Krótko o filmie
Najnowszy film Marcina Stankiewicza, siedemnastoletniego filmowca niezależnego, okrzykniętego przez internautów "dzieciakiem offu". Kundle to długo wyczekiwany film o gangsterach nieudacznikach, wolnych brykach i 3 zabójstwach, w tym jednego skutecznego.
Głównymi bohaterami filmu są Kosa (Krzysztof Nowakowski) i Szary (Krzysztof Filasiński) - dwaj nieudacznicy życiowi, którzy każdy dzień spędzają na ławce w starym, śmierdzącym parku, gdzie wszyscy ludzie udają się ze swoimi zwierzakami na "poranną toaletę". Ci dwaj winni są sporą sumę pieniędzy człowiekowi, o którym nawet lepiej nie myśleć – Rokiemu (Mariusz Ziółkowski), bezwzględnemu gangsterowi, który pozbywa się ludzi bez mrugnięcia okiem. Kosa i Szary mają sześć dni na spłatę długu. Postanawiają porwać dziecko ze szkoły dla bogaczy. Nie wiedzą jednak, że tym ruchem wpakują się w jeszcze większe kłopoty...
Tymczasem Roki ma inne zmartwienie, niemniej bolesne – ból zęba. Swojemu gorylowi – Młodemu (Marcin Stankiewicz) nakazuje umówienie go z dentystą. Niestety z powodów bliżej nieokreślonych, aktualny dentysta jest już niedostępny, Młody ryzykuje i umawia swojego szefa z dentystą-naukowcem.
"Kundle to typowa gangsterska historia. Jest dług, jest porwanie, jest zły gangster i ofiary. Moim zamysłem było wyśmianie tego typu filmów. Bawią mnie holywoodzkie produkcyjniaki z tego gatunku, a jednocześnie jestem ich wielkim fanem. Z oczarowaniem patrzę na kolejne wyczyny kuloodpornego Stevena Sigala. Pamiętam jak w jakimś filmie strzelili do niego 30 razy, a on nadal żył. Chociaż w pewnym momencie umarł, to w kulminacji filmu odżył. To mój idol!”- śmieje się Marcin Stankiewicz.
Tytuł filmu jest analogią do Wściekłych Psów Quentina Tarantino. Tam byli zawodowi przestępcy, tu mamy natomiast ich nieudolne repliki.