Ten film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, to historia opowiadająca o potędze uczuć w świecie zła. Gangster z miłości do kobiety porzuca świat zbrodni i wypowiada wojnę swoim byłym mafijnym kolegom. Dziennikarz skrywający bolesną tajemnicę, na własną rękę szuka sprawiedliwości. Ich losy splotą się za sprawą dramatycznego wywiadu.

Kobiety i gangsterzy

Świadek koronny - film o ludziach polskiej mafii. Szokująco prawdziwy. Zaskakujący i trzymający w napięciu. Zobacz świat, którego istnienia się domyślasz. Posłuchaj spowiedzi gangstera. Uwierz w potęgę miłości. Poznaj najpilniej strzeżoną tajemnicę mafii.

UCZUCIA W ŚWIECIE PRZEMOCY

Wydawałoby się, że mafia to męska rzecz. W świecie zorganizowanej przestępczości nie powinno być miejsca dla kobiet. A przecież one w tym świecie muszą funkcjonować - jako matki, żony i córki. Potrafią swoją niezłomnością i uczuciem wpływać na działania brutalnych gangsterów. Twórcy Świadka koronnego odkrywają w swoim filmie wiele tajemnic dotyczących świata polskiej mafii. Wśród nich tę najbardziej skrywaną - tajemnicę miłości, która może być ocaleniem.

Kino hollywoodzkie od swoich początków lansowało obraz zorganizowanej przestępczości jako świata bez uczuć wyższych, gdzie miejsce kobiety było z góry określone. Dziewczyna gangstera, "odpoczynek wojownika", czasem femme fatale - te trzy ujęcia wyczerpywały katalog postaci kobiecych. Przełamanie nastąpiło dopiero w latach 70. za sprawą Key - uległej żony Michaela Corleone, bohatera "Ojca chrzestnego", która postanowiła odejść od mafijnego męża. Jednak w filmie Coppoli decyzja ta, choć dla bohatera bolesna, nie wpłynęła w sposób dramatyczny na jego życie. Ale w późniejszych Chłopcach z ferajny Martina Scorsese kobieta miała już znaczący wpływ na życie gangstera.

W Świadku koronnym kobiece uczucia grają jeszcze większą rolę. Tu miłość jednoznacznie przeciwstawia się brutalności i prowadzi do wyzwolenia od zła. Bohaterki filmu, choć znają hierarchię przestępczego świata, nie godzą się bezwolnie na ograniczenie swojej roli jedynie do bycia "dziewczyną gangstera" czy matką jego dzieci.

Mira (Małgorzata Foremniak) to przykładna gospodyni domowa. Jest kochającą żoną i matką. Prowadzi zasobny dom, ale zarazem dba, by szokująca prawda o przestępczej działalności Blachy nie dotarła do ich małej córeczki. O nic nie pyta, utrzymuje kontakty z towarzyszkami życia innych gangsterów. Gra pozorów? Bynajmniej - to prawdziwa, ale i nacechowana tragizmem miłość dojrzałej kobiety i matki. Ale przed Mirą pojawiają się coraz trudniejsze wyzwania. Kiedy orientuje się, że mąż ją zdradza, stanowczo domaga się poszanowania swej godności. Kiedy poczuje, że zagrożone jest życie córki, jej żądania pójdą jeszcze dalej. Płynąca z miłości argumentacja zyskuje niezwykłą siłę przekonywania.

Innym przykładem roli uczucia w świecie mafii jest postawa Małgośki (Alicja Dąbrowska). To ona nawiązuje romans z mężem Miry. Nie do końca wiadomo czy ta namiętność dyktowana jest fascynacją światem zbrodni czy też po prostu zauroczeniem silnym mężczyzną. Uczucie Małgośki jest gwałtowne i zaborcze. Ale i ona ma swoją godność. Kiedy zostaje brutalnie potraktowana przez innych gangsterów, a Blacha nie staje w jej obronie, Małgośka zaczyna szukać okazji do zemsty - składa na policji doniesienia na kochanka, na którym się zawiodła. Nie wie jeszcze, że dla Blachy okaże się to początkiem końca jego gangsterskiej kariery...

MIŁOŚĆ OCALA

Miłosny wątek filmu dopełnia uczucie Iwony (Urszula Grabowska) - operatorki kamery, która wraz z Marcinem przeprowadza wywiad ze skruszonym gangsterem. Ta miłość rodzi się z zadurzenia szarej myszki w znanym dziennikarzu. Nigdy nie zostaje wypowiedziana wprost. Ale potrafi koić rany, a nawet - w sytuacji ekstremalnej - ratować życie. Bo to właśnie pełna emocji interwencja Iwony powstrzymuje dziennikarza Marcina przed przekroczeniem granicy między Dobrem a Złem.

Świadek koronny buduje niezwykły obraz świata uczuć. Losy Blachy i Marcina krzyżują się na długo zanim dojdzie do ich spotkania twarzą w twarz. Choć z pozoru są krańcowo różni, wiele ich łączy. Choćby to, że obaj znajdują motywację do swych działań w miłości, do czego jednak - jak na twardych facetów przystało - nie przyznają się nawet przed sobą.

Twórcy filmu przypominają nie uświadamianą na co dzień prawdę - że miłość i namiętność rządzi światem zbrodni z równą siłą, jak światem prawa i porządku. Więcej - granice tych światów bezkarnie przekracza, na każdym kroku objawiając swoją oczyszczającą siłę. I właśnie Świadek koronny tę siłę pokazuje, pokazuje, że miłość jest silniejsza niż mafia.

Kto za tym stoi?

Film Sypniewskiego i Filipiaka jest produkcją własną Telewizji TVN, co dla widza zorientowanego w obrazie polskiej kinematografii oznacza, że dotychczasowy producent przebojowych komedii (Nigdy w życiu!, Vinci, Pieniądze to nie wszystko, Tylko mnie kochaj) poszerza spektrum swoich zainteresowań. Zmiana gatunku nie oznacza jednak zmiany produkcyjnego standardu. Podobnie, jak inne filmy sygnowane przez TVN, "Świadka koronnego" cechuje precyzja realizacji i obecność w kadrze najbardziej popularnych polskich gwiazd filmowych. Scenariusz filmu napisał Wojciech Tomczyk. Nadzór produkcyjny nad filmem sprawował Artur Kowalewski, współautor sekwencji retrospektywnej filmu, który wraz z Piotrem Pytlakowskim (drugi współautor sekwencji retrospektywnej) stworzył głośny cykl dokumentalny Alfabet mafii. Reżyserią zajęli się Jarosław Sypniewski i Jacek Filipiak.

Obok Artura Żmijewskiego, Andrzeja Zielińskiego, Małgorzaty Foremniak, Macieja Kozłowskiego, Szymona Bobrowskiego i Andrzeja Grabowskiego zobaczymy w Świadku koronnym Roberta Więckiewicza i Pawła Małaszyńskiego. Więckiewicz - Cuma z Vinci - tworzy poruszającą swą kompleksowością postać skruszonego gangstera, drania, który niejedno ma na sumieniu, pozującego na prawego człowieka. Rozmowa z nim to efektowny, ale piekielnie niebezpieczny pojedynek - kreowany przez niego bohater to osobnik błyskotliwy i ujmujący, choć jednocześnie zdecydowany na wszystko. Podobnie zdeterminowany jest jego rozmówca - po raz pierwszy występujący na dużym ekranie w roli głównej Paweł Małaszyński (Magda M., Oficer) - przeprowadzający wywiad dziennikarz. Między mężczyznami dochodzi do sporu o nieoczekiwanej - nie bez powodu - sile kulminacji. Wtedy do akcji wkracza trzecia osoba dramatu - operatorka kamery Iwona (Urszula Grabowska - pamiętna Karusia z filmowego Przedwiośnia), jedyny świadek zajścia. Jej zdecydowana interwencja kładzie kres konfliktowi, przywraca spokój. Siła słabej kobiety w świecie mężczyzn czy potęga wszechwładnej miłości? Odpowiedź na to pytanie należy do widza.

KTO JEST KIM?

MARCIN KRUK (Paweł Małaszyński)

Dziennikarz śledczy, znany w środowisku dziennikarskim z przenikliwości w badaniu działalności i powiązań grup przestępczych. Życie go nie oszczędzało: do pracy motywuje go tajemnica z przeszłości. Jego marzeniem jest przeprowadzenie wywiadu ze świadkiem koronnym "Blachą". Dostaje na to zgodę po długich staraniach.

JAN BLACHOWSKI ps. "BLACHA" (Robert Więckiewicz)

Gangster - "kapitan" w gangu pruszkowskim. Choć skończył tylko budowlankę, nie jest prostakiem. Potrafi zachować się w towarzystwie. Jest człowiekiem bystrym, inteligentnym i niezwykle opanowanym. Rzadko kiedy traci zimną krew. Oddany rodzinie - żonie i córeczce Kasi. Nie jest typem wiernego męża. Kochanka Małgośka wpędza go w kłopoty. Blacha zna swoje miejsce w grupie i nie łamie zasad, które ustanowił zarząd gangu. Do czasu, aż nie złamie tej najważniejszej.

MIRA (Małgorzata Foremniak)

Jako żona Blachy żyje w rozdarciu, bo z jednej strony u boku gangstera prowadzi dostatnie życie, ale jednocześnie boi się o rodzinę. Nalega, by Blacha wycofał się z brudnych interesów.

IWONA (Urszula Grabowska)

Operatorka kamery. Filigranowa, delikatna blondynka. Wydaje się,

że towarzyszy Marcinowi z przypadku. Tak naprawdę podąża za głosem serca. W skrytości ducha liczy na to, że Marcin kiedyś odwzajemni jej uczucia, choć tak naprawdę nic o nim nie wie.

PAWEŁ SIKORA (Artur Żmijewski)

Policjant tropiący członków gangu pruszkowskiego. Silny, konkretny i zdeterminowany. Nie przebiera w środkach, dla osiągnięcia celu gotowy jest na wszystko.

ROBERT GAZDA (Krzysztof Globisz)

Policyjny partner i przyjaciel Sikory. Kobieciarz, lekkoduch, czasami nieporadny w pracy. Żyje ponad stan, ale wobec Sikory pozostaje bezwzględnie lojalny.

WIESŁAW RÓŻYCKI - "SKALPEL" (Szymon Bobrowski)

Przyjaciel Blachy z dzieciństwa, jedyny, którego darzy zaufaniem. Pochodzi z bogatego domu, jako jeden z nielicznych w gangu skończył liceum. Umie odnaleźć się w każdym towarzystwie. Bywa jednak nieokrzesany i gwałtowny, w szale potrafiłby zabić.

"SZYBKI" (Maciej Kozłowski)

Lider grupy pruszkowskiej. Nałogowy hazardzista, kobieciarz i birbant.

ANDRZEJ BASIAK - "MNICH" (Andrzej Zieliński)

Ambitny, rządny władzy członek zarządu gangu. Nieobliczalny, uważany za sadystycznego drania mimo powierzchowności osoby głęboko religijnej.

JAROSŁAW KOWALIK - "KOWAL" (Andrzej Grabowski)

Właściciel lokalu "U Kowala". Nienawidzi Blachy i podejrzewa go o zdradę i dokonywanie oszustw na szkodę członków grupy.

RYSZARD NOWAK - "RYSIEK" (Janusz Chabior)

Przyjaciel Kowala. Jedyny z grupy, który nie ma wrogów i ze wszystkimi stara się dobrze żyć.

MAŁGOŚKA SARNECKA (Alicja Dąbrowska)

Impulsywna kochanka Blachy, marząca o gangsterskiej karierze. To jej zawiedzione uczucia stają się przyczyną jego kłopotów.

MARTA (Monika Dryl)

Fotoreporterka, ofiara mafijnych porachunków na warszawskich Wyścigach.

KASIA (Kasia Paczyńska)

Jedyna córka Blachy i Miry, oczko w głowie rodziców.

O filmie

ŚWIADEK KORONNY

Miłość silniejsza niż mafia.

Paweł Małaszyński po raz pierwszy w roli głównej na dużym ekranie. Najbardziej oczekiwany debiut roku!

Ten film, inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, to trzymająca w napięciu historia opowiadająca o potędze uczuć w świecie zła. Gangster z miłości do kobiety porzuca świat zbrodni i wypowiada wojnę swoim byłym mafijnym kolegom. Dziennikarz, skrywający bolesną tajemnicę, na własną rękę szuka sprawiedliwości. Ich losy splotą się za sprawą dramatycznego wywiadu.

W filmie zobaczymy gwiazdorską obsadę: Paweł Małaszyński (Magda M.), Robert Więckiewicz (Vinci), Artur Żmijewski (Nigdy w życiu!), Małgorzata Foremniak (Na dobre i na złe), Urszula Grabowska (Na dobre i na złe), Szymon Bobrowski (Magda M.), Andrzej Zieliński (Na dobre i na złe), Andrzej Grabowski (Pitbull), Krzysztof Globisz (Anioł w Krakowie).

Producentem filmu jest telewizja TVN (Tylko mnie kochaj, Nigdy w życiu!, Vinci, Pieniądze to nie wszystko). Autorem scenariusza jest Wojciech Tomczyk, scenarzysta serialu Oficerowie. Sekwencję retrospektywną filmu napisali ludzie, którzy poznali gangsterski świat od podszewki, twórcy telewizyjnego hitu Alfabet mafii: Artur Kowalewski (TVN) i Piotr Pytlakowski (Polityka). Film wyreżyserowali Jarosław Sypniewski i Jacek Filipiak.

Skruszony gangster "Blacha" (Robert Więckiewicz) składa zeznania, które obciążają największych mafijnych bossów. Staje się najpilniej strzeżonym w Polsce świadkiem koronnym. Tylko dziennikarzowi Marcinowi Krukowi (Paweł Małaszyński) udaje się do niego dotrzeć i namówić na jedyny wywiad. Gangster nie wie jednak, że Marcin ma osobisty powód, dla którego chce się z nim spotkać twarzą w twarz.

Dziennikarzowi towarzyszy operatorka kamery Iwona (Urszula Grabowska). Delikatna i krucha nie pasuje do świata, który pochłonął Marcina. Ukrywa przed nim swoją miłość i nieświadoma jego tajemnicy, towarzyszy mu przy wywiadzie, który na zawsze odmieni ich życie.

"Blacha", ujawniając tajemnice mafii, pokazuje swoje dwie twarze: bezwzględnego bandyty, ale i człowieka, który dla ukochanej żony (Małgorzata Foremniak) zdecydował się na układ z policjantem (Artur Żmijewski).

W męskim świecie ostatni rozdział historii piszą kobiety. Kiedy stawką jest miłość, tylko one potrafią walczyć tak, że nic nie jest w stanie je powstrzymać.

Gangster, który pogrążył mafię.

Dziennikarz, który nosi w sobie tajemnicę.

Kobiety, które mogą ocalić ich obu.

O filmie mówią

ARTUR KOWALEWSKI, producent, współautor sekwencji retrospektywnych scenariusza

- Skąd wziął się pomysł na film o polskiej mafii?

- Razem z Piotrem Pytlakowskim zrealizowaliśmy dla TVN cykl dokumentalny Alfabet mafii. Staraliśmy się dotrzeć do gangsterów, którzy pojawiali się w nagłówkach gazet w latach 90. ubiegłego stulecia, pokazać ich telewidzom. Bo złota era polskiej mafii to przede wszystkim lata 90.: wtedy się wszystko zaczęło i wraz z końcem dekady, razem z procesem grupy pruszkowskiej, ta epoka się skończyła. To było dziesięć lat polskiej mafii w rozkwicie: ciągle czytaliśmy o niej w gazetach, na ulicach polskich miast wybuchały bomby, a w mafijnych porachunkach ginęli ludzie.

- A kto wpadł na pomysł, aby na podstawie tego materiału napisać scenariusz fabularny?

- Propozycja wyszła od dyrektora programowego TVN Edwarda Miszczaka. Pisaliśmy ten scenariusz rok i w dużej mierze jest on inspirowany wydarzeniami, które rzeczywiście miały miejsce.

- Czy spotkał się Pan z gangsterami, o których zrobił Pan film?

- Razem ze współautorami cyklu, Piotrem Pytlakowskim i Ewą Ornacką, spotykaliśmy się z gangsterami. Poznałem tych ludzi, zobaczyłem kim są i co mają do powiedzenia. Byliśmy ciekawi, kim są naprawdę, czy rzeczywiście - jak chcą gazety - byli ikonami zła. Okazało się, że są zwykłymi ludźmi, którzy mają swoje rodziny, żony, dzieci. Jak można żyć w ten sposób? Kochać żonę i dziecko, a jednocześnie być bezlitosnym dla innych?

- Po co pokazywać "ludzkie" oblicze mafii? Po co tym przestępcom tworzyć takie laurki?

- Tu nie chodzi o laurki. Ale warto zastanowić się, dlaczego jacyś ludzie nagle stają się gangsterami. Czy to są socjopaci? Niekoniecznie, choć schemat bywa podobny. Chłopak z biednej dzielnicy chce mieć kasę, a jedyni ludzie z kasą, których zna, to gangsterzy. Imponują mu, więc wchodzi w ten ich świat. Zaczyna od małych przekrętów, a kończy na zorganizowanej przestępczości. Ale w mafii nie można być zbyt długo. Kariera gangstera, ktoś to nawet wyliczył, trwa kilka lat i zawsze kończy się tam samo: albo więzieniem, albo pogrzebem. Ale tu nie chodzi tylko o gangstera, o jego "ludzką" twarz. Chodzi o ludzi, którzy żyją z gangsterami, na przykład o kobiety. Często zdarza się tak, że te kobiety nie wychodzą za gangsterów, tylko ich mężowie stają się gangsterami w trakcie związku. Jak można z tym żyć, wychowywać dzieci? Interesowało nas, czy gangsterzy ukrywają to, że są gangsterami. A jeżeli nie, to jak ukrywają swoje najcięższe zbrodnie. To bardzo ciekawy świat. W polskim kinie sensacyjnym bandytów pokazuje się bardzo często, ale nasz film nie jest tylko filmem sensacyjnym. To film o kosztach bycia gangsterem, o kosztach bycia policjantem, który walczy z mafią i o tym, jak świat zbrodni przenosi się na życie jednych i drugich. To film, w którym pokazujemy, że miłość jest tak naprawdę silniejsza od mafii.

- Czy jest to film oparty na faktach?

- Raczej inspirowany zdarzeniami, jakie miały miejsce w rzeczywistości. Na losy bohaterów składają się losy kilku postaci znanych z gazet, ale najważniejsze dla nas było przełożenie na język filmu pewnych mechanizmów psychologicznych, jakie zaobserwowaliśmy u naszych rozmówców z Alfabetu mafii. Jak taki gangster funkcjonuje, jak się zachowuje, jak dochodzi do momentu, w którym jest gotowy do przestępstwa. No i jak godzi w sobie paradoks - z jednej strony rodzina, z drugiej to, co robi.

- Poznał Pan sposób myślenia gangsterów. Czy instruował Pan Roberta Więckiewicza, jak ma budować swoją postać?

- Robert Więckiewicz przygotowywał się do swojej roli bardzo gruntownie. Widzę, że świetnie oddaje stan psychiczny gangstera, zajmującego wysokie miejsce w hierarchii grupy przestępczej. Bo też gangsterzy są bardzo różni w zależności od usytuowania w hierarchii. Robert gra kogoś, kogo w strukturach mafii włoskiej w Ameryce nazywa się "kapitanem". Ma pod sobą jakiś ludzi, ale nie jest w ścisłym zarządzie grupy.

W pracy nad rolą korzystał ze wskazówek wszystkich, którzy mogli mu pomóc w budowaniu wizerunku gangstera. On się różni fizycznie od gangsterów z lat 90., ale też my przenieśliśmy naszą historię w czasy obecne. Kiedyś archetypem gangstera był wielki facet z łańcuchem na szyi, ubrany w skórę, z komórą, w Mercedesie lub BMW. Od tamtego czasu mafia się zmieniła, więc Robert Więckiewicz gra współczesnego gangstera.

- Film realizowany był z ogromnym rozmachem, miał Pan do dyspozycji najnowocześniejszą technikę. Czy jest Pan zadowolony z efektu?

- To był kolektywny proces twórczy, w wyniku którego powstało coś, co - naszym zdaniem - jest ciekawe i warte obejrzenia. A na pewno jest jakimś nowym głosem w sprawie polskiej mafii. Już przecież sama instytucja świadka koronnego budzi sprzeciw wielu ludzi. Choćby dlatego, że najczęściej jest to bandyta, który przeszedł na drugą stronę. Ludzie oskarżają ich o cyniczne wykorzystywanie sytuacji. Wydaje się,

że dla takiej osoby nie ma kary. Kiedyś popełniała przestępstwa, a potem przeszła na stronę prawa i to prawo ją chroni. Na koszt podatników...

- .... i żyje z naszych podatków....

- Tak, na nasz koszt. Dlatego chcieliśmy zabrać głos w tej sprawie. Czy możliwe jest odkupienie? Czy można z dnia na dzień stać się prawym człowiekiem? Nowym człowiekiem? Wreszcie, czy to prawda czy iluzja, że kiedy przejdzie się na stronę prawa, powraca spokój i normalność. Trzeba pamiętać, że w tym świecie za nielojalność płaci się najwyższą cenę. Wielu więc świadków koronnych będzie musiało się ukrywać do końca życia.

- Co różni "Świadka koronnego" od innych filmów o policjantach i gangsterach?

- Ten film od innych filmów sensacyjnych różni to, że nie jest do końca sensacyjny. Bardziej od strzelanin, napadów na konwoje i bomb interesują nas ludzie - gangsterzy i ich rodziny - oraz koszta, jakie muszą ponieść w wyniku swoich życiowych decyzji. To film o sile miłości. Miłości, która potrafi ocalić i zmienić człowieka.

PAWEŁ MAŁASZYŃSKI, odtwórca roli Marcina

- Dlaczego zdecydowałeś się zagrać w Świadku koronnym?

- Zainteresował mnie scenariusz. Po jego przeczytaniu postanowiłem wziąć udział w castingu.

- O czym według Ciebie jest Świadek Koronny? Z Twojego punktu widzenia. Z punktu widzenia postaci, którą grasz.

- Marcin Kruk jest dziennikarzem śledczym, któremu po długich staraniach udaje się dotrzeć do najważniejszego świadka koronnego w Polsce - "Blachy". Tę rolę, swoją drogą, rewelacyjnie zagrał Robert Więckiewicz. Cały wywiad jest tak naprawdę jedynie pretekstem dla dziennikarza, żeby znaleźć się blisko gangstera. Marcin ma bowiem osobisty powód, dla którego przez kilka lat zabiegał o to spotkanie. Wszystkie pytania, które zadaje gangsterowi mają mu pomóc w rozwiązaniu pewnej bolesnej zagadki z przeszłości. Tak naprawdę, przez cały wywiad szuka potwierdzenia, że Blacha jest potworem i cynicznym, bezwzględnym bandytą.

- Czy to było dla Ciebie interesujące zagrać dziennikarza, któremu najbardziej w życiu zależy na tym, aby zadać pewnej osobie jedno pytanie?

- Ta rola, bez wątpienia, była dla mnie trudna emocjonalnie. Przede wszystkim dlatego, że w bardzo krótkim czasie musiałem stworzyć postać z tragicznym bagażem doświadczeń. Pracowaliśmy też w trudnych warunkach. Przez pierwsze sześć, czy siedem dni zdjęciowych siedzieliśmy zamknięci w jednym pomieszczeniu, przybici niemal do dwóch foteli ustawionych naprzeciwko siebie. Już po czwartym dniu mieliśmy z Robertem dosyć. Tak byliśmy zmęczeni budowaniem tego napięcia pomiędzy bohaterami,

że nie wiedzieliśmy już co kto mówi. Byliśmy puści jak bęben. Śmialiśmy się, że tak jesteśmy w siebie wpatrzeni, że zaraz zaczniemy się całować (śmiech).

- Świadek koronny pomimo tytułu, który jednoznacznie kojarzy się z filmem sensacyjnym, jest w istocie filmem o miłości. Każdy z bohaterów kogoś kocha. Czy Twoim zdaniem jest to film o uczuciach?

- Moim zdaniem jest to film sensacyjny, w którym uczucia odgrywają decydującą rolę. Jeśli chodzi o moją postać, to kluczowe dla Marcina jest ukrywanie tych uczuć. Nie może odsłonić się przed Blachą. To swoją drogą było dla mnie kolejnym trudnym zadaniem. Ukrywać uczucia i nie dawać się sprowokować Blasze. Siedzieć naprzeciwko niego, słuchać jak lekko przychodzi mu opowiadanie o swojej bandyckiej działalności i nie mrugnąć nawet okiem. Nigdy tak nie grałem. To była dla mnie kolejna poprzeczka do pokonania.

- Co pcha granego przez Ciebie bohatera do prowadzenia tego wywiadu z Blachą? Czy napędza go utracona miłość?

- Do tej rozmowy pcha go chęć poznania tego człowieka. Oczywiście myśli też o programie, który robi, bo w tym wszystkim stara się zachowywać jak profesjonalista, ale pod skórą doskonale wie, dlaczego tam się znalazł. Myślę, że mój bohater obawia się swoich emocji, tego, że może stracić nad sobą kontrolę. Patrzy w oczy człowiekowi, który najprawdopodobniej przyczynił się do jego osobistej tragedii. Jednak skąd może mieć tą pewność? Jak daleko będzie mógł się posunąć, aby dowiedzieć się prawdy?

- Czy to jest starcie dwóch silnych mężczyzn?

- Myślę, że to jest starcie dwóch jednostek, które zarówno wiele dzieli, jak i łączy. Na pewno jest to starcie dwóch silnych osobowości.

- Czy tę rozmowę można więc nazywać pojedynkiem?

- Na pewno jest to pojedynek. Jak wcześniej mówiłem ja - czyli Marcin, walczę ze swoimi uczuciami, a Blacha (Robert Więckiewicz) walczy o to, aby zdjąć z siebie piętno gangstera, próbuje pokazać swoją nową twarz. Ale to już widz oceni, czy to, co zrobił bohater grany przez Roberta było fair, czy nie.

- Czy na planie poczułeś się trochę jak dziennikarz śledczy? Myślisz, że twórcom udało się pokazać na czym ta praca polega?

- Mogę jedynie odpowiedzieć, że dałem z siebie wszystko, na tyle, na ile mogłem. Najczęściej przygotowanie do roli zajmuje mi miesiąc, półtora, w przypadku tego filmu niemal na bieżąco poznawałem i dotykałem pewnych rzeczy. Na szczęście udało mi się znaleźć pewnego rodzaju skupienie, które było potrzebne w kreowaniu tej postaci. Wszystko bowiem, co się dzieje z tym facetem, dzieje się w jego oczach. To starcie i wycofywanie emocji przez Marcina spodobało mi się już na etapie czytania scenariusza. Skojarzyło mi się z taką klaustrofobią. Szczególnie gdy się wie, że oprócz wywiadu cała ta historia ma drugie dno i widz będzie mógł ją powoli razem ze mną i z Blachą odkrywać.

- Czy w tym filmie Marcin zakochuje się?

- Mój bohater poświęcił trzy lata na zbieranie materiałów na temat Blachy, na temat całego środowiska, w którym się obracał. Długo przygotowywał się do tego spotkania i myślę, że po drodze pogubił wszystko, co jest w życiu najważniejsze - miłość i uczucia. Stracił chęć do życia i jedyne, co go napędzało to poszukiwanie odpowiedzi na to jedno pytanie. Pytasz pewnie o jego uczucia w stosunku do Iwony, granej przez Ulę Grabowską. Myślę, że on rzeczywiście coś do niej czuje, ale nie dopuszcza do siebie tej myśli. Najważniejsza pozostaje dla niego sprawa, którą przyjechał załatwić. Zawsze powtarzam, że każdy z nas ma w sobie ukrytego demona. Diabła, który siedzi w nas gdzieś głęboko i którego może pokonać tylko i wyłącznie miłość. Chociaż jest to strasznie ciężka walka (śmiech). Każdy z nas ma jakieś demony, których się boi i potrzebuje miłości.

- Co możesz powiedzieć o swojej filmowej partnerce?

- O Uli Grabowskiej? Z Ulą spotkałem się już wcześniej na planie Magdy M.". Grała tam większy epizod. Jeszcze przed castingiem wiedziałem, że wybrano ją do roli Iwony. Ula jest bardzo emocjonalna. Zresztą podobnie jak ja, tylko, że ja, cztery lata po szkole, potrafię się wyciszyć, gdy dzieją się na planie rzeczy, które tak naprawdę nie powinny mnie interesować, bo tylko przeszkadzają w pracy. Ula jeszcze cały czas traktuje wszystko bardzo emocjonalnie. Bardzo przeżywała tę rolę, ale świetnie mi się z nią pracowało. Dochodziło między nami do małych scysji, gdy dyskutowaliśmy o scenach, ale były to utarczki konstruktywne i dla dobra filmu oczywiście. Lubię taką pracę, która uruchamia emocje.

- Czy zapadła Ci w pamięci jakaś szczególna scena z filmu?

- Moją ulubioną sceną, jest scena konfrontacji. Wtedy z Robertem i z Ulą daliśmy z siebie wszystko. W czwartym czy piątym dublu poszliśmy chyba nawet za mocno, choć mam nadzieję, że właśnie ten dubel znajdzie się w filmie. Lubię też te początkowe sceny - retrospekcje z Moniką Dryl. Generalnie dobrze mi się pracowało przy tym filmie i na pewno chciałbym jeszcze coś kiedyś zrobić z Robertem Więckiewiczem i z producentem Arturem Kowalewskim.

ROBERT WIĘCKIEWICZ, odtwórca roli Blachy

- Przeglądając Pana filmografię można odnieść wrażenie, że dobrze się Pan czuje w rolach facetów od brudnej roboty.

- Tak, dobrze się czuję w takich rolach (śmiech). Bywam tak obsadzany ze względu na moje cechy fizyczne, temperament i w związku z pewnym stereotypem postrzegania mnie jako aktora. Oczywiście chciałbym też zagrać romantycznego i wrażliwego kochanka.

- Naprawdę chciałby Pan?- Dlaczego nie? To nie jest tak, że mam jedną wymarzoną rolę. Choć rzeczywiście jest coś fascynującego w ciemnych charakterach.

- Czy znajduje Pan w sobie jakieś cechy Blachy?

Sądzę, że tak. Na przykład, pewna dbałość o rodzinę - dziecko, żona, to także dla Blachy najistotniejsze. Zawsze trzeba szukać w sobie jakichś momentów stycznych z postacią. A każdy ma i ciemną, i jasną stronę osobowości.

- To są dobre cechy Blachy, a te gorsze?

- Jeśli kogoś nazywa się bandytą, to jest postrzegany w ciemnych barwach, a przecież nie ma ludzi jednowymiarowych. Nie ma samych świętych i nie ma samych grzeszników. Praworządny, szanowany obywatel też często skrywa w sobie jakiś mrok. Abstrahując od tego, czym Blacha się zajmuje, pod względem jedynie cechy osobowości i charakteru, to na pewno mam z nim trochę wspólnego.

- Jak się Pan przygotowywał do roli?

- Zawsze polegam na scenariuszu, to jest pierwszy punkt odniesienia, baza, od niego się odbijam i tam szukam postaci, którą mam zagrać. Starałem się unikać stereotypu gangstera, znanego głównie z filmów amerykańskich. Obejrzałem też Alfabet mafii, ale bardziej po to, by wczuć się w atmosferę, niż by kopiować zachowania czy postawy występujących tam osób.

- Czy takie mocne, gangsterskie życie Panu imponuje?

- Przede wszystkim należy sobie zadać pytanie, dlaczego ci ludzie zostali gangsterami. Może są wśród nich tacy, którzy zawsze chcieli to robić, a może i tacy, których zmusiła do tego sytuacja: jakieś okoliczności, środowisko itd. Ten światek to taka machina, która najpierw wsysa palec, a później całą rękę. Powiem szczerze, że mnie to trochę przeraża. Jestem leniwym człowiekiem, lubię spędzać czas w domu, lubię nic nie robić, więc nie bardzo odpowiadałby mi taki wciągający bez reszty mechanizm.

- Miał Pan kiedyś kontakt z prawdziwym gangsterem?

- Jeśli tak, to nieuświadomiony.

- Która ze scen w filmie była dla Pana najtrudniejsza?

- Nie potrafię wskazać konkretnej. Na pewno trudne są sceny z Mirą, moją filmową żoną. Bo Blacha jest rozpięty pomiędzy tym swoim środowiskiem, gdzie musi być twardy i bezwzględny, a domem. Trudność polega na przejściu pomiędzy brutalnością i delikatnością, jaką odczuwa w stosunku do Miry. Generalnie trudności upatrywałbym nie tyle w karkołomnych scenach kaskaderskich, ile raczej tam, gdzie do zagrania jest dużo emocji.

- Jak się pracowało z Małgorzatą Foremniak, Pana filmową żoną?

- Dobrze. Małgosia jest bardzo dobrą aktorką, czułą na partnera.

- Nie było takich scen, z którymi mielibyście problemy, by wejść w te właściwe emocje?

- W historii, którą opowiadamy, bohaterowie są w trudnym momencie swojego związku. Oboje się ze sobą zmagają. Dlatego ich sceny są nacechowane napięciem, wysoką temperaturą emocjonalną. To jest dosyć trudne do zagrania, bo trzeba znaleźć w sobie taki pułap i "trzymać" tę formę przez cały czas.

- Wspomniał Pan o scenach kaskaderskich. Korzystał Pan z pomocy fachowców?

- Były takie momenty, czysto techniczne, jak szybka, niebezpieczna jazda samochodem w normalnym ruchu ulicznym. W takich sytuacjach wolę, żeby zrobił to fachowiec, bo nie chciałbym kogoś potrącić lub uderzyć w inny samochód. Albo w trakcie strzelaniny, gdy lecą szyby - wtedy też korzystaliśmy z pomocy kaskaderów, żeby nikomu nic się nie stało.

- Czy polubił Pan swojego bohatera?

- Musiałem go polubić, bo inaczej mógłbym stworzyć postać jednowymiarową. Chciałbym, żeby Blacha był postrzegany jako człowiek, w którym najzwyczajniej w świecie grają podstawowe uczucia. Kiedy mąż znajduje bombę pod samochodem żony, odzywa się w nim człowiek, troszczy się o bezpieczeństwo rodziny, chce je zapewnić za wszelką cenę.

Nie wiem, czy coś mi się podoba w życiu Blachy. Pewne jego czyny implikują kolejne czyny. Można zapytać, dlaczego stał się kimś takim, a potem zadać kolejne pytanie - dlaczego zdecydował się zostać świadkiem koronnym. Powiem tak: to nie jest życie do pozazdroszczenia.

DARIUSZ GĄSIOROWSKI, dyrektor Działu Produkcji Form Fabularnych TVN

- Dlaczego TVN zdecydował się wyprodukować film fabularny własnymi siłami?

- Działamy na rynku produkcji telewizyjnych w różnych formach. Przykładem są adaptacje seriali - niektóre z nich w całości produkujemy własnymi siłami, inne zaś są rezultatem współpracy z producentami niezależnymi. Prace nad scenariuszami do naszych przedsięwzięć od zawsze toczyły się pod opieką stacji. Chcemy jednakże rozwijać także nasze kompetencje stricte produkcyjne, stąd takie projekty, jak Świadek koronny.

- Temat "Świadka koronnego" różni się od filmów, pod jakimi dotąd podpisywał się TVN. Myśli Pan, że ten film będzie miał równie wielką widownię, jak np. komedie romantyczne?- Wierzę, że "Świadkiem koronnym" zainteresujemy dużą widownię. Produkcje TVN powstają z jasnym przeświadczeniem, jakie są nasze cele, w tym, jaka liczba widzów nas satysfakcjonuje. Ale ostatecznych wyników nie da się przewidzieć ze stuprocentową pewnością. Nikt z nas nie twierdził, że zarówno Nigdy w życiu!, jak i Tylko mnie kochaj obejrzy ponad 1,6 mln widzów. To rekordowe wyniki. Owszem, staramy się produkować filmy kinowe dla szerokiej widowni, co nie oznacza, że jedynym gatunkiem, który chcemy produkować, jest komedia romantyczna.

- A czy inne gatunki mogą liczyć na równie szeroką widownię?

- Jest dużo filmów różnych gatunków chętnie oglądanych przez rzesze widzów. Zależy to od wielu czynników. Niektóre z nich to za każdym razem na nowo odkrywana tajemnica, nie da się ich przewidzieć. Inne łatwo przychodzą na myśl, jak np. dbałość o realizację na każdym jej etapie, swego rodzaju szacunek dla widza czy skuteczność w promowaniu filmów. Wiemy, jak jedno i drugie osiągnąć w przypadku komedii romantycznej, wiemy, że Świadek koronny jest innym filmem i od początku prac nad nim wiedzieliśmy: chcemy wyprodukować film, który zainteresuje dużą widownię. Z drugiej strony nie ma gotowych przepisów na robienie udanych filmów. Nawet kolejna komedia romantyczna może okazać się klapą.

- Co jest największym atutem "Świadka koronnego"?

- Wciągająca i wyzwalająca uczucia fabuła, i dobre role aktorskie. Mamy tu pełnokrwistych, ludzkich bohaterów ukazanych w dramatycznych wydarzeniach, mamy emocje, z którymi oni się zmagają i które nas poruszają, mamy film, w którym jest komu kibicować i kogo oceniać, mamy zdumiewającą miłość w świecie, w którym, wydaje się, nie ma prawa jej być. Chyba właśnie dlatego Świadek koronny jest filmem, który na nas "działa", wzrusza nas, a bohaterowie mają w sobie pociągającą tajemnicę. Oczywiście świat na ekranie jest światem wykreowanym. Ale warto pamiętać, że rzeczywistość jest często bogatsza i bardziej zaskakująca, niż wyobraźnia scenarzystów. Toteż, pracując nad "Świadkiem koronnym", postanowiliśmy inspirować się prawdziwymi postaciami i wydarzeniami. Bo prawdziwy świat mafii nie jest jednowymiarowy - to nie tylko strzelaniny i drogie samochody. To także, a w kinie może przede wszystkim, świat emocji i uczuć. Zarówno tych złych, jak nienawiść, jak i tych dobrych, ludzkich, jak miłość do partnera, małżonka, dziecka. To chcieliśmy pokazać w naszym filmie i, mam nadzieję, to okaże się jego siłą.

- Temat mafii niejako automatycznie zapowiada film pełen przemocy?

- W naszym filmie nie ma przemocy dla przemocy. Innymi słowy, jeśli pojawia się przemoc, to tylko dlatego, że ona znaczy coś w odniesieniu do osoby lub opowiadanej historii. Przemocy jest więc tyle, ile musi być. Jest ona potrzebna wyłącznie jako element, który w tym świecie funkcjonuje. Nie epatujemy brutalnością. Pewne sytuacje wystarczy jedynie zasygnalizować, nie trzeba ich dokładnie opisywać. Nie musimy używać języka Tarantino, żeby opowiedzieć historię o polskiej mafii i miłości silniejszej niż mafia.

- Aby powstał Świadek koronny, ekipa podróżowała po całej Polsce, jeździła za granicę, korzystała z nowoczesnego sprzętu, by był to film najwyższej jakości.

- Zasada jest prosta: przyzwyczailiśmy widzów naszej stacji do jakości i nie możemy ich zawieść. Dlatego właśnie świat w naszych produkcjach - filmach, serialach - nie może być bezbarwny, szary, brzydki, nijaki, to po pierwsze. Jeśli opowiadamy historię o mafii, historię tajemniczą, to, po drugie, jej świat nie może być pozbawiony uczuć. Staramy się, żeby był on różnorodny. Jest w tym świecie miejsce na miłość, na przyjaźń, na walkę o prawdę i tożsamość. Za wszelką cenę - i to widać w scenariuszu, wyborze aktorów czy wreszcie w doborze kamer i obiektywów - staramy się pokazać świat, w który widz wejdzie i nie odrzuci go dlatego, że jest zbyt ubogi albo, że pokazuje historię, która z góry go nie zainteresuje. Świadek koronny nie jest filmem dla ludzi, którzy interesują się światem mafii. To film dla wszystkich, których porusza los ludzi postawionych w sytuacjach ekstremalnych. Z nich rodzą się bardzo silne uczucia, one wywołują bardzo osobiste wzruszenia. Większość z nas w takich sytuacjach się nie znajdzie, jednak obserwując naszych bohaterów możemy czerpać z nich siłę, zdolność kochania, wierność. A to wartości potrzebne każdemu.

Oko w oko ze "Świadkiem koronnym" - Urszula Grabowska o swojej pracy na planie filmu u boku Pawła Małuszyńskiego.

Świadek koronny - film o miłości i mafii - rozgrywa się gównie między trzema osobami: dziennikarzem telewizyjnym (Paweł Małaszyński, debiutujący na kinowym ekranie), skruszonym gangsterem (Robert Więckiewicz - Vinci, Francuski numer) i operatorką kamery, która rejestruje przebieg emocjonującego pojedynku na słowa między dwoma mężczyznami.

Wywiad z tytułowym świadkiem koronnym dla Iwony nie jest tylko kolejnym krokiem w zawodowej karierze. To również pełna tajemnic droga ku miłości rodzącej się między nią a dziennikarzem, droga która pozwoli jej go ocalić.

W roli Iwony występuje Urszula Grabowska - aktorka krakowskiego Teatru Bagatela, znana z serialu Na dobre i na złe, a wcześniej z roli Karusi w Przedwiośniu.

O swojej roli w "Świadku koronnym" mówi tak:

Praca na planie "Świadka koronnego" była dla mnie ciekawym i bardzo "wytęsknionym" doświadczeniem. A to dlatego, że na powrót na duży ekran czekałam prawie sześć lat! Spełnia się więc moje marzenie… Zresztą, chyba nie tylko moje: Paweł Małaszyński wręcz tym filmem debiutuje na dużym ekranie. Cieszę się, że dzieje się to właśnie w "Świadku koronnym". W sporej części akcja filmu rozgrywa się w kameralnym trójkącie - między Pawłem, Robertem Więckiewiczem i mną. Uczestniczenie w tym aktorskim pojedynku było bardzo emocjonujące, dało mi sporo satysfakcji. Iwona patrzy na świat inaczej niż mężczyźni, inaczej też odczuwa. Potrafi być sędzią w sporze, jaki toczą między sobą mężczyźni. Czy sędzią obiektywnym? Na pewno. Czy bezstronnym? O tym do chwili premiery "Świadka koronnego" wolę nie mówić…"

Świadek koronny - miłość silniejsza niż mafia

Ten film, inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, to trzymająca w napięciu historia opowiadająca o potędze uczuć w świecie zła. Gangster z miłości do kobiety porzuca świat zbrodni i wypowiada wojnę swoim byłym mafijnym kolegom. Dziennikarz, skrywający bolesną tajemnicę na własną rękę szuka sprawiedliwości. Ich losy splotą się za sprawą dramatycznego wywiadu.

Poza Urszulą Grabowską, Pawłem Małaszyńskim i Robertem Więckiewiczem w filmie występują: Artur Żmijewski (Nigdy w życiu!), Małgorzata Foremniak (Na dobre i na złe), Szymon Bobrowski (Magda M.), Andrzej Zieliński (Na dobre i na złe), Andrzej Grabowski (Pitbull), Krzysztof Globisz (Anioł w Krakowie) i inni.

Producentem filmu jest telewizja TVN (Tylko mnie kochaj, Nigdy w życiu!, Vinci, Pieniądze to nie wszystko). Autorem scenariusza jest Wojciech Tomczyk, scenarzysta serialu Oficerowie. Sekwencję retrospektywną filmu napisali ludzie, którzy poznali gangsterski świat od podszewki, twórcy telewizyjnego hitu Alfabet mafii: Artur Kowalewski (TVN) i Piotr Pytlakowski (Polityka). Film wyreżyserowali Jarosław Sypniewski i Jacek Filipiak.

Prawdziwy obraz mafii

SPOJRZENIE W HISTORIĘ KINA Świadek koronny mimo, że opowiada o miłości w świecie bezprawia, to w swoich założeniach pozostaje wierny tradycji filmu gangsterskiego - jednego z najbardziej popularnych gatunków w dziejach kina. Film gangsterski narodził się w Ameryce na początku dźwiękowej epoki kina i osiągnął swą kulminację we wczesnych latach 30. - tuż przed wejściem w życie tzw. Kodeksu Haysa. W pamięci kinomanów pozostają przede wszystkim Mały Cezar Mervyna Le Roya, Wróg publiczny Williama Wellmana i Człowiek z blizną Howarda Hawksa, których gwiazdy - Edward G. Robinson, James Cagney, Paul Muni czy nieco później Humphrey Bogart - weszły do hollywoodzkiego panteonu. Wraz z upadkiem Kodeksu Haysa, który przez lata tłumił realizm filmu gangsterskiego, powstały kolejne wybitne realizacje z tego gatunku - od Masakry w dniu Świętego Walentego Rogera Cormana i Bonnie i Clyde’a Arthura Penna przez Ojca chrzestnego Coppoli i Nietykalnych Briana de Palmy aż po Pulp Fiction Quentina Tarantino i jego pochodne. Naturalne więc, że film gangsterski jako gatunek znajduje swoje odzwierciedlenie w dorobku innych kinematografii.

GANGSTER I MIŁOŚĆ PO POLSKU - CZY TO MOŻLIWE?

Świadek koronny Jarosława Sypniewskiego i Jacka Filipiaka jest tego doskonałym przykładem. Oto wyrazista, dosadna, a przede wszystkim wiarygodna opowieść o świecie mafii. Polskiej mafii - takiej, jaką przedstawiano w gazetach w latach 90., gdy ścierające się grupy z Pruszkowa i Wołomina walczyły między sobą o wpływy. Wykreowany w "Świadku koronnym" obraz bywa przerażający: świat mafii rządzi się własną logiką i własnymi prawami. Ale udział w napadach, skokach i przekrętach, egzekwowanie długów i wykonywanie wyroków na zlecenie to tylko jedna strona gangsterskiego życia. Mafia ma bowiem i drugie oblicze: ludzie, których bestialstwo bywa tematem reportaży prasowych czy telewizyjnych, na co dzień są zwykłymi mężami i ojcami, dbającymi o spokój swojej rodziny i wychowanie dzieci. Paradoks? Niekoniecznie. Raczej jedna z wielu tajemnic mafii - co więcej: autentyczna, niezależnie od tego jak bardzo filmowo by to wyglądało.

SKĄD TO WIADOMO?

To już kwestia zaufania do Wojciecha Tomczyka, Artura Kowalewskiego i Piotra Pytlakowskiego. Dwaj z nich, Kowalewski i Pytlakowski, kilka lat temu zrealizowali cykl telewizyjnych dokumentów Alfabet mafii. O tym cyklu i książce, do której dołączono płytę DVD z filmem - skrótem cyklu, tak pisała w "Polityce" Krystyna Lubelska:

"Mafia, mafioso, gangster - te słowa znane kiedyś z amerykańskich filmów, w początkach lat 90. na stałe zagnieździły się w naszym języku. Gdy jedni budowali nowy ład, inni wdawali się w coraz bardziej podejrzane interesy. I robili na nich pieniądze, coraz więcej pieniędzy, a one ich od siebie uzależniały, a w końcu skłaniały do zbrodni. Ewa Ornacka i Piotr Pytlakowski w Alfabecie mafii odkrywają mechanizmy, które doprowadziły do utworzenia siatki przestępczej, ale także jej unicestwienia. Starają się dociec, co sprawia, że zwykli ludzie stają się bandytami. Nie poprzestają na opisywaniu faktów, ale pragną poznać motywy postępowania. Znajdziemy więc w książce zapisy rozmów nie tylko z samymi gangsterami, ale także z ich kumplami i rodzinami, ujawnione zostają prywatne sekrety i spiski.

Mafijne powiązania przypominają skomplikowane drzewo genealogiczne starożytnych rodów. Reporterskie ścieżki prowadzą autorów przez Pruszków i Wołomin, Pomorze czy Hamburg, ale także bazary, knajpy, więzienia. Mafia swoimi mackami dosięgała znanych osobistości, różnych środowisk, miała w nich swoje wpływy. Jej członkowie dobrze się bawili, na imprezę potrafili wydać i dwie walizki pieniędzy. Jednak mafia to nie klub towarzyski, ale organizacja ludzi opętanych lękiem. Zabija się, żeby zdążyć przed własnym zabójcą. Ci, którzy przeżyli, pozostali przegrani, a ich bliscy dzielą tę klęskę.

Alfabet mafii to wyjątkowa książka reporterska, nie tylko dlatego, że jest to pierwsze dzieło o kulisach polskiej przestępczości zorganizowanej. Czytelnicy odnajdą encyklopedyczną wiedzę o środowisku, ciekawą akcję i znakomicie nakreślone sylwetki, zupełnie jak z kryminalnej powieści. Jest jednak w tej książce coś więcej: refleksja nad moralnymi aspektami zbrodniczej gry. Rzadko się o tym wspomina, ale trzeba dużej osobistej odwagi i pasji w tropieniu prawdy, aby oko w oko stawać z groźnymi przestępcami, zadając im kłopotliwe często pytania. Tę odwagę mieli nie tylko autorzy książki, ale także ekipa TVN. Serial dokumentalny Alfabet mafii w reż. Artura Kowalewskiego, według współscenariusza Ewy Ornackiej i Piotra Pytlakowskiego, który mogliśmy oglądać w TVN, stał się w znacznym stopniu tworzywem tej książki". "Polityka", 20 listopada 2004

Po dokumentalnym serialu i reporterskiej książce przyszła pora na ujęcie stricte fabularne. Jest nim Świadek koronny Wojciecha Tomczyka - prawdziwy, a przynajmniej prawdopodobny obraz polskiej mafii, w równym stopniu odwołujący się do powszechnie znanych faktów, którymi żyła prasa lat 90., jak i do cenionych dokonań filmowych, choćby głośnych Chłopców z ferajny Martina Scorsese.

ŻYCIE I FILM

Kino i telewizja polska szybko nadrabiają zaległości, gwałtownie skracając dystans między filmem milicyjnym (w rodzaju 07 - zgłoś się!) i policyjnym (Kryminalni). Jednak filmu typowo gangsterskiego jeszcze się nie doczekaliśmy. Świadek koronny to pierwsza taka próba - na swój sposób wierna filmowej konwencji, ale i mocno osadzona w polskiej rzeczywistości.

Świadka koronnego warto odczytywać na kilku co najmniej poziomach. W jakimś sensie mamy do czynienia z filmem sensacyjnym: tytułowy bohater ukazuje swoją drogę od przestępstwa do sprawiedliwości, cynicznie interpretując na swoją korzyść wszelkie wątpliwości związane z instytucją świadka koronnego. Tej podroży przez życie bohatera towarzyszy opis mafii - bez wnikania wszak w kształt struktur i zależności. Opis jest jak samo życie: raz podawany z chłodnym obiektywizmem, innym razem poruszający, choć nie stroniący od ukazywania paradoksów tego świata, czasem nawet zabawnych.

Wreszcie to, co wydaje się najciekawsze, bo podejmowane niezwykle rzadko: życie prywatne gangstera, obracającego się na co dzień w świecie swoiście pojmowanej wolności - tej wolności, jaką daje poczucie siły wyrażone uciskiem rewolweru schowanego pod pachą. Okazuje się, że "Blacha" - tak bujnie z tej wolności korzystający "w pracy", po powrocie do domu zamienia się w czułego męża i ojca. Tak dbałego o dobro rodziny, że gotowego w imię spokoju najbliższych zdradzić kolegów i przyjaciół. Więcej - zostać świadkiem koronnym.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…