Syn Apollo Creeda postanawia iść w ślady ojca, a wszystko pod okiem ikony boksu Rocky'ego Balboa.

Być jak Apollo, być jak Rocky

Adonis Johnson to bez dwóch zdań materiał na wielkiego boksera, ma pasję i talent odziedziczone po ojcu, którego nigdy nie poznał. Ale obiecujących pięściarzy i wielkich, także niespełnionych, talentów jest wiele. Rzecz nie w tym, jak zadać zabójczo skuteczny cios; ważniejsze, jak się go przyjmie i czy jest się w stanie po nim podnieść i walczyć dalej. Do takiego właśnie wniosku dochodzi z czasem chłopak. Widzi, jak wielu zawodników nie jest w stanie się podnieść i upada z różnych, często pozasportowych, przyczyn. Adonis jest przekonany, że może pomóc mu dawny mistrz i wielki przyjaciel jego ojca – Rocky Balboa. Rocky jednak sądzi, że sportowe wyzwania są już dawno za nim. Mimo to, ujęty pasją młodego entuzjasty, dostrzega w nim nie tylko nowe wcielenie przyjaciela, ale i siebie z dawnych lat. Reżyser i scenarzysta Ryan Coogler wspominał, że Rocky towarzyszył mu od lat, zanim jeszcze przekroczył progi szkoły filmowej: – Dorastałem, oglądając z tatą „Rocky'ego” – to było coś, co nas bardzo łączyło. Postać, z którą ludzie czuli naprawdę silny związek – fani akcji, amatorzy dramatu, beznadziejni romantycy – każdy znajdował w tych filmach coś dla siebie. Reżyser podziwiał determinację Stallone'a, by jeszcze raz założyć rękawice i dopisać kolejny, siódmy już rozdział, w ekranowym, jakże często niełatwym żywocie bohatera. – Wrażenie, jakie wywierał Rocky na widzach, czasem wręcz zbijało mnie z tropu; było to dla mnie doznanie silne i niezwykłe. I właśnie dlatego zawsze czułem wielkie zobowiązanie, by mój bohater nie stracił kontaktu z publicznością – wyjaśniał Stallone. – Gdy Ryan, młody reżyser, zjawił się u mnie z pomysłem na historię o Adonisie Creedzie, zaintrygował mnie. Pomyślałem, że ze świeżą energią zdołał uchwycić to, o co nam chodziło u zarania cyklu. Coogler z uśmiechem wspominał pierwsze spotkanie z legendą kina: – Muszę przyznać, że nie krył obaw. Wtedy mój pierwszy długometrażowy film miałem jeszcze przed sobą. Pewnie myślał: kim jest, u diabła, ten dzieciak, który chce zrobić film o Rockym? Ale bardzo szybko zaczął się zastanawiać i rozważać możliwości, jakie niósł temat, a także moje do niego podejście. Jordan, który wystąpił w głównej roli w doskonale przyjętym debiucie Cooglera, „Fruitvale”, gdy pierwszy raz usłyszał o projekcie nowego filmu z Rockym, był nieco zaskoczony, ale i pełen nadziei i entuzjazmu: – Pomyślałem, że gdyby rzecz naprawdę doszła do skutku, to bardzo chętnie bym w to wszedł. Jednocześnie czułem wielką odpowiedzialność – Rocky'emu stuknęła czterdziestka. To ważna tradycja i wielkie dziedzictwo, więc nie można było tego zlekceważyć czy zmarnować. Koncepcją reżysera było nawiązanie do surowego stylu pierwszych filmów o Rockym, które stanowiły główne źródło jego inspiracji.

Coogler uważał, że powinien ukazać więź miedzy odległymi pokoleniami baby boomers i millenialsami, ukazać ich odmienną mentalność i wartości, ale i punkty zbieżne. Miał nadzieję, że konfrontacja ta zaintryguje i przekona publiczność w bardzo różnym wieku. Aaron Covington, dźwiękowiec („Potter's Field”), scenarzysta i kolega Cooglera ze szkoły filmowej, tak opowiadał o swej reakcji na dość zaskakującą ideę powrotu do postaci Rocky'ego: – Z Ryanem doskonale rozumieliśmy się podczas studiów. Poznaliśmy się już pierwszego dnia nauki i okazało się, że mamy podobne pochodzenie, doświadczenia życiowe i gust filmowy. Pomagaliśmy sobie, dyskutowaliśmy nad swymi pomysłami. Za którymś razem Ryan spytał mnie, czy dorastając, oglądałem filmy o Rockym. Oglądałem je setki razy! Czy pomysł filmu o synu Apollo Creeda wydaje mi się interesujący? – to było jego następne pytanie. Okazało się, że całą sprawę miał już dobrze przemyślaną. Uważałem, że jego koncepcja jest świetnie skomponowana i bardzo uczciwa. Reżyser przyznał, że korzenie jego miłości do cyklu o Rockym tkwią w jego własnej biografii: – W młodości byłem wysportowany i próbowałem sił w futbolu, koszykówce i sztukach walki. Przed ważnymi występami ojciec namawiał mnie do oglądania „Rocky'ego”; potem stało się to naszym rytuałem. Producenci Robert Chartoff (zmarł w zeszłym roku, jego pamięci poświęcono film) oraz Irwin Winkler, którzy wyprodukowali pierwszy film o Rockym, początkowo byli trochę sceptyczni wobec tekstu, który nie wyszedł spod ręki Sylvestra Stallone’a. Winkler mówił: – Po tym, jak stworzyliśmy doskonale przyjęty film „Rocky Balboa”, zrozumiałem, że znaleźliśmy się na dobrej ścieżce. A teraz pojawił się młody człowiek pełen naprawdę dobrych pomysłów. Syn Irwina, także producent – Charles Winkler, który był drugim reżyserem przy filmie „Rocky Balboa”, zauważył: – Ryan pchnął naszą opowieść na nowe tory; fascynujące było obserwowanie tego przekazywania pochodni. Z kolei syn Roberta Walter Chartoff, który pracował już przy czterech filmach cyklu, podkreślał: – Oczywiście każdy inaczej, ale mój ojciec i ja oraz Ryan i jego ojciec – wszyscy byliśmy mocno emocjonalnie związani z postacią Rocky'ego. Nowy film to moim zdaniem przede wszystkim opowieść o synu, który pragnie podążać śladami ojca, ale we własny, niepowtarzalny sposób. Oraz o trudnościach, jakie na tej drodze napotyka. Charles Winkler przyznawał: – Pomysł, że Apollo miał nieślubnego syna, trochę nas zaskoczył, nie było takiej sugestii w żadnym filmie cyklu. Ale jego rozwinięcie i rysunek postaci Adonisa wydały się nam doskonałe. Narzucała się dość oczywista relacja pomiędzy postaciami. Adonis żył niejako w cieniu Creeda, ale był pozbawiony ojca. W kim będzie próbował go odnaleźć, jak nie w trenerze Rockym? Coogler zastrzegał, że nie zamierzał sterować w stronę ckliwego banału: – Rocky'ego i jego trenera Mickeya łączyła podobna więź. Ale Adonis jest inny – w jego życiu nie było ojca. A przy tym potrafi zaskoczyć Rocky'ego.

Na czym polega to zaskoczenie? Chociażby na tym, że Adonis (który chce, by mówić na niego po prostu Donnie) nie daje się przekonać do posługiwania się nazwiskiem ojca. A także wymaga od Rocky'ego, by „walczył, kiedy i on walczy”. Rocky uważa jednak, że boks to nie tylko siła pięści i wyrafinowane techniki, ale wewnętrzna walka ze swymi ograniczeniami i słabościami. I to ją przede wszystkim trzeba wygrać. Właśnie dlatego Adonis, by stawić czoło sławie ojca, powinien używać jego nazwiska. Coogler wyjaśniał, dlaczego skoncentrował się na rodzinie Creeda: – Apollo Creed grany koncertowo przez Carla Weathersa, był moją ulubioną postacią w serii. To bohater, który usiłował kontrolować swój los w sposób niezwykle inteligentny. Przywodziło mi to na myśl postępowanie Muhammada Alego.

Jordan tak mówił o skomplikowanych losach swej postaci: – Adonis walczył przez lata o swą tożsamość, stracił matkę, nie znał ojca, żył w przybranych rodzinach i często nie były to przyjazne miejsca. Był mały, ale nieraz musiał walczyć. Wreszcie został zaadoptowany przez Mary Anne Creed i znalazł się w sprzyjającym mu otoczeniu, w co nie bardzo mógł uwierzyć. Phylicia Rashad („Bill Cosby Show”, „Cosby”, „Wygrać miłość”), która zagrała wdowę po Apollo Creedzie (w „Rockym” wystąpiła w tej roli Lavelle Roby, w „Rockym II” i „Rockym III” – Sylvia Meals) tak mówiła o relacji jej bohaterki z Adonisem: – Gdy pierwszy raz go widzi, jest pewna, że to syn Apolla. Rozumie jego gniew, ale traktuje go jako część zmarłego męża, a więc i część siebie. Jordan komentował: – Mary Anne kieruje Adonisa ku lepszemu życiu, daje mu poczucie stabilizacji, pomaga zrozumieć świat. Ale w nim jest poczucie krzywdy i pustki, które znika tylko wtedy, gdy walczy. Trudno mu zaakceptować fakt, że jest nieślubnym synem. Z czasem zrozumie, że nie ma innego wyjścia.

Coogler wspominał, jak wraz z aktorem pracowali nad postacią Adonisa: – Myślę, że on swój gniew bardzo rzadko werbalizuje, wyraża go raczej na sposób fizyczny, w pewnym sensie każe się, walcząc. Jednocześnie, boksując, stara się zbliżyć psychicznie do nieżyjącego ojca. Myślę, że Mike, ze swą zwariowaną etyką pracy i zaangażowaniem, był idealny do tej roli. Jordan tak mówił o reżyserze: – Nie lubi rozgłosu i komplementów, nie lubi czerwonych dywanów i świateł reflektorów. Lubi pracować. Poznałem go podczas naszego pierwszego filmu. Stawia na konkretną komunikację z aktorami, wie, że kontakt na linii reżyser-aktorzy jest bardzo ważny.

Edukacja Mike'a

Jordan, wiedząc już, że powstanie filmu jest prawie pewne, rozpoczął ćwiczenia pod okiem Roberta Sale'a w Burbank. Uczył się boksu od podstaw. – Jesteś wysportowany, dbasz o kondycję, ale dopiero kiedy zaczniesz regularnie stawać na ringu, zobaczysz, jaka to mordercza praca – mówił aktor. Corey Calliet, trener czuwający nad fizycznością aktora przy innych projektach, zajął się rzeźbą ciała podopiecznego oraz jego dietą. – Wyrzuciliśmy za okno makarony, pieczywo, cukry – wspominał Jordan. – Za to bardzo dużo piłem. Po jakimś czasie udało mi się do tego przyzwyczaić. Coogler szczególny nacisk kazał położyć na ćwiczenia ze skakanką, bo sceny z nią odgrywały dużą rolę w dramaturgii filmu. Jordan naprawdę się więc naskakał. Pewne trudności sprawiał fakt, że aktor ma płaskostopie. A zatem intensywny trening musiał uwzględniać ten stan. Calliet, który boksował zawodowo przez osiem lat, wpajał też aktorowi zasadę, że nawet przy wielkim wysiłku nie można pozwolić sobie na wyłączenie umysłu. – Nie możesz automatycznie wyłączać myślenia, bo wtedy popełniasz błędy, przegrywasz walkę albo masz wypadek. To żelazna zasada. Twoje ciało robi tylko to, co każe mu umysł, choćby wydawało ci się, że jest inaczej – mówił trener. Następnie do pracy przystąpił koordynator kaskaderów, Clayton Barber. – Czuwał nad tym, by wszystko wyglądało prawdopodobnie. Ja sam wiele zajmowałem się sportem, ale nigdy boksem. Studiowałem podstawy, powoływałem się na wielką wiedzę Sly'a, a Barber koordynował całość – opowiadał Coogler. Barber podkreślał: – Mamy tu cztery walki, każda z nich stanowi inną część historii Adonisa. To było dla nas bardzo ważne. Jak i nawiązanie do stylu choreografii walk całego cyklu. Ryan chciał zobaczyć na ekranie „balet przemocy”. Zrobiłem wszystko, by tak się stało. Coogler i Barber namówili Jordana, by znalazł boksera, na którego stylu będzie się wzorował. Został nim Timothy Bradley z Kalifornii. Stallone, który do tej pory inscenizował sceny walk, służył radą i pomocą. – Zgodziliśmy się, że walki mają być częścią dramatu, może nawet bardziej związaną z resztą fabuły niż to bywało do tej pory. Jednocześnie powinny pozostać widowiskowymi starciami. Było to piekielnie trudne, ale myślę, że daliśmy radę – mówił Stallone. Użyto na wielką skalę steadicamu, a walkę między Sporino a Adonisem nakręcono w jednym, dwuminutowym ujęciu. Nakręcono także ujęcie trwające kilka sekund, kiedy kamera obraca się o 360 stopni, co miało oddać poczucie osaczenia bohatera na ringu.

Filadelfia, Filadelfia

Dla reżysera nie ulegało wątpliwości, że trzeba kręcić w Filadelfii, gdzie cała historia się rozpoczęła. Zobaczymy więc wiele miejsc znanych z filmów o Rockym, ale i całkiem nowych. Oczywiście kręcono na schodach Philadelphia Museum of Art, gdzie Rocky musi zawsze trafić. Jak można było się spodziewać, u ich podnóża pojawiła się armia fanów. Nie zabrakło plakatu z Rockym Marciano, pamiętnego z pierwszego „Rocky'ego” oraz pamiątki po Adrian w jego mieszkaniu. Scenografka Hannah Bechler pracowała z drżeniem serca nad domem Rocky'ego w południowej Filadelfii. Testem było pojawienie się tam Stallone'a. – To gówniane miejsce. Bardzo mi się podoba – oznajmił. Jednak ten zapuszczony dom, gdy pojawia się Adonis, zyskuje coraz więcej światła i życia. Kontrastem był luksusowy dom Creeda w dzielnicy Baldwin Hills w Los Angeles. Scenografka zapewniła mu olśniewający wygląd rodem z lat 80., co miało stanowić zamierzone zderzenie z sekwencjami filadelfijskimi. Apartament Adonisa i Bianki znaleziono w północnej Filadelfii, kręcono też w prawdziwych klubach muzycznych: Johnny Brenda's i The Electric Factory. Scenę ich pierwszej randki zrealizowano w Max's Steaks. W filmie znalazły się sceny w salach treningowych. Jest Delphi Boxing Academy, pamiętna z „Rocky'ego III” – Adonis walczy tu z Wheelerem. Jeśli chodzi o Mighty Mick's Boxing (trenował tam Rocky pod kierunkiem Mickeya – Adonis walczy tu ze Sporino), to wnętrza nakręcono w Must Fight Gym w Cheste, a fasada jest ta sama co w poprzednich filmach, z North Front Street w Filadelfii. Rocky trenuje Adonisa w trzeciej sali – Front Street Gym w północnej Filadelfii, gdzie nie zrealizowano dotąd żadnego filmu. Pojawiła się też znana z poprzednich filmów Victor's Cafe. Walkę Adonisa ze Sporino nakręcono w Temple University Music Hall. Walkę z Conlanem w Liverpoolu nakręcono w Sun Studios, na południe od Filadelfii. Publiczność pomnożono komputerowo. Kompozytor, na życzenie Cooglera, wraz z Tessą Thompson, stworzył cztery piosenki. Z muzyki z oryginalnego Rocky'ego wykorzystano krótkie, ale wyraziste fragmenty. W nową muzykę wkomponowano odgłosy z treningów. Coogler, wielki fan serii, miał nadzieję, że sprostał jej legendzie, a może nawet pchnął ją na nowe tory.

Nie byle jacy przeciwnicy

Przeciwników młodego bohatera zagrali prawdziwi bokserzy: Anthony Bellew, Andre Ward oraz Gabriel Rosado. Coogler mówił: – Naszym założeniem było, że ile razy Michael pojawia się w ringu, walczy z prawdziwymi pięściarzami. Nie zawsze było to bezpieczne dla Mike'a. Trudno pozbyć się nawyków kształconych przez lata. A walka prawdziwa i ta przed kamerą muszą się różnić. Czasami trzeba było ich spowalniać. Po prostu poruszali się zbyt szybko, by kamera mogła to należycie uchwycić. I odruchowo uderzali za mocno. Zrobiliśmy wszystko, co się dało, by nikomu nic się nie stało. Bokserzy zaraz po zdjęciach też musieli wracać do treningów i nie mogli ryzykować kontuzji. Bellew jest Anglikiem, zagrał „Pretty” Ricky’ego Conlana, mistrza wagi lekkiej bez żadnej przegranej walki, z wielką umiejętnością nokautowania przeciwników. – Wiele mnie łączy z Rickym – mówił Bellew. – On pochodzi z Liverpoolu jak ja, jest fanem Evertonu jak ja i nigdy nie zapomniał o swych korzeniach. Ja też taki jestem. Ale są i różnice. Conlan jest samotnym ojcem, grozi mu wyrok sądowy, boi się, że dzieci zostaną same. Ryan pomógł mi się wczuć w jego położenie. Myślałem o własnych dzieciach. Taka sytuacja to koszmar. Bellew wspominał, że długo nie wierzył w propozycję zagrania w filmie, myślał, że to żart: – Zadzwonił producent Kevin King Templeton. Sprawdziłem go w internecie. Ten sam głos. Potem spotkałem się z Kevinem i Charlesem Winklerem, ale tak naprawdę uwierzyłem, że to nie ściema, dopiero gdy odbyłem rozmowę z Ryanem. Reżyser przyznał, że nigdy nie był w Anglii, a dokonania Bellewa poznał przez internet. – Taki miał być Conlan. Charyzmatyczny, doświadczony, przekonany o swej wartości. W wielu punktach przeciwieństwo Adonisa – wyjaśniał. Stallone doskonale znał Bellewa i jego osobowość: – Ma w sobie prawdziwą agresję i dzikość, które obserwuje się u wielu rasowych bokserów – mówił. Bellew bardzo ceni cykl o Rockym: – Mamy tu różne osobowości. Oczywiście są wśród nas, bokserów, ludzie niezbyt ciekawi, ale większość to dżentelmeni, grający fair play, a nie żadne bestie. Stallone oddał nam sprawiedliwość.

Ceniony szkocki aktor Graham McTavish (trylogia „Hobbit”, „John Rambo”, serial „Obca”) zagrał menedżera Ricky'ego, doświadczonego Tommy’ego Hollidaya. – Jest agresywny, to prawda, ale nie postrzegam go jako czarnego charakteru – mówił aktor. – Myśli o Rickym jak o synu i chce mu zapewnić wielką walkę, bo zdaje sobie sprawę, że jego podopiecznego mogą wkrótce czekać wielkie kłopoty. McTavish spędził sporo z czasu z prawdziwym menedżerem Bellewa, Garym Disleyem. – Uświadomił mi, jaka to ciężka praca. Musisz dbać o swego podopiecznego, jego wiarę w siebie, przygotować go na szok walki i nie pozwolić mu, żeby się rozpadł fizycznie i psychicznie w różnych jej fazach, nawet po przegranej – relacjonował aktor.

Jeszcze przed wyjazdem z Los Angeles, Adonis odbywa walkę z Dannym „Stuntmanem” Wheelerem (gra go Andre Ward), którego trenował dawny trener Apolla Creeda, a potem Rocky'ego, Tony „Little Duke” Burton (którego gra Wood Harris, znany z filmów „Ant Man” czy „Tytani”). Ward, jak twierdzi, też był fanem filmów o Rockym i cenił je zwłaszcza za ukazywanie emocjonalnej prawdy o świecie boksu. Pierwszym przeciwnikiem Adonisa w Filadelfii stał się „The Lion” Sporino (Gabriel Rosado, bokser z Filadelfii), ćwiczony przez swego ojca, Pete'a Sporino (Ritchie Coster), w którego sali uczył się i Adonis. Rosado mówił: – Cykl „Rocky” bardzo wiele znaczył dla Filadelfii, u wielu dzieciaków wzmógł entuzjazm dla boksu. Byłem wśród nich. Zaprosiłem Stallone'a na moją drugą zawodową walkę. Przyszedł. A teraz gram z nim w filmie. Wszyscy bokserzy zgodnie chwalili poświęcenie Jordana, który trenował z nimi po kilka godzin dziennie. Twierdzili, że może już za późno, by został profesjonalnym bokserem, ale że niewątpliwie ma talent. A przede wszystkim odznacza się wielką pracowitością. By podkreślić autentyczność filmu, Coogler zatrudnił także innych autentycznych bokserów, trenerów i komentatorów (m.in. Maxa Kellermana i Jima Lampleya), co zresztą w cyklu o Rockym ma już bogatą tradycję.

O filmie

Sylvester Stallone powraca na ekrany jako Rocky Balboa, jeden z najsłynniejszych bohaterów w historii kina. We współczesnej odsłonie serii partneruje mu Michael B. Jordan.

Do Filadelfii przyjeżdża młody Adonis Creed. Jest synem Apolla, niegdyś zaciekłego rywala i jednocześnie wielkiego przyjaciela Rocky’ego. Młody mężczyzna nigdy nie poznał ojca, ale boks niewątpliwie ma we krwi. Rzuca świetnie zapowiadającą się karierę i, ryzykując swoją przyszłość, stawia na realizację marzeń. Nieakceptowany przez środowisko zawodowców, mentora znajduje w Rockym. Mistrz, początkowo niechętny, dostrzega w końcu w Adonisie siłę i determinację jego ojca. Czy przy wsparciu legendarnego pięściarza i ukochanej kobiety młody Creed zdoła udowodnić swoją wartość? Czy będzie w stanie stworzyć własną legendę?

Potrzebna silna kobieta

Jak wiadomo, miłością życia Rocky'ego była Adrian (Talia Shire). Coogler nie bez racji uważał, że Adonisowi jest potrzebna równie wyrazista i silna partnerka. Coogler tłumaczył: – Adrian stanowiła przeciwwagę dla agresji Rocky'ego, pozwalała mu wrócić na ziemię. Adonis też kogoś takiego potrzebował. Tak stworzono postać Bianki, sąsiadki Adonisa, autorki piosenek i wokalistki, którą zagrała śpiewająca – i to świetnie! – Tessa Thompson. – Potrzebowaliśmy postaci, która mocno by związała bohaterów Michaela i Sly’a. Tessa okazała się doskonałym wyborem, a praca z naszym kompozytorem nad piosenkami przeszła nasze oczekiwania – mówił reżyser.

– Bardzo chciałam pracować z Ryanem, bo znałam i ceniłam jego poprzednie dokonania. Gdy przeczytałam scenariusz, byłam po prostu zachwycona. Oto wspaniała historia o odnajdywaniu rodziny w zupełnie niespodziewanych miejscach. Tak było w filmach o Rockym – to nie są opowieści przede wszystkim o boksie, ale o miłości, zdobywaniu wiary w siebie, zaufaniu, podążaniu za marzeniami. To są tematy dla wszystkich ważne i zrozumiałe, czy ktoś lubi boks, czy nie – mówiła aktorka. – Nasi bohaterowie szukają spełnienia, Adonis w boksie, Bianca w muzyce. Darzą się wielką sympatią, ale prawda jest taka, że nie tak łatwo ich ścieżki pogodzić. Filadelfia to miasto z wielkimi muzycznymi tradycjami, zastanawialiśmy się, do których z nich nawiązać; w tym celu wiele czasu spędziłam z doskonałymi lokalnymi muzykami. A praca z Michaelem to czysta przyjemność. Jordan odwzajemniał się komplementami: – Z Tessą nie czuje się, że to praca. Jest tak naturalna, silna, niezależna. I gra kobietę, która wie, czego chce i potrafi to wyrazić, a nie jakieś zahukane dziewczątko z Filadelfii. Phylicia Rashad, wcielająca się w przybraną matkę Adonisa, nie mogła się nachwalić młodych twórców: – Uwielbiam pracować z młodymi i robię to zawsze, kiedy się da. Nakreślili moją postać jako inteligentną, silną kobietę, która potrafi wybaczać i jest dla Adonisa prawdziwym wsparciem. Jordan mówił: – Phylicia w swej elegancji i delikatności przypomina mi moją mamę. Wykorzystałem moje doświadczania rodzinne, grając z nią. Rashad dodawała: – Adonis wyjeżdża, chce iść własną drogą. Przybrana matka mu tego nie wzbrania, choć nie jest to dla niej łatwe. Ten film stawia ważną kwestię – na ile jesteś zdolny pozwolić być sobą kochanej osobie i wspierać ją w okolicznościach, które budzą twoje wątpliwości.

Z Kalifornii do Filadelfii

Adonis postanawia opuścić Los Angeles, gdzie ze względu na jego trudny charakter nikt nie chce go trenować i udaje się do Filadelfii, pod skrzydła Rocky'ego, który przecież doskonale znał, a i trenował jego ojca. Ten jednak początkowo odmawia. Uważa, że świat wielkiego boksu to w jego przypadku życiowa przygoda, która dobiegła końca. Coogler wyznał, że stosunki pomiędzy Rockym a Adonisem wzorował w znacznej mierze na układzie Rocky-Mickey z pierwszego filmu: – W pierwszym filmie Mickey to po prostu Mickey – ma swoją salę treningową, swych bokserów i tyle. Nie dowiadujemy się niczego o jego życiu prywatnym, dzieciach czy żonie. Rocky'ego w nowym filmie oglądamy z podobnej perspektywy, ale wiemy przecież, przez co przeszedł, jakie ciosy na niego spadły, ilu bliskich utracił. I tym bardziej rozumiemy, że bardzo trudno jest mu się zbliżyć do tego dzieciaka.

Stallone tak mówił o swym bohaterze: – Tworząc tę postać, czerpałem z siebie. Często łapię się na myśli, że chciałbym być taki jak on. Ma mnóstwo cierpliwości, a jednocześnie jest zdecydowany, by walczyć. A walczy z reguły o swą dumę i nie ma w nim grama interesowności. Coogler dodawał z uznaniem: – Sly zna swego bohatera na wylot; wie dużo o boksie i o robieniu filmów o boksie. Z każdym pomysłem dzwoniłem do niego. I na odwrót. To była naprawdę bliska współpraca. Stallone komentował: – Moim zdaniem 80 procent walki rozgrywa się w umyśle sportowca. Dlatego Rocky wkłada całą swą wiedzę i doświadczenie w motywowanie Adonisa. Balboa miał okazję, jak wielu największych pięściarzy, wyjść poza swą sferę bezpieczeństwa, sprawdzić swą determinację i siłę, co w prawdziwym życiu zdarza się niewielu z nas. Zdaniem Cooglera, Rocky'ego i Adonisa wiąże nie tylko więź mistrz-uczeń: – Obydwaj są samotni. Taki był Rocky na początku, stopniowo budował, ale i tracił relacje z innymi ludźmi. Teraz niejako znalazł się w punkcie wyjścia. Droga Adonisa przypomina mu jego własną drogę. Stallone podkreślał jeszcze jeden aspekt tej sytuacji: – Rocky wspomina Apolla. Powraca żal, zaczyna się znów obwiniać o jego śmierć. Tak naprawdę to zawsze w nim tkwiło. Nie chce, by coś się przydarzyło także Adonisowi. A jednocześnie zdaje sobie sprawę, że właśnie on może go przed tym uchronić. W dodatku Rocky ma poważne kłopoty zdrowotne i to właśnie Adonis zmobilizuje go do jego własnej walki.

Stallone podziwiał talent i zaangażowanie młodego aktora: – Czasem po scenie, która nam poszła naprawdę dobrze, po jakichś dwudziestu minutach przychodził do mnie i mówił: coś mi tu nie gra, wydaje mi się, że mogę to zrobić lepiej, powtórzmy to. Bywało, że tak robiliśmy i przeważnie okazywało się, że miał rację. Jordan komplementował partnera: – Tak, jest legendą, ale zawsze był gotów do pracy. Mieliśmy wiele trudnych, emocjonalnych scen; wydobywał celnie te emocje jak chyba żaden aktor, z którym ostatnio pracowałem.

Więcej informacji

Proszę czekać…