Sezon 3. 8
Trzeci sezon „Sex Education” rozpoczyna się energicznym montażem cielesnych aktów namiętności – nie orgią, a oszałamiającym i precyzyjnie zmontowanym przeglądem bohaterów serialu angażujących się w jakąś formę aktywności seksualnej z partnerem lub ze sobą samym. Ta erotyczna symfonia, która rozbrzmiewa w towarzystwie utworu „I Think We’re Alone Now” Tommy’ego Jamesa i The Shondells to jedynie zapowiedź tego, co czeka nas w najnowszym sezonie, który bez wątpienia podkręca ryzykowne sceny seksu. Kolejny już powrót w mury Moordale Secondary School pokazuje, że „Sex Education” wciąż umiejętnie łączy sprośność i bezpardonowość z zawrotnym poczuciem mocy i świeżości w przekazywaniu ważnych i niekiedy trudnych treści.
Głośny serial „Sex Education” z impetem uderzył w netflixową widownię w 2019 roku jako szczere studium seksu wśród współczesnych nastolatków z domieszką komedii, utrzymane w estetyce kiczu, we wnętrzach stylizowanych na lata 70. i zgrabnych kadrach. U jego podstaw leży centralna relacja między wewnętrznie spiętym i niedoświadczonym Otisem (Asa Butterfield), a jego mamą, seksuolożką, Jean (wspaniała Gillian Anderson) oraz ich wspólna misja zmniejszenia tabu wokół ludzkiej seksualności. Teraz, w sezonie trzecim, zachowując ową fabularną bazę, twórcy priorytetowo potraktowali wzmocnienie głównych występów odważnej i wszechstronnej obsady. Najlepszy przyjaciel Otisa, Eric (grany z werwą i ogromną wrażliwością przez Ncuti Gatwę) jest w skomplikowanym związku ze świeżo „wyoutowanym” byłym tyranem Adamem (Connor Swindells), a Aimee (Aimee Lou Wood) walczy o zaakceptowanie własnego ciała po tym, jak rok wcześniej została seksualnie napastowana przez obcego mężczyznę.
Sezon trzeci dąży również do poprawy aktorskiej reprezentacji. Promowane są drugorzędne postacie, w szczególności poruszający się na wózku inwalidzkim Izaak (George Robinson), który znakomicie prowadzi szczególnie delikatną i wyjątkową scenę seksu oraz niebinarny Dua Saleh. Ruby, która do tej pory uosabiała topos wrednej dziewczyny w stylu Reginy George, odkrywa swoją drugą naturę w zaskakująco emocjonującym romansie z Otisem. Wspaniale jest patrzeć, jak aktorzy tacy jak Keene i Reynolds, wraz z Kedarem Williamsem-Stirlingiem i Aimee Lou Wood, zdobywają zasłużony czas w świetle reflektorów. Gillian Anderson jest niezmiennie czarująca jako dr Jean Milburn, która tym razem zajmuje się przede wszystkim ciążą, napiętą relacją z Jakobem (Mikael Persbrandt) oraz presją, jaką te sprawy wywierają na ich dzieci, Otisa i Olę. Wątek Jean, a także Michaela (Alistair Petrie) i Maureen Groff (Samantha Spiro), jasno pokazuje, że niepewność na tle seksualnym lub inne dramaty w związkach nie pozostają w tyle, jeśli chodzi o starsze pokolenia.
Ucieleśnieniem wszelkich problemów nastoletnich bohaterów staje się nowa dyrektorka Hope Haddon (Jemima Kirke). Była uczennica Moordale jest chodzącą definicją viralowych haseł tj. „gaslight, gatekeeper, girlboss”. Jej płomienne przemówienia i charyzma szybko przekonują do siebie szkolną społeczność, jednak niedługo później owa maska ustępuje miejsca bezkompromisowym metodom ratowania reputacji szkoły w oczach mediów. Kobieta zamienia się w fascynującego wroga, który przedkłada własny wizerunek nad rzeczywistą i skuteczną pomoc uczniom. Pod wieloma względami Hope jest przeciwieństwem Jean, przede wszystkim jako instytucjonalny strażnik moralności, który zasadniczo promuje seksualną abstynencję. Reakcja na jej coraz bardziej oldschoolowe sztuczki prowadzi do kolejnego spektaklu w stylu wielkiego musicalu z poprzedniego sezonu. Bunt uczniów jak zwykle jest zarówno znaczący, jak i dość zabawny, co dodatkowo cementuje zdolność serialu do bycia jednocześnie bardzo przenikliwym, jak i głupkowatym.
To, co sprawia, że „Sex Education” jest tak odświeżające jest jego niepohamowana misja samodoskonalenia. Sezon 3. daje wieloaspektowej obsadzie serialu więcej miejsca na ekspresję, jednocześnie wciąż posuwając się do przodu dzięki swoim różnorodnym wątkom fabularnym. Nieustannie poszukuje on tematów i tożsamości, które zostały zmarginalizowane lub napiętnowane i znajduje nowe sposoby wykorzystania ich uczciwie w ramach swej komediowej natury. To jest tak inteligentnie napisane i empatyczne, jak tylko może (powinien) być show dla nastolatków.
S1-8 Właśnie takimi produkcjami Netflix powinien się chwalić a nie jakimiś kurwa Stranger Thingsami albo innymi Darkami.Drugi sezon wszystko zepsuje.