Surogaci

6,3
Świat przyszłości. Ludzie żyją w całkowitej izolacji, a jedyny kontakt między nimi następuje za pomocą robotów, które są lepszymi wersjami ich samych. Agent FBI (Bruce Willis), a właściwie jego elektroniczny zastępca, pracuje w wydziale zabójstw. Pewnego dnia zostaje zmuszony jednak do dość ryzykownego wyjścia z domu. Nie ma jednak innej możliwości, bo tylko on sam jest w stanie zapobiec niebezpiecznemu spiskowi i serii tajemniczych morderstw.

Akcja i refleksja

Za kamerą stanął Jonathan Mostow, ceniony specjalista od kina akcji, który na początku swej kariery podpisał pełen napięcia „thriller szosowy” – Incydent, z Kurtem Russellem, a potem nakręcił między innymi kontrowersyjne (zdaniem niektórych fanów) superwidowisko Terminator 3: Bunt maszyn. Mostow przy nowym filmie spotkał się znowu ze wspomnianym duetem scenarzystów pracujących z nim już uprzednio przy tamtym projekcie. Hoberman podkreślał, że chociaż w filmie nie braknie naprawdę spektakularnych i kosztownych efektów specjalnych, to jednak zawiera on nie tylko dynamiczną akcję, lecz i refleksję. Na takie kino stawiał także Mostow. – Spróbowaliśmy sobie wyobrazić – dzięki komiksowi, który przenosimy na ekran – całkiem prawdopodobną, ale i przerażającą sytuację – wyjaśniał reżyser. – Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy praktycznie nie wychodzili z domu? Zastąpiłyby nas komputery, w tym przypadku – roboty. Co się może stać, jeśli nie będziemy osobiście zbierać doświadczeń, tylko doznawać ich wirtualnie, on-line? Sądzę, że to bardzo interesujące, współczesne pytanie. Surogaci pełnią w pewnym sensie podobną funkcję jak dziś komputery i telefony komórkowe. Uwalniają nas od niedogodności codziennego życia. A jednocześnie przecież bardzo je komplikują. Powodują, że miłość czy człowieczeństwo, te najistotniejsze wartości, gubią dawne znaczenie, mogą wręcz ulec zatarciu. Mostow podkreślał też, że film wykorzystuje znane konwencje gatunkowe. – To jest film detektywistyczny, w centrum uwagi jest tajemnica. Agent grany przez Bruce’a Willisa próbuje rozwikłać zagadkę morderstwa, co prowadzi go do odkrycia spisku i zmusza do zadania sobie ważkich pytań na temat definicji człowieczeństwa.

Nowy, koszmarnie wspaniały świat

Tropiciele ciekawych tematów ze studia Disneya zwrócili uwagę na ten, w wielu momentach odbiegający od dzisiejszych zużytych schematów i standardów s-f, utwór i już w 2007 roku producent Max Handelman, sam wielki wielbiciel komiksów, zakupił prawa do ekranizacji, dostrzegając w tym literackim materiale potencjał na wielkie widowisko z aktualnym przesłaniem i trafną metaforą współczesnego społeczeństwa. Zaproponował zrobienie filmu swemu dobremu znajomemu z college’u, doświadczonemu producentowi Toddowi Liebermanowi (Wszystko się wali, Mama na obcasach, Gang dzikich wieprzy), który od lat, wraz z Davidem Hobermanem, prowadzi firmę producencką Mandeville. –Dobrze się złożyło, bo szukałem właśnie materiału na emocjonującą opowieść futurystyczną, mroczną, w stylu kina noir – wspominał Lieberman. – Wciągająca była już pierwsza scena śmierci przed nocnym klubem. Po chwili widz się orientuje, że nie znajduje się w zwyczajnym świecie. Giną nie tylko dwaj surogaci, ale także dwójka kontrolujących ich ludzi, co prowadzi do lawiny zaskakujących wydarzeń. Jako scenarzystów zatrudniono Johna D. Brancato wraz z jego stałym współpracownikiem Michaelem Ferrisem. Z reżyserem Jonathanem Mostowem ten twórczy duet zna się jeszcze z czasów, gdy cała trójka studiowała na Harvardzie. Brancato bardzo zainteresował się tym utworem. Nic dziwnego – tematyka nowych mediów nie jest mu obca. Pracował przecież przy scenariuszu Gry Davida Finchera i Systemu Irwina Winklera z Sandrą Bullock. – Mamy tu do czynienia z wizją futurystycznego świata, przypominającą dokonania Philipa K. Dicka. Uważam, że cała ta opowieść ma silne współczesne odniesienia – myślę tu zwłaszcza o problemach związanych z internetem – mówił scenarzysta. Tłumaczył też, że bardzo nie chciał popaść w banał filmów kreślących ponurą wizję przyszłości. Chociaż nie zaprzeczał, że w „Surogatach” przypomina ona jego zdaniem spełniony koszmar. Scenarzyści, studiując temat możliwego wykorzystania humanoidalnych robotów w przyszłości, konsultowali się intensywnie z japońskim naukowcem Hirosim Ishiguro, którego prace bardzo ich zaintrygowały. Ishiguro skonstruował robota-sobowtóra, który częściowo go zastępuje, gdy on sam przebywa w Osace. Zainteresowali się też małpą – rezusem z Północnej Karoliny, której użyto do kierowania robotem. Producent David Hoberman wyznał, że przemówił do niego główny temat „Surogatów”. – To starcie człowieczeństwa i technologii. Myślę, że to bardzo realny konflikt. Sam należę do nie tak licznej grupy ludzi, którzy bardzo późno weszli do świata komputerów, internetu, i-Phone’ów i e-maili. Jeszcze niedawno nie miałem o tym kompletnie pojęcia. Ta historia opowiedziana, moim zdaniem, w bardzo wciągającym stylu, mówi o tym, co może się stać, gdy ktoś traci kontakt z rzeczywistością. Nasz film niesie współczesne, wielce aktualne ostrzeżenie, dotyczące tego, co się może zdarzyć wskutek niepohamowanego technologicznego rozwoju.

O filmie

Świat bliskiej przyszłości. Ludzie żyją w zupełnej izolacji, kontaktując się między sobą jedynie za pośrednictwem robotów zwanych surogatami, które są lepszymi wersjami swoich ludzkich odpowiedników. W tym świecie jest na pozór całkowicie bezpiecznie, przemoc (jak się wydaje) skutecznie wyeliminowano. Agent FBI, Greer (Bruce Willis), a właściwie jego elektroniczny zastępca, pracuje w wydziale zabójstw. Pewnego dnia Greer zostaje zmuszony do, wielce ryzykownego, opuszczenia domu. Nie ma jednak innej możliwości, bo tylko on, wraz z agentką Peters, jest w stanie zapobiec niebezpiecznemu spiskowi i serii tajemniczych morderstw. Zabito bowiem dwóch surogatów, a potem ludzi, których zastępowali – co nie zdarzyło się od lat. Okazuje się, iż utopijny świat, w którym żyją bohaterowie, oparty jest na mocno wątpliwych podstawach…

Więźniowie, narcyzi i buntownicy

Producenci i reżyser uznali, że oprócz wykreowania przekonującej wizji przyszłości, kluczem do sukcesu filmu jest obsada. Do roli agenta Greera zatrudniono bardzo wszechstronnego, pełnego charyzmy, niebojącego się aktorskich wyzwań Bruce’a Willisa. – Bruce to jeden z najzdolniejszych aktorów swej generacji. Poza tym, od zawsze interesują go niezwykłe projekty, śmiało wykraczające poza hollywoodzkie standardy. Wielokrotnie godził się na udział w takich filmach, które m.in. dzięki niemu ujrzały światło dzienne. Podobnie stało się i teraz – mówił Mostow. Hoberman dodawał: – Bruce gra wspaniałego gliniarza, a zarazem jest idealnym everymanem. Gdy przekonuje się, jaka jest prawdziwa natura świata surogatów, Greer przechodzi głęboki kryzys. Bruce potrafił to doskonale pokazać. Ale będzie tu też można zobaczyć dynamiczne sekwencje, tak charakterystyczne dla filmów z Bruce’m Willisem. – Człowieczeństwo skonfrontowane ze światem technologii… To także sens postaci granej przez Bruce’a – komentował reżyser. – Gdy Greer traci swego surogata, musi opuścić bezpieczny apartament i znaleźć się ze swymi ludzkimi reakcjami w całkowicie niemal sztucznym świecie. Jednocześnie uświadamia sobie, że brak kontaktu z żoną przerodził się w poważny konflikt. Maggie jest bowiem uzależniona od swego surogata, to dla niej jest realne życie. A więc Greer to człowiek pogrążony w egzystencjalnym kryzysie, któremu cały jego dotychczasowy świat się wali. Musi dokonywać ważnych wyborów. Wkracza na tę trudną drogę w momencie, gdy decyduje, że już nie chce mieć kolejnego surogata. Dwie najważniejsze role kobiece powierzono równie uzdolnionym aktorkom. Australijka Radha Mitchell czarowała fanów fantastyki w „Silent Hill”, a wielką skalę swego talentu udowodniła chociażby brawurowym występem u Woody’ego Allena w „Melindzie i Melindzie”. Z kolei Rosamund Pike, odtwórczyni roli Maggie Greer, to bardzo brytyjska Brytyjka, którą masowa publiczność pamięta z roli dziewczyny Bonda w filmie „Śmierć nadejdzie jutro”, ale jest ona przecież cenioną aktorką teatralną, brylowała także w kostiumowych filmach BBC. Tak mówił o postaci Maggie Hoberman: – Maggie jest śliczna, lecz widzi tylko swoje niedoskonałości. Pragnie spojrzeć w lustro i zobaczyć w nim jedynie piękno. Dla niej liczy się to, co na zewnątrz, piękno wewnętrzne jest całkowicie niezauważalne. A jej mąż przecież zakochał się w niej nie dla jej wyglądu. Z kolei aktorka komentowała w następujący sposób sytuację swej bohaterki: –Greer i Maggie to była prawdziwa para. Ale stracili dziecko, mąż pogrążył się w pracy, Maggie skoncentrowała się na samej sobie. Osiągnęła perfekcję w postaci swej surogatki. Teraz relacje tych dwojga wyglądają, jakby spotkały się dwa roboty, a nie ludzie. – Moim zdaniem ich związek to dusza filmu – dodawał Hoberman. – Muszą sobie poradzić z wielką stratą i każde to czyni na swój sposób. Problem polega także na tym, że żyją w epoce surogatów, co dodatkowo komplikuje sytuację. – Kwestia stosunków Maggie i Greera jest kluczowa – potwierdzała aktorka. – Ich związek znajduje się niejako w sercu walki sztucznej perfekcji z realnością. Myślę, że film zawiera wiele cennych obserwacji na temat paranoicznego kontrolowania i kształtowania swego wizerunku. Ta obsesyjna tendencja jest obecnie doskonale dostrzegalna. Maggie ubiera się i zachowuje w swej „lepszej” wersji jak stewardessa z lat 50. linii lotniczych PanAm, wcielenie aseptycznej elegancji i seksapilu. W prawdziwym życiu jest oczywiście o wiele mniej pozbierana. Drugą kobietą, która odegra wielką rolę w perypetiach Greera, jest agentka FBI, Peters. – Mamy właściwie do czynienia z trzema wersjami Peters. Pierwsza to Peters-surogatka, naiwna i bardzo seksowna agentka FBI. Druga to prawdziwa Peters, nie tak bardzo zewnętrznie atrakcyjna malarka, osoba obdarzona artystycznym temperamentem – mówił Lieberman. – I jest jeszcze trzecia Peters, ale to już część zagadki zawartej w filmie. To było wielkie wyzwanie dla Radhy – oddać subtelne różnice tych trzech wersji jednej postaci. Mitchell zgadzała się z producentem: – To było naprawdę interesujące. Poprzez tę postać zadano ważne pytania o tożsamość. Kim jest Peters? Kimś, kto siedzi w domu i praktycznie nigdy nie spotkał prawdziwego człowieka. Ma ciemne włosy jak ze sznurka, złą cerę i wielki tyłek. Tak naprawdę nie chce opuścić zamkniętego świata, w jakim egzystuje, żyje za pośrednictwem swej atrakcyjnej surogatki. Poprzez ten wątek oddano szczególnie wyraziście pułapki „życia na niby”. – Twój surogat może wyglądać jak zechcesz. Większość ludzi stawia na ulepszony, zbliżony do ideału wygląd. Skłonni do przygody zmieniają wygląd radykalniej, wybierając inną płeć czy rasę. Z kolei ci, którzy mają mniej pieniędzy, rezygnują z pewnych detali, stąd niedociągnięcia w zachowaniu niektórych surogatów czy ograniczona ekspresja ich twarzy – tłumaczył Mostow. W ważnej roli Proroka pojawił się niezawodny czarnoskóry aktor Ving Rhames, pamiętny zwłaszcza z „Pulp Fiction” Quentina Tarantino czy cyklu „Mission Impossible”. – Prorok to postać pełna charyzmy, prawdziwy przywódca, który jest zdolny porwać za sobą ludzi – mówił Hoberman. – Tak fantastyczny aktor jak Rhames pomógł w pełni oddać przymioty tej postaci, jej wielką siłę. Lieberman dodawał: – Wielkim atutem Rhamesa jest głos. Myślę, że jest on świetnym partnerem Bruce’a. Venditti natomiast tak opowiadał o swym wyobrażeniu postaci Proroka: – Jest przywódcą otoczonym wręcz kultem przez tych zbuntowanych ludzi, którzy z różnych – czasem religijnych, czasem ekonomicznych – względów odrzucają świat surogatów i żyją poza nim, w miejscu zwanym Rezerwatem. Willis przyznał, że to przede wszystkim dzięki wspomnianym wyżej walorom scenariusza zainteresował się projektem. –Rzeczywistość, jaką tu pokazujemy, w gruncie rzeczy już istnieje, dzięki komputerom i komórkom – mówił aktor. Szczególnie zaintrygował go wątek żony Greera, Maggie, która komunikuje się ze światem wyłącznie za pomocą swego sobowtóra-robota. – Taka rzeczywistość otwiera ogromne możliwości oszustwa, jeśli takiego dokonasz wyboru. Wysyłasz dajmy na to żonie komunikat, że właśnie kupujesz sobie dżinsy w supermarkecie, gdy tymczasem przygotowujesz się do obrobienia banku w Los Angeles – żartował gwiazdor. Na jeszcze inny aspekt tej fantastycznej opowieści celnie zwracała uwagę Mitchell. – Twoje ciało-sobowtór wygląda lepiej niż ty i czuje się lepiej niż ty. Wydajesz się więc sobie bardziej sexy i odważasz się na rzeczy, których inaczej byś nie przeżywał. – W komiksie była zawarta prosta, ale bardzo celna myśl o spełnieniu marzenia o fizycznej perfekcji – zgadzał się z nią Mostow. – Ludzie chcą nieustannie coraz lepiej i młodziej wyglądać. Wystarczy przejść się do najbliższej księgarni czy stoiska z prasą, by zobaczyć, jak wiele miejsca zajmują magazyny o urodzie i jej pielęgnacji. I tak surogat Greera jest pozbawiony zmarszczek i ma blond włosy. Prawdziwa twarz Maggie Greer jest wychudzona, ale jej surogat wygląda świetnie. – Kiedy wszyscy wyglądają pięknie i symetrycznie, następne pytanie brzmi: jak się wyróżnić? Jak zaznaczyć swą indywidualność? Może sprawić sobie ogon albo dodatkową parę oczu z tyłu głowy – czemu nie, jeśli jest to technicznie możliwe? Taka obsesja upiększania jest już obecna w naszym życiu – dodawała Mitchell. Bardzo ważną postacią jest w filmie Lionel Canter, grany przez Jamesa Cromwella (w starszym wieku) oraz przez Jamesa Francisa Ginty’ego (młody Canter) – multimilioner i genialny wynalazca, który stworzył surogatów. Był on niezwykle uzdolnionym pracownikiem słynnej uczelni MIT, eksperymentował ze sztucznymi kończynami. Te badania doprowadziły go do zdekodowania impulsów wysyłanych przez mózg. Z czasem przekształcił je w sygnały kierujące działaniami coraz potężniejszej populacji surogatów. Surogaci poddani są całkowitej kontroli znajdujących się choćby i w wielkiej od nich odległości ludzkich „operatorów”. Jakie były motywy działania Cantera? Zdaniem filmowców, kluczem do ich zrozumienia jest jego choroba. – To nie jest żaden Mesjasz – komentował Ginty. – Jego motywy były osobiste, w pewnym sensie samolubne. Rzeczywiście chciał pomóc sobie i innym chorym ludziom. Ale jego wynalazek przerósł go i spowodował nieprzewidziane skutki. Hoberman dodawał: – Technologia tak się rozwinęła i stała się tak powszechna, że sam wynalazca czuje, iż nie sposób nad nią zapanować. Sztuczne życie stworzone przez Cantera zyskało aplauz milionów ludzi. Ale przecież nie wszystkich. Od początku pojawiła się opozycja. Jej charyzmatycznym liderem jest wspomniany Prorok, grany przez Vinga Rhamesa. – Technologia jest wspaniała, otwiera przed nami wielkie możliwości, wzmaga kreatywność, ale jest i druga strona medalu – mówił Mostow. – Często zamiast uwalniać nas, technologia czyni nas swymi niewolnikami. Weźmy choćby e-mail – to bardzo przydatne udogodnienie. Ale już nie w chwili, kiedy mnóstwo czasu spędzamy na odbieraniu i odpisywaniu na elektroniczne listy. Producent Todd Lieberman dodawał: – Technologia stała się dziś stylem życia. Co byśmy uczynili bez komórek, internetu? Wielu ludziom trudno to sobie wyobrazić. A co byśmy uczynili bez surogatów? Takie pytanie gnębi z kolei wielu ludzi z przyszłości. Venditti puentował: – Gdy pisałem, chciałem zadać serię pytań, a nie narzucać czytelnikowi odpowiedzi. Pokazuję dobre i złe sposoby używania surogatów. Ostateczny osąd pozostawiam odbiorcy.

Willis: zmarszczki to nie problem

Akcję filmu przeniesiono w 2017 rok. Zdjęcia początkowo planowano na luty, lecz rozpoczęły się w kwietniu tego roku w Bostonie. W Hopedale, w Massachusetts, powstała widowiskowa scena pościgu i katastrofy helikoptera, której kręcenie obserwowały w napięciu tłumy fanów. Zdjęcia realizowano głównie w Bostonie i w okolicach: Leather District, East End, Financial District, Chestnut Hill, a także w Cambridge. Na przedmieściu Bostonu, w dawnej, niewykorzystywanej dziś sali sądowej, powstały dekoracje kwatery głównej FBI. W Taunton, w dawnym budynku Denver State Hospital, powstała kwatera komuny Proroka. Z kolei w budynkach dawnej fabryki odzieżowej Draper Mill w Hopedale powstały najbardziej spektakularne sceny filmu. Hoberman tak tłumaczył wybór Bostonu i okolic na miejsce zdjęć: – Nasza opowieść to tak naprawdę alegoria, a nie jeszcze jedna futurystyczna opowiastka. Architektonicznie Boston, w którym jest mnóstwo klasycznej architektury z dziewiętnastego wieku, opartej na kamieniu i cegle, a także bardzo wiele nowoczesnych budynków, w sposób kapitalny łączy przeszłość i przyszłość. A tego właśnie potrzebowaliśmy. Reżyser wraz ze scenografem Jeffem Mannem spędził ponad pół roku na dyskusjach o kształcie dekoracji i wyborze odpowiednich lokalizacji zdjęciowych. Mann mówił: – Świat tej opowieści w rysunkowym oryginale ma niepowtarzalny, mroczny, futurystyczny charakter. My natomiast stworzyliśmy swoisty świat równoległy. Naszym założeniem było, że technika dotycząca surogatów jest bardzo zaawansowana, ale one nadal pozostają marionetkami, za których działania całkowicie odpowiadają kierujący nimi ludzie. Jedną z największych dekoracji był labirynt wielkich pordzewiałych kontenerów – wyjątkowo ponura sceneria apokaliptycznej ziemi niczyjej. Jest to niejako stolica krainy zamieszkałej przez buntowników, właściwie strefa wojny. Kontrastem jest mocno idylliczna sceneria Rezerwatu, gdzie panuje wiejskie, spokojne życie, jak z lat 30. i 40. XX wieku. Ludzie prowadzą farmy i żywią się tym, co sami wyhodują. To wieś pośrodku miasta. – Pobudowaliśmy baterie słoneczne i ogrody na dachach – opowiadał Mann. Sceny w salonie piękności Maggie, gdzie surogaci dokonują liftingu, zrealizowano w dawnej fabryce krzeseł Leather District. – Przemysłowe piękno – oto, co tworzy Maggie – opowiadała Pike. Tam właśnie ma miejsce spektakularna scena liftingu twarzy pewnej surogatki, nakręcona za pomocą silikonowego odlewu twarzy aktorki.

Mann był bardzo dumny z wyglądu specjalnego krzesła, które przekazuje impulsy do surogatów. – Chciałem, żeby nie przypominało zbytnio fotela dentystycznego, ani nie było niezamierzenie zabawne. Nie miało być też klaustrofobiczne, raczej powinno przypominać luksusowy fotel do masażu. Miało być sprzętem, który cię nie absorbuje, choć spędzasz na nim nawet 16 godzin dziennie. Mam nadzieję, że mi się udało. Za charakteryzację odpowiadał laureat Oscara Jeff Dawn, za protetykę Howard Berger. Ich zadaniem było stworzenie kilku wersji jednej postaci – podkreślenie nienaturalnej doskonałości surogatów oraz naturalnej niedoskonałości ich ludzkich odpowiedników. Surogaci są młodsi i wyżsi niż ich ludzkie wersje. Willis był ponoć idealny do współpracy – nie miał najmniejszego problemu z tym, by podkreślić swe zmarszczki i znużony wygląd. Mann z reżyserem odbyli wiele długich konferencji, podczas których zastanawiali się, jak powinni wyglądać surogaci, z czego mieliby być zbudowani. Spektakularnym dokonaniem Bergera był surogat Greera podziurawiony przez kule, co uwidacznia, jak został skonstruowany. Efekt przekształcenia aktorów w surogatów osiągnięto głównie poprzez intensywną charakteryzację na planie, wspomagając się technikami komputerowymi 2D i 3D. – Nasz film ma rzecz jasna bawić i budzić emocje, ale miejmy nadzieję, że także skłoni widzów do myślenia – podsumowywał Hoberman.

Z komiksu na ekran

Od dobrych kilku lat trwa w Hollywood moda na ekranizacje komiksów. Nie powinno to dziwić. Wielkie sukcesy kasowe filmów o Batmanie, kolejne odsłony „Spider-Mana” czy triumf „Iron Mana” nie mogły pozostać bez echa i prób godnej odpowiedzi. Hollywoodzcy producenci sięgają już nie tylko po klasyczne utwory, ale i po całkiem nowe, które zdobyły wierną grupę zaprzysięgłych wielbicieli.

Komiks „The Surrogates”, składający się z pięciu części, opublikowało wydawnictwo Top Shelf Comics w latach 2005–2006. W jednym tomie całą serię wydano w 2006 roku. Trzy lata później opublikowano prequel, rozgrywający się 15 lat wcześniej – „The Surrogates: Flesh and Bone”. Wreszcie całość zebrano w jednym wydaniu pod tytułem „The Surrogates Operator’s Manual”. Obecnie jest planowana kontynuacja – akcja ma się rozgrywać piętnaście lat po pierwszej części. Scenarzystą i pomysłodawcą cyklu był Robert Venditti, rysownikiem Brett Weldele, znany między innymi z takich komiksów, jak „Couscous Express” (stworzony wspólnie z Brianem Woodem), „Shot Calerz” (z Garym Philipsem) czy „Julius” (z Antonym Johnstonem). Venditti, który początkowo myślał o karierze powieściopisarza (opublikował jedno opowiadanie), mówił, że główną ideę nasunęły mu doniesienia mediów na temat ludzi uzależnionych od swych internetowych tożsamości. – Poszedłem o krok dalej: wyobraziłem sobie, co mogłoby się stać, gdybyśmy mieli do dyspozycji prawdziwe sobowtóry, doskonalsze od nas samych. Logicznym wnioskiem było to, iż bardzo trudno byłoby odzyskać swą osobowość. Venditti wspominał, że pracował w domu wysyłkowym wydawnictwa komiksowego Top Shelf na przedmieściach Atlanty i myślał intensywnie o stworzeniu swej pierwszej powieści graficznej. Pomysł – oprócz doniesień prasowych – podsunął młodemu autorowi jeden z jego przyjaciół, który polecił mu socjologiczną książkę na temat ludzi, którzy tworzyli społeczności graczy on-line na początku rozkwitu tego zjawiska. – Zafascynowało mnie to, jak mocno ci ludzie identyfikują się z wirtualnym światem i swymi nowymi, fikcyjnymi tożsamościami, które w nim przyjmują. Okazało się, że w wielu przypadkach gotowi są stracić pracę czy poświęcić swe małżeństwa w imię zachowania tych alternatywnych osobowości. Moim zdaniem świadczy to o starym ludzkim marzeniu, by mieć więcej niż jedną osobowość, stać się kimś innym. Potem, gdy Venditti już wymyślił surogatów, ciągle pracował nad wiarygodnym uzasadnieniem chęci ich posiadania przez ludzi. – Po pierwsze, mamy tu bardzo praktyczny powód zdania się na surogatów. Nasz sobowtór chodzi do pracy i zarabia dla nas pieniądze, czyli odciąża nas od codziennej, uciążliwej rutyny. Po drugie, chodzi o spełnienie marzenia o wiecznej młodości: surogaci to ekstremalne dokonania chirurgii plastycznej. Możesz być bardziej muskularny, stać się wymarzoną wersją samego siebie. Akcja komiksu rozgrywała się w 2054 roku i mówiła o próbie buntu przeciw narzuconemu porządkowi, w którym surogaci odgrywają kluczową rolę. Komentatorzy i wielbiciele porównywali często powieść graficzną Vendittiego do otoczonego kultem filmu Ridleya Scotta Łowca androidów. Nic więc dziwnego, że filmowcy zainteresowali się tym komiksem.

Więcej informacji

Proszę czekać…