Guido, światowej sławy egocentryczny reżyser filmowy, próbuje uporządkować swoje życie prywatne i odzyskać utraconą wenę twórczą. W zmaganiach z problemami pomaga mu - i przeszkadza - grono kobiet jego życia: zdradzana żona Luisa, kochanka Carla, przyjaciółka Lily, dziennikarka modowa Stephanie, muza Claudia oraz duch jego matki.

Cinema Italiano: wymyślanie świata "Dziewięć"

"Dziewięć" jest filmem wysmakowanym estetycznie. Chcąc zabrać publiczność w kinową podróż w czasie do Włoch lat 60. i pozwolić jej przemieszczać się w przód i w tył omawianej historii, Rob Marshall musiał odtworzyć atmosferę minionej rzeczywistości i znaleźć sposób na pokazanie skomplikowanego świata wewnętrznego swoich bohaterów. W ten sposób chciał pozwolić widzowi zamieszkać przez chwilę w świecie włoskiego filmu i zadziałać na jego wyobraźnię. Dlatego ekipa Marshalla misternie odtwarzała kawałki minionego świata. Równie precyzyjnie były wymyślane sekwencje, w których Guido mknie swoim szykownym niebieskim Fiatem Alfa Spyder ulicami Rzymu lat 60., jak i odrealnione fantazje, które wybuchają w wyobraźni bohatera: przywołanie jego żądzy, miłości, frustracji, melancholii, pragnienia wydostania się z pułapki i znalezienia drogi w jasną przyszłość. By to zrobić Marshall i pracujący z nim od lat zawodowy partner, choreograf i reżyser John DeLuca, zebrali wyjątkowy zespół złożony z wybitnych, sprawdzonych artystów, którzy pomogli im stworzyć pełen piękna filmowy świat Chicago i Wyznań gejszy. To doborowa, oscarowa drużyna. Tworzą ją między innymi: operator Dion Beebe, scenograf John Myhre, projektantka kostiumów Colleen Atwood.

Trio było podekscytowane perspektywą wspólnej pracy – zwłaszcza nad filmem tak emocjonującym i pełnym ekspresyjnego piękna możliwego do osiągnięcia jedynie w kinie. Operator Dion Beebe wspomina: "Jeśli w Chicago scena była naszym placem zabaw, to przy "Dziewięć" była naszym parkiem zabaw. Wszyscy chcieliśmy wykorzystać możliwości kina, aby przenieść na scenę w studiu Cinecitta esencję ludzkiej wyobraźni".

Scenograf John Myhre dodaje: "Być może jedyną rzeczą bardziej ekscytującą od kręcenia filmu o kręceniu filmu, był pomysł Roba Marshalla na musical o robieniu filmu. Wszystko, co Rob miał nam do powiedzenia dało się zamknąć w jednym zdaniu: Musimy pokazać przeobrażenie, publiczność musi zobaczyć jak zmienia się świat Guido".

Film przedstawia dwie sfer życia Guido. Pierwsza z nich to realne życie: skomplikowana egzystencja Guido w Rzymie oraz luksusowym spa, dokąd ucieka od zgiełku wiecznego miasta i swoich niewesołych myśli. Drugą sferą jest świat wewnętrzny, świat fantazji, urojeń. Ten drugi toczy się w całości na wybudowanej scenie w Cinecitta – źródle wszelkich lęków Guido. Myhre wyjaśnia: "Zdecydowaliśmy, po tym jak po raz pierwszy zobaczyliśmy halę, że musi być realna więc użyliśmy hali H w Shepperton Studio w Anglii, która była bardzo podobna do 5 hali w rzymskiej Cinecitta. Rob zawsze chciał, abyśmy pamiętali, że ta hala to najważniejsza rzecz w życiu Guido, miejsce jego największych zwycięstw i porażek. Naszym największym wyzwaniem była dziesięciokrotna zmiana scenografii, nierzadko w czasie jednej nocy, w kolejne wyimaginowane światy – plażę, dyskotekę z lat 60., plac w Rzymie i inne. Wyzwania, które się z tym wiązały były fantastyczne".

Niektóre z sekwencji tańca wymagały specjalnego olinowania. "W scenie z Penelope Cruz jako Carlą, Rob chciał, by zjechała po długiej różowej kotarze. Technicznie to było bardzo trudne, z powodów bezpieczeństwa, a także dlatego, że musiałaby tę scenę kilkakrotnie powtarzać. Ostatecznie użyliśmy taśmociągu, który stał się częścią różowej kotary i pozwolił jej opaść na sam środek lustra w tańcu".

Dion Beebe wspólnie z Robem Marshallem zdecydowali, że nie będą naśladować Felliniego, ani w sposobie narracji, ani fotografowania. "Nie chcieliśmy powtarzać jego pracy. Oddaliśmy mu hołd, tak twórczo, jak umieliśmy. Myślę, że "Dziewięć" przez swoją warstwę wizualną i stylistyczną tworzy własny gatunek musicalu. Połączenie kina i musicalu zawsze wychodzi magicznie, gdy pracujesz nad tym z Robem" – mówi Beebe.

Od samego początku Beebe i Marshall toczyli dyskusję o tym, jak nowa wersja "Dziewięć" ma przykuć uwagę widzów. Uznali, że konieczne będzie innowacyjne, rzucające na kolana oświetlenie i płynne prowadzenie kamery. Beebe opowiada: "Odbyliśmy długą rozmowę na temat światła i sposobów filmowania. Jeśli chodzi o światło, to szybko ustaliliśmy, że podobnie jak w "Chicago" musimy użyć wielu świateł teatralnych. Część piosenek odnosi się do wewnętrznych wizji, dzieje się wyłącznie w świecie wyobraźni i dzięki reflektorom teatralnym da się podkreślić ten ich wewnętrzny wymiar. Do tego potrzebna jest właśnie pewna teatralna sztuczność, którą daje odpowiednie oświetlenie. Zawsze zwracaliśmy szczególną uwagę na te momenty, w których realność przekształcała się w czystą fantazję".

Oświetlenie było równie kluczowe jak przyjęty sposób filmowania. "Ruch kamery był zawsze bardzo ważny dla Roba i dla mnie. Zwłaszcza przy kręceniu części muzycznych" – opowiada Beebe – "Równie ważne było uchwycenie pełnej choreografii. Trzeba było sceny taneczne tak sfilmować, by sprostały wymaganiom kina. Dzięki użyciu wózków, kranów i torów te fragmenty wyszły naprawdę dobrze" – dopowiada operator.

Podobnie jak Beebe, twórczyni kostiumów Colleen Atwood rozpoczęła pracę od przypomnienia sobie seksownego i efektownego stylu włoskiego kina lat 60. Obejrzała mnóstwo filmów, by mieć odpowiedni materiał, który mogłaby przetworzyć w wyobraźni. "Mam wrażenie, że obejrzałam wszystkie włoskie filmy nakręcone w latach 60. Uff, to było wyczerpujące. Oczywiście mnie w odróżnieniu od reszty ekipy interesowały stroje, fryzury, nakrycia głowy. Wszelkiego typu fatałaszki. Taki mam zawód. Ostatecznie w stylu "Dziewięć" pozostawiliśmy jedynie najbardziej charakterystyczne elementy włoskiego stylu" – śmieje się kostiumograf, laureatka Oscara.

Kostiumy Atwood były projektowane z myślą o tańcu. "Zanim zaczęłam projektować stroje, obejrzałam kilka prób choreograficznych prowadzonych przez Roba i Johna. Musiałam to zrobić, żeby kostiumy nie przeszkadzały aktorom w ruchu. Stroje muszą być doskonale dopasowane. To oznacza, że pracowałam bardzo blisko z całą kobiecą obsadą" – zwierza się Atwood.

O pracy z Danielem Day-Lewisem Atwood opowiada z rozrzewnieniem: "Spędziliśmy z Danielem cały dzień, robiąc zakupy dla Guido – kupiliśmy mu garnitur, buty, odtworzyliśmy wspólnie jego styl, wymyślaliśmy wspólnie tę postać. W końcu zdecydowaliśmy się na pełen wdzięku czarny jedwabny garnitur, podkreślający wyjątkowość bohatera. Najciekawsze w stroju tej postaci jest to, że jego strój nie oddaje charakteru postaci, podkreśla jedynie jego wewnętrzne piękno".

Olśniewające są stworzone przez Atwood kostiumy postaci kobiecych. Piękne bez wyjątku. Począwszy od trykotów show girls, poprzez wieczorowe suknie głównych bohaterek, po seksowne stroje tancerek go-go. Ubrała wszystkie możliwe wcielenia kobiet od gwiazdy, żony, muzy, kochanki po prostytutkę. Talent Atwood jest niebywały. Projektując, użyła ponad miliona kryształów Swarovskiego, ozdabiając nimi 36 kostiumów. Atwood wymyśliła dziewięć możliwych zastosowań kryształów występujących w 31 stylach i 22 różnych kolorach. Zostały użyte tak, by postaci Dziewięć zabłysły i długo jaśniały blaskiem kryształów. Nadja Swarovski, wiceprezydent ds. komunikacji międzynarodowej firmy, powiedziała "Współpraca Swarovskiego z Collen Atwood przy tworzeniu kostiumów "Dziewięć" była ogromnym przeżyciem. Collen ma nieprawdopodobny talent. Jest genialną projektantką. To był wielki zaszczyt móc współpracować z nią przy tworzeniu strojów dla tak wybitnych aktorek. Stroje są olśniewające jak kryształy Swarovskiego".

Wspólnie z Atwood pracował stylista i makijażysta Peter King, zdobywca Oscara. King wcześniej nie współpracował z Marshallem, ale szybko okazało się, że doskonale się dogadują. "Największym wyzwaniem w czasie pracy nad tym filmem było uchwycenie stylu lat 60. Rob chciał przywołać New Wale – styl Brigitte Bardot i Claudii Cardinale. To styl bardzo awanturniczy, nie mający jednak nic wspólnego z perfekcją. Można go nazwać prosto z łóżka". Jest bardzo seksowny, czego nie można powiedzieć o stylu angielskim czy amerykańskim z tamtych lat. Nie próbowaliśmy naśladować żadnego konkretnego filmu, po prostu obejrzeliśmy ich mnóstwo i czerpaliśmy inspiracje. Zrobiłem setki stylizacji zanim wybraliśmy styl charakterystyczny dla każdej postaci".

Po zdjęciach w londyńskich teatrach muzycznych, ekipa przeniosła się do Rzymu. Trzeba było przenieść się do miejsca urodzin Felliniego, dotrzeć z kamerą , tam gdzie on kręcił. Najważniejszymi miejscami były Cinecitta Studio w Rzymie, Pizza del Popolo w Via Veneto i w Anizo.

Atmosfera panująca w Cinecitta, jednym z najsłynniejszych studiów filmowych na świecie, zainspirowała wszystkich. Powołana w roku 1936 przez dyktatora Benito Mussoliniego do celów propagandowych (zgodnie z hasłem, że kino to najpotężniejsza broń propagandy), studio rozkwitło po wojnie, będąc miejscem powstania takich klasycznych filmów jak: Quo Vadis, Ben Hur, Kleopatra, Ojciec Chrzestny III, Angielski pacjent, czy Gangi Nowego Jorku.

"Dla wszystkich którzy kochają kino, zdjęcia w Cinecitta to emocjonujące przeżycie" - wspomina John Myre. "Samo przekroczenie bramy studia po raz pierwszy, to doświadczenie zmieniające życie. To studio jest jak żadne inne na świecie. Czujesz historię tego miejsca, terakotowe budynki przenoszą cię w czasy lat 60. Filmowaliśmy przed główną bramą i nie wymagało to specjalnych zabiegów, żeby całość wyglądała jak czterdzieści kilka lat wcześniej. To było naprawdę ekscytujące". Pochłonął nas także Rzym. Chcieliśmy zobaczyć wieczne miasto takim, jakie Fellini utrwalił je w La Dolce Vita. Filmowaliśmy na Via Veneto, w Colloseum.

Ekipa trafiła także na południe do miasta Anzio, miejsca w którym w czasie II wojny światowej lądowali alianci. Zdjęcia kręcili w dawnym kasynie ze spektakularnymi tarasami z widokiem na morze. W tym budynku skumulowało się kilka ważnych dla Dziewięć planów, tu były rzymskie łaźnie, w których odbyły się fantastyczne sceny z Guido Conti i jego kochanką, tam było biuro potrzebne przy produkcji Italii – filmu Guido, w tamtejszej restauracji nakręcono sceny wystawnego przyjęcia, tam było wejście i lobby hotelowego spa gdzie Guido bezskutecznie szukał wytchnienia.

Praca na planie zakończyła się w wiosce na szczycie wzgórza Sutri, godzinę drogi od Rzymu, gdzie w czasie dwóch długich i zimnych nocy odbyły się zdjęcia z Danielem Day-Lewisem i Nicole Kidman.

W momencie zakończenia produkcji na planie przed twórcami nadal pozostało mnóstwo pracy. Rob Marshall współpracował z zespołem montażystów pod wodzą zdobywczyni Oscara Claire Simpson (Pluton, Lektor) oraz nominowanym do nagrody Emmy Wyattem Smithem, który zajął się postprodukcją.

Wszystkie elementy tworzące film zadziałały jak jeden doskonały mechanizm. Producent Marc Platt tak to podsumował: "Rob żądał wszystkiego, co najlepsze od ludzi, którzy z nim pracowali. Jest bardzo drobiazgowy i ma oko na każdy szczegół. To samo można powiedzieć o innych osobach z ekipy oraz obsady. Wszyscy pracowali i dawali z siebie wszystko i dlatego jest to tak świetny film. Kamerzyści, aktorzy, scenarzyści, scenografowie, wszyscy bez wyjątku robili swoje, ale prawdziwa magia rodzi się wtedy, gdy obraz trafia do publiczności".

Guido Conti i jego kobiety

Sercem dramatu "Dziewięć" jest artystyczna podróż głównego bohatera, włoskiego reżysera Guido Continiego okrzykniętego przez współczesnych najwybitniejszym reżyserem i magiem kina. Guido gubi się w burzliwych związkach i w niejasnych relacjach z niezwykłymi kobietami. Każda z nich go uwodzi, wprawia w zakłopotanie, wywołuje wspomnienia, otwiera jego wyobraźnię, budzi nadzieję na nowe możliwości, spycha do odrealnionej sfery, w której inwencja i twórcza moc są możliwe.

Rola Guido Continiego wymagała błyskotliwości, żywej inteligencji, umiejętności roztaczania seksualnej aury i artystycznej wrażliwości najwyższej próby. Casting do tej roli wygrał dwukrotny zdobywca Oscara, Daniel Day-Lewis. Aktor (uznany za jednego z najlepszych w swoim pokoleniu) dzięki umiejętności totalnego przeobrażania się i niezapomnianym kreacjom, zapisał się na trwałe w pamięci widzów. Dotąd wśród jego ról nigdy nie było takiej, w której musiał wykazać się umiejętnościami tanecznymi i wokalnymi. Brak takich doświadczeń nie zraziła aktora. Zabrał się energicznie do pracy. Maury Yeston był pod wrażeniem pracowitości Day-Lewisa. Zachwyciło go jego podejście do roli, gotowość do wytężonej pracy (zajęcia choreograficzne, nauka włoskiego), a także talent wokalny. "Okazało się, że Daniel jest bardzo utalentowanym śpiewakiem i zawsze nim był, ale nikt przed nami tego nie odkrył" - zauważa Yeston.

Operator Dion Beebe tak mówi o Day-Lewisie: "Ma wielki aktorski talent, błyszczący i intensywny. Jest w nim także lekkość, poczucie humoru i ironia. Dzięki temu idealnie wcielił się w postać Guido, człowieka którego świat stoi na krawędzi i może w każdej chwili runąć, ale którego wolny umysł jest zawsze gotowy na ucieczkę w świat fantazji". Sophia Loren dodaje z lekko sentymentalną nutą: "Daniel jest jednym z najlepszych aktorów: przerażający, hipnotyzujący, piękny, magnetyczny, po prostu niezapomniany!

I niezrównany!". Otoczenie Day-Lewisa - na przemian uwodzące i poruszające jego bohatera – w Dziewięć składa się z pięknych, seksownych, silnych i bardzo efektownych kobiet, które silnie rywalizują o swoją pozycję u boku Guido. Każda z wianuszka kobiet chce pomóc bohaterowi przezwyciężyć kryzys twórczy i odzyskać mistrzowską formę. Listę pięknych, zniewalających kobiet otwiera laureatka Oscara - Marion Cotillard - niezapomniana z roli Edith Piaf w filmie Niczego nie żałuję. W Dziewięć gra Luisę, długoletnią żonę Guido, która od lat poświęca się dla niego, jego sztuki i znosi wszystkie cierpienia w milczeniu. Luisa była niegdyś najważniejszą kobietą w jego życiu i jest wciąż kobietą, bez której artysta nie potrafi żyć. Jednak nie jest dla niej w stanie powstrzymać się od romansów. Luise wie o tym i cierpi, mimo, że rozumie, że taka jest cena bycia z wybitnym artystą, który potrzebuje wielu inspiracji i dla którego każdy kolejny film oznacza kolejną muzę i kochankę. Luise wie doskonale, że tak to działa: nowy film - nowa kochanka i wydaje się być z tym pogodzona.

Przygotowując się do roli, Cotillard szczególnie dużo czasu poświęciła na zastanowienie się, jaka grana przez nią postać mogła być w młodości, zanim poznała wybitnego reżysera. Próbowała odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie były jej motywacje. "Luise była aktorką, gdy spotkała Guido. Zaimponował jej jako artysta i mężczyzna. Myślę, że zdecydowała się z nim być i poświęciła mu swoje życie, ponieważ ich miłość była silna, silniejsza niż czas i jej zawodowe ambicje. Teraz ona dobrze wie, że poświęciła dla tego człowieka wszystko" - wyjaśnia aktorka i po chwili dodaje: "Z czasem Luise nauczyła się godzić z różnymi rzeczami dotyczącymi Guido. To on jest reżyserem. On kocha kobiety. On pragnie kobiet. On musi być kochany i wymaga miłości. I w końcu on chce Luise, ale nie zdaje sobie sprawy, że ona za swoją miłość i poświęcenie też musi dostawać coś w zamian. Luise daje wszystko Guido, ale w pewnym momencie także ona dochodzi do krawędzi".

Guido potrzebuje delikatnej, subtelnej, ale i pikantnej kochanki. Jest nią Carla grana przez Penélope Cruz, zdobywczynię Oscara w 2008 roku dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę w filme Woody’ego Allena Vicky Cristina Barcelona. Cruz natychmiast zainteresowała się rolą Carli, jako barwną, drapieżną, piekielnie interesującą. Carla pełni ważną rolę w życiu Guido, jest kobietą, która może stoczyć niejedną bitwę, by zatrzymać go przy sobie, nie zważając na koszty. "Carla wnosi do związku z Guido nadzieję, konflikt i ból" - zauważa Cruz. "Gdy jest blisko niego czuje, że żyje, że jest blisko samej istoty świata. Artysta powoduje, że czuje się wyjątkowa. Choć bycie z nim wcale nie jest łatwe. Przypomina raczej jazdę górską kolejką: euforia przeplata się z goryczą, miłość z nienawiścią. Ona widzi w Guido tylko to, co chce zobaczyć. Czuje się gotowa, by walczyć za niego do końca". Cruz włożyła w tę rolę serce i duszę. Inspirowali ją nieustannie inni aktorzy, cała ekipa, szczególnie Rob Marshall. "Udział w Dziewięć był dla mnie wielką przygodą i wspaniałym doświadczeniem aktorskim. Rob Marshall wyreżyserował kapitalny film. Jestem zachwycona jego osobowością, talentem i rozmachem artystycznej wizji" - mówi Cruz. "Był wspaniały i powodował, że każda z nas przez cały czas czuła się wyjątkowa. Stworzył na planie kapitalną atmosferę. Poza tym szalenie podobało mi się, że mogłam śpiewać i tańczyć, zwłaszcza prowokującą piosenkę "Call from the Vatican"- dodaje aktorka. "Przygotowaliśmy się do każdej sceny tygodniami. Kochałam ten czas. Kiedy udało nam się nagrać kolejny numer byłam równocześnie szczęśliwa, ale i smutna, bo wiedziałam, że ta wyjątkowa chwila się skończyła i nigdy już się nie powtórzy" - wspomina Cruz.

Kolejną ważną kobietą, która pozostaje z Guido w symbiozie jest Claudia Jenssen, jego muza i natchnienie. O swojej miłości i trudnej relacji z Guido śpiewa w przejmującej piosence "Unusual Way". Claudia zawdzięcza swoją karierę rolom w filmach Guido, a teraz, gdy reżyser przeżywa kryzys twórczy, decyduje się na desperacki krok, odrzucając rolę w jego najnowszym filmie. Claudię gra jedna z najpiękniejszych aktorek świata, Nicole Kidman. Australijka znana jest ze wspaniałych ról, m.in. pisarki Virginii Wolf w filmie Godziny. Aktorka ma spore doświadczenie musicalowe. Była gwiazdą hollywoodzkiego przeboju Moulin Rouge Baza Luhrmanna.

Kidman tak analizuje postać Guido: "Dziewięć to studium psychologiczne nieprzeciętnego mężczyzny, który ma nienajlepszy okres w życiu, jest bliski załamania nerwowego i oczekuje wsparcia ze strony wszystkich ważnych dla niego kobiet: żony, matki, kochanki, muzy, współpracownicy. Jego zdaniem, jedynie one mogą go uratować. To film, który opowiada o ludzkiej i artystycznej naturze. Guido jest kłamcą, egocentrykiem, człowiekiem na zakręcie. Podoba mi się, że ten film opowiada o zagubieniu i próbie odnalezienia prawdziwego siebie" - mówi Kidman. Jak to się stało, że wystąpiła w filmie? "To film do udziału, w którym nie trzeba nikogo namawiać. Każdy chciałby w nim wystąpić. Pozyskanie mnie do tego przedsięwzięcia nie było trudne. Pewnego dnia w hotelu w Beverly Hills Rob Marshall podszedł do mnie i spytał po prostu: Chciałabyś zagrać Claudię w Dziewięć? - Oczywiście - odpowiedziałam. I tak zostałam Claudią" - wspomina Kidman. "Na tym etapie nie była obsadzona główna rola męska, więc wszyscy zaczęliśmy kogoś sugerować. I szczęśliwie rolę dostał Daniel Day-Lewis. To wspaniały artysta. Wierny sobie i swojej sztuce. W dodatku jest diablo przystojny, więc bycie jedną z jego filmowych kobiet było ekscytujące" - śmieje się Kidman.

Inną z kobiet Guido jest jego powiernica i projektantka Lilli, którą zagrała Judi Dench. Wybitna aktorka filmowa uhonorowana Oscarem za rolę w filmie Zakochany Szekspir i nominowana do tej nagrody aż sześciokrotnie jest nazywana majestatyczną królową brytyjskiej sceny. Dench zainteresowała się tą rolą ze względu na ekstrawagancką osobowość granej przez siebie bohaterki i dziwną relację jaka łączy ją z Guido. "Lilli jest starsza od Guido. Zna go bardzo dobrze, pracowała z nim przy wielu jego filmach, zna i lubi wszystkie kobiety, z którymi jest związany i sama jest nim oczarowana" - mówi Dench. Kim jest dla Guido? Judi Dench uważa, że Lilli widzi siebie w roli samozwańczego opiekuna Guido. "Pragnie mu uświadomić, że nie musi żyć w lęku. Próbuje pobudzić jego wyobraźnię i przypomnieć mu, ile radości sprawiało im robienie filmów. Dobrze widzi, że jej przyjaciel ugrzązł i nie wie, co robić. Jej cel jest prosty: chce przedrzeć się przez jego melancholię i udowodnić mu, że jest wspaniałym człowiekiem" – analizuje aktorka. Dla Dench ta rola była ważna także z innego powodu. "Życie naśladuje sztukę. O dziwo mój start w dorosłość i pierwsza praca to było projektowanie kostiumów teatralnych" - wyjaśnia. "To było miłe, bo pomogło mi dobrze rozumieć świat mojej bohaterki. Na szczęście teraz nie musiałam martwić się o stroje. Projektowała je Colleen Atwood, która jest wymarzonym, cudownym współpracownikiem. Jej doświadczenie w tym zawodzie jest imponujące. Podobnie jak jej osiągnięcia".

Dench wcześniej pracowała z Danielem Day-Lewisem w Hamlecie Szekspira na deskach Royal National Theatre. On wcielił się w rolę duńskiego księcia, ona zagrała jego matkę. Wówczas Dench obserwowała, jak perfekcyjnie Day-Lewis przygotowuje się do roli, jak dogłębnie analizuje postaci. "Ucieszyłam się, że będę z nim powtórnie pracować. Gra u jego boku jest zawsze wspaniałym doświadczeniem. Praca przy Dziewięć była po prostu wspaniała. On stał się włoski niczym najprawdziwszy Włoch. Taki właśnie jest Dan" - komplementuje kolegę po fachu Dench.

Guido flirtuje także z przepiękną Stephanie, dziennikarką mody z Vogue. To ona zajmuje najważniejsze miejsce w jego fantazjach erotycznych. Odtwórczynią tej roli jest Kate Hudson, nominowana do Oscara za błyskotliwą rolę w filmie U progu sławy. "Stephanie - podkreśla Hudson - jest obsesyjną wręcz fanką Guido Continiego. Uwielbia jego filmy i włoską kulturę. Jest jedną z wielu kobiet, które go pragną i dla których jest bogiem". Hudson była zachwycona perspektywą udziału w musicalu. To zupełnie nowe i jak twierdzi "odświeżające" doświadczenie. W dodatku była podekscytowana tym, że wykona nową piosenkę Maury'ego Yestona, popową Cinema Italiano. "Nigdy wcześniej nie brałam udziału w niczym równie ekscytującym i wspaniałym jak Dziewięć" - komentuje Hudson. "Owszem zdarzało mi się wcześniej tańczyć w filmach i pracować z choreografami, ale jeszcze nigdy nie na taką skalę. W dodatku te włosy, makijaż, sukienki i światło. Pięknie było! Na szczęście Rob zorganizował nam sześć tygodni prób, które były jak ekstremalny obóz treningowy. Tańczyliśmy i śpiewaliśmy codziennie przez wiele godzin na scenie. To było mordercze, ale też kapitalne doświadczenie" – mówi Hudson. "Gdy nadszedł wielki moment, gdy Bob włączył kamerę, już nie było tak fajnie. Byłam sparaliżowana ze strachu. Na szczęście szybko mnie to uczucie opuściło" – przyznaje aktorka.

Gdy do obsady dołączyła Sophia Loren - legenda ekranu, piękna Włoszka, zdobywczyni Oscara - zrobiło się ekscytująco. Loren wspomina, że gdy Rob Marshall zaproponował jej jedną z głównych ról, omal się nie przewróciła. Zagrała matkę Guido, bez wątpienia najważniejszą kobietę w jego życiu. Marshall stwierdził, że Loren jest jego ukochaną aktorką i nie wyobrażał sobie tego filmu bez niej. "Stwierdził, że to niewielka rola, ale nie zacznie robić filmu, dopóki nie zgodzę się jej zagrać" - wspomina Loren. "Zażartowałam, że zrobię to tylko dlatego, że uwielbiam jego Chicago i nie darowałabym sobie, gdyby przeze mnie miała się załamać jego kariera. Ale naprawdę to było coś, czego bardzo chciałam. Poza tym udział Włoszki w amerykańskim musicalu to jest coś. I to dobrze, że ja jestem tą Włoszką" - śmieje się Loren. Poza tym gwiazda jest znana ze swojej miłości do piosenek, więc nie mogłaby sobie odmówić zaśpiewania trzeciej, zupełnie nowej piosenki napisanej przez Yestona: kołysanki Guarda Luna. Również zwracała uwagę, że zgra u boku najlepszych aktorek dzisiejszego kina. "Pracowałam z Nicole Kidman, Penelope Cruz, Judi Dench. Mogłoby się wydawać, że takie zagęszczenie gwiazd na jeden kilometr kwadratowy grozi awanturami, i że wszystkie się pozabijamy" - żartuje Loren. "Tymczasem nic takiego się nie działo. Czułam się, jak w rodzinie. Może nie włoskiej, ale jednak rodzinie. To było cudowne, ponieważ żadna z nas (z wyjątkiem Nicole Kidman) nie występowała wcześniej w hollywoodzkim musicalu, więc dopingowałyśmy się do wytężonej pracy, żartowałyśmy i naprawdę się zaprzyjaźniłyśmy" - dodaje.

Tę kobiecą rodzinę zasiliła nagrodzona Grammy artystka Fergie, znana jako Fergie. Przyjęła zapadającą w pamięć rolę Saraghiny, rzymskiej prostytutki, której romantyczna rada udzielona młodziutkiemu Guido miała trwały wpływ na jego życie i kontakty z kobietami. Fergie zaśpiewała piosenkę Be Italian. Od razu po przesłuchaniu i decyzji, że znajdzie się w obsadzie Ferguson zabrała się do przygotowań. "Najpierw obejrzałam mnóstwo włoskich filmów z tego czasu, by jak najlepiej oddać ducha tamtej rzeczywistości i charakter postaci" - mówi. "Chciałam, by ta postać we mnie zagrała. Wszystko nabrało tempa, gdy zaczęły się próby z dziewczynami i pojawiła się scena z chłopcami na plaży. Wtedy złapałam wiatr w żagle. Poczułam się wspaniale. Uświadomiłam sobie, kim jest moja postać i jak ważna była dla Guido. Saraghina jest bardzo prostolinijną, surową kobietą, ale potrafi także być delikatna. Jest pełna temperamentu i ognia. Kocha Guido i chłopców. Po prostu lubi uczyć ich miłości, choć także kpi sobie z nich niemiłosiernie" - komentuje Fergie.

Dojrzały sposób, w jaki Ferguson wykreowała swoją rolę zaskoczył Maury'ego Yestona. Mówi: "Myślę, że ta rola naprawdę zapadnie ludziom w pamięć. Wiedziałem, że Fergie jest świetną wokalistką, ale nie przypuszczałem, że pokaże tak wielki aktorski pazur. Stworzyła elektryzującą rolę".

Każda z występującej w Dziewięć aktorek podkreśla, że było to wyjątkowo fajne i bogate doświadczenie. Penélope Cruz podsumowuje: "To był kapitalny czas. "Dziewięć" to było bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, ale Rob Marshall wszystko doskonale spiął. Jest prawdziwym magiem kina. Myślę, że wszyscy czuliśmy, że bierzemy udział w czymś wyjątkowym, co zapisze się w historii kina. Jestem szczęśliwa, że byłam częścią tej ekipy i że fantastyczny efekt finalny jest także moją zasługą!".

Yeston przyłącza się do entuzjazmu Cruz: "Zachwyciło mnie, że aktorzy mają tak wielki talent wokalny i w pełni ucieleśnili słowa moich piosenek. Ich wykonania są piękne, poetyckie i wzruszające. Biegłość Roba Marshalla, Johna De Luca i ich niesamowitej drużyny współchoreografów i nauczycieli śpiewu pozwoliła każdemu z naszej obsady uświadomić sobie swoją wyjątkowość i potencjał. Każdy z występujących w Dziewięć aktorów od zawsze potrafił śpiewać i tańczyć. Nasza ekipa miała jedynie pomóc im przekonać się o tym, podszkolić ich umiejętności. By ich role były brawurowe i zawojowały serca widzów na całym świecie" – mówi producent Marc Platt.

Producent Harvey Weinstein dodaje: "Przy pracy nad Chicago Rob musiał ogarnąć trzy gwiazdy, tu jest ich aż osiem! Rob świetnie sobie z tym poradził, bo ma fantastyczny talent. Potrafi pracować zarówno z grupą 5, jak i 500 osób. I każda z tych osób czuje jego uwagę, szacunek, życzliwość. W zamian ludzie są w stanie naprawdę wiele dla Roba zrobić. Uwielbiają go".

O filmie

"Kochaj po włosku. Żyj, jakby dzisiejszy dzień miał być ostatnim"

Reżyser najlepszego musicalu ostatniej dekady – obsypanego nagrodami Chicago (m.in. 6 Oscarów i 3 Złote Globy), które przywróciło dawną świetność temu gatunkowi filmowemu – po­wraca z jeszcze bardziej imponującym zestawem gwiazd w gorącym musicalu "Dziewięć".

Dziewięć to ekranizacja uhonorowanego nagrodą Tony broadwayowskiego musicalu, do którego scenariusz napisał Anthony Minghella, twórca takich przebojów kinowych, jak Angielski pacjent, Wzgórze nadziei i Utalentowany Pan Ripley.

Guido, światowej sławy egocentryczny reżyser filmowy, próbuje uporządkować swoje życie prywatne. W tych zmaganiach pomaga mu - i przeszkadza - grono kobiet jego życia: zdradzana żona Luisa (Marion Cotillard), kochanka Carla (Penelope Cruz), muza Claudia (Nicole Kidman), przyjaciółka Lily (Judi Dench), kusząca dziennikarka modowa Stephanie (Kate Hudson), pierwsza przewodniczka po świecie seksu, prostytutka Saraghina (Fergie) oraz jego matka (w tej roli jak zawsze boska Sophia Loren). Wszystkie te piękne, seksowne, silne i bardzo efektowne kobiety z zapałem rywalizują o swoją pozycję u boku Guido, na przemian uwodząc go i poruszając.

"Dziewięć" to genialne studium mężczyzny, obserwowanego przez pryzmat jego skomplikowanych relacji z kobietami, z których każda reprezentuje inny kobiecy typ i odgrywa inną rolę w jego życiu – od matki, po kusicielkę.

To niesamowite widowisko łączące zapierające dech w piersiach sceny taneczne ze wspaniałą oprawą muzyczną, pełną takich pereł, jak przebój "Be Italian" w wykonaniu Fergie. "Dziewięć" oferuje widzowi wspaniałą rozrywkę na najwyższym poziomie, a jednocześnie momentami potrafi doprowadzić go do łez. Ten film to jedna z najdroższych produkcji filmowych, z niezwykle wystawną scenografią i wspaniałymi, skrzącymi się milionem kryształów znanej firmy Svarowski kostiumami, ale też prawdziwa uczta dla kinomanów. Jest to również jeden z faworytów tegorocznych Oscarów, co potwierdza imponująca ilość nominacji w różnych do najważniejszych branżowych nagród:

- Złote Globy – 5 nominacji

- Annual Satellite Awards – 11 nominacji

- Broadcast Film Critics Association – 10 nominacji

Rob Marshall mówi "kamera, akcja!"

Rob Marshall powiedział: "Kamera! Akcja!" i tak zaczęła się jedna z największych przygód w historii kina. "Wersja filmowa "Dziewięć" jest zupełnie wyjątkowa. Ta wyjątkowość jest zasługą Roba Marshalla, jego wielkiej, artystycznej wizji i twórczej podróży, jaką odbył, reżyserując ten film" - mówi producent Marc Platt, weteran zarówno filmu, jak i Broadwayu. "Jednocześnie jest to esencja prawdziwie musicalowego stylu broadwayowskiego i nowa, nieporównywalna z niczym innym jakość. "Dziewięć" jest całkowicie autonomicznym dziełem. To niesamowite połączenie: oryginalny materiał, którego duch potrafił rozkochać w sobie tysiące odbiorców, a z którego Rob zdołał uczynić dzieło własne, indywidualne jak diabli. Jego "Dziewięć" jest cudowną fantazją, która czerpie z realnych myśli, emocji, uczuć" – dodaje producent.

Dla Roba Marshalla połączenie klasyki Broadwayu z kinem, nie było ani niczym nowym, ani dziwnym. Wszyscy pamiętamy jego brawurowe, uhonorowane sześcioma Oscarami Chicago. Sześciokrotnie nominowany do Tony Award za takie przedstawienia, jak "Kabaret" i "Pocałunek Kobiety Pająka" Marshall wiele potrafi. Uznany reżyser jest podziwiany i doceniany za swoją sceniczną przenikliwość, łatwość przenoszenia na ekran niezwykłych wizji, umiejętność ekranizowania wielkich dzieł. Ostatnio wsławił się adaptacją powieści Arthura Goldena Wyznania gejszy, za które dostał kilka nominacji do Oscara.

"Rob przyjął wyjątkowe tło dla tej historii także dlatego, że pochodzi ze świata teatru. Jako tancerz, choreograf, reżyser, dyrektor artystyczny miał szansę poznać teatr w każdym calu. On przecież dopiero po wielu latach działania w teatrze, zaczął realizować filmy i spełniać się jako reżyser filmowy. Droga, jaką pokonał dała mu ogromną perspektywę i pozwoliła płynnie poruszać się w obu artystycznych światach i na ich styku. "Dziewięć" jest opowieścią o reżyserze, kinie i tworzeniu. Rob jest twórcą, dlatego ten temat dotyczy go osobiście. Jest człowiekiem, który jak rzadko kto rozumie kino, doskonale zna jego historię, wszystkie teoretyczne i techniczne zagadnienia związane z reżyserowaniem. Bliski jest mu także świat musicalu - dorastał w nim, śmiało się w nim porusza. Świetnie rozumie jak muzyka wpływa na narrację, jak potrafi zdeterminować historię. Ma w jednym palcu zasady rządzące muzyką, tańcem, historią i tym wszystkim co składa się na prawdziwe widowisko. Dlatego "Dziewięć" musiało być wyreżyserowane przez Roba. To idealny mariaż, doskonała symbioza między reżyserem i materiałem" – dodaje Platt.

Z Brodwayu do Hollywood

"Dziewięć" to brawurowo zrealizowany, nowatorski musical, zainspirowany nagrodzoną na Broadway’u sztuką, która z kolei powstała z inspiracji filmem. Tak "Dziewięć" zatoczyło pełne koło: od filmu do filmu. Filmowe korzenie miało także kilka innych znaczących broadwayowskich produkcji.

Teatralne "Dziewięć" było historią o sztuce, marzeniach, miłości, emocjach i inspiracji, jaką można znaleźć jedynie w filmach. Trafiając na ekran w adaptacji Roba Marshalla opromienionego sławą Chicago jest filmem o wszystkich tych sprawach, ale też mówi o wiele, wiele więcej. Marshall przełożył studium mężczyzny i jego relacji z kobietami na swój własny język filmowy. W jego wizji najważniejsze są emocje, muzyka i wyobraźnia, a także inspirujące i seksowne kobiety, które tchnęły nowe życie w reżysera Guido Contini.

Fabuła broadwayowskiej wersji "Dziewięć", z muzyką i słowami Maurego Yestona, powstała w oparciu o książkę Arthura L. Kopita. Yeston został zaproszony również do współpracy przy kinowej wersji musicalu. Zdecydował, że po dodaniu elementów taneczno-muzycznych do filmowej wizji reżysera stworzy nową jakość. Tak powstało "Dziewięć".

Produkcja miała premierę 2 maja 1982 roku w Teatrze na 46 Ulicy i od początku stała się przebojem. Reżyserią zajął się Tommy Tune. "Dziewięć" było wówczas kombinacją opowiadającą o relacji wybitnego reżysera z 24 kobietami, z których każda reprezentował odmienny rodzaj kobiecej siły i urody. Odbyło się 729 spektakli, a musical stał się największym przebojem sezonu. Do dobrego tonu należało obejrzenie tego olśniewającego wizualnie i muzycznie przedstawienia. "Dziewięć" zgarnęło wówczas pięć nagród Tony. Potem zawojowało Broadway.

Ale "Dziewięć" przeszło jeszcze jedną, najważniejszą metamorfozę – powróciło do swojego podstawowego medium – filmu. Idea narodziła się u Roba Marshalla i Harvey’a Weinsteina. Po realizacji "Chicago", mrocznej historii o prohibicji, światku przestępczym, która zrewolucjonizowała koncepcję połączenia dramatu z muzyką oraz tańcem i zdobyła sześć Oscarów, w tym za najlepszy film, panowie szukali pomysłu na kolejny musical. W międzyczasie Marshall zrealizował adaptację książki Arthura Goldena Wyznania gejszy, a w drugiej połowie 2006 roku Marshall i Weinstein ogłosili, że ich następnym projektem będzie "Dziewięć".

"Byłem zachwycony, gdy dowiedziałem się że Harvey Weinstein chce zrobić film "Dziewięć". Jeszcze bardziej ekscytowała mnie myśl, że będzie go reżyserował Rob Marshall" - powiedział Yeston. "Podziwiam Marshalla od czasu "Chicago". To była artystyczna i energetyczna bomba. Odpowiadało mi, że on będzie reżyserem. Chciałem, by czuł się wolny i po swojemu zaadaptował mój musical na potrzeby swojego filmu. Odmienność filmowego medium jest oczywista, a on zna się na tym lepiej niż ja. Powiedziałem mu dokładnie tak: Myśl, że nie żyję. Musisz być wolny i pozbawiony jakichkolwiek oporów przed zmianami, które chcesz wprowadzić. Każdy z nas wie przecież, że nie wystarczy postawić kamerę na scenie i zrobić film. Reżyser musiał na nowo stworzyć "Dziewięć" według swojej wizji. Rob tak zrobił." – dodaje Yeston.

Marshall i Weinstein zaangażowali dwóch scenarzystów, aby zmierzyli się z ich wizją przełożenia "Dziewięć" w filmowy dramat z muzyką. Zaangażowani to wielkie postaci amerykańskiego scenopisarstwa: Michael Tolkin, nominowany do Oscara za scenariusz filmu Gracz oraz Anthony Minghella, zdobywca Oscara, twórca Angielskiego pacjenta, Utalentowanego pana Ripley i Wzgórza nadziei. Ich scenariusz był w dużej mierze inspirowany dziełem Felliniego i teatralną wersją "Dziewięć" Kopita i Yestona. Minghella zmarł przed ukończeniem filmu; "Dziewięć" jest jego ostatnim dziełem.

Równocześnie Marshall rozpoczął przesłuchania najważniejszych aktorek w Hollywood i poza nim. Zawsze uważał, że scenariusz powinno się pisać pod konkretną obsadę, a nie odwrotnie. Marshall, razem ze swoim zawodowym partnerem Johnem DeLuca rozpoczęli przesłuchania wraz z próbami muzycznymi i tanecznymi w czasie gdy scenariusz dopiero się tworzył.

W międzyczasie Yeston powiedział Marshallowi, że jest do jego dyspozycji, jeśli będzie go potrzebował. Trzy tygodnie później rozmawiali już przez telefon. Chwilę później Yeston spotkał się z Robem Marshallem i Johnem DeLuca i rozpoczęli pracę nad komponowaniem trzech zupełnie nowych piosenek do filmu.

"Dużo rozmawialiśmy o tym, że musimy przekształcić piosenki tak, by pasowały do idei filmu: piosenki istniały jako fantazje tylko w głowie Guido. Więc film potrzebował nowych piosenek. To była moja szansa, żeby ponownie wyobrazić sobie materiał, nad którym pracowałem dawno temu. To było ekscytujące! Poza tym pisałem nowe kawałki dla znakomitych gwiazd".

Yeston odkrył, że postaci zupełnie nie straciły na aktualności. Zwłaszcza, gdy są odgrywane przez gwiazdorską obsadę. Napisał kołysankę "Guarde La Luna", myśląc o Sophie Loren grającej ukochaną matkę Guido. "Piosenka z musicalu to wysoki sopran, a przecież Sophia Loren nie śpiewa sopranem, więc efekt byłby słaby. Moim celem było napisanie piosenki specjalnie dla Sophie, tak by tekst i melodia odpowiadały jej charakterowi i sposobowi śpiewania. Wykorzystałem zapadający w pamięć Walc z musicalu broadwayowskiego "Dziewięć" i przearanżowałem go w nową piosenkę" – mówi.

Kompozytor napisał także nową piosenkę dla Marion Cotillard, grającej wierną żonę Guido, Luisę – wspaniała piosenka nosi tytuł "Take it all". Początkowo miała być wykonywana przez trio złożone z Marion Cotillard, Nicole Kidman i Penélope Cruz. Jednak ta koncepcja nie pasowałaby do historii, więc pojawiła się nowa idea. "Rob i John przyszli z kompletnie nowymi założeniami dla tej piosenki i to otworzyło mi oczy. To była szansa, by dać genialnej Marion Cotillard piosenkę chwytającą za serce i duszę. Tak się stało w filmie" –wspomina Yeston.

Ostatnia nowa piosenka to "Cinema Italiano", radosna oda o wpływie włoskich filmów na kulturę masową, zaśpiewana przez Kate Hudson grającą dziennikarkę Vogue. "Kate ma spektakularny głos. Do tego jest świetną tancerką. Poprosiła o kawałek, którego tempo będzie przyśpieszać. Chciała pokazać swoje umiejętności. Piosenka okazała się świetnym pomysłem z zupełnie nieoczywistych powodów. W ten dowcipny sposób pokazaliśmy dzisiejszej publiczności jak w 1965 roku kino włoskie tworzyło nową falę, ekscytowało i było szczytowym osiągnięciem przemysłu rozrywkowego. To także sposób na pokazanie że ten gatunek nie tylko przyniósł nowy styl filmowy, ale także nową modę - świat wąskich krawatów i szybkich sportowych samochodów. Stał się sposobem na życie do którego wszyscy aspirowali. Kate to wszystko zabawnie i z wielkim talentem i humorem zaśpiewała" – komentuje Yeston.

Poza trzema nowymi piosenkami Yeston zmienił słowa i muzykę w pozostałych utworach. "Piosenki musiały pasować do postaci, które Rob stworzył i do aktorów, którzy je odgrywali" – tłumaczy. Kiedy piosenki z musicalu zostały dostosowane do potrzeb filmu, Yeston stwierdził, że udało się nie stracić niczego z ducha oryginału. "Nie straciłem żadnej piosenki, ponieważ cały czas istnieją w wersji scenicznej. W zamian uzyskałem zupełnie nową wersję mojej pracy. Kocham to i widzę jak cały czas ewoluuje. Stworzyłem ideę, którą inni twórcy wykorzystują, używając rozmaitych metod i mediów aby przekazać ją publiczności. Nowa wersja nie wyklucza pierwotnej, nie powinna też wpływać na przyszłe wersje. To czyni "Dziewięć" tak pasjonującym" – ekscytuje się twórca. I dodaje "Praca nad "Dziewięć" z Robem Marshallem i Johnem De Luca była dla mnie bardzo inspirująca. Wykorzystałem całe zawodowe doświadczenie. Oni są utalentowani, skrupulatni, wspaniali i po prostu wprowadzają zmiany na lepsze".

Yeston miał także szansę usłyszeć swoje dzieło w nowej wersji w wykonaniu 50 osobowej orkiestry dyrygowanej przez wybitnego Paula Bogaeva, który pracował także nad "Chicago". "To było naprawdę przejmujące usłyszeć muzykę napisaną dla małego broadwayowskiego zespołu wykonywaną przez orkiestrę. Muzyka robi się bogatsza, pełniejsza w brzmieniu. To piękne przeżycie i jestem za to ogromnie wdzięczny."

Producent Harvey Weinstein podsumował powstanie "Dziewięć" następująco: "Dziewięć to ponadczasowe arcydzieło. Zainspirowane Fellinim, jednym z najważniejszych twórców filmowych, zyskało nowy wymiar dzięki scenariuszowi genialnych Toliena i Minghella oraz dynamikę od Roba Marshalla i Johna DeLuca. Nikt nie potrafiłby wyreżyserować równie seksownego i ekscytującego filmu jak Rob, nie mówiąc już o pracy z tak gwiazdorską obsadą. Połączył razem wszystkie te elementy i uzyskał efekt, który przeszedł najśmielsze oczekiwania. Nie umiem sobie wyobrazić lepszego reżysera, który mógłby przenieść tę historię na ekran".

Więcej informacji

Proszę czekać…