RECENZJA: Siedem minut po północy 2

Siedem minut po północy pojawia się potwór. Ogromna bestia zbudowana z drewna przypomina ożywione drzewo z płonącymi oczami. Wygląda groźnie i niebezpiecznie, lecz to tylko pozory. Potwór (Liam Neeson) okazuje się największym przyjacielem Conora (Lewis MacDougall), któremu pomoże zmierzyć się z największymi życiowymi demonami.

J. A. Bayona ubiera w baśniową otoczkę wyjątkowo ważne tematy, które są trudne nie tylko dla dziecka, ale i dorosłego człowieka. W łagodnej formie i małych uproszczeniach nie sprawia, że tracą one na znaczeniu, ale zyskują szansę na oswojenie i refleksję. Porusza dość uniwersalne lęki, z którymi mierzy się każdy człowiek, a na przykładzie Conora pokazuje, że każdy musi przetrwać ten trudny moment, jakim jest umieranie, odchodzenie rodzica. I choć chłopiec buntuje się, odrzuca pomoc babci czy ojca, coraz głębiej wchodzi w symboliczny świat fantazji, który pomaga mu mocować się z rzeczywistością.

Steven Spielberg w swoim ostatnim filmie BFG: Bardzo Fajny Gigant do opowiedzenia o przyjaźni i odmienności zaangażował olbrzyma. Samotna dziewczynka stała się jego kompanem, pomagając mu poradzić sobie z wykluczeniem i samotnością. Bayona również sięga po postać oderwaną od rzeczywistości, posiadającą życiową mądrość, która umiejętnie kieruje myśleniem dziecka. Jednak w Siedem minut po północy brak radosnej atmosfery, króluje mrok ubrany w gotyckie ornamenty, a najważniejsza scena rozgrywa się na cmentarzu. Sam Potwór pojawią się nocą, kiedy budzą się wszystkie lęki.

Siedem minut po północy nie jest bajką, która należy do lekkich i przyjemnych. A reżyser Sierocińca porusza czułe nuty, przeprowadzając widza przez emocje złości, niezgody, strachu, niezrozumienia. Na szczęście ostateczna konfrontacja z nieuniknionym prowadzi do dojrzałości i akceptacji. Bayona z dużą wprawą operuje symbolami i metaforą. Jego świat nie jest dosłowny, dzięki czemu uderza dużo bardziej. Pozwala nadać każdemu własny sens rozumienia, a aktorska oszczędność ratuje od karykatury i wykrzywienia. Felicity Jones nie popada w nadmierne nuty cierpienia kobiety, która właśnie żegna się z życiem. Pokazuje niezwykle dojrzałą relację z synem. Ich wspólne odkrywanie wartości i odrabianie lekcji o miłości na przyszłość.

Bayona w ciekawy sposób żongluje nastrojem, prowadzi bardzo subiektywną narrację. Przedstawia świat oczami małego chłopca, ale daleko mu do naiwności i łopatologia cukierkowej rzeczywistości. Siedem minut po północy to kino wielkiego kalibru. Emocjonalny buldożer, który sprawia, że nie można o nim zapomnieć.

Moja ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…