Atak na Biały Dom
Kiedy Fuqua i jego doradcy mieli już przygotowany szczegółowy plan ataku na Biały Dom, reżyser dokonał kolejnego odważnego wyboru. Zamiast wykreować komputerowy Waszyngton, postanowił, że jego ekipa zbuduje replikę budynku w specjalnej hali zdjęciowej, a sceny oblężenia będą kręcone jedynie z użyciem szczątkowych efektów specjalnych. „Dosłownie, w fizycznym sensie tego słowa, rozwalamy Biały Dom”, mówi Fuqua. „Wiedzieliśmy, że jeśli zdecydujemy się na takie rozegranie scen akcji, będziemy musieli zrobić wszystko niesamowicie widowiskowo!” Jednakże Fuqua założył, że film będzie kręcony w rejonie Waszyngtonu, aby móc zawsze dokonywać korekty względem budowli na planie, doznał więc szoku, kiedy okazało się, że producenci planowali zbudować replikę Białego Domu w Shreveport w stanie Luizjana. „Zapytałem się, jak sobie to wyobrażają, ale okazało się, że znaleźliśmy idealnego scenografa. Derek Hill zbudował już raz Biały Dom dla Olivera Stone’a i jego W., więc wiedzieliśmy, że nikt inny nie zrobi tego tak jak on”. Tak też się stało. Hill stworzył masywną i bardzo szczegółową rekonstrukcję Białego Domu na potrzeby najbardziej widowiskowej sceny filmy. „Dla mnie osobiście najważniejszym momentem na planie była chwila pierwszego przejścia się po tym planie”, wspomina scenograf. „Zbudowaliśmy w Luizjanie nie tylko Biały Dom, ale także Pensylwania Avenue, słynną fontannę, cały fronton budynku, a także większą część wewnętrznego lobby. Do dzisiaj nie potrafię uwierzyć, że zbudowaliśmy to wszystko w tak krótkim czasie”.
Już pierwszego dnia zdjęciowego Fuqua był w stanie docenić dokonania Hilla, obserwując chodzący po planie tłum ludzi grających terrorystów, agentów Secret Service oraz przypadkowych przechodniów. „To był imponujący widok”, mówi reżyser. „Czułem się jak dzieciak oglądający film Davida Leana. Kran był zawieszony wysoko w górze, a na ziemi odbywała się brutalna walka między dziesiątkami osób – pomyślałem wtedy po raz kolejny, że właśnie dlatego zawsze chciałem kręcić filmy!” Ażeby dodać całości posmaku autentyczności, Fuqua sprowadził na plan Keitha Woularda, byłego Navy SEAL, który pracował z nim już przy Łzach słońca. „Wiedziałem, że Keith będzie w stanie sprawić, że wszystkie walki będą wyglądać wiarygodnie”, wspomina reżyser. „Ekranowa przemoc jest wręcz tak realistyczna, że może wydać się zbyt mocna dla niektórych widzów. Pracowaliśmy nad choreografią scen, aby wszystko rozgrywało się tak, jakby to jednostka Navy SEAL uczestniczyła w ataku na Biały Dom, a później dodaliśmy kilka filmowych zwrotów akcji”. Woulard i jego ekipa zrobili symulację korytarzy Białego Domu z tekturowych pudeł, nakręcając całą akcję na kamerze video, aby Fuqua mógł oglądać ją później tyle razy, ile będzie trzeba. „Właśnie dlatego potrafiłem się tak szybko przygotować”, wyznaje reżyser. „Nie miałem czasu rozrysowywać wszystkiego na storyboardach, tak jak zwykle to robię. Dzięki nim ta scena jest realistyczna i jednocześnie niesamowicie filmowa”. Woulard, który pracował również przy Helikopterze w ogniu, Iron Manie oraz G.I. Joe: Czasie Kobry, został poinstruowany, że priorytetem jest realizm doznań. „Antoine nie lubi sztucznych walk”, mówi Woulard. „Ekipa kaskaderów była gigantyczna – około 130 osób. W scenie bitwy przed Białym Domem w jednym ujęciu skorzystaliśmy z usług ponad setki z nich. Było przy tym mnóstwo roboty, ale oglądanie koreańskich komandosów atakujących Białym Dom jest po prostu spektakularne. Jestem dumny, że mogłem przyłożyć się do takiego efektu!”
W Olimpie w ogniu nie tylko mężczyźni walczą na ekranie, co według słów reżysera odzwierciedla współczesne czasy. „Nie traktuję kobiet jako ofiar czy damulek w opresji”, opowiada Fuqua. „One naprawdę walczą, są integralną częścią cen akcji. Kiedy Amerykanki zostają porwane, dostają w kość tak samo mocno jak mężczyźni. Terroryści nie przejmowaliby się płcią zakładników”. Najlepszym przykładem jest bohaterka Melissy Leo, która, jako Sekretarz Obrony, posiada wiele użytecznych dla terrorystów informacji. „Nie okazaliśmy Melissie żadnej litości”, mówi z uśmiechem Fuqua. „Dostaje jej się fizycznie, ale jest twarda. Wstaje i odważnie stawia czoła swoim oprawcom. Niektórzy widzowie mogą uznać te sceny za szokujące, ale po pokazach testowych wiele kobiet podchodziło do mnie, dziękując, że nie uczyniłem ich znowu tylko ofiarami męskich walk”. Jednakże to Butler miał najcięższe zadanie, ponieważ jego bohater znajduje się nieustannie w sytuacjach zagrażających życiu. Fuqua mówi, że aktor wolał sam wykonywać większość scen kaskaderskich. „To pokazuje poziom jego oddania tej roli. Mogliśmy zrobić szeroki plan i pozwolić kaskaderowi przejąć pałeczkę, ale on nie chciał nawet o tym słyszeć. Razem z Rickiem Yune’em poszli na całość, rzucali się po ścianach i kopali, więc obaj mieli siniaki, a my musieliśmy naprawiać ściany, które przecież nie były prawdziwe!”
Fuqua mówi, że zawsze stara się robić filmy, które sam chciałby obejrzeć. „Jestem dumny z tego, co udało nam się osiągnąć. W Olimpie w ogniu jest wiele akcji, ale także prawdziwych emocji, zaskoczeń oraz nawet ekranowej intymności. Są także świetnie nakreślone postaci” Fuqua podkreśla natomiast, że najważniejsza jest jednak akcja, która powali publiczność na kolana. „Uwielbiam przekraczać filmowe granice”, mówi reżyser. „Oglądając film na dużym ekranie, powinieneś móc całkowicie się w nim zatracić. Taki film powinien wywoływać w widzach adrenalinę, bo dzięki niej czujemy, że żyjemy. A Olimp w ogniu sprawia, że zaczynasz rozmyślać nad niebezpieczeństwami, które kryje w sobie życie. Zaatakowanie i przejęcie Białego Domu dosłownie oszałamia, a jednak nie jest tak oderwane od rzeczywistości, jak mogłoby się niektórym wydawać. Ten film powinien być ostrzeżeniem”.