Początek XIX wieku. Markiz de Sade, autor wielu bulwersujących dzieł, zostaje umieszczony w przytułku dla obłąkanych w Cherenton. Dzięki pomocy młodej praczki jego rękopisy przedostają się na zewnątrz i są publikowane. Najnowsze dzieło Markiza budzi wściekłość Napoleona. Wysyła on do Cherenton dr Royer-Collarda. Ma on powstrzymać niewygodnego autora przed pisaniem kolejnych książek.

Geneza filmu

"Władczy, porywczy, przekraczający wszelkie granice, rozwiązły jak nikt dotąd... Możecie mnie zamknąć w klatce, zabić lub przyjąć takim, jakim jestem, bo ja się nie zmienię." Z ostatniej woli i testamentu markiza de Sade.

Autor sztuki "Zatrute pióro" i jej filmowej adaptacji Doug Wright przyznaje, że jego zamiarem było stworzenie poruszającej opowieści o szaleństwie i zakazanej miłości, która w pełni ukaże bluźniercze i wyzywające poczucie humoru markiza de Sade. Zadania przeniesienia jej na ekran podjął się Philip Kaufman, który zyskał uznanie adaptacjami utworów Milana Kundery (Nieznośna lekkość bytu) i Toma Wolfe'a (Pierwszy krok w kosmos) oraz filmem o losach Henry'ego Millera i Anais Nin (Henry i June). Reżyser mówi: Zawsze fascynowała mnie literatura z tzw. "pogranicza", pozwala ona bowiem zrozumieć, czym jest człowieczeństwo. Sade jak nikt inny pokazał, że ekstremalne zachowania pomagają obnażyć hipokryzję tych, którzy mienią się autorytetami moralnymi. "Zatrute pióro" to film o wolności słowa i cenzurze oraz relacjach między złem a niewinnością, ekstremizmem a wolnością. To film prowokujący, ale taki też był sam markiz de Sade. Kaufman był świadom mrocznych aspektów historii de Sade'a, postanowił jednak wydobyć z niej elementy komediowe i zrealizować film utrzymany w konwencji gotyckiego thrillera opartego na powoli, lecz konsekwentnie budowanym napięciu. Geoffrey Rush mówi: Philip Kaufman wziął się za temat tabu i nakręcił film pełen humoru. Oglądając "Zatrute pióro" odnosi się wrażenie, że świadomie pogrywa sobie z widownią.

Kim naprawdę był markiz de Sade

"Prawdziwe szczęście leży w zmysłach, a cnota im nie służy". Markiz de Sade

Donatien-Alphone-Francoise de Sade urodził się 2 czerwca 1740 w Paryżu. Jego życie przypadło na burzliwy okres w historii Francji, czasy rewolucji, która położyła kres monarchii. Markiz, który znany jest dziś głównie dzięki słowy "sadyzm" oznaczającemu czerpanie satysfakcji erotycznej z zadawania bólu, był kimś więcej niż tylko "eksperymentatorem seksualnym". Był pisarzem, którzy spędził 27 lat swego życia w więzieniu, odważył się bowiem pisać o mrocznych aspektach natury ludzkiej. W roku 1772 został skazany na śmierć i cudem uniknął egzekucji. Później został rewolucjonistą i znów cudem uniknął śmierci na gilotynie w czasach Rządów Terroru, kiedy ścięto tysiące niewinnych ludzi tylko dlatego, że uznano ich za wrogów istniejącego porządku. Nie długo dane mu było cieszyć się wolnością. Wkrótce aresztowano go ponownie, tym razem za publikowanie obscenicznych powieści i skazano na dożywotni pobyt w Charenton. De Sade napisał m.in.: "Justynę czyli niedole cnoty", "Juliette", "120 dni Sodomy", "Filozofię w buduarze" i "Zbrodnie miłości". Historycy literatury cenią go za styl zbliżony do powieści łotrzykowskiej, otwartość w analizowaniu obsesji seksualnych i odwagę lansowania teorii, że powściągliwość nie leży w naturze ludzkiej.

* * *

Oto kilka faktów życia markiza:

De Sade'a wtrącono do paryskiego więzienia Picpus w ostatnich dniach rewolucji francuskiej (jednym z jego towarzyszy był Choderlos de Laclos, autor "Niebezpiecznych związków"). Z okna swej celi markiz na własne oczy widział setki egzekucji na gilotynie, w tym ścięcie Marii Antoniny.

Żona de Sade'a, Renee Pelagie, markiza de Sade była kobietą zamożną i niezwykle religijną. Mimo to zachęcała męża do rozwijania talentu literackiego i wytrwale walczyła o jego uwolnienie. W jednym z listów do męża pisała: "Im bardziej Cię kocham, tym bardziej wydaje mi się to niemożliwe". Wspierała go, gdy przebywał w Charenton. Zmarła w 1810, de Sade przeżył ją o cztery lata.

Markiz miał 61 lat, gdy po krótkim pobycie na wolności został aresztowany przez osławioną policję Napoleona Bonaparte. Cesarzowi zależało bowiem, by nie dopuścić do opublikowania kolejnej powieści de Sade'a, "Juliette". Markiz nigdy nie stanął przed sądem. Aby uniknąć skandalu, aż do śmierci więziono go w zakładach dla obłąkanych.

Charenton uważano za modelowy przykład zakładu dla obłąkanych tamtych czasów. Były ksiądz Francois Simonet De Coulmier przekształcił dawny klasztor w szpital i poświęcił się leczeniu chorych psychicznie stosując postępowe, humanitarne metody terapii i skupiając się na nowatorskich wtedy "metodach psychologicznych"

W początkach XIX wieku chorych psychicznie "leczono" głównie zimnymi kąpielami, kaftanami bezpieczeństwa, upuszczaniem krwi i lewatywami. W wielu zakładach dla obłąkanych przetrzymywano nie tylko chorych psychicznie, lecz także epileptyków, opóźnionych w rozwoju, kryminalistów i wszystkich tych, których społeczeństwo wyrzuciło poza swój nawias.

W przeciwieństwie do Joaquina Phoenixa autentyczny ojciec Coulmier był garbatym karłem mierzącym niewiele ponad 1,20m wzrostu.

Ojciec Coulmier zaprzyjaźnił się z markizem de Sade i jako formę terapii pozwolił mu prowadzić amatorski teatr w Charenton. Markiz sam pisał sztuki, w których występowali inni pensjonariusze zakładu. Były one oczywiście dużo bardziej ostrożniejsze w tonie niż jego utwory powieściowe.

Markiz de Sade zajmował w Charenton dwupokojowy apartament z widokiem na Marnę, który udekorował drogimi meblami i dziełami sztuki z własnej kolekcji. Miał też bibliotekę, złożoną z ponad 250 woluminów. Za wszystkie te przywileje jego rodzina płaciła zakładowi 3.000 liwrów rocznie.

Dr Antoine Royer-Collard, konserwatywny lekarz i moralista związany z reżimem Napoleona, przybył do Charenton w roku 1806. Zaszokowany odkrył, że de Sade nadal pisze swoje utwory i urządza odczyty literackie dla swych towarzyszy. Zorganizował więc policyjny nalot, w wyniku którego konfiskacie uległy wszystkie rękopisy markiza, uznane przez doktora za "niewysłowienie obsceniczne, bluźniercze i szkodliwe".

W swych pamiętnikach Napoleon Bonaparte wspomina, że natrafił na "najbardziej odrażającą książkę, jaką kiedykolwiek napisano, dzieło chorej wyobraźni, powieść, która tak wzburzyła opinię publiczną, że jej autora wtrącono do więzienia".

W roku 1810, na cztery lata przed śmiercią, markiza przeniesiono z zajmowanego przez niego apartamentu i rozkazem ministra spraw wewnętrznych pozbawiono wszelkich przyborów do pisania. Zdaniem komisarza Napoleona de Sade "nawołuje w mowie i piśmie do zbrodni i powinien być trzymany w odosobnieniu". Po protestach ojca Coulmier odstąpiono od wykonania "wyroku".

Podobno podczas pobytu w Charenton markiz zakochał się w siedemnastoletniej praczce Madeleine Leclerc, o której wiadomo tylko tyle, że odwiedzała go regularnie pobierając u niego lekcje czytania i pisania. Po raz ostatni odwiedziła go na tydzień przed jego śmiercią. De Sade napisał wtedy w swoim dzienniku, iż "spędziła u mnie dwie godziny, które były dla mnie wielce przyjemne".

Markiz de Sade zmarł w Charenton 3 grudnia 1814 z powodu niewydolności oddechowej. Wbrew jego zaleceniom pochowano go na tamtejszym cmentarzu.

Książki de Sade'a były oficjalnie zakazane we Francji do lat 60-tych XX wieku. W niektórych krajach pozostają zakazane do dziś.

Obsada

"Jeśli perwersja przydaje smaku aktowi rozkoszy, to im więcej perwersji, tym większa rozkosz". Markiz de Sade, "120 dni Sodomy"

MARKIZ DE SADE / GEOFFREY RUSH

Historycy są zgodni, że markiz de Sade był człowiekiem niezwykle skomplikowanym wewnętrznie i pełnym sprzeczności - błyskotliwym i bluźnierczym, z jednej strony kochającym i wrażliwym, z drugiej - okrutnym i egocentrycznym. Rolę markiza Philip Kaufman powierzył jednemu z najbardziej wszechstronnych aktorów współczesnego kina, Geoffreyowi Rushowi, wyróżnionemu Oscarem za Blask. Doug Wright mówi: Trudno sobie wyobrazić trafniejszy wybór. Markiz jest postacią na wskroś teatralną, a Geoffrey jest człowiekiem teatru. Potrafi przy tym jak nikt inny ukazać swego bohatera w ekstremalnych sytuacjach - umie być zabawny, poruszający, a zarazem prawdziwie diaboliczny. Philip Kaufman mówi: Geoffrey przejrzał markiza na wylot. Jest w tej roli naturalny i w pełni przekonywający. Nie sposób przy tym oderwać od niego oczu. Geoffrey Rush mówi: "Zatrute pióro" mówi o podziałach moralnych i aparacie ucisku. Po obejrzeniu naszego filmu wszyscy zadawać sobie będą pytanie, czy markiz de Sade był niebezpiecznym wywrotowcem, czy też człowiekiem, który uświadomił swoim czytelnikom, że drzemią w nich mroczne, głęboko ukryte pragnienia. Jako aktor cieszyłem się, że mogę powołać do życia tak niekonwencjonalną postać. Filmowy markiz de Sade jest człowiekiem niezwykle próżnym, aroganckim, agresywnym, trudnym, bezczelnie pewnym siebie, zarozumiałym, samotnym i zdesperowanym. Ma wybitny umysł i ciało spragnione uciech seksualnych. Jest pełen gniewu i ma urazę do świata, a wszystko to wyraża dzięki swemu zjadliwemu poczuciu humoru.

Przygotowując się do roli Rush zasięgnął opinii psychologa, który przestudiował życie markiza od okresu dzieciństwa badając źródła jego niezwykłych obsesji. Aktor mówi: Zrozumiałem, że de Sade chciał zyskać kontrolę nad innymi i nie cofnął się przed niczym, by ją zdobyć. Filmowy markiz stara się zapanować nad wszystkimi w Charenton. Chce Madeleine i Coulmiera, chce ich ciał, bo to pozwala mu wyrazić siebie. Julia Chasman mówi: Geoffrey Rush przydał markizowi cech głęboko ludzkich. Uwodzi widza i budzi jego ciekawość ukazując skomplikowaną osobowość swojego bohatera. Philip Kaufman mówi: Geoffrey okazał się wymarzonym odtwórcą roli markiza de Sade. Nie tylko ukazał monstrualny narcyzm swego bohatera, ale i w przejmujący sposób oddał uczucia człowieka uwięzionego za swe przekonania. W jego interpretacji markiz jest postacią zabawną, brutalną i tragiczną.

MADELEINE LECLERC / KATE WINSLET

Rolę Madeleine Leclerc, praczki z Charenton, którą markiz wciąga w świat swych obsesji, powierzono Kate Winslet. Philip Kaufman mówi: Markiz uważa się za człowieka grzesznego i nieobliczalnego, ale Madeleine najzwyczajniej na świecie daje mu kosza, przejrzała go bowiem na wylot. Kate Winslet przydała granej przez siebie postaci wewnętrznej prawdy. Ma niewiele ponad 20 lat, posiadła jednak niezwykły talent aktorski, który pozwala jej wyrażać złożone prawdy i skomplikowane emocje. Dla Kate Winslet Madeleine jest kimś więcej niż tylko pionkiem w grze między markizem de Sade a dr. Royer-Collardem: Madeleine to prosta dziewczyna, która nauczyła się odróżniać dobro od zła i markiz nie jest w stanie tego zmienić. Madeleine podziwia go i szanuje, ale nie jest w nim zakochana. Kocha bowiem ojca Coulmiera, wspaniałego człowieka, który tyle z siebie daje. To dla niego decyduje się pozostać w Charenton na przekór wszystkim i wszystkiemu - mówi.

DR ROYER-COLLARD / MICHAEL CAINE

Marzeniom Madeleine kładzie kres przybycie dr. Royer-Collarda, lekarza, który ma "uleczyć" markiza. Rolę tę Philip Kaufman powierzył Michaelowi Caine'owi. Reżyser mówi: Michael Caine gra niejako wbrew sobie, przydał więc postaci Collarda niezwykłej charyzmy. Royer-Collard jest niczym Kenneth Starr. Wierzy, że przysłuży się społeczeństwu, jeśli raz na zawsze zamknie usta markizowi de Sade. Działa w imię moralności nie podejrzewając nawet, że sam stanowi jej zaprzeczenie. Przekonany jest o słuszności swoich racji i takim zagrał go Michael Caine. W jednej ze scen markiz mówi, że doktor chce "wyrwać mu serce" i dzięki kreacji Caine'a widz uwierzy, że tak jest w istocie. Sądzę, że de Sade byłby zachwycony postacią Royer-Collarda, jest on bowiem uosobieniem hipokryzji doskonałej.

Michael Caine mówi: Lubię grać "czarne charaktery", ale zawsze staram się przydać im pewnych cech pozytywnych. Wcielając się w role złoczyńców wychodzę z założenia, że nie ma człowieka, który uważałby się za złoczyńcę - wszyscy złoczyńcy uważają się za miłych ludzi. Postać doktora była więc dla mnie nie lada wyzwaniem. Kiedy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, dostrzegłem w nim samo zło i nic poza tym. Potem jednak znalazłem na niego sposób. Zrozumiałem, że ważne są nie tyle słowa, które wypowiada, ile chwile milczenia.

OJCIEC COULMIER / JOAQUIN PHOENIX

Metodom stosowanym przez dr Royer-Collarda otwarcie sprzeciwia się młody przełożony przytułku w Charenton, ojciec Coulmier. W rzeczywistości Coulmier był garbatym karłem, ale Doug Wright uczynił z niego charyzmatycznego księdza, którego powołanie wystawione zostaje na ciężką próbę poprzez przyjaźń z szalonym markizem i piękną młodą praczką z Charenton. Rolę Coulmiera powierzono Joaquinowi Phoenixowi, który dzięki rolom w Gladiatorze, Za wszelką cenę, 8mm i Ślepym torze zyskał sobie miano jednego z najciekawszych i najbardziej wszechstronnych aktorów młodego pokolenia. Kandydaturę Phoenixa podsunęła Kaufmanowi Kate Winslet, a on zgodził się z nią bez chwili wahania: Sądzę, że Joaquin jest jednym z najlepszych aktorów swojego pokolenia - mówi. Joaquin Phoenix mówi: Kiedy czytałem scenariusz, uderzyło mnie, że problemy ukazane w filmie w niczym nie straciły na aktualności, bo seks, religia i granice wolności nadal są przedmiotem sporów. Coulmiera i de Sade'a łączą niezwykłe więzi. Wywodzą się z dwóch różnych światów, a jednak znajdują drogę do porozumienia. Mój bohater to człowiek skomplikowany i rozdarty wewnętrznie. Zmaga się nie tylko z dr. Royer-Collardem, ale i własnymi dylematami moralnymi. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że markiz i Coulmier rywalizują o względy Madeleine. W pewnym sensie Coulmier stara się obudzić w markizie duszę, podczas gdy markiz stara się obudzić w nim mężczyznę. Madeleine z kolei budzi w ojcu Coulmier pożądanie, którego ten nie rozumie. Rozumie je za to doskonale markiz. To oczywiście jego specjalność... Doug Wright dostrzega w ojcu Coulmier przewodnika widza po świecie Charenton. Jak mówi: Coulmier musi wyrażać ducha nas wszystkich, wpada bowiem w pułapkę, którą zastawiają na niego dr Royer-Collard, reprezentujący aparat represji i markiz de Sade, uosabiający bardzo realną groźbę totalnego chaosu. Coulmier symbolizuje dobro ukryte w każdym z nas i pada ofiarą mocy, których nie jesteśmy w stanie kontrolować. Joaquin Phoenix przyznaje, że za wzór służył mu Montgomery Clift, który stworzył pamiętną postać księdza w filmie Alfreda Hitchcocka "I Confess" (TVP: "Wyznaję"), a kostiumy i scenografia pomogły mu odnaleźć się w epoce. Jak mówi: W studio zjawiałem się w dżinsach, potem jednak wkładałem swoją sutannę i wkraczałem na plan, a widząc płonące świecie miałem wrażenie, że cofam się w czasie. Charenton wydawało mi się miejscem w pełni realnym, a ja czułem się, jakbym naprawdę był księdzem.

* * *

W rolach francuskich arystokratów oraz pracowników i pensjonariuszy przytułku oglądamy cenionych aktorów brytyjskich, a wśród nich: George'a Yiasoumi (Wywiad z wampirem, Orlando, Elizabeth, Pożyczalscy, Greystoke: legenda Tarzana, władcy małp) w roli podpalacza Dauphina; Danny'ego Babingtona w roli Pitou, fetyszysty, którego obsesją są kobiece loki; Michaela Jenna (Joanna d'Arc, Taniec z nieznajomym, Maurice, Inny kraj) jako Cleante'a, szaleńca, który wierzy, że jest ptakiem i Stephena Marcusa (Moja piękna pralnia, Porachunki, Prochy Angeli) w roli Bouchona, kata, który wykonując swój zawód popadł w obłęd. Kilka mniejszych ról powierzono aktorom-inwalidom. Rolę żony markiza, Renee Pelagie, gra wybitna australijska aktorka teatralna Jane Menelaus, w życiu prywatnym żona Geoffreya Rusha. Philip Kaufman mówi: Chciałem, by pensjonariuszami przytułku byli ludzie o silnych i wyrazistych osobowościach. Są oni w końcu towarzyszami niedoli markiza i aktorami w jego teatrze. Uważam ponadto, że nawet w miejscu takim, jak Charenton znaleźć można prawdziwie ludzkie piękno. Mimo ograniczeń budżetowych Kaufman postanowił, że realizację poprzedzi kilkutygodniowy okres prób, w czasie których zachęcał aktorów do twórczych poszukiwań. Zależało mu bowiem, by jak najwięcej wnieśli od siebie. Zdjęcia do filmu kręcono w porządku chronologicznym, co pozwoliło aktorom pełniej wcielić się w role. Dzięki temu związki między postaciami rozwijały się niejako naturalnie - mówi Philip Kaufman. Montażysta Peter Boyle mówi: Nie ma trudniejszej rzeczy niż montowanie kreacji aktorskich, a każdy z naszych aktorów zasługiwał na to, by cały czas być w centrum uwagi. Mam nadzieję, że Phil i ja oddaliśmy im pełną sprawiedliwość.

Od sztuki do filmu

"Czy do ciebie, Człowieku, należy decydować o tym, co jest dobre, a co złe?" Markiz de Sade

Doug Wright zainteresował się postacią de Sade'a przeszło dziesięć lat temu, kiedy jeden z jego przyjaciół ofiarował mu w prezencie biografię markiza. Jak mówi: Szalony dramat jego życia poruszył mnie na tyle, że zacząłem gorączkowo czytać wszystko, co napisał. W życiu nie czytałem czegoś równie szokującego. Wierzymy, że żyjemy w epoce, w której media prześcigają się w szokowaniu odbiorców i zdążyliśmy się już przyzwyczaić do epatowania seksem i przemocą. Książki De Sade'a nadal jednak budzą dreszcz emocji. Jego utwory wydały mi się niezwykłe, a zarazem przerażające. Studiując życie de Sade'a Doug Wright natrafił na postać doktora Royer-Collarda, lekarza, któremu Napoleon polecił "uleczyć" markiza: Pomyślałem, że to materiał na intrygującą opowieść o tym, co może się stać, gdy człowiekowi obdarzonemu niezwykłą wyobraźnią odmówi się prawa do wyrażania swoich myśli - mówi. Taki był punkt wyjścia sztuki "Zatrute pióro", która opiera się zarówno na faktach z życia markiza, jak i na materiale zaczerpniętym z jego utworów. Doug Wright mówi: Chciałem, by w sztuce były elementy melodramatu i horroru. Chciałem też, by znalazło w niej odbicie niesamowite poczucie humoru markiza. Interesowały mnie nie tyle fakty z jego życia, ile jego życie wewnętrzne. Chciałem przy tym rozważyć wszystkie argumenty za i przeciw cenzurze i pokazać ciągłą walkę między ekstremistami i moralistami oraz zwykłych śmiertelników, którzy często padają jej ofiarami. Sztuka Wrighta spotkała się z nadzwyczaj przychylnym przyjęciem krytyki i przyniosła autorowi prestiżową nagrodę Obie. Prawa do jej przeniesienia na ekran wywalczyli sobie niezależni producenci Julia Chasman i Nick Wechsler, którzy natychmiast dostrzegli w niej znakomity materiał na film. Julia Chasman mówi: Sztuka Wrighta porusza problemy, które pozostają aktualne do dziś. Mówi bowiem o wolności słowa i prawie artysty do swobodnego wyrażania swoich myśli. Zdaniem jej autora myśli są z natury swej wolne, nie sposób ich bowiem "uwięzić". Producenci nie kryli swej radości, gdy reżyserią "Zatrutego pióra" zainteresował się Philip Kaufman. Nick Wechsler mówi: Materiał był trudny i niósł na sobą spore ryzyko, szukaliśmy więc reżysera o dużych ambicjach intelektualnych i artystycznych. Kaufman zdecydował się podjąć rzucone mu wyzwanie. Doug Wright mówi: Nie minęło wiele czasu, a Philip stał się znawcą twórczości markiza. Muszę przyznać, że przejrzał mnie na wylot, zrozumiał, na co mnie stać i wysoko ustawił mi poprzeczkę nieustannie motywując mnie do działania. Pomógł mi nadać słowom formę wizualnej rapsodii. Początkowo chciałem złagodzić nieco wymowę sztuki i powiedziałem mu, że gotów jestem iść na kompromisy. Nie tylko nie pozwolił mi niczego zmienić, ale wręcz powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, abym posunął się o krok dalej...

Rozkosze de Sade'a

"Jak cudowne są rozkosze wyobraźni! W tych wspaniałych chwilach cały świat leży u naszych stóp; nie ma istoty, która zdołałaby się nam oprzeć, a my depczemy świat". Markiz de Sade

Za stronę wizualną filmu odpowiedzialni byli: scenograf Martin Childs, wyróżniony Oscarem za Zakochanego Szekspira i autorka kostiumów Jacqueline West (Wschodzące słońce, Pulp Fiction, Sublokatorka). Przed przystąpieniem do pracy zgromadzili oni wyczerpującą dokumentację epoki, w której toczy się akcja filmu, w tym oryginalne projekty przytułku w Charenton. Philip Kaufman i autor zdjęć Rogier Stoffers postanowili zerwać z tradycją filmów kostiumowych i zrezygnować z palety barw opartej na dominacji sepii i błękitów. Oparli się za to na malarstwie wielkich mistrzów podkreślając odcienie zielone i patynę, która przydaje całości - jak to określił sam reżyser - zapachu stęchlizny. Scenograf Martin Childs stanął przed nie lada wyzwaniem - musiał odtworzyć realia osiemnastowiecznej Francji nie ruszając się na krok z Anglii. Jak mówi: Chciałem podkreślić, że z chwilą przybycia dr. Royer-Collarda Charenton zmienia się z idyllicznego azylu w koszmarne więzienie. Nasz film nie trzyma się wiernie przekazów historycznych, mogłem więc popuścić wodze fantazji. Pilnowałem się tylko, by nie popaść w absurd. Sceneria miała wzbogacać tło, a nie wybijać się na plan pierwszy. Filmowym Charenton stała się Luton Hoo, rozległa angielska posiadłość. Było to możliwe, bo angielscy architekci tamtych czasów często naśladowali styl francuski. Wnętrza - w tym wilgotną, zapuszczoną pralnię, główny korytarz i cele - odtworzono w Pinewood Studios. Największą dumą Childsa był apartament markiza de Sade, który wypełniają erotyczne laleczki, tantryczne statuetki i falliczne dzieła sztuki z XVIII wieku wypożyczone od prywatnych kolekcjonerów. Wiele pracy włożono w odtworzenie lochu, w którym niezmordowany dr Royer-Collard wypróbowuje swoje narzędzia na markizie i jego towarzyszach niedoli. Dekoratorka wnętrz Jill Quertier zadała sobie wiele trudu, by zgromadzić autentyczne narzędzia medyczne z epoki. Choć "uspokajający fotel" doktora - metalowe krzesło, do którego przywiązywano nieszczęśnika przed zanurzeniem w lodowatej wodzie - zrodził się w wyobraźni Douga Wrighta, podobne urządzenia były w owych czasach w powszechnym użyciu. W Filadelfijskim Muzeum Medycznym filmowcy znaleźli dla przykładu fotel z 1811, zwany jak na ironię "uspokajającym fotelem Rusha", który stosowano wtedy w terapii psychiatrycznej. Krępuje on całe ciało i zapobiega uderzeniu krwi do mózgu. Umożliwia przy tym łatwą aplikację lodu i działa uspokajająco na język i nerwy - pisał jego twórca. Na szczęście nic nie wskazuje na to, by przodkowie odtwórcy roli markiza mieli cokolwiek wspólnego z tym wynalazkiem... Na planie często posługiwano się modelami i scenopisem obrazkowym, zwłaszcza podczas kręcenia niezwykłej sceny, w której markiz pisze swą ostatnią powieść, a pensjonariusze Charenton przekazują sobie jego słowa przez dziury w ścianach, jak dzieci podczas zabawy w "głuchy telefon". Zdjęcia do "Zatrutego pióra" kręcono także w gmachu Królewskiej Szkoły Marynarki Wojennej w Greenwich (scena w Pałacu Wersalskim, w której Napoleon poznaje dzieła de Sade'a) i Mentmore Towers, posiadłości zbudowanej w stylu francuskim przez rodzinę Rotszyldów, która stała się na ekranie domostwem dr. Royera-Collarda i jego młodziutkiej żony Simone. Wiele problemów nastręczyła otwierająca film scena, której akcja rozgrywa się w ogarniętym rewolucją Paryżu. Philip Kaufman mówi: Łudziliśmy się, że bez trudu znajdziemy wielkie kamienne bloki, z których budowano wtedy domy we Francji, a tymczasem okazało się, że ówcześni Anglicy budowali wszystko z cegły! Dopiero w Oksfordzie znaleźliśmy to, na czym tak nam zależało. Reszty dokonał Martin Childs i jego ekipa. Na ulicach Oksfordu stanęła olbrzymia - większa niż w rzeczywistości - gilotyna, którą oglądamy w prologu filmu. Model głowy Marii Antoniny - wykonany na podstawie odlewu głowy ostatniej królowej Francji - wypożyczyło filmowcom Muzeum Figur Woskowych madame Tussaud. Umieszczono ją w koszu pod gilotyną, wśród głów innych arystokratów.

Zadanie zaprojektowania kostiumów powierzono Jacqueline West, która współpracowała z Philipem Kaufmanem przy Henrym i June i Wschodzącym słońcu: Markiz de Sade żył w ciekawych czasach. Zasadniczo zmieniały się wtedy kanony mody. Peruki odchodziły do lamusa, bo zbyt wiele z nich kończyło zakrwawionych w koszu z głowami pod gilotyną. Suknie z kolei zaczęły być tak kuse, że coraz więcej kobiet umierało na zapalenie płuc, bo ubierały się zbyt skąpo! Philip Kaufman chciał nakręcić film anty-kostiumowy, nie zależało mu bowiem na wiernym trzymaniu się prawdy historycznej. Chciał, by kostiumy wyrażały ducha postaci - mówi. Markiz de Sade nosi ten sam strój od dnia, w którym przybył do Charenton, ubiera się więc niemal identycznie przez cały film. Jacqueline West mówi: Chcieliśmy, by stroje markiza odzwierciedlały jego niezwykłą osobowość, a zarazem wyglądały, jakby nosił je od ćwierć wieku. Musiały być eleganckie, a jednocześnie na tyle praktyczne, by służyły markizowi jako pergamin w scenie, w której pisze on na nich rozdziały swej powieści. Ostatecznie West uszyła strój stanowiący szczytowe osiągnięcie osiemnastowiecznej elegancji, a następnie wysłała go do londyńskiego artysty, który specjalizuje się w "postarzaniu" kostiumów. Reszty dokonał sam Geoffrey Rush: Geoffrey jest wysoki i smukły, ale w kostiumie wydawał się jeszcze wyższy i smuklejszy - na moich oczach stał się markizem de Sade - mówi Jacqueline West. Madeleine wywodzi się z kolei z klasy pracującej. Jacqueline West mówi: Znalazłam obrazek przedstawiający prasującą dziewczynę, który stał się dla mnie źródłem inspiracji. Niełatwo mi to przyszło, bo ludzi przy pracy rzadko uwieczniano wtedy na obrazach. Madeleine jest biedna, ale ma silną osobowość. Nie może sobie pozwolić, by ubierać się wedle nakazów ówczesnej mody, nosi się więc nieco staromodnie: zamiast empirowej talii, nosi osiemnastowieczny gorset. Zdarza jej się jednak naginać obowiązujące reguły. Jacqueline West mówi: Zamiast nosić gorset do wewnątrz, nosi go na wierzchu; zamiast nosić czepek, zawija włosy w płócienną chustę. Wyróżnia ją to na tle innych sług i czyni bardziej romantyczną. Gorset, który wykonała West, był tak wspaniały, że po zakończeniu zdjęć do filmu zakupiło go i włączyło do swych zbiorów jedno z angielskich towarzystw historycznych. Suknię Madeleine uszyto z kolei z płótna sprowadzonego z francuskiej wioski, w której swój zamek miał autentyczny markiz de Sade. Jacqueline West bez trudu znalazła klucz do postaci granego przez Michaela Caine'a dr. Royer-Collarda. W miarę rozwoju akcji, jego strój staje się coraz ciemniejszy, aż zaczyna przypominać "kostium Dartha Vadera". Dr Collard nosi okulary w ciemnych oprawkach, które przywodzą na myśl nie tylko postać stworzoną przez Caine'a w komedii Alfie, ale i współczesnych moralistów. Michael Caine mówi: Trudno mi wprost wyrazić moje uznanie dla Jacqueline West. Wystarczy, że powiem, iż kiedy wkładam uszyty przez nią kostium, mam wrażenie, że prawie nie muszę grać. Kostium Joaquina Phoenixa był najprostszy ze wszystkich. Jacqueline West mówi: Oczywiście Coulmier nosi sutannę, ale starałam się, aby była ona jak najbardziej seksowna i luźna. W końcu nasz ksiądz jest człowiekiem o liberalnych, bardziej awangardowych poglądach.

Więcej informacji

Proszę czekać…