Juliette Binoche o pracy przy filmie
W jednej kobiecie mogą kryć się inne. Dla aktorki rolą reżysera jest odkryć te ukryte kobiety. Jego ucho, jego kamera, jego oczekiwania zmuszają ją do zajrzenia w głąb samej siebie i zmierzenia się z tym, co tam znajdzie. Przedtem nie wie, kim jest. Dowiaduje się tego w tym samym czasie, co on. Ale w tej pracy jest jedna silniejsza motywacja, wołanie niesione przez wiatr, które muska jak delikatny pocałunek: Tajemnica. To za jej sprawą każdy krok, każda myśl, każda emocja łączą się w jedno, jak w małżeńskim związku. Aktorka wyczekuje jej, jak narzeczonego, wyczekuje jej, jak rana łagodnego zagojenia. Wyczekuje jej w skupieniu, na wewnętrznych rozstajach, gotowa by obdarzyć niewypowiedziane, niesłyszalne, niedotknięte wadą, złamanym obcasem, krzywo nałożonym paskiem.
Pewnego razu wybrałam się do Iranu na spotkanie z Abbasem (z którym mijałam się w Cannes, w UNESCO, u Jeana-Claude'a Carrière’a). Powiedział mi „Przyjedź do Teheranu!”. Przyjęłam to zaproszenie i pojechałam. Pewnej nocy opowiedział mi historię, którą nakręciliśmy tego lata. Opowiedział z detalami: kawiarenką, restauracją, motelem. Krótko mówiąc opowiedział mi historię, która przydarzyła się jemu.
Kiedy skończył, po 45 minutach mówienia perfekcyjnym angielskim, zapytał „Wierzysz mi?”. „Tak” odpowiedziałam, a on wybuchnął śmiechem mówiąc „Ale to wszystko nieprawda!”. Myślę, że w tamtej chwili podjął decyzję o realizacji tego filmu. Przenikanie rzeczywistości i fikcji zawsze daje mi radość, bo wierzę, że w życiu wszystko jest możliwe. Do dziś jestem przekonana, że Abbas przeżył tę historię. Tak samo jak jestem pewna, że nie.
Toskania to jedno z tych miejsc, gdzie możliwe są cuda. Nic dziwnego, że stąd pochodzi tulu świętych. Podczas kręcenia filmu żyliśmy jak rodzina złożona ze starych dobrych przyjaciół, to marzenie filmowców. Byliśmy zgraną małą grupą, panował w nas spokój a na zewnątrz było gorąco. Nie czuliśmy upływu czasu. W oczach wszystkich widać było iskierki pasji, byliśmy szczęśliwi. Dla Abbasa był to pierwszy film zrealizowany poza jego ojczyzną i w innym niż ojczysty języku. A William zostawił operę, by wejść do świata Abbasa. Obserwowałam go w napięciu, jak powoli odpuszczał wszystko w co wierzył, czego się nauczył. Łącznie ze scenariuszem, który znał na pamięć!