Ekranizacja polskiej epopei narodowej – „Pana Tadeusza” autorstwa Adama Mickiewicza. Film o patriotyzmie, miłości i odkupieniu win.

Dekoracja wnętrz

"Pan Tadeusz" to trzeci film Andrzeja Wajdy, zrealizowany przy współpracy Wiesławy Chojkowskiej. Przy "Panu Tadeuszu" pracowali z nią rekwizytorzy: Grzegorz Rzepecki, Bogusław Piotrowski, Wojciech Kocemba, Paweł Gołaszewski i Edward Koralewski. Akcja filmu rozgrywa się w początkach XIX stulecia. Trzeba jednak pamiętać, że została umiejscowiona na prowincji, gdzie ze względu na zwyczaj wieloletniego przechowywania przedmiotów, wiele z nich pochodziło z dawniejszych czasów, np. z XVII, XVIII wieku.

Przeważającą większość rekwizytów w filmowym "Panu Tadeuszu" stanowią autentyczne wyroby z dawnych epok. Około 70% spośród nich pochodzi z prywatnych kolekcji, pozostałe - z muzeów. Jednak pewne przedmioty,opisane przez Adama Mickiewicza, trzeba było wykonać od podstaw, gdyż autentyczne egzemplarze nie zachowały się do naszych czasów. W warszawskiej Pracowni Modelarskiej Włodzimierza Mazurka odtworzono z wielką precyzją - według projektu Wiesławy Chojkowskiej - dwie tabakierki. Na jednej z nich widnieje podobizna króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, na drugiej, używanej przez Księdza Robaka, widzimy portret Napoleona na koniu oraz wizerunek Matki Boskiej. Dziełem Zbigniewa Kopani - operatora filmowego z Łodzi, z zamiłowania artysty-malarza - jest z kolei sześć portretów sarmackich. Zostały namalowane tak doskonale, że nie sposób odróżnić ich od autentycznych przykładów dawnego malarstwa. Natomiast meluzynę - świecznik o kształcie kobiecej głowy z rogami jelenia, zdobiący zamek Horeszków w scenie uczty - wykonał Jerzy Zalewicz.

Dekoratorka wnętrz nie dysponowała również gotową zastawą stołową na siedemdziesiąt (!) osób, niezbędną w tej samej scenie. Nabyła zatem serwis "na sztuki", który został następnie pomalowany - przez Dominikę Sawalską - na podobieństwo serwisu z charakterystycznym motywem ziół wykonanego w Danii dla Katarzyny Wielkiej. Wyroby szklane wykonał Jerzy Maraj w hucie szkła w Tarnowcu. Większość tkanin powstała w manufakturze żakardowej "Ład" w Warszawie.

Wiesława Chojkowska podkreślała, że projekty dekoracji wnętrz filmu "Pan Tadeusz" powstały równocześnie z projektami scenografii - w znakomitej współpracy z Andrzejem Wajdą i Allanem Starskim.

Tekst opracowany na podstawie rozmowy z Wiesławą Chojkowską przeprowadzonej w początkowej fazie zdjęć.

Główne role

W filmie występuje czołówka polskich aktorów. Księdza Robaka gra Bogusław Linda, bohater "Gorączki", "Przypadku", "Krolla", "Psów" i wielu innych filmów.

W roli Telimeny zobaczymy Grażynę Szapołowską, znaną m.in. z "Innego spojrzenia", "Nadzoru" i "Krótkiego filmu o miłości".

Klucznikiem Gerwazym jest Daniel Olbrychski - niezwykle szczęśliwy z faktu, że po długiej przerwie, jaka upłynęła od realizacji filmu "Eine Liebe in Deutschland" (1983) spotkał się z reżyserem, z którym łączy go wieloletnia współpraca i przyjaźń. Owocem tej współpracy są m.in. tak wybitne filmy Andrzeja Wajdy, jak "Popioły", "Brzezina", "Wesele", "Ziemia obiecana".

Do "starej gwardii" aktorów należy również związany z paryską Comedie Francaise Andrzej Seweryn, który występował m.in. w takich filmach Andrzeja Wajdy jak "Bez znieczulenia", "Dyrygent" i "Człowiek z żelaza". Postać Sędziego w "Panu Tadeuszu" zagrał z dużym poczuciem humoru, wydobywając z niej rysy zgoła niespodziewane dla czytelników poematu Mickiewicza.

Postać Hrabiego zabawnie kreuje Marek Kondrat. Artysta, którego znamy z bardzo wielu filmów - m.in. z "Zaklętych rewirów" i "Pułkownika Kwiatkowskiego" - jedną ze swoich pierwszych ważnych ról zagrał u Wajdy w "Smudze cienia".

W roli Adama Mickiewicza, o czym więcej w dalszej części niniejszego opracowania, wystąpił Krzysztof Kolberger, którego pamiętamy ze świetnych kreacji w "Kontrakcie" Krzysztofa Zanussiego, "Kronikach domowych" Leszka Wosiewicza i w wielu innych filmach.

Młodsze pokolenie reprezentuje odtwórca roli tytułowej Michał Żebrowski. Rok 1998 może zaliczyć do szczególnie udanych: na planie "Pana Tadeusza" stawił się wkrótce po zakończeniu zdjęć do "Ogniem i mieczem", gdzie grał Jana Skrzetuskiego.

I wreszcie Zosia. Zagrała ją czternastoletnia Alicja Bachleda-Curuś, wybrana do tej roli spośród tysiąca siedmiuset (!) kandydatek, które zgłosiły się na zdjęcia próbne. Nie była debiutantką. Miała za sobą występy w dwóch filmach telewizyjnych i spore, jak na swój bardzo młody wiek, doświadczenie estradowe. Zabawne, że podniecenie towarzyszące temu niecodziennemu castingowi nie ominęło nawet. Komendy Głównej Policji! Specjaliści z tamtejszego Centralnego Laboratorium Kryminologicznego odtworzyli, na podstawie Mickiewiczowskich opisów, hipotetyczny portret Zosi. Posłużyli się w tym celu technikami komputerowymi, stosowanymi przy sporządzaniu portretów pamięciowych.

Całą plejadę znakomitych i popularnych aktorów zobaczymy w drugoplanowych i epizodycznych rolach "Pana Tadeusza". Wymieńmy choćby Jerzego Trelę (Podkomorzy), Władysława Kowalskiego (Jankiel), Mariana Kociniaka (Protazy), Marka Perepeczkę (Chrzciciel), Krzysztofa Globisza (Płut), czy Andrzeja Łapickiego (Ksiądz).

Rosyjski aktor Siergiej Szakurow (Rykow) jest doskonale znany moskiewskiej publiczności z ponad czterdziestu ról, jakie zagrał w tamtejszych teatrach. Jego filmografia zawiera około osiemdziesięciu tytułów - rosyjskich, amerykańskich, niemieckich i polskich. Wśród tych ostatnich jest "Szwadron" Juliusza Machulskiego. Współpracował z największymi reżyserami rosyjskimi, m.in. z Andriejem Konczałowskim i Nikitą Michałkowem.

Jedną ze swoich ostatnich kreacji, Macieja Królika Rózeczkę, stworzył zmarły wkrótce po zakończeniu zdjęć Jerzy Bińczycki, niezapomniany Bogumił z "Nocy i dni".

Kostiumy

Kostiumy MAŁGORZATY TESŁAWSKIEJ-BIERNAWSKIEJ I MAŁGORZATY STEFANIAK

Andrzej Wajda miał wyraźną koncepcję plastyczną realizowanego filmu. Jej nieodłączną częścią jest wizja postaci, a więc także i tego, jak mają one być ubrane. Przy projektowaniu i szyciu kostiumów do "Pana Tadeusza" inspiracji szukano w opisach Mickiewicza i malarstwie Juliusza Kossaka. Ten ostatni nie tylko sportretował bohaterów poematu, ale sam był świadkiem epoki, zatem jego twórczość stanowi bezcenne źródło informacji - głównie na temat wyglądu strojów szlachty polskiej. Okazało się, że w wielu wypadkach szlachta zaściankowa ubierała się tak samo jak chłopstwo. Różnica była widoczna w detalach. Szlachcianki, w przeciwieństwie do chłopek, wykonywały wszystkie prace domowe w rękawiczkach. Jeden z bohaterów "Pana Tadeusza" - Maciej Królik, którego w filmie gra Jerzy Bińczycki - nosi się po chłopsku i tylko sygnet na palcu wskazuje na szlacheckie pochodzenie tej postaci.

Typowo szlacheckie stroje męskie z tamtych czasów okazały się dużo ciekawsze od kobiecych. Polska moda damska była bowiem jedynie imitacją wzorów francuskich, podczas gdy męska wyróżniała się malowniczością i zaznaczyły się w niej wyraźne, bardzo interesujące wpływy Wschodu.

Kostium w filmie "Pan Tadeusz" podkreśla nie tylko charakter postaci, ale także emploi aktora. Na przykład Grażyna Szapołowska wygląda na ekranie jak światowa kobieta, nie przypomina prowincjonalnej kokietki, którą była Mickiewiczowska Telimena.

Jeśli chodzi o Zosię, zgodnie z tym, co napisał Mickiewicz, w scenie zaręczyn z Tadeuszem jest ubrana po chłopsku, natomiast w scenie, w której wchodzi w "wielki świat" ma na sobie suknię uszytą na wzór zachodni.

Dla Jacka Soplicy został specjalnie utkany kostium, który dzięki temu jest bardziej zgrzebny od gotowego stroju.

Do filmu "Pan Tadeusz" odtworzone zostały stroje z XIX stulecia, lecz nie były to ich repliki. W unikatowej manufakturze tkackiej "Ład", znajdującej się na warszawskiej Pradze, powstają tkaniny żakardowe. Dziś nie ma już możliwości wytwarzania ich taką samą techniką jak dawniej, niemniej pod względem plastycznym są one łudząco podobne do oryginalnych XIX-wiecznych wzorów. Wytwarzane są na żakardowych krosnach, według technologii z roku 1803. To jedyny tego typu zakład w Polsce i największy w Europie. Z surowego, lekko bielonego lnu wykonano tu pościel Zosi, z jedwabiu i lnu - pasy słuckie, zaś stół Horeszków, o długości trzydziestu sześciu metrów, został nakryty obrusem ozdobionym bordiurą przetykaną złotem.

Tekst opracowany na podstawie rozmowy z Magdaleną Tesławską-Biernawską przeprowadzonej w początkowej fazie zdjęć.

Mówi reżyser

Myślę, że będzie rozsądnie i słusznie, jeśli zacznę od wszystkich argumentów przeciw takiemu projektowi.

PRZECIW

Przede wszystkim, literatura to słowa. Obrazy, które się z nich rodzą, są własnością każdego z nas, czytelników. Są na miarę naszej własnej wyobraźni. (...) Jak więc przemieść na ekran poemat, którego piękno jest w słowach, który jest równocześnie dydaktyczny, epicki i narodowy? Mam silną obawę, że dziś nikt nie potrzebuje takiego filmu. Masowy oglądacz telewizji uważa, że dydaktyczny to znaczy głupi, epicki to znaczy nudny, a narodowy to coś podejrzanego. Czy warto zatem przenosić na ekran "Pana Tadeusza", skoro może to narazić arcydzieło na tak liczne przykrości? W dodatku, jakaż odpowiedzialność dla reżysera, który musi znaleźć ekranową formę tego utworu! Co zostanie z poematu, jeśli zastąpią go obrazki? Romans pana Tadeusza zakończony ślubem z Zosią?

Nie bez znaczenia jest również fakt, że jak długo szeroka publiczność nie czyta "Pana Tadeusza", tak długo ma przynajmniej kompleks z tego powodu. Kiedy go obejrzy w telewizji - kompleks ten zniknie! Może nadszedł czas, aby "Pan Tadeusz" zamiast pod strzechy trafił do tych, którzy umieją czytać prawdziwą literaturę i rozkoszować się olimpijską doskonałością tego utworu: czyli do elity. Śmiały to pogląd, ale uprawomocniony stanem masowej kultury. Tak, najogólniej biorąc, wyglądają moje wątpliwości przed przystąpieniem do realizacji filmu.

Ale są też argumenty ZA

Czy literatura to tylko słowa? Nie, przecież z nich rodzą się znaczenia i symbole. Rodzi się komunikacja między ludźmi. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ma mak graficzny: serduszko. Skąd miliony telewidzów wiedzą, co ten znak oznacza? Ano poeci umieścili niegdyś nasze uczucia w sercu. Z literatury mogą więc powstawać pojęcia i obrazy zrozumiałe dla wszystkich. A fabuła? Przecież w utworach literackich istnieją nieśmiertelne opowiadania, które stają się powszechną własnością, jak "Romeo i Julia", "Rewizor" czy "Wesele", które wyszły poza literaturę, aby stać się naszą wspólną własnością.

Czy "Pan Tadeusz" rzeczywiście jest dydaktyczny? Jest wiele dowodów na to, że kino urodziło się do opowiadania pozytywnych historii. Jeżeli to prawda, dlaczego nie opowiedzieć na ekranie ostatniego zajazdu na Litwie? Ten poemat to nie tylko Zosia i Tadeusz oraz ich zaręczyny, przy których Jankiel gra na cymbałach. Nie: rzeczywista fabuła "Pana Tadeusza" to opowieść o księdzu Robaku - Jacku Soplicy: o mordercy, który zostaje pokutnikiem. O mordercy, który - złożywszy śluby - wyrzeka się swojego buntowniczego charakteru i całej swojej przeszłości. Widzimy więc mordercę, który prowadzi inne, nowe życie. Ten mnich ma brata, Sędziego, który nigdy go wcześniej nie widział. Ksiądz Robak jest patriotą, tajnym wysłannikiem, który przygotowuje na Litwie przyszłe powstanie przeciw Rosji. Okoliczności (zajazd!) przyspieszają te plany i choć szlachcie przynoszą chwilowe zwycięstwo, przywódcy tych wydarzeń muszą uciekać za granicę, by schronić się przed zemstą cara. Jaka to ciekawa i niezwykła opowieść. Ile w niej akcji.

Rzadko pamiętamy o tym, że "Pan Tadeusz" zawiera nie tylko ironiczny, ale bardzo złośliwy obraz naszej narodowej natury. Obraz Polaków, którzy najpierw coś robią, a dopiero potem myślą. "Pan Tadeusz" to bezprawie szlacheckiej wolności, pokazane przez Mickiewicza w bardzo ironiczny sposób. To zwycięstwo, które jest równocześnie klęską. Czyż i my nie byliśmy świadkami podobnych wydarzeń w ostatnim pięćdziesięcioleciu naszej historii?

To przecież znakomita fabuła, która da się ciekawie opowiedzieć w filmie.

(...) Epika... Tak, to jest ciężki orzech do zgryzienia. Ale właściwa fabuła "Pana Tadeusza" kończy się wraz ze śmiercią księdza Robaka. Dwie ostatnie księgi to już tylko ciąg obrazów, ulotnych wspomnień, toteż trzeba je przedstawić na ekranie inaczej. W tym celu postanowiłem wprowadzić postać Autora, który czyta swój poemat zebranym w jego domu przyjaciołom. Tym sposobem - od śmierci księdza Robaka do końca filmu - będziemy nie tylko słuchali dialogów, napisanych przez Mickiewicza, ale usłyszymy też poemat "Pan Tadeusz", tak jak on brzmi w całym swoim słownym bogactwie. Pojawi się więc również niezapomniany Epilog: O tym - że dumać na paryskim bruku. Mickiewicz napisawszy swój poemat, czytał go przyjaciołom. Chcę pójść nieco dalej i słuchaczami poety uczynić bohaterów "Pana Tadeusza", postarzałych o kilkanaście lat od wydarzeń 1812 roku; już po upadku Napoleona i po przegranej rewolucji roku 1830, która zmusiła ich do emigracji.

Nie jest tajemnicą, że "Pan Tadeusz" był rozczarowaniem dla części ówczesnej emigracji, która spodziewała się od swego wieszcza wyłącznie pocieszenia, utworu, który dałby zapomnienie po trudach dnia codzinnego polskim tułaczom.

A dziś? Czy widownia chce zobaczyć taki film? Spekulacje na ten temat nie są łatwe. Trzeba sobie jednak powiedzieć, że w ciągu ostatniego roku nastąpiła jakaś odmiana. Polacy kupili w zeszłym roku cztery miliony biletów na polskie filmy. Nie są to co prawda filmy podobne do tego, który ja planuję. Ważne jednak, że ta widownia zaczyna się rozglądać: pewnie trochę za polskim językiem w kinie, za polskimi aktorami na ekranie. Czy rozgląda się za "Panem Tadeuszem"? Nie wiem. Ale widownia też nigdy nie wie tego na pewno i do końca. Prawdziwa rola artysty polega na tym, że wyprzedzając widza o krok - podpowiada mu to, za czym podświadomie tęskni.

(...) I ostatnia sprawa: czy świat to zrozumie? Co tam oni z tego zrozumieją? - powtarzają Polacy. Jest w tym pewna nutka przechwałki, że my mamy jakąś niedostępną innym tajemnicę, którą tylko my tulimy do serca. Film "Wesele" pokazywałem w różnych miejscach i mam wrażenie, że to, co w tym utworze jest najważniejsze - zdumiewająca poetyckość wizji Wyspiańskiego, połączona z gwałtownym konfliktem interesów między inteligencją a chłopami - to wstało odczytane bardzo trafnie. A że język i obyczajowość pozostają odmienne, obce - to nieuchronne. Czy my rozumiemy wszystko, co mówi do nas Bergman? Nie wierzę w to. O Bogu wiemy niby to samo, ale coś przecież różni Boga Bergmana od naszego Stwórcy. Już nie mówię o tajemnicy tego języka, w którym próbowałem wyreżyserować Strindberga i wiem, jaki jest niezwykły w swoim dźwiękowym wyrazie. Nie inaczej może być przecież słuchany wiersz Mickiewiczowski.

Tekst opracowany na podstawie wypowiedzi Andrzeja Wajdy podczas spotkania ze studentami filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie 20 marca br. Kino, nr 5198

Mówią aktorzy

KRZYSZTOF KOLBERGER (ADAM MICKIEWICZ)

"Bóg dał panu wspaniały głos i... rozumiem, co pan do mnie mówi używając wiersza Mickiewicza" powiedział Andrzej Wajda w "uzasadnieniu" powierzenia mi roli narratora, a właściwie - Adama Mickiewicza, w filmie "Pan Tadeusz". Wcześniej jeszcze odbyła się próba charakteryzacji, uwieńczona sukcesem, który należy przypisać po części Pawłowi Edelmanowi. Zrobił mi on zdjęcie na tej próbie, w odpowiednim świetle, żeby "jak najmniej było widać". Tak też potem wieszcz był pokazywany w filmie: w silnej kontrze na tle okna lub w szybie obrazu z Matką Boską Ostrobramską.

W scenariuszu przewidziano tylko dwa, może trzy momenty, w których Mickiewicz pokazuje się na ekranie, resztę miał załatwić głos. Po pierwszym dniu zdjęć z moim udziałem miałem wielką satysfakcję. Pan Andrzej zmienił zdanie i wszystkie fragmenty narracji zostały sfilmowane, a większość z nich znalazła się później w ostatecznej wersji ekranizacji "Pana Tadeusza".

Najważniejsze jednak było słowo. Reżyser cały czas mnie prosił: "niech pan mówi szybko i nic nie maluje słowem, wszystko namaluje obraz". Z początku recytator we mnie trochę się buntował. Każdy z nas ma przecież swój sposób na interpretowanie naszej epopei.

A tymczasem Wajda chciał, żeby Mickiewicz po prostu odczytywał, niemal bez interpretowania, dopiero co napisane dzieło swoim paryskim przyjaciołom. Są twórcy, którym chce się i trzeba wierzyć i zaufać. To wspaniałe, że można się spotkać z kimś, kogo darzy się całkowitym zaufaniem, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy tak nam dokucza brak autentycznych autorytetów. Oczywiście zaufałem panu Andrzejowi i po prostu... szybko czytałem.

Przed nagraniem narracji miałem możliwość obejrzenia pierwszej zmontowanej wersji filmu. Panu Andrzejowi zależało na tym, żebym poznał nastrój i rytm całości. Wydawało mi się, że w kilku miejscach można jeszcze "dać szansę" wierszowi. Pozwoliłem sobie zaproponować to reżyserowi, który wysłuchał mnie z uwagą. Kilka "moich" fragmentów zaistniało na ekranie.

Na planie "Pana Tadeusza" miałem cały czas wrażenie, że wszystkie osoby biorące udział w realizacji tego przedsięwzięcia (aktorzy, członkowie ekipy technicznej, producenci) dawały z siebie wszystko. Pan Andrzej we wspaniały sposób to nasze zaangażowanie "wykorzystywał". Spotkanie z nim i z jego filmem zapamiętam jako znakomite doświadczenie.

Wypowiedź dla Vision Film Distribution Company.

GRAŻYNA SZAPOŁOWSKA (TELIMENA)

W styczniu 1998 r. przyjechałam do Warszawy na operację kolana. Nie byłam w najlepszym nastroju. Zadzwoniłam do Michała Kwiecińskiego, pytam co słychać.

A on, wszystko co ma mi do powiedzenia, to że Wajda zaczyna "Pana Tadeusza". Świetnie, mówię i pytam, kto gra Telimenę. Michał może wie, może nie wie, może wie, ale nie chce powiedzieć. Zadzwoń do Mistrza i sama zapytaj, radzi. Dzwonię. Jest bardzo miły i serdeczny. Poczułam się ośmielona, mówię o Telimenie, o egzaminie do szkoły teatralnej, o sobie. Mówię dużo i szybko, boję się usłyszeć odpowiedź. Wreszcie musiałam zrobić pauzę. Pan Andrzej mówi: "Dziecko, nie pomyślałem o tym. Film jest już obsadzony". Po chwili dodaje: "Ale może to ciekawy pomysł". Nie śpię całą noc. Nie dlatego, że film jest już obsadzony, ale dlatego, że to może jest ciekawy pomysł. Dzwonię nazajutrz i pytam kiedy zdjęcia próbne. "To dobry pomysł, niestety nie ma czasu", mówi pan Andrzej. Dzwonię do Michała, mówię, że nie będzie zdjęć próbnych, idę do szpitala na operację, o nastroju szkoda gadać.Po miesiącu dostaje zaproszenie na zdjęcia próbne. Jeszcze chodzę o kulach, odstawiam je i biegnę do hali zdjęciowej. Zakładają mi to co mają pod ręką, za małą czarną perukę, za krótką różową sukienkę. Magda Tesławska pożycza szal z sąsiedniego planu "Ogniem i mieczem". Jestem onieśmielona i zdenerwowana. Widzę jak pan Andrzej obserwuje wszystko krytycznym wzrokiem: kostium, partnera, wszystkich i wszystko na planie. Znałam Telimenę, dobrze rozumiem tę kobietę. Nie znałam Wajdy i nie wiedziałam ile z tej kobiety potrzebuje do swego filmu. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do tańca z kamerą. Po tygodniu zadzwonił Michał i już wiedziałam, że gram. Miller, op. cit.(...) [Telimena] to postać zagadkowa, choć momentami opisana (...) w sposób komediowy. Telimena jest samotną, dojrzałą kobietą, która podobnie jak współczesne kobiety dąży do jak najwiekszego komfortu materialnego, choć nie o to jej tak naprawdę chodzi. Męczy ją brak miłości, której kupić przecież nie można.

A dlaczego jest samotna? Tak naprawdę wśród bohaterów "Pana Tadeusza" nie ma dla niej partnera. Hrabia czy Asesor to karykatury, a nie mężczyźni, którzy mogliby taką kobietę zainteresować. Tadeusz wchodziłby w rachubę, ale jest za młody. Tak więc niby jest śmiesznie, wszyscy się bawimy, ale jeśli przypatrzymy się uważniej, to zza tej zabawy wyziera tragedia (...). Miller, op. cit.

MICHAŁ ŻEBROWSKI (TADEUSZ)

Michał Kwieciński zapytał, czy przyjdę na próbę czytaną "Pana Tadeusza", która odbędzie się w obecności pana Wajdy. Próba była szczególna, bo odbywała się w obecności kamery, która jeździła wokół nas i rejestrowała po kolei wszystkich czytających. Czułem się jak na zachodnim castingu. Wokół siedziały same sławy. Wprawdzie pan Andrzej na początku powiedział, że bardzo by chciał, żebym to ja zagrał Tadeusza, ale ja nigdy nie czułem, że ta rola jest dla mnie. Cały czas wiedziałem, że tymi zdjęciami próbnymi, tym czytaniem mam udowodnić, że to nie jest błąd, że powinienem potwierdzić słuszność wyboru reżysera. Jestem aktorem dociekliwym, zadaję dużo pytań, dzielę się wątpliwościami, startuję przecież w zawodzie i jest we mnie dużo niepewności. Tu byłem w sytuacji szczególnej, otoczony plejadą gwiazd; starałem się nie przeszkadzać (...).

Wydaje mi się, że doświadczenie pracy z takim reżyserem i w gronie ludzi, którzy o zawodzie wiedzą dużo, odkłada się także w podświadomości. To nie jest tak, że wracam do domu i piszę sobie w zeszycie: "Dzisiaj nauczyłem się grać profilem" albo: "Nauczyłem się wymawiać przedniojęzykowe ł". Te doświadczenia się gromadzą i potem człowiek korzysta z nich automatycznie. Miałem szczęście, że dano mi posiąść taką wiedzę. Byłem tuż po zdjęciach do "Ogniem i mieczem", ale jak mówi Jan Englert, mój profesor: "Aktor nie ma prawa być zmęczony, szczególnie jak gra taką rolę". Mam dwadzieścia sześć lat. Kto ma mieć więcej energii niż ja? Jak się gra u takiego reżysera w takim filmie, to człowiek w ogóle nie myśli o zmęczeniu, mógłby w dziesięciu takich filmach zagrać i jeszcze i jeszcze i jeszcze...

Miller, op. cit.

ALICJA BACHLEDA-CURUŚ (ZOSIA)

Granie w filmie "Pan Tadeusz" było dla mnie wspaniałym przeżyciem i niezapomnianą przygodą. Jakkolwiek stres związany z poczuciem odpowiedzialności towarzyszył mi przez większość czasu. Starałam się chłonąć każdą sekundę bycia na planie, obserwować ekipę, aktorów, pracę reżysera. Możliwość kontaktu z tak wspaniałymi ludźmi i uczestniczenia w takim przedsięwzięciu była i jest dla mnie wielkim wyróżnieniem.

Co do postaci Zosi, starałam się przedstawić taki jej obraz, jaki miałam przed oczyma czytając "Pana Tadeusza". Chciałabym bardzo, aby pokrył się on z wyobrażeniami widzów, choć zdaję sobie sprawę z tego, że każdy posiada własny wizerunek mojej bohaterki.

Wypowiedź dla Vision Film Distribution Company.

BOGUSŁAW LINDA (KSIĄDZ ROBAK)

Granie w "Panu Tadeuszu" to taka przygoda, takie wyzwanie, że nie oglądając się na to czy wygramy, czy przegramy - warto zaryzykować. Także ze względu na nasze korzenie, na to, że wychowaliśmy się w tym kraju, na wszystko, co za sprawą "Pana Tadeusza" wiąże się z naszą kulturą. Uważałem, że trzeba spróbować, a biorąc pod uwagę, że miałem to robić z Andrzejem Wajdą, z operatorem Pawłem Edelmanem, ze wspaniałymi aktorami - można było rokować tej próbie powodzenie.

Baliśmy się wiersza. Z filmowym "Weselem" się udało, ale "Wesele" to dramat: rytm wiersza jest tam zupełnie inny niż w "Panu Tadeuszu" - pisanym trudnym trzynastozgłoskowcem z wydłużoną frazą. Baliśmy się, że na ekranie to będzie nudne. Niesłusznie: wiersz tylko uwypuklił cechy charakterów i uczynił je dziesięciokrotnie bardziej ciekawymi od opisywanych prozą, a przy okazji nadał tempo i rytm całemu filmowi.

Muszę przyznać, że bałem się spotkania z Andrzejem po tych kilkunastu latach, które upłynęły od "Dantona", naszego poprzedniego wspólnego filmu. On ma specyficzne spojrzenie na kino, na grę aktorską. Tymczasem okazało się, że przy "Panu Tadeuszu" był nadzwyczaj rozluźniony, odmłodniał psychicznie. Ten luz udzielił się wszystkim, dzięki czemu w filmie nie ma zadęcia. Nikt na planie nie mówił, że robimy wielkie dzieło sztuki - to była po prostu znakomita zabawa. Muszę? powiedzieć, że ja, zresztą nie tylko ja: wszyscy ponownie zakochaliśmy się w Andrzeju. Ksiądz Robak? Ja jego potwornie ciężki habit, dokuczliwy zwłaszcza w czasie upałów, nosiłem chyba też w ramach pokuty za moje dawne, filmowe grzechy.

Wypowiedź dla Vision Film Distribution Company.

MAREK KONDRAD (HRABIA)

Mojemu udziałowi w realizacji pomysłu sfilmowania "Pana Tadeusza" początkowo towarzyszył wielki sceptycyzm. Pamiętam konferencję prasową tuż przed rozpoczęciem zdjęć, podczas której padały sformułowania typu "spełnienie marzeń", "litewskie korzenie", "epopeja narodowa" itd. Ja mogłem wtedy zdobyć się jedynie na stwierdzenie, że do roli Hrabiego, w której zostałem obsadzony, czuję się za stary i że nigdy jeszcze w filmie nie zdarzyło mi się mówić trzynastozgłoskowcem.

Tymczasem stało się coś niezwykłego: od pierwszego dnia zdjęciowego miałem wrażenie uczestnictwa w wielkiej sprawie. I co jeszcze dziwniejsze - ten stan ducha udzielił się wszystkim członkom ekipy i trwało to do końca pracy nad filmem. Każdy dawał z siebie ile tylko mógł, mając poczucie misji, czy też raczej jakiejś magii, która opanowała ekipę. Czegoś podobnego nie przeżyłem na planie filmowym. Nagle okazało się, że jednoczy nas - może śmiesznie to zabrzmi - poczucie wspólnoty narodowej, jakaś nostalgia, duma, że skądś się wywodzimy, jacyś byliśmy i jacyś jesteśmy. Nie wiem czy sprawił to genialny tekst, niespotykany często w literaturze filmowej, czy duch Mickiewicza, czy też nadzwyczajna forma artystyczna Andrzeja Wajdy, czy wreszcie jeszcze coś innego.

W tym fantastycznym pobudzeniu nas wszystkich do wzniosłych uczuć upatrywałbym największą wartość powstałego filmu. Efekt - myślę - będzie widać na ekranie. W każdym razie na pierwszym pokazie dla ekipy realizatorów, gdy przebrzmiały ostatnie takty pięknej muzyki Wojciecha Kilara i gdy zapaliło się światło, niejeden z nas ukradkiem wycierał nos, ukrywając wzruszenie. I - co bardzo ważne - nie było w tym nic pompatycznego, napuszonego. Wręcz przeciwnie - Mickiewicz dla wielu z nas przestał być koturnowym, szkolnym wieszczem, którego "trzeba kochać". Stał się wspaniałym, barwnym opowiadaczem i ludzkich, i naszych narodowych, niełatwych dziejów.

Wypowiedź dla Vision Film Distribution Company.

(...) Hrabia jest postacią oryginalną, wyraźnie odcinającą się od reszty. Swoim sposobem bycia, myślenia - także strojem - wnosi tyle komizmu tyle komizmu do utworu, że stanowi odskocznię dla powagi tematu. Jednocześnie Mickiewicz daje mu szansę i w scenach końcowych widzimy go już jako wysokiego rangą oficera po ciężkich bojach. To fascynująca, barwna postać.

Miller, op. cit.

DANIEL OLBRYCHSKI (GERWAZY)

Nieprawdą jest, że Gerwazy wyglądał tak jak na wszystkich malunkach Kossaka i Andriolli'ego. Oni z takimi siwymi czuprynami go malowali. A Mickiewicz napisał dokładnie, jak on wyglądał. Był łysy jak kolano - "błyszczała łysina" - i tylko miał blizny od ciosów szabli. Ja ogoliłem się na łyso. Wąsy kazałem zrobić siwe, brwi siwe i krzaczaste. Bliny wykonała cudowna pani charakteryzatorka, Marysia Dziewulska. I zrobiła ze mnie niemalowanego, troszeczkę zasuszonego, ale jeszcze bardzo krzepkiego starca. Spojrzałem w lustro. Powiedziałem: "Wiem już, jak mam grać (...)".

[Postać Gerwazego] to jest klucz do (...) całej fabuły. Zwłaszcza, że ta fabuła (...) została ścieśniona do opowieści o zajeździe. Wszystko zaczęło się od tragedii (od zabójstwa Stolnika przez Jacka Soplicę, w obecności Gerwazego, red.). Mamy więc rozbudzenie chęci zemsty u Hrabiego i dalej linia fabularna idzie konsekwentnie, i bez Gerwazego nie może się obejść. Hajże na Soplicę! Rozwalenie spisku patriotycznego Soplicy w myśl hasła, że "ten jest dobry Polak, który ładuje po głowie nie lubianego sąsiada". Na tym polega cała akcja Gerwazego. I wiedziałem chytrze, że wprawdzie ta postać w książce, w porównaniu z innymi, aż tak się na pierwszy plan nie wysuwa, ale to innym - byłem pewny - trzeba będzie wycinać monologi. Natomiast Gerwazemu nie! Bo jak nie zostanie powiedziane to, co on ma do powiedzenia, cała historia nie będzie jasna (Miller, op. cit.).

ANDRZEJ SEWERYN (SĘDZIA)

Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu, że mogłem wziąć udział w tak "prowincjonalnym" filmie, jakim jest "Pan Tadeusz". A to dlatego, że ten film nie naśladuje tego, co niesie z sobą kino amerykańskie, tylko proponuje zupełnie inny sposób widzenia świata. Widzenia go poprzez historię mojego kraju i język wielkiego poety. Takich filmów jak "Pan Tadeusz" po prostu nie ma. Owszem, są filmy z dialogami mówionymi wierszem, ale zostały one zrealizowane na podstawie sztuk teatralnych. Mam tu na myśli np. różne ekranizacje "Hamleta", "Makbeta", "Otella". "Pan Tadeusz" jest inny. Została w nim opowiedziana historia "prowincjonalna", w dodatku w sposób podwójnie trudny do przetłumaczenia: językiem poety i wierszem rytmizowanym (trzynastozgłoskowym). Wiersz trzynastozgłoskowy jest naturalnym sposobem wyrażania się bohaterów "Pana Tadeusza". Respektowanie reguł wiersza nadaje mu sens. Nie trzeba szukać tego sensu gdzieś głęboko, daleko, poza wierszem. Sens tkwi w samym wierszu.Granie w "Panu Tadeuszu" dało mi szansę powrotu do Mickiewicza, możliwość ponownego odczytania jego poematu. Dostrzegłem teraz piękno, którego wcześniej nie zauważałem. Spowiedź Jacka Soplicy powinna zostać przetłumaczona na wszystkie języki świata! Ze szkolnej lektury "Pana Tadeusza" zapamiętuje się głównie Inwokację, poszczególne wyrażenia w rodzaju "Poloneza czas zacząć", obrazy takie jak polowanie czy grzybobranie. Ale w "Panu Tadeuszu" tkwi również inna Polska. Jest jej tam więcej niż myślałem. To nie przypadek, że pierwsze wydanie poematu nie odniosło sukcesu na rynku. Mickiewicz pokazał nas bowiem takimi, jakimi jesteśmy, bez laurek.Mówi się, że Sędzia jest nudną postacią. To kolejne echo szkolnej lektury. Sędzia - ten kolaborant, który kupił ziemię od targowiczan - był wielkim romantykiem, najwierniejszym kochankiem. Zaręczył się, ale jego narzeczona zmarła przed ślubem. I on - mężczyzna - ślubował od tamtej pory czystość! Jest to też postać pełna humoru - i nikt nie przeszkadzał mi zagrać jej w sposób komediowy. Zresztą zarówno humor, jak i wszystkie inne cechy Sędziego, o których mówiłem, są w tekście Mickiewicza.Rola w "Panu Tadeuszu" dała mi sposobność ponownego spotkania się na planie, po latach, z Andrzejem Wajdą, którego darzę wielkim szacunkiem jako wspaniałego artystę i przyjaciela. Jego geniusz polega na tym, że prowadzi go własną drogą, nie każąc ulegać modom. Kiedyś Andrzej powiedział mi, że gdyby robił to, do czego próbowano go na różnych etapach zmusić, nie byłby dziś w tym miejscu, w którym jest.Wajda, podobnie jak pozostali twórcy "Pana Tadeusza", dał tym filmem dowód postawy obywatelskiej. Przybliżył młodzieży historię jej kraju i pewnego pokolenia. Ze wzruszeniem patrzyłem na ludzi, którzy czuli się szczęśliwi biorąc udział w tym przedsięwzięciu. Byłem jednym z nich. A nad nami wszystkimi unosiły się dwa dobre duchy - Adama Mickiewicza i Andrzeja Wajdy.Wypowiedź dla Vision Film Distribution Company.

JERZY TRELA (PODKOMORZY)

Na początku byłem nieco przestraszony - tyle miałem wyobrażeń na temat tego Podkomorzego, co to poloneza wodzi. Ale to jest normalne w tym zawodzie: człowiek z roli się cieszy, i zaraz się martwi, czy podoła. Wiadomo, że są w "Panu Tadeuszu" postaci ważniejsze: Tadeusz, Ksiądz Robak, Gerwazy, Hrabia, ale Podkomorzy to jest taka postać-legenda. Jest jakimś znakiem, symbolem polskiej natury, polskiej tradycji, polskiej historii.

Miller, op. cit.

Muzyka

Wojciech Kilar i Andrzej Wajda, myśląc o przyszłej muzyce do "Pana Tadeusza", nie szukali inspiracji w ludowości. Znaleźli natomiast szereg wskazówek w poemacie Mickiewicza, np. skład kapeli żydowskiej, która gra przed karczmą Jankiela.

W wyniku rozmów kompozytora z reżyserem powstało kilkanaście utworów zinstrumentowanych na Wielką Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach pod dyrekcją Antoniego Wita. Ten znakomity zespół był do dyspozycji tylko przez dwa dni, dlatego zarejestrowano wiele wersji każdego utworu, które potem służyły do montażu całego podkładu muzycznego. Na podkład ten składają się rozmaite kombinacje tych kilkunastu utworów skomponowanych przez Kilara. W gotowym filmie jest łącznie około sześćdziesięciu wejść muzycznych.

Nagrań dokonano w Sali Koncertowej WOSPR w Katowickim Centrum Kultury, gdzie były optymalne warunki akustyczne. Kompozytor miał dzięki temu komfort pracy w swoim miejscu zamieszkania, z ukochaną orkiestrą, a także z realizatorką Beatą Jankowską-Burzyńską, z którą stale współpracuje. Sprzęt WOSPR uzupełniono cyfrowym wielośladem, co dało możliwość lepszego przygotowania materiału wyjściowego do późniejszego przegrania i odtwarzania muzyki w systemach Dolby Digital i Dolby Stereo SR.

6 stycznia 1999 roku, po pierwszej roboczej projekcji całego "Pana Tadeusza" i dokonaniu w nim przez reżysera wielu poprawek, powtórzono - na ośmiu śladach - montaż muzyki. Następnie w studio Merjithur pod Paryżem, w ciągu trzech dni wytężonej pracy, zmiksowano to ośmiośladowe nagranie na sześciośladowe, zgodne z systemem Dolby Digital.

Polonez to jedyny utwór ze ścieżki dźwiękowej "Pana Tadeusza" nagrany - i to w dwóch wersjach - przed rozpoczęciem zdjęć do filmu. W pierwszej wersji, symfonicznej, grała orkiestra Wita. Druga została zinstrumentowana na sposób żydowski przez Tadeusza Czechaka. Wykonuje ją Zespół Muzyki Dawnej.

Polonez Kilara jest w swym wyrazie bardzo polski, paradny, odświętny. Ciekawe, że w filmie ani razu nie słyszymy go w całości. Ciekawe również, że został on wykorzystany nie tylko w finałowej sekwencji filmu, kiedy jest tańczony przez "Mazowsze" i aktorów. Twórcą układu choreograficznego był Michał Jarczyk.

Motywy z poloneza, odpowiednio przetworzone, przewijają się przez różne sceny. Jeden z nich stał się tematem Jacka Soplicy. Grany na oboju, z akompaniamentem smyczków, towarzyszy spowiedzi bohatera. Później Wojciech Kilar dopisał jeszcze jedną część poloneza, tzw. Trio, którą słyszymy w scenie przyjęcia poprzedzającego zaręczyny Tadeusza i Zosi.

Polonez to najważniejsza kompozycja w "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy. Stanowi muzyczną klamrę filmu. Jednakże ulubionym tematem Kilara z tego filmu jest "Droga". Towarzyszy napisom czołowym i części napisów końcowych, rozpoczynającej film scenie przyjazdu Tadeusza do Soplicowa oraz Inwokacji, która u Wajdy zamyka opowieść. "Droga" to temat polski, tęskny, nostalgiczny i jednocześnie "hollywoodzki". Znakomicie łączy się z otwartą przestrzenią rozległych, idyllicznych plenerów, a zarazem mocno akcentuje początek i koniec dramaturgicznej linii filmu.

Zaręczyny przy akompaniamencie poloneza to jedna z trzech wielkich "muzycznych" scen Mickiewiczowskiego "Pana Tadeusza". Z pozostałymi dwiema - koncertem Wojskiego i koncertem Jankiela - miano przy przenoszeniu ich na ekran pewne problemy. Róg - instrument, na którym gra Wojski - wydaje z siebie ograniczoną ilość dźwięków, w dodatku niezbyt przyjemnych dla ucha. Dlatego w filmie podłożono w tym miejscu brzmienie czterech waltorni, zaś słynne echo zostało zastąpione przez Kilara delikatną melodią na smyczki, która niesie się po leśnych zaroślach.

Koncert Jankiela grany jest w filmie na prawdziwych cymbałach, ale tylko przez chwilę, gdyż cymbałów po prostu długo słuchać się nie da. Z tego względu koncert ten ma formę poloneza i szybko "przechodzi" w wersję orkiestrową. Nie wypełnia sobą, jak w poemacie, osobnej sceny, a jedynie niewielki fragment sekwencji zaręczynowej.

Tekst opracowany na podstawie rozmowy z Małgorzatą Przedpełską-Bieniek - konsultantem muzycznym "Pana Tadeusza", odpowiedzialną również za organizację postprodukcji dźwięku. Rozmowę przeprowadzono po zakończeniu realizacji filmu.

Niełatwa decyzja

Andrzej Wajda nosił się z myślą przełożenia "Pana Tadeusza" na język kina od czterech lat. Przede wszystkim podjąłem decyzję, żeby w ogóle robić ten film, wspomina reżyser w cytowanej już książce Marka Millera "Zagrajcie mi to pięknie. Pan Tadeusz według Andrzeja Wajdy".

I tu muszę powiedzieć, kontynuuje, że dużą rolę w tej sprawie odegrał producent i reżyser, pan Michał Kwieciński, który już znacznie wcześniej namawiał mnie na realizację "Pana Tadeusza" uważając, że jest to film, który powinienem zrobić. Szansa na zrealizowanie tego projektu (...) była moim zdaniem nikła. No bo jakżeż "Pan Tadeusz" mówiony wierszem znajdzie się pomiędzy filmami akcji, pomiędzy tymi wszystkimi wybuchami i eksplozjami, bez których film na ekranie nie ma dziś widowni? Pomyślałem jednak, że warto zapytać aktorów, co oni powiedzą na tak niezwykły zamiar (...). Zacząłem od Bogusława Lindy, którego "od zawsze" uważam za jednego z najwspanialszych polskich artystów filmu. Ku memu zaskoczeniu nie tylko nie zdziwił się moją propozycją, aby zagrał Księdza Robaka, ale entuzjastycznie przyjął ten pomysł, a gdy zapytałem dlaczego, odpowiedział po prostu:: "Nie ma takiego filmu na ekranach, ten będzie inny".

W wywiadzie dla "Dziennika Poznańskiego" z 12 czerwca 1998 r. Andrzej Wajda powiedział: Projekt od razu zdobył akceptację wielu stron. Najpierw zwróciłem się do Heritage Films Lwa Rywina, naszego najbardziej przedsiębiorczego producenta (...). Prócz Canal+ (...), Komitetu Kinematografii, zyskaliśmy też wsparcie francuskich producentów filmowych.

Jednakże sam reżyser aż do momentu rozpoczęcia zdjęć, a nawet dłużej, był pełen obaw. W rozmowie z dziennikiem "Rzeczpospolita" (nr z 23 i 24 maja 1998 r.) stwierdził, że sfilmowanie Mickiewiczowskiej epopei to najtrudniejsze z wszystkich jego przedsięwzięć. Tego rodzaju utwór literacki jest przecież własnością każdego czytelnika. Jego ekranowa wersja niosła zatem z sobą duże ryzyko, tłumaczył dziennikarzowi "Dziennika Łódzkiego" (nr z 15 maja 1998 r.; Miller, op. cit.). Ciężar tego ryzyka odczuwał także Lew Rywin. "Gazecie na Mazowszu" z 4 lipca 1998 r. (Miller, op. cit.) powiedział: W końcu zapadła najważniejsza w życiorysach kilku ludzi decyzja. Z "Panem Tadeuszem" to jest tak jak ze wspinaniem się na Mount Everest. Każdy chodzi po mniejszych górkach, a tę najwyższą ciągle się omija.

Nowy "Pan Tadeusz"

Próby Mayflauera i Ordyńskiego nie mogły się udać, bo były pozbawione mówionych dialogów, bez których nie sposób wyobrazić sobie jakiejkolwiek adaptacji arcydzieła Mickiewicza. W dobie kina dźwiękowego ten problem nie istnieje.

Wersja Andrzeja Wajdy została zrealizowana w roku 1998, ze względu na dwusetną rocznicę urodzin poety uznanym za Rok Mickiewiczowski. Nie posiada jednak charakteru jubileuszowej laurki. Nie jest też dokładnym odwzorowaniem dwunastu Ksiąg poematu. Mimo to, reżyser pomieścił w filmie wszystkie legendarne epizody pierwowzoru literackiego oraz całą fabułę: od przyjazdu Tadeusza do Soplicowa po finałowego poloneza.

Adaptacja, wyjaśniał Wajda w wypowiedzi dla Vision Film Distribution Company, opierała się na trzech postanowieniach: użyć do filmu dialogów wziętych wprost z poematu i nie dopisywać do nich nie tylko słowa, ale nawet litery; dalej, opowiedzieć akcję zajazdu, która w poemacie Mickiewicza przeprowadzona jest bardzo szczegółowo, jakby z myślą o filmie, w której rzecz jasna, Jacek Soplica stawał się w naturalny sposób bohaterem tych wydarzeń; wprowadzić dwie ostatnie Księgi poematu poprzez Narratora, którym mógł być tylko Mickiewicz. "Pan Tadeusz" bez słów Epilogu: "O tym-że dumać na paryskim bruku", nie tego chciałem w moim filmie. Niezależnie od wszystkich późniejszych zmian i uzupełnień (...) te zasady utrzymały się do końca naszej pracy nad filmem i dały szansę zawarcia poematu "Pan Tadeusz" w dwu i pół godzinnym filmie.

Przyroda jest oczywiście obecna w Wajdowskim "Panu Tadeuszu". Nie ma zarezerwowanych wyłącznie dla siebie oddzielnych, "widokowych" ujęć, które spowalniałyby akcję, niemniej nie pozwala widzowi - w scenach plenerowych - stracić się z oczu, tworząc integralną całość z działaniami bohaterów. Na takie rozwiązanie pozwalał panoramiczny format cinemascope, którego zastosowanie było możliwe dzięki wysokiemu budżetowi filmu. Odgłosy przyrody słyszalne są również na bogatej ścieżce dźwiękowej, nagranej sześciokanałowym systemem Dolby Digital.

Przed nami obraz epicki, nie pozbawiony dynamicznej akcji i dramatycznych wydarzeń. Zarazem jednak nostalgiczny i pełen na wskroś sielankowej urody, a przede wszystkim mówiony rymowanymi dialogami, które nie tylko nie utrudniają odbioru, ale nadają mu szczególny charakter. Wybitni aktorzy, prowadzeni doświadczoną ręką Wajdy, wydobyli bowiem z tych rymów całe bogactwo i kunszt genialnego Mickiewiczowskiego języka. Właśnie ten język, ten trzynastozgłoskowy wiersz, umożliwił aktorom stworzenie na ekranie galerii pełnokrwistych postaci, tak barwnie opisanych przez wieszcza.

Wydaje się, że Wajda utrafił "Panem Tadeuszem" we właściwy moment. Widownia odczuwa już zmęczenie litrami rozlewanej na ekranie krwi i hukiem następujących jedna po drugiej eksplozji. Poszukuje w kinie wytchnienia i okazji sprzyjających refleksji. Wszystko to odnajdzie w "Panu Tadeuszu", który zabierze ją w magiczną podróż do lat minionych, a przy tym pozwoli nam, współczesnym, przyjrzeć się sobie w zwierciadle powikłanych polskich dziejów.

Od poematu do filmu

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Piszę teraz właśnie poema wiejskie, w którym staram się zachować pamiątkę dawnych naszych zwyczajów i skreślić jakkolwiek obraz naszego życia wiejskiego, łowów, bitew, zajazdów etc. Scena dzieje się na Litwie około 1812 r., kiedy jeszcze żyły dawne podania i widać jeszcze było ostatki dawnego wiejskiego życia.

Tak w liście do Juliana Ursyna Niemcewicza pisał Adam Mickiewicz o swoim poemacie "Pan Tadeusz", który okazał się arcydziełem polskiej literatury i wszedł do skarbnicy naszych utworów narodowych.

Zachwycony Zygmunt Krasiński donosił ojcu: To jedyne dzieło w swoim rodzaju (...), komiczne, pełne życia narodowego i polskiego, dzieło polskie całą gębą, narodowe, wiejskie, szlacheckie (...). Wszystko tam się znajdzie: wady i zalety polskie. Natura polska, uczucia nasze wzniosłe i śmieszności bez liku. Rewolucje nasze, sejmiki, szlachta stara i młode generacje (...) - wszystko, wszystko z taką prawdą oddane, z taką prostotą, że aż strach bierze.

"Pan Tadeusz" opowiada o nadziejach na pokonanie rosyjskiego zaborcy i odzyskanie własnego państwa, jakie na krótko rozbudził w Polakach cesarz Francuzów, Napoleon Bonaparte. Bohaterem tytułowym jest "młody panek" z rodu Sopliców, zakochany w młodziutkiej Zosi, wnuczce Stolnika z rodu Horeszków, a uwodzony przez starszą od nich obojga Telimenę. Kluczową postacią filmu "Pan Tadeusz" w reżyserii Andrzeja Wajdy, nakręconego według Mickiewiczowskiego poematu jest jednak Jacek Soplica - zabójca Stolnika, a następnie pokutnik i tajny emisariusz, który ukrywając się nawet przed własnym synem i bratem, jako Ksiądz Robak przygotowuje w Soplicowie na Litwie zbrojne powstanie przeciw rosyjskiemu zaborcy. (Litwa, złączona od 1569 r. unią realną z Polską i odtąd dzieląca jej losy, po rozbiorach Polski została włączona do Rosji). Przygotowania te zostają w dużej mierze pokrzyżowane przez Klucznika Gerwazego, dawnego sługę Stolnika i świadka jego śmierci, który chcąc tę śmierć pomścić kieruje energię wywoloną w miejscowej szlachcie przeciw Soplicom. Zainspirowany przezeń "ostatni zajazd na Litwie" przyspiesza wybuch antyrosyjskiej rebelii. Jej uczestnicy odnoszą wprawdzie chwilowe zwycięstwo nad wrogiem, ale schronienia przed zemstą cara muszą szukać za granicą, gdzie pozostaną zapewne do końca swoich dni.

Jakaż to ciekawa i niebanalna opowieść. Ile w niej akcji, zachwycał się Andrzej Wajda w artykule "Dlaczego filmuję Pana Tadeusza" ("Kino", nr _5 z 1998 r.).

W wywiadzie dla "Dziennika Poznańskiego" (nr z 12 czerwca 1998 r.) powiedział: Fabuła "Pana Tadeusza" jest sensacyjna i zamierzam ją wydobyć, zaś w rozmowie ze Stanisławem Janickim, z której wyjątek przytaczamy za książką Marka Millera "Zagrajcie mi to pięknie. Pan Tadeusz według Andrzeja Wajdy" (wydawnictwo "Prószyński i S-ka", Warszawa 1999), powiedział: Nikt by mi nie napisał takiego dobrego scenariusza. Już nie mówię o dialogach. Nikt by nie ułożył takiej historii, tak oryginalnej, niezwykłej. No i nikt nie narysowałby takich wyrazistych polskich charakterów. Jesteśmy przy źródle tego, co potem jako charaktery, jako sytuacje, jako rozmowy rodaków wraca jak odbta fala od "Pana Tadeusza" w całej polskiej literaturze. (Za przykład może służyć Jacek Soplica - pierwowzór Kmicica z Sienkiewiczowskiego "Potopu", red.).

Pierwsze wydanie "Pana Tadeusza", które ukazało się w Paryżu w roku 1834 nie odniosło spodziewanego sukcesu. Po czterech latach sprzedano zaledwie połowę liczącego trzy tysiące egzemplarzy nakładu. Zdaniem Andrzeja Wajdy, przyczyna niepowodzenia tkwiła w owym odmalowaniu narodowego charakteru Polaków z taką prawdą (...), że aż strach bierze. Rzadko pamiętamy o tym, pisał Wajda w tym samym artykule, że "Pan Tadeusz" zawiera nie tylko ironiczny, ale i bardzo złośliwy obraz naszej narodowej natury. Obraz Polaków, którzy najpierw coś robią, a dopiero potem myślą.

Ten stan rzeczy doskonale oddaje, zarówno u Mickiewicza jak i u Wajdy, monolog Macieja w scenie, w której szlachta obraduje nad powstaniem przeciw Rosji, ale - podjudzana przez Gerwazego - kończy naradę słynnym: "Hajże na Soplice!". Maciej bezskutecznie próbuje powstrzymać pieniaczy słowami:

To póki o wskrzeszeniu Polski była rada,

O dobru pospolitym, głupi, u was zwada?

Nie można było, głupi, ani się rozmówić,

Głupi, ani porządku, ani postanowić

Wodza nad wami, głupi! a niech kto podda

Osobiste urazy, głupi, u was zgoda!

Na naszych oczach rozgrywa się w "Panu Tadeuszu" wielki dramat polskiej anarchii, powiedział Wajda w wywiadzie udzielonym Pawłowi Goźlińskiemu dla "Magazynu Gazety Wyborczej" z 2-3 kwietnia 1999 r. Nie ma w naszej literaturze sceny, która mogłaby pokazać to lepiej. Nie ma postaci (mowa o Gerwazym, red.) tak doskonale wcielającej sarmacki charakter, dodał reżyser.

W książce pt. "Mickiewicz" (Wrocław 1996) Jacek Łukasiewicz podaje inny powód początkowego niepowodzenia poematu. Twierdzi, że "Pan Tadeusz" dlatego najpierw źle się sprzedawał, że w czasach rosnącej popularności realistycznych powieści Stendhala i Balzaka rymowana gawęda szlachecka, którą był w istocie, należała już do gatunków anachronicznych. Dopiero następne pokolenia, na których świadomość narodową patriotyczny utwór Mickiewicza wywarł przemożny wpływ, doceniły też jego piękno i... humor. Dostrzegły mistrzostwo nieżyjącego już autora widoczne w języku i jego niuansach, w konstrukcji wiersza, komponowaniu całych, jakże wspaniałych obrazów poetyckich (grzybobrania, polowania, bitwy, spowiedzi Jacka Soplicy etc.), w niezapomnianych fragmentach poświęconych litewskiej przyrodzie, w kreowaniu kapitalnych postaci: Tadeusza, Zosi, Robaka, Sędziego, Telimeny, Hrabiego, Podkomorzego, Gerwazego i tylu innych. Utarło się ponadto, że "Pan Tadeusz" nie jest zbyt chętnie czytany jako szkolna lektura. Natomiast po latach dorośli ludzie chętnie powracają do Mickiewiczowskiego poematu, by się w nim rozsmakować.

Teraz rozsmakujemy się w nim ponownie, a to za sprawą jednego z najbardziej oczekiwanych filmów 1999 roku: ekranizacji "Pana Tadeusza", której twórcą jest wspomniany już i cytowany Andrzej Wajda - wybitny polski reżyser, autor tak głośnych dzieł, jak "Popiół i diament", "Wesele", czy "Człowiek z marmuru". Jego "Ziemię obiecaną", "Panny z Wilka" i "Człowieka z żelaza" nominowano do Oscara dla najlepszego filmu zagranicznego, "Człowieka z żelaza" nagrodzono Złotą Palmą na festiwalu filmowym w Cannes, a "Dantona" - francuskim Cezarem za reżyserię.

Mickiewiczowski "Pan Tadeusz" nie mógł trafić w lepsze ręce. Wajda słynie z mistrzowskich filmowych adaptacji polskiej literatury. Spuścizna naszego romantyzmu jest mu szczególnie bliska, a ponadto - będąc z wykształcenia nie tylko reżyserem, ale i artystą-malarzem - posiada nadzwyczajną umiejętność trafnego doboru plastycznych środków wyrazu dzieła filmowego.

Premiera

W Sali Kongresowej i Teatrze Wielkim w Warszawie odbyła się premiera "Pana Tadeusza" w reżyserii Andrzeja Wajdy.

Na uroczysty pokaz filmu stawili się wszyscy aktorzy i twórcy filmu poza reżyserem, który kilka dni temu przeszedł operację i obecnie przebywa w klinice.

Poza twórcami "Pana Tadeusza" do Sali Kongresowej przybyli dostojnicy państwowi z Prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim, działacze i wybitni przedstawiciele świata kultury.

Przed premierą zabrali głos m.in.: Przewodniczący Komitetu Kinematografii Tadeusz Ścibor- Rylski i producent filmu Lew Rywin, który odczytał list od Andrzeja Wajdy następującej treści:

"Szanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele. Jest mi bardzo smutno nie być z wami razem dzisiejszego wieczoru. Nie jest to mój wybór - zmusza mnie do tego choroba. Przez całe moje długie życie starałem się nie tylko obserwować mój własny los, ale i rozumieć, co on mi ma do powiedzenia. Co mój los chce powiedzieć, zatrzymując mnie w szpitalu dziś? Może chce mi przypomnieć, że każdy film, powstający z wielkiej literatury, o czym my, reżyserzy filmowi, tak łatwo zapominamy, ma autora. Że te chwile radości, zadumy i wzruszenia, które być może odnajdziecie w moim filmie, zawdzięczacie umysłowi i sercu naszego największego poety - Adama Mickiewicza."

Po premierze filmu odbył się specjalny bankiet.

Film kosztował 3,2 mln dol. W piątek w 98 kopiach wejdzie do kin w całej Polsce.

Z kwietniowego sondażu Demoskopu wynika, że do kina na "Pana Tadeusza" wybiera się 48 proc. badanych, co oznacza, że film może liczyć na 14,5 mln widzów.

W prasie pojawiły się pierwsze recenzje filmu Andrzeja Wajdy, oto niektóre z nich: "Powstało dzieło niezwykłe, tętniące życiem, przypominające skąd przyszliśmy i kim jesteśmy, a jednocześnie na wskroś współczesne"

"W Panu Tadeuszu nie ma słabych punktów. Muzyka, zdjęcia, scenografia, kostiumy, montaż - wszystko to tworzy niezwykłą wizję świata, który minął, ale przecież jest w nas, w naszych sercach, duszach."

Barbara Hollender "Rzeczpospolita"

"Andrzej Wajda znalazł drogę do naszych umysłów i, co jeszcze ważniejsze serc.

Jego Pan Tadeusz będzie wzruszał, ale wzruszał widza inteligentnego, znającego historię Polski i epopeję Mickiewicza. To nie jest film dla ćwierćmózgów, którym przypochlebia się tak wielu twórców."

Krzysztof Masłoń "Rzeczpospolita"

"... bez dłużyzn i gadulstwa. I taka jest cała opowieść Wajdy- szybka jak piorun. Imponujące tempo"

Elżbieta Sawicka "Rzeczpospolita"

"Obawiałem się, że wierszowane kwestie mogą czasem razić w filmie. W żadnym momencie nie odniosłem takiego wrażenia."

"Dotąd za najlepszy film Wajdy uważałem Ziemię obiecaną. Teraz stawiam obok niej Pana Tadeusza.

Tomasz Stańczyk

"Oglądamy dzieło mądre, wierne słowu poety, urocze i aktualne"

Jerzy Wójcik

"Na film Andrzeja Wajdy czekało się z niepokojem i niedowierzaniem. Warto było czekać - rezultat jest zaskakujący."

"Dwie godziny barwnej, wojenno-romansowej akcji mijają jak z bicza strzelił"

Tadusz Sobolewski "Gazeta Wyborcza"

Produkcja

Zdjęcia do filmu rozpoczęły się 3 czerwca 1998 roku. Tego dnia w Łomiankach pod Warszawą kręcono zdjęcia plenerowe. Już pierwszego dnia na planie filmowym pojawili się statyści, kaskaderzy i około 150 koni. Wszyscy oni zagrali w przejeździe wojsk Wielkiej Armii Napoleońskiej.

6 czerwca 1998 roku przeniesiono się do podwarszawskich Łomianek.

Kilka dni spędzono na realizacji zdjęć w Smolnikach, niedużej miejscowości na Suwalszczyźnie, skąd w połowie lipca przeniesiono się do sierpackiego skansenu. 15 lipca '98 na planie filmowym pojawili się aktorzy

Minimalny budżet filmu wynosił 10 milionów złotych, ale podczas zdjęć wszystkie uwagi i pomysły twórców filmu były realizowane na bieżąco. I tak jak zapowiadano przed realizacją filmu nikt nie oszczędzał na ekranizacji "Pana Tadeusza"

Zdjęcia do filmu zakończyły się 25 września 1998 roku.

Andrzej Wajda na zakończenie prac mówił przede wszystkim o niezwykłym entuzjazmie całej ekipy. Ci, którzy mogli na własne oczy zobaczyć twórców przy pracy podkreślają, że mickiewiczowski poemat zapowiada się bardzo interesująco. Mimo wierszowanych dialogów, film nie sprawia wrażenia spektaklu teatralnego, lecz barwnego widowiska kostiumowego.

"Chcę pokazać na ekranie przede wszystkim fascynujących bohaterów mickiewiczowskiego poematu i mistrzostwo z jakim splatane są ze sobą ich losy. 'Pan Tadeusz' ma wyraźnie sensacyjną fabułę i zamierzam ją z poematu wydobyć".

Premiera filmu planowana jest na 22 października 1999 roku.

Przed Wajdą próbowali inni

Zanim przyjrzymy się bliżej Wajdowskiemu "Panu Tadeuszowi", wspomnijmy pokrótce wcześniejsze próby przeniesienia poematu Mickiewicza na ekran.

Niewiele możemy powiedzieć o pierwszej, której w 1919 r. - na zlecenie biura wynajmu "Petef" - podjął się operator Zygfryd Mayflauer. Z nieznanych powodów, po nakręceniu 1000 metrów taśmy realizację filmu przerwano.

Fiaskiem zakończyło się również drugie podejście. Prestiżowy film z 1928 r. w reżyserii Ryszarda Ordyńskiego, nakręcony według scenariusza Ferdynanda Goetla i Andrzeja Struga, został wprawdzie ukończony, ale okazał się w dużym stopniu artystycznym nieporozumieniem. Oglądanie "żywych (lecz niemych!) obrazów", przeplatanych planszami z tasiemcowymi fragmentami utworu wieszcza, było trudne do zniesienia. Jednakże od strony wizualnej film został zrealizowany z dużą kulturą, co potwierdziła niedawna telewizyjna emisja zachowanych materiałów (kwiecień 1999).

Scenografia

Koncepcja scenograficzna "Pana Tadeusza" zrodziła się w rozmowach Allana Starskiego z Andrzejem Wajdą, w których uczestniczył również Paweł Edelman. Zapytany o inspiracje, Allan Starski wymienił na pierwszym miejscu Mickiewiczowskie opisy oraz polskie malarstwo historyczne. Powołał się również na ilustracje Michała Elwira Andriolli'ego do "Pana Tadeusza", przekazy literackie i - oczywiście - na sugestie reżysera.

Największe wyzwanie, przed jakim stanął Starski, polegało na połączeniu bajkowości Mickiewiczowskich opisów z prawdą historyczną. Artysta nie lekceważył realiów historycznych (poczynione zostały bardzo dokładne studia epoki), ale podchodził do nich w sposób selektywny, wybierając i odpowiednio łącząc te, które pozwalają stworzyć na ekranie właściwy klimat.

Ważnym kluczem do bajkowości "Pana Tadeusza" - do opisanego na kartach poematu świata ze wspomnień i marzeń - były suwalskie plenery, tak drogie Andrzejowi Wajdzie, które doskonale zastąpiły litewską scenerię. Natomiast w sekwencjach paryskich, tworzących fabularną ramę opowieści z przeszłości, bajkowość i nostalgia ustępują miejsca większemu realizmowi, co znajduje swój wyraz w scenografii.

"Pan Tadeusz" w reżyserii Andrzeja Wajdy oznaczał powrót do scenografii klasycznej, kreacyjnej. Jest tu sporo dekoracji zbudowanych od podstaw. Ale nawet we wnętrzach naturalnych i plenerach są ślady licznych ingerencji scenografa. Adaptacji wymagała np. karczma stojąca w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, która "gra" karczmę Jankiela.

Starski pragnął, aby jego scenografia w "Panu Tadeuszu" - mimo łączenia dekoracji plenerowych i studyjnych z obiektami i wnętrzami naturalnymi - tworzyła na ekranie spójną całość i odpowiadała wyobrażeniom milionów czytelników o świecie opisanym w poemacie.

Tekst opracowany na podstawie rozmowy z Allanem Starskim przeprowadzonej w początkowej fazie zdjęć.

Statystyki

Statystyki

* ilość widzów podczas pierwszego weekendu wyświetlania filmu: 420 tys.

* dzień, w którym film obejrzał milionowy widz: 28.10.99

* ilość widzów po drugim weekendzie wyświetlania (31.10.99): 1.253.546

* ilość widzów po czwartym weekendzie wyświetlania (14.11.99): 3 025 299

* ilość widzów do 21 listopada 1999: 3 800 000

* ilość widzów do 5 grudnia 1999: 4 814 122

* ilość widzów do czerwca 2000: 6.110.706

Kilka liczb:

* ilość kopii filmu udostępnionych kinom w Polsce: 99

* ilość ekranów, na których film wyświetlono w premierowy weekend: 138

* koszt realizacji filmu: 3.2 mln USD

* wg Demoskopu na film wybiera się około: 14.5 mln Polaków

Twórcy i producenci

Nie mniej doświadczeni i utalentowani artyści, najwyższej klasy fachowcy w swoich dziedzinach, tworzyli ekipę realizatorską "Pana Tadeusza". Za kamerą stanął jeden z najlepszych polskich operatorów młodego pokolenia, Paweł Edelman, nagrodzony Brązową Żabą na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage'97 za zdjęcia w "Kronikach domowych" Leszka Wosiewicza. Edelman, znany głównie ze swej stałej współpracy z Władysławem Pasikowskim, fotografował również głośne "Historie miłosne" Jerzego Stuhra.

Laureat Oscara za dekoracje w Spielbergowskiej "Liście Schindlera", Allan Starski, stworzył niezwykle wierną pod względem historycznym, a zarazem pełną fantazji scenografię.

Kierujący produkcją Michał Szczerbic wykorzystał wszystkie swoje doświadczenia, zdobyte podczas pracy przy tak skomplikowanych filmach, jak wspomniana już "Lista Schindlera", "Z dalekiego kraju" Krzysztofa Zanussiego, czy "Król Olch" Volkera Schloendorffa. Był wsparciem dla reżysera we wszystkich trudnych momentach realizacji "Pana Tadeusza".

Kostiumy są dziełem Magdaleny Tesławskiej-Biernawskiej, której współpraca z Andrzejem Wajdą rozpoczęła się od "Popiołów" i Małgorzaty Stefaniak, mającej w swoim dorobku stroje do nagrodzonego Złotym Globem dramatu wojennego Agnieszki Holland "Europa, Europa".

Znaczący udział w tworzeniu oprawy plastycznej filmu miało jeszcze troje artystów: dekoratorka wnętrz Wiesława Chojkowska, charakteryzatorka Maria Ewa Dziewulska oraz współpracujący z Andrzejem Wajdą od lat

Andrzej Szenajch, który odpowiadał za mundury wojskowe i militaria.

Wybitny kompozytor Wojciech Kilar skomponował muzykę do ponad stu dwudziestu filmów zrealizowanych przez twórców tej miary, co Jane Campion, Francis Ford Coppola, Roman Polański, Krzysztof Zanussi czy Andrzej Wajda. Z reżyserem "Pana Tadeusza" Wojciech Kilar współpracował wcześniej przy "Ziemi obiecanej", "Smudze cienia", "Kronice wypadków miłosnych" i "Korczaku".

Niezwykle bogata ścieżka dźwiękowa filmu, tworząca integralną, artystyczną całość z jego warstwą wizualną w dużej mierze zawdzięcza swoje powstanie mistrzostwu francuskich i polskich dźwiękowców. Na planie byli to - operator dźwięku Philippe Senechal, i technik dźwięku Philippe Bouchez; na zgraniu w Audis de Joinville operator dźwięku Dolby Digital Thierry Lebon oraz II operator i montażysta dźwięku jednocześnie odpowiedzialny za sprawy techniczne ze strony francuskiej Jean-Pierre Halbwachs; w okresie całego udźwiękowienia operator dźwięku Nikodem Wołk-Łaniewski, II operator i montażysta dźwięku Grzegorz Lindemann, oraz konsultant muzyczny Małgorzata Przedpełska-Bieniek. Senechal i Bouchez pracowali bezszelestnie, nie dekoncentrując aktorów. (...) Byłem pod wielkim wrażeniem Francuzów, którzy robili dźwięk, mówi Michał Żebrowski. Dwóch panów wpinało "pinezkę" rano mówiąc "dzień dobry", a wieczorem, po skończeniu zdjęć "dziękuję" i już... (...). Nie mieli żadnych próśb, uwag. A dźwięk rejestrowali genialnie (...). (Miller, op. cit.). Warto zaznaczyć, że wszystkie kwestie dialogowe są doskonale słyszalne, a nagrywano je synchronicznie z rejestracją obrazu, metodą tzw. zdjęć stuprocentowych, gdyż postsynchrony, realizowane w warunkach innych niż te, które panowały na planie, w innej atmosferze odebrałyby aktorom prawdę wyrazu.

Głównym autorem ścieżki dźwiękowej filmu jest polski operator dźwięku Nikodem Wołk-Łaniewski (już wcześniej pracował z Andrzejem Wajdą przy udźwiękowieniu filmu "Panna Nikt") wspomagany przez II operatora dźwięku Grzegorza Lindemanna i konsultanta muzycznego filmu Małgorzatę Przedpełską-Bieniek i to jego koncepcje realizowano.

Nad całym procesem udźwiękowienia filmu począwszy od pierwszych nagrań playbackowych, aż do otrzymania kopii wzorcowej, czuwało znane ze swego profesjonalizmu warszawskie Studio Sonoria. Prowadziło ono prace w oparciu o własne studia dźwiękowe i niezwykle bogatą fonotekę, oraz współpracowało z katowickim Centrum Kultury, Polskim Radiem w Warszawie (przy nagraniach muzyki), Łódzkim Centrum Filmowymwspółpracując w tym zakresie z Łódzkim Centrum Filmowym (przy nagraniach efektów synchronicznych i transferach materiałów za zdjęć) oraz paryskimi studiami Copra (przy transferach materiałów do formatów niezbędnych na zgraniu), Merjithur (przy zgraniu muzyki) i Audis de Joinville (przy ostatecznym zgraniu filmu), a wreszcie z laboratorium Telewizji Polskiej w Warszawie i LTC w paryżu.

Było to najtrudniejsze z dotychczas prowadzonych przez Sonorię udźwiękowień, nie tylko ze względu na prestiż i rozmiary filmu, ale również na skomplikowaną technologię, napięte terminy i konieczność wykonania bardzo wielu dodatkowych prac, jak przygotowanie tzw. brudnego zgrania pierwszej wersji filmu do pokazu dla wszystkich koproducentów i wielu materiałów reklamowych.

Ze strony polskiej w udźwiękowieniu brali udział: Małgorzata Przedpełska-Bieniek, która nadzorowała postprodukcję dźwięku, będąc jednocześnie konsultantem muzycznym filmu (z Andrzejem Wajdą współpracuje od czasów "Człowieka z żelaza"), Nikodem Wołk-Łaniewski, Grzegorz Lindemann, Henryk Zastróżny, Dariusz Zastróżny, Piotr Król, Mariusz Chludziński, Tomasz Dukszta.

Prawą ręką Andrzeja Wajdy na planie "Pana Tadeusza" był Adek Drabiński, niezastąpiony doradca reżysera w rozwiązywaniu wszystkich problemów artystycznych filmu.

Swój ostateczny kształt "Pan Tadeusz" uzyskał przy udziale jednej z najwyżej cenionych polskich montażystek, Wandy Zeman, trzykrotnie nagradzanej na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. "Pan Tadeusz" jest filmem polsko-francuskim, wyprodukowanym przez Heritage Films, przy współpracy Canal+ Polska, Les Films du Losange, Le Studio Canal+ (z udziałem Canal+), Wizji TV, Telewizji Polskiej S.A., Vision Film Production, Komitetu Kinematografii, Agencji Produkcji Filmowej i Państwowych Instytucji Filmowych.

Producentem "Pana Tadeusza" jest Lew Rywin, założyciel firmy Heritage Films, która walnie przyczyniła się do powstania wspomnianych już, wybitnych filmów: "Lista Schindlera" (siedem Oscarów '93) i "Król Olch", a także wielu innych głośnych tytułów, polskich i zagranicznych, z których trzy: "Pierścionek z orłem w koronie", "Nastazję" i "Wielki Tydzień" wyreżyserował Andrzej Wajda.

Koproducentem była związana z Les Films du Losange Margaret Menegoz, bez której nie powstałaby większość filmów tak znanych reżyserów jak Eric Rohmer i Barbet Schroeder.

Producentem wykonawczym był Paweł Poppe, a współpracował z nim Michał Kwieciński.

Produkcją kierował Michał Szczerbic.

Na polskich ekranach film rozpowszechnia Vision Film Distribtion Company. Prawa do sprzedaży światowej posiada Le Studio Canal+.

Koszt realizacji filmu "Pan Tadeusz" w Polsce wyniósł 12.500.000 zł.

Utrafić we właściwy ton

Okazało się jednak, że rymowane dialogi nie stanowiły największego problemu, przed jakim stanął Andrzej Wajda. Nie było nim również - tu oddajmy głos reżyserowi - sfotografowanie akcji "Pana Tadeusza", która jest niezwykle filmowa (...). Nie było problemem poprowadzenie postaci. Najtrudniej było trafić w ton Mickiewiczowskiego poematu, dopuścić do głosu tę jego bezinteresowność. Bo przy całym natłoku zdarzeń jest "Pan Tadeusz" utworem głęboko epickim, a w epice najwspanialsza jest ta bezinteresowność z jaką autor unosi się nad światem, który stworzył. Jeżeli udało mi się w filmie oddać harmonię tego świata, to być może właśnie ona będzie dla publiczności najważniejsza i najbardziej zauważalna (Goźliński, op. cit.).

Do uchwycenia "tonu Mickiewiczowskiego poematu", o którym w innym miejscu wywiadu z Pawłem Goźlińskim mówi Wajda, że jest to ton trwania i trwałości, to światło, które jednakowo rozjaśnia przyjaciół i wrogów, posłużył jeszcze jeden zabieg konstrukcyjny. Źródeł tego zabiegu można chyba doszukiwać się w atmosferze, w jakiej Mickiewicz tworzył "Pana Tadeusza".

Pisał ten poemat - przypomina reżyser filmu w rozmowie z "Rzeczpospolitą" (nr z 23-24 maja 1998 r.) - poeta znękany swarami politycznymi Polaków (...), kłopotami, trudnościami, polską "niemożnością", która nas prześladuje od wieków (...). W "Panu Tadeuszu" uciekał od tych problemów do "kraju lat dziecinnych". W ślad za tym, w filmie pojawia się rama konstrukcyjna, którą tworzą sceny rozgrywające się w paryskim mieszkaniu granego przez Krzysztofa Kolbergera Adama Mickiewicza. Ich posępność kontrastuje z pełną słońca Litwą, wyłaniającą się w retrospekcjach - jakby ze wspomnień wieszcza, ze strof jego poematu.

Na ekranie Mickiewicz, zgodnie z prawdą historyczną, czyta "Pana Tadeusza" swoim przyjaciołom, przy czym to czytanie jedynie w końcowych sekwencjach filmu towarzyszy obrazowi. Z reguły natomiast znika, gdy tylko rozpoczyna się akcja kolejnej retrospekcji. W filmie, "poeta znękany swarami politycznymi Polaków" rozpoczyna swój poemat od słów, którymi w rzeczywistości się on kończy - od Epilogu:

O tym-że dumać na paryskim bruku,

Przynosząc z miasta uszy pełne stuku

Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,

Za późnych żalów, potępieńczych swarów!

Kiedy akcja filmu dobiega końca, kamera wydobywa z półmroku szarej godziny kontury twarzy słuchaczy Mickiewicza. Okazuje się, że byli nimi... bohaterowie poematu - postarzali, zdruzgotani wydarzeniami, które zmusiły ich do emigracji: upadkiem Napoleona i klęską powstania 1830 roku. Ich myśli jeszcze raz kierują się ku "szczęśliwym czasom", kiedy żyli w "swojej krainie", a obraz ponownie nabiera jasnych, pastelowych barw. W imponujących scenach batalistycznych przemaszerowuje przez Soplicowo w roku 1812 Wielka Armia Napoleona, w której są też żołnierze polscy. Jak wymownie brzmią teraz, w finale filmu, słowa z otwierającej poemat Inwokacji:

Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie;

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Podkreśleniu w sumie pogodnej aury, jaka - mimo "potępieńczych swarów" - dominuje w Mickiewiczowskim "Panu Tadeuszu", a więc wydobyciu z poematu owego właściwego tonu, na czym tak bardzo zależało Andrzejowi Wajdzie, służyło nie tylko skontrastowanie rozświetlonych sekwencji soplicowskich z przygaszonymi barwami paryskiego salonu wieszcza, ale także pewne kryterium przy kompletowaniu obsady. Reżyser otoczył się aktorami, którzy - jak sam napisał w znanym nam już artykule z miesięcznika "Kino" - (...) nie mają kompleksów, są szczęśliwi i pokażą to w filmie, bo świat Mickiewicza też w gruncie rzeczy jest światem ludzi, którzy mimo różnych przejść są szczęśliwi i przeżywają życie jako coś pięknego (...).

Wierzę, że widz zechce przyjść na nasz film, ucieszyć oko wspomnieniem z krainy dzieciństwa, pomyśleć, a może nawet sięgnąć po tę książkę, która przecież zbłądziła kiedyś pod strzechy, dodał Andrzej Wajda.

W plenerze i w studio

Polonezem czas zacząć

Muzykę do filmu nagrywa się zazwyczaj po zakończeniu zdjęć. Jednakże w przypadku skomponowanego przez Wojciecha Kilara poloneza z "Pana Tadeusza" postąpiono odwrotnie - nagranie poprzedziło pierwszy klaps. Ten polonez miał być bowiem nie tylko melodią ilustracyjną, ale także, a może nawet przede wszystkim, utworem rzutującym na nastrój całego filmu, poniekąd organizującym jego strukturę. Dlatego kompozytor doszedł do wniosku, że lepiej będzie, jeśli reżyser zapozna się z polonezem przed uruchomieniem kamery. Ten rytm chodzi mi po głowie przez cały czas. To niecodzienne wyzwanie napisać poloneza do narodowego arcydzieła. To nie tylko taniec, to manifestacja, to kwintesencja polskości, szlacheckości, spraw narodowych. Tak mówił Wojciech Kilar w wypowiedzi dla "Rzeczpospolitej" z 16 czerwca 1998 r.

Poloneza zarejestrowano 16 czerwca 1998 roku w Katowicach, w obecności kompozytora. Antoni Wit dyrygował tamtejszą Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, której muzycy, po odegraniu utworu, zgotowali Kilarowi owację. Przyłączyli się do niej obecni na sali dziennikarze.

Sierpc

Mimo znanych nam już rozterek natury artystycznej, Andrzej Wajda był szczęśliwy mogąc 3 lipca 1998 roku, po wielu miesiącach przygotowań, rozpocząć w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu zdjęcia do "Pana Tadeusza". Zajęły one twórcom i aktorom sześćdziesiąt dwa dni.

Pierwsza z zarejestrowanych scen rozgrywała się przed karczmą Jankiela i weszła do wspomnianej już finałowej sekwencji przemarszu wojsk napoleońskich. Sekwencja ta należała do najtrudniejszych od strony inscenizacyjnej, technicznej i organizacyjnej, toteż kierujący produkcją Michał Szczerbic postanowił, że od niej rozpoczną się zdjęcia do filmu. Szczególną satysfakcję miał tu specjalista od mundurów i militariów, Andrzej Szenajch. Przed kamerą przedefilowało pięćset pięćdziesiąt osób: żołnierzy z I Warszawskiej Brygady Pancernej oraz jeźdźców z podwarszawskich klubów jeździeckich. Z całej Polski sprowadzono sto osiemdziesiąt koni. Jednakże na planie pojawili się też aktorzy: Michał Żebrowski (Tadeusz), Krzysztof Kołbasiuk (generał Henryk Dąbrowski) i Władysław Kowalski (Jankiel).

W Sierpcu nakręcono również - z udziałem m. in. Bogusława Lindy (Ksiądz Robak), Daniela Olbrychskiego (Gerwazy), Marka Kondrata (Hrabia), Jerzego Bińczyckiego (Maciej), Władysława Kowalskiego, Marka Perepeczki (Chrzciciel) i Michała Żebrowskiego - ważne sceny ukazujące szlachtę dobrzyńską, m.in. radę i przygotowania do zajazdu.

Łomianki i Smolniki

Sam przemarsz wojsk filmowano etapami - najpierw w Łomiankach, a następnie w rodzinnych stronach Andrzeja Wajdy, czyli na bardzo "litewskiej" z wyglądu Suwalszczyźnie, w Smolnikach. Pięknie położone Smolniki, donosił "Express Wieczorny" z 24 lipca 1998 r. (Miller, op. cit.), idealnie pasują do krajobrazów opisywanych przez Mickiewicza. Pofałdowany teren, tworzący liczne wzniesienia i wąwozy, w których często widać oczka wodne, jest jakby żywcem wzięty z opisów wieszcza.. W rozmowie z "Gazetą w Białymstoku" z 13 lipca 1998 r. (Miller, op. cit.) Andrzej Wajda powiedział: Chcę, aby ten film wydawał się widowni poetycki, aby przemawiał nie tylko słowami wieszcza, ale i obrazami. Wybór Smolnik nie był przypadkowy. Tutejsze widoki są porażająco piękne. Ilekroćprzyjeżdżałem do Smolnik, myślałem, że te krajobrazy powinny się znaleźć w moim filmie.

Turowa Wola

31 lipca 1999 r. ekipa przeniosła się do Turowej Woli. Tamtejszy dwór z początków XIX wieku, po dokonaniu w nim przez scenografa Allana Starskiego odpowiednich prac adaptacyjnych, "wystąpił" w roli dworu w Soplicowie. Prace te odmieniły kształt budowli. Dobudowane do niej alkierze sprawiały takie wrażenie, jakby zawsze tam stały.

Drugiemu scenografowi, Annie Adamaszek, udało się z niemałym trudem wyhodować kwiaty na wielkim zagonie zdobiącym soplicowski dwór od frontu i zagospodarować ogródek Zosi. Nad tym ogródkiem, po kilku miesiącach, już w czasie zdjęć, pojawiła się chmara motyli "wyreżyserowana" przez specjalistę do spraw tresury zwierząt, Marka Pińkowskiego.

W Turowej Woli w ciągu kilku dni utrwalono na taśmie m.in.: rozmowę o zaręczynach Tadeusza z Zosią, powrót z grzybobrania (samo grzybobranie, a także słynną scenę z mrówkami sfilmowano w tym samym lesie, w którym Wajda kręcił w 1970 roku "Brzezinę" - w Nowym Polesiu za Leoncinem, ok. trzydziestu kilometrów od Warszawy), budzenie Tadeusza przez Zosię przed polowaniem na niedźwiedzia, a także scenę poloneza przed dworem, jedną z ostatnich w filmie.

Czasami zdarzają się na planie takie przeżycia, które człowieka prywatnie (...) głęboko poruszają, wyznał grający Podkomorzego - ostatniego, co tak poloneza wodzi - Jerzy Trela. Jak ten polonez ruszył sprzed dworku, kontynuował aktor, (...) była piękna pogoda. I ta muzyka - było w niej coś naprawdę przejmującego. Muzyka, dosyć niesamowita, przepowiadająca, że ta radość zostanie zmącona. (Miller, op. cit.).

Podobne wrażenia miał II reżyser, Marek Brodzki: To jest naprawdę mocna scena. Jest piękna muzyka, aktorzy świetnie grają i fantastycznie tańczą. Tworzy się jakaś magia, kiedy się patrzy na tych tańczących ludzi, na ten dwór w słońcu, na Zosię, na Tadeusza. Jest pięknie i oni wężem odpływają gdzieś w dal. I to jest już właściwie koniec filmu (Miller, op. cit.).

"Pod Dębami"

Soplicowski folwark zbudowano od podstaw (a ściślej: zbudowali go znani z szybkiego tempa pracy górale) niedaleko Józefowa pod Warszawą, w okolicy nazwanej przez ekipę Pod Dębami. Ta dekoracja była kolejnym scenograficznym popisem Allana Starskiego. Do złudzenia przypominała autentyczne gospodarskie zabudowania z początków XIX wieku. Wokół rozległego majdanu, relacjonował w "Wieczorze Wrocławia" z 23 września 1998 roku Antoni Lewandowski, rozsiadły się drewniane chaty i stodoła z bali, z kopiastymi dachami krytymi słomą. Z boku sławna soplicowska sernica, wokoło wysoki płot z obrotową, drewnianą bramą (...). Dachy, pokryte niedawno słomą, zostały spatynowane farbą, żeby wyglądały staro (Miller, op. cit.).

Sięgnęliśmy do malarstwa z tamtych czasów, wspomina II scenograf, Anna Adamaszek. Chcieliśmy wszystko poznać nie tylko od strony architektonicznej, ale od strony klimatu, atmosfery... Na czym polegał np. w tamtych czasach bałagan? Jak wyglądało życie dookoła domów? Jakie stały tam przedmioty? Czy przestrzeń była rozjeżdżona przez wozy, czy zadbana? Jakie elementy drewniane zużywały się przez lata użytkowania, i w którym miejscu coś odpadało? Fascynujące było odszukiwanie tego "brudku", który zawsze się przecież wokół człowieka odkłada (Miller, op. cit.).

Folwark zachwycił nie tylko przebywających z wizytą na planie dziennikarzy, ale także ekipę filmu. Ta scenografia zatykała dech w piersi, wyznał Adek Drabiński - prawa ręka i "trzecie oko" Andrzeja Wajdy na planie "Pana Tadeusza". A co było w niej nadzwyczajnego? To, że Allan tak ją skonstruował, że po wejściu do niej od razu wszystko jest jasne. Wiadomo, gdzie ma stanąć kamera, wszystko jest logiczne (...). Teraz mogliśmy kręcić (Miller, op. cit.).

Dobre rozplanowanie folwarcznej dekoracji było o tyle ważne, że powstawała w niej bardzo skomplikowana od strony realizacyjnej scena bitwy z Moskalami. Satysfakcję odczuwał teraz nie tylko Andrzej Szenajch, ale również konsultant do spraw szermierki i musztry, Jerzy Celiński, który wykonał ogromną pracę nad wyćwiczeniem kompanii honorowej Wojska Polskiego do roli roty rosyjskich jegrów. Dzięki Celińskiemu, niezwykle trudna, wymagająca wielkiej dyscypliny musztra strzelecka ukazała w "Panu Tadeuszu" całą swoją precyzję i rzadko oglądaną na ekranie w scenach batalistycznych doskonałość.

Kazuń

Najwięcej trudów przysporzyło znalezienie obiektu mogącego "zagrać" zamek Horeszków. Na ekranie zobaczymy ostatecznie montażową kompilację trzech miejsc: olbrzymich ruin zamku w Kazuniu, Cytadeli Warszawskiej (tu sfilmowano najazd Moskali na zamek Horeszków) i Zamku Warszawskiego (gdzie powstała retrospekcja ukazująca zabójstwo Stolnika).

Budynek w Kazuniu jest klasycystyczny, objaśnia Allan Starski, został zbudowany około 1839 roku jako piekarnia garnizonu twierdzy modlińskiej. Później budowla uległa kompletnej dewastacji. Znałem ją od dawna, ale tak naprawdę odkryłem dopiero teraz. Na pewno historycznie zamek Horeszków nie był aż taki znów ważny. Ale Andrzej powiedział, że ten zamek to jest cała historia, cała przeszłość Polski. I ta kłótnia [między Soplicami a Horeszkami] o ruiny. Wielkie, ale ruiny! Fantastyczna metafora. Tak więc wizja reżysera zdecydowała o wyborze obiektu, a nie moja wiedza historyczna. Często zastanawiałem się, jakim obrazem podsumowałbym film. To trudne pytanie, bo "Pan Tadeusz" składa się z wielu pięknych obrazów... I chyba jednak narysowałbym ten zamek Horeszków wyłaniający się zza drzew. On mi najbardziej kojarzy się z "Panem Tadeuszem". Chociaż w logo filmu narysowałem dwór (Miller, op. cit.).

W Kazuniu zainscenizowano m.in. obydwie uczty opisane na kartach poematu "Pan Tadeusz". Pierwsza upływa spokojnie, na towarzyskiej konwersacji biesiadników, druga zamienia się w bijatykę rozpętaną przez Gerwazego.

Kazuń posłużył również jako miejsce realizacji scen rozgrywających się w paryskim mieszkaniu Adama Mickiewicza.

Wilanów

Wnętrze karczmy, w której Ksiądz Robak prowadzi antyrosyjską agitację zbudowano na górnej kondygnacji jednego z budynków w Wilanowie. Na dolnej scenografowie wyczarowali kuchnię, w której szlachta - po nie do końca przemyślanym najeździe na Sopliców - najada się do syta, upija i w końcu zapada w głęboki sen.

W atelier

Wnętrza soplicowskiego dworu wykreowano z wielką starannością w halach zdjęciowych Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy ul. Chełmskiej w Warszawie. Tu nakręcono wszystkie zbiorowe sceny z udziałem głównych bohaterów "Pana Tadeusza". Tu - 24 września 1998 roku - rozległ się ostatni klaps.

Dziewięćdziesiąt procent mebli i obrazów użytych w studiu to rzeczy autentyczne, z epoki, mówi scenograf Allan Starski. Nasza dekoratorka wnętrz, Wiesia Chojkowska, przemierzyła całą Polskę, szukając w muzeach i kolekcjach prywatnych najodpowiedniejszych rekwizytów, dodaje (Miller, op. cit.).

Produkcja w pełni profesjonalna

Realizacja "Pana Tadeusza" przebiegała nadzwyczaj sprawnie. W plenerach pogoda przeważnie sprzyjała filmowcom. Reżyser, aktorzy i ekipa mieli zapewnione doskonałe warunki na planie. Była to zasługa przede wszystkim kierującego produkcją Michała Szczerbica, który licząc się z ewentualnymi kaprysami pogody wyegzekwował przyspieszenie budowy dekoracji w studio oraz zadaszenie ruin w Kazuniu, co niezwykle usprawniło pracę.

Wajda jest reżyserem wielkiej wizji, mówi Michał Szczerbic, więc do moich obowiązków należało m.in. przypominanie o pewnych nieprzekraczalnych granicach.. Kiedy dzwonił do mnie rano i mówił: "Słuchaj, mam wspaniały pomysł", oznaczało to zmiany w scenie, którą mieliśmy kręcić tego dnia. A każda zmiana oczywiście pociąga za sobą dodatkowe koszty. Ale ponieważ te pomysły rzeczywiście były wspaniałe, a film był naprawdę bardzo dobrze przygotowany (niech będę przez chwilę nieskromny), to byliśmy zabezpieczeni na różne okoliczności i osiemdziesiąt procent proponowanych przez reżysera nowych pomysłów udało nam się wcielić w życie (...).

Co ciekawe, przygotowania produkcyjne odbywały się na płaszczyźnie przyjacielskiej. Są to może truizmy, że wszyscy byli jak jedna rodzina, że [panowała] szczególna atmosfera. Jednak muszę powiedzieć, że po raz pierwszy robienie filmu było dla mnie tak silnym przeżyciem, a pracuję w branży od ponad trzydziestu lat. Ja po prostu nie czułem się tu w ogóle kierownikiem produkcji. Sprawy produkcyjne szły gładko dzięki temu, że mam wspaniałych ludzi. Trzymamy się kurczowo siebie już od wielu, wielu lat, bo tylko zgrany zespół tworzy jakość, na którą w trudnych chwilach można liczyć (Miller, op. cit.).

Marek Kondrat: Na planie towarzyszył nam komfort niesamowity. Na miarę tego dzieła. Zapewniono nam wygodę, żeby nic nas nie kłopotało poza tym, co mamy grać (...). Zwykle aktor wie o tym, że jest mało pieniędzy, że tego czy tamtego brakuje i musi się do tego dostosować (...). Nie sądzę, żeby [w przypadku "Pana Tadeusza"] nie istniały podobne troski. Film był na tyle drogi, że musiały one wystąpić, ale my byliśmy od tych spraw izolowani. My byliśmy postaciami, dosiadaliśmy koni, przypinaliśmy szable, ostrogi i czuliśmy się ludźmi tamtej epoki. Z całym dobrodziejstwem, z całą baśniowością tego zdarzenia. (Miller, op. cit.).

Wieszcz - biografia

Adam Mickiewicz urodził się 24 XII 1798 roku w Zaosiu koło Nowogródka, zmarł 26 XI 1855 roku w Konstantynopolu. Po ukończeniu szkoły powiatowej w Nowogródku studiował literaturę na Uniwersytecie Wileńskim, gdzie pobierał stypendium. zobowiązujące go do pracy nauczyciela. Był jednym z założycieli Towarzystwa Filomatów. W latach 1819-23 uczył historii, literatury i prawa w szkole powiatowej w Kownie. Pierwsze utwory A. Mickiewicza z czasów studenckich stanowiły kontynuację artystycznych i myślowych założeń oświecenia. Świadectwem nowych tendencji stała się Oda do młodości (1817) - utwór łączący w sobie elementy tradycji klasycyzmu i nowe idee romantyczne. Lata spędzone w Koronie były dla Mickiewicza okresem załamania psychicznego (rozczarowanie pracą w szkole, śmierć matki, ślub Maryli Wereszczakówny z W. Putkamerem), ale równocześnie okresem rozwoju talentu poetyckiego.

1822 rok - datę wydania I tomu Poezji, w skład którego weszły Ballady i romanse, uznano za początek romantyzmu w Polsce. W okresie wileńsko-kowieńskim powstały II i IV cz. Dziadów, które ukazały się drukiem wraz z poematem Grażyna w 11 tomie Poezji w 1823 roku. Za udział w tajnych stowarzyszeniach (Filomatów i Filaretów) poeta wraz z grupą przyjaciół został aresztowany w 1823 roku i osadzony w klasztorze Bazylianów wileńskich. W 1824 roku. na wniosek senatora Nowosilcowa, A. Mickiewicz opuścił Litwę i udał się na zesłanie w głąb Rosji. W Petersburgu nawiązał kontakty z dekabrystami, pobyt w Odessie i na Krymie (1825) zaowocował poetyckimi zbiorami (Sonety odeskie, Sonety krymskie). W latach 1925-28 poeta przebywał w Moskwie, gdzie utrzymywał bliskie kontakty ze środowiskiem elity intelektualnej. Przyjaźnił się z pianistką M.Szymanowską, a także myślał o poślubieniu poetki, K.Jeanisch.

W tym czasie powstała powieść poetycka Konrad Wallenrod. W 1829 roku A.Mickiewicz opuścił Rosję i udał się w podróż po Europie. W Berlinie uczęszczał na wykłady niemieckiego Tilozofa G.W.F.Hegla; zwiedzał Drezno, Pragę. Szwajcarię i Włochy. W Rzymie nawiązał romans z E.Ankwiczówną. tutaj także powstał cykl tzw. liryków rzymskich. W trakcie swoich podróży poeta dowiedział się w Rzymie o wybuchu powstania listopadowego (1830). W 1831 roku przybył do Paryża, a stamtąd wyjechał do Wielkopolski, nie udało mu się jednak przedostać do Królestwa i nie brał udziału w walkach. Trzymiesięczny pobyt w Dreźnie to okres intensywnej pracy twórczej A.Mickiewicza. W 1832 roku powstaje Dziadów cz.III, a także fragmenty przekładu Giaura G. Byrona. Z częścią uchodźców polskich poeta wyjechał do Paryża siedziby Wielkiej Emigracji. Obserwacje politycznego życia, przemyślenia na temat roli Polski w świecie oraz tęsknota za ojczyzną stały się inspiracją do napisania Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa pol kiego oraz Pana Tadeusza (1834).

W 1834 roku A.Mickiewicz ożenił się z Celiną Szymanowską. Choroba psychiczna żony, trudna sytuacja materialna, hamują inwencję twórczą poety. A.Mickiewicz próbuje pisać i wystawiać dramaty w języku francuskim (Konfederacji barscy)

W 1839 roku prowadził wykłady z literatury łacińskiej na uniwersytecie w Lozannie (z tego okresu pochodzi cykl Liryków lozańskich), a następnie objął katedrę słowiańską w Collége de France (1840). W Paryżu poeta nawiązał kontakty z filozofem A.Towiańskim, pod którego przemożnym wpływem pozostawał do 1846 roku.

W 1848 roku A. Mickiewicz udał się do Rzymu, gdzie starał się pozyskać papieża Piusa IX dla swoich idei politycznych - zabiegał mianowicie o poparcie papieża dla Wiosny Ludów. W tym samym roku poeta zaczął organizować legiony polskie, których ideowe założenia zawarł w Składzie zasad. W Paryżu wydał "Trybunę Ludów", w której głosił radykalny program społeczny, propagując idee napoleonizmu. Po zamachu stanu w 1851 roku, A.Mickiewicz został usunięty z katedry i w 1852 roku podjął pracę w Bibliotece Arsenału. W 1855 roku poeta pojechał do Turcji, aby formować legiony do walki z Rosją. Zmarł nagle w Konstantynopolu, w nie wyjaśnionych okolicznościach (prawdopodobnie na cholerę). Ciało A.Mickiewicza, pochowane na cmentarzu Montmorency w Paryżu, zostało w 1890 roku sprowadzone do Polski i złożone w katedrze wawelskiej.

Adama Mickiewicza uznaje się za jednego z najwybitniejszych twórców romantyzmu polskiego, narodowego wieszcza, duchowego przywódcę Polaków, o którym Zygmunt Krasiński powiedział: "My z niego wszyscy".

Na podstawie 'Opracowania' Wydawnictwa GREG, Kraków, 1996.

Zdjęcia

Operator Paweł Edelman przyjął z radością propozycję realizacji zdjęć do "Pana Tadeusza" - tak ze względu na osobę reżysera, jak i na możliwość współpracy z Allanem Starskim. Nie ukrywał przy tym, że od dawna marzył o zrobieniu zdjęć do filmu historycznego. Przystępując do pracy nad "Panem Tadeuszem" wielokrotnie zaznaczał, że zamierza sfotografować go w taki sposób, w jaki fotografuje się filmy współczesne. Nie chciał, by fakt, że akcja rozgrywa się w przeszłości spowodował stylizację obrazu. "Historyczność" filmu znajduje swój wyraz w sposobie przedstawienia postaci, architekturze, rekwizytach. "Nowoczesność" jest widoczna w kompozycji kadru i oświetleniu. Ruch kamery jest każdorazowo podporządkowany sytuacji i grze aktorów. W takich scenach, jak bitwa czy polowanie można się spodziewać dynamicznego prowadzenia kamery. Edelman nie zamierzał natomiast sztucznie przyspieszać scen dialogowych. Sposób realizacji zdjęć był uzależniony od rytmu Mickiewiczowskiego wiersza. Wyznaczał on aktorom tempo ich działań, a ono z kolei - określony sposób operowania kamerą. Kamera nie jest tu jeszcze jedną postacią dramatu, a jedynie świadkiem wydarzeń.

Andrzej Wajda i Paweł Edelman przyjęli dwa podstawowe założenia. Pierwszym z nich było odejście od dosłownego odtwarzania Mickiewiczowskich opisów w formie obrazów. Drugim - uczynienie tła akcji z wszystkiego, co w poemacie Adama Mickiewicza stanowiło autonomiczny opis danego wycinka rzeczywistości, np. przyrody.

Reżyser i operator odżegnywali się od sztywnych założeń dotyczących barwy i oświetlenia. Użycie koloru i światła zostało podyktowane przez scenariusz, zależało więc wyłącznie od ładunku emocjonalnego poszczególnych scen. To w klimacie, w temperaturze emocjonalnej reżyser i operator poszukiwali klucza wizualnego. Tym kluczem nie było natomiast malarstwo, nie stanowiły go również słynne ilustracje Andriolli'ego. Niemniej kilkakrotnie obraz filmowy dyskretnie nawiązuje do pewnych obrazów malarskich, bliskich Andrzejowi Wajdzie.

Reżyser i autor zdjęć pragnęli, aby forma wizualna filmowego "Pana Tadeusza" ewoluowała wraz z fabułą - od sielankowości początkowych sekwencji ku coraz większemu dramatyzmowi. Edelman przypomniał, że Mickiewicz był niekonsekwentny w przedstawianiu topografii miejsc opisywanych w "Panu Tadeuszu". Stworzył przestrzeń nie tyle rzeczywistą, ile poetycką, zapisaną w pamięci, we wspomnieniach. Właśnie taką Wajda, Edelman i scenograf Allan Starski zamierzali wykreować przed kamerą.

Część zdjęć została nakręcona we wnętrzach, gdzie dominowało ciepłe światło kominków i świec. Operator pragnął w sposób jak najbardziej realistyczny oddać na ekranie charakter tego oświetlenia.

Paweł Edelman od początku sugerował zrealizowanie "Pana Tadeusza" w panoramicznym formacie cinemascope. Tak też się stało. Andrzej Wajda dał się szybko przekonać do tego pomysłu. Film opowiada o świecie bezkresnych przestrzeni i nieskażonej cywilizacją natury. To pierwszy powód. Drugi wynikał z faktu, iż przedstawiana w filmie rzeczywistość wykreowana przez reżysera, scenografa i operatora, powinna być pokazana w możliwie najszerszym wymiarze. Francuska koproducentka "Pana Tadeusza" zaproponowała ekipie obiektywy anamorfotyczne Hawk, produkowane w USA. W Polsce znalazły zastosowanie po raz pierwszy. Okazały się pod każdym względem znakomite. Edelman dysponował szerokim wachlarzem ogniskowych - od 30 do 350 mm oraz transfokatorem. Rozległe krajobrazy i częsta obecność wielkich mas ludzkich w kadrze (np. armii podczas przemarszu) skłoniły Edelmana do filmowania obiektywami krótkoogniskowymi, szerokokątnymi, co dla niego samego było zaskoczeniem, bowiem przedtem preferował długą optykę.

Na planie "Pana Tadeusza" pracowały dwie kamery - Moviecam Compact i Arriflex 435. Do dyspozycji ekipy oddano najdłuższy w Polsce, ponad dwudziestometrowy wysięgnik do kamery, a także supernowoczesny wózek Magnum.

"Pan Tadeusz" był kręcony na czterech barwnych negatywach Eastman Kodak: dwóch do światła dziennego - o czułościach 50 ASA i 250 ASA oraz dwóch do światła sztucznego - o czułościach 200 ASA i 500 ASA.

Tekst opracowany na podstawie rozmowy z Pawłem Edelmanem, przeprowadzonej w początkowej fazie zdjęć.

Żeby wiersz zabrzmiał pięknie

Do typowych wątpliwości towarzyszących każdej próbie przeniesienia na ekran utworu literackiego doszły problemy specyficzne. Jednym z podstawowych było nadanie przez aktorów naturalnego brzmienia wierszowanym dialogom. Wajda miał wprawdzie za sobą podobne doświadczenie z dialogiem w swojej ekranizacji "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego, ale tamten utwór był, zdaniem reżysera, znacznie prostszy do sfilmowania, bo choć postacie mówią także wierszem, jest to język o wiele bardziej zbliżony do mówionego i napisany dla sceny (cyt. za "Dziennikiem Poznańskim" z 12 czerwca 1998 r.).

W przypadku filmu "Pan Tadeusz", prace zmierzające do osiągnięcia zamierzonego celu zaczęły się jeszcze na etapie scenariusza. Michał Kwieciński skontaktował Wajdę z młodym, utalentowanym scenarzystą Piotrem Wereśniakiem. Miałem zrobić z poematu Mickiewicza kino zrozumiałe dla widza współczesnego czyli dla młodzieży poniżej 20 lat powiedział Wereśniak Katarzynie Józefowicz z "Expressu Wieczornego" (nr z 15 maja 1998 r.; Miller, op. cit.). Wyszedłem z założenia, że dla nich Mickiewicz niewiele znaczy jako wieszcz, oni chcą po prostu zobaczyć dobry film. W związku z tym dialog miał pozostać Mickiewiczowski, a jednocześnie szybki i filmowy.

Skomplikowana operacja, przeprowadzona wspólnie z Wajdą przez Wereśniaka, miała doprowadzić m.in. do tego, żeby bohaterowie filmu nie mówili, lecz rozmawiali ze sobą wierszem.

Ostateczną wersję scenariusza dopracował pod względem dramaturgicznym Jan Nowina Zarzycki, mający znaczne doświadczenie w pracy w Hollywood jako tzw. "script doctor". Jego wkład pracy na tym etapie jest nie do przecenienia. Nowina Zarzycki rozłożył materiał zawarty w scenariuszu na pięć (...) wątków opowiada Andrzej Wajda w wypowiedzi dla Vision Film Distribution Company. Każdy [wątek] opatrzył innym kolorem i ułożył na dużej tablicy, przypinając do niej pinezkami pojedyncze kartki oznaczające kolejne sekwencje (...). Nasz doktor wybrał kolor czerwony dla wątku miłosnego: Tadeusz - Telimena - Zosia, fioletowy związał z Księdzem Robakiem, a błękit z Narratorem, którym miał być Adam Mickiewicz. Po spojrzeniu na tablicę z łatwością można było zobaczyć, jak rozkładają się poszczególne kolory i gdzie powracają, a które z nich znikają na dłużej, jakby dalej nie chciały brać udziału w naszej opowieści.

Staranność, z jaką nadawano ostatnie szlify scenariuszowi nie odsunęła od reżysera obaw o to, jak w ustach nawet najlepszych aktorów zabrzmi wiersz trzynastozgłoskowy. Rozwiała je pierwsza próba czytana. Już wtedy tekst Mickiewicza (...) nabierał życia, a każda postać zyskiwała własny charakter i temperament, zwierzył się Wajda Stanisławowi Janickiemu w rozmowie z cyklu "Marzenia są ciekawsze" (Miller, op. cit.). Publiczność oglądająca film Wajdy natychmiast zapomni, że Szapołowska, Linda, Olbrychski, Kondrat, Seweryn i wszyscy pozostali mówią wierszem, a jednocześnie usłyszy jego nieprzemijające piękno i urok.

Michał Żebrowski przytacza znamienną radę udzieloną mu przez reżysera: To trzeba grać tak, jakby ci ludzie po prostu nie umieli inaczej mówić. Oni mówią wierszem dlatego, że nie znają prozy. (Miller, op. cit.).

Łatwo powiedzieć, ale uzyskanie takiego rezultatu wymagało od aktorów wielkiego wysiłku. Mówienie wierszem - uważa Daniel Olbrychski - może być naturalne, jeśli się mówi perfekcyjnie i umie się go na pamięć - tak, żeby mówić z łatwością i szybkością, z jaką ja w tej chwili mówię (...). Trzeba tekst znać i nie można się mylić. Jeśli się zastanawiasz, co jest dalej, to już koniec. (Miller, op. cit.).

Nie myślałem o tym, że mówię wierszem, powiedział "Życiu Warszawy" z 19 sierpnia 1998 r. Andrzej Seweryn. Nie zastanawiam się, jak przetworzyć wiersz, by był bardziej strawny dla widza. Jestem po to, by przekazać to, co Mickiewicz napisał. Trzeba wierzyć sile i pięknu tych słów i być wystarczająco pokornym i sprawnym, by ten tekst dotarł do widza, by widz go usłyszał. Uważam, że to jest coś zupełnie niezwykłego mówić trzynastozgłoskowcem w filmie. To jest jedyne w świecie!

Filmowi "Pan Tadeusz" dobrze przysłużył się fakt, że nie udało się zorganizować przed rozpoczęciem zdjęć obozu treningowego dla aktorów, o którym początkowo myślał Wajda. Taki obóz ujednoliciłby interpretację tekstu Mickiewicza, podczas gdy reżyser oczekiwał od wykonawców zróżnicowanego podejścia. Początek zdjęć z aktorami był ciężki - wspomina operator Paweł Edelman. Ale nastąpiła cudowna, tajemnicza przemiana. Okazało się, że te wiersze pięknie brzmią w ich ustach, że oni nabierają zaufania do pomysłu, że zaczynają bawić się dialogami, walczyć o to, żeby jak najwięcej mówić wierszem, że sami wymyślają sytuacje. Krótko mówiąc, nagle wszyscy poczuli, że wiersz zaczyna żyć, a film nabierać rumieńców (Miller, op. cit.).

Andrzej Wajda: W grze [aktorów] była wielka radość, że można robić cos tak niezwykłego, odbiegającego od codzienności (...). Aktorzy mówili do kamery językiem Mickiewicza, ale potem wcale nie wracali do swojej codziennej mowy. Zwracali się do siebie tak, jakby nie do końca zrzucili swoje role. Jakby nie chcieli ich zrzucić (...). Gdybym nie miał tych aktorów, nie byłoby w ogóle sensu się zabierać do "Pana Tadeusza" (Goźliński, op. cit.).

Dla Bogusława Lindy największym wyzwaniem była oczywiście scena spowiedzi Księdza Robaka. Wspomnienia osób obecnych przy jej nagrywaniu mówią same za siebie.

Adek Drabiński: Spowiedź Robaka.... Takie rzeczy na planie zdarzają się rzadko. Po prostu zapadła śmiertelna cisza, ludzie byli naprawdę wzruszeni (Miller, op. cit.).

Paweł Edelman: Sama scena.... fantastycznie zagrana! Nie pozostawało nic innego, tylko otworzyć obiektyw, przycisnąć guzik i rejestrować (Miller, op. cit.).

Grażyna Szapołowska: To była natchniona, szczególna kreacja. Boguś ma w oczach taki płomień.... Widać, że tam, w jego wnętrzu, aż buzuje (Miller, op. cit.).

Wielką przygodę aktorów z poezją Mickiewicza podsumowała Krystyna Zachwatowicz, która w niewielkim, lecz urokliwym epizodzie zagrała kawiarkę. To piękny polski język - powiedziała artystka - dał szansę płynąć temu niezwykłemu dialogowi, najdoskonalszemu, jaki można sobie wyobrazić. W moim przekonaniu to jest jedna z tajemnic tego filmu (Miller, op. cit.).

Więcej informacji

Proszę czekać…