W stylu Made in Hong Kong + Tarantino & Rodriguez – Jak na tanie kino azjatyckie to film ma duży rozmach i scenograficzny i kostiumowy i wreszcie efektów komputerowych. Wygląda to bardziej na budżet 100 mln $ niż 15 mln. Klimat typowy dla twórczości obu wymienionych w tytule reżyserów. Krew leje się hektolitrami. Leje się po ekranie, wypływa z głośników i zalewa wokół nas podłogę. Ogólnie do obejrzenia – dla miłośników tego gatunku.
5/10 – Gdyby ZF Skurcz dostał 15 mln$ budżetu to zrobiłby właśnie taki film i byłby z niego dumny, jednak dla mnie RZA napchał tam trochę za dużo wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. Od pierwszych sekund wiadomo, że film celuje w zabawę spod szyldu "Grindhouse’a", ale gdy, w ciągu 30 minut wyłoży już wszystkie karty na stół to potem właściwie już tylko powtarza chwyty i gagi, a co za tym idzie zaczyna nudzić. Zabrakło charyzmatycznego bohatera który pociągnąłby tą głupawkę, mimo, że jest nawet trzech to tak naprawdę nie ma żadnego. ZF Skurcz+Kung Pow+ słabsza wersja Black Dynamite+Xena=debiut reżyserski RZA. Russell Crowe jako mistrz sztuk walki i minetki potrafiący udawać Chińczyka to WTF stulecia.
Bardzo słabe 5/10 za chęci, naprawdę chciałem polubić ten film.
Pozostałe
Proszę czekać…
taka sobie niezła bajeczka dla dorosłych