I odpuść nam nasze długi to kino solidne, ale dosyć delikatnie i niezobowiązująco podchodzące do tematu ściągania długów. 5
Komornik w wersji soft muśnięty zgrabnym humorem i kilkoma rozważaniami na temat społecznego odbioru tego zawodu, ale i spojrzenia z perspektywy wykonujących go. I odpuść nam nasze długi nie odpuszcza swoim dłużnikom, ale odpuszcza coś bardziej gorliwego w narracji, a delikatniejszy charakter filmu reżyser nie zastępuje inną wartością. Powstaje film solidny, niegłupi, ale również niezobowiązujący.
Będziemy kroczyć za Guido, który w samotności w tym samym barze regularnie zagłusza swój brak umiejętności bycia przedsiębiorczym w życiu. W XXI wieku przy takiej skali spieniężenia niemalże wszystkiego jego problemy z pracą szybko zamieniają go w dłużnika. Guido odbija się od ściany do ściany. Szach-mat. Ostatni ruch na jaki się zdobywa, desperacki krok, to wizyta w firmie windykacyjnej i oferta odpracowania długu wobec nich, u nich. Guido jest gotowy robić cokolwiek. Jednak okaże się, że dosyć przewrotnie będzie zajmował się razem z Franco ściąganiem długów. Jeden z najskuteczniejszych i nieprzebierających w środkach windykatorów w Rzymie skonfrontuje dłużnika z innymi dłużnikami. Początkowo Guido nie będą uwierały często wątpliwe moralnie metody, a schlebiające mu pochwały Franco zaślepią go i zahipnotyzują.
Jednak to ulegnie zmianie. Inne uczucia towarzyszą i jemu i widzom, kiedy Franco chce, żeby spłacił dług ktoś, kto ma na to pieniądze, a inne kiedy upokarza i rozdeptuje, jak karalucha tych, którzy nie mogą się rozliczyć. Wtedy już nie chodzi mu o uzyskanie zwrotu ani nie ma w tym szlachetnej walki o uczciwość. Swoimi działaniami tylko udowadnia bezwzględność fachu oraz fakt, że empatia nie jest mile widziana w zawodzie windykatora. Potrzebna jest kompletna znieczulica. Im dłużej Guido towarzysz Franco, tym mniej chce mieć z tym coś wspólnego. I ani stała praca ani wynagrodzenie nie są już tak istotne, jak na początku.
Film w mikroskali odsłania kulisy oraz motywacje pracy windykatora z kilku perspektyw oraz komplikacje dla obu stron, nie tylko dłużnika. Huśtamy się z tą naszą świadomością, że domaganie się przykładności od człowieka i równości z innymi spłacającymi zaciągnięte długi jest szlachetne i całkowicie należyte. A z drugiej strony Franko udowadnia, że nie ma miejsca na margines błędu we współczesności. Bujamy się między zgodą na to, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny, a wiedzą, że czasami sytuacja jest ekstremalna, a windykator nie będzie każdej sprawy rozpatrywał indywidualnie i stosował wobec kogokolwiek taryfy ulgowej. On też jest z tego rozliczany. Ciekawą wewnętrzną potyczką buduje w widzu film – gdzie jest granica?
I odpuść nam nasze długi bierze pod lupę tematy niespecjalnie zawile i więcej nam pokazuje, niż od siebie komentuje. Nieczułość i nielitościwość tutaj obecna jest zbyt pobłażliwe potraktowana. Dlatego to film, który nie wprosi nam się do głowy i nie będzie za nami chodził, jak windykator. Po prostu będzie epizodycznie niełatwą historią, ale jedną z wielu.