Recenzje wybranych premier weekendu 0

Sezon ogórkowy jakim są wakacje, to czas lekkiego, a nie rzadko głupawego repertuaru. Komedie też podchodzą pod ten schemat. Choć Kumple na zabój posiadają fabułę o której nie można powiedzieć, że już ją widzieliśmy, jednak wiąże się to z faktem, że nikt z określonym celem marketingowym nie odważyłby się wypuścić na rynek coś tak niezdecydowanego. Kolejny weekend w polskich kinach to następna propozycja dla miłośników mocnych wrażeń. Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy horror rozwija się jak żaden inny gatunek. Praktycznie cotygodniowa propozycja premier obfituje w co najmniej jednego jego przedstawiciela. Tym razem do polskich kin wprowadzony został film Courtney'a Solomona – Demon: Historia prawdziwa.

Kumple na zabój



p=. Pierce Brosnan w filmie Kumple na zabójPierce Brosnan w filmie Kumple na zabój
Z pewnością z kina nieusatysfakcjonowani wyjdą wielbiciele kina komercyjnego, lekkiego dreszczu jak i ci bardziej wrażliwi, którzy nawet w takich produkcjach szukają czegoś więcej. Niestety realizatorzy Matadora nie dają im takiej możliwości, film ani nie niesie ze sobą rozrywki czy zainteresowania, ani ogólnego przesłania (znaczy może tak: posiada te cechy, ale jak zostało powiedziane – na bardzo niedopracowanym poziomie). A szkoda, gdyż sam pomysł mógł być niezłym hitem tego lata (choć wiadomo, że w obliczu drugie części Piratów z Karaibów nie ma szans), a jak na razie pozostaje kolejnym filmem z Piercem Brosnanem.

Gra on tutaj, dosyć charakterystyczna dla siebie rolę – skoro Craig zajął mu miejsce w kolejnym Bondzie – on też sytuuje się gdzieś w podobnej (ale zdecydowanie mniej prestiżowej) postaci – mężczyzny piekielnie przystojnego, którego lekka siwizna działa na kobiety, które on uwielbia i zawsze ma czas oraz ochotę dogodzić dwóm (czasami trzem) stronom, a w między czasie wypija setki koktajli i oczywiście pracuje, eliminując ludzi. Nazywa to wspomaganiem śmierci. Jak w każdej robocie, jest i szef i ogólna hierarchia, kiedy się nawali trzeba albo dłużej posiedzieć w biurze albo pogodzić się ze szczuplejszym portfelem czy uboższym urlopem. Karą dla Juliana jest śmierć. Lecz za nim doszło do jego skazania, zdążył poznać Daniela Whrite'a. Choć (a może dlatego) byli absolutnymi przeciwieństwami po kilku kolejkach chłodnej Margarity, stali się tytułowymi kumplami.

Znajomość ich była skąpa i rzadka i taki jest jej filmowy opis. Ani wiarygodny psychologicznie, ani zabawny, jakiś taki mizerny. Nie ukierunkowany. A przecież widz nie może błądzić, ale ma odczytywać sytuacje, akcję, której tu de facto nie ma. Brak jest zwyczajnej solidnej, sprawdzonej struktury z zawiązaniem akcji i punktem kulminacyjnym, choć z sukcesem powstawały już takie filmy to w tym przypadku, czegoś w nim brakuje. Chyba po prostu męska przyjaźń przechodzi kryzys… na ekranie.

Patti – Qino.pl

Demon: Historia prawdziwa



p=. Kadr z filmu Demon: Historia prawdziwaKadr z filmu Demon: Historia prawdziwa

p=. Kadr z filmu Demon: Historia prawdziwaKadr z filmu Demon: Historia prawdziwa

p=. Kadr z filmu Demon: Historia prawdziwaKadr z filmu Demon: Historia prawdziwa

p=. Donald Sutherland w filmie Demon: Historia prawdziwaDonald Sutherland w filmie Demon: Historia prawdziwa
Z przykrością muszę stwierdzić, że nie zadowoli ona wielbicieli kina grozy. Mało tego, zaryzykuje stwierdzenie, iż zwykli widzowie również nie będą ukontentowani. A dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że z ekranu wieje nudą. Historia, której meritum sprowadza się do nawiedzenia dziewczynki nie jest nazbyt skomplikowana i wyrafinowana. Poza tym, film wydaje się być przegrany już na starcie, gdyż biorąc na warsztat dość popularny w kinie grozy, a szczególnie jego odmianie – filmie satanistycznym, temat nie proponuje w sprawie niczego nowego, a jedynie stara się dość nieudolnie powielać wypracowane schematy. W związku z tym porównania jakie przychodzą na myśl – do Omenu Richarda Donnera (notabene, którego nowa wersja była niedawno w kinach) czy Egzorcysty Williama Friedkina – jeszcze bardziej pogrążają film Solomona.

W przypadku horrorów niepowodzenie na niwie scenariusza jest równoznaczne z porażką filmu jako całości. To taki specyficzny gatunek, w którym opowieść i sposób jej przekazania jest najistotniejszy. Sporadycznie zdarzają się sytuacje, gdzie dobry aktor jest w stanie zatuszować słabszy scenariusz. W kinie grozy to opowieść kreuje bohatera, a nie na odwrót. Dobrym przykładem potwierdzającym tą tezę jest wspomniany już Omen, gdzie główną rolę zagrał wybitny aktor – Gregory Peck. Jednak oglądając ten film nie zwracamy na to tak wielkiej uwagi, ponieważ jesteśmy porwani przez niesamowitą historię. Film Demon: Historia prawdziwa doskonale odzwierciedla tą pierwszą przedstawioną przez mnie sytuację. Nawet tak dobrzy aktorzy jak Donald Sutherland i Sissy Spacek (wcielają się w postaci rodziców nawiedzonej dziewczynki) nie są w stanie podźwignąć go z poziomu przeciętności, a może nawet słabości, co w efekcie powoduje fakt, że ich gra aktorska również wypada blado.

Oglądając film Solomona ciężko znaleźć mi było w nim jakieś pozytywy. Na pewno nie należy do nich warstwa techniczna. Zrealizowany jest bowiem w sposób efekciarski, mający na celu przede wszystkim stworzenie wrażenia wizualnego. Sposób fotografowania, rwany montaż w zamierzeniu miał prowadzić do wywołania efektu gwałtowności, strachu u widza, czego niestety nie udało mu się osiągnąć.

Reasumując powstała kolejna papka (jakich ostatnio wiele) szczycąca się mianem filmu grozy i negująca bogate tradycje tego gatunku. Zapewne nieliczni widzowie, którzy skuszą się i pójdą do jednego z multipleksów, by obejrzeć Demona… mogą śmiało skupić się na jedzeniu popcornu, bo z dwojga złego…

Armyy – Qino.pl

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 3

Anonimowy

"wybranych" – jest ok :-)

Ps. Te plecy na pierwszym zdjęciu to Greg Kinnear?

masz racje :-) najlepiej pasowaloby NAJCIEKAWIEJ ZAPOWIADAJACYCH SIE ;) ale zmienilem na wybranych l;)

Anonimowy

"Recenzje najciekawszych premier weekendu"
- hmm ,może juz ze mna jest cos nie tak, ale uwazam, że tytuł artykuł chyba jest niezbyt odpowiedni do treści, ale może się czepiam :)

Proszę czekać…