie wyłączając statystów - uprawia inny styl walki, łączący elementy wschodnich sztuk walki, sportów obronnych i szermierki. Proces opracowywania szczegółowych ruchów Gillard nazywa "pisaniem walk na świetlne miecze". Jak mówi: W innych filmach walki to po prostu układy choreograficzne, my chcieliśmy, by "Atak klonów" był czymś więcej.

Gillard odwiedził dwadzieścia szkół kendo i sportów obronnych pozyskując ponad pięciuset szermierzy do ról Jedi. Usłyszałem o grupie, której zakazano udziału w ogólnonarodowych mistrzostwach, bo jej członkom zarzucano zbyt wielką agresywność. Natychmiast zdałem sobie sprawę, że właśnie takich ludzi szukamy - mówi. Wielu z filmowych Jedi Gillard znalazł w australijskiej kolonii Byron Bay. Żyli w lesie, niczym bohaterowie Czasu apokalipsy - mówi.

Wiele uwagi Gillard poświęcił Haydenowi Christensenowi, bo grany przez niego Anakin włada świetlnym mieczem jak nikt inny: Anakin jest prawdziwym mistrzem, w końcu to on stanie się w przyszłości Darthem Vaderem. Włada mieczem lepiej niż sam Obi-Wan i zawsze atakuje pierwszy - mówi.

Christensen, wysportowany młody aktor, który uprawia tenis i hokej, trenował po trzy-cztery godziny dziennie pod okiem Gillarda. Z niekłamaną dumą prezentował siniaki, których nabawił się podczas treningów: Człowiek nie ma satysfakcji, jeśli nie wraca do domu z kilkoma guzami i zadrapaniami - mówi.

Gillard przyznaje, że Christensen przeszedł jego najśmielsze oczekiwania: To nie tylko wspaniały aktor, ale i jeden z najbardziej wysportowanych ludzi, jakich spotkałem - mówi. - Był tak szybki, że omal nie starł na proch jednego z adeptów kendo z Australii!

Nick Gillard współpracował ściśle nie tylko z Haydenem Christensenem, ale i pozostałymi odtwórcami głównych ról, w tym Ewanem McGregorem, Samuelem L. Jacksonem, Christopherem Lee i Temuerą Morrisonem. Przyznaje, że McGregor szybko powrócił do formy, którą prezentował w "Mrocznym widmie", czego najlepszym dowodem jego starcie z granym przez Morrisona Jango Fettem. W czasie walki Jedi i łowca nagród prezentują inne style. Nick Gillard mówi: Łowcy nagród i rycerze Jedi mają się do siebie jak tygrysy do rekinów. W promieniu jednego metra nic nie jest w stanie powstrzymać Jedi. Łowcy nagród walczą z dystansu, i to możliwie jak największego.

W sztuce walki Mace Windu ustępuje tylko Yodzie. Mace uprawia bardzo ekonomiczny styl - mówi Nick Gillard. - Jeśli znajdziesz się w jego zasięgu, już po tobie.

Samuel L. Jackson, który współpracował już z Gillardem na planie filmu Shaft, mówi: Nick opracował dla mnie niesamowity styl. Mace jest zły, a więc i skuteczny. Nie bawi się mieczem. Zużywa jak najmniej energii, by zabić jak najwięcej wrogów.

Hrabia Dooku dorównuje Mace'owi w sztuce władania mieczem. Charyzmatyczny przywódca separatystów, mistrz szermierki i były Jedi bierze udział w jednej z najbardziej skomplikowanych scen batalistycznych filmu. Grający Dooku Christopher Lee przyznaje, że scena ta wywarła na nim ogromne wrażenie. Jak mówi: Chyba żaden aktor w całej historii kina nie brał udziału w tylu scenach walk na miecze, co ja. Na dowód mogę zresztą pokazać blizny... W "Ataku klonów" oglądamy zaś najwspanialszą scenę walki, w jakiej dane mi było wystąpić.

Natalie Portman nie włada co prawda mieczem, bierze jednak udział w scenach akcji na równi ze swymi partnerami. Padme jest tym razem dużo bardziej aktywna, a Natalie dała z siebie wszystko - mówi Nick Gillard.

O filmie

"Gwiezdne wojny", których premiera odbyła się ćwierć wieku temu, to film-legenda, fenomen, który fascynuje coraz to nowe pokolenia widzów, widowisko nie mające sobie równych w całej historii kina, wielka przygoda i wspaniała zabawa, porywająca opowieść o walce dobra ze złem i konflikcie między człowiekiem a techniką.

Akcja filmu "Gwiezdne wojny: część II - Atak klonów" rozgrywa się dziesięć lat po wydarzeniach ukazanych w Mrocznym widmie. Republika nieuchronnie pogrąża się w chaosie. Zagrożeniem dla istniejącego porządku staje się skupiający setki układów planetarnych i wpływowych korporacji ruch separatystyczny, wobec którego bezradni są nawet rycerze Jedi. Poczynania separatystów, których wspiera potężna i tajemnicza frakcja, prowadzą do wybuchu Wojny Klonów i stają się początkiem końca Republiki.

Świadom narastającego zagrożenia kanclerz Palpatine konsoliduje w swym ręku władzę i poleca utworzyć Wielką Armię Republiki, która wspomoże znajdujących się w mniejszości Jedi.

Bohaterowie, których poznaliśmy w "Mrocznym widmie" - Obi-Wan Kenobi, Padme Amidala i Anakin Skywalker - spotykają się po raz pierwszy od czasu konfliktu między Federacją Handlową a rodzinną planetą Padme, Naboo. Anakin jest dziś obiecującym młodym Jedi, uczniem Obi-Wana, który z kolei po śmierci swego mistrza Qui-Gon Jinna zyskał miano nauczyciela. Padme, była królowa Naboo, zasiada w galaktycznym senacie. Anakin i Obi-Wan mają za zadanie chronić Padme, której grozi śmierć z rąk płatnych zabójców.

Obi-Wan postanawia wyjaśnić tajemnicę zamachów na życie Padme i odwiedza dwa tajemnicze światy położone na obrzeżach galaktyki. Spotyka tam budzącego lęk łowcę nagród, który - jak się okaże - pełni kluczową rolę w intrydze oraz poważanego niegdyś mistrza Jedi, który stracił złudzenia i stanął na czele ruchu separatystycznego.

W czasie, gdy Obi-Wan wypełnia swą misję, Anakin opiekuje się Padme i zabiera ją z Naboo na swą rodzinną planetę, Tatooine, gdzie dokonuje brzemiennego w skutki odkrycia. Tam też Anakina i Padme, którzy czują się rozdarci między poczuciem obowiązku, honorem a szczęściem osobistym, połączy zakazana miłość.

W spektakularnym finale zetrą się ze sobą potężne siły, a Anakin, Padme i Obi-Wan dokonają wyborów, które dramatycznie zaważą nie tylko na ich życiu, ale i losie całej Republiki.

W "Ataku klonów" odnajdujemy motywy znane z wcześniejszych filmów cyklu: wewnętrzną przemianę, ambicje osobiste, waleczność, poczucie obowiązku i honor. Nowy jest w "Części II" wątek "zakazanej miłości" i heroizmu Jedi na niespotykaną dotąd skalę - w jednej ze scen setki rycerzy Jedi stawiają czoła potężnej armii wroga.

Tytuł "Atak klonów" nawiązuje do klasycznych filmów fantastycznych z lat 40-tych i 50-tych, które były źródłem inspiracji dla sagi "Gwiezdnych wojen". "Atak klonów" to wielki film przygodowy nawiązujący do złotej ery Hollywoodu - mówi George Lucas. - Kręcono wtedy bezpretensjonalne widowiska, które porywały tłumy. Dawały one widzom radość i zapewniały ucieczkę od problemów życia codziennego. Mam nadzieję, że takim filmem będzie też "Atak klonów".

"Atak klonów" ma zwartą fabułę, nie wolno jednak zapominać, że jest częścią większej całości. Ostatecznie sześć filmów złoży się na dwunastogodzinną sagę - mówi George Lucas. - Nie mogę się doczekać dnia, w którym ukończę pracę nad nową trylogią. Widzowie będą mogli oglądać wszystkie sześć filmów razem, tak jak to sobie wymarzyłem.

Lucas porównuje strukturę sagi do budowy utworu muzycznego: Saga "Gwiezdnych wojen" ma w sobie coś z symfonii, która opiera się na powtórzeniach - mówi. - Wybrałem pewne refreny muzyczne, które celowo powtarzam - w innym akordzie, niemniej jednak powtarzam.

Dzięki "symfonicznej" strukturze pewne wątki, motywy, postawy i działania przewijają się przez całą sagę tworząc misterną sieć powiązań. Łączą one przede wszystkim postacie: waleczną księżniczkę Leię, która jest córką obdarzonej silną wolą królowej, Padme Amidali; syna królowej, Luke'a Skywalkera, młodego farmera, który marzy o wielkiej przygodzie, doprowadza do upadku Imperium i odkrywa tajemnice rodzinne; Obi-Wana Kenobiego, Padawana, który zostaje rycerzem Jedi i wiąże ojca z synem oraz Anakina Skywalkera, młodego mistrza zawodów ścigaczy, który przechodzi na ciemną stronę Mocy i uratowany zostaje przez własnego syna.

George Lucas wyreżyserował "Atak klonów" na podstawie scenariusza, który napisał wspólnie z Jonathanem Halesem. Hales był autorem lub współautorem scenariuszy do kilku odcinków serialu TV Kroniki młodego Indiany Jonesa, wyprodukowanego przez Lucasa.

Akcja "Ataku klonów" toczy się we wstrząsanej konfliktami galaktyce, a film utrzymany jest w nieco mroczniejszej tonacji, przywodzącej na myśl Imperium kontratakuje, choć oczywiście możemy w nim podziwiać także spektakularne sceny akcji i niesamowite efekty specjalne.

Lucas i Hales doszlifowywali scenariusz do ostatniej chwili - nawet wtedy, gdy do pracy przystąpili projektanci kostiumów i scenografowie. Na tym etapie "Atak klonów" zasługiwał na miano "filmu wirtualnego", bo gotowy scenariusz dostaliśmy na trzy dni przed rozpoczęciem zdjęć - producent Rick McCallum. - Musieliśmy budować dekorację posiłkując się scenariuszem, którego nie było.

Pewne zmiany wprowadzano w trakcie zdjęć, a nawet po ich zakończeniu. Lucas dopracowywał poszczególne sceny i dialogi, a czasem dodawał nowe sekwencje na długo po tym, jak ukończono zdjęcia na planie. Unowocześnił tym samym stary jak świat system pracy nad filmem - zakładający podział na trzy etapy: przygotowania, zdjęcia i prace końcowe - proponując podejście bardziej elastyczne, nielinearne. Dodatkowe okresy zdjęciowe planuje się z dużym wyprzedzeniem, bo ekipa spotyka się na planie także później - gdy trwają prace nad montażem - by nakręcić dodatkowe sceny, które okazały się niezbędne po przygotowaniu wstępnej wersji montażowej.

Zdjęcia potrwały siedemdziesiąt dwa dni, czyli tyle co zwykle, z tym, że owe siedemdziesiąt dwa dni były rozrzucone na przestrzeni osiemnastu miesięcy - mówi producent Rick McCallum.

Plenery i realizacja

W "Ataku klonów" podziwiać oczywiście możemy nie tylko ujęcia generowane komputerowo, lecz także sceny kręcone w plenerze i w atelier. Cztery wcześniejsze filmy z cyklu nakręcono co prawda w Londynie, Lucas i McCallum postanowili jednak, że części II i III zrealizowane zostaną w Fox Studios Australia w Sydney (kilka ujęć dodatkowych nakręcono w historycznych już studiach angielskich - Elstree i Ealing).

Zdjęcia w Australii rozpoczęły się 26 czerwca 2000 i potrwały dwa i pół miesiąca, po czym ekipa przeniosła się w plenery włoskie. Pałac królewski w Caserta, który pamiętamy z Mrocznego widma, ponownie pełnił rolę pałacu Amidali. Służył on jako doskonały symbol rozwiniętej kultury, którą mogą się poszczycić mieszkańcy Naboo.

Tłem dla romansu Padme i Anakina stało się jezioro Como w północnych Włoszech, gdzie podziwiać można wspaniale wypielęgnowane ogrody, kryształowo czystą wodę i olśniewającą Villa Balbianello. Miejsce to wybrał osobiście George Lucas, który odnalazł je podczas jednej ze swych wakacyjnych wypraw. Zachwyciło ono wszystkich, a zwłaszcza Haydena Christensena, który po raz pierwszy odwiedził Europę. Aktor mówi: Jezioro Como jest tak piękne, że wydaje się niemal nierzeczywiste. To wymarzona sceneria dla "Gwiezdnych wojen".

Entuzjazmu ekipy nie zgasił nawet padający nad jeziorem Como ulewny deszcz. Lucas przeniósł po prostu akcję kręconej wtedy sceny pod łuki okalające willę. Pod koniec dnia burza ustała pozostawiając po sobie przepiękną tęczę, którą oglądać możemy w tle ujęcia. Widzowie nie uwierzą, że jest prawdziwa. Pomyślą, że wygenerowaliśmy ją komputerowo... - mówi George Lucas.

We wrześniu 2000 ekipa przeniosła się w znajome okolice: do Tunezji, której plenery "udawały" pustynną planetę Tatooine we wcześniejszych filmach cyklu. Mimo nieprawdopodobnych upałów ekipie udało się uniknąć burz piaskowych, które dały jej się we znaki podczas kręcenia części I (1997) i IV (1976).

Zdjęcia kontynuowano na Placu Hiszpańskim w Sewilli, gdzie nakręcono sceny, których akcja rozgrywa się w stolicy Naboo, mieście Theed. Ekipę powitały nieprzebrane rzesze fanów, którzy marzyli, by zobaczyć swych ukochanych bohaterów. Po zakończeniu zdjęć filmowcy spotkali się z nimi rozdając autografy.

Powiązania

Istotną dla rozwoju akcji jest więź łącząca Anakina z Obi-Wanem Kenobi, który szkoli go na rycerza Jedi. Symbolizuje ona jeden z głównych motywów, które przewijają się przez całą sagę: dynamiczne relacje między ojcem i synem, mistrzem i terminatorem, nauczycielem i uczniem. Przywołuje ponadto w pamięci widzów wspomnienia o Anakinie, którymi Kenobi dzielił się z jego synem, Luke'iem Skywalkerem w zrealizowanym w 1977 pierwszym (a chronologicznie czwartym) filmie z cyklu, Nowej nadziei.

Pod wieloma względami Anakin traktuje Obi-Wana jak ojca, którego nigdy nie miał. Obi-Wan i Anakin znają się od lat i wszystko wskazuje na to, że nie rozstawali się od dnia, w którym zginął Qui-Gon, mistrz Jedi grany przez Liama Neesona w Mrocznym widmie - mówi Ewan McGregor. W "Ataku klonów" aktor ponownie wciela się w postać, którą w pierwszej trylogii powołał do życia Alec Guinness.

Ewan McGregor wskazuje na dynamiczny charakter więzi łączącej Obi-Wana i Anakina. Obi-Wan mylnie wierzył, że może tak wyszkolić Anakina, że osiągnie on poziom mistrza Yody. Jego błąd mieć będzie fatalne konsekwencje nie tylko dla samego Anakina, ale i całej galaktyki.

"Atak klonów" przynosi zapowiedź przyszłego rozwoju wydarzeń. Obi-Wana i Anakina łączy bliska przyjaźń, ale młody Jedi czuje się skrępowany naukami swego mentora i równowaga sił zostaje zachwiana. Anakin oburza się na Obi-Wana, a niekiedy wręcz stawia mu opór.

Ze względu na charakter więzi łączącej Obi-Wana i Anakina, bogactwo tematyczne i rozmach realizacyjny McGregor porównuje "Atak klonów" do dwóch pierwszych filmów klasycznej trylogii. Jak mówi: "Atak klonów" przywodzi na myśl "Nową nadzieję" i Imperium kontratakuje. We wszystkich tych filmach czuje się narastające napięcie, które rozładowywane jest humorem. Spodobały mi się także aspekty "detektywistyczne" - prowadząc swoje "śledztwo" Obi-Wan trafia do półświatka z jego podejrzanymi barami i ciemnymi uliczkami oraz na dziwne planety.

Samuel L. Jackson, który ponownie wciela się w postać mistrza Jedi Mace Windu, jest podobnego zdania: Wszystkich tych, którzy zadecydowali o tryumfalnym sukcesie pierwszej trylogii, zachwyci "Atak klonów". To zapierający dech w piersiach romantyczny film przygodowy, który przypadnie do gustu szerokiej widowni - mówi.

Mace Windu pełni w "Ataku klonów" kluczową rolę. Jest mistrzem poważanym na równi z Yodą i zasiada w Najwyższej Radzie Jedi. Gdy galaktyka pogrąża się w chaosie za sprawą separatystów, którym przewodzi dawny Jedi, Mace uświadamia sobie, że minął czas negocjacji - nastał czas, by wkroczyć do akcji.

Mace jest znakomitym wojownikiem, bierze więc aktywny udział w walce, o czym Samuel L. Jackson marzył od dawna. Jak mówi: Mace wie, że nadchodzi wojna, jest więc gotowy do ataku. Zawsze uwielbiałem filmy z Errolem Flynnem, cieszę się więc, że wreszcie mogłem wystąpić w filmie akcji.

Wśród wrogów Republiki, z którymi muszą się zmierzyć Mace i Obi-Wan jest łowca nagród, uznawany za najlepszego i najgroźniejszego w całej galaktyce. Jego nazwisko, zbroja i statek, zwany "Slave I", znane są doskonale milionom fanów - to Jango Fett, którego łączy szczególna więź z synem o imieniu Boba.

Boba Fett, nieustraszony wojownik, który w "Imperium kontratakuje" polował na Hana Solo, w "Ataku klonów" wysuwa się na plan pierwszy (postać tę zaprezentowano widzom ponownie dzięki nowym scenom dodanym do wersji specjalnej "Nowej nadziei"). W nowym filmie poznajemy jego historię, tożsamość i przeznaczenie, dowiadujemy się także, że pełnił on kluczową rolę w konflikcie, który doprowadził do upadku Republiki. Dowiadujemy się ponadto, skąd pochodzi i dlaczego został niesławnym zabójcą. Młodego Bobę Fetta gra czternastoletni debiutant Daniel Logan, w rolę Jango Fetta wciela się ceniony nowozelandzki aktor Temuera Morrison (Tylko instynkt, Speed 2: Wyścig z czasem).

Boba podąża ścieżką wytyczoną przez ojca. Układ mentor/ojciec-syn pełni także ważną rolę w przypadku nowego bohatera sagi: hrabiego Dooku, poważanego niegdyś rycerza Jedi, który stracił złudzenia i stanął na czele rosnącego w siłę ruchu separatystycznego. Dooku przeszedł szkolenie pod kierunkiem mistrza Yody, sam z kolei stał się mistrzem dla Qui-Gon Jinna, którego uczniem został potem Obi-Wan. Uczeń Obi-Wana, Anakin, reprezentuje więc czwarte pokolenie, którego przedstawicieli łączy więź mistrz-uczeń, charakterystyczna dla tradycji Jedi.

W rolę Dooku wciela się Christopher Lee, legenda kina, który fanom horroru na zawsze kojarzyć się będzie z postacią hrabiego Draculi z filmów zrealizowanych przez brytyjską wytwórnię Hammer. Postać, którą gra w "Ataku klonów" ten elegancki i dystyngowany aktor, przywodzi na myśl jednego z głównych bohaterów "Nowej nadziei" - oficera Imperium (i dowódcę Gwiazdy Śmierci) Wielkiego Moffa Tarkina, w którego wcielił się przyjaciel i ekranowy partner Lee, nieżyjący już Peter Cushing. Podobieństwo nie jest przypadkowe. Zdaniem Robin Gurland Lucas widział w Dooku: Petera Cushinga naszego filmu. Jak tylko nam o tym powiedział, wpadł na pomysł, by obsadzić w tej roli Christophera Lee.

Dooku daleko co prawda do klasycznych już "czarnych charakterów" z "Gwiezdnych wojen", takich jak Darth Maul czy Darth Vader, którzy zyskali status ikon, niewiele im jednak ustępuje. Jest bowiem mistrzem fechtunku ze starej szkoły i - zdaniem Christophera Lee - człowiekiem o ogromnej sile fizycznej i psychicznej. Dooku jest bardzo powściągliwy, samowystarczalny i nie zna lęku. Uosabia moc.

W miarę jak Dooku tracił złudzenia, Palpatine rósł w siłę. W "Mrocznym widmie" embargo handlowe i kryzys na Naboo pomogły mu zostać kanclerzem. Palpatine obiecał bowiem, że ponownie zjednoczy Republikę i umocni rząd zaprowadzając prawo i porządek. Mimo jego zapewnień Republika nadal pogrąża się w chaosie. W obliczu nowych zagrożeń Galaktyczny Senat przedłuża kadencję Palpatine'a i daje mu nadzwyczajne uprawnienia, mianując go Najwyższym Kanclerzem. Palpatine każe następnie utworzyć olbrzymią Armię Republiki, która ma chronić zwykłych obywateli. Motyw ten stanowi kolejne nawiązanie do klasycznej trylogii. W "Nowej nadziei" wspomina się bowiem krótko o Wojnie Klonów, która stanowi kluczowy wątek nowego filmu.

W roli Palpatine'a ponownie oglądamy Iana McDiarmida, który grał ją już w Powrocie Jedi i "Mrocznym widmie". Aktor przyznaje, że z satysfakcją wciela się w jednego z najgorszych złoczyńców w historii kina. Jak mówi: Palpatine to wytrawny polityk. Wydaje się przemiłym człowiekiem, ale pozory mylą. To ciekawa postać, bo jest on świetnym graczem i bez mrugnięcia okiem oszukuje tych, którzy ufają mu bez zastrzeżeń.

W "Ataku klonów" na ekran powracają ukochane przez wszystkich roboty R2-D2 i C-3PO. Ten ostatni przechodzi w filmie znamienną ewolucję. W "Mrocznym widmie" Threepio, dzieło Anakina, nie był w pełni ukończony i nie miał "skóry". Po dziesięciu latach protokolarny robot doczekał się w końcu "powłoki". Wciąż jednak nie jest złotym droidem, którego pamiętamy z pierwszej trylogii. Jego obudowa zrobiona jest ze znalezionych części, które poskładano razem niczym patchwork.

W "Ataku klonów" oglądamy więc nowy wizerunek Threepio. Grający go Anthony Daniels, weteran wszystkich pięciu wcześniejszych filmów z cyklu, nie tylko użycza głosu robotowi, ale po raz pierwszy od dwudziestu lat przywdziewa także jego kostium.

Danielsowi partneruje wcielający się w rolę R2-D2 Kenny Baker, drugi z aktorów, którzy wystąpili we wszystkich filmach cyklu. Choć technika rozwinęła się już na tyle, że twórcy mogli wykorzystać w pełni zmechanizowanego robota, doszli jednak do wniosku, że obecność aktora przyda R2-D2 cech ludzkich. Artoo i innymi robotami "opiekował się" na planie operator Don Bies.

Ważną rolę w rozwoju akcji pełnią Owen Lars, grany przez australijskiego aktora Joela Edgertona i Beru Whitesun, w którą wcieliła się australijska aktorka Bonnie Piesse. Oboje poznaliśmy już w "Nowej nadziei": Owen był zgorzkniałym i szorstkim wujem Luke'a Skywalkera, Beru - jego sympatyczną ciotką. W "Ataku klonów" Owen i Beru nie są jeszcze małżeństwem, ale są ze sobą bardzo zżyci. W nowym filmie odkryjemy, co naprawdę łączy Owena i Beru z Anakinem i zaczniemy rozumieć, czemu tak bardzo chronili syna młodego Jedi, Luke'a, w "Nowej nadziei".

Na swej drodze Anakin spotyka także graną przez Pernillę August matkę, Shmi Skywalker oraz ojca Owena, Cliegga Larsa, w którego wciela się ceniony australijski aktor Jack Thompson.

Senatora Baila Organę z Alderaanu gra wyróżniony prestiżową nagrodą Emmy Jimmy Smits (Nowojorscy gliniarze). Bail, o którym wspominano już w "Nowej nadziei", bierze aktywny udział w senackiej debacie na temat utworzenia nowej armii.

Styl wizualny

Scenograf Gavin Bocquet i odpowiedzialny za koncepcję artystyczną filmu Doug Chiang przystąpili do pracy na długo przed tym, zanim George Lucas i Jonathan Hales przedstawili gotowy scenariusz. Skupili się oni na wizerunku nowych światów, które poznajemy w "Ataku klonów". Kamino, "zaginioną" planetę, która położona jest na obrzeżach galaktyki, nękają nieustanne burze, ulewne deszcze i huragany. Mieszkańcy tego ultranowoczesnego świata, który zbudowano na palach nad wzburzonym oceanem, dysponują najnowszymi zdobyczami techniki i pracują nad supertajnym projektem - powołaniem do życia armii klonów.

Uważam, że Kamino to przepiękna planeta - mówi producent Rick McCallum. - Sądzę, że George Lucas zaskoczy wszystkich, bo nowa planeta utrzymana jest w stechnicyzowanym stylu charakterystycznym dla klasycznych filmów science fiction, którego nie spotykało się dotąd w "Gwiezdnych wojnach". W Gwiezdnej Sadze dominował bowiem dotąd nieco "siermiężny" styl, który wydawał się widzom bardziej znajomy.

Łatwiej rozpoznać czerwoną, kamienistą planetę Geonosis, która mimo to nie przestaje intrygować: to jałowa planeta, którą jak okiem sięgnąć pokrywają niewielkie wzgórza i wzniesienia. Geonosis zamieszkują pracowite, przypominające owady stworzenia, które Doug Chiang porównuje do termitów. Znakomicie nadają się one do wykonania powierzonego im zadania: budują bowiem setki tysięcy robotów, które zagrożą istnieniu Republiki.

W "Ataku klonów" oglądamy także znany z Mrocznego widma Coruscant, centrum galaktyki, "miasto-świat", planetę, która w wyniku rozwoju urbanistycznego całkowicie pokryta jest drapaczami chmur. Tu mieści się kwatera Jedi i ich potężna świątynia, stąd senat rządzi Republiką. W "Ataku klonów" odkrywamy mroczne zakamarki Coruscant, Lucas zabiera nas bowiem na ulice, do barów i ciemnych alejek utrzymanych w stylu charakterystycznym dla czarnego kryminału.

Statki z "Ataku klonów" łączą w sobie opływowe kształty utrzymanych w stylu art noveau pojazdów z "Mrocznego widma" i elementy bardziej industrialnych pojazdów z "Nowej nadziei". Nowym pojazdem, w którym fani "Gwiezdnych wojen" rozpoznają jednak pewne znajome cechy, jest myśliwiec Jedi, jednoosobowy statek wyposażony w astromechanicznego robota. Pilotowany przez Obi-Wana statek przywodzi na myśl "trójkątnego" niszczyciela Imperium, który grał kluczową rolę w pierwszej trylogii. Skojarzenie to nie jest przypadkowe. Niszczyciele mają swoje źródło w myśliwcach Jedi - mówi scenograf Gavin Bocquet. - To bardzo wymowny symbol: dzięki niemu zaczynamy dostrzegać, jak wszystko zwraca się ku ciemnej stronie Mocy.

W "Ataku klonów" oglądamy całą masę innych pojazdów, od jaskrawożółtego śmigacza z odsuwanym dachem, którego pilotuje Anakin, po przypominające ryksze powozy z ulic Tatooine, którymi kierują roboty na kółkach.

Kostiumy z "Ataku klonów" nawiązują do strojów, które znamy z klasycznej trylogii. Z pomocą Iaina McCaiga i Dermota Powera, rysowników, którzy przygotowali szkice koncepcyjne, autorka kostiumów Trisha Biggar zaprojektowała stroje Anakina Skywalkera. Nawiązują one do kostiumów noszonych przez jego późniejsze "wcielenie", Dartha Vadera. Początkowo Trisha Biggar chciała, by Anakin nosił stroje podobne do tych, które w "Mrocznym widmie" nosił Ewan McGregor, szybko jednak zmieniła zdanie: Chcieliśmy pokazać, co przyniesie przyszłość, wykorzystaliśmy więc pewne elementy kostiumu Dartha Vadera - mówi.

W kostiumie Anakina pojawiły się więc elementy wykonane ze skóry, które przydają mu nieco "ostrzejszego" charakteru. Młody Skywalker nosi także płaszcz łączący w sobie elementy płaszczy rycerzy Jedi i Dartha Vadera. Nadal ma on kaptur, uproszczona sylwetka nasuwa jednak skojarzenia ze strojem Vadera.

Padme nie jest już królową Naboo, wciąż jednak ubiera się bardzo efektownie, choć nie tak formalnie. W "Ataku klonów" Amidala przebiera się jeszcze częściej niż w "Mrocznym widmie". Jej nowe kostiumy mogą wydawać się prostsze, wymagały jednak równie wielkiego nakładu pracy. Wiele z kostiumów do "Części II" wykonano ręcznie - mówi Trisha Biggar. - Mnóstwo w nich bowiem elementów zdobniczych, haftów i koralików.

W "Ataku klonów" Padme jest bardziej osobą prywatną niż władczynią narodu. Ubiera się swobodniej, mniej oficjalnie. Jest starsza, więc grająca ją Natalie Portman mogła nosić stroje podkreślające jej seksapil. George chciał, by w "Części II" Natalie sprawiała wrażenie delikatniejszej, bardziej kobiecej - mówi Trisha Biggar.

W miarę rozwoju akcji Padme ubiera się coraz mniej formalnie, bohaterka jest bowiem nie tylko piastującą ważną funkcję panią senator, ale i zakochaną młodą kobietą, która musi wkroczyć do akcji, by ratować własne życie.

W jednej z pierwszych scen, która rozgrywa się w gabinecie Palpatine'a, Padme ubrana jest bardziej formalnie, jak na senatora przystało. Nosi wielowarstwowy kostium, ma na sobie elżbietańską krynolinę z długimi, powiewającymi rękawami i ciężką fioletową suknię, na którą narzuciła gruby aksamitny płaszcz. Imponującej całości dopełnia wielki, zabytkowy klejnot, który przytrzymuje rękawy.

Po zamachu na jej życie Padme i Anakin opuszczają Coruscant i udają się na Naboo, gdzie połączy ich romantyczne uczucie. W idyllicznej scenerii Padme nosi delikatną, wielobarwną, pastelową suknię, której kołnierz stanowi masywny srebrny naszyjnik. Wygląda w niej bardzo zwiewnie i romantycznie - mówi Trisha Biggar. Podobnie w miękkiej, zwiewnej sukience z wielowarstwową szyfonową spódnicą, ozdobioną wyszywanym haftem, którą nosi w scenie pikniku.

W scenie romantycznej kolacji w ustroniu na Naboo Padme ubrana jest z kolei w suknię ze skórzaną górą i rękawami oraz lekką czarną pelerynkę wysadzaną koralikami.

Gdy Padme przybywa z Anakinem na Tatooine, ma na sobie tłoczoną aksamitną pelerynę podróżną, spiętą u szyi zabytkową broszką. Ten strój to kamuflaż. Padme jest w nim ukryta przed spojrzeniami ciekawskich i wydaje się tajemnicza - mówi Trisha Biggar.

W scenach akcji na Geonosis Padme nosi funkcjonalny kostium z elastycznego materiału, który zapewnia jej maksymalną swobodę ruchów. Wyposażony jest on w pas z kieszeniami, podobny do tego, który noszą Jedi. Kostium ten ulega zniszczeniu, gdy Padme walczy z monstrualnymi istotami.

Z ekipą scenograficzną współpracowali ściśle koordynatorzy efektów specjalnych Dan Gregoire i David Dozoretz, którzy przygotowali animowany scenopis obrazkowy - roboczą, tymczasową wersję filmu. Działaliśmy wspólnie ze scenografami, byliśmy bowiem pierwszymi, którzy korzystali z efektów ich pracy - mówi Dan Gregoire.

Na potrzeby filmu przygotowano animowany scenopis obrazkowy do ponad 4.000 ujęć. Korzystali z niego reżyser, aktorzy, montażyści i specjaliści od efektów. Dzięki postępom techniki animowane scenopisy są dziś dużo precyzyjniejsze i estetyczniejsze niż kiedyś. Dzięki elementom grafiki komputerowej artyści mogli "zainscenizować" najefektowniejsze i najbardziej skomplikowane sceny akcji "Ataku klonów", zanim na planie pojawili się aktorzy.

Bogatą paletę barwną filmu opracowali dwaj artyści konceptualni, Erik Tiemens i Ryan Church. Przygotowali oni także projekty na potrzeby kluczowych scen, których akcja rozgrywa się w fabryce robotów i na arenie oraz na potrzeby sekwencji finałowej bitwy.

Ich projekty służyły jako łącznik między szkicami konceptualnymi a gotowymi ujęciami, które przygotowali specjaliści od efektów wizualnych i dorysówek z Industrial Light and Magic. Można powiedzieć, że symulowaliśmy oświetlenie, nastrój i paletę barw - mówi Ryan Church. Erik Tiemens dodaje: Naszym zadaniem było tchnąć życie w ujęcia, które zrealizowano metodą "niebieskiego ekranu", a robiliśmy to za pomocą rysunków przedstawiających tło i krajobrazy.

Tiemens i Church z uznaniem przyjęli propozycję współpracy przy "Ataku klonów". Erik Tiemens mówi: Cieszymy się, że George Lucas i Rick McCallum postanowili włączyć do filmu motywy, które kojarzą nam się z płótnami amerykańskich pejzażystów początku XX wieku, takich jak Thomas Moran czy Albert Bierdstadt. Wszystkim nam zależało, by strona wizualna nacechowana była silnymi emocjami.

Monumentalne dekoracje zaprojektował Gavin Bocquet, autor scenografii do "Mrocznego widma". Spośród sześćdziesięciu ośmiu nowych dekoracji Bocquet jest szczególnie dumny z jednej, przedstawiającej obskurny klub nocny na Coruscant, w którym spotyka się, by pić i uprawiać hazard elita miejscowego półświatka. Miło było zawitać do takiego miejsca i zobaczyć, jak zabawiają się ludzie w naszym szalonym wszechświecie - mówi. Bocquet i jego ekipa zbudowali nie tylko wnętrze klubu, lecz także jego fasadę wraz z pobliską alejką, na której rozpoczyna się emocjonujący pościg pod niebem Coruscant.

Bocquet pieczołowicie zrekonstruował kuchnię w domostwie Owena i Beru, którą pamiętamy z Nowej nadziei. Było to dla niego znaczące doświadczenie: Podobnie jak inne dekoracje z Tatooine, domostwo jest częścią rodzinnej historii Skywalkerów - mówi. - Sądzę, że każdy, kto kocha "Gwiezdne wojny", w tunezyjskich plenerach czuje się jak w domu.

Bocquet odbudował także komnaty rady Jedi, które pamiętamy z "Mrocznego widma". Chcąc oszczędzić czasu wykorzystał tę dekorację, by stworzyć inne wnętrza, w których królują Jedi, w tym gabinety Yody i Mace'a Windu, pokój badań i werandę treningową.

Wiele uwagi poświęcono całkowicie nowym wnętrzom, które zbudowano z niezwykłą dbałością o detale: gabinetowi kanclerza Palpatine'a i letniemu domkowi Padme, w którym podziwiać możemy wielką marmurową jadalnię, tło dla romantycznej kolacji Anakina i Padme.

Zakazana miłość

Anakin nawiązuje romans z Padme, mimo iż rycerze Jedi muszą wyrzec się marzeń o szczęściu osobistym. Anakin i Padme spotykają się ponownie po dziesięciu latach, gdy Obi-Wan i jego młody uczeń muszą stanąć w obronie byłej królowej Naboo, na której życie nastają tajemniczy zamachowcy.

Anakina i Padme łączą dynamiczne więzi. Nasz film to subtelna opowieść o dorosłej miłości - mówi Jonathan Hales. - Nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy Anakin i Padme spotykają się ponownie, ona wciąż traktuje go jak dziecko. Pojawia się między nimi pewne napięcie, za którym kryje się zauroczenie. Nie wolno przy tym zapominać, że uczucie, które ich łączy, jest zakazane...

Podobnie jak Anakin, tak i grana przez Natalie Portman Padme zmieniła się bardzo od czasu ich ostatniego spotkania. Jej panowanie jako królowej Amidali na planecie Naboo dobiegło końca. Sprawy publiczne nadal są dla niej ważne, pełni więc funkcję senatora. W podzielonym senacie jest głosem rozsądku, a że nie kryje tego, co myśli, staje się celem ataków płatnych zabójców i ponownie spotyka na swej drodze Anakina i Obi-Wana.

Padme bez reszty oddana jest karierze politycznej, odrzuca więc początkowo myśl o romansie z Anakinem (podobnie jak on wyklucza taką możliwość powołując się na kodeks Jedi). Padme dojrzała jako kobieta - mówi Natalie Portman. - Jest idealistką, szczerą i dobrą, a więc czasami i trochę naiwną. Nie chce się zakochać, bo uważa, że ma ważniejsze rzeczy na głowie. Widzi się w roli przywódczyni, której nie przystoi wrażliwość, a bez wrażliwości nie może być przecież mowy o romansie...

Więcej informacji

Proszę czekać…