Strach się bać 3
Jakiś czas temu miałem okazję przeczytać "Historię Stanów Zjednoczonych". W jednym z pierwszych rozdziałów była między innymi mowa o pierwszych angielskich osadnikach na kontynencie amerykańskim. Osadnicy spotkali się z nowymi dla siebie sytuacjami i dzielnie stawiali im czoła.
Zaginiona kolonia to film, którego akcja rozgrywa się pod koniec XVI wieku na jednej z wysp na wschodnim wybrzeżu Ameryki Północnej. Grupa osadników angielskich przybywa do fortu, który z nieznanych przyczyn jest opuszczony, a jedynym śladem poprzednich mieszkańców są rozkładające się zwłoki wisielca i napis w języku staronorweskim. Pozostali koloniści przepadli bez śladu.
Film zaczyna się podobnie jak wiele produkcji tego typu i w miarę swego trwania brnie coraz głębiej w schematy, a momentami i absurdy. Ale po kolei.
Zaginiona kolonia to film telewizyjny zrealizowany na potrzeby kanału Sci-Fi Channel. Typowy „produkcyjniak” w mało znanej (przynajmniej dla mnie), oprócz odtwórcy głównej roli Adriana Paula, obsadzie. Wszyscy wypadają mocno przeciętnie, ale czegóż wymagać od gry aktorskiej w tego typu produkcji. Aktorzy pokazują strach, momentami przechodzący wręcz w tchórzostwo, pokazują podstawowe emocje i po prostu są. Osobną kategorię stanowią statyści, którzy wyglądają jakby siłą zostali wzięci z ulicy i nie bardzo wiedzą o co chodzi oraz sprawiają wrażenie wręcz znudzonych. W kilku scenach widać wyraźnie, że niektórzy nie wytrzymują „napięcia” i przed końcem ujęcia wybuchają śmiechem lub kierują spojrzenia w stronę ekipy filmowej.
Efekty specjalne to głównie komputerowo generowane pnącza i inne tego typu leśne zjawiska. Postacie demonów zrobione w konwencji Nieumarłych z Władcy Pierścieni wyglądają jak chińskie podróbki. W przeciwieństwie do pierwowzoru to aktorzy przebrani w kostiumy, których „duchy” nałożone są na resztę obrazu. Wyglądają sztucznie, choć nie zaprzeczę, że momentami przerażająco. W sekwencjach walk widać słabą synchronizację aktorów z nakładanym obrazem. Szkoda, że Adrian Paul nie pokazuje swoich umiejętności władania białą bronią. W scenach walki pojawia się jeden z wielu błędów czy nie dopatrzeń. Otóż wszyscy, niemal bez wyjątku osadnicy płci męskiej posiadają broń palną, która (nie jestem specjalistą od broni palnej tego okresu) według mnie nie pasuje za bardzo do epoki, w której rozgrywa się akcja. Poza tym absurdem jest fakt posiadania przez wszystkich broni palnej, która w owym czasie była droga i mieli ją nieliczni.
Scenografia ogranicza się do fortu, wioski indiańskiej i lasu. Kostiumy przez większą część filmu, mimo różnych zdarzeń nie ulegają zabrudzeniom. Dopiero pod koniec widać na nich brud.
Zaginiona kolonia nie jest oczywiście kinem z jakimś przesłaniem czy głębszym sensem. Ot rozrywkowy telewizyjny „produkcyjniak”. Film nie straszy, nawet oglądany późną nocą. Nie jestem fanem horrorów, ale czasem lubię się pobać i przy tym dobrze bawić. Niestety ten film nie dał mi ani jednego, ani drugiego. Jako produkcja telewizyjna obraz trzyma się standardów, nie wybija się ponad przeciętność. Całkiem ciekawy temat nie został nawet w części wykorzystany i widz ma wielki niedosyt. Film raczej dla fanów gatunku.
szkoda czasu na ten film masakra