Rodzina Manzoni, znany mafijny klan, zostaje przeniesiona w ramach programu ochrony świadków koronnych do Normandii we Francji. Okazuje się, że przystosowanie się do nowych warunków jest równie trudne, jak pozbycie się dawnych nawyków.
Taki sobie – Tak jak poprzednicy, film uznaje za dość średni. Z początku jest intrygujący, bo tak naprawdę nie bardzo wiadomo o co chodzi i to trzyma widza, ale później – gdy wiadomo co i jak – wszystko bierze w łeb. Jest trochę zabawnych scen, ale dość mało. Np. ataki furii u Belle i Freda, od razu widać, że "córeczka tatusia"; albo mały smaczek w postaci pojawienia się pewnego tytułu filmu Scorsese, w którym też grał De Niro (chyba wiadomo o jaki chodzi). Obsada, która miała przyciągnąć pewnie gawiedzie do sal kinowych, nie uratowała tego filmu. W dużej mierze Belle (na którą nie ukrywam miło się patrzyło ;D) i Warren niosą znaczną część fabuły. Odnoszę wrażenie, że chodziło tu o pokazanie, że rodzinna tradycja gangsterska nie zginie i rośnie kolejne pokolenie mafijne. Taka chyba miała być konkluzja z tej produkcji.
Także jakiś spadek formy u Bessona.
Można, ten film skwitować ulubionym słowem głównego bohatera, który wszystko tymże zwrotem był w stanie określić – "F***"…
Dobra komedia kryminalna,gdzie De Niro wzrusza się na "Chłopcach z ferajny":)Rodzina gangstera radzi sobie lepiej od FBI;świetne role i pies.Za mało TLJ.
Taki sobie – Tak jak poprzednicy, film uznaje za dość średni. Z początku jest intrygujący, bo tak naprawdę nie bardzo wiadomo o co chodzi i to trzyma widza, ale później – gdy wiadomo co i jak – wszystko bierze w łeb. Jest trochę zabawnych scen, ale dość mało. Np. ataki furii u Belle i Freda, od razu widać, że "córeczka tatusia"; albo mały smaczek w postaci pojawienia się pewnego tytułu filmu Scorsese, w którym też grał De Niro (chyba wiadomo o jaki chodzi). Obsada, która miała przyciągnąć pewnie gawiedzie do sal kinowych, nie uratowała tego filmu. W dużej mierze Belle (na którą nie ukrywam miło się patrzyło ;D) i Warren niosą znaczną część fabuły. Odnoszę wrażenie, że chodziło tu o pokazanie, że rodzinna tradycja gangsterska nie zginie i rośnie kolejne pokolenie mafijne. Taka chyba miała być konkluzja z tej produkcji.
Także jakiś spadek formy u Bessona.
Można, ten film skwitować ulubionym słowem głównego bohatera, który wszystko tymże zwrotem był w stanie określić – "F***"…