Pewnego dnia dwóch nietypowych księży, postanawia rozprawić się z plagą wampirów terroryzujących ich miasto. Nie mogąc poradzić sobie sami zwracają się o pomoc do Jezusa, który gdzieś na uboczu nawraca ludzi. Ten dzięki swoim zdolnościom kung-fu i wodzie święconej szybko eliminuje kolejnych krwiopijców.
Pewnego dnia dwóch nietypowych księży, postanawia rozprawić się z plagą wampirów terroryzujących ich miasto. Nie mogąc poradzić sobie sami zwracają się o pomoc do Jezusa, który gdzieś na uboczu nawraca ludzi. Ten dzięki swoim zdolnościom kung-fu i wodzie święconej szybko eliminuje kolejnych krwiopijców. Asmodeusz
4/10 – Jako fan filmów gore daję tej amatorskiej produkcji 4/10. Nie jest może to jakiś mega dobry film, ale można się pośmiać z poszczególnych scen :)
gniot – całość najbardziej przypomina amatorskie produkcje w stylu "Wozonka". Mało ćmieszny, kiczowaty i ogólnie bez sensu, odradzam
Jest to zdecydowanie film klasy niższej. Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, dźwięk z offu, etc. Ale sam pomysł uważam że jest śmieszny, bardzo – choć oglądałem ten film dobrych parę lat temu – podobała mi się muzyka. Zwłaszcza w scenie, gdy nasz bohater tytułowy przeżywa metamorfozę idąc do fryzjera! Film, dla fanów niszowego kina gore :)
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Ogólne
Czy wiesz, że?
Pozostałe
Proszę czekać…
Skręcić ze znajomymi film dla jaj to nie sztuka. Skręcić film z jajem, to już pewien wyczyn. Autorom "Jezusa Chrystusa – łowcy wampirów" w pewnym stopniu ta sztuka się udała. Sam tytuł filmu jest na tyle czadowy by stanowić wystarczający powód do nakręcenia czegokolwiek, a twórcy tego dzieła kilka genialnych pomysłów na nie mieli.
Film zaczyna się z impetem. Pierwsza połowa filmu to przegląd czadowych pomysłów z genialną sceną musicalową (wbrew temu co można usłyszeć – w całym filmie musicalowych sekwencji można doliczyć się maksymalnie dwóch, a szkoda) i mocnego wejścia ateistów. Mnie już kupiła czołówka stylizowana na grindhouse’owe klimaty, a w niej najbardziej muzyka i wizerunek ojca Mamoniusza (jego wejście też zresztą jest boskie). To taki lajtowy spektakl popularnych motywów powykręcanych jak tylko się da. Tu nie ma prób stworzenia emocjonującej fabuły jak choćby w "Legendzie siedmiu złotych wampirów" studia Hammer. Tutaj dominuje absurd i warsztatowe niedostatki z filmów ZF Skurczu rodem (co życzliwsi mogą mówić że z Monty Pythona).
Niestety po pewnym czasie impet siada.Zaczynają się pojawiać bardziej typowe gagi, a nawet i pewna nutka dramatu. Niespecjalnie też się udało wcisnąć do filmu Santo, bo choć wydawał się zacnym wyborem, sceny z jego udziałem są trochę za bardzo rozciągnięte. Tak na dobrą sprawę w drugiej części filmu już tylko ciastko i parę scen gore przypomina o świetności pierwszej połowy.
W kwestii warsztatu … no poziom kinowy, czy telewizyjny to to nie jest. Jednak niezłe ujęcia kamer oraz odpowiednio dobrana kwaśna muzyka nadają filmowi pewien charakter i czynią go dość zjadliwym. Pod tym względem porównywałbym go z "Sumem, tak zwanym olimpijczykiem".
W podsumowaniu mogę już przestać owijać w bawełnę – ten film jest zły i większość uzna go za stratę czasu. Jednak są w nim też takie momenty, których próżno szukać w innych, bardziej cywilizowanych filmach. Na tym głównie polega urok filmów tak złych, że aż dobrych i "Jezus Chrystus – łowca wampirów" idealnie się w tej niszy odnajduje. Mogło być znacznie lepiej, ale cieszmy się tym co mamy.