To bezpretensjonalny, ale też i pozbawiony większych ambicji psychologicznych film o samotności ludzi wśród nich samych 6
Elisabeth jest bezrobotna, przeszła mastektomię, mąż zostawił ją dla młodszej. Pasmo ostatnich klęsk chwilowo ustało. Pięćdziesięcioletnia kobieta ma kochającego ojca, który wspomaga ją dobrym słowem oraz pieniędzmi. Dzieci Elisabeth nie dostarczają jej również powodów do utrapień: Mathias wprawdzie nie jest wyróżniającym się uczniem, ale pisze ambitne wiersze, Judith ma za to dość sprecyzowane pomysły na życie. Nie pójdzie drogą matki, która w dojrzałym wieku została bez pracy. Elizabeth tymczasem zmuszona jest stanąć na nogi o własnych siłach. Omijający ją dotąd łut szczęścia odezwał się szczodrobliwie. Kobieta znalazła pracę w bibliotece oraz w lokalnej paryskiej rozgłośni radiowej. Tu pod wodzą apodyktycznej dziennikarki Vandy, która przeprowadza intymne nocne dialogi ze słuchaczami, Elizabeth znajdzie swój azyl. Początkowo będzie pośredniczyć w połączeniach z rozmówcami, a wreszcie sama awansuje na miejsce prowadzącej.
„Nigdzie nie pasuję” – oznajmia z przygnębieniem nastoletnia Talulah. Jest rok 1984. Francuzi właśnie świętują zdobycie mistrzostwa Europy w piłce nożnej, trzy lata wcześniej fetowali wygraną Francoise Mitteranda w wyścigu po fotel prezydenta V Republiki. Talulah przypadkiem zjawiła się w rozgłośni prowadzonej przez Vandę (Emmanuele Beart). Spłoszył ją jednak ekshibicjonistyczny wydźwięk audycji i w efekcie dziewczyna nie zabrała głosu. Wzruszona Elizabeth, widząc zahukaną dziewczynę, przygarnęła ją do swojego domu. Talulah nie zabawi tam długo, jednak zdąży rozkochać w sobie Mathiasa, którego przedtem zarazi także miłością do kina.
Pasażerowie nocy nie sprawiają wrażenia propozycji w odbiorze kłopotliwej. To bezpretensjonalny, ale też i pozbawiony większych ambicji psychologicznych film o samotności ludzi wśród nich samych. Mikhael Hers, reżyser Pasażerów nocy obsadził w kluczowej roli aktorkę (Charlotte Gainsbourg) doświadczoną i charyzmatyczną, jakby ufał, że z powodzeniem uniesie ona nieobarczoną kontrowersjami produkcję. Nie mylił się. Rutynowana aktorka, bo miała w dotychczasowej karierze role wymagające odeń znacznie większych talentów, z niniejszą poradziła sobie bez problemów. Elizabeth konsoliduje poboczne, choć w sumie tożsame ze swoim, losy ludzi pogubionych, którzy nie mogą przebić się przez szklany sufit zawodowych ograniczeń oraz emocjonalnych zaniechań.
„Z braku innych lektur czytałem nawet regulamin zwrotu za bilety” – mówi Hugo. Mężczyzna jest pasjonatem książek, które przywiodły go do biblioteki obsługiwanej przez Elizabeth. „Co za marnotrawstwo”- utyskiwała jeszcze niedawno ona sama na myśl o niezgodności interesów mężczyzn i kobiet w kwestii wzajemnego, niesprawiedliwego doboru. Ze słów kobiety wynika, że panowie mają tu zdecydowanie większe pole do popisu. Tym razem Elizabeth się powiodło. Hugo odpowiada oczekiwaniom, zabiega o jej względy. Wkrótce kochankowie mają szansę zamieszkać razem. Aby tak się jednak stało hodowana przez Elizabeth wspólnota emocjonalnych nieudaczników powinna się rozpaść. Dzieci zatem będą musiały wyprowadzić się od matki, Tululah wyjść zaś z narkotykowego uzależnienia, by znaleźć odpowiadająca jej zainteresowaniom pracę. „A gdybyś nie istniała, po co miałbym żyć? - śpiewa swój wielki szlagier Joe Dassin, a zebrani w mieszkaniu Elizabeth jednoczą się w tańcu. Pasażerowie nocy nie dadzą wyprzedzającej odpowiedzi na pytanie, co nastąpi, gdy przyjdzie im żyć osobno?