Pewien „Zwykły Obywatel” w zamian za zajęcie miejsca w długiej i obiecującej kolejce podejmuje się – przysługa za przysługę – zakupić zwykłą, prostą, szarą kopertę. Niestety właścicielka kiosku żąda odciągnięcia od budki starszego pana. Ten godzi się odejść, lecz domaga się sprowadzenia taksówki… Łańcuch zależności i przysług rośnie i trudno przewidzieć, czym skończyłyby się wszystkie te perypetie, gdyby zwykłemu obywatelowi nie pomógł sam Pan Bóg, który jest, a może go nie ma. Wszystko wraca do względnej normy. Pozostaje wszakże mały drobiazg. Przez niedopatrzenie słoń wdarł się do składu porcelany…