Miłośnicy serii znajdą tu powody, aby odczuwać satysfakcję z tego co widzą na ekranie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gra, choć widowiskowa, straciła swój prawdziwy sens. 6
Trzeci i zarazem finałowy sezon Squid Game to domknięcie fenomenu, który w 2021 roku rozgrzał wyobraźnię widzów na całym świecie. Twórca serii, Hwang Dong-hyuk, obiecywał zakończenie na miarę pierwszego sezonu i emocji, które ze sobą niósł. Bez taryfy ulgowej dla kogokolwiek, ale za to z refleksją nad losem bohaterów i kondycją ludzkiej natury. Czy ta obietnica została spełniona?

Fabuła wraca dokładnie tam, gdzie zostaliśmy porzuceni po burzliwym finale poprzedniego sezonu. Gi-hun (Lee Jung-jae) nie może dojść do siebie po stracie przyjaciela w wielkim buncie przeciwko organizatorom, którego pomysłodawcą był on sam. W tym samym czasie Lider kontynuuje rozgrywkę i serwuje uczestnikom kolejne śmiercionośne gry, które mają za zadanie pokazać do czego jest w stanie posunąć się człowiek.
Najlepszym elementem finałowego sezonu pozostają oczywiście tytułowe gry. Ich konstrukcja - brutalna, bezwzględna, lecz przemyślana - wciąż przykuwa uwagę i prowokuje do pytań o granice moralności w sytuacji ekstremalnej. Niestety, poza areną napięcie wyraźnie siada. Wątki poboczne, takie jak śledztwo Jun-ho czy rozterki No-eul, nie wnoszą znaczącej głębi. Często zdają się być bardziej przerywnikiem niż realnym rozwinięciem historii. Szkoda, bo potencjał do eksploracji politycznego i społecznego tła gry był ogromny.

Gi-hun, niegdyś bohater o wewnętrznych dylematach, targany sprzecznymi odruchami, tym razem został sprowadzony do schematycznego ostatniego sprawiedliwego, którego decyzje częściej frustrują niż poruszają. Jego moralne rozterki bywają pozbawione logiki, a scenariusz zbyt często każe mu dryfować od heroizmu do irracjonalnych wyborów bez dostatecznej motywacji. Obecność noworodka w grze oczywiście wzmacnia emocjonalne napięcie, ale jednocześnie staje się symbolem fabularnej przesady, w której twórcy zdają się gubić własne przesłanie.
Na plus warto odnotować zestaw finalistów, mniej oczywisty niż w poprzednich sezonach, co wprowadza element zaskoczenia. Niestety, brakuje im pogłębionej charakterystyki. Postaci, które mogłyby budować dodatkowy ciężar dramatyczny, często stają się jedynie tłem dla scen zbiorowych lub mięsem armatnim kolejnych rund.

Realizacyjnie Squid Game nie zawodzi. Sceny gier są dynamiczne, brutalne, chwilami wręcz operowe w swoim rozmachu i cały czas pozostają wizytówką serii. Reżyseria, zdjęcia i montaż utrzymują poziom, do którego widzowie zdążyli się już przyzwyczaić. Jednak dramaturgia nie idzie w parze z widowiskowością. Poszukiwana przez Gi-huna sprawiedliwość staje się coraz bardziej wydumana, a symboliczny finał zamiast skłaniać do refleksji, pozostawia z uczuciem niedosytu.
Trzeci sezon Squid Game zamyka historię w sposób wizualnie efektowny, ale fabularnie chaotyczny. To wciąż produkcja, która dostarcza emocji i nie szczędzi widzowi mocnych obrazów. Jednak tam, gdzie pierwszy sezon zadawał trudne pytania, finałowa odsłona zbyt często sięga po proste chwyty. Miłośnicy serii znajdą tu powody, aby odczuwać satysfakcję z tego co widzą na ekranie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gra, choć widowiskowa, straciła swój prawdziwy sens.