Joe Strummer - legenda punk rocka. Przez jednych nazywany „Chrystusem rocka”, przez innych „małym krzykatym dupkiem”. Film dokumentalny The Future Is Unwritten w reżyserii Juliena Temple jest poruszającą historią życia tego wielkiego artysty, który stał się ikoną punk rocka. I portretem wspaniałego, nietuzinkowego człowieka, który wciąż żyje w muzyce i pamięci swoich przyjaciół i wielbicieli.

Głosy mediów

Biografia Joe Strummera w reżyserii Juliana Temple to film nakręcony bez udziwnień i niepotrzebnych fajerwerków. Są w nim fragmenty koncertów The Clash, wywiadów z artystą, a także wypowiedzi przyjaciół i muzyków. Mówią o Strummerze jako człowieku i fenomenie punk rocka. Nakręcone bardzo solidnie, z klimatem i pokoleniem punk rocka w tle. Rafał Zieliński, „Gazeta Wyborcza”

Najlepszy film muzyczny, jaki dotąd powstał. „XFM”

Ten film fenomenalnie oddaje prawdziwego ducha rock’n’rolla. To jest to! „Uncut”

Julien Temple w dokumentalnym filmie o legendarnym wokaliście The Clash dotarł do istoty tego wielkiego artysty. W pełni oddał i sportretował człowieka. Dzięki temu film o Strummerze jest absorbujący i poruszający. Z jednej strony toczy się w „normalnym”, chronologicznym rytmie. Reżyser opowiada o kolejnych etapach życia i kariery Strummera, posiłkując się materiałami archiwalnymi. Ale przetyka tę opowieść bezpretensjonalnymi i swobodnymi w stylu wypowiedziami osób, które siedzą przy ognisku i z kubkiem w ręku wspominają Strummera. Czasem ze śmiechem, czasem ze wzruszeniem, zawsze z szacunkiem. Jedyną osobą w garniturze i krawacie jest Martine Scorsese. Inni są swobodniejsi. Cały film zaś wart szczególnej uwagi. Robert Koehler, „Variety”

Niesamowita podróż w głąb jednej z najbardziej niezwykłych historii w dziejach rocka. Time Out

Joe Strummer

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Joe Strummer - legenda punk rocka. Przez jednych nazywany „Chrystusem rocka”, przez innych „małym krzykatym dupkiem”. Film dokumentalny The Future Is Unwritten w reżyserii Juliana Temple jest poruszającą historią życia tego wielkiego artysty, który stał się ikoną punk rocka. I portretem wspaniałego, nietuzinkowego człowieka, który wciąż żyje w muzyce i pamięci swoich przyjaciół i wielbicieli.

Joe Strummer naprawdę nazywał się John Mellor. Urodził się 25 stycznia 1955 roku w Ankarze w Turcji. Jego ojciec był brytyjskim dyplomatą. Jednak John nie zamierzał pójść w jego ślady. Jako nastolatek uciekał ze szkoły. Włóczył się po Londynie i występował jako uliczny grajek. W 1976 roku dołączył do nowo powstałej punkowej grupy The Clash. Za sprawą Strummera, którego teksty o tematyce społeczno-politycznej miały wielką siłę, kapela szybko przerosła scenę punkową. Strummer wierzył w siłę rocka i powtarzał: rock jest siłą polityczną, był nią zawsze, chociaż nie wszyscy pragną o tym pamiętać. The Clash nagrali kilka płyt do dziś uchodzących za arcydzieła, m.in. „London Calling” z 1979 roku, którą krytycy zgodnym chórem okrzyknęli jedną z najważniejszych płyt w historii rocka. A amerykański magazyn „Rolling Stone” obwołał "London Calling” najważniejszym wydawnictwem muzycznym lat 80. Album wprowadził The Clash do historii muzyki mieszanką punk rocka, reggae i gniewnych, epatujących lewicowymi hasłami tekstów. The Clash rozpadło się w 1986 roku. Odtąd Strummer chwytał się różnych zajęć. Próbował swoich sił w aktorstwie. Z sukcesem wystąpił w filmach Alexa Coxa: Straiht To Hell (1987) i Walker (1988). Do obu filmów skomponował ścieżki dźwiękowe. Wystąpił także u Jarmuscha w Mistery Train. Współpracował z różnymi zespołami, nagrywał płyty solowe. Przede wszystkim jednak na zawsze już pozostał ikoną punk rocka i jednym z największych buntowników w historii. Zmarł 22 grudnia 2002 roku. Wybierał się właśnie na spacer z psem, gdy w holu jego domu w Somerset dopadł go zawał. Strummer uwielbiał ogień. Rozpalał ogniska dla przyjaciół. Przeszły do historii jako ogniska Strummerville. Strummer mówił, że są dla niego „ważniejsze nawet niż działalność muzyczna”. Piło się wówczas, muzykowało, ale przede wszystkim rozmawiało do rana. Podobno były to zupełnie niesamowite rozmowy. Dlatego Julien Temple w swym dokumentalnym filmie odwołał się do prostego zabiegu. Odtworzył niejako sławne ogniska i w świetle ognia wyciągał od swoich rozmówców, przyjaciół Strummera, wspomnienia o nim. Zadbał o to, by zwierzenia, płynące w toku swobodnej rozmowy przybliżyły postać Strummera jako muzyka, buntownika i świetnego, myślącego faceta. Reżyser uzyskał także dostęp do osobistych archiwów muzyka i z pozostawionych przez niego śladów starał się zrekonstruować jego życie. Udało mu się - łącząc rozmowy z takimi postaciami jak Bono, Martin Scorsese, Jim Jarmusch i zaglądając do spuścizny Strummera, a także pokazując szczególne dla artysty miejsca - przybliżyć widzom tę niepokorną i wspaniałą postać. Buntownika z wyboru, zatroskanego o sprawy świata i unikającego jak ognia politycznej poprawności.

Julien Temple o filmie

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Dla mnie Joe Strummer – niezależnie od statusu rock’n’rollowej wielkości – był filozofem. Naprawdę przesączał życie i czasy, w których żyliśmy przez właściwy tylko sobie głęboki myślowy filtr. To, co mówił i jak myślał, dotyczyło przede wszystkim natury ludzkiej i wolności. To były jego dwa wielkie tematy, które poruszał i jako tekściarz, i w prywatnych rozmowach. To wielkie sprawy, które dziś często zamiata się pod dywan i nie chce się o nich ani myśleć, ani pamiętać. Często mawiał do mnie: „Wiesz, Julien, myślenie to dla mnie powód do tego, aby każdego dnia podnieść tyłek z łóżka”. I miał rację. Póki dane jest nam życie – powinniśmy myśleć.

Zdecydowałem się zrobić film o Strummerze właśnie dlatego, że to był świetny, myślący facet. Z jednej strony mój film opowiada o stracie, z drugiej jednak upamiętnia Joego i to, z czym się utożsamiał. Joe był buntownikiem, awanturnikiem. Ale z gatunku tych, którzy najpierw wszystko dokładnie sobie przemyśliwują, a później dopiero łamią zasady. Joe kochał łamać zasady… Ale łamał je wtedy, gdy uznał, że to ma sens i służy czemuś istotnemu. W jego naturze leżała sprzeczność i kluczową sprawą dla mnie jako reżysera było ukazanie tej sprzeczności w filmie.

Nigdy wcześniej nie kręciłem filmu o przyjacielu. Dlatego czułem się bardzo odpowiedzialny. Na różnych etapach powstawania dokumentu pytałem siebie: „co chcesz dać nieżyjącemu przyjacielowi, próbując zrobić o nim film?”. To było ważne, bo kręcąc film, nagrywasz godziny materiału, przygotowując dokumentację, zbierasz masę materiału, a potem dokonujesz selekcji. To naturalne. Dlatego musisz być w 100% pewien tego, czego chcesz, co wycinasz, co zachowujesz. I tego, czy naprawdę wycinasz to, co złe, a zostawiasz to, co dobre. Inne powody w filmie dokumentalnym nie mogą decydować. Kombinacji mogą być miliony, bo przecież ludzkie życie mogłoby złożyć się na milion filmów. I Joe... jego życie, myśli także. Joe kolekcjonował różne rzeczy. Jego życie zostało przez niego „skolekcjonowane” w plastikowych torbach pełnych post-itów, zdjęć, pocztówek, kartek papieru zapisanego cytatami i jego słowami. Zdecydowanie zostawił po sobie niemałą spuściznę. Nic dziwnego. Już od najmłodszych lat tworzył, a że ciągle poprawiał, zmieniał, to zachowywał w swoich archiwach papiery z różnymi wersjami, notatkami, zapiskami. W czasie naszej pracy przekopywaliśmy się przez te materiały. Robiliśmy to sumiennie, by dzięki temu zbliżyć się do niego i nakręcić jak najprawdziwszą historię.

Zabawne, że urodziłem się w tym samym roku co Joe – mieliśmy dzięki temu wiele wspólnych doświadczeń pokoleniowych, przeżyć, chwil. Obaj spędziliśmy lata 60., mieszkając w Londynie. Obu nas to ukształtowało. Potem był okres hippisowania i Glastonbury w 1971 roku. Potem chwila spokoju, powrót do Londynu no i najważniejsze… początek ery punka. Wiele decyzji, które podejmował Joe, ja także podejmowałem w tym czasie. Element autobiografii ułatwił mi znacznie kręcenie filmu, bo doskonale czułem wspólny nam klimat czasów i wydarzeń.

Przy kręceniu filmu także bardzo nam pomogła spuścizna pozostawiona przez Joego i bliscy mu ludzie, którzy przyjaźnili się z nim, prowadzili poważne rozmowy, bywali na organizowanych przez niego ogniskach i chcieli podzielić się z nami swoimi wspomnieniami, przemyśleniami i uczuciami. W filmie umieściłem znalezione zdjęcia i wypowiedzi archiwalne, które powstały w czasie istnienia The Clash, głównie na początku działalności grupy. To powinno być dla widzów zaskakujące i szalenie interesujące. Magiczne powinno być też oglądanie przypadkowych, ale bardzo intymnych momentów z życia Joego, np. jak bawi się ze swoim bratem. To ważne momenty w filmie.

Na samym początku istnienia The Clash, w 1976 roku, próbowałem nakręcić film o kapeli. Ale zacząłem się w tym czasie przyglądać poczynaniom Sex Pistols, podróżowałem z nimi i zaprzyjaźniłem się. Tak mnie to pochłonęło, że straciłem kontakt z chłopakami z The Clash. Później, przez jakieś 20 lat, trudno było nam nawiązać kontakt. Mimo tego, że zawsze kochałem ten zespół, podziwiałem ich muzykę i byłem pod wrażeniem tego, czego dokonali, nie mogłem się do nich na nowo zbliżyć, bo Joe trzymał dystans. Dlatego byłem naprawdę zszokowany, gdy dziesięć lat temu Joe stanął przed bramą mojego ogrodu. Szukał kogoś mieszkającego w Somerset i przypadkiem wpadł na mnie. Obaj byliśmy zaskoczeni. Zaprosiłem go wtedy do siebie, rozpaliliśmy wieczorową porą wspaniałe ognisko. On uwielbiał siedzieć przy ogniu i gadać, więc to było ognisko specjalnie dla niego. Próbowaliśmy wtedy unieść gorącym powietrzem balon, który konstruowałem. To był niesamowity wieczór. Od tego momentu zaczęła się między nami tworzyć silna więź. Zaprzyjaźniliśmy się i ta przyjaźń trwała aż do jego śmierci.

THE CLASH – krótka historia zespołu

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

Kapela powstała w 1976 roku w Londynie. Zadebiutowali przed publicznością w pierwszej części legendarnego koncertu The Sex Pistols w Sheffield. Początkowo zespół tworzyli:

- Mick Jones, gitarzysta i wokalista. Był kompozytorem niemal całego repertuaru zespołu.

- Paul Simonon, basista i wokalista.

- Terry Chimer, perkusista.

- Keith Levine, gitarzysta.

Tego ostatniego po kilku miesiącach istnienia kapeli zastąpił Joe Strummer. Zespół kilkakrotnie zmieniał skład, ale trzonem grupy i motorem napędowym do 1983 roku byli Jones i Strummer. W 1983 roku Jones odszedł z zespołu, a na jego miejsce przyszli Vince White i Nick Sheppard. Zmienił się także perkusista. Chimera zastąpił Peter Howard. To był początek końca, bo w następnym roku odeszli nowo przybyli i grupa The Clash przestała istnieć.

Na pierwszych płytach [ „The Clash” 1977 i „Give ’Em Enough Rope” 1978] znalazły się utwory manifestujące przynależność do ruchu punkowego o hałaśliwym, brudnym gitarowym brzmieniu. Połączone z zaangażowanymi i rewolucyjnymi tekstami Strummera miały obudzić w Brytyjczykach ducha rewolty. Kolejne albumy, w tym najsłynniejszy „London Calling” z 1979 roku, były znacznie bogatsze stylistycznie. Rock nadal był najważniejszy, ale w brzmieniu zespołu dało się znaleźć inne nurty, m.in. gospel, reggae, rap. Teksty Strummera odnosiły się do wielu problemów społecznych, w tym: rasizmu, terroryzmu, narkomanii. W 1979 roku zespół wystąpił w filmie Jacka Kazana Rude Boy, opowiadającym o frustracjach młodych Brytyjczyków żyjących w latach 70. Charakterystyczna dla muzyków The Clash była dbałość o bycie w ciągłej kontrkulturze. Przez cały czas pilnowali, by nie stać się muzycznym produktem.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…