Pierwszy film wytwórni Columbia Pictures zrealizowany w technice CGI. Historia misia grizzly o imieniu BOOG i jego wychudzonego przyjaciela jelonka ELLIOTA, który nie ma jednego poroża. Przyjaciele podczas rozpoczynającego się sezonu na polowanie postanawiają "uwolnić" las od myśliwych.

Ewoluowanie filmu Sezon na misia: 1, 2, 3D

"Pomysł na film Sezon na misia powstał w mojej głowie po przeczytaniu historii dzikich zwierząt, które w pewien sposób zostały udomowione żyjąc na obrzeżach górskich miast takich jak Ketchum w stanie Idaho czy Mammoth w Kalifornii," wspomina rysownik Steve Moore. "Pewnego dnia zwierzęta zrobiły coś, co zaniepokoiło mieszkańców miast. Uśpili je więc i wywieźli do lasu. Zawsze zastanawiało mnie to, co mogło się wydarzyć, kiedy takie zwierzęta nagle znalazły się w leśnej głuszy - jak udało im się przetrwać?"

Szkic scenariusza filmu opatrzony w niezwykle zabawne rysunki Moore'a złożono w nowo założonej Sony Pictures Animation. Wkrótce okazało się, że to właśnie ten, a nie inny projekt stanie się pierwszą produkcją studia. Przygotowaniem filmu do produkcji miała zająć się Jill Culton, uważana za jedną z najbardziej oryginalnych realizatorów w świecie animacji (Potwory i spółka, Toy Story). Jill, która od dawna była entuzjastką prac Moore'a, bardzo spodobał się jego pomysł.

Culton rozpoczęła pracę nad filmem przy współpracy utalentowanego Anthony'ego Stacchi (Mrówka Z, Jakubek i brzoskwinia olbrzymka) oraz weterana filmu animowanego Rogera Allersa, który został zaangażowany jako reżyser (wcześniej zrealizował nagrodzony Oscarem ® przebój Król Lew).

W trakcie prac nad konstruowaniem ekranowej historii, "poszczególne postaci ewaluowały," mówi Allers. "Boog stawał się bardziej wyluzowany i niewzruszony, podczas gdy Elliot potrafił coraz efektywniej nim manipulować i był przez to jeszcze zabawniejszy. Naprawdę ze sporym zainteresowaniem obserwowaliśmy, jak te postaci się rozwijają."

Jednym z wyzwań w pracy nad ostateczną wersją scenariusza było kontynuowanie i rozwijanie tempa historii, a jednocześnie utrzymanie na tym samym poziomie elementów humorystycznych. "W przypadku naszego filmu, humor musiał wynikać z postaci, ich charakterów i sytuacji," mówi.

Jeszcze w trakcie udoskonalania historii, zespół rozpoczął pracę nad wizualną stroną projektu współpracując z artystami i animatorami nad sformułowaniem unikalnego wizerunku filmu. "Spędziliśmy prawie rok definiując wygląd naszych postaci, poziom szczegółów, otoczenie," mówi nadzorujący efekty wizualne Doug Ikeler.

Idąc w przód spoglądamy wstecz

Jednym z bardziej wyróżniających i oryginalnych aspektów filmu "Sezon na misia" jest sposób, w jaki integruje on sztukę klasycznej animacji dwuwymiarowej z nowinkami technologicznymi i wyzwaniami możliwymi dzięki technologii 3D. "Stworzyliśmy narzędzia, które są jedyne w swoim rodzaju," stwierdza producent Murdocca.

Filmowcy chcieli, aby wygląd filmu celebrował esencję rysunków dwuwymiarowych - graficzne linie, cienie i głębia - a jednocześnie miał jakość przełożoną na język nowych mediów. "Największym wyzwaniem była dla nas praca wg zasad tradycyjnej animacji 2D," mówi główny animator Sean P. Mullen. "W naszym filmie byliśmy w stanie wykorzystać mnóstwo podstawowych zasad animacji, które wcześniej bardzo trudno było zastosować podczas pracy z komputerem."

Kiedy filmowa opowieść nabierała kształtu, reżyserzy zaczęli zastanawiać się nad wizualnym językiem, jaki mieli zamiar wykorzystać. "Jedną z moich ulubionych książek jest książka kartek świątecznych Eyvinda Earle'a," mówi Culton. "Każda kartka ma stary graficzny wygląd - śnieg, drzewa, małe kościółki. I każda z nich posiada niezwykle silną paletę barw." Earle, znany twórca tła w filmach Disneya wziął udział w realizacji takich klasyków jak Śpiąca królewna, Zakochany kundel czy Fantazja. Culton zasugerowała więc artystom, aby w filmie "Sezon na misia" wykorzystali wyróżniający się styl Earle'a kreując miasteczko Timberline i znajdujące się w jego okolicy lasy.

Aby umożliwić reżyserom połączenie wyglądu i klimatu tradycyjnej animacji z trójwymiarowymi postaciami zaprojektowano specjalne urządzenia, które nie tylko pomogły osiągnąć pożądany obraz graficzny, ale dały możliwość realistycznego ożywienia bohaterów. Postaci, jakie można było oglądać w starszych filmach animowanych wykorzystujących komputerowo generowane obrazy, sprawiały wrażenie kukiełek. Animatorzy nie mieli bowiem do dyspozycji tak elastycznych narzędzi.

Na wiele sposobów, "Sezon na misia" łączy przeszłe i przyszłe techniki animacji. "Przyjęliśmy zasadę dwuwymiarowego stylu i na jego bazie kreowania świata 3D," mówi odpowiedzialny za wizualną stronę filmu Mike Humphries. "To unikalna technika, nigdy wcześniej nie wykorzystywana - mam wrażenie, że przekroczyliśmy w tym przypadku pewne ograniczenia."

"Sezon na misia" sporo zyskał dzięki profesjonalizmowi Sony Pictures Imageworks. Tak mówi o tym Stacchi: "Jednym z naszych podstawowych celów było zrealizowanie filmu, który składałby się z dużych sekwencji akcji. Właśnie dzięki temu mogliśmy eksploatować technologię i możliwości Imageworks. Nie ma na świecie wielu studiów animacji, które miałyby takie doświadczenie w realizowaniu efektów specjalnych jak właśnie Imageworks."

Na początku był rysunek

"Każdy film animowany rozpoczyna się od pustej strony," mówi wiceprezes Sony Pictures Animation, Sandra Rabins. Zupełnie inaczej niż w przypadku filmu z żywą akcją, który zaczyna się wraz z kopią scenariusza lądującą w dłoniach agenta i serią zdjęć aktorskich twarzy, początek pracy nad filmem animowanym oznacza artystów tworzących rysunkowe scenopisy - storyboardy. Wypełniają oni opowieść postaciami, które zostają powołane do życia przy pomocy rysunków. Storyboardy przypominają na początku komiksy, w których każda kratka przedstawia odpowiedni fragment akcji. Podczas procesu realizacji filmu animowanego taki właśnie format przyjmują tysiące szkiców. Niektóre zostają odłożone na bok, niektóre odnajdują drogę na ekran po odpowiednim prze formatowaniu i udoskonaleniu.

W przypadku filmu Sezon na misia, wczesne scenopisy rysunkowe stały się inspiracją kolejnych czterech lat pracy dla ponad 200 artystów i animatorów, którzy wykonali 1223 ujęć zużywając ponad 2 kilometry taśmy filmowej i wykorzystując przy tym ponad 34 000 rysunków.

Proces tworzenia pełnowymiarowych postaci do filmu "Sezon na misia" rozpoczął się w chwili zaangażowania Cartera Goodricha, który stanął przed olbrzymim wyzwaniem - stworzeniem każdej z filmowych postaci. Goodrich jako współtwórca bohaterów filmów animowanych wziął udział w takich projektach jak Gdzie jest Nemo?, Potwory i spółka czy Shrek. Dzięki odważnej kresce, z której jest znany, Goodrich wyposażył każde zwierzę i mieszkańca Timberline w odrębną, chwilami dziwaczną osobowość.

Wstępne szkice Goodricha zostały przełożone na język komputera i ożywione przez Michaela Kurinsky’ego, który tworzył obrazy w Photoshopie, aby ustalić odpowiednią fakturę i kolory - szczególnie ważne w przypadku zwierzęcych futer i ludzkich włosów. "Każde zwierzę w naszym filmie ma specyficzne futro," wyjaśnia Kurinsky. "Chropowate i gęste futro bobra powinno wyglądać zupełnie inaczej niż miękkie i puszyste futerko wiewiórki."

Po dokonaniu stylizacji przy użyciu nowej technologii "grzebienia", zespół ds. efektów wizualnych zastosował nowy system "dynamicznych włosów". Nowe narzędzie umożliwiło poruszanie się włosów futra w grupach, jednocześnie pozwalając każdemu pojedynczemu włosowi na niezależne ruchy. Ponieważ film pełen jest aktywnych, leśnych zwierząt, zespół musiał stworzyć bardzo różnorodne style futer reagujące na tak różne elementy jak wiatr, woda, błoto czy kurz.

O Sony Pictures Animation i filmie Sezon na misia

"Ten film posiada wszystkie elementy, które uwielbiam w filmach animowanych," mówi wiceprezes Sony Pictures Animation, Penney Finkelman Cox. "Łącznie z tym, że opowiada o wspaniałym, świeżym i oryginalnym związku między dwoma niezwykłymi i zupełnie do siebie niepodobnymi postaciami - Boogiem i Elliotem."

"Sezon na misia" rozpoczyna serię oryginalnych filmów animowanych zrealizowanych przez Sony Pictures Animation we współpracy z Sony Pictures Imageworks - Oskar® za efekty wizualne do Spider-Man 2 oraz Czub-Czuby, nominacje do nagrody Akademii Opowieści z Narnii, Spider-Man, Człowiek widmo, Stuart Malutki, oraz Żołnierze kosmosu.

Filmowcy przyszłych pokoleń będą z pewnością czerpać korzyści z osiągnięć firmy - i jej pełnego pasji zespołu twórców - aby produkować najlepsze możliwie filmy animowane. Sony Pictures Animation nie widzi końca nowych możliwości. Cytując reżysera "Sezonu na misia" Rogera Allersa możemy powiedzieć, że: "Jedynym ograniczeniem może być wyobraźnia."

Ożywianie postaci poprzez technologię "zgniatania i rozciągania"

Kiedy słyszymy słowo "rzeźbiarz", przychodzą nam do głowy glina i narzędzia rzeźbiarskie. Ta znana od wieków metoda rzeźbienia ciągle jest jeszcze wykorzystywana w świecie animacji - produkcja modeli postaci tzw. "makiet". Jednak w świecie technik komputerowych, twórcy modeli pracują ściśle z reżyserem i projektantem, aby przekształcić postać z dwuwymiarowych rysunków koncepcyjnych w trójwymiarowe modele, które mogłyby zostać rozciągnięte na wewnętrznych, komputerowo stworzonych konstrukcjach i animowane. Kiedy artyści zajmujący się konstruowaniem modeli dostarczali gotowe wyjściowe modele postaci, inni członkowie zespołu animatorów tworzyli szkielet poruszający danym modelem. W ten sposób dokładnie definiowali ruch danej postaci. Aby opracować sposób, w jaki bohaterowie filmu powinni poruszać się na ekranie, animatorzy odnosili się do sposobu, w jaki zwierzęta poruszają się w realnym życiu. Ponieważ w komputerowo animowanym filmie ruch jest sam w sobie rodzajem artystycznej kreacji, każdy niuans ciała danej postaci musiał zostać szczegółowo zanalizowany.

Reżyserzy "Sezonu na misia" chcieli, aby bohaterowie byli bardzo plastyczni, Tak, aby w poszczególnych sekwencjach akcji można nimi było manipulować w sposób wcześniej nie widziany na ekranie.

"Stworzyliśmy zupełnie unikalne techniki animacji, które były pomysłem Jill Culton," mówi producent Murdocca. Czynnik 'zgniatania i rozciągania' był do tej pory używany w animacji 2D, aby pokazać na ekranie momenty, w których kształt ciała danych postaci zostaje w jakiś sposób zmieniony na skutek działania siły fizycznej. Do momentu jednak powstania Sezonu na misia ta technika nie była w tak dużym wymiarze wykorzystana w trójwymiarowym filmowym świecie.

Utalentowane głosy

Kiedy ukończono prace nad wstępnym scenariuszem filmu "Sezon na misia", realizatorzy rozpoczęli poszukiwania aktorów, którzy mogliby użyczyć swoich głosów postaciom. Filmowcy byli szczególnie zainteresowani znalezieniem dwóch wiodących aktorów, którzy oddaliby kontrast między Boogiem, olbrzymim niedźwiedziem grizzly, a Elliotem wychudzonym, jednorogim jeleniem. Podczas wstępnych castingów, montażystka Pam Ziegenhagen-Shefland łączyła głosy poszczególnych aktorów z wizerunkami Booga i Elliota. Filmowcy następnie wysłuchiwali próbnych nagrań, nie mając pojęcia, jacy aktorzy podkładali głosy.

Tak mówi Culton: "Przesłuchaliśmy wiele różnych nagrań, kiedy jednak połączyliśmy ze sobą Martina Lawrence i Ashtona Kutchera, przyszło olśnienie. Martin wniósł do postaci Booga niezwykłą pewność siebie, a olbrzymia energia Ashtona okazała się idealna dla postaci Elliota."

"Kiedy zaczęliśmy proces castingu, podłożyliśmy głos Martina pod rysunki przedstawiające Booga i ciepło, głębia jego głosu przekonały nas, że to właśnie on powinien wypełnić swoją osobowością ciało olbrzymiego niedźwiedzia," dodaje Stacchi. "Jeśli natomiast chodzi o Ashtona, to jego głos idealnie pasował do chudego, drobnego jelenia. Jego komiczna energia świetnie współgrała z nieobliczalną osobowością Elliota."

Lawrence pragmatycznie podszedł do rozwoju swojej postaci, "Boog to grizzly nie posiadający instynktu niedźwiedzia. Nigdy nie był w lesie. Jest udomowiony i mieszka w garażu Beth. Jest gwiazdą show i po prostu to uwielbia. Na początku poznajemy go jako uroczego niedźwiedzia, który pewnego dnia zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma w sobie nic z prawdziwego grizzly."

Podobnie, Kutcher wyposażył swojego bohatera w unikalne cechy. Zespół twórczy zachwycił się sposobem, w jaki aktor wykorzystał swój chłopięcy wdzięk, zaraźliwą energię i charyzmę, aby znaleźć sposób na wypowiadanie swoich kwestii, które były zupełnie inne za każdym ujęciem.

Zapytany o to, dlaczego przyjął rolę Elliota, Kutcher żartuje, "Zmusili mnie do tego. No, niekoniecznie. Spotkałem się z realizatorami i pokazali mi, jak wg ich koncepcji powinni wyglądać bohaterowie filmu. Cała historia została już ujęta w formie rysunkowego scenopisu. Kiedy prowadzili mnie krok po kroku przez skonstruowaną przez scenarzystów opowieść, zyskałem sporo pewności siebie. Zobaczyłem, jak mnóstwo pracy należało włożyć w projekt, zanim mogło zostać wykonane pojedyncze ujęcie."

Podczas nagrywania głosów do filmu "Sezon na misia", aktorzy nie mieli wspólnych scen. Aby sprostać związanym z tym wyzwaniom, reżyserzy zawsze byli gotowi "zagrać" jako ich partnerzy w poszczególnych scenach dostarczając odpowiednie linijki dialogów.

Podkładanie głosu w filmie animowanym stanowi niezwykłą inspirację dla każdego, kto pracuje nad realizacją takiego filmu. Idealnym przykładem był tutaj oszalały myśliwy, Shaw, w którego wcielił się Gary Sinise. "Gary jest poważnym, poukładanym aktorem," obserwuje Allers. "Podchodził do postaci Shawa etapami, zwiększając stopniowo rozmiar jego szaleństwa, aż nagle wykonał ten zwariowany śmiech, który bardzo nam się spodobał. Świetną zabawą było obserwowanie, jak przekształca się w szaleńca z obłąkanym śmiechem."

Wg Stacchiego, Debra Messing wniosła do roli strażnika parku, Beth niezwykłe elementy komediowe. "Beth jest za bardzo pobłażliwa w stosunku do Booga. Traktuje go trochę jak psa, co powoduje zabawne sytuacje biorąc pod uwagę rozmiar Booga," mówi Stacchi. "Kiedy prosi ją o rybnego krakersa, jest między nimi pewna łagodność. Kiedy śpiewa mu kołysankę, jest to naprawdę słodkie."

Film "Sezon na misia" zaoferował nagrodzonej Emmy, Messing debiut w świecie animacji, którą aktorka uwielbia. Była szczęśliwa także z powodu tego, że wreszcie mogła zagrać bez "całego tego strojenia się i ton makijażu," mówi.

Zupełnym przeciwieństwem ciepłej Beth jest bardzo władcza wiewiórka McSquizzy, której głosu użyczył szkocki aktor i komik Billy Connolly.

Podczas przeprawy przez las, Boog i Elliot spotykają bobry pracowicie konstruujące zaporę pod wodzą przewodnika Reilly'ego (Jon Favreau). "Reilly to najprzystojniejszy bóbr w całym lesie. Ma poważanie i charyzmę," mówi Culton.

Jeśli Elliot znajduje się na najniższym szczeblu drabiny w kategorii męskości jeleni, Ian jeleń - alpha jest na jej szczycie. W jego rolę wcielił się Patrick Warburton znany ze swojego pięknego barytonu, który mogliśmy usłyszeć między innymi w Kurczaku Małym czy Nowych szatach cesarza.

Elliot i Ian kochają się w pięknej łani Giselle. W tę postać wcieliła się wszechstronnie utalentowana aktorka telewizyjna i teatralna Jane Krakowski, która musiała zmierzyć się ze stereotypami mówiącymi o tym, co naprawdę oznacza bycie łanią: "Kiedy mówią ci, że masz być łanią o imieniu Giselle, pojawia się w twojej głowie staromodna wizja - 'Będzie piękna i zwiewna.' Kiedy jednak spotkałam się z reżyserami zdałam sobie sprawę, że mieli na myśli kogoś zadziornego i z charakterem. Im bardziej zadziorna była Giselle, tym lepiej się wszyscy bawiliśmy."

W pozostałych rolach pojawiają się - aktorka Georgia Engel jako Bobbie, towarzyska obozowiczka, która traci ukochanego jamnika Pana Weenie, na rzecz dzikiej bandy oraz Gordon Tootoosis jako trzeźwo myślący szeryf Gordy, głos rozsądku miasteczka Timberline.

Życie na animowanej granicy

Partnerstwo między Sony Pictures Animation i Imageworks umożliwiło ekipie realizacyjnej zdefiniowanie unikalnego stylu Sezonu na misia. Stało się tak między innymi dlatego, że zgodnie z filozofią zespołu - wszystko jest możliwe. Efektem tego jest zachwycający pod względem wizualnym film. Z powodu tych wszystkich przepięknych obrazów, a także rozwijającej się na ekranie przyjaźni między głównymi bohaterami - Boogiem i Elliotem - filmowcy wierzą, że ich dzieło zrobi spore wrażenie na widzach. "Mam nadzieję, że kiedy dzieciaki zobaczą nasz film, poznają wartość prawdziwej przyjaźni," mówi Allers. "Film mówi między innymi o tym, że niektórzy są trochę dziwni, ale właśnie czasem dlatego ich lubimy. Właśnie to daje im osobowość."

Więcej informacji

Proszę czekać…