Rozmowy z twórcami filmu
ROZMOWA Z MAGDALENĄ PIEKORZ
W eksplikacji reżyserskiej Senności napisałaś, że jest to film o odkrzyżowaniach. Jak to należy rozumieć?
Jest to pojęcie zaczerpnięte z terminologii Wojtka Kuczoka. Senność to historia o ludziach, którzy w pewnym momencie swojego życia uświadamiają sobie, że dźwigają na swoich barkach ciężar, który nadmiernie ich przytłacza. Czują, że znaleźli się w martwym punkcie, ale nie potrafią podjąć radykalnych decyzji, które by ten stan zmieniły. Dopiero spotkanie z drugim człowiekiem sprawia, że zaczynają inaczej patrzeć na rzeczywistość i postanawiają coś w swoim życiu zmienić. W filmie pojawia się więc trójka bohaterów - Róża, która cierpi na narkolepsję i podejrzewa swojego męża o zdradę, Robert, który jest pisarzem i uświadamia sobie, że związek w którym tkwi od wielu lat jest związkiem niespełnionym, a rodzina, w którą się „wżenił” jest zupełnie inna mentalnie niż on – trudna we współżyciu i osaczająca. Mamy też historię Adama, który mimo bardzo dobrego kontaktu z rodzicami - prostymi ludźmi - decyduje się opuścić rodzinny dom i przenieść się do miasta. A przede wszystkim odkrywa swoją tożsamość, swoje prawdziwe „ja” i zaczyna walczyć o swoje szczęście.
Senność to właściwie film o przebudzeniach, o tym momencie w życiu człowieka, kiedy uświadamia sobie, że nie jest szczęśliwy lub, że przespał coś istotnego. Co wtedy robić? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, często oznacza przewartościowanie całego życia, zostawienie w tyle czegoś, co dotychczas było jego treścią, czasem nawet rodziny, co jest wątpliwe moralnie. Czasem świadomość, że chcemy coś zmienić budzi się w nas długie lata. Paradoksalnie Robert swoje szczęście osiąga wtedy, gdy jest już na nie właściwe za późno. Pozostali bohaterowie dzięki spotkaniu z nim mają jeszcze szansę, by się wyzwolić. To jest temat, który dotyczy wielu ludzi. Zawsze w naszym życiu pojawia się moment, kiedy zastanawiamy się, czy coś obok czego przeszliśmy obojętnie nie było przypadkiem naszą wielką szansą lub naszą wielką miłością. My w filmie staramy się pokazać to, jak życie człowieka determinują wybory, jakich dokonuje oraz ludzie, którzy go otaczają.
Co cenisz sobie we współpracy z Wojciechem Kuczokiem?
Współpraca z Wojtkiem ma dla mnie szczególny wymiar, gdyż jestem włączona w proces powstawania scenariusza od samego początku. Spotykamy się, rozmawiamy, Wojtek przesyła mi partie tekstu, które potem poddajemy wielogodzinnym dyskusjom. Czasem też jestem świadkiem samego procesu tworzenia – siedzę obok, a Wojtek pisze. Efekt jest taki, że w chwili otrzymania maszynopisu, znam praktycznie każde jego słowo, co więcej mam ten tekst już „przerobiony”, przetworzony przez siebie. No i znam intencje Wojtka, co pomaga mi w pracy z aktorami, w analizie tekstu. Wojtek to świetny literat, jego scenariuszy nie da się czytać „po literkach”, tekst jest tu tylko pretekstem, a to, co najważniejsze mieści się między słowami. Na tym polega dobra literatura, a ja szczególnie cenię sobie scenariusze, które z niej wyrastają. Myślę, że mamy też z Wojtkiem podobną wrażliwość, światopogląd, intuicję. To dotyczy zresztą nie tylko relacji z Wojtkiem, ale z naszym ścisłym zespołem –z operatorem Marcinem Koszałką, montażystą Wojtkiem Mrówczyńskim czy kompozytorem Adrianem Konarskim. Bardzo dobrze się rozumiemy, a to, o czym opowiadamy jest odzwierciedleniem naszego sposobu myślenia o świecie.
Jestem też bardzo zadowolona ze współpracy z aktorami. Cieszę się, że na planie Senności zebrało się tyle wspaniałych osobowości. Małgosia Kożuchowska, Michał Żebrowski, Krzysztof Zawadzki, Joasia Pierzak, Rafał Maćkowiak, Bartosz Obuchowicz... My po prostu wspólnie budowaliśmy ten film, szczególnie trudny, trójwątkowy. Drugoplanowe role zagrali aktorzy, których podziwiam, i o współpracy z którymi marzyłam od lat: Krzysztof Kolberger, Dorota Pomykała, Andrzej Grabowski, Anna Tomaszewska, Marian Dziędziel.
W niewielkiej, ale znaczącej roli pojawiła się Weronika Rosati. Nie mam żadnej wątpliwości, że wszystkie wybory obsadowe w tym filmie były słuszne.
Czy czujesz presję po sukcesie Pręg?
Oczywiście, ale przede wszystkim cieszę się, że mogłam zrobić drugi film. Od czasu zrealizowania Pręg upłynęły 4 lata, w trakcie których walczyłam o kilka projektów filmowych, jednak mimo otrzymywanego z PISF-u dofinansowania, na żaden z nich nie udało się zebrać wystarczającej kwoty, by rozpocząć zdjęcia. Senność też by nie powstała, gdyby nie wiara, determinacja i zaangażowanie Krzysztofa Zanussiego.
W Senności zrywasz z tradycyjną konstrukcją na rzecz tzw. konstrukcji altmanowskiej. W czym tkwiła trudność takiego sposobu realizacji?
Film o trójwątkowej narracji narzuca szczególną dyscyplinę realizacyjną, myślenie czasem ekranowym. Ważne było by wątki nie górowały nad sobą, by się z sobą w odpowiednim momencie splatały, by temat nie umknął w oczywistej różnorodności, wynikającej z samej konstrukcji. Cała trudność tkwiła w tym, by z jednej strony pokazać odmienność światów, w których żyją nasi bohaterowie, z drugiej tak połączyć wątki, żeby złożyły się w jeden film.
Dlatego też każda z opowiadanych przez nas historii jest inaczej fotografowana, ma trochę inną kolorystykę, która ujednolica się właściwie dopiero w momencie, gdy drogi bohaterów przecinają się.
Myślę, że operator obrazu, Marcin Koszałka, stanął na wysokości zadania, znakomicie zbudował poprzez światło, prowadzenie i odmienną kolorystykę, klimat filmu.
Wątek Róży kręciliśmy długimi ujęciami, żeby zbudować tajemnicę i oddać klimat zimnego domu, w którym żyje; to studium kobiety, która podejrzewa męża o zdradę i która z racji swojej choroby żyje w sytuacji ciągłego napięcia i lęku. Staraliśmy poprzez zdjęcia i kolorystykę oddać ten stan. W wątku Roberta nie ma już tyle chłodu, dom, w którym żyje jest głośny, hałaśliwy, więc i kamera nie jest już taka spokojna, próbuje raczej oddać. groteskowy, śmieszno-straszny charakter tego domu. Natomiast wątek Adama i Bystrego jest dużo bardziej dynamiczny. Chcieliśmy, żeby był bliski rzeczywistości, osadzony w śląskim otoczeniu. Odkrywamy tu oczywiście historię homoseksualną, która dla mnie jest najbardziej ze wszystkich trzech opowieści historią o miłości. Bo paradoksalnie i dom Róży, i dom Roberta okazuje się domem bez miłości, a tym dwóm bohaterom jednak tę miłość udaje się odnaleźć, mimo że ona jest trudna i wymaga od nich odwagi.
Dla jakiego widza jest według Ciebie Senność?
Problem, o którym opowiadamy nie dotyczy jakiejś szczególnej grupy, ludzi o określonej orientacji, tylko i wyłącznie wykształconych, którzy mają rozbudzoną świadomość, jak np. Robert, pisarz, intelektualista. Staraliśmy się pokazać, że problem zagubienia w świecie, poczucia marazmu, emocjonalnej pustki dotyczy ludzi z różnych środowisk, mam więc nadzieję, że wielu z nas będzie się mogło przejrzeć w tym filmie jak w lustrze.
ROZMOWA Z MICHAŁEM ŻEBROWSKIM
Senność to Pana drugie spotkanie na planie filmowym z Magdaleną Piekorz. Po Pręgach takimi słowami opisywał Pan tę współpracę: Od pierwszej próby zauważyłem, że ona jest reżyserem znakomicie czującym aktorów. Bardzo wymagająca, znakomicie interpretująca tekst i traktująca go jako źródło filmu, źródło prawdy dla aktora. Choć jest ekranową debiutantką, posiada wszystkie cechy dobrego reżysera. Jak te wrażenia zmieniły się po pracy nad Sennością?
Wszystkie te cechy wydają mi się głębsze i jeszcze bardziej imponujące. Zespół Pręg czyli Magda Piekorz, Marcin Koszałka, Adrian Konarski, Wojciech Kuczok po tych czterech latach jest jeszcze bardziej zgrany i bardziej dojrzały. Mówiąc dojrzały mam na myśli, że ewoluowali przede wszystkim pod względem gatunkowym. Pręgi były filmem bardziej spontanicznym, romantycznym natomiast Senność to film bezlitośnie gorzki. Magda po raz drugi udowadnia nim, że jest reżyserem, który nie tylko potrafi prowadzić aktorów i poprzez zdjęcia Koszałki znakomicie opowiadać film, ale który ma też znakomite przygotowanie warsztatowe.
Poza tym, każda z tych osób przez te cztery lata bardzo się rozwinęła - Magda zrobiła doktorat, wykłada w Uniwersytecie Śląskim, Marcin Koszałka tworzy filmy dokumentalne, Wojtek Kuczok pisze kolejną powieść. Praca z takimi ludźmi to dla aktora budujące doświadczenie.
Co zatem dał Pan temu filmowi i co film dał Panu?
Ja pracując z Magdą czuję się podwójnie zdopingowany. Biorąc udział w tym projekcie po pierwsze chciałem pokazać, że sukces Pręg nie był jedynie przypadkiem, a po drugie, czuję się z nim związany także emocjonalnie ponieważ z ekipą tworzymy grupę przyjaciół. Jest to grono ludzi, w którym nie można sobie było pozwolić na fuszerkę i dlatego bardzo zależało mi, by stanąć na wysokości zadania. Ponadto, moja rola była trudna. Dużym wyzwaniem było na przykład odegranie sceny, w której mój bohater pod wpływem środków halucynogennych wygłasza monologi.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że Senność to film o wypluwaniu kamieni. Czym są owe kamienie?
Te kamienie to pewne tematy, z którymi chcemy się uporać. Nosimy je w sobie przez całe życie i dopiero pewne sytuacje, spotkania, czy ludzie uświadamiają nam co jest dla nas tym kamieniem. Dopiero to pozwala nam się pozbyć owego balastu i poczuć ulgę.
A czy Pan ma jakiś powracający sen lub zdarzyło się Panu zapaść w senność?
Senność w filmie kojarzy się z letargiem, stanem, w którym człowiek chciałby spać, ale nie śpi lub też śpi snem niespokojnym. Jest to stan, w którym człowiek nie może głęboko zasnąć, jest w śpiączce, a to czego doświadcza to jedynie złudzenie snu, omamienie. Ja zdecydowanie miałem takie momenty senności w swoim życiu i sądzę, że na pewno temat filmu jest dla każdego człowieka znajomy.
ROZMOWA Z JOANNĄ PIERZAK
Po czterech latach od czasu realizacji Pręg znów pojawiasz się w filmie Magdy Piekorz, tym razem w dużo większej roli. Jakie uczucia towarzyszyły Ci przy realizacji tego filmu?
Byłam przede wszystkim szczęśliwa, że Magda zaproponowała mi rolę ponieważ praca z taką reżyserką to dla aktora ogromny zaszczyt, a do tego zachwycił mnie scenariusz Wojtka Kuczoka. Zdarza mi się pracować z wieloma ludźmi, ale rzadko kiedy spotyka się kogoś tak oddanego i zaangażowanego w to, co robi, jak Magda. Podziwiam ją za jej siłę i determinację. Jej energia i zapał są zaraźliwe. Magda namawiała mnie na zmianę wizerunku, chciała żebym grała w rudych, krótkich włosach. Ponieważ zaczęłam już zdjęcia do filmu Zwerbowana miłość, gdzie gram główną rolę, nie było to możliwe. Byłam więc skazana na perukę i nie ukrywam, że miałam pewne obiekcje. Ale Magda jako reżyser dokładnie wie, czego chce i mimo moich początkowych obaw, cieszę się z tej zmiany. Przestałam być sobą, a stałam się postacią.
Żona to kobieta neurotyczna. Co w jej zachowaniu, charakterze okazało się dla Ciebie najtrudniejsze do zagrania?
Jej kompletny brak zrozumienia męża i sytuacji, w jakiej się znalazła. Chciałam pokazać żonę nie tylko jako osobę, która potrafi kompletnie zatruć życie swojemu mężowi, ale jako kobietę głęboko nieszczęśliwą, która z samotności ucieka w choroby i natręctwa. Czasami ludzie spotykają się i wybierają niewłaściwą drogę życiową, być może ta kobieta dla innego mężczyzny byłaby idealna. Film opowiada o moim pokoleniu, o życiu trzydziestolatków, o ludziach, którzy już mają rodziny, coś w życiu osiągnęli i spędzili trochę czasu razem. Senność była dla mnie impulsem, by zastanowić się, czy sama zmierzam w dobrym kierunku i czy czegoś ważnego w życiu nie przespałam. Trudność mojej roli polegała też na oddaniu specyficznego, rytmicznego języka, jakim posługuje się żona. Jej sposób mówienia i rozwibrowanie były dla mnie najtrudniejsze w pracy nad tą rolą.
Jak według Ciebie należy interpretować tytułową senność?
To jest dla mnie moment, kiedy jesteśmy w letargu, półśnie. Żyjemy, ale nie żyjemy naprawdę. Śnimy, ale to nie jest sen. Senność kojarzy nam się z czymś magicznym, ulotnym, dającym ukojenie, lecz w filmie owa senność powoli wkrada się w nasze życie powodując uśpienie i wytrącając nas z tego, co jest w życiu najważniejsze. Nic nie dzieje się ani w pełni na jawie, ani we śnie. Wojtek fantastycznie oddał to, co się dzieje z ludźmi z różnych środowisk, o różnych potrzebach i o różnych orientacjach. Przez nasz dzisiejszy tryb życia senność wkrada się w naszą rzeczywistość w zastraszającym tempie i nawet nie wiemy kiedy sprawia, że przestajemy żyć pełnią życia. Pozytywne w filmie jest jednak to, że od tej senności bohaterom udaje się w końcu uwolnić.
ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM ZAWADZKIM
Grany przez Pana Robert jest artystą, który zamiast tworzyć zmaga się z pospolitością codziennego życia. Dlaczego Robert pozwala swojemu życiu przeciekać między palcami?
Wrogiem Roberta jest czas. Przegrywa z nim na polu zawodowym i w życiu rodzinnym, osobistym. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy marazm pisarski determinuje klęska relacji małżeńskiej, zapętlenie rodzinne, czy odwrotnie. Moment, w którym zaczynamy śledzić jego losy jest momentem krytycznym w obu tych przypadkach.
Myślę, że to emocjonalne lenistwo sprawia, że łatwiej mu jest wykluczyć siebie poza nawias niż podjąć jakąkolwiek walkę, obudzić ambicje. Nawet wiadomość o śmiertelnej chorobie jawi się raczej jako szansa na koniec jego beznadziejnej kondycji.
Jak budował Pan tę postać?
Dla mnie podstawą w pracy jest scenariusz, tekst. Kiedy jest dobry każde następne czytanie otwiera nowe rejony wyobraźni, więc czytam go niestrudzenie do samego końca pracy.
W przypadku Senności, scenariusz wzbogacany był początkowymi fragmentami prozy samego autora, które zawierały monologi wewnętrzne bohaterów. To było bezcenne ponieważ ,,ustawiało" postać w odpowiednim torze. Generalnie charakter pisma Wojtka Kuczoka w jego dotychczasowej twórczości stanowi sam w sobie kopalnię inspiracji.
Jak w tym zadaniu pomogły Panu uwagi reżyserki i jak ocenia Pan współpracę z Magdą Piekorz?
Z Magdą Piekorz spotkałem się wcześniej w teatrze. Następną naszą współpracą miał być film do realizacji którego nie doszło. Tak jak w przypadku tamtych projektów, tak w Senności zdjęcia były poprzedzone rzetelną analizą scenariusza. Magda jest bardzo wymagająca wobec pewnych ustaleń, jednak na planie potrafi absolutnie pójść za aktorem i jego intuicją.
Mam nadzieję, że to dopiero początek naszej filmowej przygody, oby udany.
ROZMOWA Z RAFAŁEM MAĆKOWIAKIEM
Jakie były Pana odczucia po przeczytaniu scenariusza?
Muszę przyznać, że tak spójne scenariusze zdarzają się w kinie dość rzadko. Po jego przeczytaniu nie miałem właściwie żadnej ochoty zmieniać go w jakikolwiek sposób. Wszystko, co czytałem było dla mnie klarowne i logicznie powiązane w całość. Mam tu na myśli każdy wątek, choć oczywiście największą uwagę zwracałem na graną przez siebie postać. Od razu, samoistnie w głowie ułożył mi się jej obraz.
W Senności Adam staje w obliczu wyboru – albo zaakceptuje własny homoseksualizm, albo znajdzie sobie „dobrą kobietę”, jak chce jego matka i zamieszka w domu, który wybudował dla niego ojciec. Co staje się dla niego momentem przełomowym?
Moim zdaniem w tym wypadku najistotniejsza dla bohatera jest nie sama kwestia jego seksualności, ale sytuacja, w której musi dokonać wyboru. Najtrudniejsza jest dla niego świadomość konsekwencji, jakie pociągną za sobą jego decyzje – skrzywdzenie kogoś bliskiego, może nawet zerwanie więzów rodzinnych. Ten problem tyczy się zresztą wszystkich wątków i pojawiających się w filmie postaci. Każda z nich stoi bowiem przed jakimś wyborem, który okazuje się być nie tylko zwykłym wyborem jednostki, ma wpływ także na losy innych osób, w tym wypadku na całą rodzinę Adama.
Adam od dawna wie, że jest homoseksualistą, ale w filmie musi się zastanowić, czy miłość, której doświadcza jest miłością, w którą warto się angażować, czy cena, jaką przyjdzie mu za nią zapłacić nie okaże się zbyt wysoka.
Dlaczego więc ta rola wydała się Panu ciekawa?
Cały wątek był świetnie napisany, historia Adama wydała mi się bardzo interesująca. Było w tej postaci coś jasnego, zdecydowanego. Mój bohater stoi przed trudnym wyborem, ale z jego postawy przebija ogromna siła.
Jak oceniłby Pan współpracę z Magdą Piekorz?
Bardzo dobrze. Po pierwsze, pracę w dużym stopniu ułatwiał dobrze napisany scenariusz, a po drugie siła Magdy, jej nieugiętość dawała aktorom duży komfort. Stwarzała poczucie, że nad całością pracy czuwa ktoś, komu na niej zależy. Magda z jednej strony jest bardzo delikatną osobą, ale z drugiej jest bardzo silna i zdeterminowana. Wie, czego chce, potrafi czasem bardzo mocno się przeciwstawić, walczy o swoją koncepcję i swoje założenia.
A przy tym jest też bardzo ciekawą, nietuzinkową osobą.
ROZMOWA Z BARTOSZEM OBUCHOWICZEM
Dlaczego zgodził się Pan zagrać Bystrego w Senności i jakie były Pana pierwsze wrażenia po lekturze scenariusza Wojciecha Kuczoka?
Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne, gdyż rzadko zdarzają się tak dobrze napisane scenariusze. Tekst czytało się wspaniale, a rola którą mi zaproponowano stanowiła dla mnie duże wyzwanie. A ponieważ lubię wyzwania, bo mam w sobie żyłkę sportowca, rola Bystrego wydała mi się bardzo kusząca.
Bystry to bohater, do którego trudno dotrzeć. Jest zamknięty niczym w kokonie, bardzo ważna jest dla niego akceptacja ze strony rówieśników. Dlaczego Bystry buntuje się przed swoim prawdziwym ja?
Sądzę, że Bystry nie tyle buntuje się przed swoim prawdziwym ja, ile tak naprawdę sam je odkrywa. Trzeba pamiętać, że jest to młody chłopak, który na dobrą sprawę dopiero wkracza w dorosłe życie. Starałem się zagrać go jako bohatera, który dopiero dojrzewa psychicznie i emocjonalnie i sam zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, kim jest i jaka jest jego prawdziwa tożsamość.
Według słów Magdy Piekorz wątek Bystrego i Adama to najbardziej ze wszystkich trzech opowiedzianych w filmie historii opowieść o miłości. Czy Pan się z tym zgadza?
Tak, wątek Bystrego i Adama to dla mnie typowa historia Romea i Julii. Poza tym, kiedy już po castingu, na pierwszej próbie dyskutowałem z Magdą i Wojtkiem Kuczokiem na temat mojej roli to starałem się przełożyć sobie ten wątek na typowo „czarne” kino amerykańskie. Nie wzorowałem się na żadnym konkretnym filmie, bo widziałem ich bardzo wiele, lecz to było moje pierwsze skojarzenie. W tego typu kinie często pojawia się przecież chłopak z gangu, który zakochuje się w dziewczynie z dobrego domu. To staje się źródłem kłopotów i rodzi konflikty ponieważ rodzice nie chcą się zgodzić na jej związek, a gang nie chce wypuścić go ze swojego grona. W Senności ten schemat się powtarza.
Która scena najbardziej z całego filmu zapadła Panu w pamięć?
Nie widziałem jeszcze całości filmu, dlatego trudno mi wybrać najważniejszą scenę z perspektywy widza. Jednak jako aktor na pewno na długo zapamiętam sceny taneczne. Miałem tylko miesiąc przygotowań, by zatańczyć breakdance, co było dla mnie stresujące, bo chłopaki umieli naprawdę świetnie tańczyć, a ja starałem się jak najszybciej dorównać im poziomem. Aż sam do końca nie mogę uwierzyć, że udało mi się wszystko w filmie zatańczyć. Ponadto, na pewno w pamięć zapadły mi wspólne sceny z Maćkiem, między innymi scena rozcinania gipsu w szpitalu. Były to z pewnością sceny, które najmocniej przeżywałem psychicznie.
MARCIN KOSZAŁKA O ZDJĘCIACH DO FILMU:
Istotnym zadaniem operatorskim było znalezienie klucza wizualnego do trzech historii rozgrywających się w Senności. Postawiłem na klasyczną metodę laboratoryjną bez użycia komputera. Wiele dała specjalna obróbka negatywu. Głównym założeniem dla nastroju filmu było stworzenie odpowiedniej dramaturgii koloru.
ADRIAN KONARSKI O MUZYCE DO FILMU:
Gdy zaczynałem prace nad Sennością nie spodziewałem się że będzie to dla mnie aż tak duże wyzwanie. Wielowątkowość filmu spowodowała, że muzyka musiała być niezwykle spójna. Ale do tego doszliśmy w trakcie pracy - początkowo każdy z bohaterów miał mieć swój temat muzyczny. Kilka dni przed nagraniami okazało się, że przed finałem zdecydowano się dokleić jedną scenę i musiałem go napisać od nowa. Nie miałem jednak ani cienia wątpliwości, że dla tego filmu warto i dla Magdy Piekorz która obdarzyła mnie ogromnym zaufaniem powierzając mi swój drugi film. Była to dla mnie wspaniała, odkrywcza przygoda.