Przebywający na zwolnieniu warunkowym Danny Ocean (George Clooney) planuje napad na skarbce trzech największych kasyn w Las Vegas. Chce się też zemścić na właścicielu, Terrym (Andy Garcia), który uwiódł jego żonę Tess (Julia Roberts). Danny zbiera grupę włamywaczy i rozpoczyna przygotowania do akcji. Pomaga mu przyjaciel, Rusty Ryan (Brad Pitt).

Człowiek z planem

Główny bohater filmu "Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra", charyzmatyczny oszust Danny Ocean (George Clooney) wychodzi warunkowo z więzienia i natychmiast zaczyna wprowadzać w życie swój najnowszy plan. Chce dokonać największego skoku w historii Las Vegas.

Cel? Trzy najbardziej popularne kasyna: Bellagio, Mirage i MGM Grand. Niemal 70 metrów poniżej poziomu ulicy, bezpieczny pod grubą warstwą ziemi, spoczywa wspólny skarbiec trzech ośrodków hazardu. Skarbiec, do którego wpływa każdy cent z tych trzech kasyn. Kasyn, które należą do jednego człowieka – Terry’ego Benedicta (Andy Garcia), eleganckiego, pozbawionego skrupułów przedsiębiorcy, parającego się hazardem. Równie sprytny, co bezlitosny, Benedict nie waha się przed niczym, by dostać to, czego chce – niezależnie, czy chodzi o hotel, czy o dziewczynę. W tym konkretnym przypadku chodzi o ukochany hotel Reubena Tishkoffa (Elliott Gould) i byłą żonę Danny’ego Oceana, Tess (Julia Roberts), która niedawno przeprowadziła się do Las Vegas, by zacząć nowe życie jako kurator galerii sztuki, należącej do Benedicta.

Benedict nie jest typem człowieka, który nie dba o bezpieczeństwa. Śpi spokojny, ufny w najnowsze zabezpieczenia elektroniczne, chroniące główny skarbiec pod kasynem Bellagio. Sądzi, że sejf jest bezpieczny. Podobnie jak jego związek z Tess.

Danny Ocean uważa jednak inaczej. Do zrealizowania swego wymyślnego planu wyszukuje zespół utalentowanych ludzi – najlepszych z najlepszych.

Rusty Ryan (Brad Pitt), najbardziej zaufany człowiek Danny’ego, odpowiedzialny za opracowanie szczegółów; Linus Caldwell (MATT DAMON), którego zręczne palce potrafią okraść każdą kieszeń; Basher Tarr (Don Cheadle) ekspert od broni; Reuben Tishkoff (Elliott Gould), który stracił swój hotel na rzecz nowego króla Las Vegas i szuka obecnie sposobu na wyrównanie rachunku; bracia Malloy, Virgil (Casey Affleck) i Turk (Scott Caan), niezwykle kompetentni mechanicy samochodowi i kierowcy; Frank Catton (Bernie Mac), profesjonalny szuler; Saul Bloom (Carl Reiner), który sądził, że może już przejść na emeryturę; Livingston Dell (Eddie Jemison), oczy i uszy zespołu, którego praca po obu stronach prawa uczyniła ekspertem od podsłuchów, zdolnym do wpięcia się w najbardziej wymyślny system bezpieczeństwa; i Yen (Shaobo Qin), chiński akrobata, którego umiejętności czynią znakomitym uzupełnieniem zespołu.

Kiedy? W noc walki czempionów wagi ciężkiej: Lennoxa Lewisa i Wladimira Kliczki.

Stawka? Regulamin Komisji Hazardu stanu Nevada stwierdza wyraźnie – kasyno musi posiadać w rezerwie wystarczającą ilość gotówki, by pokryć ewentualną wypłatę każdego żetonu, wykorzystywanego w grze. W noc walki szacunki mówią o 150 milionach dolarów. 150 milionów dolarów. Podziel to przez 11. Chyba umiesz liczyć? 11 ludzi, trzy kasyna, jeden śmiały skok...

Do końca zespół

Soderberghowi i grupie jego utalentowanych aktorów udało się oddać na ekranie więzy, łączące grupę z filmu, trzeba jednak pamiętać, że nie wszystko widoczne na ekranie to tylko gra. – Kiedy realizacja filmu przeniosła się do Las Vegas, specjalnie tak zorganizowaliśmy produkcję, by cała jedenastka przebywała razem – mówi Jerry Weintraub. – Nie było to trudne, ponieważ wszyscy lubili się i gdy tylko zaczęli ze sobą przebywać trochę więcej, niż tylko na planie, zawiązali prawdziwe przyjaźnie. Tego się nie da zagrać. Mieliśmy prawdziwe szczęście, że udało nam się zgromadzić aktorów, którzy wprost nie mogli doczekać się tego, by wspólnie pracować. Wydaje mi się, że przez te wszystkie lata, jakie spędziłem w biznesie filmowym, nie miałem takiej zabawy, jak przy realizacji tego filmu.

George Clooney: - Kiedy Matt Damon skończył już sceny ze swoim udziałem, zadzwonił do nas z Paryża tylko po to, by powiedzieć, że brakuje mu nas i pracy na planie. Wyobrażacie to sobie – jest w Paryżu i dzwoni tylko po to, żeby powiedzieć, że mu nas brakuje.

Gracze

DANNY OCEAN

George Clooney gra rolę Danny’ego Oceana, wypuszczonego właśnie warunkowo z więzienia, niedawno rozwiedzionego przywódcę skomplikowanego, śmiałego – niektórzy mogliby powiedzieć, że samobójczego – skoku na kasyna Terry’ego Benedicta.

- George Clooney jest świetny w roli Danny’ego Oceana, ponieważ jest urodzonym liderem – mówi producent Jerry Weintraub. – To wspaniały aktor, w czasie realizacji filmu pomagał utrzymać ducha zabawy, który powinien być w nim widoczny – robił to nawet po zakończeniu dnia zdjęciowego.

RUSTY RYAN

Brad Pitt wcielił się w postać Rusty’ego Ryana, powiernika i prawą rękę Danny’ego Oceana. - Danny i Rusty pochodzą ze starej szkoły – wyjaśnia scenarzysta Ted Griffin. – To ludzie mający zasady, które w obecnych czasach wydają się przestarzałe. Są jak rewolwerowcy, którym nagle ucywilizowano ich Dziki Zachód. Danny to facet od pomysłów, natomiast Rusty zajmuje się szczegółami. Danny jest niesamowicie obrotny, ale ma wiele wad, nie dostrzega wielu spraw, a Rusty trochę się nim opiekuje. Wie, kiedy Danny coś skrewi o wiele wcześniej, niż dotrze to do Danny’ego. - Rusty chce być częścią zespołu – mówi Soderbergh – ponieważ od jakiegoś czasu nie brał udziału w niczym dużym, chce znów zając się robotą na poziomie, na jakim wie, że zawsze powinien pracować. Gdy go poznajemy, zajmuje się sprawami, które są poniżej jego godności. Cały plan jest dla niego okazją zajęcia się tym, czym powinien się zajmować.

Brad Pitt: – Rusty zgadza się na udział w skoku dlatego, że jego życie stało się nudne. Spadł ze szczytów swej profesji i zajmuje się prowadzeniem szkółki pokerowej. Gdy Danny zjawia się z planem obrabowania trzech kasyn, Rusty decyduje się bez chwili namysłu. Nawet, jeśli myśli, że plan jest niemożliwy do realizacji.

- Brad Pitt idealnie nadaje się do roli Rusty’ego – mówi Weintraub. – To nie tylko fajny facet, ma też w sobie coś z niefrasobliwości Rusty’ego.

LINUS CALDWELL

Matt Damon zagrał rolę Linusa Caldwella, utalentowanego kieszonkowca, świeżo przybyłego do Las Vegas, który musi stawić czoła swemu dziedzictwu.

- Bohater, grany przez Matta Damona, Linus, to nowy w mieście – mówi Griffin. – To on zwykle dostaje najgorszą robotę do zrobienia. Ale w trakcie opowieści zdobywa sobie szacunek i zaufanie pozostałych.

- Bardzo chciałem zagrać w tym filmie– mówi Damon. - Linus, którego ojciec był powszechnie znanym złodziejem, od urodzenia obraca się w kręgu oszustów i kieszonkowców. Ma bardzo zręczne ręce, potrafi ukraść praktycznie wszystko. Gdy Danny go odnajdzie, Linus pracuje w pojedynkę, okradając ludzi w Chicago. Linus chce dołączyć do zespołu, ponieważ – jeśli skok będzie udany - będzie to największy rabunek w historii, a nazwiska członków zespołu staną się sławne. Nie mówiąc o tym, że ustawi to ich do końca życia. Poza tym każdy chce zobaczyć, jak Vegas dostaje w tyłek, ponieważ praktycznie każdy dostał kiedyś w tyłek od tego miasta.

- Historia jest tym ciekawsza – kontynuuje Damon – że wraz z rozwojem filmu zdajemy sobie sprawę, że Danny’emu przez cały czas tak naprawdę wcale nie chodzi o pieniądze. On chce tylko, żeby wróciła do niego żona, żeby żył, tak jak kiedyś. Okazuje się więc, że tak naprawdę cały ten film, to romans – śmieje się Damon.

TERRY BENEDICT

Andy Garcia gra Terry’ego Benedicta, właściciela kasyn, będących celem skoku Danny’ego.

- Benedict ma fioła na punkcie władzy i jest bezlitosny – mówi Soderbergh. – Kiedy negocjował z Reubenem Tishkoffem przejęcie jego hotelu i miał wrażenie, że rozmowy nie posuwają się do przodu tak szybko, jak by sobie tego życzył, po prostu brutalnie przyspiesza negocjacje. Nie ma żadnych wyrzutów sumienia i nie ogląda się za siebie.

Garcii odpowiadał pomysł zagrania negatywnego bohatera. - Benedict jest właścicielem trzech największych kasyn w Las Vegas – mówi aktor. – Ludzie o takiej pozycji nie dostają jej ot tak sobie. Ciężko pracował, by ją zdobyć, ma ogromne pokłady wiary w siebie i potężne ego. Jest właścicielem imperium i lubi mieć władzę. Potrafi też być bezlitosny. Ma tak silny charakter, że pomyślałem sobie, że będę się dobrze bawił, grając jego rolę.

- Ponieważ Terry Benedict jest w filmie wrogiem – mówi Clooney – oznaczało to, że Andy będzie musiał znosić towarzystwo jedenastu facetów, którzy pracują razem i go nie cierpią. Nie jest to łatwe. Ale Andy się tym nie przejmował. W przerwach między ujęciami siedzieliśmy sobie wszyscy razem i żartowaliśmy, ale gdy tylko ruszała kamera, Andy się całkowicie zmieniał. Grał tak, że wszyscy mieliśmy ochotę dokopać jego postaci!

- Terry Benedict, grany przez Andy’ego Garcię, jest doskonałym uzupełnieniem i przeciwieństwem Danny’ego Oceana, granego przez George’a Clooney’a - mówi Weintraub. – Obaj są doskonałymi aktorami. Łatwo jest sobie wyobrazić Tess, graną przez Julię Roberts, która jest z Andym, równie łatwo jest ujrzeć ją ponownie przy boku Danny’ego.

TESS OCEAN

Julia Roberts gra Tess Ocean, byłą żonę Danny’ego, która po jego aresztowaniu postanowiła zmienić swoje życie, pracując jako kurator galerii sztuki, należącej do Terry’ego Benedicta. Jest też jego dziewczyną, co nie umknęło uwadze jej byłego męża.

Clooney i Soderbergh wysłali jej scenariusz "Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra" z dołączonym banknotem o nominale 20 USD i karteczką: Słyszeliśmy, że teraz bierzesz dwadzieścia za film. - Nie mówcie tego Jerry’emu Weintraubowi ale żeby móc pracować jeszcze raz ze Stevenem Soderberghiem, przystałabym na dwadzieścia dolarów – śmieje się Roberts. - Kiedy po raz pierwszy czytaliśmy wspólnie scenariusz, Julia akurat nie mogła się zjawić i sceny z jej udziałem czytał Ted Griffin – co – na marginesie – robił fatalnie – mówi Clooney. – Kiedy ktoś inny czyta jej kwestie, brzmią śmiesznie. Jednak kiedy tylko słyszysz to z jej ust, wszystko nabiera sensu. Ona jest po prostu wspaniała.

Mówi Julia Roberts – Kiedy czytałam scenariusz, podobało mi się, że moja rola jest taka zabawna. Dialogi są cięte i zabawne, tak jak w filmach z lat 40. Danny i Tess mówią do siebie w taki sposób, że od razu widać wszelkie emocje i napięcia, jakie są między nimi.

- Właśnie te sceny sprawiały mi najwięcej przyjemności- mówi aktorka. – Z tym, że praca z Georgem jest dla mnie naprawdę ciężka, mamy podobne osobowości, czujemy się jak brat i siostra. Miałam być konkretna i rzeczowa, a śmiałam się jak nastolatka. Którejś nocy, koło trzeciej nad ranem, Steven chyba nawet zaczął się zastanawiać, co go podkusiło, żeby w filmie obsadzić nas razem.

- Nasze sceny są naprawdę zabawne - mówi Clooney. – To tak jak w starych filmach Howarda Hawksa, gdzie pary nastają na siebie ale tak naprawdę nie ma zwycięzców i przegranych. Właśnie tak, jak powinno być.

- George jest niesłychanie uroczy – dodaje Roberts. – przez większość filmu udaję, że jego czar na mnie nie działa. To zabawne, bo byłam wtedy chyba jedyną dziewczyną na świecie, która mogła tak powiedzieć. Fajnie było pokazać George’owi, jak to jest, kiedy jakaś kobieta na jego widok nie ma miękkich kolan.

Roberts podobała się też skomplikowana osobowość jej pozornie prostej bohaterki. - Steven i George zebrali jeden z najlepszych zespołów, o jakim słyszałam, a ja byłam tam jedyną kobietą – mówi Roberts. – Ale Tess to ktoś więcej, niż zwykła dziewczyna. Wokół niej kręci się cała intryga, a ona sama musi podjąć niełatwe decyzje. Wszystkie te związki w filmie są dość skomplikowane. Tess i Terry są kimś w rodzaju pary, mimo to Tess wciąż rozpamiętuje swój związek z byłym mężem. Nic nie jest takie, jak się na pozór wydaje. Zagranie tego było ciekawym doświadczeniem.

Soderbergh cieszył się z możliwości ponownej pracy z Roberts. – Fajnie było obsadzić w roli Tess właśnie Julię, z którą wcześniej pracowałem nad Erin Brockovich. W tamtym filmie grała kobietę dość biedną, nie mającą za dużo pieniędzy. W tym filmie Tess jest kobietą z klasą, nosi drogie ubrania, ma wyrafinowany gust.

- W tym filmie pojawiam się i znikam - mówi Roberts. – Wchodzę, wychodzę, faceci mówią o mnie miłe rzeczy, a potem biją się o mnie. Czegóż chcieć więcej? – uśmiecha się aktorka.

BASHER TARR

Don Cheadle gra rolę eksperta od materiałów wybuchowych, Bashera Tarra. - Bashera ściąga Rusty – mówi Cheadle. – Ma za zadanie pozbawić miasto prądu na kilka kluczowych minut. Musi się zmierzyć z ograniczeniami dostępnych mu środków technicznych, nie może też dać się złapać. Musi wymyślić coś sprytnego, i jednocześnie niemożliwego do wykrycia.

O Cheadle’u, który występował z Georgem Clooney’em w Co z oczu, to z serca i Ocalić Nowy York, mówi się często, że „zatraca się w swoich rolach”. Gdy Soderbergh zgłosił się do niego po raz pierwszy, Cheadle wiedział, że reżyser nie chce, by stworzył rolę podobną do tej, jaką grał w znanym filmie The Rat Pack, w którym wcielił się w postać Sammy’ego Daviesa Jr., członka oryginalnej obsady pierwszego filmu.

- Don wiedział, że we wcześniejszej wersji scenariusza Basher był londyńczykiem i mówił koknejem – mówi Soderbergh. – Gdy zaproponował, żeby do tego wrócić, zgodziłem się i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę.

- Basher ma prawdopodobnie największe doświadczenie w tym co robi, spośród wszystkich członków zespołu – mówi Griffin. – Sądzę, że ma za sobą jakąś działalność w bojówkach anarchistycznych. Według mnie jest tam nie tyle dla pieniędzy, ile dla przyjemności, jaką czerpie z tego zadania. LIVINGSTON DELL

Eddie Jemison wcielił się w postać specjalisty od podsłuchów, Livingstona Della, którego niecierpliwość zagraża powodzeniu całego przedsięwzięcia.

- Nie chcieliśmy, żeby w naszym filmie wszyscy byli super fajni – mówi Griffin. – A Eddie Jemison wziął to sobie do serca. Livingston niemal cały czas zachowuje się tak, jakby wypił o pięć kubków kawy za dużo. Cały czas działa tak, jakby był na prochach.

- Livingston tworzy swoisty „element odprężający” w całym filmie – mówi Jemison, który po raz pierwszy współpracował z Soderberghiem siedemnaście lat wcześniej, gdy chodził jeszcze do koledżu w Baton Rouge; reżyser obsadził go później w roli Bezimiennego w Schizopolis. -Livingston nie za bardzo pasuje do pozostałych członków zespołu. Nie jest tak „cool” jak oni. Mimo to, grupa potrzebuje kogoś, kto zna się na komputerach i urządzeniach podsłuchowych, a on jest w tym specjalistą. Po prostu nie za dobrze wychodzą mu relacje z innymi ludźmi, właśnie dlatego tak dużo czasu spędza w towarzystwie elektronicznych urządzeń.

Jemisona do wzięcia udziału w filmie skusiła nie tylko możliwość pracy z Soderberghiem: - Przekonało mnie to, że w filmie nie ma zbyt wiele przemocy. Są napięcia, ale rzadko dochodzi do strzelaniny. Miło było zagrać w tak dużym filmie, o tak skomplikowanej fabule, w którym nie ma zbędnej przemocy. FRANK CATTON

Bernie Mac zagrał Franka Cattona, szulera z Atlantic City, pierwszą osobę, którą zwerbował Danny. - Frank to oszust, kiedy znalazł go Danny, szukał właśnie jakiegoś zajęcia – o swoim bohaterze mówi Bernie. – Ponieważ jakiś czas spędził w więzieniu, w Trump Plaza pracuje pod przybranym nazwiskiem Ramona Escalante. Danny wyszukał go, ponieważ potrzebuje kogoś, kto będzie pracował w kasynie Bellagio. Frank chce wycofać się w wielkim stylu, dlatego aranżuje swoje przeniesienie do Las Vegas. - Bernie był pierwszym aktorem z grupy, z którym pracowałem – przypomina sobie Clooney. – Byliśmy w New Jersey i dopiero co rozpoczęliśmy zdjęcia do filmu. Widziałem go wcześniej w paru filmach i uważam, że jest niezwykle zabawny. Ale tutaj czekało go prawdziwe aktorskie wyzwanie. Musiał zagrać realistycznie, a mimo to miał być nadal zabawny. A Bernie po prostu się zjawił i zagrał tak, jakby miał wszystko od dawna obmyślone i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. To niezwykle utalentowany aktor.

REUBEN TISHKOFF

Elliot Gould wcielił się w postać Reubena Tishkoffa, dawną grubą rybę hotelowego biznesu w Las Vegas, który wypadł z interesu wskutek działań Terry’ego Benedicta. - Reuben to człowiek z innej ery Las Vegas – wyjaśnia Gould. Kiedyś był królem Vegas ale Terry Benedict wyrzucił go z siodła. Nie może stawać w szranki z Mirage, MGM Grand czy Bellagio, musiał więc sprzedać swój hotel. I to sprzedać za tyle, za ile Benedict chciał go kupić. Ostateczną zniewagą jest dla niego fakt, że Benedict chce zburzyć jego hotel, a na jego miejscu postawić kolejne kasyno. Tishkoff zgadza się finansować Danny’ego Oceana i przekazuje mu środki niezbędne do realizacji planu. Pieniądze nic dla niego nie znaczą – chce tylko znowu być w grze, no i chce zemsty.

- Tishkoff jest osobiście zainteresowany powodzeniem skoku – mówi Soderbergh. - Terry Benedict wykopał go z interesu, dlatego chce być świadkiem jego klęski. To właśnie rzecz, jaką kocham oglądać w filmach, osoba mająca władzę, zwłaszcza ktoś z władzą i pieniędzmi, nagle zdaje sobie sprawę, że nic już od niej nie zależy. Trudno się wtedy nie uśmiechnąć.

George Clooney był bardzo zadowolony, gdy Gould przyjął propozycję pracy w filmie. Mówi Clooney – W 1984, gdy zaczynałem występy w serialu Ostry dyżur, pracowałem tam razem z Elliottem. To był mój pierwszy serial, a on nauczył mnie wiele na temat zachowania się na planie. Był gwiazdą tego serialu, a jednak wszystkich traktował z szacunkiem, niezależnie, czy rozmawiał z członkiem stałej obsady, z kimś z ekipy realizującej, czy z aktorami, pojawiającymi się tylko w jednym odcinku. Ten facet ma po prostu klasę. To on pokazał mi, jak wiele na planie znaczy dobra atmosfera.

SAUL BLOOM

Carl Reiner gra Saula Blooma, starego zawodowca, który rezygnuje na krótko z emerytury, by odegrać w skoku kluczową rolę.

- Zawsze wyobrażałem sobie Saula, jako kogoś, wokół kogo było kiedyś wiele szumu, a obecnie się o nim nie mówi. Mimo to, wciąż zachowuje on swoją dumę, wyniesioną ze starych czasów - mówi Soderbergh. Kiedy Rusty kontaktuje się z Saulem, ten udaje, że nie jest zainteresowany, podczas gdy tak naprawdę, rozpaczliwie chce wziąć w tym udział. Próbuje tylko nie zdradzić się, jak wiele to dla niego znaczy.

- Saul jest przegrany – wyjaśnia Reiner, który wcześniej pracował z Jerrym Weintraubem, gdy reżyserował produkowaną przez niego komedie O mój Boże! - Saul nie może uwierzyć w swoje szczęście, że dana mu jest okazja przystąpienia do tak wspaniałego zespołu. W swoim czasie był prawdopodobnie świetnym szulerem, ale gdy Rusty go odnajduje, nie ma nawet tyle pieniędzy, by grać na wyścigach koni. Jest starym, zgorzkniałym bywalcem wyścigów psów. Ale Danny i Rusty wiedzą, że kiedyś był świetnym w swoim fachu, wiedzą też, że jest doskonałym aktorem. A tego właśnie im potrzeba. Aby zyskać zaufanie Terry’ego Benedicta, Saul udaje Lymana Zergę, bogatego przedsiębiorcę. - Saul dokładnie wie, jak grać Lymana Zergę – mówi Reiner. – Jest bardzo zadowolony z tej całej mistyfikacji, z tego, że odgrywa tak ważną rolę w całym planie. A najbardziej cieszy się z tego, że udaje kogoś z wielką forsę, że znowu może grać o wielkie stawki. Niemal zapomina, że tak naprawdę to nie są jego pieniądze!

TURK i VIRGIL MALLOY

Scott Caan i Casey Affleck grają braci bliźniaków, Turka i Virgila Malloy’ów, ekspertów od – odpowiednio – samochodów i transportu.

- Malloy’om zależy jedynie na prowadzeniu samochodów i na spieraniu się ze sobą – mówi Soderbergh. – Żyją tylko po to. To, że ktoś chce im za to płacić, to dla nich spełnienie marzeń.

- Turk i Virgil w ciągu całego skoku mają chyba pięć czy sześć różnych wcieleń – opowiada Griffin. – Przede wszystkim są świetnymi kierowcami, ale w trakcie przygotowań stają się też mistrzami przebieranek. Ta dwójka powstała w oparciu o moje wspomnienia z długich przejażdżek, na jakie zabierał mnie mój starszy brat, kiedy byłem dzieckiem.

- Przez cały film - mówi Affleck - Scott i ja sprzeczamy się, bijemy i gramy sobie na nerwach, co dało nam okazję do niezłej zabawy na planie. Jednak, mimo pozorów, bracia tworzą sprawny zespół.

- Casey i ja lubimy pracować w ten sam sposób – mówi Caan – Trochę bliżej się poznaliśmy i odkryliśmy, że obaj lubimy improwizować – na co Steven pozwalał nam od czasu do czasu.

YEN

Chiński akrobata, Shaobo Qin, odtwarza postać Yena, człowieka-gumy, wchodzącego w skład zespołu. Rola Yena to ekranowy debiut młodego Chińczyka.

- Yen nosi imię dzieciaka, który uwziął się na mnie w podstawówce – przyznaje się Griffin. – W ten sposób trochę się na nim mszczę.

- Moją specjalnością są sztuczki z baryłkami, mieszczę swoje ciało w naprawdę niewielki pojemnik – mówi Qin z pomocą tłumacza. – Wybrano mnie do tej roli głównie ze względu na tę umiejętność. Potrzebowali kogoś, kto zmieści się w coś niewielkiego, zdoła wejść tam, gdzie nie poradzi sobie nikt inny.

- Kiedy wynajęliśmy Shaobo – mówi Weintraub – nie wiedzieliśmy nawet, czy potrafi grać. Potrzebowaliśmy po prostu akrobaty o określonych umiejętnościach. Mieliśmy szczęście, bo choć nie mówi zbyt dobrze po angielsku, Steven mógł jakoś udzielać mu wskazówek, a George pokazywał mu jak należy coś zagrać. Jakoś to rozumiał i robił to, czego od niego oczekiwaliśmy. Mimo to nadal nie jestem pewien, czy wie o co chodzi w całym filmie.

Kostiumy dla graczy

Rozmawiając z projektantem kostiumów, Jeffrey’em Kurlandem, Soderbergh położył nacisk na realizm ubrań aktorów. – Staraliśmy się tak ubrać bohaterów, by wyglądali nieco teatralnie, a jednocześnie wystarczająco realistycznie – mówi Soderbergh. - Jeffrey miał naprawdę sporo roboty. Zaprojektował po kilka różnych kostiumów dla każdego z członków grupy, plus kostiumy dla Julii i Andy’ego. Miał też na głowie statystów. Duuużo pracy.

- Tak naprawdę, praca nie różniła się od tego, co robiłem przy innych filmach – mówi Kurland. –Jedyną różnicą był rozmach filmu. Ponieważ film dzieje się współcześnie, mogliśmy po prostu korzystać z gotowych wyrobów. Na szczęście Steven chciał, żebym zaprojektował kostiumy dla wszystkich aktorów. Omówiliśmy nasze wyobrażenia poszczególnych postaci, a potem zacząłem rysować. Każdy aktor gra bardzo wyraźną, charakterystyczna postać, dzięki czemu tworzenie kostiumów dla nich sprawiało mi dużo satysfakcji. Pokazałem reżyserowi swoje projekty. Narysowałem ich także wszystkich razem, by mógł zobaczyć, jak będą wyglądać w komplecie.

W podobny sposób Kurland i kierownik produkcji, Phil Messina, omówili ogólny wygląd całego filmu. Z Philem pracuje się nadzwyczajnie – mówi Kurland. – Lubimy podobne kolory, mamy zbliżone pomysły. Kiedy powiedziałem mu, że postaram się nadać Terry’emu Benedictowi nieco azjatycki charakter, Phil zaprojektował wygląd nowego hotelu Benedicta tak, by uwzględnić w nim azjatyckie motywy. A kiedy pracował nad wystrojem apartamentu Benedicta i Tess, tam też dołączył motywy azjatyckie. Omówiliśmy tez kolory i podobne szczegóły, dzięki czemu aktorzy nie ginęli później we wnętrzach.

Messina potwierdza, że ich współpraca dała dobre rezultaty. - Jeffrey i ja byliśmy w bliskim kontakcie. Dużo rozmawialiśmy o metalicznych kolorach, jakie zamierzałem wykorzystać na budynkach, później okazało się, że sporo kostiumów ma taki metaliczny połysk. Wydaje mi się, że obu nam chodziło, o nadanie filmowi pewnej... hmm.. śliskości... Tak, dosłownej śliskości. Omówiliśmy też kolory, jakie pojawią się w galerii sztuki, ponieważ będzie to świat, w którym obraca się Tess. To właściwe miejsce, by pokazać jej otoczenie. Garderoba Julii utrzymana jest właśnie w tych kolorach. Obaj uważaliśmy, że będzie to jeszcze jeden znak władzy, jaką posiada Benedict.

- Sceny w ogrodzie Tishkoffa i we wnętrzu jego domu były kręcone w Palm Springs, które dla naszych potrzeb udawało Las Vegas – mówi Kurland. Tam też trzymaliśmy się jednolitej palety kolorystycznej, zimnych, pustynnych kolorów. Kiedy przyjrzeć się dokładniej całej jedenastoosobowej grupie, widać, że ubrani są w podobnych kolorach. Trochę wyróżnia się Reuben, ale to właśnie taka postać. Każda lokacja ma własną paletę barw.

- Każdy bohater ma kilka kostiumów, narysowałem je wszystkie Stevenowi, żeby wiedział jak wyglądają – kontynuuje Kurland. – Zdaje się, że najwięcej kostiumów miał George, chyba 26, Rusty miał 24, Elliott 12 czy 14. Najmniej było chyba 10. Dodatkowo, cały czas, już na miejscu, projektowałem i nanosiłem konieczne zmiany.

Kurland rozpoczął pracę od kostiumów Danny’ego i Rusty’ego, ponieważ to właśnie ta dwójka daje początek całej opowieści. - Danny jest typem solidnego człowieka, typem klasycznie wyglądającego mężczyzny, kimś w stylu Cary’ego Granta. Mówiąc szczerze, na George’u mało co źle wygląda. Choć idea skoku jest dziełem Danny’ego, to Rusty zajmuje się szczegółami. Już choćby z tego powodu musiałem przyłożyć się do tego jak wygląda, pokazać jego styl. Brad naprawdę chciał odkryć osobowość tego faceta. Podczas wczesnych przymiarek doszliśmy do wniosku, że najbardziej pasować będzie strój z małą ilością ozdobników, bardzo prosty.

- Wygląd Saula miał przypominać, że pochodzi ze Wschodniego Wybrzeża. Pomyślałem sobie, że pochodzi z Brooklynu, a teraz żyje na Florydzie. Zmiana w Lymana Zergę będzie wyraźnie widoczna.

- Za pierwszym razem, gdy rozmawialiśmy z Carlem, kiedy zobaczył moje projekty, powiedział, że nadałem charakter jego postaci. Carl, podobnie jak Elliott Gould, pochodzi ze starej szkoły teatralnej, z czasów telewizji na żywo, tak więc na swój kostium spoglądał inaczej, niż większość obsady.

- Reuben Tishkoff, którego gra Elliott Gould, to stare Las Vegas. Zaproponowałem mu, żeby nosił za duże okulary, Eliottowi bardzo spodobał się ten pomysł. Podczas naszych przymiarek eksperymentował z różnymi gestami i tonem głosu. Podczas trzeciej przymiarki kostiumów palił cygaro – a Elliott nie pali. Cechą charakterystyczną jego postaci jest też nowojorska biżuteria.

- Don Cheadle i Steven zadecydowali, że Basher będzie koknejem, londyńczykiem pochodzącym z plebsu. Kiedy rozmawiałem o tym z Donem, obaj mieliśmy podobny pomysł - Basher to taki wojskowy typ faceta, być może miał nawet do czynienia z jakimiś rewolucyjnymi bojówkami w Europie. Projektując jego kostium czerpałem inspirację z wyglądu brytyjskich rockersów z lat 60. i 70. ale nadałem im więcej cech wojskowych.

- Jeśli chodzi o braci Malloy’ów, granych przez Casey’a Afflecka i Scotta Caana, ich ubrania są całkowicie różne. Jeden jest raczej konserwatywny, drugi lubi nowinki. Jak przystało na braci, niemal zawsze się kłócą. Skaczą sobie do oczu, są jednak wspaniałym zespołem. Każdy z nich ma sześć różnych przebrań: kelnerów, ochroniarzy, detektywów, sanitariuszy, turystów, a nawet sprzedawcy balonów. Właściwe zaprojektowanie tych kostiumów było dość trudnym zadaniem.

- Najfajniejszy z nich wszystkich jest Bernie Mac, który gra Franka Cattona. Chcieliśmy, żeby było po nim widać, jaki to klawy koleś ze Wschodniego Wybrzeża, taki, po którym od razu widać, że jest ok. Zresztą, na Berniem wszystko dobrze leży. Zaprojektowałem dla niego ubrania dość kolorowe i wielowarstwowe.

- Równie ciekawą postacią jest bohater, grany przez Andy’ego Garcię. Benedict jest całkowitym przeciwieństwem poprzedniej jedenastki. Ten facet to król Las Vegas, ma więcej forsy niż sam Bóg i ma styl. Andy też ma styl i lubi się dobrze ubierać.

- Równie dobrze projektowało mi się kostiumy dla Shaobo Qina. Ponieważ Yen jest Chińczykiem, tak naprawdę do końca nie wiadomo, w jakiej grupie czy cyrku wcześniej pracował. Zaprojektowałem namiot cyrku w bardzo żywych kolorach, a jego kostium tak, by wyglądał na dość ekskluzywny. Nadałem mu współczesny wygląd, ale dodałem różne elementy, świadczące o orientalnym pochodzeniu.

- Została nam jeszcze Julia, jedyna dziewczyna w filmie. To już piąty film, w którym projektuję jej kostiumy, i za każdym razem ubieram ją w coś całkowicie innego. Nigdy wcześniej nie projektowałem dla niej takich ubrań. Są bardzo wymyślne, stylowe i bardzo, bardzo sexi. Zdecydowałem się w większości przypadków na złoto, szarości i czerń, choć w jednym przypadku występuje także bardzo żywa czerwień. W jednej scenie nosi na sobie sukienkę zrobioną ze złotych perełek.

- W jeszcze innej scenie zrezygnowaliśmy z tak wymyślnych kostiumów, ponieważ konieczne było pokazanie osobowości Tess Ocean, a nie Tess, jaką jest w towarzystwie Benedicta. Gdy pokazuje się u jego boku, nosi bardzo wymyślną biżuterię. Cała jej biżuteria pochodzi od Tiffany’ego. Tiffany nigdy nikomu nie pożycza swoich wyrobów, po prostu tego nie robi i już. A ja nigdy nie staram się promować niczyich wyrobów, więc dla obu stron był to pierwszy raz – śmieje się Kurland.

-Współpraca układała się znakomicie. Najpierw przysłali nam zdjęcia różnych cacek, a potem prawdziwe klejnoty, żebym mógł się ostatecznie zdecydować. Dostosowali biżuterię do właściwych rozmiarów i zmienili zapięcia w niektórych naszyjnikach, nie mogli nam już bardziej pomóc.

- Wybrałem biżuterię i pokazałem ją Julii i Stevenowi. Później już w trójkę dokonaliśmy ostatecznych wyborów. Kiedy Tess ma na sobie czerwoną suknię, nosi naszyjnik z czarnych pereł z diamentową oprawą i pasujące do tego kolczyki. Na palcu ma diamentowy pierścionek.

Obowiązkiem Kurlanda było nie tylko zaprojektowanie kostiumów dla całej obsady, musiał także zająć się kostiumami wszystkich statystów, wykorzystanych w trakcie realizacji filmu. W scenach kręconych w kasynie oznaczało to konieczność ubrania ponad 400 ludzi dziennie. Nie mówiąc już o tym, że konieczne było również nakręcenie trzech scen retrospektywnych, każdej osadzonej w innej epoce. A liczba statystów sięgnęła tysięcy w scenie walki w hotelu MGM Grand.

- To było wielkie zadanie – mówi Kurland – W Las Vegas mieliśmy swój własny magazyn kostiumów, o powierzchni ponad 2000 metrów kwadratowych. Wydawaliśmy statystom setki kostiumów dziennie, a wszystkie musiały pasować.

- Poprosiliśmy statystów, by na plan zgłosili się z kilkoma zmianami własnych ubrań. Oczywiście, nie wszyscy mieli coś ekstra, zresztą jako ubranie oficjalne większość wybrała czarne garnitury, skończyło się więc na tym, że i tak ubieraliśmy 98% spośród nich. Ubrania zwożono nam ciężarówkami z Los Angeles.

- Zaprojektowałem też ubrania dla obsługi hotelowej w Bellagio. Posłaliśmy je im do akceptacji. Dlaczego to zrobiliśmy? Tylko w ten sposób mogliśmy mieć pełną kontrolę nad wyglądem filmu. Chodziło o właściwości i kolor materiału, z jakiego uszyto kostiumy.

Nocna walka

Uważni widzowie zauważą, że w trakcie sekwencji nocnej walki Lennoxa Lewisa i Wladimira Kliczki, na ekranie pojawiają się w niewielkich rólkach dwie spośród gwiazd oryginalnego filmu "Ocean’s 11" - Angie Dickinson i Henry Silva.

- To były dwa dni naprawdę ciężkiej pracy – wspomina Soderbergh. – Na planie było kilka tysięcy statystów, a my próbowaliśmy nakręcić coś, co miało być całkowitym chaosem. Soderbergh był zaskoczony imponującym wyglądem bokserów. – Zdumiała mnie ich wielkość – mówi. – Znałem ich wymiary, kiedy jednak stanąłem obok nich, wydawali mi się po prostu olbrzymi. Tak naprawdę to fajni ludzie, bardzo inteligentni i cierpliwi, wiedzący, czego się od nich oczekuje. Poprosiliśmy w końcu mistrza świata wagi ciężkiej i pretendenta do tego tytułu, żeby weszli na ring i udawali, że się biją. Zrobienie tego, a jednocześnie zapobieżenie jakimś przykrym kłopotom, wymagało z ich strony olbrzymiej współpracy. Lennox i Vlad byli po prostu wspaniali. Kiedy po każdym ujęciu wołałem „Cięcie!”, trącali się rękawicami i wracali do swoich narożników. Miło z ich strony, bo naprawdę nie chciałem mieć problemów z bójką, w której uczestniczyłoby dwóch panów ich rozmiarów.

Obmyślanie planu

W roku 1959 Jerry Weintraub współpracował z Frankiem Sinatrą, rozwijał też swą działalność w przemyśle muzycznym. W tym samym roku w Las Vegas rozpoczęto zdjęcia do oryginalnego "Ocean’s 11". – Ludzie poszli na pierwszy film, żeby zobaczyć zebranych razem Franka Sinatrę, Deana Martina, Sammy’ego Davisa Jr., Petera Lawforda i Joey Bishop – mówi Weintraub. – Równie dobrze mogliby czytać książkę telefoniczną, i byłoby to równie ciekawe.

Weintraub skontaktował się ze znanym scenarzystą Tedem Griffinem, i poprosił go o przerobienie "Ocean’s 11" tak, by dostosować go do realiów współczesnych. – Nigdy nie widziałem pierwszego filmu, nie mogłem więc mieć wobec niego specjalnej estymy – przypomina sobie Griffin. – Podobają mi się jednak inne filmy tego rodzaju, jak Wielka ucieczka czy Siedmiu wspaniałych. Podstawowe założenie "Ocean’s 11: Ryzykowna gra" nie zmieniło się, jednak akcję przeniesiono do współczesnego Las Vegas. To, co w latach 60. uważano za niesamowity skok, dziś nie budziłoby już większego zdziwienia. Podobnie hazard i oszustwa z nim związane nie są już takie, jak 40 lat temu. Oszustów jest już niewielu. To już nie to samo, pieniądze są elektroniczne, nawet banki mają niewiele gotówki. Twardego, brzęczącego dolara, można spotkać jedynie w kasynach.

Według Griffina, jednym z najtrudniejszych wyzwań, jakie stały przed nim podczas pisania scenariusza, było równe traktowanie wszystkich jedenastu postaci, uczynienie ich równie interesującymi i widocznymi w całej opowieści. – W tym filmie mamy 11 facetów, a oprócz tego Julię i Andy’ego – wyjaśnia scenarzysta. – Musiałem bardzo uważać, kiedy obmyślałem sceny dla bohaterów drugoplanowych. W filmach, w rodzaju Parszywej dwunastki, pamięta się może sześć, może siedem postaci, reszta jest zapominana. Ja chciałem, by każdy z naszych bohaterów został zapamiętany. Kolejny problem powstał z chwilą, gdy konieczne okazało się opisanie członków gangu, nie chciałem zrobić tego tak, jak w innych filmach opowiadających o grupie facetów, tak jak to zrobiono w tych filmach o załogach bombowców, gdzie wiemy, że jeden facet jest z Brooklynu, drugi z Teksasu, i niewiele więcej.

Griffin udało się napisać zgrabny, wciągający i ciekawy scenariusz. Jego realizację Weintraub zaproponował znanemu reżyserowi Stevenowi Soderberghowi. - Steven zadzwonił do mnie, kiedy przeczytał scenariusz, i już wtedy był entuzjastycznie nastawiony do całego projektu – mówi Weintraub. – Powiedział: „Chcę zrobić ten film, bo nie mogę się już doczekać, żeby go obejrzeć”.

- Kiedy czytałem scenariusz Teda, byłem rozentuzjazmowany i jednocześnie trochę przestraszony – przyznaje Steven Soderbergh. – czułem entuzjazm, ponieważ uważam, że udało mu się napisać coś, co jest maksymalnie zbliżone do ideału rozrywki kinowej. Według mnie w scenariuszu było wszystko, czego oczekuje się od filmu z udziałem wielu gwiazd. A przestraszony byłem dlatego, że nigdy nie reżyserowałem tak dużego filmu, co – według mnie – wymaga realizowania go w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie próbowałem. Sposobu, jakiego musiałem się nauczyć.

- Nie chodziło o to – kontynuuje reżyser – że bałem się, że nie dam sobie rady jako filmowiec ale o to, czy jako reżyser sprostam technicznym aspektom realizacji tak dużego projektu. Film, taki jak ten, wymaga całkowicie odmiennego sposobu realizacji od tego, jakim pracuję od kilku lat, czego punkt kulminacyjny przypadł na Traffic, film opowiadający o brudzie, niemoralności, walce i broni. Ocean’s to coś całkowicie odmiennego. Wydawało mi się, że to powinien być film niezwykle klasyczny w swej konstrukcji i kompozycji. Mając to na uwadze zapoznałem się z wieloma filmami reżyserów, którzy realizowali w takim stylu, próbowałem dowiedzieć się z nich, jak to robili.

Soderbergh czerpał inspirację również z innego klasycznego filmu akcji. – Nie jest tajemnicą, że Szczęki to jeden z moich ulubionych filmów – mówi z uśmiechem. – Wydaje mi się, że to klasyczna rozrywka kinowa. Kocham oglądać filmy, tak dobrze nakręcone i napisane. Dla mnie osobiście, "Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra" był okazją do nakręcenia filmu, co do którego nie miałem żadnych oczekiwań – poza tym, że od samego początku, do samego końca miał być dla widzów czystą rozrywką. To miał być film, który totalnie wciągnie widza w środek wydarzeń.

Soderbergh nie mógł pozwolić sobie na to, by ominęła go zabawa i wyzwania płynące z realizacji scenariusza Griffina. – Osobiście uważam, że w każdym filmie, czy to w Żądle, czy w Sprawcy nieznani, częścią z satysfakcji, jaką czerpie się z pracy, jest uczestniczenie w tworzeniu ekipy filmu. Sprawia mi przyjemność zapraszanie aktorów, przyglądanie się ich wzajemnym relacjom i ich pracy na planie.

- Realizując film musieliśmy powiedzieć, jak będzie wyglądał napad, cała trudność polegała jednak na tym, by nie zdradzić za dużo, by widzowie nie wiedzieli wszystkiego – kontynuuje Soderbergh. – Ciężko osiągnąć taką równowagę, ponieważ jeśli widzowie domyślają się lub wiedzą zbyt wiele, wyprzedzają fabułę. Tedowi udało się to znakomicie. Scenariusz jest właśnie dlatego tak dobry, ponieważ widz zna wszystkich bohaterów, wie czego się po nich może spodziewać, ma też dość dobre pojęcie o tym, jak będzie wyglądał skok. Kiedy sprawy zaczynają nabierać tempa, pojawiają się jednak rzeczy, o których nie miał pojęcia. Pojawiają się też problemy, o których nie mieli pojęcia bohaterowie. Cała zabawa polega na obserwowaniu tego, jak radzą sobie oni z tymi niespodziewanymi przeszkodami.

Produkcja

- Film tego rodzaju ludzie w rodzaju Stevena Spielberga, Davida Finchera czy Johna McTiernana robią z zamkniętymi oczami - śmieje się Steven Soderbergh. – Ale nie ja. Dla mnie to była ciężka praca. W połowie pracy nad filmem zastanawiałem się, w co ja się wpakowałem.

Las Vegas, i jego najsłynniejsza ulica, przy której stoją luksusowe kasyna i hotele, była największym planem zdjęciowym filmu. – Jedną z rzeczy, których obawiałem się po przeczytaniu scenariusza, była ilość scen rozgrywających się wewnątrz kasyna – mówi Soderbergh. – Moi przyjaciele pracowali wcześniej przy filmach, których akcja toczyła się w kasynach i wiedziałem, że hotele życzą sobie, by filmy realizowane były pomiędzy północą a szóstą rano w zwykłe dni tygodnia. Naprawdę się tym martwiłem. Okazało się jednak, że kasyna, a zwłaszcza Bellagio, poszły nam na rękę i zaoferowały praktycznie niczym nie ograniczoną współpracę.

Współpracę, którą można wytłumaczyć dwoma słowami: Jerry Weintraub. - Steven i ja nie pomyśleliśmy o Jerrym – mówi George Clooney. – Wiedzieliśmy, że był producentem wielkich koncertów muzycznych. Nie mieliśmy jednak pojęcia, jak sprawnie je organizował, ani jak wspaniałe były to koncerty. Ten człowiek ma coś, czego nie mam ani ja, ani Steven – to urodzony przedsiębiorca rozrywkowy. Jerry zwiększył budżet filmu o dosłownie miliony dolarów, które oszczędziliśmy na produkcji, po prostu dlatego, że znał właściwych ludzi. No i oczywiście dlatego, że ci ludzie darzą go takim szacunkiem.

- Mówiąc prawdę – dodaje Soderbergh – film nie powstałby bez Jerry’ego. Bylibyśmy kolejną ekipą filmową, próbującą uzyskać dostęp do wnętrz kasyn. Jerry wykonał wspaniałą pracę, przekonując ich, że nie zrobimy im krzywdy – ani niszcząc im wnętrza, ani niszcząc ich reputację, czy coś takiego. Przekonał ich, że nie ucierpią na tym interesie.

Spośród wszystkich luksusowych hotelów Las Vegas, głównym ośrodkiem zainteresowania filmowców stał się Bellagio, w którym ekipa spędziła niemal pięć tygodni, filmując wnętrza. W tym czasie obsada korzystała z gościnności hotelu.

- Wybraliśmy Bellagio dlatego – mówi Weintraub – że jest to najładniejszy hotel w Las Vegas. Jest także najbardziej luksusowy i najważniejszy. A oprócz tego, kiedy tam pracowaliśmy, należał do mojego bliskiego przyjaciela, Steve’a Wynna. Już wcześniej kręciłem film w należącym do niego hotelu Mirage, wiedział więc o co chodzi i czego może się spodziewać, powierzył mi w końcu reputację swojego hotelu. Choć wiedział, że w filmie go okradniemy! Jak to się czasami zdarza, jeszcze nim na dobre zaczęliśmy kręcić, sprzedał hotel Kirkowi Kerkorianowi, który także jest moim serdecznym przyjacielem, więc nic nie stało na przeszkodzie realizacji naszych planów.

Mimo to, negocjacje związane z uzyskaniem pozwolenia na filmowanie w hotelu Bellagio nie były do końca bezproblemowe. – Kiedy po raz pierwszy przedstawiliśmy im nasze zamierzenia i plany, słyszeliśmy tylko – „Nie, tego nie możecie zrobić, nie tego nie wolno wam sfilmować, nie, nie i nie” – przypomina sobie Weintraub. – Wtedy John Hardy i Susan Ekins, nasi producenci wykonawczy, zapoznali z całym scenariuszem Bobby’ego Baldwina, prezesa i szefa rady nadzorczej spółki zarządzającej hotelami. Susan i John pokazali mu o co chodzi w filmie i Bobby Baldwin dał nam pozwolenie.

- Trzeba pamiętać, że nasze działania całkowicie zakłóciły ich działalność – kontynuuje Weintraub. – Na trzy czy cztery dni zamknęliśmy ich luksusowe parkingi, co oznaczało, że w tym czasie goście musieli meldować się w hotelu po skorzystaniu z dość obskurnego, betonowego parkingu samoobsługowego. Pozwolili nam wyłączyć wszystkie fontanny. Zamknęliśmy ich salę koncertową i ogród botaniczny, zamknęliśmy recepcję, a w pewnej chwili zamknęliśmy nawet pomieszczenie, w którym gra się o najwyższe stawki.

- To było zadziwiające – mówi Soderbergh. – Nie mieliśmy ograniczeń czasowych. Zamknęliśmy całą wielką część kasyna w dzień, by móc zrealizować zdjęcia. Współpracowali z nami do tego stopnia, że nastawili swoje fontanny tak, by woda tańczyła w rytm muzyki, jaka pojawia się w filmie. Oczywiście, w zamian dostali dwugodzinną reklamówkę Las Vegas i hotelu.

Mówi kierownik produkcji, Phil Messina – Nie znam dokładnych powierzchni hotelu i kasyna, kiedy jednak spojrzałem później na plany, jestem przekonany, że dano nam do dyspozycji jakieś 25 do 30% procent ogólnej powierzchni tych obiektów. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się coś podobnego. Nie słyszeliśmy „nie”, co, oczywiście, wiązało się z szacunkiem, jaki dyrekcja hotelu żywiła do Jerry’ego. Pozwolono nam nawet na naniesienie zmian w hotelach, które nie korzystały bezpośrednio z naszego filmu. Na przykład, Le Cirque pozwolił nam zbudować sztuczną fasadę, kryjącą ich restaurację. Nasi ludzie weszli tam tuż po zamknięciu, po północy, i po prostu kompletnie ją przerobili. Nakręciliśmy tam rano scenę, a gdy otwierali ja o czwartej po południu, nie było już po nas śladu.

Steven Soderbergh - człowiek z pomysłami

To dzięki reputacji Stevena Soderbergha na planie "Ocean’s Eleven: Ryzykownej gry" udało się zgromadzić tak liczne grono utalentowanych, znanych aktorów. Tym większa jest jego zasługa, że żadnej z gwiazd nie przypadła w udziale gaża ani rola większa od pozostałych członków obsady.

- Obsada w tym filmie jest wyjątkowo liczna, nikt nie siedzi w kuchni z dzieckiem na rękach i nie rozprawia o jakichś rzeczach – mówi Julia Roberts, mając na myśli swoją rolę w Erin Brockovich. – Gdy przebywasz na planie takiego filmu, widzisz, z jakim mistrzostwem reżyser panuje nad wątkami opowieści, jak zgrabnie układa je w jedną całość. Podziwiasz jego spokój i opanowanie, szacunek, z jakim traktuje otoczenie. Jest wiele osób, z którymi lubię spędzać czas, ale jeśli nie mają talentu, wolę zjeść z nimi obiad, niż pracować na planie. Podobnie rzecz ma się ze Stevenem, gdyby nie był taki, jaki jest, jedlibyśmy wspólnie kolację, a nie pracowali nad filmem.

- Praca na planie ze Stevenem – dodaje George Clooney – jest zawsze łatwa. Wydaje mi się, że robota idzie łatwiej, gdy ludzie nie boją się, że robiąc coś mogą urazić czyjeś ego. Steven jest tak dobrze przygotowany do pracy, że większość roboty jest zrobiona, nim na planie pojawią się aktorzy.

Możliwość ponownej współpracy z Soderberghiem była dla Dona Cheadle’a prawdziwą przyjemnością. – Zawsze dobrze pracuje się z kimś, o kim wiesz, że ma do ciebie zaufanie, pyta cię o radę i jest naprawdę zainteresowany twoim punktem widzenia – mówi Cheadle. – A, co więcej, czasami włącza twoje pomysły do filmu. Nigdy nie pracowałem z kimś, kto na planie jest tak bardzo odprężony jak Steven. Widziałem go w chwilach, gdy myśli się – „O rany, zaraz wybuchnie, po prostu nie wytrzyma i zrobi awanturę”. Ale to nie w jego stylu. Wszystko przebiega dokładnie tak, jak tego chce, i nie musi przy tym zachowywać się jak goryl z puszczy.

- Steven ma w żyłach naprawdę zimną krew – Andy Garcia zgadza się z przedmówcami. – Dokładnie wie, czego chce, i jest niesłychanie skupiony, a jednocześnie nie jest cały w nerwach. Praca z nim to prawdziwa przyjemność, Steven tworzy na planie wspaniałą atmosferę. Potrafi słuchać i dba o aktorów. Podziwia ich, docenia i widać, jak dużą przyjemność sprawia mu obserwacja ich pracy.

- Wskazówki Stevena są bardzo proste, precyzyjne i konkretne – mówi Matt Damon. – Niektórzy reżyserzy rozmawiają z tobą przez pół godziny, osobiście zawsze mam potem mętlik w głowie. Steven udziela krótkich, konkretnych wskazówek. Ponieważ w swojej głowie widzi cały film, wie jakich wskazówek oczekuje aktor. Dzięki temu łatwiej jest wczuć się w swoje postacie.

Część pracy reżyserskiej polega na tym – mówi Soderbergh – by zdyscyplinować aktorów, zmusić ich do grania. Kiedy się w tym siedzi, od razu widać, gdy ktoś zachowuje się jak dureń. Nasi aktorzy byli zbyt profesjonalni, bym musiał się tym przejmować. Nawet nie śniło im się o tym, by spóźniać się na plan, czy mieć jakieś fantastyczne żądania.

- Bardzo lubili też swoje towarzystwo, a na tym nam zależało – kontynuuje reżyser. – Świadczyło o tym choćby to, że pomiędzy ujęciami wszyscy zostawali na planie. Rozmawiali i żartowali między sobą, podczas gdy ekipa przygotowywała ujęcie. Nigdy nie odchodzili do swoich przyczep. Zawsze brałem to za dobry omen. Czasami było to jednak kłopotliwe, gdy musiałem przerywać im w środku jakiejś ciekawej opowieści, i prosić ich o wzięcie się do roboty. Zwłaszcza Carl Reiner skupiał wokół siebie grono słuchaczy. Zna wspaniałe historyjki i potrafi je doskonale opowiadać. Sądziłem, że sam, jako reżyser, ulży memu cierpieniu i coś z tym zrobi, ale nie, myliłem się. Nic sobie z tego nie robił – śmieje się reżyser.

Reiner: Steven zrobił w tamtym roku dwa filmy, które bardzo mi się podobały. Obecnie jestem już niemal na emeryturze, ale od czasu do czasu jeszcze grywam. Nie sądziłem, że uda mi się dostać jeszcze taką wspaniałą rolę. Nigdy wcześniej nie spotkałem nikogo, kto zachowywałby się, czy reżyserował tak jak Steven Soderbergh. To totalny oryginał. Rzadko zdarza mu się zepsuć ujęcie, on po prostu widzi wszystko oczami kamery. Całkowicie ufa swojemu instynktowi i, trzeba powiedzieć, nigdy się nie myli.

Mówi Weintraub: - Reżyseria Stevena sprawdza się przy małych filmach, dużych filmach i przy naprawdę wielkich filmach. Niesamowicie dobrze współpracuje z aktorami. Daje im dużo swobody i stara się nie wchodzić im w drogę. Oczywiście, jeśli grają nie tak, jak tego oczekuje, mówi im o tym ale zawsze stara się dać im wolną rękę. Dlatego aktorzy go uwielbiają. Wiedzą, że przygląda się wszystkiemu na żywo, a nie obserwuje całość na monitorze. Widzi wszystko, co robią i pamięta o wszystkim, co jest w tym dobre.

- Powiedziałem kiedyś, że Frank Sinatra i Ella Fitzgerald tak naprawdę byli wspaniałymi instrumentami, a nie wokalistami – dodaje Weintraub. – Byli częścią orkiestry. Soderbergh to chodząca kamera. Nie potrzebuje Panavision. Gdyby udało się podłączyć kamerę do jego mózgu, sam mógłby nakręcić cały film. Widzi to, czego nie dostrzegam ani ja, ani nikt inny. Tak jak Picasso, który brał czystą sztalugę i po prostu malował, Steven widzi rzeczy, których my nie dostrzegamy. Ma wielki talent, on po prostu myśli obrazami. Myśli fabułą. Zastanawia się nad tym, jak będzie wyglądało kolejne ujęcie. Myśli nad kompozycją. Kolorem. Wie, co będzie dalej. Po prostu wie. Jest niesamowity.

Wygląd Las Vegas... i nie tylko

W produkcji "Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra" wzięło udział wielu ludzi, pracujących już wcześniej przy filmach Soderbergha. Należeli do nich, między innymi, kierownik produkcji Phil Messina, pracujący wcześniej na planach Traffic i Erin Brockovich, i projektant kostiumów, Jeffrey Kurland, pracujący na planie tego ostatniego filmu. Na planach jednego lub obu z tych filmów pracowała także ponad połowa reszty ekipy. Było wśród nich kilka osób, których początek współpracy z reżyserem sięga jego najdawniejszych dzieł.

- Powiedziałem Philowi i Jeffrey’owi, że stylistycznie, wraz z rozwojem akcji, film będzie robił się coraz bardziej teatralny, powiedziałem im też, że chciałbym, by wzięli to pod uwagę – wyjaśnia Soderbergh. – Nie chciałem, by początkowa część filmu była zbyt kolorowa, by barwy były zbyt intensywne, ponieważ musieliśmy zostawić sobie pole do popisu, gdy akcja przeniesie się do Las Vegas. Nawet tam nie chciałem jednak, by było to zbyt jaskrawe, jak z jakiegoś filmu z Bondem.

- Paleta kolorów dla Las Vegas – mówi Messina – jest luźno powiązana z Bellagio. Wykorzystaliśmy wiele ciepłych kolorów ziemi, ciepłych czerwieni i żółci. Starałem się utrzymać w tej palecie wszystkie domy, jak Mirador Suite i galerię sztuki, a w nieco odmiennej pozostałe wnętrza. Chciałem, by była widoczna różnica pomiędzy frontem, a tyłem domu.

Messina zaprojektował i zbudował ponad dwadzieścia różnych planów, a także przebudował kilka prawdziwych miejsc. – Jeden z największych, zbudowanych od podstaw planów, to klatka kasjerów w kasynie Bellagio – mówi. – Musieliśmy jakoś pokazać, że to wnętrze jest we władaniu Benedicta. Zawsze podobał mi się ten pomysł. Największym problemem było umiejscowienie tego pomieszczenia – prawdziwe kasyno jest bardzo funkcjonalne. Musieliśmy wybudować plan tak, by w jak najmniejszym stopniu przeszkadzać gościom hotelu. Ten plan miał tam stać całymi tygodniami, nie mógł więc za bardzo przeszkadzać. Jak widać, było to przede wszystkim przedsięwzięcie logistyczne, a nie artystyczne.

- Dyrekcja Bellagio wskazała nam miejsce, gdzie mogliśmy wybudować plan. Klatka miała mniej więcej 9 metrów długości, składała się z żelaznych i brązowych elementów, sięgających od podłogi do sufitu - wyjaśnia Messina. – Później dołączyliśmy do tego fragment naszego korytarza tak, by ludzie wchodzili przez to pomieszczenie do kasyna. Niezwykle ważne było, by udało nam się to związać z istniejącymi, prawdziwymi pomieszczeniami. Chcieliśmy, by po otworzeniu drzwi, roztaczał się widok na całe kasyno. Sama klatka została zbudowana w Los Angeles, skąd przetransportowano ją do Las Vegas – Wykorzystałem elementy prawdziwych pomieszczeń tego rodzaju – mówi Messina. – W czasie instalacji pomagał nam mniej więcej tuzin techników, elektryków i innych pracowników hotelu Bellagio. Montaż tego planu był dziełem zbiorowym.

- Wszystko, co zrobił Phil, oparte jest na tym, co widział podczas oglądania prawdziwych miejsc – mówi Soderbergh. – My dodaliśmy jedynie pewne elementy, jak szczegóły wyglądu, czy oświetlenia, które sprawiły, że plany te wyglądają odrobinę inaczej.

- Wydaje mi się, że dyrekcja hotelu była naprawdę zaciekawiona dziełem Phila – mówi reżyser. – Początkowo chcieli pomóc nam w jego budowie, nie było to jednak możliwe. Przyglądali się jednak i – jak sami później powiedzieli – wiele się nauczyli. Jeden z pracowników kasyna powiedział, że stałą praktyką hotelu jest wieczne poprawianie wyglądu, i że prawdopodobnie uda im się wykorzystać część spośród naszych pomysłów. Duże wrażenie zrobiła na nich jakość, przyznali też, że gdyby to oni robili, nie mogliby tego zrobić tak precyzyjnie i szczegółowo, jak zrobił to Phil. Osobiście wydaje mi się, że widzowie i tak pomyślą, że wszystko co widzą na ekranie, jest częścią prawdziwego kasyna Bellagio. Taką, przynajmniej, mamy nadzieję.

W trakcie kręcenia sen w Las Vegas, realizowano także trzy ujęcia retrospektywne. – Całe szczęście – mówi Messina - że nie były to zbyt duże sceny. Ja i Ken Lavet, człowiek, który odpowiadał w ekipie za wybór lokacji, obejrzeliśmy każde kasyno w mieście – to zadziwiające jak niewiele z nich wygląda tak, jakby były stare.

Filmowcy zdecydowali się nakręcić scenę osadzoną w latach 70. w hotelu Flamingo, w latach 60. w Barbary Coast, a w latach 80. przed wejściem do Caesar’s Palace. Mówi Messina – Znaleźliśmy stare automaty, postaraliśmy się też zamaskować wszystkie elementy, które nie należały do pożądanej przez nas epoki. To było trochę tak, jak w teatrze – plan był robiony i rozmontowywany w ciągu jednego dnia. Musieliśmy się spieszyć ale mieliśmy sporo frajdy.

Ten film – mówi Soderbergh – jest przeciwieństwem "Traffica", który kręciliśmy głównie w oryginalnych wnętrzach, w których niczego nie zmienialiśmy. Wydaje mi się, że Philowi odpowiadało zaprojektowanie i wybudowanie tylu planów po tym, jak nie miał za wiele do pracy na planie tamtego filmu.

Mówi Messina – W tym filmie nie widzimy pomieszczeń prywatnych, za wyjątkiem domu Reubena Tishkoffa. Wszystkie pozostałe wnętrza to pokoje hotelowe, wnętrza szybów windowych, korytarze, inne miejsca publiczne. Początkowo Steven i ja mieliśmy pomysł, by dom Tishkoffa zrobić w stylu lat 50. i 60., by pokazać, że jego właściciel jest człowiekiem starej daty. Szukaliśmy w Vegas niskich, okazałych domów z połowy ubiegłego wieku ale okazało się, że już ich po prostu nie ma. Miałem na szczęście książkę o podobnych domach w Palm Springs i tam też w końcu nakręciliśmy potrzebne nam sceny.

- Jako jeden z pierwszych planów zaprojektowałem wygląd sejfu Bellagio. Wiedziałem, że wykorzystam mnóstwo metalicznych wykończeń, wiedziałem też, że Steven kocha błyszczące, odbijające światło powierzchnie – mówi projektant. – Jednocześnie okazało się jednak, że sejf był jednym z najtrudniejszych planów, ponieważ był tak bardzo skomplikowany. Musieliśmy móc wprowadzić do środka wózek, drzwi też musiały działać w określony sposób. Ostatecznie otwierały się zarówno do środka, jak i na zewnątrz. Samo pomieszczenie musiało wytrzymać dwa różne wybuchy, a potem musieliśmy ponownie doprowadzić je do stanu używalności. W pomieszczeniu tym kręcone były zdjęcia z udziałem kaskaderów, dlatego sufit wybudowano tak, by można go było unosić.

Mówi Soderbergh, pełen uznania dla Messiny – Po zakończeniu zdjęć okazało się, że wszystko wygląda naprawdę tak, jakbyśmy kręcili to w Bellagio. Zapominałem, że Mirador Suite wybudowaliśmy na planie. Kiedy widzę to w filmie, sprawia wrażenie jednego z luksusowych apartamentów hotelowych. Po kilku godzinach pracy na planie, miałem uczucie, jakbym był w normalnym hotelu. W pewnej chwili mój asystent siadł na kanapie i instynktownie wziął do ręki kartę room service ze stolika do kawy. Wyglądało na to, że naprawdę chce coś zamówić. Takich drobiazgów było naprawdę wiele.

- Dużo zależy od właściwego oświetlenia – wyjaśnia Messina. – Nasze plany zawierały liczne źródła światła. W przeciwieństwie do "Traffic" czy "Erin Brockovich", tutejsze plany zdjęciowe to w większości małe, zamknięte pomieszczenia. Po zatwierdzeniu projektów, wiele czasu poświęciliśmy na sprawdzenie świateł. Wykorzystanie źródeł światła, będących częścią planu, daje wiele korzyści. Można się swobodnie poruszać i ruchy kamery nie są tak ograniczone. Idealnym przykładem jest sejf. Nie ma tam za wiele miejsca, na ukrycie świateł, musieliśmy więc coś wymyślić.

- Mieliśmy też jakieś 150 metrów korytarza, biegnącego z tyłu hotelu – część budynku, którą widzą jedynie jego pracownicy – kontynuuje Messina. – Mieliśmy też pokoje techniczne, wejście do windy, salę konferencyjną, wypoczynkową, pokoje ochrony i przesłuchań. Nie chciałem budować tego wszystkiego oddzielnie, wymyśliłem wiec, że zbudujemy to w jednym miejscu i połączymy jednym korytarzem. Wiedziałem, że Steven lubi wykorzystywać takie okazje i – kiedy zbuduję jeden korytarz łączący – zdoła to pokazać. I rzeczywiście, w filmie jest sporo ujęć, w trakcie których widzimy wszystko w tym samym czasie. - Dwa inne miejsca akcji wymagały równie intensywnego planowania. Jednym z nich był pokój ochrony, gdzie pracownicy hotelu śledzą wszystko, co dzieje się na stołach kasyna. Mówi Messina – Prawdziwe takie pomieszczenie jest niezwykle funkcjonalne. Sporo scen rozgrywa się w tym wnętrzu, wiedziałem też, że tak naprawdę będzie chodzić o monitory. Starałem się więc, by przynajmniej tła były interesujące i dawały Stevenowi jakieś możliwości manewru. Plan zaprojektowałem tak, by dało się zrealizować opisane w scenariuszu ujęcia.

- Większość pomieszczeń ochrony jest funkcjonalna do tego stopnia, że po prostu nie jest ciekawa – mówi Soderbergh. - Phil wymyślił, że ten pokój będzie okrągły, zbudowany ze szkła. Monitory będą stać przy ścianach. Dzięki temu pomieszczenie wydaje się większe, nie jest takie klaustrofobiczne. Po naszych rozmowach na temat oświetlenia okazało się, że, praktycznie rzecz biorąc, od razu możemy kręcić. Messina mówi – Jeśli chodzi o monitory, jeszcze raz pomógł nam hotel. Zezwolili nam na wykorzystanie całych godzin ich rejestracji. Później zapisaliśmy to w innym formacie i dostosowaliśmy do wyglądu naszych zdjęć. Pozwolono nam wykorzystać tylko te nagrania, na których widać plecy pojedynczych osób lub bardzo oddalone panoramy wielu ludzi. Nigdy nie pokazujemy nikogo konkretnego.

Messina i jego zespół zaprojektował też aparat, który odegra kluczową role w planie Danny’ego Oceana. Mówi Messina – Urządzenie tego rodzaju nie istnieje w rzeczywistości. Mówiąc krótko, to coś w rodzaju emitera cząsteczek, wykorzystywanego do wysłania sygnału elektromagnetycznego. W początkowych fazach planowania zebraliśmy sporo materiałów na ten temat, chcieliśmy bowiem, by przynajmniej wyglądało to realistycznie. Za pośrednictwem Internetu skontaktowaliśmy się z naukowcami i znaleźliśmy ludzi, którzy pracują przy takich akceleratorach cząstek. Rozmawialiśmy z nimi na czacie i po prostu zadaliśmy pytania odnośnie wyglądu. A potem nasz facet od gadżetów odwiedził laboratorium, które posiada takie urządzenie, i zrobił zdjęcia i rysunki. Mimo to, nie chciałem, by wyglądało to dokładnie tak samo, chciałem, by dobrze się na to patrzyło.

Zebranie zespołu

Reżyser Steven Soderbergh dokładnie wiedział jak chce nakręcić "Ocean’s 11: Ryzykowną grę". – Decyzje o tym, jakiego rodzaju film będzie się kręcić, trzeba podjąć możliwie najwcześniej – wyjaśnia. – Kiedy powiedziałem, że "Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra" jest cofnięciem się do wcześniejszej epoki kina, miałem na myśli, że w tym filmie nikt nie ginie, ani nikogo nie torturuje się dla przyjemności. Chyba nigdy nie zrobiłem filmu zawierającego mniej przemocy. To było celowe. Chciałem, żeby to była lekka rozrywka, nie wydaje mi się, żeby w tego rodzaju filmie było miejsce na jakąś przemoc. Chciałem, żeby to był wesoły film.

Oprócz stylu i lekkiego tonu, kluczowym elementem wizji Soderbergha było zebranie odpowiednich aktorów. – Wydawało mi się - mówi Soderbergh – że ten akurat film uniesie ciężar wielu gwiazd, ponieważ opowiada o pracy zespołowej. Musieliśmy tylko zadbać, by były to właściwe gwiazdy, właściwi aktorzy, ponieważ na ekranie tworzą lubiącą się grupę, co trudno jest zagrać, widz wie, jeśli aktorzy tylko to udają. Ich wzajemna sympatia musi być od razu widoczna, musi być widać, że ich wzajemne towarzystwo sprawiało im przyjemność na planie, nie można uciekać się do jakichś sztucznych wyrazów sympatii...

Soderbergh i producent Jerry Weintraub musieli też wziąć pod uwagę inny problem. – Zawsze byłem pewny, że wspaniale będzie powtórnie nakręcić Ocean’s – mówi Weintraub. – Jak jednak zebrać obsadę właściwego kalibru, mieszcząc się w możliwym do zaakceptowania budżecie? Problem ten rozwiązał się, kiedy do zespołu dołączył George Clooney, będący wspólnikiem Stevena Soderbergha w firmie produkcyjnej Section Eight. – Obsadę zaczęliśmy kompletować od Georga, którego zawsze widziałem w roli Danny’ego – mówi Soderbergh. - George zgodził się ze mną, że do filmu potrzebujemy „gwiazdorskiej” obsady. Wiedzieliśmy jednak, że jeśli chcemy to zrobić, nikomu nie będziemy mogli zapłacić jego zwykłej gaży. George zgodził się, by dać przykład innym. Mówi Weintraub – Od ponad 40 lat zajmuję się produkcją filmów i nigdy wcześniej nie widziałem, by aktor sam zrezygnował z części wynagrodzenia, nigdy też nie spotkałem się z aktorem, który powiedziałby, że osobiście namówi innych aktorów do udziału w takim przedsięwzięciu. George pierwszy zrezygnował z części wynagrodzenia, a potem Steven i on zajęli się poszukiwaniem reszty obsady.

Zastanawiając się nad ewentualną obsadą, Soderbergh i Clooney starali się nie powielać obsady z oryginalnego filmu. – Oryginalny "Ocean’s 11" jest prawdopodobnie bardziej ciekawostką niż dobrym filmem – mówi Soderbergh. – To pierwszy film, w którym bohaterem jest cały zespół. Obsada tamtego tytułu składała się z bardzo znanych, charyzmatycznych osobistości, nikt z nas nie chciał się z nimi mierzyć, czy porównywać. To było niemożliwe. Dlatego, kompletując obsadę, przyjęliśmy całkowicie odmienne założenia.

- Prawda jest taka, że mało kto widział oryginalny film Ocean’s 11 – przypomina George Clooney. – Większość pamięta po prostu ludzi, którzy tam występowali, a nikt nie jest w stanie zmierzyć się z Frankiem, Sammym, czy Deanem. Nie jesteśmy tacy dobrzy, jak oni. Ale mamy naprawdę świetny scenariusz.

Więcej informacji

Proszę czekać…