Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Festiwal ''Ale Kino!'': Patriarcha 0

Nowa Zelandia kojarzona jest w kulturze masowej ze stadami owiec pasącymi się na zielonych wzgórzach, Władcą Pierścieni i ludem Maorysów. O ile powstało już wiele produkcji o beczących zwierzakach (m. in. Czarna owca), o drugim przypadku nie wspominając, tak Lee Tamahori po raz pierwszy rzuca światło filmowego reflektora na obyczaje i tradycje rodowitych mieszkańców największej z polinezyjskich wysp. Niestety, intrygująca lekcja obcej kultury okraszona zostaje naiwną fabułą oraz niespójną kompozycją i konwencją, co w konsekwencji zakłóca odbiór Patriarchy.

Maorysi zamieszkują Nową Zelandię od ponad dziewięciu wieków. W tym czasie lud wykształcił swoje własne rytuały, tradycje, wierzenia oraz język. Niestety, pod wpływem ekspansji terytorialnych kultura ta została zdominowana przez europejskich kolonizatorów. Patriarcha z niemal dokumentalną perfekcją nakreśla koniugacje panujące w maoryskich dynastiach, ukazuje intrygującą ceremonię pochówku z tradycyjnym tańcem Haka (agresywny, pierwotnie mający na celu przestraszyć przeciwników w trakcie wojny) oraz obrazuje dominację i swoisty rasizm najeźdźców zza oceanu (na sali sądowej panuje zakaz posługiwania się językiem maoryskim, a rodzimi mieszkańcy Nowej Zelandii otrzymują sroższe wyroki). Szkoda, że tak intrygujące tło etniczne, kulturowe i społeczne zostało skonfrontowane z naiwną historią o skłóconych rodach oraz o walce w imię własnych praw i pozycję w rodzinie, mieście, a także pośród innych maoryskich komun.

Fabuła najnowszej produkcji reżysera xXx 2: Następny poziom, Next oraz dwudziestej odsłony przygód Jamesa Bonda, Śmierć nadejdzie jutro, skupia się na nastoletnim Maorysie, Jushule Mahana (Regan Taylor), żyjącym w rodzinnej komunie, której głową rodu jest totalitarny dziadek Mahana (Temuera Morrison). To on narzuca swoje prawa pozostałym członkom familii, bez respektowania jakichkolwiek form sprzeciwu – w przeciwnym razie najbliżsi buntownika, jak i on sam, tracą dach nad głową, wsparcie pozostałych członków dynastii oraz spadek. Drugim wątkiem, jak się później okazuje, kluczowym, jest motyw dwóch skłóconych ze sobą maoryskich rodów, daleko mu jednak do romansu z Romeem i Julią.

Kreując pierwszą połowę filmu na dynastyjny dramat, Lee Tamahori jawnie wpisuje swoją historię w konwencję kina gangsterskiego spod znaku Ojca Chrzestnego. Osadzenie fabuły w latach 60., retro pojazdy i eleganckie garnitury tylko podkreślają dialog ze słynną trylogią Francisa Forda Coppoli, a sama kreacja postaci dziadka Mahana demaskuje inspirację Donem Corleone (Marlon Brando). Innym tropem konwencyjnym jest estetyka westernów (sceny retrospekcji oraz sekwencje jazdy na koniu pośród pastwisk i pól). Sam motyw historii o kowbojach pojawia się zresztą w filmie dosłownie – młodzi idą do kina na 15:10 do Yumy, a główny bohater kilkukrotnie cytuje trywialne wypowiedzi swoich ulubionych gwiazd z koltami i ostrogą. Niestety, łączenie obu konwencji nie sprawdza się, a później zminimalizowanie dramaturgii produkcji i korzystanie z banalnych rozwiązań fabularnych rodem z dziecięcych bajek zaburza spójność Patriarchy.

Lee Tamahori próbuje być w swoim najnowszym filmie sentymentalny i uniwersalny, dramatyczny i familijny. Summa summarum równa się niespełnionej produkcji wiarygodnie nakreślającej kulturę, nie skupiającej się na treści i formie przekazu.

Moja ocena: 5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…