Na początku XXI wieku The Umbrella Corporation staje się największą firmą komercyjną w Stanach Zjednoczonych. W 9 na 10 domach znajdują się jej produkty. Wszędzie ma wpływy polityczne i finansowe. Oficjalnie jest wiodącym w świecie dostawcą technologii komputerowych i produktów medycznych. Natomiast ani opinia publiczna, ani pracownicy nie wiedzą, że główne dochody firma ma dzięki pracy nad technologiami wojskowym, eksperymentami genetycznym i bronią biologiczną. W supertajnym podziemnym laboratorium firmy nazywanym The Hive trwają prace nad niezwykle niebezpiecznym wirusem. Kiedy ze zbitej próbówki wirus dostanie się do systemu wentylacyjnego, Red Queen - główny komputer, odetnie drogę ucieczki pracującym w laboratorium naukowcom. Wszyscy giną. Przynajmniej tak to na początku wygląda. Do laboratorium przybywa elitarna grupa komandosów. Mają trzy godziny, żeby izolować wirus i uratować przed nim świat. Przeszkadzać im będzie nie tylko Red Queen, ale naukowcy, których wirus zmutował w coś na kształt zombie oraz przerażający, mutujący wciąż potwór Licker.

O filmie

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Wszyscy związani z tym filmem powtarzają, że był projekt pasji. Paul Anderson – wielki fan gier komputerowych i horrorów po nakręceniu „Mortal Kombat” dostawał dużo propozycji adaptacji gier komputerowych. Ale jak mówi nie chciał zostać gościem od gier. Skusiło go dopiero „Resident Evil”. Przez dwa miesiące non stop grał w tę grę. Nie wychodził z domu, śmieje się, że mógł wyglądać trochę nienormalnie. Siedział przed monitorem i powtarzał, że to jest jak kręcenie filmu.

Milla Jovovich przyznaje, że nie jest fanka horrorów, ale kiedy poznała tę grę bardzo chciała zagrać w filmie. „Mój 13-letni brat ma kompletnego fioła na punkcie gier komputerowych – opowiada. Kiedyś usiadłam z nim przed monitorem i... wpadłam po uszy. Graliśmy w „Resident Evil”, która okazała się najbardziej wciągającą i niesamowitą grą z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. Brat uważał, że jestem idealną kandydatką do roli w filmie na podstawie tej gry. Sporo się napociłam, żeby dostać tę rolę. Mam nadzieję, że mój brat i jego kumple są ze mnie dumni.”

Z kolei Michelle Rodriguez zapewnia, że od zawsze była fanką gier komputerowych. Jej ulubionymi są takie, w których w dużej ilości używa się broni. „Kiedy usłyszałam, że Paul Anderson ma zamiar sfilmować „Residence Evil” – mówi - bardzo chciałam zagrać w tym filmie. W tej grze najbardziej podobało mi się to, że od momentu, kiedy zaczynasz grać, wciąga cię to totalnie. Wchodzisz do innego świata. Słyszysz kroki, skrzypienie drzwi, wyczulasz się na ten inny świat. Twoja uwaga i koncentracja w 100% przenosi się na monitor komputera, a tak naprawdę wchodzi do gry. I nigdy się nie nudzisz. Zawsze jesteś ciekawy tego, co kryje się za następnymi drzwiami. Żeby przeżyć musisz być szybki i uważny.”

„To fantastyczna gra do przeniesienia na ekran – opowiada Anderson. Po pierwsze ma potężny ładunek napięcia, który co chwila eksploduje powodując, że podskakujesz na krześle. A po drugie po prostu kocham tę grę i pomyślałem sobie, że to moje wielkie emocjonalne zaangażowanie może sprawić, że robiąc film zarażę nim widzów. Poza tym od dziecka uwielbiam horrory. Od dziecka przeraża mnie myśl o tym, że moja rodzina, przyjaciele, ukochana może powrócić ze świata umarłych po to, żeby zabijać. Że mogą stać się zombie. Grając w „Resident Evil” myślałem sobie, że od przeszło 20 lat nikt nie zrobił wysokobudżetowego filmu z zombie. Chciałem ożywić ten gatunek. Poza tym jeśli chodzi o gry komputerowe, to od czasu, kiedy robiłem „Mortal Kombat” zmieniło się w nich wiele. Dziś są o wiele bardziej skomplikowane w kwestii narracji. Mają wyraźniejszych bohaterów.”

Od kiedy rozeszła się wieść o tym, że Anderson pracuje nad scenariuszem, na listach dyskusyjnych fani gry zaczęli nerwowo wymieniać poglądy. Czy aby facet wie co robi? Czy zrobi to dobrze?

„Pracując nad scenariuszem czułem na plecach oddech milionów fanów na świecie, którzy o tej grze wiedzą absolutnie wszystko – przyznaje Paul Anderson. Obowiązują tu pewne nienaruszalne zasady. Miałem świadomość, że jeśli je złamię, fani mnie dopadną i zjedzą żywcem. Ale zapewniam, że wiem równie dużo co oni.”

„Paul Anderson jest takim dużym dzieciakiem – mówi Michelle Rodriguez. Dzieciakiem w sensie tego, że zachował wszystkie pozytywne cechy dziecka. Jest spontaniczny, nie ma problemu z tym, że jest maniakiem gier komputerowych. I nie ma lepszej osoby, która mogłaby przenieść tę grę do kina. Wie jak zrobić film, na którym można narobić w spodnie ze strachu.”

„Bohaterowie są inni niż w grach „Resident Evil” – przyznaje Paul Anderson, ale archetypowo idealnie pasują do tych z gry. Zresztą w tych grach bohatera sobie wybierasz i na przykład w drugiej części nie ma już postaci z pierwszej, ale jest to ścisła jej kontynuacja.”

W „Resident Evil” bohaterkami są dwie silne kobiety. „Nigdy nie grałam podobnej roli i chciałam nauczyć się i doświadczyć czegoś zupełnie nowego – mówi Milla Jovovich. Fascynujace było to, że nosiłam mokrą minispódniczkę, walczyłam, kopałam, strzelałam. Jestem w miarę normalną dziewczyną - noszę szminkę i lubię postrzelać, a Michelle nie nosi szminki...” Rodriguez ripostuje „Bo robię to, co lubię, a na planie było mnóstwo broni. Niestety nie mogłam postrzelać sobie z wszystkich rodzajów, ale używałam ile mogłam. Na pocieszenie miałam jeszcze nóż. Taki jakiego używał Rambo.”

Na pytanie o porównanie „Resident Evil” z „Tomb Raider”, w którym też główną bohaterką była kobieta-wojowniczka Milla Jovovich odpowiada „Nie boje się porównań z „Tomb Raider”, bo tamten film jest przede wszystkim dla dzieciaków. W Stanach został zakwalifikowany jako PG-13, czyli dla widzów od 13 roku życia pod opieką dorosłych. To raczej taki Disneyland akcji. Nasz film jest całkowicie hardcorowy, tylko dla dorosłych.” Jednocześnie aktorka podkreśla, że atmosfera na planie była tak fantastyczna, że bardziej przerażona była kręcąc reklamówki dla L’Oreala.

Podobnie uważa Rodriguez: „Pracowałam z normalnymi ludźmi, którzy mogli spokojnie w towarzystwie zombie z czarnymi zębami jeść lunch i jeszcze podać im coś do picia.” Zombie były oczkiem w głowie Paula Andersona. „Chciałem, żeby wyglądały realnie. Ludzi od makijaży i efektów komputerowych wysłałem na wycieczkę do prosektoriów. Nie chciałem teatralnej stylizacji. Jeśli ktoś umarł i leżał przez 6 godzin w wodzie, to naprawdę musi tak wyglądać. W rezultacie udało się zrobić tak, że 90% zombie to praca ludzi od makijażu, a tylko 10% niezbędne efekty komputerowe.”

Obok zombie na planie duże emocje wzbudzała praca nad scenami z dobermanami. „Nikt jeszcze tego tak nie zrobił – chwali się Anderson. Mieliśmy najlepszego psiego trenera w Ameryce. Bardzo jestem dumny ze scen z psami.”

Najbliższe spotkanie z psami na planie miała Milla Jovovich. „Psy? Niektóre były prawdziwe i jedyne, co miałam robić, to szybko przed nimi uciekać. Te z którymi walczyłam na szczęście były komputerowe. W rzeczywistości kopałam albo piłkę tenisową, albo plastikowe psie głowy. Muszę ze wstydem przyznać, że to fantastyczne uczucie.”

Największe wrażenie na Michelle Rodriguez zrobiła scena z Lickerem. „Ten mózg na wierzchu, twarz-pizza, język długości 6 stóp stwór, który wciąż ewoluuje w coś nowego. Niesamowity i przerażający. Myślę, że ludzie też dobrze zapamiętają Lickera.”

Zdjęcia do filmu kręcono m.in. w Berlinie. „Długo szukaliśmy dobrych podziemi – mówi Paul Anderson. W końcu zdecydowaliśmy się na U-bahn czyli w 90% ukończone nowe berlińskie metro - fantastyczne labirynty korytarzy.

„Staraliśmy się zrobić film dla wszystkich, a nie tylko dla fanów gry – mówi Milla Jovovich. Ale można powiedzieć też śmiało powiedzieć, że w pewnym sensie to film zrobiony przez fanów dla fanów, bo wszyscy zaangażowani w pracę nad filmem są wielkimi fanami gry. Są tu sceny żywcem wzięte z gry, ale też mnóstwo wymyślonych przez Paula. Jednocześnie film zrobiony jest tak, by umożliwić kontynuację i już trwają nad tym prace.”

O grze

Resident Evil to najlepiej sprzedająca się gra japońskiej firmy Capcom. Od 1996 roku gra zarobiła ponad 600 milionów dolarów. W Japonii gra oryginalnie nazywa się „Biohazard”, ale na rynek zachodni nazwę zmieniono na „Resident Evil”. Do dziś powstały „RE 0”, „RE”, „RE 2”, „RE 3: Nemesis”, „RE Code Veronica”, „RE 1.5” oraz „RE Gun Survivor”.

Miliony fanów na całym świecie mają do dyspozycji nie tylko gry „Resident Evil”, ale także książki z rozbudowanymi wątkami, wschodnie mangi i zachodnie komiksy. W Osace powstał nawet dom będący kopią rezydencji z pierwszej części gry. Przez rok fani mogli go zwiedzać.

Film jest prequelem pierwszej części gry. Akcja rozgrywa się miesiąc przed rozgrywającymi się w niej wydarzeniami.

Treść

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Thriller science-fiction oparty na serii popularnych gier komputerowych „Resident Evil”.

Na początku XXI wieku The Umbrella Corporation staje się największą firmą komercyjną w Stanach Zjednoczonych. W 9 na 10 domach znajdują się jej produkty. Wszędzie ma wpływy polityczne i finansowe. Oficjalnie jest wiodącym w świecie dostawcą technologii komputerowych i produktów medycznych. Natomiast ani opinia publiczna, ani pracownicy nie wiedzą, że główne dochody firma ma dzięki pracy nad technologiami wojskowym, eksperymentami genetycznym i bronią biologiczną.

W supertajnym podziemnym laboratorium firmy nazywanym The Hive trwają prace nad niezwykle niebezpiecznym wirusem. Kiedy ze zbitej próbówki wirus dostanie się do systemu wentylacyjnego, Red Queen - główny komputer, odetnie drogę ucieczki pracującym w laboratorium naukowcom. Wszyscy giną. Przynajmniej tak to na początku wygląda. Do laboratorium przybywa elitarna grupa komandosów. Mają trzy godziny, żeby izolować wirus i uratować przed nim świat. Przeszkadzać im będzie nie tylko Red Queen, ale naukowcy, których wirus zmutował w coś na kształt zombie oraz przerażający, mutujący wciąż potwór Licker.

Jak pisano w prasie amerykańskiej: to film dla widzów o silnych nerwach i mocnych żołądkach.

Więcej informacji

Proszę czekać…