To dynamiczna opowieść o początkach konfliktu Optimusa i Megatrona, zachwycająca animacją i emocjami, choć czasem zbyt gwałtowna w rozwoju tej drugiej postaci. 8
Transformers: Początek to film, który nieco przywraca mi wiarę w to uniwersum, jednocześnie wprowadzając powiew świeżości do znanej już marki. Ta animowana produkcja to znacznie więcej niż tylko rozrywka wizualna — to opowieść o przyjaźni, zdradzie i początkach legendarnej wojny, która zdefiniowała losy całej rasy zamieszkującej Cybertron. I chociaż serca fanów serii zostały już wcześniej podbite przez efekty specjalne, to Transformers: Początek zaskoczył mnie w najlepszy możliwy sposób, oferując historię pełną emocji i głębi.
Fabuła tego filmu skupiła się na młodych latach Optimusa Prime’a, zwanego tutaj Orionem Paxem, i jego przyjaźni z D-16, który z czasem przekształci się w arcywroga Autobotów - Megatrona. To właśnie relacja między tymi dwoma postaciami, ich wspólna przeszłość jako przyjaciół i towarzyszy broni, stanowi serce tej opowieści.
Zanim Orion i D-16 stali się ikonami popkultury, byli robotami pracującymi pod powierzchnią Cybertronu, kopiącymi Energon — substancję napędzającą ich świat. To tutaj, na tej surowej planecie, zaczyna się historia, gdy Orion Pax odkrywa legendę o artefakcie, który ma moc przywrócenia równowagi na Cybertronie. Ten wątek fabularny, choć klasyczny dla kina sci-fi, zaskakująco dobrze działa w kontekście tej serii, dodając nowe warstwy mitologii, które odświeżają znaną opowieść.
Jednym z najmocniejszych atutów Transformers: Początek jest wspaniała animacja. Twórcy postawili na trójwymiarowy styl, który nadaje Cybertronowi unikalny, prawdziwie żywy charakter. Planeta wygląda niesamowicie - od ciemnych, surowych kopalń, po imponujące lokacje na powierzchni. Każda scena jest pełna szczegółów, a wykorzystanie kolorów i światła dodaje dodatkowej głębi. Szczególnie zapadają w pamięć sceny walk, które są nie tylko widowiskowe, ale też świetnie zrealizowane technicznie. Animacja sprawia, że transformacje robotów wyglądają płynnie, a każde starcie wciąga i trzyma w napięciu.
Jednak to, co wyróżnia ten film na tle produkcji aktorskich Michaela Baya, to nie tylko zastąpienie aktorów i efektów specjalnych animacją, ale także warstwa emocjonalna. Relacja między Orionem a D-16 jest głęboko poruszająca, a ich stopniowe rozchodzenie się dróg, które prowadzi do powstania konfliktu między Autobotami a Decepticonami, jest ukazane z wyczuciem. To nie jest typowa historia o złoczyńcy i bohaterze - to opowieść o dwóch istotach, które zaczynały jako przyjaciele, ale różnice w poglądach i ambicjach doprowadziły ich do przeciwnych stron barykady.
Niemniej jednak, choć film trzyma w napięciu i wciąga od pierwszej do ostatniej minuty, nie obyło się bez kilku drobnych mankamentów. Przemiana D-16 w Megatrona, choć w pewnym stopniu wiarygodna, wydaje się momentami zbyt nagła. Zrozumiałe, że w obliczu zdrady i rozczarowań może dojść do tak radykalnych zmian, ale tempo tej transformacji mogłoby być bardziej wyważone. To jednak drobne zastrzeżenie w kontekście ogólnej jakości filmu.
Transformers: Początek to film, który z pewnością przypadnie do gustu zarówno fanom serii, jak i nowym widzom. To nie tylko świetna rozrywka, ale też film, który oferuje coś więcej - emocje, wciągającą fabułę i zapadające w pamięć postacie.
Za seans dziękuję Cinema City.