Trzy kobiety znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, gdy słuchają rady swojej terapeutki - by mieć kontrolowane, pozamałżeńskie romanse, po to tylko by przywrócić czar ich rozpadającym się małżeństwom. Jednak terapeutka zostaje zamordowana i jak się okazuje sama miała taki romans. Kobiety orientują się, że morderca podąża także za nimi.

Thriller z ciekawym pomysłem, ale nierównym wykonaniem. „Klub niewiernych żon” da się obejrzeć, choć chwilami trąci banałem. Dla niewymagających. 6

Są filmy, które mimo ciekawego pomysłu nie do końca wykorzystują swój potencjał. Klub niewiernych żon w reżyserii Steve’a DiMarco to jeden z takich tytułów. Z jednej strony thriller z psychologicznymi akcentami i nutą obyczajowej prowokacji, z drugiej – produkcja, która pozostawia po sobie lekki niedosyt.

Główna bohaterka filmu, dr Roberta Adler (znana jako Boobie), to specjalistka od problemów w związkach – prowadzi audycję radiową i terapię grupową dla kobiet przeżywających kryzys małżeński. Jej dość kontrowersyjna metoda „ratowania” relacji polega na... zaleceniu zdrady. Do tego właśnie namawia swoje pacjentki – Lindę, Cindy i Meredith. Gdy dr Adler zostaje zamordowana, kobiety wpadają w panikę – obawiają się, że ich sekrety ujrzą światło dzienne, a mężowie dowiedzą się o ich zdradach.

Pomysł na fabułę jest intrygujący – łączy wątki psychologiczne z klasycznym motywem kryminału. Na plus wypada również muzyka, która dobrze współgra z napięciem w filmie. I właściwie to dwa najmocniejsze elementy tej produkcji.

Nie byłbym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepił. Przede wszystkim nie rozumiem, czemu główne bohaterki nie współpracują z policją. Owszem, zdrada to drażliwy temat, ale serio – pani detektyw nie musi od razu informować wszystkich sąsiadów o ich przygodach. A skoro mowa o detektyw Rollins – to chyba najbardziej kuriozalna postać w całym filmie. Niby poważna, niby inteligentna, ale zachowuje się, jakby sama była na terapii.

Dialogi? Cóż... bywały momenty, w których mniej sztucznie wyglądałyby silikonowe piersi po trzech operacjach. Momentami teksty bohaterów są tak drewniane, że człowiek aż się zastanawia, czy przypadkiem nie ogląda dubla próbnego.

W obsadzie znajdziemy m.in. Charismę Carpenter (Buffy: Postrach wampirów), którą – nie ukrywam – kojarzę jako jedyną znaną twarz w całym filmie. Reszta? Może gdzieś grali, ale nie zapadli mi w pamięć.

Podsumowując: Klub niewiernych żon to film z potencjałem, który niestety nie do końca został wykorzystany. Da się obejrzeć, jeśli ktoś lubi thrillery z wątkiem obyczajowym, ale trudno nazwać go kinem wysokiej jakości. Taki typowy „średniaczek” – ani nie zachwyca, ani nie odrzuca.

1 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…