Kapitan Jack Sparrow musi spłacić zaciągnięty w dawnych czasach dług. Upomina się o to legendarny kapitan Dawy Jones, porywacz ludzkich dusz. Jack ma szansę na ocalenie, jeśli odnajdzie tajemniczą Skrzynię Umarlaka (w której prawdopodobnie jest zamknięte serce Jonesa). Jack z wierną załogą wyrusza na poszukiwania. W swoje plany wciąga planujących małżeństwo Elizabeth Swann i Willa Turnera. Czasu nie ma wiele, a Jones, którego połowę twarzy pokrywają macki kałamarnicy i jego równie upiorni kompani pływający Latającym Holendrem, do cierpliwych nie należą. Po drodze Jack i jego towarzysze spotkają ojca Willa Turnera oraz straszliwego morskiego potwora, Krakena. Są też ścigani przez lorda Cuttlera, zaprzysięgłego wroga piratów.

Do zobaczenia wkrótce

Prawdopodobnie dokładnie za rok odbędzie się premiera części trzeciej, zwieńczonej, jak wieść niesie, wielką morską bitwą z udziałem niemal wszystkich dotychczasowych protagonistów pirackiego cyklu. Co potem? Dokładnie nie wiadomo, zależy to z pewnością w wielkiej mierze od wyników kasowych. Ale już nie mówi się, że trylogia będzie końcem „Piratów...”. Być może powstaną jeszcze dwa, a może nawet trzy, filmy. W każdym razie Depp jest gotów poświęcić swój czas i talent Jackowi, bo jak twierdzi uwielbia tego faceta i uwielbia go grać.

Honor, krew i legenda

Jacy byli piraci w rzeczywistości? Peter Twist, specjalizujący się w historii XVIII wieku był konsultantem technicznym i historycznym filmu. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że pracuje nad fikcyjnym widowiskiem, którego korzenie tkwią w hollywoodzkim kinie. Uważał jednak, że nie zaszkodzi wprowadzić do pirackiego cyklu trochę prawdy o wilkach morskich. Prawdą jest, że piraci byli okrutni i zupełnie lekceważyli prawo. Lecz to, co oglądaliśmy w pierwszym filmie – ten swoisty honorowy kodeks piracki według Twista rzeczywiście obowiązywał. Przed wyruszeniem w każdy rejs często były zawierane nawet dość szczegółowe kontrakty dotyczące nie tylko podziału łupów, ale i zachowania podczas walki oraz kar za ewentualne tchórzostwo. Kapitanowie, w przeciwieństwie do regularnej marynarki, byli najczęściej wybierani przez załogę i zdarzało się, że wymieniani podczas trwania rejsu. Na każdym statku obowiązywał swoisty regulamin, czasem zaskakująco surowy, czy wręcz purytański. Picie alkoholu, hazard a nawet przeklinanie bywały zakazane. A za łamanie zakazów groziły surowe kary Także takie jak ukazane w filmie: pozostawienie na pastwę losu ze skromnym zapasem żywności, wody pitnej i pistoletem z jedną kulą. Pirackie flagi przedstawiały rzeczywiście trupią czaszkę i skrzyżowane piszczele na czarnym lub czerwonym tle – opowiadał Twist. Miały wiele wariantów. Piraci bardzo często wywieszali też flagi narodowe w celu zmylenia przeciwnika.

Natomiast, zdaniem Twista, opowieści o ukrytych skarbach to w większości fikcja. Rzeczywiście, wiele wskazuje na to, że słynny kapitan Kidd ukrył wielki skarb, lecz codzienność piratów była bardziej prozaiczna. Rzadko udawało im się zdobyć naprawdę cenny ładunek kosztowności. A to, co zrabowali sprzedawali czasem z niezbyt z dużym zyskiem. Natomiast swoje zarobki przepuszczali z reguły na kobiety, alkohol i hazard w portach. Co do pirackiej mody, to Twist potwierdza, że była ona bardzo eklektyczna i czasem odznaczała się zaskakującą elegancją. Ale w gruncie rzeczy była przede wszystkim zależna od zdobytych łupów. Natomiast srebrne i złote kolczyki były bardzo popularne. Wierzono, że poprawiają wzrok. Co, wziąwszy pod uwagę dzisiejszą wiedzę na temat akupunktury, nie było do końca pozbawione uzasadnienia. W filmach o piratach z Karaibów nie ma drewnianych nóg ani rąk – haków. Piraci, którzy zostali poważnie ranni, przeważnie umierali na skutek infekcji. Amputacji dokonywano rzadko, ponieważ na okrętach z reguły nie było lekarzy. Rękę – hak spopularyzował James Barrie pisząc „Piotrusia Pana”, a drewnianą nogę Robert Louis Stevenson w „Wyspie skarbów”. Jeśli już ktoś stracił kończynę a udało mu się przeżyć, najczęściej zostawał kucharzem, ponieważ od niego nie wymagano udziału w walce. Piraci niezbyt dbali o higienę, toalet na okrętach nie było, albo były bardzo prymitywne. O myciu się w słodkiej wodzie, której przeważnie brakowało nie było nawet co marzyć. Myto się w morskiej wodzie i raczej nie przesadnie starannie. Rum pito w dużych ilościach, chociaż spożywano także zaskakująco wielkie ilości herbaty i kawy. Rum miał przeciwdziałać monotonni rejsów i zgrzewać do walki. Często był jednak starannie porcjowany, ponieważ jego zbyt duże spożycie mogło prowadzić do takich skutków jak w przypadku Jacka Rackhama i jego załogi. Wszyscy zostali bez trudu schwytani tak bardzo byli upojeni rumem i w rezultacie stali się pośmiewiskiem. Spacer po belce to natomiast wymysł Hollywood, jeśli ktoś podpadł – przeważnie bez ceregieli wyrzucało się go za burtę. Zdarzało się też, że – zwłaszcza wobec wyjątkowo okrutnych kapitanów – rozsierdzona załoga stosowała długotrwałe i okrutne tortury. Los schwytanego pirata, zwłaszcza schwytanego przez Anglików był łatwy do przewidzenia. Piractwo, obok buntu i dezercji, było karane śmiercią, po krótkim procesie, po upływie najwyżej dziesięciu dni. Cieniem szansy była próba udowodnienia, że się zostało zmuszonym do piractwa, albo też odsiecz ze strony kamratów, co się jednak zdarzało niezwykle rzadko. Największym przekłamaniem hollywoodzkich filmów o piratach było to, że zwykle wprost rwali się oni do walki. Tymczasem przeważnie starali jej się unikać jak mogli. Typową sytuacją było to, że oddawali ostrzegawczy strzał, licząc, że przeciwnik się podda bez walki. Tak jak Sparrow szukali raczej pewnej okazji do zdobycia łupu, sytuacji w której mieli zdecydowaną przewagę, w innych przypadkach nie chcieli ryzykować życia i statku.

Jack żegluje po sukces

Pierwsza część filmu o morskich zuchach czyli „Piraci z Karaibów. Klątwa Czarnej Perły” odniósł spektakularny sukces na całym świecie. W dodatku był to triumf dość niespodziewany. Specyficzny gatunek opowieści o piratach wydawał się pieśnią przeszłości, rodzajem kina nostalgicznie wspominanym, ale komercyjnie martwym. W Hollywood realizację tego typu opowieści o wielkim budżecie dość powszechnie uważano za przedsięwzięcie skazane na niewątpliwą porażkę, w najlepszym razie spodziewano się zwrotu kosztów w wielkich bólach. Lecz obserwatorzy podejrzewający szefów studia Disneya o chwilę umysłowego zaćmienia a słynnego producenta Jerry Bruckheimera o niebezpieczną ekstrawagancję i uleganie własnym dziecięcym fascynacjom bardzo się pomylili. Okazało się bowiem, że „Piraci ...” odnieśli oszałamiający sukces - przynieśli ponad 653 miliony dolarów dochodu tylko z kinowej eksploatacji. Doskonale sprzedawały się też trzy wersje filmu na DVD. W sumie zyski wyniosły ponad 1,2 miliarda dolarów! Publiczność pokochała ten film, a i krytyka była nadzwyczaj łaskawa.

Decyzja o kontynuacji tak lukratywnego rejsu była w tej sytuacji tylko kwestią czasu. Druga część była kręcona jednocześnie z trzecią (prace nad tą ostatnią ciągle trwają, premiera prawdopodobnie w przyszłym roku). Taki system produkcji spopularyzował i udowodnił jego skuteczność Robert Zemeckis, kręcąc „Powrót do przyszłości” numer dwa i trzy. Tym tropem poszli też bracia Wachowscy pracując nad trylogią „Matrix”.

Reżyser Gore Verbinski mówił, że główną przyczyną tej decyzji była możliwość zgromadzenia w jednym terminie niezwykle rozchwytywanych aktorów. Rzecz jasna, bardzo istotne były także oszczędności finansowe. Pierwsza część kosztowała 140 milionów dolarów, druga i trzecia odsłona morskich przygód – łącznie „tylko” 200 milionów. Na efekty specjalne i scenografię nie żałowano grosza. Bruckheimer wspominał, że triumf pierwszego filmu był tym większy, że sceptycyzm wobec projektu był powszechnie znany. Druga część filmu miała rozwinąć według niego to, co było w pierwszym filmie najlepsze. Dlatego osobiście zabiegał by nie zmieniać ekipy. Bardzo przy tym wychwalał Verbinskiego. Ma wielkie poczucie humoru, co było niezbędne, W dodatku jest reżyserem, który dobrze pamięta, że równie ważna jak piękne obrazy jest akcja oraz sprawne i emocjonujące jej opowiedzenie. A to, szczerze mówiąc, wcale nie jest cechą wszystkich reżyserów – tłumaczył słynny producent.

Scenarzysta Ted Elliott uważał, że kontynuacja dała szansę na rozwinięcie postaci. Byliśmy zdania, że nie można popełnić błędu i powtarzać tego, co zobaczyliśmy w pierwszej części. Raczej rozwinąć obecne już tam bogactwo postaci. Dlatego stawiamy Sparrowa w sytuacji, gdy musi dokonać naprawdę ważnych wyborów, a Willa i Elizabeth czeka prawdziwy egzamin z ich romantycznego uczucia. Postanowiliśmy też połączyć z filmem o piratach morskie legendy, co było już sygnalizowane w części pierwszej. Z drugiej strony pojawia się element realistyczny: działalność Kompani Wschodnioindyjskiej - imperialistycznego ramienia Anglii. Przypomina ona zachłanne współczesne korporacje, jest bezwzględna, wręcz okrutna. Piraci natomiast wyrażają dążenie do zachowania wolności jednostki.

Zdjęcia do części drugiej rozpoczęły się w marcu ubiegłego roku, zakończono je zimą. Do części trzeciej trwają nadal. W produkcję jest ściśle zaangażowane ponad 1000 osób, nie licząc czasowych współpracowników.

Nowi na pokładzie

W nowym filmie oprócz doskonale znanych postaci pojawiają się trzej bardzo istotni nowi bohaterowie. W rolę Davy Jonesa wcielił się doskonały brytyjski aktor charakterystyczny, wszechstronny Bill Nighy. Aktor jest specjalistą od ekscentrycznych postaci. Któż nie pamięta go z roli rockmana z komedii „To właśnie miłość”. Tym razem musiał poświęcić się wielogodzinnej charakteryzacji, nie był tym jednak przerażony. Mając nawet ograniczone możliwości mimicznej ekspresji doskonale operuje głosem, co dowiódł w niezliczonych słuchowiskach BBC z adaptacją „Władcy pierścieni” Tolkiena na czele. Niektórzy twierdzą, że charakteryzacja zabija wyobraźnię – mówił Nighy. – Tak się pewnie czasami zdarza. Moim zdaniem jednak bardzo często ją rozwija. Kiedy masz do czynienia z mocnymi ograniczeniami środków wyrazu myślisz jak je pokonać i to właśnie starałem się zrobić.

Jako ojciec Willa pojawił się wysoko ceniony szwedzki aktor Stellan Skarsgård, znany choćby z „Dogville” Larsa von Triera czy wstrząsającej kreacji w „Aberdeen”. Od lat z niemałym powodzeniem flirtuje z komercyjnym kinem amerykańskim, grając między innymi w „Piekielnej głębi” czy „Królu Arturze”. Jego charakteryzacja trwała ponad sześć godzin dziennie. Może już wszyscy mają dość mojej ohydnej gęby, dlatego kazali mi nakładać na nią tyle tego paskudztwa – żartował aktor. Bez paskudztwa na twarzy pojawia się natomiast Tom Hollander („Duma i uprzedzenie”) w roli nieubłaganego tropiciela piratów, lorda Cuttlera Becketta. Ta postać ma odegrać bardzo ważną rolę w trzeciej części filmu. Hollander komentował: O takich jak on mówi się – miękka rękawica, twarda pięść. Lord ma wdzięk, rodzaj aroganckiego czaru, lecz w głębi duszy to człowiek naprawdę bezwzględny i zdecydowany na wszystko, by osiągnąć cel.

Piekielne koło i inne atrakcje

Nie pożałowano grosza na efekty specjalne. W pierwszym filmie nakręcono 236 ujęć z efektami specjalnym, teraz było ich aż 800! Oczywiście wiązało się to w wielkiej mierze z upiorną załogą Jonesa, która podobnie jak jej szef przypomina mieszkańców morza w różnej fazie ewolucji. Wiele uwagi poświęcono też morskiemu potworowi, Krakenowi, pomagierowi Jonesa. Przypomina on wielką ośmiornicę. Ma z nim do czynienia Elizabeth. Ale podobno do najbardziej niebezpiecznych i skomplikowanych scen należał pojedynek Turnera ze Sparrowem na wielkim, toczącym się przez dżunglę, młyńskim kole. Jej realizacja trwała aż sześć tygodni. Koło o wysokości pięciu metrów ważyło ponad 800 kilogramów. Największą trudnością i ryzykiem był fakt, że by scena wypadła wiarygodnie nie mogli jej wykonywać jedynie kaskaderzy. A wiadomo, że kontuzja któregoś z głównych gwiazdorów groziła nieobliczalnymi, także finansowymi konsekwencjami. Bloom był zdania, że będzie to jeden z najbardziej niezwykłych ekranowych pojedynków.

Ważną rolę w fabule filmu mają odegrać kanibale. Wzbudziło to protesty plemienia Garifuna z Hondurasu, potomków niewolników sprowadzonych tu przez Anglików, którzy gromko domagali się odszkodowania za rzekome oczernianie przodków. Prawnicy jednak gładko odparli te zarzuty wskazując na oczywisty fakt, że film jest fikcją. Zdjęcia powstawały na Wyspach Bahama, wyspie St Vincent na Karaibach, wyspie Costa Allegre należącej do Meksyku. Wiele sekwencji nakręcono w zatoce w Burbank, na terenie należącym do wytwórni Disneya, gdzie nie raz już rozlegał się szczęk pirackiego oręża. Podczas zdjęć użyto żaglowca skonstruowanego na potrzeby „Buntu na Bounty” (1962) Lewisa Milestone’a z Marlonem Brando.

Sparrow i inne atrakcje

Johnny Depp opowiadał, że zgodził się zagrać w pierwszym filmie, kiedy nie było jeszcze gotowego scenariusza a jedynie tytuł, którego brzmienie mu się spodobało i podziałało na wyobraźnię. W tym przypadku miałem naprawdę nosa – wspominał. Rzecz jednak nie tylko w nosie. Nie bez powodu rola Sparrowa przyniosła Deppowi tak fenomenalną popularność. To on uczynił postać Jacka prawdziwie oryginalną. W scenariuszu była potraktowana bardziej standardowo. Miał to być pirat jakich pamiętaliśmy z wielu poprzednich opowieści: nieco, ale tylko nieco, ekscentryczny, znany powszechnie z namiętności do rumu i złota. Depp uparł się jednak przy swej, ryzykownej jak się zdawało, koncepcji postaci i wbrew początkowym oporom producentów, zwycięsko ją przeforsował. Wyobraził sobie bowiem Sparrowa jako gwiazdę rocka. Jak wiadomo najwięcej zaczerpnął z wizerunku legendarnego gitarzysty Rolling Stonesów Keitha Richardsa. Nawiasem mówiąc Richards miał pojawić się w drugiej części filmu jako ojciec Sparrowa. Ale był zajęty trasą koncertową, producenci jednak zapowiadają, że znajdzie się dla niego wreszcie miejsce w części trzeciej, pomimo zamieszania spowodowanego ze słynnym już upadkiem z palmy, rekonwalescencją i zmianami terminów koncertów. Nieustanne życie w trasie, wolność, kobiety - tak opisywał życie rock and rollowca zbieżne z życiem pirata Depp. Drugim ważnym źródłem inspiracji była postać z kreskówek „Lonney Tunes” zwana Pepe Le Pew (czyli Pepe Le Smród). Od niej pożyczył Depp francuski akcent i niepoprawny optymizm graniczący z zaślepieniem czy może radosnym ignorowaniem rzeczywistości. Pepe, a za nim Sparrow, wierzy nieugięcie, że z każdej opresji po prostu musi się wydostać. I o dziwo, tak się rzeczywiście dzieje. Kiedy Depp pojawił się po raz pierwszy na planie pierwszej części filmu w dredach, ze złotymi zębami, poruszając się w dziwaczny sposób, miękkimi, wężowymi ruchami wzbudził pewien popłoch. Czy tak ma wyglądać pirat? Czy powinien przypominać chorego umysłowo geja? – pytali niektórzy przedstawiciele wytwórni. Depp cierpliwie tłumaczył, że Sparrow ma przegrzany mózg, bo przebywał dużo na słońcu (wygląda też na to, że nadużywał nie tylko rumu ale czego się tylko dało, jednak o tym pewnie gwiazdor wolał nie mówić). Natomiast jego sposób poruszania się to „taktyka kobry”, tak absorbująca obserwatorów, że Jack w odpowiednim momencie potrafi zwiać, albo dać zaskoczonemu widzowi po głowie. Depp wygrał na całej linii. Do dziś mnie zadziwia, że tylu ludzi pokochało Jacka – tłumaczył aktor – Choć oczywiście starałem się, żeby tak było. Chciałem, żeby pokochały go dzieciaki i intelektualiści. Udało się.

Elliott tłumaczy to pewną zagadkowością tej postaci: To egoista, nigdy do końca nie wiadomo co zrobi. W nowym filmie powraca ze wzmorzoną siłą pytanie: czy Jack to bohater czy złoczyńca. Myślę, że odpowiedź zależy w znacznej mierze od punktu widzenia widza. Publiczność pokochała Jacka, a Deppowi ta rola przyniosła nominację do Oscara.

Reżyser Gore Verbinski twierdził, że w przypadku drugiego filmu Jack nie będzie aż tak ważną postacią. Nie chcieliśmy popełnić typowego dla Hollywood błędu – tłumaczył. – Jeśli Sparrow się spodobał to czy jest ku temu powód czy nie wstawmy go do każdej sceny, kosztem spójności opowieści. Tak więc sporo miejsca zajmą wyczyny pary Orlando Bloom – Keira Knightley, przeciw czemu ponoć Depp nie protestował. Bloom ucieszył się, że scenarzyści wzięli pod uwagę jego sugestie i Will stracił swą naiwną młodzieńczość. Myślę, że każda z postaci ma tu swój wewnętrzny problem i ciemniejszą stronę, co jest bardziej widoczne niż w „Klątwie...”. Will musi uporać się ze sprawą ojca, którego ma szansę odzyskać i musi stawić czoła pewnemu kryzysowi w swoim związku z Elizabeth.

Szczęk oręża

George Marshall Ruge pracował jako choreograf scen walk i szef kaskaderów przy „Władcy pierścieni” i pierwszym filmie o przygodach Jacka Sparrowa. Jego zdaniem najbardziej widowiskową i skomplikowaną sceną była walka Jacka, Willa i Norringtona, przenosząca się z plaży do zrujnowanego kościoła, wreszcie do dżungli. Była to, wspomniana już, walka na kole, dodatkowym utrudnieniem był bardzo miałki piasek utrudniający ruchy i skomplikowany system kabli oraz, przede wszystkim, wielki upał. Ruge chwalił Deppa i Blooma za zaangażowanie, ale stwierdził też, że wcale go nie dziwi, że aktorzy sprawiali czasem wrażenie, iż woleliby poćwiczyć dialogi niż powtarzać bezustannie trudne układy szermiercze. Szczerze mówiąc, w tych warunkach ta praca musiał powodować wielkie zmęczenie, wręcz odmóżdżenie – współczuł Ruge.

Keira Knightley, która bardzo domagała się rozszerzenia jej scen akcji, mimo iż przeszła twardą szkołę przy „Królu Arturze”, początkowo była przerażona skomplikowaniem scen walk. Ale Keira to Keira. Trudności wzmogły tylko jej determinację –śmiał się Ruge.

Ruge narzekał, że wcale nie jest łatwo znaleźć, kaskaderów i aktorów naprawdę dobrze wyszkolonych w szermierce i zadaniach kaskaderskich potrzebnych w tego typu widowisku. Tym razem potrzebnych było 80 kaskaderów i dublerów Ich wybór nie był prosty. Takich filmów nie powstawało ostatnio wiele. Były „Gladiator” i „Władca pierścieni”, więc potrzebne nam umiejętności na szczęście wzrosły.

Ruge potwierdził znaną opinię, że filmy kręcone na wodzie to zwykle kłopoty: Mieliśmy dwa dość gwałtowne alarmy w związku z huraganami i często bardzo niespokojną pogodę, co przedłużało pracę i stwarzało ryzyko.

Twórcy filmu

Johnny Depp (Kapitan Jack Sparrow)

Właściwie John Christopher Depp III. Charyzmatyczny amerykański aktor i muzyk, próbujący swych sił także w reżyserii. Urodził się 9 czerwca 1963 roku w Owensboro w Kentucky. Wychował się w Miramar na Florydzie, gdzie rozpoczął występy w zespole rockowym The Kids jako gitarzysta. W połowie lat 80-tych, gdy zespół się rozpadł, za namową przyjaciela rozpoczął karierę aktorską i osiągnął sukces w serialu „21 Jump Street” (zagrał policjanta udającego ucznia szkoły średniej). Jego nazwisko łączono z wieloma hollywoodzkimi pięknościami, m.in. z Sherilyn Fenn, Winoną Ryder i Kate Moss. Obecnie jest związany z francuską aktorką i piosenkarką Vanessą Paradis. Nadal działa jako muzyk w swoim zespole. Wziął także udział w nagraniach dwóch płyt Oasis i Shane’a McGowana (dawnego wokalisty grupy The Pogues).

Orlando Bloom (Will Turner)

Wielką popularność przyniosła mu rola zjawiskowego elfa Legolasa w trylogii “Władca pierścieni” Petera Jacksona. Urodził się 13.01.1977 roku w Cantenbury, Kent. W wieku 16 lat przeniósł się do Londynu, gdzie przez dwa sezony występował w National Youth Theatre, po czym podjął studia w British American Drama Academy. Na wielkim ekranie zadebiutował w biograficznym filmie Lewisa Gilberta „Wilde”. W 1998 roku uległ groźnemu wypadkowi - wypadł z okna na trzecim piętrze, doznając urazu kręgosłupa i żeber.

Keira Knightley (Elizabeth Swann)

Urodziła się 24.03.1985 w Londynie. Córka aktora Williama Knightleya i dramatopisarki Sharman MacDonald. Uczyła się tańca. Na scenie od trzeciego roku życia, w filmie od dziewiątego. Popularność przyniosła jej rola w „Gwiezdnych wojnach” oraz w filmie „Podkręć Beckham”, a także psychologicznym horrorze „Bunkier”. Po ogromnym sukcesie „Piratów z Karaibów” znów spotkała się z producentem Jerrym Bruckheimerem na planie filmu „Król Artur”, gdzie zagrała królową Ginewrę. Ostatnio potwierdziła swoją klasę występując w „Rozważnej i romantycznej” według prozy Jane Austen, zdobywając nominację do Oscara.

Bill Nighy

Właść. William Francis Nighy. Doskonały angielski aktor charakterystyczny. Urodził się 12 grudnia 1949 w Caterham, w Sussex. Jego ojciec był kierownikiem garażu, matka pielęgniarką w szpitalu psychiatrycznym. Już w szkole bardzo interesował się literaturą, jego ulubionym pisarzem był Ernest Hemingway. Marzył o karierze dziennikarza (uważał wtedy, że to doskonały sposób na podrywanie dziewczyn), był gońcem w magazynie „Field”. Potem wyjechał do Paryża, gdzie miał zamiar napisać „wielką powieść”, ale wymyślił tylko tytuł. Ówczesna dziewczyna doradziła mu, by studiował aktorstwo. Ukończył Guildford School of Dance and Drama. Był to właściwy wybór. Szybko zdobył uznanie występując w radiu, w telewizji i na scenie. Zagrał w tak znaczących przedstawieniach jak ”Arcadia” Toma Stopparda (1993) czy „Skylight and Blue Orange” Davida Hare’a (2000, zdobył za ten występ prestiżową nagrodę Laurence Olivier Theatre Award). Zdobył wiele innych nagród m.in. Nagrodę Petera Sellersa za występ w „Szalonej Kapeli”. Od dwudziestu pięciu lat jest związany z aktorką teatralną i filmową Dianą Quick, ich córka Mary jest także aktorką. Jest wielkim fanem Rolling Stonesów, a jego ulubiony film to „Performance” Nicolasa Roega z Mickiem Jaggerem i Jamesem Foksem.

Jonathan Pryce (Weatherby Swann)

Wybitny brytyjski aktor filmowy i teatralny. Urodził się 1 czerwca 1947 w Hollywell, w Walii. Studiował w słynnej londyńskiej Royal Academy of Dramatic Arts, grał w Liverpool Everyman Theatre, następnie w Royal Shakespeare Company, gdzie wystąpił m.in. w „Antoniuszu i Kleopatrze” oraz w „Miarce za miarkę”. Dwukrotnie zdobył prestiżową nagrodę teatralną Tony za role w spektaklach „Comedians” (1977) i „Miss Saigon” (1991). Odniósł także sukces jako profesor Higgins w kolejnej inscenizacji „My Fair Lady” w londyńskim National Theatre w reżyserii Trevora Nunna. Portretuje zwykle ludzi o skomplikowanej osobowości, jak Lytton Strachey w filmie „Carrington” (za ten występ zdobył nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu w Cannes, w 1995 roku). Z aplauzem krytyki spotkała się przełomowa w jego karierze rola Sama Lowry’ego w filmie Terry’ego Gilliama „Brazil”.

Gore Verbinski (reżyser)

Ostatnio odniósł wielki finansowy sukces jako reżyser amerykańskiej wersji „Ringu”, japońskiego horroru Hideo Nakaty. „The Ring” zarobił 129 milionów dolarów w USA i 116 milionów poza Stanami. Obecnie przygotowuje realizację filmu „Butterfly” dla Revolution Studios. Studiował w UCLA. Był gitarzystą grup punkowych The Daredevils i Little Kings. Następnie realizował wideoklipy i liczne reklamy wyróżnione czterokrotnie prestiżowymi nagrodami Clio oraz Cannes Silver Lion Awards.

Dariusz Wolski (autor zdjęć)

Urodził się w Warszawie. Ukończył szkołę filmową w Łodzi. Do USA wyjechał w 1979 roku. Początkowo pracował przy filmach niezależnych i dokumentach. Nakręcił ponad sto teledysków, między innymi dla tak znanych wykonawców jak: Neil Young, Steve Winwood, Aerosmith, Paula Abdul, David Bowie, Elton John czy Sting. Był operatorem i reżyserował liczne reklamówki ( m.in. dla Blaupunkt, Hondy, Nike’a).

Ted Elliott i Terry Rossio (scenariusz)

Stworzyli doskonały duet scenariopisarski, czego ukoronowaniem była nagroda BAFTA i nominacja do Oscara za „Shreka”. Specjalizują się w animacji, ale napisali także scenariusz do „Maski Zorro”. Obecnie przygotowują „Shreka 2” i inne animowane projekty: „Instant Karma”, „Shadowplay” i „Plant Life”.

Zuchwali kapitanowie, podłe łotry i ukryte skarby

Powieści przygodowo-marynistyczne zyskały szczególnie wielką popularność w Anglii w XIX wieku. To tam powstała słynna, wielokrotnie naśladowana „Wyspa skarbów” („The Treasure Island” Roberta Louisa Stevensona, 1883) - opowieść o poszukiwaniu ukrytego skarbu. W książkowej galerii groźnych piratów najbardziej wyrazisty był John Silver, przebiegły kuternoga z papugą na ramieniu - okrutny, choć nie pozbawiony ludzkich odruchów bohater, do którego nie sposób było nie czuć sympatii. Niezwykle nośnym chwytem okazał się zabieg powierzenia roli narratora dorastającemu chłopcu, Jimowi Hawkinsowi. Dzięki temu perypetie nabrały cech przerażającej, ale nieco nierealnej chłopięcej fantazji.

Drugą wzorcową powieścią był „Kapitan Blood” („Captain Blood” Rafaela Sabatiniego, 1922), której bohater, kierujący się pragnieniem zemsty, miał pewne cechy supermana; poza tym, często wybuchał sardonicznym śmiechem. W końcu jednak okazywał się zdolny do poświęceń i szlachetności. Taki rysunek bohatera, jako postaci o niemal nadludzkiej sile woli (swoistego buntownika-outsidera) oraz upodobanie do egzotyki były dziedzictwem romantyzmu - echem słynnego poematu George’a Byrona „Korsarz”.

Kino hollywoodzkie szybko podjęło intrygujący temat i oczywiście poddało go licznym przekształceniom. Wiązało się to zwłaszcza z osobowością króla niemych filmów przygodowych - Douglasa Fairbanksa, który dodał postaci filmowego pirata wiele łobuzerskiego wdzięku. Akrobatyczna sprawność fizyczna, niezmożona energia i uwodzicielski chłopięcy uśmiech to były jego znaki firmowe. Taki wizerunek stworzył w „Czarnym piracie” („The Black Pirate”, 1926) Alberta Parkera. Tam też znalazło się wiele klasycznych rozwiązań inscenizacyjnych, jak chociażby słynna scena, w której Fairbanks zjeżdżał po żaglu jednocześnie rozcinając go nożem.

W latach 30-tych wielkim uznaniem cieszyła się adaptacja „Wyspy skarbów” (1934) Victora Fleminga z Wallacem Berrym w roli Silvera. Natomiast tradycje Fairbanksa kontynuował legion aktorów, spośród których wybijali się Eroll Flynn i Tyrone Power. Lata trzydzieste to złoty okres awanturniczych widowisk o piratach. Szczególnie zrealizowane z rozmachem filmy Michaela Curtiza, wyprodukowane w wytwórni Warnera według powieści Sabatiniego „Kapitan Blood” („Captain Blood”, 1935) i „Morski jastrząb” („Sea Hawk”, 1939), imponowały dynamizmem scen masowych, perfekcyjnym połączeniem humoru oraz pełnych niezwykłej inwencji scen bójek i potyczek. Uwagę zwracała fantazyjna choreografia szermierczych pojedynków.

Ulubioną scenerią filmów o piratach były Karaiby, a przede wszystkim Jamajka. Większość zdjęć realizowano oczywiście w studiu, co nadawało tym widowiskom umowny charakter. Akcja „The Black Swan” (1942) Henry’ego Kinga z Tyronem Powerem, wielkim konkurentem Flynna, rozgrywała się właśnie tam, ale dodatkowym atutem filmu było doskonałe zastosowanie koloru.

„Karmazynowy pirat” („Crimson Pirate”, 1952) Roberta Siodmaka, z byłym cyrkowcem Burtem Lancasterem w roli głównej, był filmem ciągle pełnym wigoru, ale już wyraźnie pastiszowym, pełnym gagów jak z niemego kina, ironicznie traktującym reguły tego typu widowisk. W latach 50-tych i 60-tych filmy o piratach przeżywały kryzys. Powstało wiele tanich produkcji, także europejskich (francuskich i włoskich), skazanych na szybkie zapomnienie. Za łabędzi śpiew klasycznego filmu o piratach uważa się „Korsarza” („The Bucaneer”, 1958) Anthony’ego Quinna z Charltonem Hestonem i Yulem Brynnerem - remake filmu Cecile’a B. De Mille’a z 1938 roku, dziwnie pozbawiony dynamiki i niewinności widowisk z lat 30-tych i 40-tych.

Raz po raz, z różnymi rezultatami, sięgano po nieśmiertelną „Wyspę skarbów”. Najlepsza była brytyjska wersja z 1951 roku w reżyserii Byrona Haskina, z rewelacyjną rolą Roberta Newtona jako Silvera, którą powtórzył w kontynuacji „Long John Silver” (1954) oraz w wiele lat później, w doskonałym serialu „Powrót na wyspę skarbów” (1985). Natomiast międzynarodowa „Wyspa skarbów” Johna Hougha z 1972 roku, pomimo, że Silvera zagrał sam Orson Welles, była bladym cieniem poprzednich adaptacji, a Charltonowi Hestonowi zabrakło poczucia humoru w skądinąd solidnej wersji telewizyjnej, wyreżyserowanej przez jego syna, Frasera, w 1990 roku.

Ostatnim na długie lata hollywoodzkim wysokobudżetowym filmem, czarującym dowcipem i wyczuciem stylu, był „Purpurowy pirat” („Swashbuckler”, 1979) Jamesa Goldstone’a z Robertem Shawem i Genevieve Bujold. Niektórzy ocenili go jednak surowo ze względu na pozbawiony dawnej niewinności erotyczny klimat i dość bezwstydne czerpanie z dorobku poprzedników.

Wielkie nadzieje wiązano z „Piratami” („Pirates”, 1986) Romana Polańskiego. Był to niewątpliwie film zrealizowany z miłością do gatunku, ale należący do najsłabszych utworów mistrza, choć jego atutem była brawurowa kreacja Waltera Matthau’a jako łajdackiego kapitana Reda, rolę pisaną z myślą o Jacku Nicholsonie. Film kosztował, niebagatelną na tamte czasy kwotę, 40 milionów dolarów. W USA zarobił tylko marne dwa miliony.

Musiało więc upłynąć parę lat, by podjęto próbę reaktywacji gatunku, realizując wysokobudżetową produkcję. „Wyspa piratów” („Cutthroat Island”, 1995) Renny’ego Harlina z Geeną Davis kosztowała 90 milionów dolarów, ale znowu spotkała się z mizernym zainteresowaniem publiczności. Zarobiła tylko 10 milionów. A krytyka niemal zgodnie przyznała, że powstało jeszcze jedno hałaśliwe i wysilone widowisko kina akcji, pozbawione subtelnego poczucia humoru i magii klasycznych filmów. Dopiero w 8 lat później Jerry Bruckheimer odważył się powrócić do zapomnianego już gatunku.

Więcej informacji

Proszę czekać…