Fala

7,1
Władza nieograniczona, będąca poza wszelką kontrolą przekazana przez nauczyciela gimnazjum Rainera Wengera miała przybliżyć uczniom pojęcie autokracji. Nieoczekiwanie niewinny z pozoru eksperyment pedagogiczny wymyka się spod kontroli.

Eksperyment

Jesienią 1967 roku nauczyciel w Cubberley High School w Palo Alto w Kalifornii Ron Jones przeprowadził w swojej klasie eksperyment. W czasie lekcji, której tematem był narodowy socjalizm, jeden z jego studentów zadał mu pytanie, na które nie umiał odpowiedzieć: “Dlaczego Niemcy udawali, że nic nie wiedzą o masowej zagładzie Żydów? Dlaczego uparcie twierdzili, że nie wiedzą nic o obozach koncentracyjnych? Jak mogli ci, którzy byli sąsiadami, a może i przyjaciółmi ludności żydowskiej powiedzieć, że ich nie było w czasie kiedy to wszystko się działo?”

Pod wpływem tamtej chwili Ron Jones podjął decyzje o przeprowadzeniu w klasie eksperymentu. Wprowadził żelazną dyscyplinę, ograniczając tym wolność swoich uczniów i tworząc z nich jedność. Ruch ten nazwał Trzecią Falą. Ku jego zdziwieniu, uczniowie z entuzjazmem podporządkowali się jego surowym wymaganiom. Eksperyment, który w założeniu miał trwać jeden dzień, szybko objął swym zasięgiem całą szkołę. Ten, kto myślał inaczej był piętnowany, uczniowie szpiegowali się nawzajem, bito tych, którzy nie chcieli się przyłączyć. Piątego dnia Ron Jones był zmuszony przerwać eksperyment.

Fenomen "ekstremalnego posłuszeństwa"

Fenomen ekstremalnego posłuszeństwa wobec autorytetów, jak choćby w Trzeciej Rzeszy, do dziś nie został naukowo wyjaśniony. Przeprowadzono jednak wiele doświadczeń z zakresu psychologii społecznej, by zrozumieć zachowanie jednostki w grupie, których efektem było wiele niepokojących wniosków. Wśród tych najbardziej znanych był eksperyment przeprowadzony w 1971 roku w więzieniu w Stanford, który badał zachowanie ludzi w warunkach więziennych. Kolejny, przeprowadzony w 1962 roku i nazwany Eksperymentem Milgrama sprawdzał zdolność jednostki do podporządkowania się instrukcjom stojącym w sprzeczności z własnymi poglądami, zlecanym przez wybitne autorytety. Philip Zimbardo, który przeprowadzał eksperyment w więzieniu Stanford, stwierdził niedawno wielkie podobieństwo pomiędzy wnioskami, jakie z niego płynęły, a brutalnym traktowaniem irackich więźniów w Abu Ghraib.

Jednym zdaniem

Pewien nauczyciel w szkole średniej, chcąc uświadomić swoim uczniom pojęcie dyktatury, przeprowadza eksperyment, który wymyka się spod kontroli i zaczyna ogarniać jego własne życie.

O produkcji

Temat chodził za mną od dawna. Wiele razy się zastanawiałem, czy coś takiego może się powtórzyć? We współczesnych Niemczech, tak liberalnych i oświeconych, w których tak wiele mówi się o Nazizmie i Trzeciej Rzeszy? Czy mogłoby się to powtórzyć? To pytanie było dla mnie tak fascynujące, że chciałem je zgłębić

Dennis Gansel

Pomysł przeniesienia FALI na kinowy ekran zrodził się w czasie obiadu z przyjaciółmi. Wśród nich był Dennis Gansel, który wspomniał wówczas, że chciałby za pomocą filmu opowiedzieć to, co wydarzyło się w Cubberley High w Palo Alto w 1967, a co on sam uznawał za niesłychanie interesujące. "Nigdy więcej o tym nie rozmawialiśmy", wyjawia producent Christian Becker, „ale ja nigdy też o tym nie zapomniałem. Podjąłem próby zdobycia praw do tej opowieści. Dennisowi nic nie mówiłem, ponieważ bałem się, że będzie strasznie rozczarowany, gdyby to się nie powiodło".

Po wielu rozmowach i negocjacjach z agencjami i domami produkcyjnymi Becker i jego Rat Pack Filmproduktion dogadał się z Sony, od którego mógł zakupić prawa to ekranizacji powieści. Pomógł mu w tym jeden z bardziej znanych niemieckich producentów Martin Moszkowicz z Constantin Film ("Resident Evil: Zagłada", "Pachnidło – Historia mordercy", "Upadek," "Nigdzie w Afryce"). Ron Jones, będący pomysłodawcą pierwotnego eksperymentu, nie mógł wyjść z podziwu: "Christian jest niesamowity. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że ktoś poświęca dwa lata swego życia na realizowanie jednego marzenia? Takiej ikry nam potrzeba! Rzesza amerykańskich producentów zabiegała o ten film od lat, ale nikt nie uzyskał praw... Widać potrzeba ludzi takich jak Dennis Gansel czy Peter Thorwarth żeby takie dzieło mogło powstać." Dennis Gansel pracował nad scenariuszem razem ze swoim kolegą ze studiów Peterem Thorwarthem. "Staramy się opowiedzieć o prawdziwych postaciach. Karo, Jens czy Dennis – oni wszyscy są bardzo podobni do Petera Thorwartha i do mnie, albo do tych wszystkich osób, z którymi chodziliśmy do szkoły. Chcieliśmy, by nasi bohaterowie nie byli kukiełkami, ale ludźmi, którzy istnieją naprawdę." Latem 2007 roku na planie w Niemczech odwiedził ich Ron Jones, który po tym, co zobaczył stwierdził, że czuje się znów jak w roku 1967: "Być tu i obserwować aktorów to dla mnie jak patrzeć na duchy z mojej przeszłości".

Autorzy scenariusza zdecydowali się odstąpić od rozpoczęcia eksperymentu od zwyczajnej dyskusji na temat początków nazizmu, tak jak to miało miejsce w 1967 roku w Palo Alto. "Temat autorytatyzmu jest właściwie pod-kategorią despotyzmu," mówi Dennis Gansel. "To oczywiste, ze taka dyskusja schodzi ostatecznie na temat faszyzmu. Ale gdy nauczyciel rozpocznie lekcję słowami ‘Dzień dobry, dziś będziemy rozmawiać o faszyzmie’ zdradziłby za dużo szczegółów. Mówiąc ‘autorytaryzm’ rozpoczyna mniej inwazyjnie, nawet mimo że mowa jest o podobnych mechanizmach." Scenarzyści doskonale wiedzieli, że narodowy socjalizm to bardzo ważny i często poruszany temat w niemieckich szkołach. Dlatego wykorzystali to w filmie: "Kiedy chodziłem do szkoły ciągle mówiło się o nazizmie i Trzeciej Rzeszy. Na historii, politologii, religii, literaturze, a nawet na biologii. Aż nadchodzi taki moment, że masz już tego serdecznie dość, bo słyszałeś wystarczająco dużo. To może doprowadzić do pewnego znudzenia lub nawet arogancji – ‘Już to przerabialiśmy, to nie wydarzy się nigdy więcej’ – i w tym właśnie widzę niebezpieczeństwo", wyjaśnia Peter Thorwarth.

Dla wszystkich było od początku jasne, że cała historia zależała od wiarygodności głównych bohaterów. Rolę nauczyciela mógł więc zagrać tylko Jürgen Vogel, zawsze prawdziwy i szczery w swoich rolach.

"Chcieliśmy, żeby to był bardzo otwarty i liberalny nauczyciel, którego uczniowie lubią i któremu ufają. Ktoś, kto angażuje się w swój własny eksperyment. Taki był zresztą Ron Jones i takiego nauczyciela stworzyliśmy w filmie. Człowiek z klasy robotniczej, nie jakiś tam niedostępny dyrektor. Ktoś, kto potrafi wychowywać, ale i żartować. Jego uczniowie zapisują się do zaproponowanego, trudnego projektu, ponieważ on potrafi uczyć," wyjaśnia Nina Maag, producentka.

Rolę żony, Anke Wenger, powierzono Christiane Paul. Jest to postać bardzo pewna siebie i dynamiczna, ale jednocześnie ciepła i otwarta. Kiedy Paul zaszła w ciążę, dziecko zostało wpisane w scenariusz. Długim procesem był casting do roli uczniów. Filmowcy spędzili prawie rok poszukując odpowiednich, młodych aktorów, zanim cała klasa była kompletna. "Szukałem wysoce charyzmatycznych aktorów, którzy odnaleźliby się w swoich rolach," mówi Dennis Gansel.

Największym wyzwaniem okazało się kręcenie scen z meczu polo na basenie. Temperatura w krytym obiekcie w Berlinie - Reinickendorf latem przekracza 100 stopni, a wilgotność dochodzi do 80%. Upał był wyczerpujący, do tego jeszcze pojawiły się obawy niektórych aktorów i członków ekipy: spora część zdjęć kręcona była w prawdziwej szkole, co wywoływało u niektórych wiele, nie zawsze przyjemnych wspomnień: "Dziwne uczucie być przez cały czas w szkole. Czułem się jakbym znów trafił do klasy!" wspomina Cristina Do Rego. Max Riemelt miał podobne odczucia: "Właśnie! Zaraz jak tylko usiadłem w ławce zacząłem się pocić jak kiedyś. Powracasz do tej samej rutyny. Znów zacząłem gryzmolić. Zawsze tak robiłem. A kiepska wentylacja zrobiła całą resztę".

Dennis Gansel: "Doskonale pamiętam, co to znaczy w szkole kiedy ma się 17 lat, jacy byli nauczyciele, szkolne wycieczki. W kim się kochało, a z kim miało zatargi, pamiętam wszystkich przyjaciół... Nigdy potem nie żyłem już tak intensywnie jak w średniej szkole. Christian, Peter i ja chcieliśmy oddać to uczucie. Im bardziej prawdziwe i wiarygodne, tym lepiej. To chcieliśmy pokazać".

"Czułem się jakbym rzeczywiście był w klasie, jak jej część, a nie obserwator patrzący na to z zewnątrz," tak Ron Jones opisał swoja reakcję po obejrzeniu pierwszych fragmentów filmu.

Szukając odpowiedniej lokalizacji - nowoczesnej, urokliwej szkoły, filmowcy odwiedzili setki szkół w Berlinie i okolicach. Znaleźli taką na obrzeżach Berlina. Sporo uczniów było jednak przerażonych perspektywą spędzenia wakacji w swego rodzaju letniej szkole w charakterze statystów. Nina Maag: "Nie chcieliśmy robić jednego z tych filmów, w których nastolatki wyglądają tak, jak widzą ich dorośli. Zależało nam, by wyglądali jak prawdziwa dzisiejsza młodzież." Żeby to osiągnąć, filmowcy odwiedzili niezliczoną liczbę szkół, w których mogli przekonać się o panującej modzie.

Zdjęcia kręcono od lipca do sierpnia 2007 roku, ostatnią scenę nakręcono po 38 dniach filmowania. "Zdjęcia poszły nam niesłychanie gładko – mimo że była to olbrzymia produkcja i że mnóstwo czasu spędziliśmy na poszukiwaniach lokalizacji i aktorów," podsumowuje Christian Becker. "To był wspaniały czas. Ekipa była doskonała, było dużo zabawy. Byliśmy jak duża rodzina. Myślę, ze oglądając ten film można dostrzec to, że bawiliśmy się przy tym znakomicie, a efekt jest bardzo naturalny – czy to przed kamerą, czy też poza nią. To sprawia, że ta historią jest taka rzeczywista".

Synopsis

Niemcy. Mając do wykonania tygodniowy projekt, nauczyciel Rainer Wenger (Jürgen Vogel) proponuje swoim uczniom przeprowadzenie eksperymentu, by dzięki niemu mogli lepiej zrozumieć, na czym polegają totalitarne rządy. Zaczyna się swoista gra z podziałem na role z tragicznym zakończeniem.

W ciągu kilku dni wprowadzona dyscyplina i poczucie więzi społecznej przeradzają się w prawdziwy ruch: FALĘ. Trzeciego dnia eksperymentu uczniowie zaczynają bojkotować i straszyć innych. Kiedy pojawiają się pierwsze wybuchy przemocy, nauczyciel postanawia przerwać eksperyment. Niestety jest już na to za późno. FALA wyrwała się spod kontroli...

Wywiad z Dennisem Ganselem

Po FABRYCE ZŁA znów powróciłeś do tematu nazistowskich Niemiec . Czy to przypadek, czy jakaś twoja obsesja?

Ten temat interesował mnie od zawsze! Pytanie czy faszyzm mógłby się odrodzić, to jak funkcjonuje, jak otumania ludzi jest dla mnie niezwykle fascynujący. Wiąże się to poniekąd z historią mojej rodziny. Mój dziadek był oficerem w Trzeciej Rzeszy, przez co mój ojciec i dwaj wujkowie mieli sporo problemów. Jako młody człowiek nie raz zadawałem sobie pytanie, jak bym się zachował w takiej sytuacji. W FABRYCE ZŁA zmagałem się z pytaniem "Jak to wtedy było? Jak nazistom udało się wprowadzić ludzi w błąd?" W FALI pytanie brzmi „Jak dzisiaj możemy zostać wprowadzeni w błąd? Jak mógłby działać faszyzm? I czy byłoby to w ogóle możliwe? Czy mogłoby się to powtórzyć w normalnej, niemieckiej szkole, tu i teraz?"

Co cię tak zafascynowało w TRZECIEJ FALI, że chciałeś zrobić o tym film?

Pamiętam jak pierwszy raz przeczytałem opowieść FALA. Pierwsze pytanie, jakie sobie zadałem to „co ja bym wtedy zrobił? Czy podporządkowałbym się?" Oczywiście wmawiałem sobie, że to przecież było dawno temu w odległej Ameryce. w Niemczech? dzisiaj? nie ma mowy! Ale wiem, że tu chodzi o coś więcej. To był dla nas punkt wyjścia, niech to się wydarzy w nowoczesnych Niemczech, jaka będzie wtedy odpowiedź na pytanie „Czy to się może powtórzyć?"

W jaki sposób zbierałeś informacje?

Przede wszystkim mieliśmy oryginalne zapiski Rona Jonesa. Dzięki temu doskonale znaliśmy przebieg eksperymentu. Kiedy jednak zdecydowaliśmy się przenieść tę historię na grunt współczesnych Niemiec, musieliśmy nieco to przerobić na niemieckie realia. Jako że oboje z Peterem Thorwarthem wychowywaliśmy się w podobnym środowisku chcieliśmy, by akcja rozgrywała się w szkole podobnej do tej, do której sami kiedyś chodziliśmy i by były tam postacie, z którymi do tej szkoły chodziliśmy. Są też nauczyciele, jakich chcieliśmy mieć i tacy, jakich mieliśmy naprawdę. Elementy z rzeczywistego świata były nam bardzo pomocne. Potem rozwijaliśmy tę historię w oparciu o tych bohaterów. To jak sobie ich wyobrażaliśmy, to jak by się zachowali w konkretnych sytuacjach, wszystko rozwinęło się niemal naturalnie.

Czy więc można powiedzieć, że powodzenie takiego eksperymentu zależy od popularności nauczyciela?

To oczywiście niezwykle pomocne, kiedy ma się do czynienia z bardzo charyzmatycznym nauczycielem. Z kimś, kto jest prawdziwym przywódcą, potrafiącym przekonywać ludzi, kogo studenci podziwiają. Myślę, że faszyzm, który on tworzy, jest tak podstępny, że mógłby mieć miejsce gdziekolwiek i kiedykolwiek w świecie. Daj nagle ludziom, którzy wcześniej nie mieli nic do powiedzenia, odrobinę odpowiedzialności. Stwórz społeczność, która nagle daje poczucie nowych wartości. Usuń wszystko, co dotychczas stanowiło o podziale, daj szanse bycia indywidualnością. Myślę że to by się sprawdziło wszędzie. A już na pewno w szkole. Każdy, kto chodzi do szkoły wie, jak tam jest: przebojowe dzieciaki, szkolni liderzy są na czele hierarchii. A mnóstwo tych bardziej nieśmiałych lub których nie zauważasz od razu nie ma prawa głosu. Jestem przekonany, że taki system właśnie tam by zadziałał.

Współczesne społeczeństwo definiują jednostki. Czy to nie potrzeba wybicia się z tłumu decyduje o powodzeniu eksperymentu takiego jak FALA?

Kiedy byłem młody, zawsze chciałem móc się z czymś utożsamiać. Zazdrościłem rodzicom, że mogli uczestniczyć w ruchu studenckim w latach 60., że mieli jakiś cel, próbowali zmieniać świat. Wychowywałem się w latach 80. i 90. kiedy było mnóstwo politycznych ruchów i stowarzyszeń, ale żadnego faktycznego celu. Nic, czym mógłbyś się fascynować. A ja bardzo tego potrzebowałem. Dzisiaj dzieciaki myślą podobnie. Chodzi mi o to, że nie może nas określać jedynie nasz ubiór lub muzyka, której słuchamy. Myślę że ludzie potrzebują czegoś więcej, czegoś głębszego. Tendencja do indywidualizmu i kompletnego rozdzielenia społeczeństwa na małe grupy nie może trwać wiecznie. W którymś momencie natrafimy na olbrzymią próżnię. Niebezpieczeństwo będzie polegało na tym, że wtedy pojawi się jakaś ideologia, która tą próżnię będzie chciała wypełnić.

Ron Jones jest przerażony tym, co zobaczył w FALI. Co to dla ciebie oznacza?

To dla nas niezwykle ważne. Od niego to się wszystko zaczęło, on wymyślił ten eksperyment. Film opiera się na jego doświadczeniach. W pewnych aspektach to nawet odrażające. Zdecydowaliśmy, by Rainer (Jürgen Vogel) i jego żona (Christiane Paul) mieszkali na łodzi, żeby jego żona była również nauczycielem i żeby popadli w konflikt. I kiedy pokazałem pierwsze nagrane ujęcia Ronowi Jonesowi, usłyszałem: "To niesamowite. Mieszkałem w drewnianym domu i miałem takie same rozmowy z moją żoną, dokładnie jak w filmie!" Nie wiedzieliśmy tego, napisaliśmy to intuicyjnie. Pisząc scenariusz wymyśliliśmy sceny, które rzeczywiście miały miejsce w życiu Rona Jonesa w późnych latach 60. To było najbardziej niesamowite, ponieważ tworząc fikcyjną opowieść, chcieliśmy, by była jak najbardziej realna i wiarygodna. Słysząc więc, jak Ron Jones mówi, że w 100 procentach wierzy w to, co zobaczył, to dla nas największa nagroda o jakiej mogliśmy tylko marzyć.

Wywiad z Ronem Jonesem

Jakie odczucia towarzyszyły ci podczas wizyty na planie FALI?

Jedno z szokujących uczuć, jakie zaznałem będąc na planie i obserwując grupę studentów było to, że widziałem duchy. Znów jestem w 1967 roku, jest tam Doug, który się wiecznie wygłupia, klasowy komik Steve, dwie dziewczyny z przodu, Aline Lavin i Wendy, bardzo piękne i wspaniałe, jest też Norman siedzący w ostatnim rzędzie ze złotym uśmiechem, jest też Jerry. Przypomina mi się moja klasa.

Jaka była twoja reakcja na pierwsze zdjęcia?

Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to zdjęcia, dzięki którym można być w środku klasy, mogłem czuć się jej częścią, nie tylko obserwować ją z zewnątrz. Poza tym miałem uczucie, że ci wszyscy ludzie, których tam widziałem, są dla mnie znajomi i ja ich całkiem dobrze rozumiem. Ale jest tam coś jeszcze, czego nie rozumiem, nigdy wcześniej o tym nie wspominałem, na przykład dziwna relacja między młodymi a starszymi nauczycielami. Jest wiele innych sposobów uczenia, mnóstwo nowych sposobów, tak było w szkole, w której ja uczyłem i pewnie jest w wielu obecnych szkołach, to się nazywa Fala w tym filmie. I kolejny dynamizm między mężczyzną a kobietą, którzy są razem od wielu lat. Jestem żonaty od 43 lat i te delikatne sygnały, jakie sobie wysyłamy, kiedy trzeba włączyć hamulce, wiesz, coś w stylu ‘hej! posuwasz się za daleko, dosyć, bo zaczynasz ranić’, to właśnie wydarzyło się w FALI. Moja żona mówiła, że posunąłem się za daleko, że to się stało niebezpieczne dla mnie i ludzi dookoła i to jest pokazane w FALI.

Co z perspektywy czasu myślisz o tym, co się stało? Jesteś wdzięczny za takie doświadczenie?

Cóż, na pewno nigdy bym tego nie powtórzył. Nigdy nie powinno się wystawiać dzieci na takie ryzyko. Wdzięczny? Przypadkiem odkryłem nieco ludzkiej natury w naszej psychice, która może być użyteczna. Dlatego wdzięczny jestem, że to odkryłem i że mógł powstać ten film, dzięki któremu ludzie zaczną o tym rozmawiać. Wiesz, kultura Niemiec jest wyjątkowa. Jesteście jedyni, których znam, co naprawdę niepokoją się przemocą. Badacie ją, ponieważ boicie się, że się powtórzy. W mojej kulturze to, co się wydarzyło, Hiroszima, Nagasaki, nasza wina została porzucona, my już się nie martwimy. Nie rozwodzimy się nad rasizmem ani przemocą. Pod tym względem jesteście wyjątkowi. Chyba nikt tak jak wy się tym nie przejmuje. Ale trzeba zauważyć, że oglądając FALĘ usiłujecie zrozumieć, dlaczego rezygnujemy z wolności byle tylko poczuć się kimś lepszym od innych. To jest lekcja, w której wszyscy musimy wziąć udział, usłyszeć ją i o tym rozmawiać.

Co czułeś w trakcie eksperymentu?

Zauważyłem, że mogę uczyć naprawdę dobrze, ponieważ uczniowie szybko się uczyli. Kiedy wracałem do domu powtarzałem mojej żonie, Dianie, że oni się naprawdę uczą, to szalone, ale kiedy mieli dużo swobody brakowało im ambicji, a teraz są zdyscyplinowani, odpowiadają na pytania, nawzajem sobie pomagają. Odkryłem, że to wspaniała metoda uczenia. Jednak konsekwencje były dla wszystkich druzgocące. Dlatego też moje emocje zmieniały się jak na karuzeli.

A jak na eksperyment zareagowała twoja żona?

Moja żona uczyła wtedy w tej samej szkole, tyle że w podstawówce. Byliśmy młodzi, mieliśmy dużo pomysłów i zapału. Miała świadomość tego, co się działo i jako jedyna potrafiła mi powiedzieć, że to nie wróżyło nic dobrego. Nie wiedziałem, dokąd to prowadzi, ani tego, że raniłem tym innych, ale głęboko wierzyłem w to, co robiłem, choć to z całą pewnością nie była demokracja. To jest niebezpieczne. Można powiedzieć, że moja żona pomogła mi wrócić do rzeczywistości i przekonać mnie, żebym zatrzymał Falę. Dlatego myślę, że każdy powinien mieć u swego boku dobrą kobietę, żonę, która, gdy trzeba, mogłaby mu powiedzieć: Hej, nie rób tego.

Kiedy się zorientowałeś, że zaszedłeś za daleko?

Takim momentem było kiedy Robert poszedł za mną do pokoju nauczycielskiego. Nie spodziewałem się, że tam pójdzie, a kiedy już się tam obaj znaleźliśmy naczelnik wydziału językowego, Bonnie, zresztą bardzo podobna postać jest w tym filmie, ściągnął okulary, badawczo spojrzał na Roberta i powiedział – ‘Robert, nie możesz tu być, to jest pokój nauczycielski, pokój tylko dla kadry.’ A Robert spojrzał na niego i powiedział: ‘ale ja nie jestem uczniem, jestem ochroniarzem.’ I wtedy zdałem sobie sprawę, że on właśnie przekroczył jakąś niewidzialną granicę, to co było tylko symulacją stało się czymś rzeczywistym. I uświadomiłem sobie, że przekraczałem tą samą linię. To już nie było nauczanie o faszyzmie. Stałem się przywódcą, co sprawiało mi radość i to właśnie było przerażające.

Czy Trzecia Fala odniosła sukces dlatego, że byłeś lubianym i znanym nauczycielem?

Nie, eksperyment się udał, ponieważ większość z nas czuła się zagubiona, niektórzy nie mieli rodzin, swojej społeczności, poczucia przynależności i nagle pojawił się młody nauczyciel, który powiedział – mogę wam to zapewnić.

Czy więc dziś też mógłby się udać?

Ależ on działa, i to niemal w każdej szkole. Ludzie często pytają, czy myślę że Fala mogłaby mieć miejsce dzisiaj? Zobaczcie w szkołach w swoim mieście. Gdzie jest demokracja? Zwykle tylko o niej rozmawiamy, ale nie doświadczamy jej. Nie decydujemy o tym, jakie książki czytać albo jakie sprawy poruszać albo jak pomóc innym stać się lepszymi obywatelami. Nie myślimy o tym. Podążamy za jakimś programem i ktoś nam mówi, że on jest jedynie słuszny, albo sprawdzamy jeden, żeby znaleźć jakiś inny, tu chodzi o kontrolę. Ale to nie my mamy kontrolę, ma ją ktoś zupełnie inny.

Jak to się skończyło dla ciebie?

Nie z powodu Fali, ale ponieważ walczyłem o prawa obywatelskie i o zaprzestanie wojny w Wietnamie zostałem usunięty ze szkoły trzy lata po eksperymencie Fali. Nigdy już nie pozwolono mi uczyć w szkole publicznej, dlatego moje życie diametralnie się zmieniło, czego nie przewidziałem. Zależało mi jedynie na tym, żeby być dobrym nauczycielem od historii i trenerem koszykówki, mieć swoją rodzinę i to było by cudowne. Ale mi zabroniono. Musiałem przez to znaleźć sobie inne miejsce, gdzie mógłbym uczyć, toteż przez ostatnie prawie 30 lat uczyłem chorych umysłowo.

A co myślisz o twórcach filmu – Dennisie Ganselu, Peterze Thorwarcie i Christianie Beckerze?

Są naprawdę niesamowici! Z Dennisem korespondowałem listownie. Oznaką wielkiego szacunku i uznania z jego strony było to, że wysłał mi scenariusz. Potem wymienialiśmy się korespondencją pisząc o tym, co się działo w klasie, trochę naszych wniosków, o tym, że sobie ufamy... To było jak pisanie do brata, tak samo zresztą było w przypadku Petera. Chodzi mi o to, że my, pisarze, mamy świadomość, że żyjemy w osobliwie dziwnym świecie, który próbujemy zrozumieć. I czasem udaje nam się zrozumieć mniej, czasem więcej, zawsze jednak staramy się odszukać to, co jest sercem tego świata, czym jest życie, jak możemy je uczynić lepszym. Jedziemy więc tym na tym samym wózku. Więc chociaż przez chwilę możemy poczuć się jak bracia. Christian to producent, więc on jest z nieco innej bajki. Producent to taki szalony zwierz, który na chwilę zbiera nas wszystkich, dlatego jest niezwykle ważną postacią. Jest niezwykły choćby z tego powodu, że ma tyle energii i siły, żeby przez okrągłe dwa lata rozmawiać z Sony o prawach do filmu. Któż inny przez dwa lata goniłby za tym samym marzeniem? Tak więc on jest ścigaczem marzeń, który jest nam potrzebny, a potem potrzebujemy takich Peterów i Dennisów, którzy te marzenia urzeczywistniają.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…