Recenzja Genezy planety małp 8

Od dnia dzisiejszego polscy widzowie mogą oglądać w kinach Genezę planety małp, opisywanej przez dystrybutora jako „remake prequelu Planety Małp nawiązujący do kultowej już serii filmów science-fiction opowiadających o walce rodzaju ludzkiego ze stworzoną przez nich rasą inteligentnych małp, zapoczątkowanej przez Franklin'a J. Schaffner'a w 1968 roku”.

W dalszej części tekstu znajdują się szczegóły dotyczące zakończenia filmu.

Rewolucję czas zacząć

Reżyser nowej Planety małp, Rupert Wyatt miał zadanie niełatwe. Po tym jak Tim Burton dekadę temu całkowicie rozczarował widzów filmem z serii, oczekiwania widzów przez ten czas cały czas rosły. Poza tym jak to często bywa z prequelami i ich pochodnymi są mało zadowalające i mówiąc trywialnie wymiękają w porównaniu z oryginałem (w tym wypadku z niezapomnianą wersją Planety małp z 1968 r.). Jednak trzeba przyznać, że film mimo wszystko trzeba uznać za udany. Może i główny aktor, James Franco to nie Charlton Heston, może zakończenie nie było aż tak oszałamiające jak w pierwowzorze (niezapomniane ujęcie na resztki Statuy Wolności!), jednak na dzisiejsze realia w tym gatunku to film ma do zaoferowania znacznie więcej aniżeli same suche efekty i szczątki fabuły.

Czasy współczesne, San Francisco. Will (James Franco) wraz z naukowcami prowadzi badania nad lekiem na alzheimera. Eksperymenty przeprowadzają na szympansach. Jednego z nich, Ceasara (Andy Serkis) cechuje nadnaturalna inteligencja. Małpa powoli zaczyna uświadamiać sobie brutalność, z jaką ludzie traktują jego gatunek. Wkrótce wybucha bunt i zaczyna się walka walka inteligentnych naczelnych z ludźmi…

James Franco i Freida PintoJames Franco i Freida Pinto

Całą historię buntu małp przedstawiono w sposób bardzo przejrzysty, z pewnym rosnącym napięciem, unikając chaotycznych momentów. Film oglądamy z dwóch perspektyw – świata postrzeganego przez Ceasara, jego dalsze uświadamianie co do prawdziwej natury ludzkiej, a z drugiej śledzimy losy Willa i jego ojca, który z początku traktuje szympansa instrumentalnie, jako przedmiot badań nad lekiem. Nie sposób powiedzieć, która jest bardziej ciekawa, bo perspektyw te są ze sobą zintegrowane i stanowią materiał do rozważania, który gatunek jest zezwierzęciały.

Nie sposób nie wspomnieć nic o efektach specjalnych, bo to one były motorem promocji filmu wykorzystywanym przez dystrybutorów. Nie było zaskoczenia na tej płaszczyźnie. Spece z Weta Digita, którzy na swoim koncie mają 5 Oscarów i tym razem nie zawiedli. Nawet widzowie najbardziej wymagający będą musieli się natrudzić, by znaleźć elementy, które mogą pozostawiać coś do życzenia. Małpy wyglądają niesamowicie realistycznie, walki, a szczególnie ta końcowa na Golden Gate prezentuje się wybornie. Warto wspomnieć o tym, że jest to pierwszy film z cyklu, gdzie aktorzy nie wcielają się w postaci człekokształtnych.

CeasarCeasar

Reżyser postawił na budowę relacji między bohaterami, w związku z czym w filmie sporo znalazło się scen bardzo emocjonalnych. Większość z nich przypada postaci Ceasara w wykonaniu Andy'ego Serkisa, który po kreacji Golluma we Władcy pierścieni potwierdza, że potrafi zbudować bohatera, nawet przy użyciu efektów specjalnych, który będzie wiarygodny i niezwykle intrygujący. James Franco, po rewelacyjnym występie w 127 godzinach, w tym roku obniżył trochę loty komedią Your Highness. Jednak w Genezie… potwierdza, że bez problemu potrafi znaleźć się w atmosferze obrazu i sprawić, że zdobędzie sympatię widzów. Równie przyzwoicie wypada John Lithgow jako chory na alzheimera ojciec głównego bohatera. Rola ta nie jest pewnie tak przyciągająca uwagę jak inne pozycje z filmografii aktora, jak choćby występ w czwartym sezonie Dextera, ale kluczowa w rozwoju wydarzeń fabularnych w filmie.

W filmie znalazło się wiele nawiązań do kultowej już Planety małp z 1968 r. Być może nie są one pogłębiane, nie służą rozwojowi akcji, jednak odwołanie się do Kornelii, przyszłej żony Ceasara czy zaginięcia statku kosmicznego przywodzą na myśl kultowy już film Franklina J. Schaffnera. Osobiście nadałbym filmowi tytuł "Prageneza", bowiem twórcy przedstawiają wydarzenia, kończąc jedynie na wydostaniu się małp z klatek i jednej, wspomnianej już wcześniej, potyczce na Golden Gate Bridge. Otwarte zakończenie, a dokładniej dwa otwarte zakończenia (gdyż drugie możemy zobaczyć na napisach końcowych) sugerują, że być może za kilka lat znów na naszych kinach pojawią się dalsze losy zdominowania przez małpy planety. Jeżeli sequel prequela (nie zważając na to jak to brzmi) będzie trzymał podobny poziom nie mam, jak najbardziej, nic przeciwko. A więc, do boju?

7/107/10

Źrodło: http://timetosuntory.blogspot.com/

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 7

Ronaldinho

Bardzo dobry film, lepszy niż się spodziewałem po dobrych zwiastunach. Polecam.

hqpoznan

Oglądałem i dałbym 8 na 10 gdzie 10 do MEGA-WYPAS-ARCYDZIEŁO

drfalck

Warto wspomnieć o tym, że jest to pierwszy film z cyklu, gdzie aktorzy nie wcielają się w postaci człekokształtnych.
Nie czepiam się ale cały film jest zagrany przez aktorów udających małpy, a później nakładali na to małpy komputerowe.
Idę na to jutro. Planeta Małp z 1968 to jeden z moich ulubionych filmów.

Ronaldinho

Zobaczymy, przeczytałem tylko kilka zdań recenzji, żeby se nie psuć seansu, ale ciekawi mnie czy wojsko w filmie nie zachowuje się zbyt głupio.
Dzisiaj miałem na to iść, ale z racji, że za długo bym musiał czekać na seans, to wybrałem Kapitana Amerykę w 3D i nie żałuję oczywiście, chciałem bardzo ten film obejrzeć i po zwiastunach wiedziałem, że to ma potencjał.

Trophy

Widzę, że film dostał zielone światło. Dzięki recenzji dodaję do oczekujących.

Proszę czekać…