Schowajmy się do szafy! 3
Brytyjskie filmy z racji swoich budżetów i swoistego tandetnego klimatu powszechnie zaliczane są do kina klasy B. Przyznaję, oglądałem kilka takich produkcji, praktycznie każda nie powinna być brana całkiem serio, podobnie jak i ta.
Dog Soldiers opowiada historię grupki żołnierzy wysłanych na ćwiczenia do lasu w Szkocji. Plotka głosi, że miejsce to jest nawiedzone, ludzie znikają pozostawiając po sobie tylko plamy krwi. Przy pierwszej pełni księżyca bohaterowie przekonują się, co naprawdę kryje gęstwina, zostają zaatakowani przez wilkołaki. Jedynym schronieniem okazuje się domek na skraju kniei, ich przyszła twierdza, której muszą bronić aż do świtu.
Przyznam, że to właśnie podobny opis, przyciągnął mnie do tego filmu. Nie spodziewałem się jednak, że będzie on realizowany w tak kiepski sposób. Już samo wprowadzenie jest przezabawne, pierwsze kilka minut naprowadza widza na oczywisty trop. No a szeregowy, który na swoim treningu jednostki specjalnej nie chce zabić psa, to już w ogóle jakaś komedia. Później nic się nie zmienia, animatroniczni likantropi nie dość, że wyglądają kiepsko to w dodatku najwidoczniej nie potrafią wybijać szyb, czy też wchodzić oknem. A co do samych okien bohaterowie zabezpieczają je sztachetami, które niby mają powstrzymać potwory, poza tym wyobraźcie sobie, że w filmie jest 1 w nocy, a na ekranie widzimy jasne promienie słońca wpadające do pomieszczeń. Do tego dochodzą jeszcze przezabawne dialogi np. podczas ucieczki przed jednym z wilkołaków pada: „Schowajmy się do szafy!”. Co praktycznie wywołało u mnie łzy.
Nikogo zapewne nie zaskoczę, gdy stwierdzę, że aktorstwo nie stoi na wysokim poziomie. Wszyscy grają przeciętnie, a najbardziej zawodzi Sean Pertwee, znany m.in. z „Equilibrium”, marna postać w marnym wykonaniu.
Sumiennie ocenić powyższą produkcję to ciężkie zadanie, bo przyznam, że podszedłem do niej na poważnie, a odchodziłem jak od komedii. No, bo jak tu się nie śmiać, gdy wszystko śmieszy, błędy twórców, teksty bohaterów, rekwizyty takie jak miecze czy młotki. Gdyby przyjąć sposób oceniania stosowany przy takich hitach jak „Martwica mózgu” musiałbym postawić 7/10, jednak w linijce z gatunkami pod filmem nie ma komedii, zatem z czystym sumieniem mogę dać 3/10 i to tylko dlatego, że skutecznie poprawia humor.
Bardzo lubię filmy traktujące o wilkołakach i ten muszę zaliczyć w poczet tych dobrych, bo przyjemnie mi się go oglądało. Akcja jest całkiem ciekawa i do tego podszyta czarnym humorem. Mnie osobiście to kupiło. Warto zauważyć, że przeważnie w takich filmach, z wilkołakami mierzą się zwykli i bezbronni ludzie w tym wypadku byli to żołnierze. No i muszę przyznać, że był to całkiem ciekawy pomysł. Na koniec jeszcze dodam, że wilkołaki prezentowały się fajnie, no tylko pod koniec ich chód był przekomiczny.