Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Frankofonia 0

Krytykować takie nazwisko, jak Aleksander Sokurov to trochę jak wspinać się na palcach, by trafić olbrzyma. Jednak kino, jak każda dyscyplina artystyczna to nie ranking. Każdy film traktuje się oddzielnie, a nie wyciąga z twórczości średnią. Dlatego mając z tyłu głowy pewność (bo to nie ryzykowna teza) jak Aleksandr Sokurov skutecznie eksperymentującym z każdym poziomem kina jest twórcą, Frankofonia uwiera tylko nieznośniej. Jej autorowi cały czas coś przeszkadza – to piękna złość, bo mająca źródło w artyście, ale czasami zamiast seansu krzepkiej kontestacji robi się seans narzekania i walki o dominacje.

Sokurow odnosi się do historii okupowanego Luwru, by jeszcze raz zastanowić się nad wartością nadrzędną sztuki, obchodzeniu się z nią niewłaściwie i historycznej, dziedziczonej ignorancji kultury. Mimo refleksji zawieszonej w przeszłości, nostalgiczny i gorzki esej konsekwentnie kontaktuje się z teraźniejszością. Na przykładzie grabieży dzieł sztuki, autor dociera do tezy w o wiele szerszym kontekście znaczeniowym – sztuka w niewłaściwych rękach. Kiedyś dotyczyło to przywódców, którzy spełniali swoje zachcianki i wzbogacali imperium, teraz sytuacja nie uległa wcale znaczącej zmianie czy poprawie.

Pewną prawidłowością jest przechodzenie artystów z perspektywy wewnętrznej i terapii indywidualnej na głos, do zaangażowanego społecznie, pełnego empatii silnego dialogu ze światem, z myślą o nim. Zmiana z egoisty w altruistę to cecha charakterystyczna większości artystów – tak też jest i w przypadku Rosjanina. Jest jednak rzecz, która dekomponuje tę sztukę o sztuce i tworzy dyskomfort – to megalomania narratora – a jest nim reżyser.

Sokurow ma kompetencje by pewnym głosem prezentować status artystyczny epoki, mówić o jej kondycji i sugerować najgorszą z możliwych apokalips – sztuka się skończyła, teraz są tylko sztuczki.Artysta dalej jest nienasycony artystycznie – fabuła i dokument się zamieniają miejscami, a jedno ujęcie powraca. Mówi to jednak oderwany od zwykłych śmiertelników, wpraszając się w miejsce Pana Boga, nie umiejąc się do niczego zdystansować. Film jednak walczy i jest pełen artystycznej złości!

Nasza ocena: 6/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…