Niemcy, lata 70. Rozwojowi kruchej jeszcze demokracji niemieckiej zagrażają wszechobecne zamachy bombowe, terroryzm i wewnętrzne napięcia w państwie. Grupa młodych ludzi pod dowództwem Andreasa Baadera, Ulrike Meinhof i Gudrun Ensslin wypowiada wojnę przeciwko zjawisku, które przypomina nowe oblicze faszyzmu: amerykański imperializm wspierany przez wpływowych Niemców, wśród których jest wielu byłych nazistów. Celem grupy jest stworzenie bardziej humanitarnego społeczeństwa, ale nie przebierają w środkach, siejąc postrach i terror, sami tracą swój humanitaryzm. Człowiek, który najlepiej ich rozumie, jednocześnie jest ich tropicielem - szef niemieckiej policji, Horst Herold.

Obsada

MARTINA GEDECK (Ulrike Meinhof)

W ostatnich latach zdobyła wielką popularność zarówno w Niemczech, jak i za granicą, za sprawą oscarowego „Życia na podsłuchu”, dramatu szpiegowskiego Roberta De Niro „Dobry agent” oraz „Cząstek elementarnych” Oscara Roehlera. Jej karierę aktorską rozpoczęła rola w dramacie telewizyjnym „Die Beute” (1988) oraz kinowym „Tiger, Löwe, Panther”. Jej kreację w „Tylko Marta” (2001) uhonorowano Niemiecką Nagrodą Filmową, Złotą Kamerą oraz nominacją do Europejskiej Nagrody Filmowej.

MORITZ BLEIBTREU (Andreas Baader)

Urodzony w 1971 roku w Monachium, uczył się aktorstwa w Rzymie, Paryżu i Nowym Jorku. Debiutował w teatrze w Hamburgu, a na ekranach w popularnym obrazie Toma Tykwera „Biegnij, Lola, biegnij”. Rola w „Eksperymencie” przyniosła mu Niemiecką Nagrodę Filmową, podobnie jak kreacja w „Pukając do nieba bram”. Występ w „Cząstkach elementarnych” nagrodziło jury festiwalu w Berlinie w 2006 roku. Od niedawna Bleibtreu ma okazję grać u światowej sławy reżyserów: Stevena Spielberga („Monachium”) i Paula Schradera („Facet do towarzystwa”, „Adam Resurrected”).

JOHANNA WOKALEK (Gudrun Ensslin)

Studiowała na wiedeńskim Max-Reinhardt-Seminar, gdy debiutowała w słynnym dramacie „Aimee i Jaguar” Maksa Färberböcka. Po ukończeniu nauki podjęła angaż w teatrze w Bonn, a od 2000 roku występuje na deskach Burgtheater w Wiedniu, m.in w „Mewie” i „Kotce na gorącym blaszanym dachu”. W 2003 roku wyróżniono ją Bawarską Nagrodą Filmową oraz Adolf Grimme Award za kreację w „Hierankl” Hansa Steinbichlera. Europejscy widzowie podziwiają ją teraz w dramacie „Nordwand”, a wkrótce na ekrany kin wejdzie kontrowersyjny obraz Sönke Wortmann „Papieżyca Joanna”.

BRUNO GANZ (Horst Herold)

Po studiach w akademii teatralnej i debiucie na scenie w Zurychu, Ganz wyjechał do Niemiec w 1962 roku, gdzie występował w sztukach reżyserowanych przez Petera Zadka, Kurta Hübnera i Petera Steina. W 1976 roku pojawił się w ekranizacji „Markiza O” Erica Rohmera, zdobywając wyróżnienie Golden Filmband.

Najważniejsze kreacje w jego karierze to rola Adolfa Hitlera w „Upadku” oraz występy w „Nosferatu wampir” (1979) Wernera Herzoga, „Niebie nad Berlinem” (1987) Wima Wendersa, „Młodości stulatka” (2008) Francisa Forda Coppoli i „Chlebie i tulipanach” (2000) Silvio Soldiniego. Ostatnio grał u Theo Angalopulosa w „The Dust of Time” i Stephena Daldry w nominowanym do Oscara „Zaklinaczu słów” u boku Kate Winslet oraz Ralpha Fiennesa. Wśród jego rozlicznych nagród należy wspomnieć o Adolf Grimme Award, dwóch nominacjach do Europejskiej Nagrody Filmowej (w 2000 i 2004 roku) oraz Iffland Ring – najwyższe wyróżnienie dla niemieckojęzycznych aktorów teatralnych.

Pierwowzór książkowy

Już w momencie publikacji w 1985 roku książkę Stefana Austa „Der Baader-Meinhof Komplex” uznano za najbardziej wnikliwe studium walki Frakcji Czerwonej Armii z władzami RFN. W swojej pracy Aust nie oskarża, ani nie tłumaczy bohaterów, rejestruje natomiast wydarzenia, których apogeum nastąpiło w trakcie „niemieckiej jesieni” 1977 roku (porwanie i oswobodzenie pasażerów samolotu linii Lufthansa, samobójstwo odsiadujących swoje wyroki przywódców RAF oraz morderstwo prezesa Niemieckiego Związku Prawodawców Hannsa Martina Schleyera).

Produkcja

Większość dialogów oparto na oryginalnych dokumentach, takich jak przemówienia i publikowane teksty, oraz na zeznaniach naocznych świadków. Rozmowy między więźniami, odsiadującymi wyroki w Stammheim, odtworzono na podstawie tajnych wiadomości, wymienianych między nimi.

Bernd Eichinger i Uli Edel znają się od czasów studiów w Akademii Filmowej w Monachium, gdzie uczęszczali na ten sam kurs w 1970 roku. Ich poprzednie wspólne filmy to „My, dzieci z dworca Zoo” (1981) oraz „Przeklęty Brooklyn” (1989).

Spotkanie z członkami ekipy

BERND EICHINGER

Skąd decyzja o ekranizacji książki Stefana Austa?

Chciałem nakręcić film o Ulrice Meinhof już w 1978 roku, ale wtedy temat terroryzmu w Niemczech nie został odpowiednio zbadany, a ja nie czułem się jeszcze na siłach, żeby podjąć tak złożoną kwestię. Interesowałem się nią już jednak jako student Akademii Filmowej w Monachium na początku lat 70. Fascynowało mnie poczucie solidarności między członkami ruchu studenckiego w poprzedniej dekadzie, a także poszukiwanie nowych sposobów na życie. Gdy jednak zaczęto rozważać użycie różnych form przemocy jako instrumentu walki politycznej, przestałem widzieć w tym sens. Im silniej odzywał się w nich duch walki i skłonność do despotyzmu, tym trudniej było mi ich zaakceptować. Jednak wielu moich znajomych popierało ich, co budziło moje ogromne zdziwienie i, na swój sposób, fascynację. Z jednej strony temat ten odpychał mnie, a z drugiej nie mogłem przestać o nim myśleć. „Baader-Meinhof” powstał zatem z takiej samej wewnętrznej potrzeby jak „Upadek”.

Dlaczego powierzył Pan reżyserię tego projektu Uliemu Edelowi? Po pierwsze reżyserem musiał być Niemiec zaznajomiony z tematem. Poza tym miałem świadomość, że film będzie odstępstwem od fundamentalnych reguł filmowych – brakuje w nim bohaterów, z którymi widzowie mogą się uosabiać. W „Baader-Meinhof” nie ma fabuły sensu stricte, narracja nie jest linearna. Naszą uwagę przykuwa potworność wydarzeń, które porywają widza niczym wir prowadzący do nieuchronnego urwiska. Stworzenie takiego filmowego żywiołu wymagało reżysera, który potrafi wywrzeć odpowiednią twórczą presję na ekipie. Na całym świecie jest naprawdę niewielu realizatorów, którzy potrafią pracować z taką intensywnością, i tego samego wymagać od swojej ekipy. Jestem przyjacielem Edela od czasu studiów. Obaj jednocześnie zostaliśmy filmowcami, znam każdy centymetr celuloidu jego autorstwa, nawet nagrania z jego wesela i domowych taśm. Ufam mu bezgranicznie i podziwiam jako twórcę.

Jest Pan autorem tego scenariusza, podobnie jak „Upadku”. Co stanowiło dla Pana największe wyzwanie? Przede wszystkim skondensowanie 10 lat historii w zamkniętą fabułę filmu. Nie sposób było zrobić tego w ramach tradycyjnej narracji. Postanowiłem posłużyć się tzw. „fetzendramaturgie”, czyli poszarpaną dramaturgią. Zamiast linearnej struktury widz znajdzie w „Baader-Meinhof” elementy fabuły, które, tak jak kawałki puzzli, należy samemu poukładać, aby otrzymać pełen obraz. Często pojawiają się bohaterowie, których nie znamy nawet z imienia i gdy nie mają już w tej historii nic do odegrania, po prostu znikają. Zależało mi także na tym, żeby sztucznie nie zmuszać widza do zaangażowania w losy którejkolwiek postaci, bo to oznaczałoby narzucenie pewnej interpretacji filmu. „Baader-Meinhof” miał uniknąć pułapki dydaktyzmu i nie stać się umoralniającą opowiastką o niemieckich terrorystach.

Ile fikcji literackiej znajdziemy w scenariuszu? Kiedy filmowiec ukazuje wydarzenia historyczne, w których ludzie ginęli, a inni stawali się mordercami, jego obowiązkiem jest skrupulatne odzwierciedlenie faktów. Jedyną fikcyjną postacią w całym filmie jest asystent Horsta Herolda. Starałem się zamieścić w filmie tylko dialogi oparte na udokumentowanych relacjach z tych wydarzeń. Ograniczyłem jednak ilość żargonu politycznego, używanego przez ówczesnych lewicowców, aby dialogi były bardziej zrozumiałe dla współczesnej publiczności.

ULI EDEL

Skąd decyzja o nakręceniu „Baader-Meinhof”? To opowieść o moim pokoleniu, temat, który interesuje mnie jak żaden inny. Moim zdaniem była to największa tragedia w powojennej historii Niemiec.

Z Berndem Eichingerem znamy się od 1970 roku. Jestem od niego starszy o dwa lata, więc w chwili rozpoczęcia nauki w Akademii Filmowej w Monachium, miałem za sobą studia na germanistyce oraz w Akademii Teatralnej. Należałem do politycznej trupy teatralnej i często bywałem na wiecach politycznych oraz demonstracjach. W tych czasach emocje sięgały zenitu, co starałem się ukazać w pierwszej części filmu. Sam jestem romantykiem i rewolucjonistą, w dodatku niepoprawnym, tak jak wielu młodych ludzi wówczas. Śledziłem początki Frakcji Czerwonej Armii z zapartym tchem, a szok i zawód przyszły dopiero w 1972 roku, gdy wybuchły pierwsze bomby i zaczęli ginąć ludzie.

Jaką miał Pan koncepcję wizualnej oprawy filmu? Jaki gatunek miał wyróżniać „Baader-Meinhof”? Chciałem uniknąć wszelkich skojarzeń z kinem gatunkowym. Podstawą miał być autentyzm. Francuzi nazywają to „cinéma vérité”. Oznaczało to, że ustawiając oświetlenie na planie, mieliśmy jedynie wzmocnić naturalne światło. Wystrzegaliśmy się najazdów kamery czy wymyślnych ujęć, większość filmu kręciliśmy „z ręki”, dając aktorom tyle swobody, ile tylko było możliwe. Podobnie podszedłem do doboru miejsc zdjęciowych, większość z nich to oryginalne miejsca akcji, takie jak Berlińska Opera Narodowa, Berlińska Politechnika i więzienie Stammheim, w którym odbywał się także proces głównych bohaterów. Starałem się także nie używać efektów specjalnych.

Niektóre sceny strzelanin, zawarte w filmie, są jednak wyjątkowo brutalne i przypominają filmy sensacyjne... Nawet ilość wystrzelonych kul zgadza się z opisami zawartymi w raportach policyjnych. I tak w przypadku porwania Schleyera policjanci, którzy przybyli na miejsce zbrodni, odnaleźli na ciele ofiary 25 ran. Porywacze załatwiali swoje porachunki niezwykle brutalnie, wystrzelili 119 kul w starciu z ochroniarzami Schleyera, a 15 przy okazji morderstwa Bubacka. Wszystko to skrupulatnie pokazaliśmy w filmie, niczego nie przejaskrawiając.

Czy coś łączy filmy „My, dzieci z dworca Zoo”, „Przeklęty Brooklyn” i „Baader-Meinhof”? Dla mnie „Baader-Meinhof” jest zwieńczeniem trylogii o przemocy. „Przeklęty Brooklyn” mówił o przemocy na poziomie społecznym, w „My, dzieci z dworca Zoo” opowiadałem o krzywdach, które wyrządzamy sobie nawzajem. Baczny widz zauważy w tym ostatnim filmie zdjęcie, które jako jedyne wisi na ścianie w mieszkaniu narkomanów. Widać na nim Ulrikę Meinhof! Wtedy sam je tam powiesiłem, nie wiedząc nawet, dlaczego to robię. Teraz dopiero stało się to jasne!

STEFAN AUST

Jak zareagował Pan na propozycję Bernda Eichingera ekranizacji „Der Baader-Meinhof Komplex”? Powiedziałem: „No wreszcie!”. 20 lat czekałem, żeby podjął tę decyzję.

Czy film Edela jest wierną adaptacją? Pisząc książkę, chciałem jedynie relacjonować, a nie komentować wydarzenia. Dlatego zebrałem wszystkie możliwe dokumenty i gruntownie je przeanalizowałem. Od początku czułem, że Eichinger i Edel dążyli do tego samego. Udało im się to znakomicie. Eichinger bardzo dobrze streścił w scenariuszu wszystko to, co wydarzyło się w przeciągu 10 lat.

Które sceny są szczególnie dla Pana poruszające? Nie jestem płaczliwym człowiekiem, ale moment, w którym zdesperowana Ulrike Meinhof zaczyna rozumieć swoje piekielne położenie naprawdę mnie poruszył. Martinie Gedeck udało się pokazać, kim rzeczywiście była ta kobieta. Autentyzm „Baader-Meinhof” upodabnia go do dokumentów, oglądamy zdjęcia i sceny z reportaży, które na zawsze stały się częścią świadomości Niemców.

Niektórzy uważają, że Ulrike Meinhof, Andreas Baader, Gudrun Ensslin i Jan-Carl Raspe nie popełnili samobójstwa, lecz zostali zamordowani. Jak Pan to skomentuje? Po obaleniu berlińskiego muru okazało się, że we Wschodnich Niemczech ukrywali się byli członkowie Frakcji Czerwonej Armii, którym zapewniono nowe tożsamości. Gdy to ujawniono, każdy z nich złożył zeznania policji. Jedną z ciekawych, nowych informacji była relacja szczerej rozmowy, jaką odbyli członkowie Frakcji po zabójstwie Schleyera. Wynikało z niej, że śmierć ich przywódców była w istocie samobójcza. Dogłębnie zbadałem te kwestię i muszę cynicznie przyznać, że gdyby było inaczej, historia Frakcji stałaby się jeszcze bardziej sensacyjna. Ślady zewnętrznego wpływu na śmierć Meinhof, Baadera, Ensslin i Raspego prowadziły jednak donikąd.

Spotkanie z odtwórcami głównych ról

MARTINA GEDECK (Ulrike Meinhof)

Jakie uczucia towarzyszyły Pani w pracy nad tą rolą? To było spełnienie marzeń. Ulrike Meinhof fascynowała mnie od lat. Nie mieściło mi się w głowie, jak rozsądna, inteligentna kobieta o wielkich ideałach i szacunku wśród tysięcy czytelników, mogła porzucić swoje dzieci, karierę i wybrać kałasznikowa jako metodę zmieniania świata.

Co myśli Pani na temat „zbrojnej walki” Frakcji Czerwonej Armii? Uderza mnie histeria w ich wewnętrznie narzuconym obowiązku zmiany świata i walki o sprawiedliwość. Przekonanie o tym, że misja jest dobrem nadrzędnym i że trzeba w jej imię walczyć „do krwi ostatniej”, zakrawa na fanatyzm. Histeryczna krucjata przeciwko jeszcze słabej demokracji doprowadziła do równie histerycznej reakcji. Zbrojny opór Frakcji powinien tak naprawdę mieć miejsce 40 lat wcześniej, gdy Hitler dążył do rozpoczęcia wojny. Wtedy bunt i wezwanie do broni były na miejscu, w latach 70. przelew krwi i wybuch przemocy były nie tylko przejawem okrucieństwa, ale też politycznym błędem.

Czy udało się Pani rozwiązać tajemnicę Ulriki Meinhof? Wciąż nurtuje mnie wiele pytań na jej temat. Gdyby dziś żyła, zapytałabym ją, co teraz myśli o Frakcji i jej osiągnięciach, czy jej działalność nie doprowadziła przypadkiem do zaostrzenia inwigilacji obywateli przez policję. Ciekawi mnie, jak radziła sobie ze świadomością, że miała na sumieniu śmierć niewinnych ludzi, a przecież sama walczyła przeciwko broni atomowej i różnym formom niesprawiedliwości.

Jaką rolę może odegrać ten film w zrozumieniu historii Frakcji Czerwonej Armii? Niemcom pozwala na rewizję stereotypów i legend, jakie krążyły wokół tej organizacji. Umożliwia realistyczne spojrzenie na jej historię, a przez to nasza wizja historii staje się co prawda bardziej niepokojąca, ale też prawdziwsza.

MORITZ BLEIBTREU (Andreas Baader)

Kim według pana był Andreas Baader? Bez względu na moralną ocenę jego czynów, trzeba przyznać, że stał się w jakimś stopniu legendą. Pamięć o nim wciąż pozostaje częścią podświadomości Niemców. Ludzie przelewają na niego własne pragnienia, obawy i skłonność do walki.

Co pomogło Panu w wykreowaniu tej postaci? Zdałem sobie sprawę, że kierowała nim chęć stałego skupiania na sobie uwagi. Mamy niewiele dowodów na to, żeby motywowały go jakieś względy intelektualne. Generalnie wiedział, jakie było polityczne tło jego czynów, ale pełna świadomość zrodziła się dużo później, gdy nie miał już wyboru. Dopiero widząc, że niełatwo przyjdzie mu wydostać się ze Stammheim, dał dowód siły intelektu i przerodził się w politycznego przywódcę, którego potrzebowali członkowie Frakcji Czerwonej Armii.

Jest przy tym odpowiedzialny za śmierć wielu ludzi. Nie bał się Pan ukazania go w zbyt pozytywnym świetle? Baader musiał być niebywale charyzmatycznym człowiekiem, używał swojego wdzięku, by zjednywać sobie ludzi. Zwłaszcza na początku musiał mieć jakiś magnetyzm antybohatera, inaczej nie udałoby mu się przyciągnąć do siebie tylu sympatyków. Tak został opisany w scenariuszu i tak chciałem go zagrać.

JOHANNA WOKALEK (Gudrun Ensslin)

Jaki miała Pani pomysł na postać Gudrun Ensslin? Najważniejsza wydala mi się jej bezkompromisowość i logika, z jaką postępowała. Kręcąc film nie potrafiłam jej oceniać, gdyż musiałabym wtedy zdystansować się do niej. Oczywiście zbrodnie, jakie popełniła sama, bądź te, które popełniono w jej imieniu, są potworne, a ja nie potrafię odnaleźć uzasadnienia dla morderstwa. Moim zadaniem jako aktorki nie było jednak odpowiedzenie na wszystkie pytania dotyczące Gudrun Ensslin.

Jak wspomina Pani pracę na planie? Przed rozpoczęciem zdjęć aktorzy musieli przejść szkolenie w posługiwaniu się bronią, także karabinami maszynowymi. To mnie zupełnie rozstroiło. Sceny w więzieniu Stammheim również wiązały się z wielkim stresem. Chcieliśmy ukazać psychiczne napięcie, jakie odczuwali bohaterowie, co było wyczerpujące dla wszystkich aktorów.

Podobnie jak odtwórcy innych ról w „Baader-Meinhof” musiała Pani wyraźnie stracić na wadze w trakcie zdjęć. Pomogło mi to, że razem z innymi przeszłam na dietę „głodówkową”. Osłabienie fizyczne zahartowało mnie psychicznie, dużo łatwiej przyszło mi odegrać nieustępliwość Ensslin. Warto pamiętać, że młodzi ludzie w tamtych czasach nie przykładali wielkiej wagi do jedzenia. Rozmawiałam z jedną z asystentek kostiumologa, która żyła w jednej komunie z Andreasem Baaderem i innymi przyszłymi członkami Frakcji Czerwonej Armii. Dowiedziałam się, że wszyscy byli wyjątkowo chudzi, a przy życiu trzymały ich tylko papierosy.

Streszczenie

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

„Baader – Meinhof” to najnowszy film reżysera Uliego Edela („Dzieci z Dworca Zoo”, „Piekielny Brooklyn”) i scenarzysty oraz producenta, Bernda Eichingera (w 2003 r. Oscar za „Nigdzie w Afryce”oraz nominacja do Oscara w 2005 r. za „Upadek”).

Podczas wizyty szacha Iranu w Berlinie dochodzi do krwawo stłumionych przez policję zamieszek na ulicach miasta. To stanie się iskrą, która poderwie dwoje młodych ludzi: Andreasa Baadera (Moritz Bleibtreu, „Speed Racer”, „Biegnij, Lola, biegnij”, „Monachium”) i Ulrike Meinhof (Martina Gedeck, „Dobry Agent”, „Życie na podsłuchu”) do stawienia oporu przeciwko prawicowym tendencjom polityki rządu i stanie się przyczyną powołania tajnej organizacji. Wkrótce znana ona będzie całemu światu jako RAF (Red Army Fraction – Frakcja Czerwonej Armii), odpowiedzialna w latach 70 – tych za zamachy bombowe, kradzieże i morderstwa. Działalność RAF doprowadziła w 1977 r. do poważnego kryzysu w państwie, zwanego „niemiecką jesienią”.

„Baader – Meinhof” to dynamiczny i przejmujący film o powstaniu jednej z najsłynniejszych organizacji terrorystycznych ubiegłego stulecia. Pełen dramatyzmu obraz o przemianach społecznych i portret dwójki ludzi, których skutki działań wpłynęły na historię naszego współczesnego świata.

Film po nominacji do tegorocznego Złotego Globu w kategorii: „Najlepszy Film Zagraniczny”, otrzymał także nominację do Nagrody BAFTA oraz Oscara. Za świetną pracę kamery w tym filmie, autor zdjęć - Rainer Klausman, został uhonorowany Brązową Żabą na ubiegłorocznym Festiwalu Plus Camerimage.

Twórcy

ULI EDEL (Reżyseria)

Studiował germanistykę i dramaturgię na uniwersytecie w Monachium, a następnie zapisał się do Akademii Filmowej, gdzie nakręcił pierwsze krótkometrażówki, wyprodukowane przez innego studenta monachijskiej filmówki – Bernda Eichingera. W 1981 roku wyreżyserował „My, dzieci z dworca Zoo”, ponownie wyprodukowany przez Eichingera. Obraz odniósł sukces na całym świecie, zdobywając szereg nagród, np. na festiwalu w Montrealu. Ich kolejnym wspólnym przedsięwzięciem była ekranizacja „Przeklętego Brooklynu” Huberta Selby’ego (z rolami Jennifer Jason Leigh i Burta Younga), którą uznano za najlepszy niemiecki film roku, a Edela uhonorowano za najlepszą reżyserię. W USA film otrzymał m.in. wyróżnienie krytyków z Nowego Jorku oraz Chicago.

Od 1990 roku Uli Edel mieszka w Los Angeles, gdzie jest cenionym reżyserem produkcji telewizyjnych i miniseriali. Wyreżyserowany przez niego „Rasputin” uhonorowano 3 Złotymi Globami i 3 nagrodami Emmy, a „Mgły Avalonu” poza 11 nominacjami do Emmy otrzymały główną nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Francisco. „Przedsionek piekła” w reżyserii Edela okazał się z kolei najpopularniejszym filmem w historii amerykańskiej telewizji kablowej, przyciągając przed ekrany 31 milionów widzów.

BERND EICHINGER (Scenariusz, produkcja)

Po ukończeniu studiów w monachijskiej Akademii Filmowej, w 1973 roku Eichinger założył Solaris Film, z którą wyprodukował szereg dzieł nowego pokolenia niemieckich twórców, m.in. „Fałszywy ruch” Wima Wendersa i „Die Konsequenz” Wolfganga Petersena. Oprócz owocnej współpracy z Uli Edelem, do największych sukcesów Eichingera w latach 80. i 90. trzeba zaliczyć „Niekończącą się opowieść” Petersena, „Imię róży” Jean-Jacquesa Annaud oraz „Dom dusz” Billego Augusta. Ostatnio wielką popularnością cieszyły się jego amerykańskie produkcje – trylogia „Resident Evil” oraz obie części „Fantastycznej Czwórki”. Niewątpliwie największe uznanie środowiska i widowni przyniosły Eichingerowi oscarowe produkcje: „Nigdzie w Afryce” (Najlepszy Film Obcojęzyczny w 2003 roku), „Upadek” (nominacja w tej samej kategorii i 100 milionów dolarów dochodów na świecie), oraz wielki przebój kin europejskich „Pachnidło – Historia mordercy”.

STEFAN AUST

Urodzony w 1946 roku, przez wiele lat był redaktorem naczelnym niemieckiego magazynu „Der Spiegel”. Założył, a następnie redagował „Spiegel TV”. W latach 1970-1985 wyprodukował szereg programów na temat terroryzmu dla telewizji NDR. Jest autorem dokumentu „The RAF” (2007) , wyprodukowanego z Helmarem Buechelem oraz scenariusza filmu „Stammheim” Reinharda Hauffa, laureata Złotego Niedźwiedzia na Festiwalu Filmowym w Berlinie. Jego książka „Der Baader-Meinhof Komplex”, uznawana za kompendium wiedzy o Frakcji Czerwonej Armii, ukazała się po raz pierwszy w 1985 roku.

RAINER KLAUSMANN (Zdjęcia)

Współpracował z największymi reżyserami europejskimi, m.in. Wernerem Herzogiem („Fitzcarraldo”), Oliverem Hirschbieglem („Eksperyment” i „Upadek”) oraz Faithem Akinem („Solino”, „Głową w mur” i „Na krawędzi nieba”). W 2000 roku otrzymał Bawarską Nagrodę Filmową, a za „Głową w mur” German Camera Award i „Golden Camera 300” na Międzynarodowym Festiwalu Operatorów w Bitoli w Macedonii. Mieszka w Zurychu i wykłada na szeregu uczelni filmowych.

BERND LEPEL (Scenografia)

Rozpoczynał karierę jako scenograf teatralny, a od lat 70. pracuje przy produkcjach telewizyjnych i teatralnych. Jego najważniejszymi projektami były „Upadek”, nagrodzony Oscarem „Blaszany bębenek” i „Fałszywy świadek” Volkera Schlöndorfa. Pracował także przy filmie „Cementowy ogród” Andrew Birkina, który wygrał Festiwal Filmowy w Berlinie i „Nagich” Doris Dörrie. Z tą ostatnią reżyserką odniósł znaczące sukcesy w produkcjach operowych „Turandot” (Berlińska Opera Narodowa, 2003), „Rigoletto” (Bawarska Opera Narodowa w Monachium, 2005) i „Madam Butterfly”.

Więcej informacji

Proszę czekać…