Niebezpieczny, gotowy na wszystko, przebiegły handlarz broni w swojej profesji osiągnął wyżyny. Pasmo jego „sukcesów” przerywa jednak spotkanie z wrogiem, którego nigdy nie oczekiwał – z własnym sumieniem. Nie jest jednak łatwo pożegnać się z życiem pełnym pięknych kobiet, luksusu i adrenaliny, zwłaszcza kiedy nikt nie chce żebyś odchodził, nawet twoi wrogowie.

Gra aktorska i szablonowy scenariusz rozbijają jak pocisk dobrze zapowiadający się film 6

Głównym czynnikiem, dla którego sięgnęłam po ten film był Nicholas Cage, którego uważam za jednego z najlepszych aktorów Hollywood. Znany z pamiętnych ról – skorumpowanego detektywa wydziału zabójstw, Ricka Santoro w „Oczach węża”, niebiańskiej istoty kochającej się w ziemiance w „Mieście Aniołów”, czy wreszcie najlepszego złodzieja samochodów w thrillerze „60 sekund”. Te kreacje oraz Oscar dla najlepszego aktora mówią same za siebie – każdy film z aktorem o takiej renomie powinien stać na wysokim poziomie. Ale to niestety tylko teoria. Teoria, która w tym przypadku nie w pełni się spełniła. I to właśnie głównie za sprawą Cage’a.

Pan życia i śmierci (2005) - Nicolas Cage, Jared Leto

Film od pierwszych chwil zachwycił mnie cudownymi zdjęciami, w których pełno plastyczności i niesztampowości. I to właściwie jego największy, żeby nie powiedzieć jedyny, atut. Tu największe pokłony należą się operatorowi - Amirowi Mokri, którego kunszt można już było poznać w filmie „Jezioro Salton” oraz reżyserowi - Andrew Niccoli, który jak do tej pory dobrze sprawdzał się w filmach sci-fi („Gattaca – Szok przyszłości” oraz „Simone”). Ten sam twórca jednak nie może się już tak bardzo poszczycić umiejętnością pisania scenariuszy. A przynajmniej tego scenariusza.

No właśnie, scenariusz. Niby temat nowy, bo nie kojarzę, by ktoś wcześniej poruszał temat nielegalnego handlu bronią (przynajmniej nie w takim zakresie), a mimo swej nowości niezwykle mocno przewidywalny. Niemalże można z kilkuminutowym wyprzedzeniem powiedzieć, co wydarzy się w następnej scenie. Mam wrażenie, że został on stworzony pod komercyjne gusta amerykańskich odbiorców. I chyba osiągnął swój zamierzony sukces, ale mnie to nie poruszyło, ani nie wciągnęło.

Pan życia i śmierci (2005) - Ethan Hawke, Nicolas Cage

I wracając jeszcze do aktorstwa, nie tylko Nicholas Cage nie zachwyca w tym obrazie. Tyczy się to prawie wszystkich aktorów, którzy zagrali sztucznie i marionetkowo. Choć moją uwagę przykuła drugoplanowa postać – Simeon Weisz grany przez Iana Holma.

Reasumując, film szablonowy z kiepską grą aktorską i cudownymi wręcz zdjęciami zgrabnie zmontowanymi. Średnia ważona = 6. Tą ocenę może potwierdzić fakt, że jak do tej pory film nie zdobył żadnej nagrody. I szczerze wątpię, by to się w przyszłości zmieniło.

3 z 13 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 19
pajki_filmaniak 7

niestety tak już jest i to jest smutne dobra rola Nicolasa

bodek75 7

Calkiem dobry – Podany w sposób lekki film o dość smutnej prawdzie. Tacy jesteśmy. Niestety.

7/10

wazka16 8

B.dobra rola Cage'a jako Lorda Wojny.Za wybory trzeba płacić.Ukazanie USA jako 1 z krajów handlujących z handlarzami broni,który korzysta z prawa jak chce.

Soodack 5

Sorry nie rozumiem zachwytow nad tym filmem… – cage jak zwykle bezbarwny, ze wszystkich rol do ktorych nie pasowal w czasie swojej kariery, do tej nie pasowal najbardziej. Obejrzalem ze wzgledu na entuzjastyczne recenzje tutaj, niestety nie trafil do mnie.
Zgadzam sie ze sciezka dzwiekowa, jest swietna, poza tym totalnie cos w tym filmie nie dzialalo; 5/10

rast26 8

Bardzo dobry – Krótko; ciekawy, szybka dobra akcja ,zaskakujący wiec polecam

Więcej informacji

Proszę czekać…