Ennio Morricone - legenda kina 7

Już w najbliższą niedzielę, 30 sierpnia w Gdańsku koncert mistrza z okazji obchodów Solidarności. Wasza redakcja będzie oczywiście relacjonować ten koncert. Dzięki takiej okazji, chcemy Wam przedstawić wspaniały felieton o tej legendzie autorstwa Krzysztofa Ruszkowskiego (krzysztof.ruszkowski@soundtracks.pl) z zaprzyjaźnionej redakcji Soundtracks.pl

Ennio Morricone

Zapraszamy do przeczytania i wyrażania opinii w komentarzach!

Ennio Morricone - [Discord.Ltd]Ennio Morricone - [Discord.Ltd]

Ennio Morricone urodził się w 1928 roku w Rzymie i do dziś pozostaje blisko związany z tym miastem, odrzucając wszelkie propozycje przeprowadzki. Zresztą tak naprawdę nie potrzebuje nigdzie wyjeżdżać, gdyż dzięki swojej muzyce od dawna może uchodzić za prawdziwego obywatela świata. Kompozycje Morricone są znane chyba pod każdą szerokością geograficzną a o popularności artysty świadczy chociażby to, że znają go i słuchają również ludzie, którzy muzyką filmową się nie interesują na co dzień. Mało prawdopodobne, że jest to znajomość dogłębna, ale w niczym to nie umniejsza jego sukcesu – mało który kompozytor z górnej półki może się bowiem pochwalić podobnym osiągnięciem.

Początki muzycznej edukacji Morricone też związane są z Wiecznym Miastem. To tam m.in. w wieku 12 lat rozpoczął naukę w XVI-wiecznej Accademia Nazionale di Santa Cecilia. Jednak prawdziwym początkiem jego artystycznej drogi były nauki, jakich od najmłodszych lat udzielał mu ojciec – trębacz jazzowy. Swoje pierwsze kompozycje mały Ennio stworzył już w wieku 6 lat. To również dzięki wpływom ojca rozpoczął naukę gry na trąbce. To było jednak za mało dla przyszłego kompozytora, którego edukacja szybko wykroczyła poza podstawowy program konserwatorium.

Młody Morricone dzielił swój czas między muzykę klasyczną (z czasem coraz bardziej inspirowaną rozwijającą się ówcześnie awangardą) i rozrywkową – każde z tych doświadczeń wykorzystał potem z powodzeniem w swoich licznych kompozycjach filmowych. Warto przy tym wspomnieć, że również jako aranżer Morricone nie unikał eksperymentów, wprowadzając do muzyki popularnej nie tylko zupełnie zaskakujące połączenia instrumentów, ale nierzadko również dźwięki przedmiotów codziennego użytku. To odważne i rewolucyjne podejście w połączeniu z talentem do budowania chwytliwych melodii zaowocowało pierwszymi sukcesami artysty.

Se telefonando
(1966; muz. Ennio Morricone, wyk. Mina)

Pierwsze profesjonalne kompozycje i aranżacje przygotowywał jednak głównie na potrzeby teatru, radia i telewizji. Swoją pierwszą ścieżkę dźwiękową do filmu kinowego napisał dopiero w 1961 roku na potrzeby obrazu Il federale.

Prawdziwą sławę przyniosła Morricone jednak dopiero współpraca z Sergio Leone, którą rozpoczął obraz Za garść dolarów (1964). Choć oboje poznali się już w wieku 8 lat, nie utrzymywali bliskich kontaktów. Morricone, który miał na koncie już dwa westerny (Duello nel Texas (1963) i Le pistole non discutono (1964)) został polecony Leone przez producentów, jednak reżyserowi nie przypadła do gustu jego muzyka do powyższych filmów. Przekonała go dopiero charakterystyczna aranżacja piosenki „Pastures of plenty”, którą Morricone napisał wcześniej dla Petera Tevisa, a która w efekcie – po pewnych modyfikacjach – stała się niespodziewanie tematem przewodnim filmu.

Pastures of plenty
(1962; muz. Ennio Morricone, wyk. Peter Tevis)

Ścieżka dźwiękowa do Za garść dolarów była przedziwną mieszanką stylów o zaskakującej instrumentacji. W połączeniu z pełnym ekspresji stylem Leone, efekt był porywający. Reżyser i kompozytor zrobili razem jeszcze kilka filmów, w tym takie klasyki jak choćby Dobry, zły i brzydki (1966), Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968) czy Dawno temu w Ameryce (1984). Jako że Morricone część muzyki dostarczał jeszcze na etapie filmowania, pozwalało to później montować obraz do konkretnych utworów, owocując idealną synchronizacją i w końcu niezwykle silną reakcją widowni.

Dawno temu w Ameryce
(1984) – “Cockeye’s Song”

Lata 60. i 70. to dla Morricone okres wytężonej pracy. Jego filmografia w tym czasie obejmowała przynajmniej kilkanaście produkcji w roku, kompletnie różnych gatunków – od wspomnianych westernów, po horrory, filmy obyczajowe, sensacyjne, dramaty i frywolne komedie. Oczywiście, większość z nich nie zapisała się w zbiorowej pamięci, choć dziś stanowić mogą gratkę dla wielbicieli i kolekcjonerów.

Navajo Joe
(1966) – „Silhouette of Doom"

Poza Leone Morricone miał wtedy okazję pracować z tak znanymi reżyserami jak Bernardo Bertolucci (m.in. Prima della rivoluzione (1964) i Partner (1968)), John Huston (The Bible (1964)), Pier Paolo Pasolini (m.in. Teorema (1968) i Salò), Don Siegel (Two mules from sister Sara (1970)), Jerzy Kawalerowicz ( Maddalena (1971)) czy wreszcie Terrence Malick. To za muzykę do jego Dni niebios (1978) Ennio Morricone otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara (przegrał z Midnight Express Giorgio Morodera).

Dni niebios
(1978) – “Days of Heaven”

W ciągu kolejnych lat pracy przy filmach Morricone nie rezygnował z tego, co wyróżniało jego muzykę od początku, czyli eksperymentów. Z łatwością i zaskakującym efektem łączył ze sobą różne gatunki muzyczne i zawsze z chęcią sięgał po nowe środki wyrazu. Przez wiele lat współpracował z multiinstrumentalistą Alessandro Alessandronim i jego grupą wokalną Cantori Moderni. Najbardziej znane kompozycje, w których kompozytor wykorzystał potencjał grupy to Za garść dolarów, gdzie słyszymy charakterystyczne gwizdy samego Alessandroniego, a także Dobry, zły i brzydki oraz Pewnego razu na Dzikim Zachodzie, gdzie Morricone skorzystał z wokaliz sopranistki Eddy dell’Orso, jednej z czołowych członkiń Cantori Moderni.

Dobry, zły i brzydki
(1966) – “The Ecstasy of Gold”

Zupełnie inaczej wypada w tym porównaniu ich udział w takich produkcjach jak ekscentryczny dokument Malamondo (1964) czy komiksowy Diabolik (1967)

Malamondo
(1964) – “La Prima Volta”

Diabolik
(1967) – “Under Wah-Wah”

Z kolei do współpracy nad przy muzyce do filmu Sacco e Vanzetti (1971) Morricone zaprosił znaną amerykańską piosenkarkę Joan Baez, dla której napisał m.in. utwór „Here’s to You”.

Sacco e Vanzetti
(1971) – „Here’s to You” (muz. Ennio Morricone, wyk. Joan Baez)

Kolejne lata nie przyniosły osłabienia pozycji Morricone w kinie światowym, a wręcz przeciwnie. Nawiązał owocną współpracę z kolejnymi twórcami, m.in. Giuseppe Tornatore (m.in. Cinema Paradiso, 1988 i Malèna, 2000) , Brianem De Palmą (m.in. Nietykalni, 1987 i Ofiary wojny, 1989), Franco Zeffirellim (Hamlet, 1990), Rolandem Joffé (m.in. Misja, 1986), Pedro Almodovarem (Zwiąż mnie!, 1990) i Romanem Polańskim (Frantic, 1987).

Cinema Paradiso
(1988) – “Cinema Paradiso”

Kompozytor otrzymał w tym czasie jeszcze cztery nominacje do Oscara za muzykę do filmów Misja (1986), Nietykalni, Bugsy (1991) i Malèna (2000), jednak regularnej statuetki nigdy nie otrzymał (przegrywając kolejno z: Około północy Herbie’go Hancocka, Ostatnim Cesarzem Sakamoto, Byrne’a i Su, Piękną i Bestią Alana Menkena i wreszcie z Przyczajonym tygrysem, ukrytym smokiem Tana Duna). Wreszcie w 2007 roku Morricone otrzymał od Amerykańskiej Akademii Filmowej honorowego Oscara, którego wręczył mu na gali Clint Eastwood

Sam kompozytor uważa to wyróżnienie za najważniejsze w karierze, choć przyznaje, że jeśli miał ją dostać za którąś ze swoich ścieżek dźwiękowych, powinno było się to stać 20 lat wcześniej za muzykę do Misji.

The Mission
(1986) – “On Earth as it is in Heaven”

Poza Oscarem Morricone jest laureatem licznych prestiżowych nagród, w tym również za całokształt twórczości (wenecki Złoty Lew, berlińska Europejska Nagroda Filmowa). Jego muzyka do Dobrego, złego i brzydkiego otrzymała Grammy Hall of Fame Award przyznawane nagraniom, które w roku nadania mają co najmniej 25 lat oraz które wpłynęły na bieg muzycznej historii. Ponadto Morricone został Kawalerem Orderu Legii Honorowej, najważniejszego francuskiego odznaczenia.

Niemal równie imponująco co jego filmografia, prezentuje się dorobek pozafilmowy Morricone – muzyka, którą on sam nazywa „absolutną”. Od 1946 roku skomponował ponad 100 takich utworów. Są one częstokroć trudniejsze niż ich filmowi “koledzy”, ale w przeciwieństwie do nich są wyrazem całkowicie nieskrępowanej kreatywności artysty.

Concerto no. 3 per chitarra, marimba e orchestra (1991)

Mimo ponad 80 lat na karku Morricone nadal aktywnie komponuje (choć już nie w tak przemysłowych ilościach jak kiedyś) i koncertuje. Do dziś pozostał wierny tradycyjnym metodom pracy z wykorzystaniem papieru i ołówka, z premedytacją unikając nie tylko komputerów, ale również asysty orkiestratorów i aranżerów. Pytany o plany na przyszłość, odpowiada zazwyczaj: „Pisać dobrą muzykę”.

Soundtracks.plSoundtracks.pl

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 7

Jana

Relacja z koncertu – świetna! Jak wcześniej pisalam lubię wszystkie utwory Ennio Morricone -choć to za dużo powiedziane, bo pewnie wszystkich nie znam:)! Z zamieszczonych szczególnie podobał mi się "Concerto no. 3 per chitarra, marimba e orchestra". Uwielbiam klasyczną muzykę gitarową! Poza tym (tak na świeżo) z filmu "Diabolik"…

Adam_Siennica

Koncert był w Gdańsku :) Jak się podobała relacja z koncertu?:)

Jana

Felieton ciekawy – przeczytałam z przyjemnością. Dla mnie w historii muzyki filmowej Ennio Morricone jest niedościgniony. Mam "przetpotopową" kasetę magnetofonową oraz płytki CD. Najbardziej lubię… Trudny wybór -wszystko lubię: "Once upon a time in the West", "Chi mai", muzykę do Frantica i Misji… Szkoda, że nie mogłam usłyszeć na żywo. Zazdroszczę tym, którzy słuchali koncertu w Gdyni:)!

Przeczytałem całość dopiero dziś, ale i tak uważam, że świetny materiał.
Pamiętam jak miałem może z 14 lat i kupiłem pierwszą "piracką" kasetę audio. Super okładka, wydrukowana na wysokiej jakości papierze i według spisu utworów ponad godzina muzyki. W środku pudełka znalazłem 90 minutową kasetę BASF-a, a na niej największe hity Ennio Morricone. Zakochałem się od razu.
Chi Mai, westernowa klasyka, Frantic to były utwory, które mnie zauroczyły. Potem odkryłem soundtrack do "Misji" i do dziś Ennio Morricone należy do piątki moich ulubionych kompozytorów filmowych.
Szkoda, że nie miałem dotąd okazji obejrzeć Mistrza na żywo.

Adam_Siennica

Z użytkowników nie wiem, ale będzie redakcja – dostaliśmy akredytacje i będę robić relację z tego koncertu, a dzień wcześniej z konferencji prasowej.

Proszę czekać…