Wszystko fajnie tylko gdzie te tytułowe potwory? 5
Filmów o tym jak to różnego rodzaju obcy próbują najechać lub zniszczyć ziemię było bez liku. Większość z nich były to produkcje nieudane, które zapomniano szybko po premierze. Nie inaczej rzecz ma się z The Cape Canaveral Monsters Phila Tuckera.
W filmie wykorzystano sporo materiału z testów pierwszych amerykańskich rakiet, całkiem zgrabnie wplatając to w fabułę. Ta jest banalna, do bólu i oczywista od samego początku. Nie wiem jak te prymitywne konstrukcje miały by zapobiec inwazji tak zaawansowanej rasy, ale w końcu nie o logikę tu chodzi. Jest to również jeden z niewielu filmów, gdzie złym kosmitom udaje się uciec, przed karzącą ręką ludzkości.
Sporym zawodem okazali się kosmici. Widzimy ich jako ucharakteryzowanych ludzi (gdy przejęli kontrolę nad zmarłymi) albo w postaci dwóch świetlnych kulek. Takie rozwiązanie na pewno zaoszczędza sporo pieniędzy, ale jest toporne i mało interesujące. Równie przeciętnie prezentuje się statek kosmiczny i używany przez obcych sprzęt. Widzimy jedynie pomieszczenie w jaskini z jakimiś tandetnymi skrzynkami i kilka futurystycznych rodzajów broni (te akurat wyszły przyzwoicie).
Całkiem wiernie zagrali aktorzy, przez co postacie przez nich kreowane nie odpychają widza, a wręcz nadają szczyptę wiarygodności.
Obraz Tuckera odbiega nieco od tego czego można by oczekiwać po dobrym sci-fi (nawet jak na lata 50. czy 60.) i jest to pozycja jedynie dla miłośników gatunku. Nie jest to może zupełna strata czasu, ale wśród filmów z tamtego okresu łatwo znaleźć znacznie lepsze pozycje.