Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Festiwal ''Ale Kino!'': Nazywam się Cukinia 0

Globalne kino, ogarnięte epidemią mniej lub bardziej udanej animacji CGI wzbogacone zostaje wzruszającą produkcją poklatkową. Szczerość młodocianej perspektywy łączy się w Nazywam się Cukinia ze złożonym problemem rodzicielskiej dysfunkcji oraz samotnością najmłodszych, umieszczonych w domach dziecka. Francusko – szwajcarska produkcja to jedna z najbardziej ponadczasowych animacji ostatnich lat.

Cukinia, Simon i inne dzieci przeżyły już wiele – od hektolitrów alkoholu, przelewających się co dzień w rodzinnych domach po rodziców uzależnionych od narkotyków, na molestowaniu skończywszy. Ich życie to permanentna samotność i tęsknota za kimś bliskim, nawet za dysfunkcyjnym opiekunem (puszka po piwie jako pamiątka po matce tytułowego bohatera oraz dziewczynka stale wybiegająca z ośrodka na spotkanie z rodzicielką). Jedynym ciepłym miejscem, w którym młodzi nareszcie odzyskują upragnione dzieciństwo okazuje się być dom dziecka. Widz obserwuje ich proces radzenia sobie z traumą, oswajania się z zaistniałą sytuacją oraz stopniowe wkraczanie w dorosły świat.

Reżyser Claude Barras narzuca odbiorcom dziecięcy punkt widzenia, dzięki czemu ich wspomnienia ukazane zostają przez pryzmat wpółświadomej osoby trzeciej. Uniwersalizuje to proces narracji i kieruje Cukinię w ramy ponadczasowej historii o samotności, nadziei i szczęściu. Duża w tym rola wiernie nakreślonych profili psychologicznych poszczególnych bohaterów produkcji, która mimo animowanej formy wiernie przekłada się na rzeczywistość. Twórcy idą nawet dalej, zagłębiając się we freudowską psychoanalizę dziecięcych rysunków (m. in. dziewczynka, będąca świadkiem morderstwa matki, maluje na kartce czerwone plamy) oraz wizualizując percepcję dysfunkcyjnych opiekunów (sekwencje z ciocią Camille, Idą).

Ucieczka przed stygmatyzacją przeszłości osiąga swój kres w chwili poczucia się przez bohaterów kochanymi i akceptowanymi. Jednak trauma z dzieciństwa pozostaje na zawsze, stąd tytułowe przezwisko głównego bohatera – tak mówiła do niego pijana matka, tak każe się nazywać nowopoznanym osobom. Jego prawdziwe imię to Ikar, jednak w tym przypadku to Dedal złamał obowiązujące zasady i upadł.

W najnowszej produkcji Claude'a Barrasa nie ma miejsca na postępujący smutek. Dziecięca perspektywa szczerze bawi, szczególnie, gdy dorastający chłopcy zaczynają dociekać prawdy o współżyciu seksualnym. Twórcy nie przesadzają w rozwiewaniu prawdy małoletnim odbiorcom, zgrabnie posługując się umyślnie infantylnymi stwierdzeniami. Najmłodszych rozbawi słowne ujęcie wstydliwego zagadnienia, dorosłych forma, w jaką dzieci ubierają swój „sekret”.

Nazywam się Cukinia to pełnometrażowy debiut Claude'a Barrasa. Twórca nakręcił dotąd trzy animacje krótkometrażowe, w tym tylko dwie zrealizowane w poklatkowym stylu. Cukinia to również pierwszy film Barrasa o tak poważnej tematyce – poprzednie produkcje swoją formą i tematem przypominały groteskowo-gotycki styl wczesnego Tima Burtona. Animator rozwija się w dopracowanym szczególe (liczne smaczki skierowane dla starszego widza, np. dziewczynka czytająca Kafkę) oraz wartości merytorycznej swoich filmów. Szkoda tylko, że Barras tworzy filmy tak rzadko.

Nazywam się Cukinia w szczery i bezpretensjonalny sposób ukazuje istotny problem współczesnego społeczeństwa. Unika banalnych morałów, prowokuje do refleksji, a może nawet zmieni czyjąś percepcję wobec podopiecznych domów dziecka. Przy tym wszystkim jest to film nad wyraz inteligentny. Na takie animacje (szczególnie poklatkowe) warto jeszcze czekać.

Moja ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…