Uruchomcie silniki! Lindsay Lohan wsiada za kierownicę obdarzonego własną osobowością Volkswagena Garbusa rocznik ‘63, by zabrać was w niezwykłą podróż pełną humoru i wartkiej akcji. Córka kierowcy NASCAR została pozbawiona przez nadopiekuńczego ojca (Michael Keaton) szans na spełnienie marzeń i start w wyścigach. Nie ma jednak pojęcia, że wkrótce jej życie stanie na głowie. Znalazłszy uroczego Garbiego na złomowisku, tworzy z nim zespół, by ocalić rodzinę i zapisać się złotymi zgłoskami w historii wyścigów samochodowych.

„Garbi” na torze

Filmowanie wyścigów NASCAR, z uczestnikiem tak niezwykłym jak „Garbi”, nastręczało wiele technicznych problemów. Najpierw do szkółki samochodowej dostali się odtwórcy głównych ról. Musieli też przestudiować sposób zachowania kierowców i ekipy NASCAR. Najbardziej „zielona” była Lohan. Ale podobno bardzo szybko się uczyła. Podczas pierwszej jazdy krzyczała cały czas. Nie zdajesz sobie sprawy, jak wygląda jazda takim wyścigowym wozem, póki nie spróbujesz. Prędkość po prostu cię oszałamia. I strasznie się pocisz. Podczas jednego wyścigu kierowcy tracą nawet osiem funtów wagi! Ja miałam specjalnie chłodzony kombinezon, inaczej zapociłabym się na śmierć – wspominała aktorka. Robinson mówiła z uznaniem: Lindsay naprawdę nauczyła się jeździć i to praktycznie od zera. Dillon podkreślał, że wyczynowa jazda niesie wielkie wyzwania. Zdziwiła mnie klaustrofobiczna atmosfera, panująca wewnątrz samochodu. Pędzisz, a jesteś jednocześnie uwięziony. I jeszcze jedna rzecz: to sport wymagający niezwykle silnej koncentracji. Wystarczy ułamek sekundy nieuwagi i już lądujesz na ścianie. Zdjęcia do filmu powstały 5 września 2004 roku na torze Fontana, w Kalifornii, podczas prawdziwego wyścigu. Wszyscy wiedzieli, że to ryzykowne, ale producenci doszli do wniosku, że inaczej nie da się oddać prawdziwego klimatu zmagań na torze. To było jak precyzyjna operacja wojskowa – wspominała Robinson. – Było mnóstwo zabezpieczeń, na widowni ponad 100 tysięcy ludzi i plan zdjęć dopracowany co do sekundy. Wyścig kręciły 23 kamery jednocześnie, a start „Garbiego” powitany został przez ryk zachwytu ze strony zgromadzonego tłumu. Fottrell podkreślał: Pokazanie „Garbiego” podczas prawdziwego wyścigu było naszym zdaniem konieczne i należało się publiczności. Udało się!. Sfilmowano też kontrolowany wypadek, który według specjalistów był niemal nie do odróżnienia od tych, jakie naprawdę zdarzają się na torze. Robinson podkreślała zasługi jeszcze jednego członka ekipy: operatora Grega Gardinera (Faceci w czerni II). Dzięki niemu udało nam się osiągnąć prawdziwie kalifornijski nastrój babiego lata. Greg użył ciepłych, nasyconych, delikatnych barw, które podkreślały humorystyczny, a chwilami liryczny klimat tej historii – mówiła. Natomiast twórca kostiumów Frank Helmer nawiązywał do stylu i palety kolorystycznej ubiorów z przełomu lat 60. i 70., które stały się znowu popularne. Podkreślał też, że uniformy kierowców były w stu procentach wierne ściśle określonym wymaganiom regulaminu NASCAR. Mam nadzieję, że sprawiliśmy, iż „Garbi” stanie się bohaterem kolejnego pokolenia widzów. Bardzo się staraliśmy, by osiągnąć ten efekt – mówiła Robinson.

„Garbi” wiecznie żywy

Jednym z największych przebojów wytworni Disneya w końcu lat 60. był film Kochany chrabąszcz Roberta Stevensona. Bohaterem tej pogodnej komedii był volkswagen obdarzony niezwykłą osobowością, uczuciami i sprytem oraz wolą walki. Utwór Stevensona doczekał się trzech kontynuacji: Herbie Rides Again (1974) Stevensona, Herbie Goes to Monte Carlo (1977) Vincenta McEveety’ego oraz Herbie Goes Bananas (1980) tego samego reżysera, a także serialu telewizyjnego. W 1997 pojawiła się jeszcze jedna kontynuacja – telewizyjny film The Love Bug Peytona Reeda. Tak jak wiele dzieciaków z mojego pokolenia, uwielbiałam filmy o Herbiem, i oczywiście jego samego – wspominała reżyserka. – Nie było drugiego takiego filmowego bohatera. Toteż bardzo ucieszyłam się, gdy otrzymałam szansę przywrócenia go do życia i przypomnienia współczesnym dzieciakom. Myślę, że jeśli chodzi o efekty specjalne, uda nam się przebić poprzednie filmy. Ale najważniejsze jest to, by nasz bohater zachował swój niepowtarzalny wdzięk i urok. Mam nadzieję, że Herbie jest retro i cool. Kręcąc ten film, chcieliśmy osiągnąć klimat jak w słynnej piosence „California Dreamin’” – nastrój wspaniałego letniego dnia, słonecznego, szczęśliwego i pełnego magicznego nastroju.

NASCAR wita

Pomyśleliśmy sobie, że gdy „Garbi” powróci z emerytury, to zgodnie ze swym charakterem i ambicjami zechce odnaleźć się w świecie najbardziej dziś emocjonujących, moim zdaniem, wyścigów w Ameryce: NASCAR – tłumaczył producent Robert Simonds. Organizatorzy i ludzie odpowiedzialni za promocję NASCAR nie mieli nic przeciw temu. Wręcz przeciwnie – byli pełni entuzjazmu dla tego pomysłu. Sarah Nettinga, dyrektor filmu, telewizji i muzycznej rozrywki związanej z NASCAR, tak komentowała ten pomysł: „Garbi” i NASCAR – to moim zdaniem strzał w dziesiątkę! Właściwie wszyscy pamiętają dawnego „Garbiego” i jego wolę zwycięstwa. Nasz tor to dla niego wręcz idealne miejsce. Trzeba też pamiętać, że publiczność naszych wyścigów i wielbiciele dzielnego Volkswagena mają zbliżoną mentalność i gust: cenią współzawodnictwo, rodzinę, beztroską rozrywkę, poczucie humoru. Nasi słynni kierowcy, jak Jimmi Johnson, Jeff Gordon, Kevi Harvick, Jamie McMurray, Casey Mears, Rusty Wallace – dosłownie wszyscy chcieli stanąć w szranki z dzielnym Garbim. Angela Robinson też miała wielki sentyment dla „Garbiego”, lecz zwróciła uwagę także na – jej zdaniem – trafne ujęcie jeszcze jednego tematu w scenariuszu: historii młodej dziewczyny zmagającej się z przeciwnościami, a nawet oporami otoczenia, w drodze do wymarzonego celu. Mamy tu oczywiście bardzo dynamiczne sekwencje wyścigów, wielką porcję humoru, którą wnosi ze sobą „Garbi”. Ale jest jeszcze coś – to opowieść o zdeterminowanej w swych dążeniach młodej kobiecie, która chce pokonać wszelkie stające na jej drodze bariery i osiągnąć sukces w dziedzinie sportu, zdominowanej przez mężczyzn. Uważam, że dopiero harmonijne połączenie tych wszystkich elementów przesądziło o naprawdę wysokiej jakości tekstu – tłumaczyła reżyserka. Producentka Lisa Stewart uważała, że wybór Robinson na reżysera nowych przygód „Garbiego” był jak najbardziej słuszny. Angela ma doskonałe wyczucie współczesnych trendów popkultury, zmysł obserwacji i niepowtarzalne, przenikliwe poczucie humoru – mówiła. – A „Garbie” zawsze odznaczał się specyficznym humorem. Dlatego uważam, że Angela to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Producent wykonawczy Michel Fottrell dodawał: „Garbi” ma już swoje miejsce w kulturze i masowej wyobraźni. Znają go dziadkowie, rodzice, teraz pozna go nowe pokolenie. Coś, co go wyróżnia, to delikatna ironia zawarta w tej specyficznej postaci. Musieliśmy uważać, by jej nie zaprzepaścić. Trzeba było znaleźć idealne proporcje pomiędzy jego tradycyjnym wizerunkiem a nowoczesnością.

Rozgryźć „Garbiego”

Przygotowaliśmy aż 36 różnych wersji wyglądu „Garbiego”, od „Garbiego” ze złomowiska, po „Garbiego” - uczestnika NASCAR – mówił kolejny z producentów, Charles Hirschhorn. – Zawsze staraliśmy się pamiętać o tym, że mamy do czynienia z postacią baśniową, a nie ze zwykłym samochodem. Robinson, by pozostać wierną dawnemu wizerunkowi „Garbiego” i nie wprowadzać zmian niezgodnych z jego dawnym wyglądem i charakterem, obejrzała wszystkie kinowe i telewizyjne filmy na jego temat, studiowała też pilnie poświęcone mu strony internetowe. Doszłam do wniosku, że ludzie traktują naszego bohatera jakby go znali, jak dobrego starego znajomego, jak żywą osobę. I właśnie dlatego byłam zdania, że nie należy tworzyć nowego „Garbiego” za pomocą komputera, choć to pewnie byłoby technicznie najprostsze. Ale nasz „Garbi” musiał być realny, prawdziwy. Dlatego użyliśmy autentycznych samochodów z lat 60. Oczywiście zostały one naszpikowane nowoczesnymi dodatkami, cudami współczesnej robotyki. A jednak, gdy „Grabi” był na planie, naprawdę miałam złudzenie, że to żywy aktor. Kilka razy powstrzymałam się w ostatniej chwili, by nie powiedzieć: „Teraz przesuń się w lewo, „Garbi”. Robinson i inni członkowie ekipy odbyli przejażdżki po torze NASCAR, by poznać prawdziwą atmosferę wyścigu. Myślę, że to było bardzo ważne – mówiła Robinson. – To poczucie pędu, zespolenia z samochodem, uczucie, z jakim wchodzi się w zakręty... Trzeba tego doznać, by zrozumieć, jaka więź łączy „Garbiego” i Maggie: urodzonych do wyścigu.

Wszyscy ludzie „Garbiego”

Jasne, że „Garbi” potrzebował przyjaciela i partnera w swych marzeniach o sławie. Znalazł go (a raczej ją) w osobie Maggie, granej przez Lohan. Lindsay Lohan była pierwszą aktorką, którą brano pod uwagę przy obsadzaniu tej roli. Bardzo chciałam z nią pracować. Widziałam jej wcześniejsze filmy i byłam pod wielkim wrażeniem jej energii i naturalności – tłumaczyła Robinson. – Słyszałam też o jej dyscyplinie i zarazem żywiołowości, doskonałym wyczuciu rytmu dialogu. Wszystko sprawdziło się w stu procentach. Możemy uwierzyć w postać Maggie, zarówno w jej kłopoty rodzinne, jak i w to, że jest nieustraszonym kierowcą rajdowym. Lohan, jak właściwie wszyscy członkowie ekipy, dobrze znała „Garbiego”. Oczywiście, widziałam oryginalny film – mówiła. – I jasne było dla mnie, że najważniejsze to traktować „Garbiego” jak żywą istotę: kumpla, a nie dziwaczną maszynę. To postać, którą zna już doskonale kilka pokoleń. Więc nie można było popaść w jakąś sztuczność. Młoda aktorka podkreślała, że charakter Maggie jest jej bliski. Ta dziewczyna dobrze wie, że ma talent. Pewne rzeczy ma się po prostu we krwi. Ona to czuje. Oczywiście, ostre stanowisko ojca jest dla niej problemem. Ale Maggie nie należy do dziewczyn, które się poddają. Ja zresztą też nie – komentowała Lohan. Bardzo atrakcyjnym elementem udziału w filmie było dla Lohan spędzenie wielu godzin za kierownicą „Garbiego”, przerobionego na samochód wyścigowy. W wielu sekwencjach kierowała samochodem sama lub pod okiem doświadczonych kierowców: Jeffa Gordona i Dale’a Earnhardta Juniora. Najfajniej było na torze NASCAR Fontana. Było tam pełno fanów wyścigów, a mnie zapowiedziano jako normalnego kierowcę biorącego udział w wyścigu. To było naprawdę coś! Inną ważną postacią w filmie jest Kevin, kolega Maggie ze szkoły średniej, który został mechanikiem-cudotwórcą. Przystosowuje on „Garbiego” do walki o najwyższą stawkę. Zyskuje też coś więcej niż tylko koleżeńską sympatię Maggie. Kevina zagrał Justin Long, który odniósł niedawno sukces w innym filmie o tematyce sportowej: komedii Zabawy z piłką z Benem Stillerem. Trudno nie pokochać „Garbiego” i mój bohater oczywiście go pokochał – śmiał się aktor. – „Garbi” wiąże przecież ludzi silnymi więziami przyjaźni i miłości. Tak jest i w tym przypadku. Kevin jako jedyny dostrzegł ukryty potencjał „Garbiego” i jego swoiste piękno pod doprawdy nieatrakcyjną powierzchownością. Myślę, że ta część filmu wyraża w sposób nienatrętny, komediowy, ważną myśl: nie daj się zwieść pozorom, ważne jest wewnętrzne piękno. Aktor chwalił sobie też pracę z Lohan. Jest pełna energii, szczerości i naturalności, jak bohaterka, którą gra. To ktoś, z kim chciałoby się trwale związać. Nic więc dziwnego, że romantyczne sceny przychodziły mi zupełnie bez wysiłku. Lohan przekomarzała się: Ja i Justin byliśmy na planie jak brat i siostra. Zatem dla mnie sekwencje flirtu były... hmmm... nieco dziwne. Brata Maggie, Raya Juniora, zagrał popularny komik Breckin Meyer. (Garfield, Wyścig szczurów). Ray chce kontynuować tradycję rodzinną: jego dziadek i ojciec byli przecież asami NASCAR. Jest tylko jeden, za to istotny problem: Ray Junior nie jest dobrym kierowcą i tak naprawdę nie ma serca do wyścigów. Za nic jednak nie chce zawieść nadziei taty. Ale jak powiedzieć ojcu, że rezygnuje, i że zamiast niego ścigać się powinna ukochana córka, o której bezpieczeństwo Ray senior tak mocno, przesadnie wręcz dba? Ta postać ma bardzo realistyczny charakter – mówiła reżyserka. – Ilu z nas nie miało lub nie ma podobnych dylematów? Iść drogą wyznaczoną przez rodziców, by ich nie rozczarować, lecz jednocześnie wyrządzić szkodę własnemu życiu? Czy też postąpić zgodnie z własną wolą, raniąc przy tym najbliższych? To poważny problem. Breckin potrafił, jak sądzę, połączyć w postaci Raya komediowy ton z prawdziwym dramatycznym napięciem i ciepłem. Według mnie, w idealnych proporcjach. Aktor przyznawał, że zainteresowała go postać, ale może jeszcze bardziej ekscytowało go poznawanie świata wyścigów od środka. To dziwne, surrealistyczne wrażenie. Nagle znajdujesz się wewnątrz hermetycznego świata, który znasz tylko z telewizji. Warto dla takich chwil być aktorem! Oczywiście, że znałem doskonale filmy o „Garbim” – deklarował Michael Keaton (Batman, Sok z żuka), wybitny aktor, słynny zwłaszcza z ról charakterystycznych, który zagrał ojca Maggie, Raya seniora. Przyznał jednak, że ostatecznie przekonała go do udziału w filmie uważna lektura scenariusza. To bardzo dobrze napisana współczesna historia – stwierdził. Jego zdaniem, Ray jest zwariowany (jak wielu ojców) na punkcie córki. Ciężko pracuje, dba o rodzinę, wychowuje dzieci samotnie i często traci poczucie miary, nie dostrzegając tego, co jest dla nich dobre. Praca z Lindsay to wielka przyjemność – wspominał gwiazdor. – Należy ona do tej nielicznej grupy aktorów obdarzonych wewnętrznym kompasem, nieomylnym z reguły instynktem. Po prostu wyczuwa, co jest prawdziwe, a co brzmi fałszywie. To, co fałszywe, od razu odrzuca. Keaton, wielbiciel wyścigów Formuły I, nie znał bliżej wyścigów NASCAR. Ta atmosfera wciąga – przyznał. – Emocje się udzielają. Widownia reaguje na to, co się dzieje na torze, bardzo żywiołowo. Tripa Murphy’ego, asa rajdowego o niezwykle silnym ego, który nie toleruje porażek i obsesyjnie chce pogrążyć „Garbiego” i Maggie, ponieważ czuje się przez nich upokorzony, zagrał Matt Dillon. Bardzo lubię grać czarne charaktery, zwłaszcza jeśli są to przy tym postaci zabawne – wyznał aktor. – A Trip taki jest. Postaci o rozrośniętym niebotycznie ego, aroganckie jak on, to doskonały materiał dla aktora. Opowiadamy tu przecież o próżności, która jest cechą charakteru, istniejącą w każdym z nas. Można uczynić to naprawdę zabawnie. Zdaniem Dillona, popularność opowieści o „Garbim” wynika ze swoistego charakteru tej postaci. „Garbi” zawsze chce dokonać niemożliwego i to mu się udaje. A oprócz tego, jego obecność jest swoistym sprawdzianem, testem charakterów dla otaczających go ludzi, w pełni ujawniającym ich cechy. To odnosi się także do Tripa.

Wszystkie oblicza „Garbiego”

Jak już wspominaliśmy, Robinson zdecydował, by komputerowe tricki ograniczyć – zwłaszcza w przypadku wyglądu „Garbiego” – do minimum. Randy White, odpowiedzialny za ekranowy wygląd samochodu, zaczął więc szeroko zakrojone poszukiwania „aktorów”. Volkswgeny (model 1963) są wciąż naprawdę – z pewnością także z racji filmów o „Garbim” – bardzo popularne. Przez internet zebraliśmy mnóstwo ofert wykorzystania samochodów, a ich właściciele znali najdrobniejsze szczegóły techniczne na temat swych wozów oraz detale dotyczące wyglądu i zachowań „Garbiego” w poprzednich filmach – opowiadał White. Udało się nawet odnaleźć w Ohio jednego z oryginalnych „odtwórców” roli „Garbiego”, bardzo zadbanego i na chodzie. Właściciel nie chciał go sprzedać, ale wypożyczył wraz z drugim modelem z tego samego roku. W ten sposób dawny gwiazdor wcielił się w bohatera, którego już raz odtwarzał. „Garbi”, który pojawia się w filmie w czterech podstawowych wcieleniach: „Garbi” ze złomowiska, „Garbi” odnowiony przez Kevina (Street Racer „Garbie”), „Garbi” zagrożony zniszczeniem „występami” w Demolition Show i NASCAR „Garbie”, został zagrany przez ponad 30 różnych samochodów. Scenograf Daniel Bradford podkreślał, że unowocześnienie wyglądu „Garbiego” nie mogło pójść za daleko. „Garbi” to przecież uosobienie oldskulu – mówił. – Możliwy był pewien lifting, ale nie jakaś radykalna zmiana wizerunku. Zmieniliśmy na przykład (na bardziej wyrazisty) krój pisma numeru startowego 53, ale nie jakoś bardzo mocno. Bardzo ważne było dodać emocje „Garbiego”, które wyraża swoją „twarzą”. Zajmował się tym animator Robert Short (Oscar za „Sok z żuka”). Zgodziliśmy się, że „Garbi” musi wyrażać pięć, siedem podstawowych emocji, w różnym natężeniu – mówił Short. Matt Sweneey (I), odpowiedzialny za efekty specjalne, wspominał z rozrzewnieniem swój ulubiony efekt: To moment, gdy „Garbi” otrząsa się po myciu z wody, jak pies. Myślę, że wyszło to naprawdę doskonale. Kluczową kwestią było zapewnienie „Garbiemu” ekspresyjnego wyrazu oczu, słynnego poruszania anteną, czy zamykania i otwierania drzwi. Osiągnięto to za pomocą specjalnych systemów sterowanych radiem. Jedną z najtrudniejszych i najbardziej efektownych scen była sekwencja ucieczki „Garbiego” przed zniszczeniem na złomowisku. Wszystko musiało być zgrane jak w zegarku – wspominał Sweeney. – Ruchy kamery i impulsy radiowe. Inaczej rozbijalibyśmy bez końca kolejne samochody. To była praca w morderczym tempie – wspominał White. – Na planie było sześciu mechaników, którzy pracowali czternaście godzin na dobę. Gdy kończyli przygotowywanie do zdjęć jednego samochodu, natychmiast zajmowali się drugim, potrzebnym w innej sekwencji.

Więcej informacji

Proszę czekać…