Zgodnie z obietnicą Aslana, dzieci powracają. Jednak w czasie ich nieobecności w Narnii minęło ponad 1000 lat i wiele się zmieniło. Magiczne stworzenia i mówiące zwierzęta stały się jedynie legendą, a rządy sprawuje okrutny uzurpator Król Miraz. Prawdziwy król - tytułowy Książę Kaspian - siostrzeniec Miraza, zostaje zmuszony do ucieczki. Rodzeństwo musi pomóc mu w pokonaniu tyrana i zdobyciu tronu...

Chwila oddechu i znów do pracy

Seria będzie kontynuowana. Pod koniec roku ruszą zdjęcia do trzeciej części „Opowieści...” – „Podróż Wędrowca do Świtu”, której premierę przewiduje się na rok 2010. Tym razem za kamerą stanie weteran brytyjskiego kina, Michael Apted („Córka górnika”, „Nell”, „Świat to za mało”), Adamson zadowoli się prawdopodobnie rolą producenta.

Dojrzewanie w ogniu bitew

Nowy film to także opowieść o dojrzewaniu. William Moseley tak tłumaczył ewolucję granej przez siebie postaci w kolejnej części filmu: Piotr ma własne problemy, z którymi musi się uporać, a Kaspian własne. Początkowo mocno ze sobą rywalizują, dochodzi pomiędzy nimi do ostrych starć. Zaczynają jak rozgniewani na siebie nastoletni chłopcy, a gdy ta część opowieści się kończy, rozumieją konieczność kompromisu i zachowują się jak mądrzy królowie. Na planie dwaj młodzi aktorzy się zaprzyjaźnili.

Anna Popplewell tak opowiadała o atmosferze podczas pracy: Czuliśmy się trochę jak na zjeździe rodzinnym. Poznaliśmy się wszyscy dobrze podczas kręcenia poprzedniego filmu. Wiedzieliśmy, jakie są nasze mocne strony, ale także nauczyliśmy się, jak radzić sobie z tym, co się nam niekoniecznie w innych podoba. Zresztą Skandar, grający Edmunda, mieszka bardzo blisko ode mnie, można powiedzieć, że tuż za rogiem, więc nie mogłam od niego uciec, choćbym chciała – śmiała się.

Dzieciaki w ogniu walki

W filmie znalazły się spektakularne sceny walk nieobecne w powieści, zwłaszcza widowiskowy rajd Kaspiana i Piotra na zamek Miraza. Zuzanna i Łucja miały też o wiele większy udział w scenach akcji niż w pierwszym filmie.

Zuzanna naprawdę walczy, a Łucja naprawdę jest zmuszona posługiwać się sztyletem – mówił Adamson. – Zyskałem zaufanie producentów i zaufanie do samego siebie, pracując nad pierwszą częścią filmu. Dlatego odważyłem się pójść krok dalej.

By obniżyć koszty, baza produkcyjna filmu została ulokowana w Anglii, również ze względu na ulgi podatkowe. Zdjęcia rozpoczęto w lutym 2007 roku w Auckland, kręcono jednak nie tylko w Nowej Zelandii, ale przede wszystkim w Europie Wschodniej, zwłaszcza w Czechach, lecz także w Polsce – w Górach Stołowych oraz w Szklarskiej Porębie (w maju i w czerwcu). Ukończono je 8 września 2007 roku. Ogromną dekorację dziedzińca zamku Miraza wybudowano w praskim studiu Barrandov. W lipcu nakręcono zaś niezwykle skomplikowaną sekwencję bitwy na moście na rzece Socza w Słowenii. Powstała tam gigantyczna replika mostu, wzorowanego na budowlach rzymskich, będącego scenerią wspomnianej bitwy.

Tym razem to film dla chłopców. Przeciwnicy naszych bohaterów to przeważnie ludzie, groźni wojownicy – opowiadał reżyser. – Nadaliśmy im inspirowany średniowieczem wygląd. Nawiązywaliśmy zwłaszcza do ówczesnych formacji wojskowych, hiszpańskich i francuskich.

Książę: młody, piękny i zdolny

Adamson zdecydował się zatrudnić do tytułowej roli Bena Barnesa, młodego angielskiego aktora, znanego głównie z pracy w teatrze. Nastąpiło to już w dwa i pół tygodnia po szeroko zakrojonych przesłuchaniach do roli Kaspiana.

Według niektórych znawców świata Narnii, Kaspian to właściwie dziecko. Jednak uważna lektura wskazuje, że jest w wieku zbliżonym do Piotra. Barnes tuż po otrzymaniu wiadomości o angażu miał, niegroźny na szczęście, wypadek samochodowy.

Ben przyleciał do Los Angeles na przesłuchanie tuż po sobotnim przedstawieniu „History Boys” na West Endzie. Niemal od razu mieliśmy pewność, że to właśnie nasz Kaspian. Ma w sobie wiele z gwiazdy filmowej w starym stylu, urodę i magnetyzującą charyzmę – zachwycał się producent Mark Johnson. Wkrótce aktor musiał się udać do Nowej Zelandii na intensywny kurs walki wręcz i jazdy konnej, trwający aż dwa miesiące.

Barnes tak wspominał swą reakcję na wiadomość o tym, że przeszedł pomyślnie zdjęcia próbne: Po prostu wybiegłem przed dom i wrzeszczałem.

Jak wielu członków obsady, nieźle znał książkę. Tata czytał mi ją, gdy miałem jakieś osiem lat, imitując wszystkie te niezwykłe głosy. Potem oglądałem wersję BBC. Podczas studiów zajmowałem się literaturą dziecięcą i wtedy poznałem dobrze utwory Lewisa. Wspomniane wyżej szkolenie w zakresie jazdy konnej było konieczne. Oto co wyznał Barnes: Podczas castingu spytali mnie: A jak tam u ciebie z jazdą konną? Odpowiedziałem: na przyzwoitym poziomie. Szybko zadzwoniłem do mamy i spytałem, czy kiedyś w ogóle siedziałem na koniu. Odpowiedziała, że tak, zdarzyło się to raz, miałem chyba wtedy z osiem lat. Po szkoleniu w Nowej Zelandii chwaliłem się mamie, że teraz naprawdę niezły ze mnie jeździec. Trochę trudno było jej w to uwierzyć, bo szczerze mówiąc i delikatnie rzecz ujmując, nigdy jakoś blisko nie obcowałem ze zwierzętami.

Barnesa zadziwiła skala przedsięwzięcia, zwłaszcza tłum ludzi uwijających się na planie – nawet tysiąc osób – oraz ogromne dekoracje, przede wszystkim imponujący zamek tyrana. – Andrew powiedział mi, że na ekranie, dzięki efektom komputerowym, będzie on jakieś trzy razy większy. – Aktor przyznał też, że praca nad filmem sprawiła mu pewne trudności. Polegała ona często na czekaniu i wielu powtórkach. Trudno wtedy osiągnąć stan pożądanej koncentracji – tłumaczył. Barnes twierdził, że bardzo pomógł mu reżyser, który miał w głowie każdy najdrobniejszy detal, nawet podczas kręcenia pełnych rozmachu i zgiełku ogromnych scen zbiorowych.

Potwierdził, że reszta młodych aktorów przyjęła go bardzo dobrze. Czytasz te wszystkie wywiady w prasie i myślisz, iż te gadki o jednej wielkiej filmowej rodzinie są śmieszne, ale w tym przypadku okazało się to prawdą.

Barnes wspominał, że największym wyzwaniem było forsowanie konno rwącej rzeki. Na koniu nie czuł się w takich okolicznościach zbyt pewnie, ale postanowił tego nie okazywać. Reżyser powiedział, że było nieźle, ale za moment dodał: Cały czas strasznie zaciskałeś szczękę, więc zrób to jeszcze raz.

Kumpel Tolkiena

Zamierzona filmowa seria jest adaptacją siedmioczęściowego cyklu powieściowego autorstwa Clive’a Staplesa Lewisa (1898–1963), angielskiego pisarza, filozofa i wykładowcy literatury renesansowej na uniwersytetach w Oksfordzie i Cambridge. Książki o fantastycznej krainie Narnii powstały w latach 1950–1956 i osiągnęły wielki sukces w Europie i USA. Przetłumaczono je na 29 języków, sprzedano ponad 85 milionów egzemplarzy. Są od lat doskonale znane w Polsce, także dzięki znakomitemu tłumaczeniu Andrzeja Polkowskiego i wydawnictwu Media Rodzina. Przedtem ukazywały się nakładem wydawnictwa PAX.

Lewis był przyjacielem J.R.R. Tolkiena, autorem wielu prac naukowych i esejów dotyczących kultury, religii i teologii. Początkowo sceptyk i ateista, odegrał później wielką rolę jako obrońca chrześcijaństwa; był autorem błyskotliwych esejów oraz wielu popularyzatorskich książek na temat wiary i współczesnej cywilizacji. W swoich utworach często świadomie zacierał granice pomiędzy powieścią, filozoficznymi rozważaniami i refleksją na temat wiary i współczesnej mu kultury, za co go chwalono, choć jego polemiści z tej zbytniej, ich zdaniem, swobody często czynili mu zarzut. Jego powieści ceniono za niepowtarzalną atmosferę i zręczne przeplatanie etycznych refleksji z wciągającą akcją. Krytykowano je zaś (m.in. Tolkien) za zbyt chętne wykorzystywanie popularnych motywów literatury fantastycznej i przygodowej.

Na wątkach z biografii Lewisa oparto sztukę teatralną Williama Nicholsona oraz film „Cienista dolina” (Shadowlands, 1993) Richarda Attenborougha, gdzie rolę pisarza zagrał sir Anthony Hopkins.

O aktorze

Ben Barnes (książę Kaspian)

Urodził się 20 sierpnia 1981 roku w Wielkiej Brytanii. W latach 1997–2003 występował w National Youth Theatre. W 2004 roku ukończył wydział anglistyki i dramatu na Kingston University. Zdobył renomę jako aktor teatralny. Debiutował na profesjonalnej scenie w sztuce Katherine Knowles „New Ophelia” na deskach londyńskiego Pleasance Theatre. Zagrał w „Sex, Chips and Rock’n’Roll” Debbie Horsfield w Exchange Theatre w Manchesterze. Odniósł sukces w objazdowej inscenizacji głośnej sztuki Allana Bennetta „History Boys”, w Polsce znanej z filmowej adaptacji pod tytułem „Męska historia”. Z udziału w niej zrezygnował, gdy dowiedział się, że powierzono mu rolę Kspiana. Był jednym z wokalistów boysbandu Hyrise.

O reżyserze

Andrew Adamson

Nowozelandzki reżyser pracujący w USA. Urodził się 1 grudnia 1966 roku w Auckland. Początkowo pracował jako specjalista od efektów specjalnych, między innymi przy filmach „Zabaweczki” (Toys, 1992) Barry’ego Levinsona, „Batman Forever” (1995), „Czas zabijania” (A Time to Kill, 1996) oraz „Batman i Robin” (Batman & Robin, 1997) – wszystkie trzy w reżyserii Joela Schumachera. Był współreżyserem wielkich przebojów – „Shreka” oraz „Shreka 2” (także współscenarzystą). W obu filmach o zielonym ogrze użyczył głosu epizodycznym postaciom – w pierwszej części jego głosem mówił Duloc Mascot, w drugiej – kapitan gwardii. Do pierwszego „Shreka” napisał też piosenkę „Merry Men”.

Siła Narnii

„Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa” (The Chronicles of Narnia: The Lion, the Witch and the Wardrobe), jedna z najbardziej oczekiwanych premier filmowego sezonu 2005/2006 i jednocześnie najbardziej prestiżowa z ostatnich produkcji wytwórni Disney’a, nie zawiodła oczekiwań. Jej koszt wyniósł ponad 180 milionów dolarów, ale wpływy z dystrybucji na całym świecie przekroczyły 744 miliony! Gotowa jest już część druga: „Książę Kaspian”.

Przygotowania do produkcji pierwszej części trwały dwa lata, zdjęcia zaś 18 miesięcy. Kręcono je głównie w Nowej Zelandii, a także w Czechach i… w Polsce. Film zawierał przeszło tysiąc komputerowo zrealizowanych obrazów. Druga część filmu zawiera takich ujęć już ponad 1500. W ich realizacji pomagały cenione brytyjskie firmy Moving Picture Company (cykl o Harrym Potterze, „Troja”) oraz Framestore CFC („Casino Royale”, „Złoty kompas”), chociaż główny ciężar prac spoczywał, tak jak przy pierwszym filmie, na Weta Digital, nowozelandzkiej firmie założonej w 1993 roku między innymi przez Petera Jacksona i wsławionej pracą przy „Władcy pierścieni” oraz „King Kongu”. Druga część „Narnii” została zrealizowana równie starannie i dysponowała jeszcze potężniejszym budżetem. Ambicją reżysera było to, by za wszelką cenę utrzymać poziom wyznaczony przez pierwszą odsłonę tej opowieści.

Spec od „Shreka”

Reżyserem filmu został ponownie Andrew Adamson, Nowozelandczyk, współreżyser pierwszej i drugiej części „Shreka”. Poznał powieści Lewisa jako dziecko, mówił, że powrót do nich po latach był ciekawym i pouczającym doświadczeniem, pozwalającym zauważyć rzeczy, które wcześniej przeoczył. To klasyka w prawdziwym sensie tego słowa. Pamiętam, że przez okrągły rok, gdy rodzice czytali mi te książki po raz pierwszy, żyłem głównie w fantastycznym świecie Narnii. W dużej mierze ukształtował on moją wyobraźnię. Pewnie zabrzmi to tak, jakbym się przechwalał, ale ten film nie jest dla kogokolwiek. Sądzę, że robię ten film dla siebie, ponieważ koniec końców, inaczej nie da się pracować. Można się tylko poddać własnemu instynktowi. Robię więc film, który jest oparty na moim wspomnieniu o tej książce, na tym, czym ta książka była dla mnie. Staram się też wejść głębiej w postaci. Ale oczywiście jestem przekonany, że ten film świetnie przemówi i do dzieci, i do dorosłych – tłumaczył swe zamiary Adamson przy okazji realizacji pierwszego filmu. Sam Lewis miał nadzieję, że jego powieści będą „książkami wielokrotnego użytku”. Liczne zastępy wielbicieli Narnii i kolejne wznowienia tych opowieści potwierdzają, że tak właśnie się stało. Adamson nie zmienił swych zasad. Twierdził, że jeśli odstępowano od literackiego oryginału, to tylko w minimalnym stopniu, starając się zachować ducha twórczości Lewisa.

Więcej mroku

Prace nad scenariuszem drugiej części cyklu rozpoczęto jeszcze przed premierą „Lwa, czarownicy i starej szafy”. Reżyser i współscenarzysta Andrew Adamson zdecydował o ekranizacji powieści Lewisa w porządku publikacji, a nie chronologicznym. Główny powód był prosty: obawiał się, że jego młodzi aktorzy się zestarzeją. Reżyser deklarował, że tym razem ton opowieści będzie zdecydowanie bardziej mroczny. Scenarzyści postanowili wprowadzić pewne zmiany w stosunku do literackiego oryginału. Dodali partie mówiące o tym, jak czuje się rodzeństwo po powrocie z baśniowego świata do szkoły. Postanowili też o wiele szybciej niż w powieści spleść losy dzieci i Kaspiana. A także obdarzyć bohaterów pewnym poczuciem winy za to, co wydarzyło się w Narnii podczas ich nieobecności.

Wojowniczy tyran i cyniczny karzeł

W nowym filmie pojawiło się kilka istotnych nowych postaci. Oprócz Kaspiana jest to tyran Miraz. Obsadzono w tej roli –odważnie i bardzo nietypowo – włoskiego aktora Sergio Castellitto. Ten doskonały aktor pamiętny jest między innymi z pełnych ciepła kreacji w „Sprzedawcy marzeń” (1995) Giuseppe Tornatore, „Czasie religii” (2002) Marco Bellochio czy w „Zagubionej gwieździe” (2006) Gianni Amelio. To pierwszy w jego długiej karierze występ w roli czarnego charakteru. Aktor nie znał powieści, ale czwórka jego dzieci z entuzjazmem odebrała pierwszy film. Gdy zapoznał się ze scenariuszem, był bardzo zadowolony. Jego zdaniem Miraz to nie konwencjonalny brutal i tchórz. To odważny żołnierz, tyle że służący złej sprawie. Przypominał mu króla Klaudiusza z „Hamleta”. Peter Dinklage, pamiętny z „Dróżnika” (2003) Thomasa McCarthy’ego, a ostatnio z brawurowego popisu w komedii Franka Oza „Zgon na pogrzebie” (2007), zagrał Karła Zuchona. Przeważnie proponują ci role bohatera albo drania i nic pomiędzy. A Zuchon jest właśnie kimś pomiędzy. Z pewnością nie przypomina on żadnego krasnoludka z „Królewny Śnieżki” – żartował w swoim stylu mały wielki aktor.

Więcej informacji

Proszę czekać…