„Houria” to rzecz o nadziei i kurczowym trzymaniu się jej skrawków przez tych, którzy ją tracą na ostatniej prostej realizacji swoich marzeń
przeczytaj recenzję
Reżyser oraz jednocześnie autor scenariusza Jamie Adams skomponował dzieło lekkie, które wydaje się być produktem niejednorazowego użycia
przeczytaj recenzję
„Chłopiec z niebios” traktuje wprawdzie o sprawach uniwersalnych, ale jest to opowieść konkretnie odnosząca się do miejsca, skąd pochodzi reżyser
przeczytaj recenzję
Piękny film o podziałach ze względu na wojny i wartościach ponad nimi. Delikatnie podobny do "Piekła na Pacyfiku", tylko z innymi krajobrazami i mandarynkami.
A myślałem, że słabiej jak 'Gierek' to się nie da. Ale tam przynajmniej była jakaś kontrowersja. A tu nuda, brak humoru, brak scenariusza i okropna realizacja.
Najlepsza jest scena, w której Morgan Freeman czyta napisany krwią na ścianie napis i mówi, że to w suahili (napis rzeczywiście jest w suahili), a potem dodaje, że to Zulu.
Rzecz w tym, że suahili używa się w Afryce środkowowschodniej, głównie w Kenii i Tanzanii, a Zulusi żyją na południu, głównie w RPA i Zimbabwe, to... jakieś pół kontynentu dalej. No i Zulusi mają swój własny język zuluski.
To tak jakby Morgan Freeman powiedział:
"To po polsku. Bułgaria".
Obejrzałem ze względu na B. Robertson. Ładne zdjęcia, ładni aktorzy, Scenariusz trzyma się kupy, nakręcone ze smakiem. O religijnej stronie filmu się nie wypowiem, bo religia to dla mnie nudnawe fantasy.