Chaos

5,8
Niki (Marcin Brzozowski) jest punkiem, wiecznym buntownikiem. Kocha się z wzajemnością w Mani (Maria Strzelecka), też pankówie, ale nie tak skrajnie nastawionej przeciw społecznym nakazom. Przyrodni brat Mani, Blondas (w tej roli Bolec, muzyk, znany z udziału m.in. w Poniedziałku i Sezonie na leszcza) próbuje zarobić na życie jako początkujący gangster. Gotów jest zabijać, by poprawić byt rodzinie. Prawnik Sławek (Sławoj Jędrzejewski) zaczynając karierę wikła się w brudne interesy, mimo że nie chce żyć w kłamstwie. Wszyscy noszą w sobie bunt przeciw światu, który nie pozwala im żyć tak jak chcą. Wszyscy też walczą o własne szczęście.

Być reżyserem

Przez to, że mój ojciec jest reżyserem, moja mama byłą gwiazdą, mój ojciec był z wielką gwiazdą kina francuskiego, z gwiazdorstwem mam do czynienia od dziecka. Na wszystkich polach. I ta rzecz od dziecka mnie mierzi. Przez to, że wtedy nie mamy czasu na najważniejsze rzeczy, myślimy ciągle jak coś tam zakombinować żeby jeszcze być "na topie" itd… Jako dziecko stwierdziłem, że nie chcę być gwiazdą, nie interesuje mnie reżyseria dlatego, żeby "ja być reżyser" i żeby do mnie mówić "reżyser" bo to jest fajne; interesuje mnie film, ponieważ to, co robił mój tata było dla mnie fascynujące. A on nie dopuszczał mnie do tego, nie zabierał mnie na plan, nie pokazywał mi wszystkiego. Ja się z szacunkiem odnosiłem do tych wszystkich decyzji, nie miałem z tym problemu że tak jest. Ten świat mnie nie dotyczył ale interesował. Potem już sobie oglądałem filmy mojego ojca, może to na moją głowę nie najlepiej wpłynęło, ale od dziecka je znam, widziałem je mając 11, 12, 13 lat. Wrzucałem sobie kasetę, i oglądałem, z różnych powodów, bo tam są gołe panie na przykład, potem - bo co ten tata tutaj gada… Później zaczęły do mnie docierać treści, i to co mi w moim ojcu zawsze imponowało - jego bezkompromisowość. On idzie za swoim głosem, nie ogląda się, nie wpuszcza się w jakieś tysiące pytań, co tylko po prostu tworzy. Tworzy swój świat, jak chcesz oglądać to proszę, jak ci się nie podoba to nikt ci tego nie każe ruszać.

Kino ginie generalnie, przestaje istnieć. To na jakim poziomie był mój ojciec, to już jest nie do osiągnięcia. W pewnym momencie najwyższym medium był film, przekaz o świecie płynął z filmu, teraz przekaz o świecie płynie z TVN 24, i kino się ogląda dla rozrywki, nie po to żeby coś się dowiedzieć o świecie, a tym bardziej o sobie o sobie. Nie powstają już filmy tak dramatyczne… tak mi się wydaje w każdym razie.

Jako młody człowiek stwierdziłem że chciałbym robić filmy. To mnie chyba najbardziej ze wszystkiego interesuje, do tej pory pozostałem wierny temu przemyśleniu. Nigdy się nie miotałem, że pójdę na filozofię, lub coś podobnego…Jak skończyłem szkołę, to już wiedziałem że pójdę do szkoły filmowej. Było to zaraz po maturze, wiedziałem tylko że jestem jeszcze niegotowy, żeby tam zdawać, więc dałem sobie chyba rok czy dwa, żeby w ogóle czegoś się o filmie dowiedzieć. Zacząłem chodzić do kina codziennie, żeby jakoś ogarnąć ten temat. Moją ambicją w szkole było zrobić film. Nie interesowały mnie wszystkie aspekty reżyserowania, bycia reżyserem itd….

Chaos

Rzeczywistość dzisiejsza jest chaotyczna. Nie ma już wspólnego wroga, dróg przed ludźmi multum, każdy może w naszym państwie demokratycznym robić co chce i uważa. Teraz dopiero mamy do czynienia z rewolucją moralną, która zaczyna już zabraniać. Mimo, że dopiero 16 lat ta wolność trwa, już się zabrania jakimś ludziom wyrażania jakichś poglądów.

Chaos jako teoria…. Możemy myśleć, że to co nas spotyka w życiu, jest przypadkowe, ale co nazywamy przypadkiem, jest tak naprawdę trwale zapisaną historią… Jeśli zrobisz coś złego, to coś złego się tobie też przydarzy, i jeśli to się przydarzy mocno odsunięte czasowo od "pierwotnego zła" które się wyrządziło, to najczęściej pojmujemy to jako przypadek. Nie widząc innych płaszczyzn, nie wiemy że to wcale nie było przypadkowe, że to się stało bo tak miało być. Wydaje mi się że człowiek jest wrzucony w chaos życia, że rodzi się nagi bez żadnej świadomości tego czym jest życie. Potem musi się odnaleźć, musi odkryć co jest w życiu ważne, zrozumieć siebie. Nawiązując do religii wschodu, jeśli tego nie poczyni, to musi tu wrócić, lecz niebezpieczeństwo polega na tym, że po raz kolejny rodząc się, traci bagaż doświadczeń, i musi odkrywać po raz kolejny tę tajemnicę. I to jest właśnie chaos. Nie możemy tego pojąć, więc nazywamy to chaosem. Ale chaos nie jest określeniem pejoratywnym. Nie wiadomo skąd to się wzięło że mamy do niego podejście negatywne, albo myślimy o nim ze strachem. Chaos wcale nie jest groźny, może być nawet bardzo przyjemny, tylko wystarczy się z nim pogodzić. Ja nie uważam, że drzewa rosną w porządku, tylko w chaosie, jak patrzysz na świat, to nie jest porządek. My, nazywając go, zaczynamy porządkować, ale jeśli sobie odpuścić nazywanie - ptaki ćwierkają, psy szczekają, ludzie łażą, jeżdżą, to jest chaos, na maxa!

Film "Antysystemowy"

To, co ja w filmie pokazuję, to jest moja wizja. Ja nie próbuję mówić, że tak jest. To wcale tak nie musi być. Ja tak to widzę, ale mam ograniczone pole widzenia. Myślę, że "żeby się nie dać zjeść" systemowi, trzeba mieć w sobie dużą dozę tolerancji dla innych ludzi. Można to też nazwać współczuciem. I trzeba kierować się bardziej sercem niż głową. Wtedy system nie dotyka nas; nie jest w stanie "zjeść" takich ludzi, którzy poruszając się po świecie używają swojego serca.

Ja z systemem nie walczę, bo system jest wszędzie: w walce z systemem jest system, bycie antysystemowcem to jest system bycia antysystemowcem.… Ucieczka do wolności jest tak naprawdę więzieniem. Prawdziwa wolność istnieje, ale nigdy nie ma nic wspólnego z tym, jak człowiek wygląda, jak się ubiera, co ma do powiedzenia itd…To jest gdzieś wewnątrz. Jeżeli ktoś myśli, że jak sobie ogoli głowę, przypnie znaczki i będzie słuchał muzyki ostrej to jest wolny… Jest wolny dopiero jak jest w stanie z tego zrezygnować. Albo nie oceniać innych przez pryzmat samego siebie. A system…nie da się od niego uciec, on zawsze człowieka dopadnie, więc trzeba z nim jakoś współpracować. Bo trzeba zarabiać pieniądze, żeby zapłacić podatki, żeby dać dziecku jeść. Oczywiście, możemy szukać alternatywnych form zdobywania pieniędzy, które są dane ludziom, którzy mają jakiś na to pomysł, ja akurat mogę sprzedawać siebie, swoją energię, swoje dwa języki, jakąś tam inteligencję, która pomaga w realizowaniu projektów, nie bójmy się tego słowa, reklamowych. Ale ja nie wnikam w reklamę, nie tworzę jej, ja po prostu spełniam na planie funkcję. Zdaje sobie sprawę, że oczywiście byłoby bardzo miło wyreżyserować reklamę, dostać za nią kupę szmalu, ale ponieważ nie jestem typem osoby, która będzie owijać w bawełnę, reklamować siebie, nie jestem brany pod uwagę jako reżyser filmów reklamowych. Cieszę się z tego. Mniej zadowolony jest mój budżet, ale ja tak. Dzięki temu, że nie poszedłem do końca w reklamę, mogłem zrobić film. Bo gdybym zarabiał od początku mojej kariery jakieś niesamowite pieniądze, to nie wiem, może bym sobie ten film sfinansował, ale moje myślenie już byłoby inne….

Krótko o filmie

Chaos to reżyserski debiut Xawerego Żuławskiego. "Młodzi ludzie, którzy muszą wybierać wśród różnych dróg życia, odnajdą w moim filmie swoje niepokoje" - powiedział reżyser.

Dorosłość, w której nie ma nic pewnego.

Trzej bracia - każdy z nich szuka własnej recepty na szczęście.

Każdy nosi w sobie bunt.

Łączą ich marzenia o lepszym życiu - różni - droga, którą idą do celu.

Sławek, ambitny prawnik, nie chce żyć w kłamstwie by piąć się po szczeblach kariery.

Blondas gotów jest zabijać, by poprawić byt rodzinie.

Niki, anarchista, chce zmienić świat, walczy jednak o szczęście tylko dla siebie.

Pewnego dnia wszyscy trzej będą musieli wybrać co jest dla nich najważniejsze.

Określić się… w chaosie.

Moje filmy, moje plany

Chciałbym bardzo spróbować zrobić zdjęcia do filmu, nie na kamerze 35 mm, tylko na HD - jestem zainteresowany takim wyzwaniem. Mamy taki pomysł z Piotrem Kielarem: wspólny scenariusz na godzinny film. Chcielibyśmy go wspólnie wyprodukować, wspólnie zrealizować i obaj do tego filmu "robić kamerę". Będzie to bardziej w reżyserii Piotrka, ponieważ to na jego nazwisko sprawa jest załatwiana. Ale mamy ze sobą świetny kontakt, więc to nie jest problem. Ja się mogę nazywać nawet "Żurek" w napisach, bo nie o to chodzi. To jest historia, którą sobie razem wymyślamy, taki komentarz do dnia dzisiejszego, do tego, co się dzieje w naszym cudownym kraju. Film o nas, młodych - starych 30-o, 40-o latkach. Nie jesteśmy w polityce, ale przeżywamy wypadkowe tego stanu umysłu, który ona nam narzuca. To jest taki "postchaosowy" film, można by powiedzieć - kropka nad i. Jeszcze taki ostatni wyrzut rzeczy, których się nie udało zrobić, albo takie dopowiedzenie do tego, co było w Chaosie, ale …to będzie normalna fabuła, będzie policja, będą oczywiście historie miłości - tak jak to w naszych życiach…. Ale widzimy coraz bardziej, choć nie mieliśmy takich zamiarów, że im bardziej czas płynie, a scenariusz już jest, i widzimy co się dzieje, to ta historia jest absolutnie trafiona. Dokładny komentarz do tej paranoi która się tutaj odbywa.

Wydaje mi się, że takich prawdziwych filmów "moich", to ja zrobię w życiu jeszcze dwa. Oczywiście, chcę i bardzo chętnie różne rzeczy związane z filmem mogę robić, ale wątpię żeby udało mi się zrobić więcej niż trzy filmy z moją reżyserią i scenariuszem. Ewentualnie to mogą być scenariusze na zamówienie, gdyby ktoś poprosił żebym ja to wyreżyserował, co się rzadko w Polsce zdarza. Fajne jest stawianie sobie poprzeczki coraz wyżej. Ten następny film, to będzie według mnie "masakra" produkcyjna: strasznie drogi, długi, i penetrujący bardziej "czasoprzestrzeń" niż jakąś teraźniejszość. Tym bardziej, jeśli film jest komentarzem do kondycji człowieka. To jest projekt, który dzieje się w różnych przestrzeniach czasowych i w różnych światach, nie tylko w Polsce.

Moment, który zmienia życie

Myślę, że w życiu każdego człowieka jest moment przełomowy. Można go tylko przegapić, ale on zawsze następuje. Dla niektórych to może być moment ich własnej śmierci, a dla innych - jakiś kawałek życia, jakaś godzina, jakaś minuta, kiedy tak naprawdę człowiek się weryfikuje. Myślę, że to jest szczególnie silne, kiedy ludzie mają po dwadzieścia parę lat, kiedy świat staje otworem przed nimi, stają się wolni od rodziców, od wszystkiego, a z drugiej strony w ich kategoriach myślenia nie ma takich pojęć jak "najwyższe wartości". Życie każdego jest właśnie takim labiryntem, w którym człowiek, żeby się z niego wydostać, musi zderzyć się z tym pytaniem: co jest dla ciebie najważniejsze - i naprawdę sobie na to opowiedzieć. W naszych czasach, wydaje mi się, że ludzie zaczynają to robić, kiedy są w kryzysowej sytuacji, przyparci do muru.

Nagrody i festiwale

Film zostanie zaprezentowany na festiwalach:

MFF Era Nowe Horyzonty Wrocław 2006 (20-30 lipca) - konkurs "Nowe filmy polskie"

MFF Montreal 2006 (24 sierpnia - 4 września) - (First Film World Competition)

Obsada

OBSADA

Nie czerpałem z prywatności aktorów. W tym, co chciałem zrobić, nie było żadnego przypadku. Mnie się wcześniej pojawiły te historie, a w scenariuszu czasem miały zaskakującą "zgodność" z tymi ludźmi, których wybrałem do filmu. Nie pracowałem z nimi wcześniej, przy powstawaniu scenariusza. Były śmieszne sytuacje, w których oni odnajdywali siebie, na przykład Mania w scenariuszu też się nazywa Mania…

NIKI

Nikiego nie znałem. Cały casting na głównego bohatera był trudny, bo z prawdziwym freakiem, czy prawdziwym punkiem, robić film byłoby ciężko. Szczególnie, że to nie miał być film w żaden sposób penetrujący głęboko to środowisko. To jest film z założenia bardziej powierzchowny, komiksowy, niż wchodzący w niuanse punkrocka czy freakowania, więc z naturszczykami do tej roli, ja się bałem. Wolałem żeby to był aktor. Było to dosyć trudne, bo to musiała być twarz nietuzinkowa, "jakaś"… Przez trzy miesiące nie mieliśmy jakichś wielkich środków, więc takie maleńkie ogłoszenia dawaliśmy w prasie, wynajęliśmy pokój w wytwórni, siedzieliśmy tam codziennie, mieliśmy kamerę. Codziennie przychodziło 15 - 20 osób. Zdjęcie Nikiego przywędrowało z jakimś innym człowiekiem i odnaleźliśmy Marcina Brzozowskiego. Marcin nie jest związany z żadnym ruchem, anarchistyczno - lewackim, z żadnym ruchem freakowym. Jest po prostu otwartym chłopakiem, myślę że bardzo wrażliwym i bez gwiazdorskich ambicji, żeby brylować…

BOLEC

Byłem kiedyś na filmie Poniedziałek, zobaczyłem tego człowieka i stwierdziłem, że jak będę robił film, to będzie w nim grał i …tak się stało. Zobaczyłem kiedyś "dresy" jakieś przechodzące przez wytwórnię, podbiegłem, patrzę, idzie Bolec. Mówię: "cześć jestem taki i taki, ja tu teraz robię film, czy ty byś nie chciał wziąć scenariusza, zobaczyć?", no i Bolec się "zajarał"…. Nie było łatwo, ale myślę, że dla nas obu była to duża lekcja współpracy i że teraz weszliśmy na fajne tory między sobą.

SŁAWOJ

Ze Sławojem znamy się wiele lat. Kiedyś, dawno temu, nie pamiętam kiedy, ale z dziesięć lat, to już na pewno będzie, spotkałem go na ulicy. Widziałem go wcześniej w jego dyplomowym spektaklu " Łagodna" i mówię: wiesz co, ja ci obiecuję że ty zagrasz w moim filmie kiedyś. Tak mu powiedziałem. I przez wiele lat widywaliśmy się naprawdę sporadycznie, ale ja wiedziałem od dawna, że tego brata trzeciego, to będzie grał Sławek. Tylko nie chciałem mu truć, kiedy nie wiedzieliśmy jak to będzie. Dopiero jak już zostało klepnięte, to Sławek został powiadomiony.

MANIA

Mania mieszkała jakiś czas w Niemczech. Tam się udzielała w punk rocku, a wcześniej w Polsce, kilkakrotnie miałem okazję, jak przez mgłę, widzieć ją na jakichś koncertach, jak śpiewa ze swoim zespołem. Ja byłem wtedy jeszcze w szkole filmowej, ze 20 lat miałem, i potem o tym zapomniałem, że taka niesamowita dziewczyna w ogóle śpiewa w jakiejś kapeli. W 2000 zrobiliśmy spektakl na 3 roku Szkoły Teatralnej w Warszawie, który był wyrwanymi scenami z Chaosu. I tam zagrała Agnieszka Grochowska, Michał Żurawski zagrał Bolca, Marcin Kwaśny - Nikiego, Piotr Łukaszczyk - Sławka. Komedia totalna, bo polegało to na tym, że ja dostałem rok z którym miałem pracować. No i świetnie się Łukaszczyk nadawał na "Sławka", Żuraw - super na bolcowy klimat, ale nie było tego freaka ostatniego. Padło na Kwaśnego, który z ferakowaniem nie ma nic wspólnego. I to było wspaniałe, takie doświadczenie obsadzenia totalnie wbrew. Ale wyszło świetnie, zwłaszcza, że oni się przebierali i grali jeszcze inne postacie.

Agnieszka Grochowska bardzo fajnie rolę "Mani" zagrała i potem w naszym castingu trwającym parę miesięcy przyszła do nas. Zrobiliśmy jej zdjęcia. Agnieszka się pięknie fotografuje, jest to typ, który naprawdę chcieliśmy.

Kiedy byliśmy już blisko zdjęć, spotykam się z Agnieszką, i mówię: "słuchaj, ale trzeba by ci dready zrobić, jakieś kolczyki, może byś sobie przekuła, potem ci zarośnie…". Ona zbladła, mówi: "muszę się zastanowić" i uciekła. Tydzień później dzwoni we łzach i mówi: "Żurek, sorry, ale ja nie pójdę w to". Ja mówię:" ja Ci nie zrobię jakichś sztucznych fryzur, bo ten film długo będzie trwał, po prostu musisz na to pójść…" Chcieliśmy w lipcu robić zdjęcia, a ona się wycofała dwudziestego któregoś czerwca. No i się zrobiło niewesoło. Pojechaliśmy się spotkać ze Sławojem do Wałbrzycha i wracając ja mówię, że bym na koncert chciał iść. A Marian, który nas wiózł, mówi, że jest zmęczony, że tylko on nas podrzuci i spada. No i wchodzę na koncert i w tym momencie wokalista mówi "tank you very much". Spóźniłem się. Myślałem, że będą grali trochę później. Wyszedłem, stanąłem sobie na murku i wypatruję znajomych. I nagle patrzę - Mania stoi z jakąś koleżanką. I już wiem że Mania to "Mania". Widzę że jest dziewczyna punkowa, przecież nie wyskoczę do niej teraz że jestem reżyserem filmu i może jutro byśmy się spotkali…. Więc muszę się dostać do niej, jakoś uruchomić znajomych, ktoś na pewno ją zna, żeby ją zaprosić telefonicznie itd…. Nie wiedziałem jak się nazywa, nic. W tym czasie z wakacji wraca mój asystent i drugi kierownik produkcji. Ja po nich przyjeżdżam na lotnisko, tego dnia kiedy widziałem Manię i mówię: "chłopaki, widziałem Manię"! Opisuję że tu takie dredy itd…a Ludwik mówi: "trzeba do kolegi zadzwonić". I dzwoni i opisuje tak jak ja jemu, a ten kolega mu mówi: "tak tak, to jest ta Hania". Ludwik mówi: "Hania się nazywa". Ja mówię: "to nie jest Hania, to nie jest to imię, na pewno to nie jest Hania, sto procent". A obok stoi Góral i mówi: "Mania." Ja mówię: "co"? On na to: "no Mania. Wiesz co, Żurek, jak ja czytałem ten scenariusz to zawsze tam widziałem Mańkę, tą z Milanówka, co śpiewała w kapeli". Ja mówię: "Casting trzy miesiące, on ląduje na lotnisku i mówi: przecież ja zawsze widziałem"…. No i następnego dnia Mania przyszła, i sto procent byliśmy przekonani. Ona wzięła scenariusz, ubawiła się: "o punku to co wy tam wiecie", ale mówi że jest "trafiona". No i zrobiliśmy pierwszą część zdjęć, i tak myśmy się w sobie zakochali, i dalej już żyjemy szczęśliwie.

Prasa o filmie

"Film jak najbardziej udany, a w kategorii filmowych debiutów pozycja znacząca". Stopklatka.pl

"Chaos jest filmem- protestem, obrazem który wyrasta z tradycji alterglobalistycznych i jest zdecydowanie świeżym powiewem na mapie dokonań młodego kina polskiego". Interia.pl

Reżyser o filmie

Pierwsza nakręcona część - "lato", została zrobiona za własne pieniądze, bardzo kameralnie. Kaseta ze zmontowanym materiałem zaczęła wędrować od producenta do producenta, w poszukiwaniu pieniędzy na ukończenie filmu. I cisza. Po jakimś czasie zgłosiły się Iza Kiszka i Renata Czarnkowska z redakcji "Własnym głosem", że jest redakcja w Telewizji Polskiej, która wspomaga projekty, które już się zaczęły, a nie mogą się skończyć. Znaleźli naszą kasetę i pytają czy nie potrzebujemy pomocy. Mieli fundusze do zainwestowania w te projekty. Trzeba było też dostać dofinansowanie od APF-u, i znaleźć kogoś, kto by to wyprodukował i najlepiej wydystrybuował. Dziewczyny z telewizji zapytały Piotra Reischa z SPI czy by nie wziął Chaosu i on powiedział: "Dobra, no to wezmę".

Tu bardzo zabawna historia następuje, ponieważ zostaliśmy dwa razy odrzuceni przez komisję w APF. Od jakiegoś znajomego dostałem adres mailowy do ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego i napisałem do niego z pytaniem - ponieważ nie były podawane żadne przyczyny - czy by nie zechciał przeczytać scenariusza i powiedzieć czy rzeczywiście to jest tekst, na który w ogóle mam się nie ubiegać o pieniądze, czy też jest jakaś sytuacja, której ja nie rozumiem. Ówczesny wiceminister, pan Jacek Fuksiewicz, spotkał się z nami, przeczytał scenariusz, i powiedział, żeby składać papiery do APF-u, i zobaczymy co się wydarzy. Z APF-em było straszne zamieszanie: brakowało jakiegoś papierka, to nas odsyłali, więc na koniec mówimy: mamy tutaj kasetę i scenariusz. Czy zostawić kasetę video? Nie, komisja jak będzie chciała zobaczyć film, to się sama zgłosi. Wyszliśmy stamtąd, pojechaliśmy na wakacje, i po miesiącu dostaliśmy odpowiedź: "Film Chaos - sesja przesunięta o pół roku, z powodu niedostarczenia materiałów filmu". No to ja za telefon, i dzwonię do pana Jacka Fuksiewicza : panie Jacku, co tu się dzieje, niech pan sam zobaczy jaka jest decyzja. On oddzwonił dosłownie po tygodniu i mówi: proszę się nie martwić, minister kultury da panu te pieniądze, o które się Pan ubiega. No to cudownie; zaczęliśmy podchodzić realnie do zdjęć.

SCENARIUSZ

Pomysł powstał na trzecim roku, w Szkole Filmowej. Napisałem półgodzinny scenariusz, zupełnie inny, ale podobny w sensie i wymowie, ale na ten film "nie poszedł" ówczesny rektor, profesor Wojciech Jerzy Has. Wszystko co dotyczyło agresywnej współczesności, było dla niego nie do przyjęcia. To miał być mój dyplom, dziekanat zatwierdził scenariusz, mój opiekun również, ale rektor się nie zgodził. Przez rok chodziłem i starałem się go przekonać, co było dosyć zabawne, chwała mu za jego filmy, ale był już starym człowiekiem i trochę przypominał Leonida Breżniewa, ledwo zipał, ledwo mówił, palił cały czas tysiące papierosów, zanosił się kaszlem, ja wtedy miałem 23 lata i nie wiadomo w ogóle było o czym z nim rozmawiać. …On coś mówił na przykład że on z Guciem Holoubkiem… "rozumiesz, kluczem francuskim jedziemy Guciu, Guciu to rozumiał, a ty… nie wiem, nie wiem" i kaszel…

A ja: To co, panie rektorze, robimy to?

A on : Nie, nie, musisz pracować…

Starałem się ten tekst rozwijać, zmieniać, doszło na przestrzeni roku do czterech spotkań…I pewnego pięknego dnia w Łodzi wyrzuciłem ten scenariusz do kosza na śmieci, i stwierdziłem że już więcej tam nie wracam… Po prostu wyszedłem przez bramę, pomyślałem: dobra, pal sześć, nie chce mi się tutaj o ten dyplom walczyć, jadę do domu do kolegów. Ale ten projekt się cały czas we mnie rozwijał, i pewnego dnia z Michałem Rogalskim, zaczęliśmy pisać duży film w oparciu o ten pomysł. Zrobiliśmy według naszego mniemania cudowny scenariusz, fantastycznego filmu fabularnego. Mam go oczywiście do dzisiaj. Popędziliśmy po dwóch miesiącach do Cezarego Harasimowicza i do Canal +…no i kubeł zimnej wody… Powiedzieli, że jeszcze może za rok, za dwa się spotkamy. Myśmy byli do żywego dotknięci, ale jak spojrzeć na ten scenariusz dzisiaj, to mieli rację. Potem, będąc w Indiach z moim kolegą, operatorem Piotrem Muszyńskim, cały czas pisałem, on czytał, i mówi: stary, to jest 90 minut chaosu, co żeś tutaj napisał! Pomyślałem: to jest tytuł!

IMPROWIZACJA

Dopiero kiedy spotkaliśmy się z pieniędzmi, z wydawaniem pieniędzy, robieniem filmu naprawdę, okazało się, że trzeba mieć scenariusz, do którego się można odnieść. Takie wyobrażenia, że "tu byśmy sobie zaimprowizowali tę scenę", albo jakieś takie pomysły, padają natychmiast, jak się patrzy na zegarek. Okazuje się, że wszystkich trzeba poinstruować i lepiej żeby każdy coś zagrał, niż czekać aż im się coś przydarzy czy uda. Ale to jest myślenie ze szkoły filmowej: "w razie czego będziemy improwizować, wiadomo…będzie super, naturalnie"…Tak się nie da, ale to się okazuje dopiero "w praniu". Ja też miałem takie podejście, że ileś scen w tym filmie da się na pewno zaimprowizować, będzie ekstra, "Lars von trier"… Ale potem mówisz, że chcesz kręcić scenę w hali, trzy dni, czy cztery, ośmiu aktorów, kamera, to ściany moglibyśmy sobie poodsuwać, inne punkty widzenia robić itd…

I to się mówi rok przed kręceniem sceny, potem nikt nie daje rady załatwić tej hali, i kończymy na czwartym piętrze w bloku! To dla ekipy jest tragedia. Mieszkanie zamieniliśmy w ruinę, chociaż miało iść i tak do remontu. Potrawy wszystkie wigilijne gniły, między planem, a nami taki korytarzyk, cała ekipa w drugim pokoju… Ja nie mam dostępu, tylko się z kamerą zmieścili. Żeby coś powiedzieć aktorowi trzeba przejść 30 metrów między skrzynkami, dojść do niego i tam :"…co ja chciałem Ci powiedzieć"? Siedzieliśmy do 4 rano, wciskaliśmy się do jakiejś łazienki, gdzie oni mieli się całować, już wszyscy chcieli iść spać. Dźwiękowiec mówi: " ja już nie mogę, ja już nie chcę". Kierownik do mnie: Żurek!...A ja mówię: "Co, jutro chcesz do łazienki? Znajdziesz mi inną? Już jesteśmy w łazience… to kręcimy"!.

PIERWSZE PROJEKCJE

Okazuje się, że ta materia jest niby zamknięta, ale żyje. Żeby punkom puścić film, musiałem się najpierw zderzyć z całkowitą ścianą oporu z ich strony… Film miał być puszczany na punk pikniku i oni zaczęli mówić, że na pewno beznadziejnie… Ja powiedziałem: jak tak gadacie dzisiaj, a jutro jest dopiero projekcja, to ja nie puszczam. Oni: nie, nie. Ja: no dobra, to się umówmy, że przychodzimy na ósmą, ale nie ma browaru wcześniej, to są dwie godziny, jak wszyscy będziemy na bani, to się po prostu nie da tego obejrzeć. No i punki grzecznie przyszły, rozstawili wszyscy ekran, puściliśmy film, i w tym momencie korki w całym squacie wywaliło i dwie godziny chłopaki z latarkami chodzili i szukali miejsca gdzie poszedł prąd. Znaleźli, naprawili, i powstał już taki głód, żeby to w końcu obejrzeć, że oni ten film po prostu wchłonęli. W połowie projekcji, po godzinie, krzyki z zewnątrz: Naziole! I sto pięćdziesiąt osób się zrywa, i wybiega na zewnątrz. Pauza na film. Ja z nimi biegnę, a tam dwaj gliniarze stoją na zewnątrz i chodzi tylko o to, żeby nie łazić przed squatem do 12 w nocy. Ja myślę: "no, to pewnie już nie wrócą, już nie będą chcieli oglądać, mogą pójść na koncert, czy coś innego". A oni mówią: "wracamy, oglądamy nie? No, no!" I poszli wszyscy z powrotem oglądać. Mnie już pikawa wyskakiwała, wyszedłem...Kiedy wróciłem, okazało się, że oni gadają, kłócą się o film, energia była bardzo podniesiona!

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

  • Opisy
  • Recenzje
  • Słowa kluczowe

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…