Nikt nie woła to obraz inicjacji miłosnej – szczególnej przez okoliczności, skomplikowanej przez sposób manifestowania uczuć. Dla samego reżysera było to „studium miłości wyizolowanej”. Bożek i Lucyna spotykają się na wojennym pogorzelisku. Tak jak on w dolnośląskim miasteczku szuka ukrycia, tak ona próbuje budować choćby prowizoryczną przyszłość. Jak to zrobić? Scena gospodarowania opuszczonej rudery ma sens jawnie ironiczny.