Legnickie love story. Całkiem nieodległa historia, o której nie chcemy pamiętać... 8
Z czystej ciekawości zajrzałam na stronę Małej Moskwy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że do tej pory film nie doczekał się na fdb żadnej recenzji! Czyżby niegodny był uwagi i zainteresowania recenzentów? Myślę jednak, że warto obrazowi temu poświęcić parę zdań. Na ekrany kin wszedł bodajże pod koniec listopada ubiegłego roku. Pojawiło się na jego temat sporo opinii, ale jak widać żadnej recenzji. Film zrealizowany w koprodukcji polsko-rosyjskiej wyreżyserowany przez Waldemara Krzystka na podstawie jego scenariusza sklasyfikowany został jako dramat historyczny. Można się z tym zgodzić, ale niekoniecznie. Moim zdaniem abstrahując od tła historycznego, a raczej historii w końcu nie tak odległej, która ma olbrzymi wpływ na bieg wydarzeń, Mała Moskwa oscyluje bardziej wokół melodramatu…
Obraz z pewnością wzruszający, ale czy aż wyciskacz łez? Pewnie zależy to od „progu wrażliwości indywidualnej”. To prawda można uronić łezkę. Trudno też nie zgodzić się też z opinią, że to najlepiej zrealizowany polski film ostatnich kilku lat. Poza sprawnie opowiedzianą historią nieszczęśliwej miłości, rzeczą istotną są zaprezentowane „realia epoki doby socjalizmu” - okres stacjonowania w Polsce wojsk sowieckich. Mała Moskwa to takie właśnie miejsce – Legnica, gdzie „tubylców i tambylców po połam”. Obłuda i zakłamanie, fałszywie pojęta moralność i poczucie obowiązku. Zakazy i nakazy, o których nikt nawet nie śmiał pomyśleć, że można się im sprzeciwić. A jeśli nawet zdarzyło się, że to czynił, robił to w wielkiej tajemnicy, pod osłoną nocy (chrzest dziecka ormiańskiego żołnierza). No i oczywiście na każdym kroku spiskowa teoria dziejów - zewsząd zagrażają szpiedzy!
Debiutujący na dużym ekranie Lesław Żurek jako Michał Janicki dla mnie jest postacią mało przekonującą i - z przykrością muszę stwierdzić – najsłabszą spośród obsady filmu. Jest bez wyrazu. W przeciwieństwie do wielu innych zagranych wręcz brawurowo - w większości przez aktorów rosyjskich. Jurij, mąż Wiery, jest postacią budzącą współczucie, a to zasługa świetnego aktorstwa Dmitrija Ulyanova. Doskonała rola Jurija Ickova (Politruk) czy Alekseia Gorbunova (Towarzysz). Jednakże postacią najciekawiej, najlepiej zagraną jest Wiera. Moim zdaniem najbardziej przekonująca. A właściwie rzec można dwie Wiery – żona Jurija i jej córka. Obydwie po mistrzowsku wykreowała Svetlana Khodchenkova. Widz ma wrażenie jakby oglądał dwie różne kobiety. Chociaż wizualnie podobne – w końcu to matka i córka - różnią się diametralnie charakterem, temperamentem, sposobem postrzegania świata i ludzi. Na tym właśnie polega mistrzostwo! Mimo że film jest produkcją polską, mamy do czynienia z przewagą obsady rosyjskiej, także samo i języka. Pewnie zdziwić może polskiego widza, że w polskim filmie pojawiają się napisy… na szczęście (inni powiedzą - niestety) rosyjski przestał być językiem obowiązkowym…
5/10 – Zakazana, namiętna miłość, przeciwności losu, para kochanków bla bla bla. Ile to razy już było. Historyczne tło obrazu wydawało się ciekawe, ale od pierwszych minut wizerunek Legnicy (tytułowej Małej Moskwy) zostaje potraktowany jak to w naszym kinie bywa bardzo "gatunkowo", czyli wprowadzenia sprawdzonych elementów. Zabrakło tutaj klimatu przytłoczenia przez władzę. Słabym elementem okazała się druga część filmu, której akcja rozgrywa się w latach 90. Z trójki głównych bohaterów najlepiej wypadła (i chyba tu się ze mną każdy zgodzi) pani Swietłana.