Fałszerz Roy i jego protegowany są o krok od sfinalizowania dealu życia, kiedy nieoczekiwany przyjazd nastoletniej córki Roya kompletnie dezorganizuje ich życie i stawia pod dużym znakiem zapytania powodzenie ich planu.

„A Summer Wind”

Scott zwraca uwagę, że choć Roy nie posiada telewizora, w jego mieszkaniu znajduje się obrotowy stół, na którym spoczywa duża kolekcja winylowych płyt. - Bohater, grany przez Cage’a, niespecjalnie ceni współczesną muzykę. Co ciekawe, czytając scenariusz nie mogłem przestać myśleć o latach .50 i muzyce Franka Sinatry. Kiedy po raz drugi spotkałem się w sprawie filmu z Nickiem Cagem, powiedział – Czy sądzisz, że gdyby Roy słuchał muzyki, to byłby Sinatra? – Od razu wiedziałem, że nadajemy na tych samych falach. Gust muzyczny Roy’a doskonale komponuje się z ubraniami, jakie nosi, i z domem, w którym mieszka.

Chłodna, minimalistyczna ścieżka dźwiękowa filmu została skomponowana przez znanego na całym świecie kompozytora Hansa Zimmera, który często współpracuje ze Scottem. Dzięki ścieżce dźwiękowej do Gladiatora kompozytor zdobył szóstą nominację do Oskara (samą nagrodę zdobył w 1994 roku, za muzykę do filmu Król Lew). Mówi Starkey - Ridley wybrał całą serię piosenek, których według niego mógł słuchać Roy. Wnoszą one w film pewną elegancję i gładkość niczym w dobrym utworze jazzowym. Wśród piosenek, których słuchał Roy po stresującym dniu, znalazły się klasyczne kompozycje Franka Sinatry, A Summer Wind i This Town, piosenka Beyond the Sea w wersji wykonywanej przez Bobby’ego Darina, a także The Good Life i kilka fragmentów melodii zespołów znanych z lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia -Tijuana Taxi i The Lonely Bull Herba Alperta i Tijuana Brass.

Czternastoletnia niespodzianka

Kiedy Roy przekonał Kleina, by to on zadzwonił do jego byłej żony, dowiedział się, że jest ojcem czternastoletniej córki, Angeli. Teraz to od niego zależy, czy zdecyduje się na spotkanie ze swoim dzieckiem, granym przez Alison Lohman, znaną publiczności z zeszłorocznego filmu Biały Oleander. Wspomina Rapke – Kiedy zastanawialiśmy się nad obsadzeniem tej roli, padło jej nazwisko. Powiedziałem do Ridley’a – Musisz zobaczyć jak zagrała w "Białym Oleandrze"; jest po prostu niesamowita. Angela potrafi pokazać i młodość, jak i dojrzałość, a dokładnie to chcieliśmy zobaczyć w Angeli.

- Alison gra bez wysiłku – z nie udawanym podziwem mówi Cage. – Nigdy wcześniej nie widziałem kogoś, kto gra tak jak ona. Jest taka pełna życia, obserwowanie jej gry sprawiało mi wielką przyjemność. Potrafi przekonująco zagrać sceny pełne emocji, za każdym razem ma się wrażenie, że to rzeczywistość.

Kiedy Angela i jej cierpiący na lęk otwartych przestrzeni ojciec spotykają się po raz pierwszy, ma to miejsce w parku. Roy czuje się bardzo źle. – Początkowo Angela myśli, że jej ojciec jest trochę stuknięty, widać to po sposobie ubierania się, po tym jak mruga okiem. Nie jest pewna, co ma sobie o nim myśleć – mówi Lohman. – Ale im więcej czasu spędza w jego towarzystwie, tym bardziej go lubi. Wydaje mi się, że to dlatego, że ją rozśmiesza.

Liczne przypadłości Roy’a zbliżają go z córką.

Lohman uważa, że sposób życia Roy’a nie ma większego znaczenia dla Angeli, która ceni go za swego rodzaju uczciwość. – Roy jest tym, kim jest, nie próbuje niczego ukrywać. Wydaje mi się, że właśnie czegoś takiego dzieci oczekują od swoich rodziców.

- Angela jest młoda i znudzona – wyjaśnia. – Trwają letnie wakacje. Kiedy dowiaduje się, że w pobliżu mieszka jej ojciec, korzysta z okazji spotkania się z nim. Chce po prostu wiedzieć jakim jest człowiekiem. Kiedy dowiaduje się, że jest oszustem, traktuje to jako dodatkową zaletę. Przemawia to do jej buntowniczego ducha. Oczywiście, wkrótce ona sama chce nauczyć się paru sztuczek.

- W tym samym czasie Roy rozpaczliwie próbuje pogodzić wymogi swojej profesji z nowym elementem w jego życiu – mówi Ted Griffin. - Próbuje jednocześnie być i ojcem i kryminalistą, stara się też, by te dwie funkcje nie kolidowały ze sobą, co mu się – oczywiście – nie udaje.

Zrelaksowane podejście do świata Angeli wyraźnie kontrastuje ze sposobem życia jej ojca. Jest to widoczne już w scenie, w której Angela wchodzi na jego nieskazitelnie czysty dywan nie zdejmując butów. Kiedy jej wizyty stopniowo przedłużają się na całe weekendy, Roy znajduje stare opakowania po pizzy, w całym domu walają się jej rzeczy, a ona sama pływa w jego basenie. Zresztą, od czasu gdy Roy wprowadził się do tego domu, to pierwszy raz, gdy z basenu skorzystano zgodnie z jego przeznaczeniem. - Wkroczenia Angeli w życie Roy’a nie można nazwać inaczej, niż inwazją – przynajmniej z jego perspektywy – mówi, śmiejąc się, Scott. – Bałagan, straszliwy bałagan! Jego sanktuarium legło w gruzach. – To tak, jakby w domu puścić luzem małego szczeniaczka – dodaje Lohman. Roy jest jednak zdecydowany nawiązać głębszą więź z dziewczynką. Rolę rodzica traktuje równie poważnie, jak swoje sprawy zawodowe.

Cage tak opisuje jego przemianę – Wszystko ulega zmianie, gdy Roy dowiaduje się, że ma córkę, owoc nieudanego małżeństwa. Początkowo nie wie, co ma o tym sądzić, jest tym wszystkim podekscytowany, ale też zdenerwowany. Nagle okazuje się, że jest ojcem nastolatki, co, gdy sam ledwo daje sobie radę ze swoim życiem, nie jest najprzyjemniejszym odkryciem. Ale Roy nie poddaje się – i za to – między innymi – go lubię. Naprawdę kocha Angelę i chce się nią opiekować, choć w sumie nie bardzo się do tego nadaje. - Po pojawieniu się Angeli, w życiu Roy’a zaczyna się coś zmieniać – kontynuuje Cage. – Stara się więcej wychodzić z domu, zaczyna też mówić „cześć” sąsiadom. Widzimy, że trochę odżywa.

Ale związek odmienia nie tylko Roy’a.

- Chyba wszystkie dzieci mają w sobie chęć do oszukiwania – mówi Starkey. – Kiedy Angela dowiaduje się, że jej ojciec jest oszustem, uważa, że to wspaniała wiadomość. To właśnie o czymś takim marzą dzieci. To podniecające, ciekawe, coś jak żywcem wyjęte z filmu. Nie daje mu spokoju – „Tata, zabierz mnie ze sobą, pokaż jak to robisz, tylko ten raz, proszę, proszę, to taka wspaniała zabawa”. – Cóż, w filmie wygląda to może na niezłą zabawę, jednak w prawdziwym życiu to skomplikowana i trudna sprawa. Roy nie chce wciągać w to swojej córki. Ale ona nalega tak mocno, że w końcu ulega jej prośbom. Wydaje mi się też, że jest z tego trochę dumny. Niezależnie od tego, co sam myśli o swoim sposobie na życie, prawda wygląda tak, że jest w tym naprawdę dobry, dlatego przypuszczam, że chce się trochę pochwalić przed swoją córką.

- Oczywiście – kończy producent – będzie tego żałował.

- Ta niezwykła współpraca może w końcu zagrozić nie tylko relacjom, łączącym ich jako ojca i córkę – dodaje Griffith - ale także długoletniej i dotychczas owocnej współpracy Roy’a z Frankiem Mercerem. - Frank niepokoi się, że Angela narazi ich na niebezpieczeństwo. Nie chce nikogo więcej w ich spółce, a już zwłaszcza nie amatora - Scott opisuje w jaki sposób Mercer traktuje pojawienie się Angeli. – On i Roy doskonale dają sobie radę we dwójkę, a Frank uważa, że dwójka jest lepsza niż trójka. Kiedy w grze pojawia się trzeci gracz, zwiększa się ryzyko wpadki, coś w końcu musi pójść źle.

Naciągacze, torby z pieniędzmi i dobry doktor

- Roy po prostu musi podnieść z dywanu nawet najmniejszy okruszek, wytrzeć ze szklanki choćby ślad kurzu – jeśli tego nie zrobi, nie będzie mógł spać w nocy. Właśnie tak wygląda jego życie – mówi Starkey. – Ma cały katalog nerwowych tików. Zagranie kogoś takiego bez popadania w manieryzm i śmieszność wymaga naprawdę dużego talentu aktorskiego. Nicolas Cage posiada talent komiczny, ale jego postać zdobywa sympatię widzów dzięki swego rodzaju bezradności. Wydaje mi się, że to klucz do tej postaci.

- Wybór Nica do tej roli był logiczny – stwierdza Scott. – Śledziłem jego role od lat. Potrafi zagrać w zasadzie wszystko. To bardzo wszechstronny aktor. Każdej granej postaci nadaje dużą głębię, sprawia, że widzowie czują do niej sympatię, a jednocześnie jego bohaterowie są silni.

Aktor, który został nagrodzony Nagrodą Akademii, uprzejmie stwierdza, że zaangażowanie Scotta w projekt było jednym z kluczowych powodów, dla których zdecydował się przyjąć ofertę. Od czasu zadebiutowania w roli reżysera, przy realizacji filmu Sonny na początku tego roku, Cage był zainteresowany możliwością „obserwowania mistrzów przy pracy”. O sposobie pracy Scotta mówi, że pasuje do niego powiedzenie – jeśli coś nie jest zepsute, nie próbuj tego naprawić. Przy pracy na planie "Naciągaczy" Scott realizował każdą scenę w dwóch, trzech ujęciach. Bardzo pomaga to aktorom, którzy w ten sposób nie są przemęczeni wielokrotnym powtarzaniem danej sceny. Mówi Cage – Kręciliśmy jakąś scenę, a Scott mówił nam nagle, żebyśmy zrobili coś z pozoru nieistotnego. Nagle okazywało się, że potem całe ujęcie wychodzi po prostu doskonale.

Cage opisuje, w jaki sposób podszedł do roli Roy’a – Musiałem znaleźć równowagę. Wiele zachowań mojego bohatera jest naprawdę dziwacznych, budzi po prostu śmiech – mówi aktor. – Jednocześnie widać jednak, że dla niego są one bardzo frustrujące. Związany jest wieloma codziennymi rytuałami, każda codzienna sprawa musi zostać zrobiona w dokładnie ten sam, ściśle określony sposób. Prawdę powiedziawszy, wiódłby raczej proste życie, gdyby nie to, że nawet najmniejsza rzecz wymaga od niego kolosalnego wysiłku.

Roy uwalnia się od swoich natręctw jedynie wtedy, gdy zajmuje się swoim fachem - oszustwem. Kiedy naciąga ludzi, jest równie wiarygodny jako broker przedstawiający promocyjną, atrakcyjną ofertę kupna akcji, jak i agent Federalnej Komisji Handlu. Mówi Scott – Kiedy podnosi słuchawkę telefonu w biurze, nagle widzicie innego Roy’a. Oczywiście, przejście od samochodu do drzwi nie jest wcale takie proste, trzeba przecież wytrzeć klamkę w drzwiach i wysterylizować słuchawkę telefonu, ale kiedy upora się już z przeszkodami, to on kontroluje sytuację. Zmienia się całe jego zachowanie.

- Przez resztę czasu to wrak człowieka. Boi się otwartych przestrzeni - Scott przypomina sobie niektóre z dziwactw Roy’a. – Bezpieczny czuje się jedynie wewnątrz swojego tradycyjnego w stylu, podmiejskiego domku lub w samochodzie za szczelnie zamkniętymi oknami. Jego bielizna i skarpetki jest zawsze porządnie złożona. Odżywia się głównie tuńczykiem, którego je prosto z puszki, żeby nie brudzić talerza.

- Jest we mnie wiele z Roy’a – przyznaje reżyser. – Czasami jestem strasznie grymaśny. Kiedy jestem sam w domu i chce mi się jeść, nie ugotuję sobie niczego, bo potem musiałbym sprzątać całą kuchnię. Jak widać, mam coś wspólnego z Roy’em, zacząłem się z nim nawet identyfikować, co początkowo wielce mnie zdziwiło, ale potem dostarczyło mi sporo radości.

Zarówno Cage, jak i Scott z dużą ostrożnością i rezerwą potraktowali chorobę i fobie głównego bohatera. – Część z tego, co przytrafia się Roy’owi, nie jest śmieszna sama w sobie, staraliśmy się jednak przedstawić te sytuacje tak, by widzowie dostrzegli w tym pewien komizm. Nie mogliśmy tylko przesadzić – zwierza się Cage. Aktor z uznaniem przypomina rolę Jacka Nicholsona, grającego podobną postać w filmie Lepiej być nie może. Cage mówi – Nicholson potrafił wydobyć z codziennych sytuacji dowcip, a jednocześnie nie naraził na pośmiewisko ludzi, którzy mają takie problemy. Granicy śmieszności staraliśmy się nie przekraczać także w Naciągaczach. Komizm tkwi w samych sytuacjach. Kiedy Roy widzi liść, który wiatr zagnał do jego basenu, po prostu musi go natychmiast wyłowić. Sam widok liścia pływającego w jego basenie sprawia, że źle się czuje. Mówiąc krótko, Cage tak widzi granego przez siebie – To samotnik, poświęcony swojemu fachowi. Od 14 lat jest rozwiedziony, przez ten czas nie związał się z nikim uczuciowo. Zajmuje się sprawami dnia codziennego, naciąga ludzi, starsze pary, małżeństwa, które aż proszę się o coś takiego, a także – zapewne – ludzi samotnych tak jak on sam. Ma z tego powodu wyrzutu sumienia, a poczucie winy przyczynia się do nasilenia się jego neurozy.

Partner Roy’a, Frank Mercer, którego gra Sam Rockwell, nie ma takich problemów. Można go chyba określić, jako naciągacza w najczystszej formie. Sprawia wrażenie czarującego, szczerego zawodowca. Przy telefonie w biurze jest jeszcze wcześniej niż Roy. Frank zawdzięcza Roy’owi wszystko, co wie na temat swojego fachu, jednak z całą pewnością to Roy jest dłużnikiem Franka. Tylko dzięki niemu może skoncentrować się na tym, co robi, to Frank wyciąga go z opresji, gdy ma kolejny napad lęku przestrzeni, to on wyciąga go czasami z domu. Są dobrymi przyjaciółmi i dobrymi partnerami.

- Przypuszczam, że Frank to odkrycie Roy’a - zastanawia się Cage. – Polubił go, dojrzał w nim pewien potencjał, nauczył go wszystkiego, co sam umie i prawdopodobnie jest dumny widząc, jak duże Frank zrobił postępy. Są ze sobą związani, Roy jest kimś w rodzaju mentora Franka.

- Frank napędza całą opowieść – zauważa Bailey. – Ma mnóstwo pomysłów. Frank Sama Rockwella jest bardzo wylewny – za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, dzieje się coś zabawnego. W przypadku Roy’a od razu widać cenę, jaką musi płacić za sukces, natomiast Frank doskonale czuje się w swojej skórze. To właśnie dlatego jest taki ujmujący – to doskonały przykład człowieka, któremu praca sprawia rzeczywistą przyjemność. Uwielbia zajmować się tym, co robi. To facet, który pnie się do góry dzięki sile swojej osobowości.

- Oczywiście - Starkey dodaje żartobliwie – wszyscy naciągacze starają się ukrywać prawdziwą naturę swej profesji pod maską czarującej osobowości… tak samo jak producenci filmowi. Rockwell, który zdobył ostatnio sporą popularność jako enigmatyczny Chuck Barris w filmie Niebezpieczny umysł, bardzo cenił sobie rolę Franka, „bardziej widowiskowego z tej dwójki”. Uważa, że jest on w pewnym sensie opiekunem Roy’a - Frank jest bardzo ważny dla Roy’a – to od wielu lat jedyna osoba, z którą utrzymuje jakieś znaczące stosunki.

Rockwell mówi o swoim ekranowym partnerze - Nick uwielbia spontaniczność, dzięki czemu możemy nieźle bawić się na planie. Oczywiście, kwestie dialogowe były ściśle rozpisane, ale wprowadzaliśmy do gry pewne osobiste akcenty w inny sposób. Zagranie tak ekscentrycznej postaci wymaga naprawdę niezwykłego talentu aktorskiego, jest to także bardzo ciekawe zadanie aktorskie.

- Frank jest doskonałym uzupełnieniem Roy’a nie tylko w ich filmowym życiu, lecz także w roli dobrego i złego gliniarza, jaką czasami odgrywają podczas naciągania naiwnych – wyjaśnia Scott. - Sam potrafi przedstawić niemal wszystkie emocje. Może być pełen zapału, zadziwiony, skupiony i cichy, głośny, pełen godności i wulgarny – co tylko chcecie. Gdy widzowie widzą ich po raz pierwszy w akcji, wyglądają niczym para kaznodziejów.

- Wszystko sprowadza się do tego, – mówi Scott – że ci faceci uważają się za artystów w swoim fachu. Według nich nie są oszustami, ani kryminalistami, zwłaszcza Roy, który sądzi, że jest po prostu artystą. Zgodnie z ich filozofią to ich ofiary są pełne chciwości, szukają przecież okazji do zrobienia jakiegoś interesu, który jest zbyt dobry, by był prawdziwy. – Nie zabrałem im pieniędzy, sami mi je dali – przypomina często Roy, wyraźnie dystansując się od tych osobników, których określa mianem złodziei. Naciągacze nie używają przecież siły, nie włamują się do niczyich domów, ich procederu nie można więc określać mianem kradzieży.

Osobą, która może nie zgadzać się z tym punktem widzenia jest milioner Chuck Frechette, którego gra Bruce McGill. Aktor dołączył do ekipy Naciągaczy po zakończeniu produkcji filmu HBO Na żywo z Bagdadu, w którym wcielił się w rolę korespondenta CNN Petera Arnetta.

Frechette, chciwy i niespecjalnie bystry, nigdy nie przepuścił okazji do zrobienia jakiegoś lewego interesu. Nie zdaje sobie sprawy, ale to jego pieniądze mają stanowić znaczący procent funduszu emerytalnego Roy’a – oczywiście, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Rockwell, który pracował z McGillem w roku 1997 na planie filmu Lawn Dogs, określa postać milionera jednym zdaniem - Frechette to bogaty, arogancki dupek, który tylko czeka na to, by ktoś go wycyckał.

Po przeczytaniu scenariusza McGill był pod wrażeniem dowcipu i humoru, jakim emanuje opowieść „bez uciekania się do żartów per se”. Mówi aktor – W "Naciągaczach" widzowie bawią się dzięki obserwacji ludzkich zachowań. Przyglądanie się bohaterom tego filmu przypomina nieco podsłuchiwanie pary, siedzącej w restauracji przy sąsiednim stoliku.

W roli sympatycznego psychiatry, doktora Kleina, producenci obsadzili Bruce’a Altmana (Zmiana pasa). Doktor Klein pojawia się w życiu Roy’a, kiedy jego poprzedni lekarz wyprowadza się z miasta. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, który po prostu dostarczał Roy’owi tabletek, Klein przy każdej wizycie próbuje stosować terapię innego rodzaju, zachęcając swojego zamkniętego w sobie pacjenta, by dokładnie przyjrzał się swojemu dotychczasowemu życiu.

Altman mówi o rozlicznych tikach i fobiach, nękających Roy’a – To zadziwiające, w jaki sposób działa nasze ciało. W naszej opowieści oszust walczy ze swoim sumieniem, a w konsekwencji także z własnym ciałem. Działa w fachu, który wymaga absolutnej kontroli nad własnym zachowaniem, tymczasem jedyną rzeczą, jakiej nie może kontrolować, jest jego ciało. Klasyka. Prawdopodobnie wszystkim nam przydarzyło się coś podobnego – nadchodzi dzień jakiegoś ważnego wydarzenia, musimy być w jak najlepszej formie, tymczasem nogi pod nami się uginają.

Łagodne aczkolwiek systematyczne namowy Kleina przynoszą w końcu skutek. Doktor dowiaduje się, że jego pacjent był żonaty. Jego będąca prawdopodobnie w ciąży żona opuściła go, a Roy przez minione 15 lat zastanawiał się, czy czasem gdzieś tam po świecie nie chodzi jego dziecko. Z braku odwagi Roy sprawę skontaktowania się z byłą żoną pozostawia doktorowi. Ku swemu przerażeniu i radości dowiaduje się, że ma córkę, która chce go poznać.

Ot takie sobie małe oszustwo

Fabuła "Naciągaczy" nie dzieje się w żadnym konkretnym miejscu – ujawnia autor Eric Garcia. – Specjalnie nie nazywałem żadnych miejsc, nie podawałem nazw firm, ponieważ chciałem pokazać, że tego rodzaju sprawy i tacy ludzie zdarzają się wszędzie. Nie ma znaczenia, czy to jakieś duże miasto, jak Miami lub Los Angeles, czy przedmieścia Topeka w stanie Kansas – naciągaczy można spotkać na każdym kroku. Twoje życie może zmienić się w zaledwie chwilę.

Choć dla potrzeb filmu akcja została osadzona w Los Angeles, Ridley Scott podziela pogląd Garcii dotyczący oszustów. Właśnie dlatego zdjęcia kręcono w okolicy, która przypomina niezliczone amerykańskie miasta, z ich ulicami domków jednorodzinnych, ciągami handlowymi, kręgielniami, kawiarniami i pralniami: w kalifornijskiej dolinie San Fernando.

O pomoc w znalezieniu lokacji i planów potrzebnych do realizacji filmów reżyser zwrócił się do swego wieloletniego współpracownika, Stuarta Bartera, który wyszukał kilka prawdziwych perełek. Barter współpracował z doświadczoną administratorką Janice Polley, wspólnie znaleźli kilkanaście miejsc, pokazanych potem w filmie. Są to, między innymi Toluca Lake Car Wash w północnym Hollywood, Magnolia Park Arcade w Burbank, apteka De Soto w Canoga Park i market Westhill w Woodland Hills. Inne miejsca, które zobaczymy w kinie, to znajdujący się na przedmieściach Rhino Spearmint Rhino Gentlemen’s Club, parking stadionu Dodgersów, kręgielnia AMF Eldorado Bowling Lanes w Venice, a także budynek Anaheim Convention Center w Orange County.

Kierownik produkcji Tom Foden (Cela, Zdjęcie w godzinę) wybudował biuro psychiatry, w którym Roy zwierza się współczującemu doktorowi Kleinowi, zaprojektował także wnętrze spartańskiego, bardzo czystego i uporządkowanego domu Roy’a. Jego dom w widokach zewnętrznych filmowano w dwóch odrębnych miejscach – na ranczu w Woodland Hills i w dzielnicy domków zaprojektowanych w 1948 roku przez kalifornijskiego architekta Gregory’ego Aina, która leży na zachodnich przedmieściach L.A.. Przypadkowo okazało się, że jeden z kamerzystów, Mitch Dubin, pracujący pod kierownictwem operatora Johna Mathiesona, mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie planu.

- Stuart powiedział, że spodoba mi się ten basen – o domu w Woodland Hills mówi Scott. – Obejrzeliśmy dom, był w nim także fantastyczny, kamienny kominek. Reżyser przypomina sobie, że tak spodobał się Nicolasowi Cage’owi, że ten chciał go kupić i przenieść do Hollywood Hills.

- Od samego początku – mówi Foden – wiedzieliśmy, że Roy mieszka w przestronnym i bardzo uporządkowanym domu – nie tylko ze względu na jego obsesję na punkcie czystości, ale również z uwagi na charakter jego interesów. Jeśli wpadnie kiedyś w kłopoty, musi móc porzucić swój dom. Taki tok rozumowania doprowadził nas do wniosku, że jego dom będzie nowoczesny. Pierwszy szkic Ridley’a przedstawiał dom z połowy XX wieku wybudowany na wzgórzach nad Los Angeles. Projekt ten ewoluował – częściowo dzięki znalezieniu domów w Woodland Hills i w Mar Vista – aż w końcu przeistoczył się w to, co widać na ekranie.

- Zawsze lubiłem obrazy Johna Registera – kontynuuje Foden. – To, w jaki sposób wykorzystuje mocne, popołudniowe światło, jak pokazuje długie cienie. Właśnie jego obrazy podsunęły mi pomysł wizualnego stylu filmu. Tego rodzaju długie linie, których sporo widać na ekranie, służą podkreśleniu porządku i chaosu, dwóch kluczowych cech Roy’a.

Spodziewając się, że zdjęcia potrwają blisko miesiąc, pracownicy Fodena zbudowali dom marzeń Roy’a na jednej ze scen studia. Scott przypomina sobie swoje wcześniejsze doświadczenia dotyczące filmowania w prawdziwych wnętrzach – Cała ekipa jest bardzo popularna wśród ludzi, którzy chcą zobaczyć jak robi się film. Trwa to jakieś półtora dnia. Trzeciego dnia mieszkańcy mają cię po prostu dosyć, a trzy i pół tygodnia kręcenia wewnątrz domu doprowadza ich do szaleństwa. Dlatego wnętrze domu odtworzyliśmy na scenie, a potem dodaliśmy sceny z basenem.

Filmowy basen miał tę samą szerokość i długość, co prawdziwy, ale był głęboki na jedynie 30 centymetrów. Wypełniono go wodą na scenie 16 Culver Studios. Basen ma duże znaczenie symboliczne w filmie. – To pewien punkt odniesienia dla Roy’a, w nocy widzi odbicie wody w swoim pokoju – mówi Scott. Według reżysera stwarzało to fantastyczne możliwości operowania światłem. - Roy siedzi w swoim domu noc po nocy, pali swoją cygaretkę i przygląda się spokojnej wodzie, tak, jakby przyglądał się telewizorowi z zatrzymanym obrazem.

Duża część pracy Fodena polegała na dostosowaniu istniejących miejsc do potrzeb wynikających ze scenariusza. Tak było, między innymi, z pralnią w nadmorskim mieście Venice, gdzie Angela próbuje swoich sił w oszustwie związanym z kuponami lotto. Podobna sytuacja miała miejsce z supermarketem, gdzie Roy zatrzymuje się na nocny posiłek z tuńczyka i w aptece DeSoto, w której lada znajdowała się po prawej stronie sklepu, zamiast na jego tyłach, co uniemożliwiało poprawną pracę kamery.

Ze względu na problemy logistyczne i sprawy związane z bezpieczeństwem, ekipa nie mogła realizować filmu na terenie międzynarodowego portu lotniczego w Los Angeles. O pomoc zwrócono się do Fodena, który przekształcił pięciopiętrowy, wybudowany ze szkła i stali budynek Anaheim Convention Center w coś, co przekonująco zagrało dworzec lotniczy w kluczowej scenie filmu. Przypomina sobie Barter – Centrum konferencyjne obejrzałem w trakcie jednego z wcześniejszych wyjazdów w teren, bardzo chciałem wykorzystać je w filmie, zanim ktoś inny nie wpadnie na podobny pomysł. Dzięki decyzji o wykorzystaniu budynku, zrealizowane zaledwie trzy lata temu centrum po raz pierwszy pojawiło się w filmie z Hollywood.

- Centrum konferencyjne jest bardzo nowoczesne, bardzo europejskie w swej architekturze – mówi Foden. – Ma długie korytarze, pomieszczenia są wysokie. Musieliśmy tylko dodać oznakowania, stanowiska dla bileterów, fotele i ludzi. Istniejący na miejscu kiosk informacyjny obudowaliśmy aluminiowymi panelami, dzięki czemu zamieniliśmy go w element lotniskowego baru.

Choć utwór Take Me Out to the Ballgame nie znalazł się na płycie ze ścieżką dźwiękową z filmu, Scott i jego ludzie przez jeden dzień realizowali zdjęcia na parkingu stadionu Dodgersów, gdzie wybudowano przystanek autobusowy.

- Zauważyliśmy, że w szerokim ujęciu widać dużą część parkingu. Pomyśleliśmy, że na pewno będzie też widać wiele zacienionych miejsc, z których prowadzą drogi do wejść na stadion – zauważa Foden. - Ridley chciał, by ta scena wyglądała w określony sposób. Jasne, słoneczne światło i cień zadaszeń są tłem ożywionej kłótni Roy’a i Franka. Właśnie tego rodzaju szczegóły kompozycji planu są charakterystycznym znakiem wizualnego stylu reżysera Naciągaczy.

Wprowadzenie

- Ludzie są zafascynowani oszustami równie mocno, co mafiosami – przynajmniej tymi fikcyjnymi – mówi powieściopisarz Eric Garcia, którego rękopis "Matchstick Men" znajdował się w centrum zainteresowania kilku wytwórni filmowych jeszcze przed wydaniem książki przez wydawnictwo Random House. – W postaciach takich ludzi jest coś niemal mitycznego, coś, co nas przyciąga, co sprawia, że chcemy obserwować ich przy pracy.

- Może to dlatego, że zarabiają na życie dzięki sprytowi, podczas gdy wszyscy inni ludzie muszą ciężko harować – zastanawia się pisarz. – Wydaje mi się, że tego rodzaju sposób na życie przemawia do nas, ponieważ doskonale wiemy, że któregoś dnia możemy stracić pracę albo przestaniemy móc spłacać zaciągnięte kredyty…. Chcielibyśmy wtedy zarobić trochę „łatwego szmalu”, bez specjalnego wysiłku – nawet jeśli tylko po to, by sprawdzić, czy potrafilibyśmy to zrobić.

Garcia znany jest ze swojej książkowej serii Rex, której bohaterem jest współczesny prywatny detektyw z Los Angeles, będący w rzeczywistości przebranym w lateksowy kostium dinozaurem. Agentem pisarza jest znana firma, reprezentująca także producentów i scenarzystów Teda Griffina i Seana Bailey’a. Agent Garcii, któremu rękopis Naciągaczy bardzo się podobał, wysłał jego kopie do Bailey’a i Griffina, przypuszczając, że książka może przypaść im do gustu.

- Ta książka, pomimo tego, że czyta się ją jednym tchem, ma prawdziwą głębię, a to nie jest zbyt częste – mówi niedawno nominowany do nagrody Emmy Bailey, producent wykonawczy serialu HBO "Project Greenlight". – Książka bardzo spodobała się i mi, i Tedowi.

Griffin, który wcześniej współpracował z Bailey’em przy okazji produkcji filmu Spisek doskonały, a ostatnio napisał scenariusz do filmu Stevena Soderbergha Ocean’s Eleven, ma podobne wrażenia, jeśli chodzi o film powstały na podstawie książki. W żartach nazywa go nawet Papierowym księżycem w kolorze. Mówi Griffin – To przede wszystkim opowieść o człowieku, który dzięki spotkaniu z córką i więzi, jaka wkrótce ich łączy, odnajduje siebie. Cała reszta, opowiadająca o oszustwie, jest miła, ale odgrywa drugorzędną rolę. Bailey zdecydował się wyprodukować film, natomiast Griffin zajął się produkcją i pisaniem scenariusza.

Wkrótce dołączył do niego brat, Nicholas, był to pierwszy przypadek współpracy tych braci nad jednym scenariuszem. Kiedy słucha się jak mówią o tym, jak przebiegała współpraca, przed oczami staje jeden z odcinków serialu Frasier, w którym bracia Frasier i Niles próbowali wspólnie napisać książkę, co skończyło się bijatyką na podłodze.

- Nick jest starszy, ale ja jestem cięższy od niego o dobre 10 kg, mam wrażenie, że w tym przypadku waga jest ważniejsza od wieku – mówi Ted. – Jak pisało nam się razem? Pisaliśmy w oddzielnych pokojach. Gdybyśmy pracowali w tym samym pomieszczeniu, wkrótce zaczęlibyśmy się zachowywać jak dziesięciolatki jadące koleją na wycieczkę klasową.

Nicholas Griffin w ramach przygotowań spotkał się z dwoma agentami FBI, z którymi rozmawiał na temat oszustów. – Ten rodzaj oszustów, o jakim mowa w filmie, nie jest wcale ani tak rzadki, ani tak staromodny, jak ludziom może się wydawać – mówi, z uśmiechem dodając, że tego rodzaju drobni naciągacze nie są wcale znakiem charakterystycznym lat trzydziestych ubiegłego wieku, tak doskonale przedstawionych w Żądle. – Tacy oszuści wciąż działają, wciąż też korzystają ze starych sztuczek, tyle że teraz zabrali się za Internet i telezakupy.

Podczas gdy bracia pracowali nad scenariuszem, pogłoski o realizacji nowego projektu dotarły do znanego filmowca Roberta Zemeckisa (Forrest Gump, Cast Away: Poza światem), który zajął stanowisko producenta wykonawczego, a jego wspólnicy z firmy ImageMovers Productions - Jack Rapke i Steve Starkey – zostali producentami. Pozostało jedynie znaleźć reżysera, który pasowałby do tego znakomitego grona twórców filmowych.

Rapke, który rozpoczął karierę producenta filmowego trzy lata temu filmem Co kryje prawda?, wcześniej przez 15 lat odnosił sukcesy jako agent. Z wielkim zadowoleniem przyjął fakt, że na propozycję reżyserowania pozytywnie zareagował jeden z jego dawnych klientów, trzykrotnie nominowany do Oskara Ridley Scott. – Od wielu lat zajmowałem się prowadzeniem interesów reżyserów, producentów i aktorów, ponieważ kocham utalentowanych ludzi, uwielbiam wspierać ich działania, uczestniczyć w realizacji ich wizji – mówi Rapke. – To wspaniałe, że mam okazję ponownie współpracować z Ridley’em, choć tym razem nasza współpraca odbywa się na całkowicie innym gruncie.

Rapke zauważa, że - Ridley znany jest z wielkich, epickich filmów realizowanych z naprawdę dużym rozmachem, takich jak Gladiator i Helikopter w ogniu. Z całą pewnością to jeden z tych reżyserów, którzy do perfekcji opanowali operowanie obrazem. Mimo to, jest równie dobry w pokazywaniu historii o mniejszych wymiarach, lecz równie sugestywnych, jeśli chodzi o fabułę. Doskonałym przykładem jest film Thelma i Louise – coś znacznie mniejszego pod względem produkcyjnym, niemniej jednak równie wielki pomysł i wykonanie, jeśli chodzi o aspekt czysto filmowy.

Starkey, który pracował przy realizacji filmów Kontakt, "Cast Away: Poza światem" i "Forrest Gump", podkreśla jak bardzo sposób reżyserii Scotta pasuje do scenariusza "Naciągaczy". – Kiedy ktoś dokładniej przyjrzy się dziełom Ridley’a, zobaczy, że we wszystkich filmach występują bardzo charakterystyczne postaci, nawet w tych, które znane są głównie z rozmachu i efektów wizualnych. U podstaw wszystkich filmów Scotta tkwią bohaterowie opowieści, to dzięki nim filmy te są tak wspaniałe.

Scott potwierdza, że tym, co zainteresowało go w całym projekcie był „nadzwyczaj dobry scenariusz”. Legendarny reżyser, któremu w uznaniu zasług na polu kultury w zeszłym roku nadano w ojczystej Anglii tytuł szlachecki, zajmował się licznymi gatunkami filmowymi, w tym scence fiction (Łowca androidów, Obcy), widowiskiem historycznym (1492: Wyprawa do raju), filmem akcji ("Gladiator", "Helikopter w ogniu"), czarną komedią ("Thelma i Louise"), horrorem i filmem psychologicznym (Hannibal) a także fantasy (Legenda). Choć filmy te reprezentują różne gatunki, wszystkie dzielą tę samą cechę – opowiedziana w nich historia zainteresowała reżysera.

- Kiedy wybieram jakiś projekt do realizacji, to tak, jakby w mojej głowie nagle zadzwonił dzwon. Słucham tego sygnału, bo to odzywa się moja intuicja – wyjaśnia reżyser. Kiedy już go usłyszę – zaczynam dostrzegać wszelkie aspekty danego projektu.

Scott od początku zrozumiał, że cała opowieść jest – w gruncie rzeczy – dość komiczna. Reżyser mówi – Jest to coś w rodzaju moralitetu, co jeszcze bardziej podsyciło moje zainteresowanie całą sprawą, ponieważ bohaterami są osoby, którym daleko ideału. W ich pojęciu dobry dzień to taki, kiedy oskubią na parę setek jakąś gospodynię domową. Nie można ich nazwać szumowinami, ale niewiele im do nich brakuje. Jedyne, co nieco poprawia ich wizerunek to fakt, że ich ofiarami są zazwyczaj osoby, które same chcą szybko zarobić lub takie, które robią coś niemoralnego lub nielegalnego i przyłapano je na gorącym uczynku.

Całą sprawę najlepiej podsumowuje Bailey – Zrobiliśmy dobry film o nieuczciwych ludziach. To nie jest jakaś tam bajka, o wykradzeniu stu milionów dolarów w złotych świnkach przez jakiegoś supergeniusza świata przestępczego. Nasz film mówi o oskubaniu z paru setek dolarów normalnych ludzi. Tacy ludzie, jakich przedstawiamy w naszym filmie, naprawdę istnieją.

Mówi Scott – Humor w tym filmie jest dość wyrafinowany, co bardzo mi odpowiada. Ale czasami lubię też popatrzeć i pośmiać się z kogoś, kto przewraca się na skórce od banana.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…